moja droga M.

_DSC0726

codziennie przychodzi od Was wiele maili.
najczęściej piszecie mi o swoim życiu, pytacie, radzicie się.. a ja mało wiem.. 
a tych maili nadciąga więcej i więcej..
dziś za zgodą autorki publikuję jedną z naszych rozmów. 

„Hej Julka
Od grudnia idę do pracy, nowej, wszystko nowe, szkolenia, strach, obawy. wszyscy wkoło mówią super. wow, służbówka wow, a ja się boję jak sto diabłów. Ale nie o tym, chciałabym mieć Twoja wiarę, że mi się to należy, że wolno mi być na tyle bezczelna żeby się tym chwalić, a ja tym czasem boję się ludzi, że oni wyślą mi zła energię, że nie dam rady i Ci co teraz dumni będą dumni mniej. chciałbym tę wiarę w siebie którą ty masz i choć ponoć przebojowości mi nie brak, to mętlik w głowie straszny i brak zrozumienia dla samej siebie.Jak Ty to robisz że choc zdajesz sobie sprawę że wielu ludzi ma niekoniecznie miłe myśli no zwyczajnie zazdroszczą, zawiszczą, Ty się nie boisz, robisz co robisz, no kurcze jak?  mocno ściskam. M”

Moja droga M…
W miesiącu „rozmawiam” z ponad 40 tysiącami ludzi, którzy przychodzą tutaj 300 tysięcy razy.
nie wiem jaka to ilość. nie potrafię sobie tego wyobrazić.
czasami Ktoś zaczepia mnie na ulicy, w centrum handlowym, w urzędzie.
jak wielką gamę ludzkich charakterów musi skrywać w sobie taka liczba.
pewnie ludzi nadprzeciętnie mądrych, zdolnych, ludzi zwykłych. dobrych i złych. zawiedzionych życiem i zwycięzców.
nie potrafię do końca pojąć tej liczby. przerosła mnie.
kiedy zapytałaś mnie o tą energię wysyłaną przez ludzi, którzy mnie nie lubią, wyobraziłam sobie taką scenę…
stadion narodowy w Warszawie, stoję na środku taka mała. wielu uważa mnie za taką anielicę, co przed chwila spadła z jednej z błękitnych chmur, a ja jestem cholera jakich mało..
stoi więc ta cholera z niewyparzonym jęzorem na środku… i Ci wszyscy ludzie, którzy tu do mnie zaglądają..
40 tysięcy spojrzeń, 40 tysięcy par oczu, 40 tysięcy par rąk, 40 tysięcy serc..
opowiadam historię (Twoją, tak jakby była moją, by Ci zobrazować). gestykuluję, podskakuję, klaszczę w dłonie, głośno krzyczę o tym, że mi się udało! dostałam tę pracę. o jakiej wielu marzy. właśnie tą. ja. udało się mnie. udało się, bo wierzyłam, bo miałam szczęście, bo ciężko na to pracowałam. lub był to zupełny przypadek i nie pracowałam wcale.. to nie ma znaczenia.
udało się. życie przyniosło mi to szczęście. do cholery jasnej! idę do roboty! dobrej roboty.
koniec. spada kurtyna. ludzie się rozchodzą.
nie wiem w ilu procentach i jak się rozkłada ta liczba, ale bez względu na to..
część ludzi wychodzi i myśli, lub mówi do Kogoś idącego obok.. „mnie też się uda! zobaczysz. mnie też. jutro ruszam na miasto ze świeżym CV, idę z głową podniesioną do góry. wszyscy Warszawscy prezesowie w wysokich, wypucowanych budynkach, uważajcie, bo nadciągam.” i gdyby nie był dorosłym, a dzieckiem to podskakiwałby na co drugą lewą z tej radości..
część z nich idzie z zaciętą miną „wielkie mi co. robote znalazła. bez sensu”
są też tacy co nienawidzą Ciebie od chwili gdy tam weszli. nawet kaptur zaciągają na głowę, by nikt ich nie zobaczył, że tam przyszli.. Oni wychodząc nienawidzą Cię jeszcze bardziej. z różnych powodów. i wcale nie musi być to od razu zazdrość jak wszyscy zwykli mawiać.. myślę, że najczęstszą tego przyczyną jest fakt, że nie lubią sami siebie. nawet nie życia jakie ich otacza, ale samych siebie…
bo gdyby było inaczej, gdyby Cie zwyczajnie nie lubili, bo mają prawo, bo nie jesteś idealna, to nie traciliby czasu na wciskanie się na ten stadion.. 

