a wracając z tej wsi, kupiłm kurki od kobitki co przy lesie siedziała. i żałuję, że jeden koszyczek, bo miała duże porcje a po 15zł.
świeże, prosto z lasu… teraz sobie w brodę pluję. bym zamroziła i miała na zaś.
grzybów nie lubię. pieczarkę ewentualnie zjem, ale kurki!!! to inny wymiar!
tak jak i carbonnary niczym nie mącę, bo sam smak parmezanu jest tak specyficzny, że szkoda go zakłócać cebulą czy czymkolwiek..
i do kurek nie dodaję ani czosnku, ani właśnie tej cebuli..
do nieba w gębie wystarczą mi …
kurki – umyć, osuszyć. większe pokroić, mniejsze zostawić.
podsmażyć na maśle.
dodać śmietanę 30kę kremówkę. (ja dodaje dwie te z Lidla „pilos” mają po 200g.)
pieprz, sól.
czekam trochę i mieszam. potem zatrzepuję lekko mąką z wodą by zgęstniało.
gotuję makaron tagiatelle.
i pietruszeczka na koniec…
a na deser kompot z czereśni i truskawek.. bo jak to moja Mama mawia „kompot w domu musi być!”.