sen

_DSC0440 _DSC0009 _DSC0004 _DSC0001
_DSC0272
_DSC0019

śniło mi się dzisiaj…
ale zanim…

mało ostatnio nadążam. jak nie prasuję, tak sterta prasowania dla Benka. ostatnie paczki pakuję zanim przejdę na macierzyński.
ciastolina opanowała dom. powcierana w fotele, w szczeliny między deskami skrzyń.
tę torbę do szpitala muszę już spakować na tip top, bo coś czuję, że nadejdzie szybciej niż w planie..
piorę poszewki z miliona poduszek w naszym domu. a tu okna takie brudne i poodkurzać by już można.
a te podłogi w łazienkach wołają o pomstę do nieba!

a gdzie ogarnąć maile, komentarze…
klocków ze środka domu już nawet nie zbieram. 
myślę o tym jak to uda mi się pogodzić.. podwójne macierzyństwo, bo choć zawsze staram się pozytywnie nastawiać to obawy mam.
nad bałaganem w biurze już nawet nie staram się panować..
tak ciężko mi się już poruszać. wchodzić po schodach, schylać..
w ogóle mi jakoś tak….
nie potrafię się zorganizować…

śniło mi się dzisiaj, że była wojna..
i to nie tak, że oglądalam film o Wietnamie, a potem Ktoś gdzieś mi przeszedł w myślach jak biega z bronią po lesie.
śniło mi się, że mieliśmy uciekać, wyjechać przecież z kraju gdyby coś.. ciągle czekam aż urodzi się Ben, by wyrobić wszystkim aktualne paszporty, wizy jakby uciekać trzeba.
a śniło mi się, że uciekać nie było już jak. nawet z tej miejscowości wyjechać się nie dało.
brałam dzieci z łóżek w piżamach, owijałam w koc. 
i ten strach. ten olbrzymi, nie do opisania strach. tak bardzo realny. 
tutaj. w tym domu, w tym kraju. z dziećmi i ta ucieczka.. Boże!

śniło mi się dzisiaj, że była wojna..
od rana nic nie jest dla mnie problemem. wszystko cieszy jakby od teraz zaczął się raj..
byleby tylko jutro o tym nie zapomnieć..
bo mam wrażenie, że do cna rozbestwił mnie ten świat..

_DSC0015

sto pociech..

_DSC0022 _DSC0012 _DSC0009 _DSC0011 _DSC0276 _DSC0285

moja Babcia Adela mawiała, że dzieci to sto pociech a dwieście utrapień.

kilka dni temu moją znajomą zapytała inna znajoma, czy ja jestem już gotowa, czy wiem jak to będzie z dwójką dzieci..?
już zaczęłam pisać do Niej wiadomość prywatną, kiedy pomyślałam, że chcę o tym napisać tutaj. bo to chyba ważny temat.

kiedy miałam 19 lat moja siostra urodziła bliźniaki.
dziś mają lat 12 i nie wyobrażam sobie bez Nich swojego macierzyństwa. miłości Tosi do Nich i Ich do Niej.
ilość wypitych na spokojnie moich kaw, napisanych postów bez pośpiechu, odpoczynku psychicznego i fizycznego, gdy One zajmują się Nią całe dnie.
12 lat temu narodziła się dwójka dzieci. cudowne, zdrowe. moja siostra wtedy jeszcze studiowała zaocznie, Szwagier pracował.
kiedy wyjeżdżała na cały weekend dzieliliśmy się dziećmi na noc. On spał z jedną, ja z drugą.
czasami płakały całe noce,  czasami tylko pół. a potem całe dnie z dwójką.
dzięki temu nigdy będąc w ciąży nie myślałam o dziecku jako spacerach, cudownych pierwszych uśmiechach i Bóg wie czym jeszcze..
wiedziałam przede wszystkim, że dziecko to nieprzespane noce, płacz, kolki, chodzenie za nim krok w krok.
że dziecko to sto pociech, ale i dwieście utrapień.