kiedy wrócisz do domu, będzie jak zwykle. zabawki porozwlane, w zlewie pełno, dzieci nie umyte, albo umyte ale mąż nie wie gdzie są piżamy, Ktoś nesqika rozdeptał na środku salonu, a ty w to wchodzisz bosą stopą. nie możesz zebrać myśli bo z telewizora drze się Tadziu Sznuk  w  „jeden z dziesięciu”.
bierzesz dziecko na ręce i idziesz uśpić. czytasz o Misi Marysi. już rozespana zakładasz koszulę nocną i patrząc jednym okiem myjesz zęby. mówisz mężowi, że jesteś zmęczona i idziesz się też już położyć. On daje Ci buziaka…
zwykły schemat, a większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że to najpiekniejsze co może Ci się zdarzyć..
kiedy Ty przykrywasz się pod nos i przytulasz do małego kochanego, zdrowego ciałka swojego dziecka…
tysiące ludzi tańczy teraz po mieszkaniu, śpiewa pod nosem.. i  obmyśla plan swojego jutrzejszego sukcesu..
inne tysiące siedzą przy komputerach, kanapkach z pomidorem i wysyłają Ci złe myśli o jakich piszesz…
a Ty w swoim domu. tak zwykłym, szczęśliwym domu..
wszystko dzieję się przede wszystkim w Twojej głowie. jeżeli będziesz myśleć, że Ci ludzie co Cię nie lubią, co twierdzą, że jesteś „bez klasy, hipokrytką i słoma Ci z butów wystaje” mają wpływ na Twoje życie i szczęście – to mają.
a jeżeli nawet nie zatrzymujesz się przy tych myślach to ich nie ma. choćby i dziesiątki lalaeczek voodoo już naszyli..
wszystko co w życiu ma negatywną energię a nie jesteś z tym związana w żadnym stopniu – wyrzucaj. bez zastanowienia, bez tłumaczenia, bez wyrzutów sumienia..
pamiętam jak na początku ciąży dostałam maila od pewnej dziewczyny.. napisała, że mam schizofrenie, że jestem taka, siaka i owaka (nie pamiętam dziś już jaka).. jako, że buzowało we mnie wiele hormonów rozpłakałam się. z bezsilności na ludzką głupotą.
była wtedy u mnie moja Mama. patrzy na mnie i pyta..
Czy ta dziewczyna mieszka blisko Ciebie? odpowiadam, że nie. a czy Ty się z Nią kiedyś widziałaś? znowu pada odpowiedź „nie”.
a spotkasz kiedyś? ma jakiś wpływ na Twoje życie? jesteście jakoś związane biznesowo czy blogowo?
nie, nie, nie…
i ta moja Mama tym swoim głosem…
to co ty ryczysz dziecko? o co? o jakąś babe co Cię nie zna a Ty Jej? nie szkoda Ci życia?
w tym czasie byś zdążyła sąsiadkę na kawę zaprosić. sąsiad jest Ci w życiu ważny a nie jakaś tam baba co wypisuje bzdury.
zamknęłam laptopa, wstałam od stołu i zadzwoniłam do sąsiadki… a owej babie życzę jak najlepiej, i może nawet fajna z niej babka.
najważniejsze moja droga M, to być w zgodzie ze sobą. wybaczać ludziom. machać na to ręką. nie rozdrapywać.
nawet jak Ci się w tej pracy nie uda to jeden pomyśli „próbowała, może następnym razem sie uda, głowa do góry.”
a inny „a dobrze Jej, tak się nachwaliła to ma.”..
Kogo z Nich chciałabyś mieć za przyjaciela? o Kogo w życiu warto dbać i zabiegać?
o dobrych ludzi walcz. jak lwica. jak zrobisz źle to idź przepraszaj, tłumacz się , kajaj jak trzeba..
ale nigdy przed tymi, ktorzy na to nie zasługują, którzy chcą rządzić Twoim życiem a swoim nie potrafią dobrze pokierwać skoro tyle w nich zgryzoty..
dbając o swoje szczęście trzeba być silnym, walić głośno pięścią w stół, gdy Ktoś próbuje powiedzieć Ci jak masz żyć. nawet gdyby drzazgi miały zakrwawić Ci ręce. bo jeżeli Ktoś ma czas by wysyłać Ci złe myśli to znaczy, że ma chorą duszę, ciało.
bardzo szkoda mi tych ludzi… 
Chodź po ulicach swego miasta i głośno krzycz, że Ci się udało, że sie obawiasz, boisz czy podołasz, ale idziesz i dasz z siebie wszystko..
nic nam nie jest dane raz na zawsze. ani życie, ani radość, ani dzisiejszy dzień, ani zdrowie…
nie żaluj nigdy, że nie cieszylaś się gdy był na to czas, bo bałaś się ludzi..
Ci których się boisz, nie są Ciebie warci.
głowa do góry. za pół roku zadzwoń do mnie z służbowego telefonu, wyślij zdjęcie z służbowego laptopa jadąc służbowym autem na służbowe wakacje…
niech służą Ci te zmiany na najlepsze i większą śmiałość do życia.
moja droga M tulę Cię do serca najmocniej jak potrafie.. a teraz idę umyć zęby patrząc jednym już okiem, bo północ dochodzi..
j.

