podarunki 4

z racji pięknego dnia, jakim jest wznowienie wydania książki „a ja czekam…”
podarunki dziś będą niezwykłe..
ale czy potrzeba jeszcze jakichś moich słów na ten temat…
chyba każdy z Was wie, jaką wartość mają te słowa i obrazy zamknięte w małej białej okładce..

 

A-ja-czekam-okladka2

 

by wygrać, trzeba wejść na stronę Hokus Pokus i wybrać pozycje książkową, która zaciekawiła Was najbardziej. a w komentarzu zostawić kilka słów na temat wybranej książki.

 

poprzednie  podarunki wygrywa komentarz numer 2. bardzo proszę o zgłoszenię się na maila z adresem do wysyłki.

Obrazek 1 Obrazek 2

prawo karmy

Kolaże227 Kolaże223 Kolaże224 Kolaże225 Kolaże222

 

wierzę w prawo karmy… zastanawiam się jednak Kto wyrobił moją normę.
Ktoś musi być zapracowany jak wół i mocno ocierać z czoła pot.
bo to co daję,  na pewno nie waży tyle samo, jak to co otrzymuję.
tej karmy u mnie jakoś mocno na kredyt…

jakiś czas temu dodałam książeczkę „czekam” a potem „kiedyś”.
ot tak sfotografowałam całość i dodałam. zwyczajnie. byłam tak mocno pod jej wpływem, zauroczeniem, że postanowiłam się podzielić.. nawet przez głowę mi nie przeszło, że ja coś naruszam.. a już tym bardziej nie pomyślałam, że naruszam autorskie prawa… aż dostaję informację, że ja te prawa naruszam. informacja błaha, bo z jakiegoś fikcyjnego adresu, ale wtedy zaczęłam się zastanawiać.. a no tak.. naruszam. i nagle zaczęłam się tym bardzo przejmować. wykonywać milion telefonów. do prawników, wydawnictw… 
i ja trzęsąc się, dzwonię do wydawnictwa „kiedyś”.. coś dukam, jąkam się, cała w przerażeniu..
a Pani mi na to..
– momencik, spokojnie. niech się Pani uspokoi. nikt Pani do więzienia nie wsadzi, i nikt po sądach włóczył nie będzie. zaraz wszystko sprawdzę i dam znać.
a ze mnie jakby Ktoś ciężki kamień zdjął.

wcześniej było „czekam” – wydawnictwo Hokus Pokus. Jakoś w dzień tego zamieszania trudno mi było się z nimi skontaktować.
a potem dostaję od Nich maila z zapytaniem o pokazanie innej Ich książki.. Rany Boskie! Oczywiście!Z największą przyjemnością!
no i że tylko kilka stron a nie całość. tak, tak, teraz to ja już takie rzeczy wiem..
i że wybrać mogę jaką chcę…
skąd mi się to bierze.. przecież normalny scenariusz przewidywałby włóczenie się po sądach, paragrafy wszystkie z internetu wyczytane, noce nieprzespane..
a mój scenariusz to niezwykle miłe rozmowy, maile, porozumienie na najwyższym z możliwych poziomie…
moja karma jest wielką zagadką…

wybrałam „Sztukę Latania”. bo tak lubię najbardziej. że jedno słowo,zdanie mówi więcej niż tomy ksiąg z biblioteki narodowej.
książeczki, z kilkoma obrazkami, zdaniami, które pozwalają sie zatrzymać, przeanalizować. zerknąć wstecz i inaczej patrzeć na to co nadejdzie. pod innym kątem postrzegać teraźniejszość. choć na chwilę zapomnieć o tym, za czym wciąż pędzimy by zauważyć to co mamy… to jedna z tych książek, która powinna stać na półce obok „a ja czekam” i „kiedyś”.
to książki do których powracamy bardzo często. bo wystarczy chwila. taka niezauważalna dla całego dnia, a nawet godziny… a stawiająca nas do pionu.. by przestać marudzić, więcej doceniać.. bo „marzenia są bliżej ziemi niż nieba”…