żyjemy w kulcie kobiety idealnej. mam wrażenie, że my kobiety same sobie to narzuciłyśmy.
Matki Polki, kreatywny czas z dzieckiem, spacery, zabawy, gry, zajęcia z angielskiego, pachnący dom, ciasto w piekarniku.
Kosmetyczka, fryzjer, zadbane i pomalowane paznokcie, ogolone systematycznie nogi.
do tego pasja, spełnianie siebie, imponowanie całemu światu..

cudownie, uśmiechnięte Mamy w kolorowych czasopismach, programach telewizyjnych i na blogach…
nie wiem jak wygląda to u innych w blogosferze , ale u mnie to jest tak, że jak mam mieć robione zdjęcia ciążowe, to idę umyć włosy, maluję usta i prasuję bluzkę… bo na codzień włosy mam w kucyk, brwi i rzęsy białe (gdyż brak czasu na henną) i nigdy nie prasuję.
nie wierzę najprościej w te piękne obrazki widziane w mediach. bo wiem, że są kreowane pod tę chwilę.
są takie dni, że się ładnie pomaluję i ubiorę dla samej siebie. ale są też takie gdzie cały tydzień nie wychodzę z tych samych dresów i wstyd mi nawet listonoszowi otworzyć.

jestem zwyczajną matką i mam zwyczajne życie.
mam też tak, że wieczorem ryczę w poduszkę, bo tyle mam sobie do zarzucenia. że podnosiłam głos na moje dziecko. że tyle niepotrzebnych słów wykrzyczałam, że Ona przecież to zapamiętuje, to na Nią i na jej życie wpływa.
a ja nie potrafię tych nerwów powstrzymać..
ale z drugiej strony, jak mam powstrzymać jak jestem całe dnie z Nią sama. z pracą (bo choć siedzę w domu to pracuję zawodowo dosyć dużo), z wielkim domem do sprzątania, z brzuchem gdzie nie potrafię sobie buta założyć, a co dopiero założyć Jej sto pięćdziesiąt razy skarpetki, pozbierać kredki z podłogi, załadować pięć razy zmywarkę.. jestem zwykłą matką. nie daję czasami rady. ze sobą i ze wszystkim.

często słyszymy..
„nie płacz, będzie lepiej”
„nie płacz, to nic złego”
„nie płacz, każdy przez to przechodzi”…
ale dlaczego? dlaczego nie płacz ja się pytam?!
rycz!! rycz ile wlezie i ile masz ochotę. siorp w poduszkę. nawet jak masz mieć podpuchnięte od tego rano oczy.
i czy to, że jest Ci ciężko w domu z dziećmi/ dzieckiem to mały powód? nie. wystarczający do tego, by sobie pozwolić wylać morze łez.
oczyść i zrzuć z siebie chociaż ten dzień.
są Mamy, które widzą cały świat w tym macierzyństwie, a są też takie, które najzwyczajniej na świecie są tym zmęczone.
i ja należę do tych, które czasami mają ochotę trzasnąć drzwiami i wykrzyczeć „radźcie sobie sami”.
bo przed kim i po co zgrywać bohatera? Ktoś mi za to medal da?
słabość to ludzka rzecz. a każdy z nas taki chce być chojrak.. Panie! jak ja se radzę!
no super! jeden radzi sobie lepiej, inny gorzej, ale każdy z nas zapłacze w poduszkę nie raz..
czy to z powodu macierzyństwa, czy partnera, czy wybitej szyby w aucie..
i to ludzka rzecz. potrzebna jak powietrze. choćbyś nie wiem jak swoje życie kochał..

czy ja myślę jak to będzie..? tak. każdego dnia myślę jak to będzie ogarnąć dwójkę dzieci wieczorem, rano, w nocy.
jak to będzie ubierać się na spacer przy -10 na dworze. że ten buta założyć nie może, ten już się spocił, a tamtego trzeba jeszcze raz przewinąć.. już widzę jak będę ocierać pot z czoła i kląć na czym świat stoi.. a potem wieczorem zapłaczę w poduszkę, że czemu ja taka nerwowa..
wiem,że wstanę rano po nieprzespanej nocy. z nienawiścią do partnera swego, że nie domyślił się by może mnie zmienić.
dumna nawet mu tego nie powiem, tylko w milczeniu zjemy śniadanie, a może i kolacje.

