40


Usiadłam do składania po dwóch miesiącach, bo czas wypełniony po brzegi.
Filmik nie kłamie.
Tata jest milczącym myślicielem. Benio jest Babci oczkiem w głowie, bo zawsze marzyła o synach, a ma dwie córki i trzy wnuczki. Tosia jest Córunią Tatunia.

Filmik miał być tylko naszym prywatnym wspomnieniem, ale go tu zostawię, bo Babcia i Dziadek zawsze wszystkiego szukają na moim blogu. To Ich dorosły pamiętnik prowadzony przez córkę.

Mój mąż zapytał mnie co chcę na 40 urodziny. Odpowiedziałam, że czas z najbliższą rodziną.
I pojechaliśmy na kilka dni wszyscy razem. Cudownie, że nie świeciło słońce, bo moi rodzice słońca nie lubią, a było na tyle ciepło, że dzieci mogły się w jeziorze kąpać.
Znaleźliśmy domek idealny na rodzinny wyjazd. Każdy miał swój pokój, i dużo przestrzeni wspólnej. Basen, jezioro, plaża, małe miasteczko. Cudowny czas.
Zaśmiewamy się z moją siostrą (bo jesteśmy najbardziej Włoską rodziną z Polski), że jak z takiego cichego człowieka jak nasza Tata, mógł się stworzyć taki harmider? 🙂
A najpiękniejsze jest to, co mówią nasze bliźniaczki
– Wiesz Ciocia, że jak gadamy z ludźmi to Oni mówią „święta z rodziną – trzeba to jakoś przeżyć”, „obiad niedzielny – trzeba to jakoś przetrwać”, a my nie możemy się zawsze tego czasu wspólnego doczekać.
Zawsze jest tyle śmiechu, rozmów, dyskusji zagorzałych, wymiany poglądów, sprzeciwów, ciepłych słów i gestów, tyle przytulań. Każdy może być sobą. Wtedy kiedy jest wkurzony to każdy wie, że jest wkurzony. Kiedy jest zły czy smutny. W naszej rodzinie nie ma żadnych kurtuazji. I każdy ma takie samo prawo głosu.
Moja siostra pod jakimś zdjęciem na naszej grupie whats’up skomentowała:
„Fajni jesteśmy, co? Rośniemy, starzejemy się, kłócimy, godzimy.
Wiele w nas siły i miłości.”
Nie wyobrażam sobie lepszej rodziny do życia. Z nimi nigdy nie jest nudno. Z nimi zawsze się człowiek rozwija i uczy. Z nimi zawsze czuje się bezpiecznie. Z nimi czuje się ważnym i docenionym. Z nimi po prostu chcę się żyć.

I ta zapętlona dwa razy piosenka… Ale jako, że filmik ma być naszym wspomnieniem, a słowa są idealnie pasujące do moich myśli, to sobie tak zrobiłam i jestem zadowolona. 🙂

Patrząc ciągle tylko w przyszły czas
wypatrując ile nam przyniesie
co będzie, jak lepiej
i kiedy wreszcie będzie
Nieustannie wróżąc z cudzych kart
Nie wiesz nawet ile wciąż umyka
przez palce ucieka
Ucieka dobra z życia

To co dobre
To co lepsze
Co najlepsze to jest dzisiaj
To co dobre
Co najlepsze
Dobrze się wszystkiemu przypatrz

Patrząc jak przechodzi dzień za dniem
W niedopowiedzianą bliżej przestrzeń
Nie tęsknić, nie możesz
Masz wszystko wokół siebie
Raz przeczytaj co już w rękach masz
Zamiast kaligrafią kreślić w myślach
pocztówki te z życia
których nie zdążysz wysłać

To co dobre
To co lepsze
Co najlepsze to jest dzisiaj
To co dobre
Co najlepsze
Dobrze się wszystkiemu przypatrz

Jakość na kółku zębatym (na dole po prawo) – 1080p

ranczo nad wodami

(przypominam o ustawieniu jakości filmu na kółku zębatym na dole 1080p.)