Bohaterem „Sztuki latania” jest sympatyczny pingwin, który z podziwu godnym uporem próbuje nauczyć się latać, ma się rozumieć –bezskutecznie. Już samo pragnienie niesie w sobie spory ładunek surrealizmu. Nielot zresztą postanawia zrobić research. Na przykład zapytać zieloną gęś, ćmę czy kurę…
„Sztuka latania” pokazuje, że osiągnięcie rzeczy niemożliwych leży w naszym zasięgu. To bezpretensjonalna, prosto podana opowieść o sile woli i uporze, przeciwstawiającym się konwencjom i pozornie niepodważalnym prawom natury i kultury. Także rzecz o przekraczaniu ludzkich możliwości, słabości, społecznych ról, kulturowych konwencji.”

by zobaczyć więcej pozycji wydawnictwa Hokus Pokus zapraszam tutaj.
w tym tygodniu pojawi się ponownie pozycja „a ja czekam”.. wiem, że dla wielu z Was to piękna wiadomość..

i książka „kiedyś” przyszła do mnie z Francji. no i jak to ja się zachwycam nad kopertą, znaczkiem..
a w książeczce był list. do mnie. to już trzeci list na papierze jaki dostałam od kiedy prowadzę szafę..
mam więc w pudełku „listy do szafy” kolejny skarb. dziękuję Ci Emilio.
mam też zakładkę w gmail’u pod tym samym tytułem gdyż dostaję od Was codziennie wiele wiadomości.
nie na wszystkie udaję mi się odpowiedzieć, za co bardzo przepraszam, ale to już musiałabym nie spać w nocy..
i nie wiecie jak bardzo chęć odpisania jest wielka. odpisuję po nocach, podczas Tosi drzemki, czasami kosztem innych rzeczy.
i pisanie z Wami jest wspaniałe, ale jeżeli nie dostaniecie odpowiedzi zwrotnej proszę o wybaczenie i zrozumienie, a jeżeli sprawa jest niecierpiąca zwłoki to błagam o przypomnienie…
bo te listy od Was, komentarze, to też właśnie jakaś niewyjaśniona powracająca karma..

Kolaże228 Kolaże221

e-listy

cypr Kolaże326 Kolaże333 Kolaże320 Kolaże321

         …wiem, ze ty teraz taka zajeta, zabiegana, bo tu trzeba napisac, tam fotografowac i jeszcze dziecka dopilnowac. i ugotowac, i upiec..
a mi tu zwyczajnie smutno. Smutno, bo mi sie zycie placze pod nogami, i za cholere nie moge go usadzic na miejscu. ciagnie mnie za rekaw. pcha sie pod spodnice, by sie tylko ukryc przed reszta swiata. chce sie ukryc razem z nim. Smutno, bo Kubus chory i marudzi, a ja mu ulzyc nie moge, choc rece mi juz odpadaja.
Co rano w tej telewizji donosza, ze tu jakies dziecko zmarlo, a tam zabili noworodka. ze tyle to a tyle ludzi umiera z glodu i pragnienia. i znowu jeszcze mi smutniej. Ktos tam znowu wybil psu oczy „dla zabawy”. ktos inny stracil wszystko, na co cale zycie pracowal, a swiat oburzony bo ludzie tej samej plci, co sie kochaja juz lata, chca slub wziac jak na porzadna pare przystalo i afera na calego, bo przeciez trzeba wojny promowac a nie milosc.
Smutno mi Jula bo, nie mam odwagi. Sily tez chwilowo nie posiadam, jakos poziom energii mi opadl i nie moge go odzyskac. A kiedys tyle moglam, i nic mi nie przeszkadzalo, ani brak pieniedzy, ani dziura w bucie, ani slonce, ani deszcz.
Chcialabym bardzo usiasc znow z Toba przy stole, i chociazby poplotkowac, nawet nie o czyms waznym, tak pogadac po prostu. Niech dzieci wspinaja sie na kolana, niech pachnie kawa i wieje wiosna przez okno i Niech zadna sie nie spieszy. 

 

        pomiędzy praniem, obiadami, spacerami, odpisywaniem na maile… 
pomiędzy kąpaniem a usypianiem Tosi… myślę o tym ,że mi się tęskni. za czasem spokojnym na rozmowę z Tobą. 
za telefonem, smsem.. bo afirmuje tutaj mocno to szczęście, a samej brak mi czasu na to szczęście jakim jesteś mi Ty.
nie wyrabiam.. patrzę na tą kuchnię brudną, na te stosy kurzu, zacieków i myślę, boże.. przeciez ja nie jestem w stanie tego posprzątać.. bo kiedy. kładę Tosię spać na godzinę i szybko nadrabiam listy, odpowiedzi.. a gdzie obiad, wyszykowanie sie na spacer.. zaczynam się zastanawiać czy mi tego czasu faktycznie brakuje, czy może ja jestem tak okropnie niezorganizowana? 
i kiedy tak z pomiędzy tych maili wyłoniłam Twoja wiadomość, to tak mi się dobrze zrobiło. tak spokojnie. a kiedy o tej kawie i dzieciach to się tak popłakałam. bo mi też tego tak okropnie brak.. żeby odetchnąć na chwile. odpocząć. nie gonić.. powspominać, w auto wsiąść i do zamościa jechać, na stacji benzynowej dzieci przewinąć. przyleć Kama. na wiosnę ładną przyleć. widzę że każdej z nas to potrzebne.