wiem, że oprócz tych zimowych cudownych spacerów w śniegu z dwójką zdrowych dzieci i dobrego męża, będą też te dni gdy będę miała ochotę walić głową w ścianę, i braknie chusteczek od łez..
usiądę potem na spokojnie, rozejrzę się. popatrzę na dom, na te ściany, ogień w kominku, śpiące dzieci, a może i nawet pomalowane paznokcie i zapytam sama siebie w duchu „ty głupia idiotko, o co Ci chodzi? co się tak wiecznie denerwujesz? czego jeszcze chcesz? bo to jeden dwójke dzieci wychował i to pralki i zmywarki nie miał!”

dwa dni później wyjdę do fryzjerki i kosmetyczki, gdy już się ta miarka przebierze..
zostawię wszystko na pastwę losu i wyjdę..
a jak wrócę z pięknie wymodelowanymi lokami i zobaczę tę burzę na dole.. te zabawki, rozsypane kaszki, ciuchy w łazience porozwalane, wodę w wanience, ręczniki na podłodze… to zwiążę włosy w kucyk, zdejmę te obcisłe, modne jeansy i zacznę zbierać..
padnięta obudzę męża, co zasnął z dwójką dzieci na naszym łóżku, poprzenoszę do ich pokoików. zniosę butelki po mleku na dół..
tylko po to, by zaraz karmić Bena po raz kolejny…
od macierzyństwa uciec się nie da. bo nie sztuka być piękną i dobrą mamą jak jest dobrze.
sztuka być tą piękną gdy w tym samym dresie od tygodnia…
i najważniejsze by być piękną Mamą dla siebie i dziecka.. nie pod świat, który tego oczekuje.

ale by Nią być musi zaistnieć jedna ważna rzecz..
trzeba zawsze pamiętać, że nie jesteśmy nieśmiertelne i idealne, jesteśmy kobietami, które ryczą w poduszkę nie raz i mają do tego pełne prawo.
pozwól sobie na słabość. na niemoc. na chwilę, lub chwil więcej walenia głową w ścianę.
bo macierzyństwo, choć piękne, to najtrudniejsze co może w życiu być…

_DSC0442 _DSC0554 _DSC0005

złote baletki dostaliśmy od firmy Collagien na początek przygody z przedszkolem. link do wyprawki przedszkolnej Muppetshop – tutaj. (plecaki, szczoteczki, pasty i wszystko co dla szkolniaka potrzebne)
spodenki szare w prezencie od Zezulla, uwielbiam wygodne ciuchy. do tego przedszkola jak znalazł.
mata do zabawy. genialna. marka Deuz . można ustawiać mosty, jako baza pod budowle z lego.

każdy komantarz widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora strony.

obojętne mi to.

_DSC0313 _DSC0308 _DSC0307 _DSC0328 _DSC0353 _DSC0359 _DSC0384 _DSC0388 _DSC0395 _DSC0407 _DSC0421 _DSC0426 _DSC0365 _DSC0361 _DSC0417 _DSC0370 _DSC0372 _DSC0346 _DSC0347 _DSC0322 _DSC0432