Czasami o czymś myślę, coś mi się wyjątkowo podoba.
(Znaczy myślę nieustannie i podoba mi się zawsze coś, ku nieszczęściu mojego męża, ale …. o konkretnej sprawie tutaj…)
Coś nagle zaprząta moje wyobrażenia i układa w kompozycję wirtualnych zdarzeń.
Szaleńczo wciągnął nas serial „Yellowstone”. Ach! On mi się po nocach śnił.
Oglądaliśmy z mym lubym z wielką pasją. 
Bo ja w poprzednim wcieleniu byłam kowbojką. To widać po moim chodzie.
Potem wciągnęliśmy przyjaciół i tak też zostałam nazwana imieniem bohaterki – Beth.
Kto nie oglądał, polecam ogromnie. Czasami niektórzy nie potrafią poczuć tych motyli na pierwszych odcinkach, ale potem już następuje wielka miłość i uzależnienie. 
Rzecz dzieje się w Montanie, na wielkim ranczo, obok parku Yellowstone.
I to ranczo potrafi telewidza zaczarować.
Przestrzeń, kowboje, estetyka detali, konie, Indianie, charakterne postacie, bydło, stroje, dom właściciela, którego gra cudowny Kevin Costner…
Po prostu – jest wart obejrzenia.
I kiedy skończyliśmy oglądać, a ja jeszcze w głowie miałam ten obraz, jakby żywy, dostałam propozycję stworzenia kadrów filmowych o…. Ranczu z bydłem. I to najpiękniejszej rasy świata – Highland.
I tu znowu – Szkocja, którą jestem zachwycona.
Tak się dzieje w moim życiu…
Czasami o czymś myślę, a to potem dookoła mnie krąży, dając mi tyle przyjemności.
„Ranczo nad wodami” – zjawiskowo piękne miejsce. 
Wszystko to, co można tam zobaczyć zostawiam Wam w wersji filmowej, choć muszę dopisać, że to dopiero początek tego, co się tam ma wydarzyć…
Tego, co ma czynić to miejsce piękniejszym i ciekawszym. Choć trudno uwierzyć, że się da.
Stodoła powstała przede wszystkim jako miejsce na warsztaty kulinarne, na które może się zapisać każdy. Idealna sprawa na prezent dla Kogoś, Kto kocha gotować, Kto poszukuje nietuzinkowego czasu w niecodziennym miejscu.
Można też wynająć stodołę na przeróżne uroczystości jak urodziny, firmowe eventy, śluby, warsztaty różnego rodzaju itp…
Za małą chwilę powstanie oranżeria, aby pomieścić więcej gości. I domki noclegowe.
Właśnie teraz zobaczyłam w wyobraźni parę młodą na sesji ślubnej z krowami. 
Mogłyby być naprawdę wyjątkowe i niebanalne.
Wystarczy przeskoczyć przez płot. 
Wszystko to znajduje się na 30 hektarach kolorowych łąk i pachnących lasów.
Dziś już ponad 250 krów spaceruje po bezkresnych pastwiskach, żywiąc się tym, co naturalne i zdrowe.
Dla tych, którzy są mięsożerni i marzy się Im coś tak dobrego z eko hodowli mogą zamówić wysyłkowo. Opcji jest tam na wszystko mnóstwo, a do tego Właściciele są otwarci i elastyczni, więc każdy pomysł na realizację Waszych marzeń w tym miejscu jest mile widziany.
Więcej szczegółów znajdziecie na Ich Instagramie TUTAJ i Facebooku TUTAJ.
Tam też można kierować zapytania. Albo TUTAJ.
Pamiętajcie, że to dopiero preludium tego niezwykłego siedliska.

herbata

Moje pierwsze wspomnienie jakie wiąże się z herbatą, to ta w termosie, w szkolnym plecaku. Pamiętam zalany nią tornister i moją starszą siostrę w drzwiach klasy, która przyszła mi pomóc uporać się nie tyle z problemem, co ze smutkiem.
Kolejne herbaciane myśli to te, gdy w garnuszku żeliwnym stoi na grzejniku.
Ja w łóżku rodziców, z gorączką i kaszlem. Tato co chwila zagląda z warsztatu, aby zobaczyć jak się czuje. Mama dolewała do niej sok z malin.
Tę o smaku owoców leśnych kojarzę z czasami licealnymi. Zimowymi wieczorami parzyłyśmy ją z dziewczynami z pokoju w internacie. Najczęściej wtedy, gdy któraś miała złamane serce.
Sam rytuał zaparzania też był ważny. A najbardziej długość gotowania wody w czajniku.
To w pracy, w której było tak zimno, że idąc na przerwę lało się cały dzbanek, ażeby jak najdłużej grzać o niego ręce podczas gotowania. Nie pamiętam owego smaku. Natomiast dobrze pamiętam jej temperaturę.
Dobrze pamiętam smak tej z cytryną. Robionej z Kamilą. Miałyśmy wtedy przy tej herbacie siebie i to była moc ponad wszelkie ówczesne problemy.
Z wielkim wzruszeniem wspominam tą przyniesioną mi przez Adama do stołu na jednej z pierwszych randek. Miała smak dobrej intuicji i aromat nadziei. Nad nią unosiła się para poczucia bezpieczeństwa.
Kiedy wczoraj, gdy bolał mnie żołądek i zapytał – Puszku, a może zrobie Ci herbaty? – miała smak pewności i doskonały aromat niedoskonałości. Nad nią unosiła się para bezgranicznej siły jaką tworzymy we dwoje.
Kawa jest wielką przyjemnością.
Ale to herbata jest troską i miłością.


Wielka zatem była dla mnie to przyjemność móc smakować i delektować się naparami z teapigs.
Wybrałam jesienno – zimowe smaki i moje ukochane klasyki.
Tworzone z całych liści, owoców i ziół. W 100% naturalne.
W swojej różnorodnej gamie mają takie oryginały jak czekoladowe herbaty.
W całości są produktem eko. Torebki, które zalewamy wodą produkowane są ze skrobi roślinnej. Jest pierwszą herbacianą marką, która otrzymała certyfikat świadczący o braku plastiku.
To taki smak, który tworzy wspomnienia.
Mam dla Was kod rabatowy : juliarozumek
Kod daje 15% na całą ofertę herbat TEAPIGS w dniach 18.10 -2.11
Działa na stronie coffeedesk – TUTAJ.

Ja z całego serca polecam Wam lemon i imbir, jabłko i cynamon, miód i rooibos. Oczywiście ja kocham moje klasyki takie jak mango, lychee.
Ach, i niektóre z tych herbat można stosować do zimnej wody. Czyli wrzucamy do bidona z wodą. Ale to na zajęcia w siłowni. Teraz idzie jesień i cudownie jest trzymać gorący kubek w dłoniach… To tyle szczęścia…