poprószyło.

_DSC0317 _DSC0251 _DSC0019 _DSC0034 _DSC0074 _DSC0059 _DSC0079 _DSC0011 _DSC0119 _DSC0110 _DSC0217 _DSC0235 _DSC0169 _DSC0171 _DSC0149 _DSC0155 _DSC0180 _DSC0181 _DSC0192 _DSC0194 _DSC0256 _DSC0270 _DSC0276 _DSC0262 _DSC0325 _DSC0283 _DSC0294

obiecałam sobie, że do tych zdjęć, do tego posta, pisanego poniedziałkową nocą dołączę coś do czytania. coś od siebie.
najbardziej chciałam o organizacji czasu w domu. z dziećmi. z pracą. dostaję wiele maili na ten temat.
ale pozwólcie, że przełożę to na następny tydzień.
dodając te zdjęcia zdążyłam wstać od laptopa kilkanaście razy do dzieci gorączkujących, kaszlących, smarkających, ząbkujących, płaczących, wołających „mamo”, oraz dzieci całkowicie o 23ej wyspanych w liczbie dwóch egzemplarzy.
dziś do zdjęć dołączę tylko krótką informację o nowej akcji Skip Hop. i dopiję kawę, bo noc zapowiada się ciekawie..
portal „ładne bebe” oraz „mamissima” rozpoczęli kolejną kampanię blogowo-promocyjną  – Mamissima loves SKIP HOP.
dziś zaczynamy cykl testów i promocji na 10 blogach.
jako, że jesteśmy rodziną mocno spacerującą to dziewczyny sprezentowały nam drugi śpiwór z marki Skip Hop.
pierwszy jaki mamy z lodgera upodobała sobie Tosia i w nim jeździ na wieczorne spacery z zasypianiem.
ten zaś będzie Beniaszkowy. jest bardzo prosty w swojej budowie, a dzięki temu łatwy w obsłudze, szybki i banalny.
nie ma tam miliona zaczepów, wpinek, podpinek itp…
będzie więc idealny dla tych co wielbią klasykę i nie lubią wymyślatych udogodnień.
amerykańska marka zadbała o fajny, gruby, porządny materiał. zgrabne odszycie.
miły dla oka dorosłego i ciałka dziecka.
dziewczyny prosiły bym przy okazji stworzyła swoje TOP 5  zimowych spacerów..
nie ma sprawy!! 🙂

1. nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie. tak znane, a tak często przemarzniemy my, dzieci..
stopy jak lody po spacerze.. ręce czerwone.. głowy przewiane..
jak mawiają… lepiej nosić niż się prosić. (o! i tutaj widać moje korzenie i rymy Częstochowskie 🙂 )
dlatego ubieramy się na cebulę, ale nie przegrzewamy!
zawsze jak jadę gdzieś autem to mam z tyłu głowy rady mojego Taty, by wozić w bagażniku ciepłe ubrania i koc.
na wszelki wypadek gdyby zepsuło się auto i trzeba było zimą czekać na pomoc.

2. kremujemy buzię! 20 minut przed wyjściem. zawsze się wkurzam na siebie gdy zapomnę, bo moje dzieci po mnie odziedziczyły szybko czerwieniące się policzki, które potem zostają na długo… albo spierzchnięte usteczka. dlatego kremujemy! ja np. lubię zwykły krem na mrozy dla dzieci z nivea baby za 10zł.

3. wychodzimy często. kiedy dziecko nie jest przyzwyczajone do mrozów, deszczu, wiatru to szybko złapie przeziębienie.

4. oświetlenie. odblaski, latarki (zimą szybko robi się ciemno). 

5. rozgrzewające powroty. ciepłe herbaty z miodem i cytryną. stopy do miski z ciepłą wodą. poczytanie książki pod kocem.
miłe zakończenie wyprawy wraz z ukojeniem dla ciała.

 

na stronie „ładne bebe” można śledzić akcję testów (i nie tylko, to piękny, stylowy portal, pełen nowości w świecie dzieci i rodziców. jedno z piękniejszych miejsc w sieci. ).
a tutaj link do śpiworka Skip Hop i Jego większy opis. (-15% do czwartku.)

 na zdjęciach Babcia Elutka 🙂 nie mam do Niej linku, a szkoda..

dla niejadka.