 

        Kiedy mialysmy po nascie lat, wydawalo mi sie, ze juz szybciej zyc nie mozna…a jednak.
Wydaje mi sie czasami, ze czas przecieka mi przez palce, ze juz go nie odzyskam. Dopiero teraz widze ile rzeczy robimy niepotrzebnych, tracimy to zycie, ktorego i tak nie mamy wiele.
Pamietasz jak Twoj tata wyliczyl ze dwa tygodnie rocznie ma wyjete z zycia przez scielenie lozka? Teraz juz wiem jak szkoda tego czasu. Dwa tygodnie mozna by spedzic cudownie na mazurach w domku nad jeziorem, a ze lozko nieposcielone…
Ciagle jestem w biegu, chociaz ucze sie nie przejmowac, dreczy mnie ze cisnienie wody w kranie male i zmywanie zabiera trzy razy dluzej.
Najlepszy moment dnia to poranki z Kubusiem, kiedy nie ide do pracy, wloczymy sie w pizamach do poludnia, brudzimy kubki, szklanki, chlebek kruszy sie na podloge, ale wtedy mam to w nosie, bo to jest nasz czas. Wiem, ze kiedy Kuba zasnie bede ciekac jak wariatka, zeby wszystko uprzatnac. w dodatku jak najciszej.
Dawniej myslalam, ze kiedy siedze i gapie sie w jakis film to trace czas, bo tu tyle do zrobienia. juz nie. Ucze sie cieszyc fajnym filmem, mimo iz wokolo kurz i balagan, a kosz na pranie wazy tone. Najbardziej mi zal, ze jestes tak daleko. Wiem ze to przeciez rok czy dwa od kiedy sie widzialysmy i nawet jesli mialoby tak byc jeszcze kilka lat, predzej czy pozniej nadrobimy te wszystkie godziny niewidzenia sie. Szkoda mi ze tyle nas omija. Nie widze jak rosnie Tosia, nie jestem tam kiedy ktos sprawia Ci przykrosc, kiedy cos Cie ucieszy, kiedy przezywasz kolejny film Smarzowskiego, kiedy wlasnie z kims sie poklocilas i chcesz by ktos powiedzial, ze mialas racje.
Czekam tylko na ten moment kiedy bedziemy mialy wreszcie czas dla siebie, mysle, ze to juz wkrotce. Przeciez zycie nie moze byc az tak okrutne, zeby rozdzielic nas na cale lata…sciskam mocno i biegne sie ubierac bo przeciez trzeba Kubusia do babci wyszykowac, do apteki wstapic, by w koncu dotrzec do pracy. 
 
