lubie tę formę krótkiego opowiadania, które zamyka jedno, ostatnie zdanie.. zdanie, które tak wiele daje do myślenia..
jako nastolatka wycinałam z Wysokich Obcasów strony z felietonami i składałam do białej teczki.
minęło 16 lat i po białej teczce nie ma śladu.. zaginęła w czeluściach strychu.
jednak jeden z nich, bardzo mocno siedział mi w głowie. szczególnie właśnie to ostatnie zdanie, po którym ma się ochotę powiedzieć cicho pod nosem z westchnieniem.. „a no właśnie.. a no właśnie..” i pokiwać lekko głową.
uwierzcie mi, że znalezienie tego felietonu w internecie nie było proste.. zajęło kilka ładnych godzin, bo nie pamiętałam tytułu..
ale tak się zawzięłam.. no bo przecież nie mogłam tego przeżyć, że się z Wami tym nie podzielę..
mam. dzielę się. i teraz mogę iść spokojnie zasnąć..
autorką jest Joanna Szczepkowska.
zdjęcie pobrane z internetu.
Maja, lat dwadzieścia, studentka prawa (nerwowe mrużenie oczu), Marek, lat osiemnaście, maturzysta (blady, sińce pod oczami, mowa przyspieszona), ich ojciec, lat pięćdziesiąt, właściciel sklepu z warzywami (co pół minuty krótkie chrząknięcie), ich matka, lat czterdzieści osiem, świeżo upieczona masażystka ze specjalnością techniki tajskiej (trochę nieobecna pod wpływem ziółek), babcia, lat osiemdziesiąt sześć, i ja.
Matce Marka śnią się:
– tekturowe budy, w których śpi rodzina,
– że mąż z siatką brukselki macha do niej ręką, mówiąc: „Jadę do Afryki pracować na czarno”,
– jej córka, którą skreślili z listy studentów za to, że czytała Harry’ego Pottera,
– ksiądz, który mówi: „Sorry, nie dam ci rozgrzeszenia, po co ci w tym wieku rozgrzeszenie?”.
Kiedy Marek z matką mijają się w korytarzu, przez szparę między drzwiami i podłogą widać smużkę niebieskosinego światła. To pokój Mai. Woli komputer od snów. Mai śnią się:
– odcięta głowa koleżanki ze studiów, której referat został wyżej oceniony,
– ona sama biczowana przez posłów za dwa kilo nadwagi,
– stragan staroci, gdzie wśród połamanych imbryczków leży jej dyplom z prawa,
– ona czyszcząca iglicę Pałacu Kultury,
– ślub z nagą dziekan wydziału.
Kiedy matka Mai wchodzi do kuchni, zagląda do lodówki i jak co noc stwierdza, że jest pusta. Jej mąż mówi, że nie jadłby po nocach, gdyby się nie budził, ale się budzi i wtedy czuje ssanie w żołądku. Mężowi śnią się:
– wielki wyścig psów – startuje w nim zamiast ich czternastoletniego wyżła Argo; deptany przez stado wilczurów czołga się do mety,
– spychacz, na którym siedzi George Bush i równa z ziemią jego sklep,
– Babcia ma osiemdziesiąt sześć lat – mówi z dumą gospodarz domu – a pamięć jaka, a ile przeżyła, kawał historii…
Babcia przeżyła:
– pożar w fabryce ojca,
– śmierć brata we Lwowie,
– ucieczkę z bombardowanego pociągu,
– sześć godzin pod murem z podniesionymi rękami,
– Powstanie Warszawskie,
– obóz,
– proces i wyrok męża,
– napad pijanych synów sąsiada.
Babci śni się najczęściej, że płynie łódką po wielkim jeziorze.”