_DSC0084 _DSC0092 _DSC0089 _DSC0096 _DSC0098 _DSC0103 _DSC0099 _DSC0105 _DSC0107 _DSC0111 _DSC0118 _DSC0122 _DSC0127

ostatnio, gdzieś na facebooku Ktoś polecał. 
dzięki przepięknej grafice zakupiłam bez namysłu.
książki oprócz treści potrafią nas rozkochać jeszcze swoją grafiką.
czasami jest tak, że ta grafika wychodzi na prowadzenie.
zdarza nam się czytać książki gdzie nie ma ani jednego obrazka, zdjęcia.
słowa, szare strony, a ma najważniejsze miejsce w naszej bibliotece.
są też takie, gdzie słów jak na lekarstwo a obraz chciałoby się zjeść..
to wydanie idealnie łączy rozkosz dla oczu jak i smaczną treść słowną.
lista różnych źródeł i cen  – Gratka dla małego niejadka.
ilustracje Emilia Dziubak – można zerknąć tutaj.
wydawnictwo – albus.

zacznij od siebie.

cokolwiek nas w życiu prowadzi..
do lepszego czy gorszego..
gdziekolwiek..
to zawsze początek tej drogi zaczyna się w naszej głowie.
i choć bywa, że nie za bardzo mamy na coś wpływ, to obraz tej sytuacji ma największe znaczenie.
a obrazu tego nie stworzy nam nikt inny.
czy to rozwody, rozstania, depresje, załamania nerwowe, kłótnie lub zwyczajnie złe dni..
kładziesz się wieczorem spać i przeklinasz dzień. był koszmarny. do bani. najlepiej przeżyć go jeszcze raz.
móc coś naprawić, inaczej powiedzieć, inaczej się zachować, gdzieś nie wchodzić lub przeciwnie – wejść..
ale dnia, jak żyję, nie słyszałam by cofnąć się dało. że ten przycisk „rew” i otwierasz oczy..
na szczęście zawsze zostaje nam nadchodzący czas.. a z nim możemy zrobić już co tylko chcemy..
zamiast naprawiać, tkwimy myślami i analizujemy gorycz, złość, która w nas powstała.
zadajemy sobie pytania „dlaczego tak się zachowaliśmy, dlaczego to powiedzieliśmy, teraz wszystko się zepsuło”..
i budujemy w sobie całe tomy rozprawek o zepsuciu.. o tym jak zburzyliśmy, zamiast zamknąć to w dwóch zdaniach i przejść do wniosków i rozwiązań.
oprócz tego, że Twój organizm dostaje pozytywne myślenie, czyli najlepszy pokarm, to do tego zaczynasz głęboko oddychać czując wolność.. wolność od narastających myśli, które kradną Ci czas i życie.

piszą teraz w mediach, że depresja w ciągu 6 lat stanie się numerem 2 na liście największych problemów zdrowotnych na świecie.
piszą o tym, że w Danii rozwodzi się 46% par.
i choć nie uważam, że my sami mamy całkowity wpływ na te wydarzenia, tak myślę, że zanim cokolwiek się stanie, początek tej drogi jest w nas.
szukamy w życiu tych co nam na pewno zawinili, spychamy winę na bliskich, partnerów, świat, szefów, żyjących obok…
chodzimy do psychologów, psychiatrów, na wieczorne rozmowy z przyjaciółkami by móc wykrzyczeć jak cały świat jest przeciwko Tobie… mało kiedy słyszę…
„wiesz, było mi naprawdę źle. usiadłam w ciszy, spokoju i zastanowiłam się co robię nie tak, gdzie tkwi we mnie błąd, co mogę zmienić.”
ludzie boją się przyznawać do winy, próbować i zaczynać od siebie.
często lubią osądzić innych, a potem tkwić w tej bańce zranienia i bezsilności..
nie osądzam, jeżeli Ktoś próbował wielokrotnie i się nie udawało.
piszę o tych, którzy nie próbowali, którzy spróbowali tylko raz, może dwa..
jakże często brak nam Kogoś mądrego obok by mógł nam jasną i prawdziwą perspektywę pokazać..

pamiętam jak wróciłam z wakacji. byłam tydzień z córką i dziećmi siostry na Cyprze.
w dzień powrotu wstaliśmy o świcie. pakowanie, samolot, lotniska, powrót z Warszawy, po drodze zawoziłam bliźniaczki siostrze a odbierałam synka od Babci.. no cały dzień intensywny i ciężki.
wróciłam do domu o 21 ej. dzieci w aucie wyspane, auto załadowane po dach. kluczy nie mam, czekam na Szwagra by przywiózł bo….
mój mąż jest na motorze i nie zdążył wrócić z gór..
dostałam szału. oprócz tego, że zadzwoniłam i powiedziałam Mu wszystko co myślę na ten temat tak, że aż chrypki dostałam, to zadzwoniłam do Teściowej i Siostry mej. One oczywiście mnie wsparły, że tak Im przykro, że gdzie On do cholery jest jak ja tam z dziećmi wróciłam… zadzwoniłam więc raz jeszcze do Niego by koniecznie dopowiedzieć co powiedzieć wcześniej nie zdążyłam!!
I choćby nie wiem co, uważałam, że winę ponosi On!!!!! 
na końcu postanowiłam jeszcze poinformować o tym zajściu moją Mamę..
która po wysłuchaniu mówi..
„zupełnie Cię nie rozumiem, wróciłaś z wakacji a nie ze szpitala. powinnaś być wypoczęta i uśmiechnięta. On w tym czasie jak leżałaś na plaży pracował dzień w dzień, więc dziś pojechał na motor i przez korki nie zdążył wrócić. o co Ci chodzi? „
oczywiście w tamten czas w trybie natychmiastowym rzuciłam słuchawką!!!!
ale czas pozwolił mi przyjrzeć się bliżej tym słowom..  i tak żeby nikt nie wiedział – przyznać rację.