            mam w telefonie taką aplikację pogodową. i tam obok mojej widzę Twoją Larnace. wyobrażam sobie odpowiednio do pogody jak wychodzisz z Kubkiem z domu. w kaloszach, spragniona tego deszczu. jak mijasz zabrudzony „zimą” basen, i wbiegasz do swojego czarnego auta osłaniając od kropel dziecięcą buzię.
myślę w tym swoim zabieganiu o tym co masz na obiad. bo zawsze masz do porządku. bez względu na smutek, zmęczenie czy pośpiech. zawsze masz te pierogi ręcznie lepione. te gołąbki misternie w liście zawijane..
Tato pyta mnie co u Kamili. no przeciez wiem. wiem co z praca, Paulem. wiem co z Mamą i macierzyństwem. 
no przecież ogólnie wiem. jestem na czasie. tylko czy ja wiem co w Tobie. czy Ci źle w środku i roździera znowu?
czy dobrze i biegniesz dalej bo tak potrafisz. jak jakiś pieprzony transformers potrafisz. bez ustanku, bez snu..
i mówię Tacie, że nigdy bym się nie spodziewała, że będziesz tak spokojną Mamą. że tak dobrze Ci będzie z tym dzieckiem. że Ono żadnego kłopotu Ci nie będzie sprawiało swoim jestestwem. no bo przecież kłopoty wloką Ci się u nogi jak jakiś najwierniejszy pies. i do tego ani odgonić się go nie da, ani nawet zdechnąć ze starości nie chce. tylko ujada koło nogawki jak oszalały! 
myślę, że Ktoś to opracował, dopasował. dał Ci to życie a nie inne bo wiedział, że Ty uniesiesz, Ty poradzisz.
bo pokaż mi dziecko z takiej rodziny które wyrosłoby na takiego człowieka…
dlatego Kochana głowa do góry. Ty uniesiesz wszystko. i choć wyć się chce.. no bo jak? no bo ile jeszcze? to Ty uniesiesz.
a może przyjdzie ten dzień co z pleców zrzucisz wszystko. jak plecak się zrzucało po obozie wędrownym już w domu. i Mama ciepłą zupę lała do talerza.
że ten czas leci.. i na to ścielenie marnowany.. no może i tak. ale przecież wiesz, że jak pościelone ładnie to żyje się lżej.
a te okruchy to ta swoboda dzieciństwa. moja Tocha ciągle coś żuje i chrupie na tej kanapie. a jak ściągam poduchy żeby to odkurzyć, to Adaś się śmieje, że powinnam sfotografować i na bloga dać.. kiedy mnie te okruchy tak cieszą. bo czy ta możliwość kruszenia, leżąc pod kocem przy oglądani bajki nie tworzy właśnie tego błogiego dzieciństwa?
jeszcze się w życiu napodkładamy talerzyka pod brodę by nie upuścić ani odrobiny..
czasami jak już chcę słowo w smsie napisać i biorę ten telefon do ręki to.. tylko się nawkurzam, bo siedem numerów Twoich mam. Kamcia Cypr. Kama moja. Kamcia Pavlou. Kama. Kama Ogórek. Kamcia nowy. Kamciucha moja. i nie wiem który aktualny. rezygnuję więc. 
i odkładam Ciebie na później. sms odkładam. skype odkładam. mail odkładam.
no bo tych co nas kochają najbardziej, odkładamy. bo ta świadomość, że Oni będą obok nas zawsze, pozwala odłożyć. zabiegamy o tych co na chwilę. o tych co nowi. o tych co niepewni..
a ja przecież Ciebie przede wszystkim mam. Ciebie od zawsze. Ciebie na największą tragedie. i na największą radość. Ciebie mam. a czasu brak…
wczoraj postanowiłam dać kres temu niezadowoleniu z siebie. z tej julii co już nie jest wypielęgnowana jak wtedy gdy mieszkałam sama, i miałam tylko siebie do dbania..
wiesz, że jak się wgłębiłam to okazało się, że ponad rok nie malowałam paznokci..
pojechałam więc do sklepu. nakupiłam lakierów, polerek, piżam pięknych, koszul nocnych, bielizny.
dla siebie. żeby siebie lubić, gdy nikt nie patrzy. żeby znaleźć czas na golenie nóg co drugi dzień a nie co tydzień. żeby wieczorem odpuścić kilka zaniedbanych blogowych postów, a mieć czas na to by paznokcie wyschły do porządku. by rano lini papilarnych pościeli nie było na nich.
bo przecież jeżeli ja tego nie zmienię to samo się nie zmieni.. a narzekam jak głupia..
dlatego dziś mam czerwone u stóp. te błotne modne u dłoni. ładne koronkowe majtki. nowe spodnie dresowe. co ładnie pupe opinają. lubię dziś siebie mocniej.
lubię siebie mocniej bo piszę do Ciebie. i w nosie mam, że obiad w skorupkach…
obojętnie co będzie tej wiosny, chcę ujrzeć Kubusia. powiedzieć Tosi, że to syn mojej największej przyjaciółki.
powiem Jej to tej wiosny. obiecuję Ci.

 

Kolaże331 Kolaże324 Kolaże330 Kolaże325 Kolaże332 Kolaże319 jaj

 

a o Niej już Wam kiedyś pisałam. Tutaj.

wczoraj pomyłam okna. posprzątałam za łóżkiem i pod. w lodówce i szafkach. błyszczy.
a potem usiadłam i kupiłam bilety na Cypr. na maj.