ogólnie jest mi obojętne, kiedy moje dziecko zostanie odpieluchowane, kiedy samo zacznie się ubierać, kiedy pić z kubeczka, a kiedy przestanie przychodzić do nas w nocy…
jak będzie uważało, że to ten czas, to tak się stanie. nie mam w związku z tym ciśnienia żadnego.
nie miałam również z mową. jednak mój Mąż jakieś ponad pół roku temu mówi, „idź z Nią do logopedy, może mówi za mało.”
mało kiedy o co mnie prosi, to poszłam. dowiedziałam się np. że ma przestać pić z butelki ze smoczkiem bo to krzywi zgryz.
o zgrozo! ja piłam bardzo krótko, a od dziecka po ortodontach jeździli ze mną. moja kuzynka piła mleko z butelki do pierwszej klasy podstawówki (kryła się w pokoiku przed koleżankami, ponoć świadkiem tego była tylko Babcia Adela), i zgryz miała i nadal ma prawidłowy. a Jej mowie nie brak niczego.
logopedka mówi „czytać dziecku codziennie 15 minut”. zapytałam czy w takim razie godzina to za dużo?
no. to byłam tylko raz. dziś nawet żałuję, że tak wcześnie zaczęła mówić, mogła zaczekać jeszcze z rok.. jaki był spokój.. 
kiedyś pewna kobieta zapytała mnie „Tosia pije jeszcze z butelki? bo mi lekarze kazali odstawić i mój syn przestał pić mleko. teraz nie chce pić go w ogóle, a ja bardzo nad tym ubolewam”.
lekarze, pedagodzy, psycholodzy, z pewnością mają większą wiedzę ode mnie, ale zawsze kiedy ich wysłucham przykładam swoją miarę. czy moje dziecko jest na to gotowe? czy tego chce? czy to więcej dobrego czy złego wyrządzi.. ale najczęściej, najzwyczajniej to mi obojętne. nie skupiam się na tym, nie szukam w książkach i artykułach rad, porad i mądrych opini.
o! mojej Mamy i Teściowej w tej kwestii chętnie wysłucham.
i że musi jeść przy stole? nie musi. jak chce na kanapie, to niech tam sobie je.
jest cała masa ważniejszych wartości w życiu jakie chciałabym Jej przekazać…
i kiedy mówią mi, że na farby jest za mała to pytam „a dlaczego?”. kiedy rozkładam Jej kartki, pędzelki, wlewam wodę do kubeczka, to inny świat dla niej nieistnieje.
w sekundę zostawia iPada i bajki.
najczęściej macza pędzel najgłębiej jak się da, więc z niego cieknie. wylewa pół kubeczka na kartkę. czasami się rozbiera i maluje sobie ciało. w farbach jest podłoga, stół, poduszki, łazienka, zlew… wszystko. ale zabawa trwa godzinami. czasami Jej pomagam, ale Ona najczęściej chce po swojemu. no bo Kto powiedział, że farbami trzeba dom, płot i drzewo..?
każdy ma swój sposób na szczęście.. Jej jest taki, a ja nie mam nic przeciwko.
a jak chce z wody po pędzlach robić zupę bananową wlewając żółtą farbę to robi.. nie wycieram Jej rąk co sekundę i nie ścieram ze stołu każdej plamki.. 
oczywiście są pewne zasady. nie można malować książek, ścian. uczymy się szacunku do zabawek, ale wszystko w swoim czasie i swoją drogą. każde dziecko jest zupełnie inne, zupełnie innych ma rodziców.
ważne by każdy idąc swoją drogą, pozwolił idącym obok, skręcać kiedy chcą..

_DSC0338 _DSC0437

u nas więc schodzi niezliczona ilość farb, i nie szkoda mi na to pieniędzy. kiedy więc firma bambino zapytała jakie mamy potrzeby, to pierwsze na liście były farby. kredki, bloki, plastelina..
kredki najbardziej sprawdzają nam się trójkątne, bo już wcześniej takie kupowałam (najłatwiej jest Tosi trzymać w małej łapce).

są teraz kolekcje różnych bajek na przyborach szkolnych, ale mnie bambino kojarzy się z dzieciństwem, to przecież firma stara jak świat..
a jak Ktoś bloga już dawno śledzi to wie, że u nas zajęć z pracami ręcznymi mnóstwo. a kiedy pojawiają się u Tosi kuzynki, to ten rodzaj zabawy jest każdego dnia.. dlatego takie prezenty blogowe cieszą nas najbardziej.

produkty Bambino firmy St. Majewski dostępne TUTAJ.
chodząc po stronie znalazłam fajny zestaw szkolny, cały komplet Tutaj (nie, nikt mi tego nie kazał pisać 🙂 )