tu akurat podaję przykład lekki i dość błahy, jednak dobrze opisujący myśl jaka mi po głowie chodzi..
często poprzez takie sytuacje w życiu zaczyna się cisza, kolejne niesnaski, niedomówienia..
każdy widzi winę drugiego… ale nawet nie próbuje zacząć od siebie..
nie jest grzechem błądzić, źle osądzać… grzechem jest nie szukać winy w sobie.
często przytulam się do męża wieczorem i mówię „źle mi ze sobą, taka jestem ostatnio nerwowa, tak Cię przepraszam, muszę coś zmienić, coś popracować nad sobą.” 

i oprócz tego, że jest mi na duszy lżej, bo przyznałam się do swojej słabości, to do tego dostaję zawsze od Niego wsparcie… „nie jest tak źle, i tak niezmiennie Cię kochamy”.
kolejny dzień jest zawsze wtedy lepszy..
nie mówię o skrajnościach.. nie raz trzeba tupnąć nogą i powiedzieć „o nie!!!”.
jednak zanim się tą nogą tupnie dobrze się sobie przyjrzeć..
czy to w związku partnerskim czy w relacjach rodzicielskich..

pamiętaj mówić „przepraszam” swojemu dziecku. rodzicom często się wydaje, że mają prawo podnieść głos, wyrazić swoją opinię a potem nawet błądząc nie przepraszać, nie wracać..
dziecko jest nikim innym jak Twoim odbiciem lustrzanym.
zacznij więc od siebie. 
kiedy zbłądzę w wychowywaniu podchodzę do córki, łapię Ją za ręce i mówię „bardzo Cię przepraszam. jest mi wstyd za moje zachowanie. postaram, się już nigdy tak nie powiedzieć. „
bo wychowanie dziecka to największa sztuka i trudność jaką w życiu dostajemy. każdy z nas więc błądzi każdego dnia. to normalne.

kiedy czujesz zbliżającą się chandrę, gorszy czas, zacznij od siebie..
nie szukaj winy w pędzącym świecie, odnajdź swój własny spokój, rytm.
zrób listę.. co poprawia Ci humor, co lubisz robić..i przede wszystkim – rób coś!!
znam kilkoro ludzi, którzy są od pewnego czasu niezwykle nieszczęśliwi… wszystkich Ich łączy to samo..
zaczęli być nieszczęśliwi jakiś czas po tym, gdy zabrakło im obowiązków, zajęć i zasiedzieli się w domu pod kocem. 
kiedy czas jest na tyle rozciągnięty, że z nudów szukają problemów, analizują, a potem już poprzez zależenie i zastanie wszystko sprawia niewyobrażalny problem..
takie zjawisko doskonale widać na starszych ludziach.. na tych którzy pracują i pewnego dnia idą na emeryturę..
prawie wszyscy twierdzą, że wtedy zaczęli umierać.
człowiek do szczęścia potrzebuje pracy i nikt mi nie wmówi, że to nieprawda. obojętnie jakiej. czy to w biurze, czy przy dziecku, czy przy garach, czy w ogródku, czy przy pisaniu, czy pilnowaniu wnuków… pracy. ruchu i zajęć.
leży i siedzi człowiek chory. no i ten zmęczony robotą też może.. 🙂
Ktoś bardzo bliski poszedł na emeryturę.. bał się tego dnia. i miał rację. zaczął opowiadać nam po roku o tym jak się zmienia, jak dziwaczeje, jak wszystko Go przerasta i denerwuje..
aż pewnego dnia, z głupoty zaproponowali Mu pracę.. teraz wstaje i pędzi rowerem o 5ej rano (nawet dziś, w -15 stopni mrozu) do roboty. 10 kilometrów. 68 lat. jest nowo narodzonym człowiekiem.

kiedy coś w życiu idzie nie tak.. związek, rodzicielstwo, praca, przyjaźń… zacznij od siebie… to na 99% jest kluczem do sukcesu.