Matka* marzy…
o tym by wyjść samemu do spożywczego za rogiem..
a w tym spożywczym by zacięła się kasa, by czytnik do kart przestał czytać, a każdy przed Tobą chciał płacić kartą..
by ekspedientka z zakłopotania poszła na zaplecze szukać ratunku i zaginęła na minut choćby sto milionów pięćset.
a Ty w tym czasie możesz obserwować ludzi w kolejce. Komuś wychodzi pierze z kurtki, inny ma pochlapany płaszcz.
patrzysz też jaki skład ma „lulubuś” chociaż wcale Cię to nie interesuje jakoś za bardzo..
o tym by zepsuł się pociąg którym akurat wraca.
i z braku laku musiałaby dokończyć książkę, posłuchać muzyki w telefonie a po wyczerpaniu baterii zapaść w głeboki sen..
o tym by patrzeć bezmyślnie w okno. bez względu na to co za nim jest.
patrzeć i nie myśleć o niczym. o niczym czego zapomniała, czego nie zdążyła, co zaplanowała, co musi nadgonić a co przegonić..
patrzeć i nie myśleć o niczym – nawet trudno to zdanie zrozumieć. sens jego pojąć.
że patrzeć swobodnie trudne, ale już to „nie myśleć” raczej jakby w innym języku pisane..
zamknąć oczy na dłużej niż pięć sekund. w godzinach innych niż od 1ej w nocy do 6ej rano.
bo w okolicach od 10ej do 20ej to nawet w baśniach i legendach nie czytałam, że bywały takie w ogóle.. co by się odważyły tak marzyć.
aby włączyć muzykę w aucie na fula i rzucać włosami od prawej do lewej i na około… a potem pod koniec drogi móc walić głową w szybę.. tak na luzaka żeby nikt z drugiego rzędu w foteliku nie patrzył ze zdziwieniem.
o tym by kładąc się do łóżka zdążyć naciągnąć pościel wyżej niż do pasa, zanim usłyszy stękanie i wołanie „Mama”..
żeby tak choć raz naciągnąć do ramion…
też marzy o tym by tak choćby dotknąć końcówką języka ciepłej kawy.. nie, nie… nie to że wypić całą. nawet pół i trzy ćwierci..
tylko tak dla smaczku, język w pianie ciepłej zamoczyć.
też, że marzy się prysznic przy zamkniętych drzwiach.
zrozumieć i zaakceptować, że jak Ktoś pyta „jakbyś się nudziła” albo „jak masz wolny czas” to, że On nie jest złośliwy tylko naprawdę o to pyta..
by odnaleźć swój balsam do ciała i kiedy zeskrobie się warstwę zaschniętego od paleozoiku dziubka i dostanie do właściwej masy owego kremu posmaruje się łydki i połowę ud.
że się zrobi na obiad gołąbki. takie na ekskluziw! zawijane w liście. z sosem. takie gołąbki co się od rana przy nich stoi i nikt nie ciągnie Cię za nogawki wyjąc jak syrena strażacka.
że też człowiek o staniu przy garach będzie marzył…
i jeszcze by wyrwać się na super wypasiony szoping by zakupić nowy, dizajnerski dres! a końcu wyrzuci ten z dziurami na kolanach bo już, że przed sąsiadką się wstydu matka polka naje to jeszcze ok, ale żeby tydzień później przed sąsiadem też to już przesada..
i o tym dniu… że się przebudzi, rozejrzy dookoła i powie „a to dośpię jeszcze trochę”…
jaki to człowiek byłby ubogi w marzenia gdyby nie miał dzieci.. marzyłby może o jakiś tam wycieczkach, szczytach górskich i co więcej? co więcej marzyć wtedy…? życie byłoby zupełnie bez sensu…
*Matka – tu rozchodzi się o taką kobietę co siedzi w domu z dziećmi. siedzi z nimi 24h/dobę. często przy tym pracując zawodowo (w tym domu), a już obowiązkowo jest sprzątaczką, kucharką, praczką, animatorką zabaw i wiele innych..
a mnie się marzy jeszcze wehikuł czasu… by przenieść się do XVIII wiecznej Anglii..
nie mam wątpliwości, że w poprzednim wcieleniu żyłam w tamtych czasach.. jak inaczej wytłumaczyć mą miłość…
https://www.youtube.com/watch?v=ZLIClGqicuo