_DSC0725

huśtawka – Kid’s Globo

w Radosnej.

_DSC0054 _DSC0047 _DSC0030 _DSC0033 _DSC0026 _DSC0045 _DSC0051 _DSC0042 _DSC0036 _DSC0038 _DSC0028 _DSC0023 _DSC0025 _DSC0039 _DSC0035 _DSC0005 _DSC0007 _DSC0153 _DSC0162 _DSC0168 _DSC0140 _DSC0134 _DSC0181 _DSC0130 _DSC0122 _DSC0126 _DSC0175 _DSC0144 _DSC0107 _DSC0092 _DSC0075 _DSC0061 _DSC0080 _DSC0091 _DSC0068 _DSC0052 _DSC0014 _DSC0011 _DSC0003 _DSC0001 _DSC0119 _DSC0064 _DSC0193

dziś też bez słów.. a szkoda, że czasu mi brak, bo o tej rodzinie możnaby pisać wiele.. już kiedyś pokazywałam na blogu Ich dom… mogłabym tam robić zdjęcia nieustannie. wciąż mnie zachwyca.
u naszych przyjaciół z Radosnej

za spodenki Tosi dziękujemy firmie Malinami.

katarzysko

_DSC0267 _DSC0216

zaledwie kilka dni temu pisałam z dziewczynami w komentarzach, że Tosia nie choruje. a tu masz babo placek. wykrakałam.
pierwszy raz od trzech lat przyszedł do nas kaszel. katar ma tylko wtedy gdy zarazi się ode mnie (ja łapię łatwo).
gorączkę miała dwa razy w życiu. no ogólnie ze zdrowiem u nas dobrze. 
a katar to dla mnie nie choroba.
Benek też trochę załapał, więc ogólnie noce spędzam na bieganiu od dziecka do dziecka. przytulaniu, dawaniu syropów, smarowaniu maścią majerankową, którą uważam za najlepszy na świecie lek na katar dla dzieci. nacieram klatkę piersiową, stopy i smaruję ciut pod noskiem. katar znika na całą noc. naturalny cudowny lek.
z piżam wychodzę dopiero koło południa, tyle mam tu z tymi pacjentami

śmiać mi się chce z samej siebie,  gdy opatulam jej nogi kocem w nocy. tak tą końcówkę koca owijam sto razy dookoła stóp.
jak skarpetki zaciągam na nogawki .. przecież robiły to nasze Mamy..  
wybaczcie mi więc długie milczenie, ale słowa „chodź Mama koło mnie blisko” zwyciężają nad wszystkim.
kiedy wieczorem uśpię dzieci, a ja sił będę mieć jeszcze odrobinę to dodam konkretnego posta, bo tak piszę trzy po trzy..
no nic.. chciałam wytłumaczyć milczenie. tu na blogu jak i brak odpowiedzi na maile.

_DSC0205
_DSC0200

k
ombinezon Tosi – ducksday