moje pierwsze wakacje bez Mamy.

_DSC0117

pojechałam na wakacje. do Cioci Juśtynki, Mili, Neli i wujka Pepe.
mama zapakowała mi dwie wielkie torby, a ja pomachałam Jej stojąc na ganku. pojechała sobie a mnie wcale nie było z tym źle.
jak zniknęła za zakrętem to zapytałam Cioci Juśtynki „co robimy?”. potem nie dawałam Jej wytchnienia i pytałam o to za każdym razem, gdy przez najmniejszą chwilę nie robiliśmy nic. nie narzekała. czasami tylko mnie łapała i mowiła „zjem Cię”. i robiliśmy więc cały czas coś.. tańczyliśmy, skakaliśmy w workach, jeździliśmy autem, biegaliśmy pod trąbą słonia co wodą psikała i podobno Dziedek Jej powiedział, że jest niepoważna bo jest 15 stopni. nie wiem co to jest ta powaga czy coś..
słyszałam jak mówiła Mamie przez telefon, że nie zabrała mnie na tej wsi ani na basen i ani na kulki… wtedy pomyśłałam.. jakie to szczęście!
basen mam z Tatą, na kulki chodzę  z Mamą.. to są miastowe nudne rzeczy! a moich Niań (Kornelki i Emilki) nic mi nie zastąpi!
Ciocia Juśtynka nawet śmiesznie myła mi palce u nóg. wygnałam wujka Pepe z sypialni i sama zajęłam Jego miejsce by być bliżej mojej Juśtynki. tylko boję się, że ta Mama przyjedzie, bo wtedy zabierze mnie do domu, a ja nie chcę! chce mieć domek bliśko Niań i Juśtynki.

ale przyjechała. cieszyłam się nawet, ale smutek był większy.
gdy nadjechała to siedziałam z Juśtynką i nianiami na wielkim kamieniu co leży w rowie na rozstaju dróg i jadłyśmy zupe midolową.
mam dopiero 3 lata (jak Mama pyta ile mam, to odpowiadam trzy dziesięć albo trzy E ) i nie wiem jakie wakacje są wymarzone, ale Mama mi mówi, że Ona takie sobie wymarzyła dla mnie i marzenie Jej się spełniło.

mam tylko kilka zdjęć z tego dnia gdy Mama przyjechała po mnie, wtedy całą rodziną wybieraliśmy się na zjazd rodzinny.
gdy wszyscy się szykowali ja kazałam Nianiom robić pociąg.

_DSC0038

ale One się mnie nie słuchały, tylko zaczęły się kłócić o turkusowe baletki. Która w nich pojedzie. krzyczały „moje”, „nie bo moje!”

_DSC0007

przyglądałam się temu z uwagą.

_DSC0030

aż One zaczęły się tak popychać, że wpadły w żyto od Kuśmierka. Mama poszła zapytać Cioci co z tym robić, a Ciocia spod prysznica tylko krzyknęła „a niech se łby pourywają”.

_DSC0019

musiałam wziąć więc sprawy w swoje ręce i powiedzieć donośnie, że robimy pociąg!

_DSC0028

no. ustawiły się w końcu. czuczu! ruszamy!

_DSC0040

nie Nianio Nelo! nie tak!

_DSC0042

poprawię Ci.

_DSC0045

i znowu jak nie widziałam to się mnie nie słuchały. przecież nie było, że ostatni wagon podskakuje. co ja z nimi mam.

_DSC0047

poszły pić i dyskutować Kto jedzie w turkusowych baletkach. na szczęście przyszła Juśtynka i dała im swoje. ale wtedy zaczęły się bić o te cioci. 

_DSC0069

wszyscy się malują, pachnią, a o drzewach nikt nie pamięta.

_DSC0002

wzięłam konewkę i chciałam podlać. ale co to? pusta? ide szukać wody.

_DSC0087 _DSC0088 _DSC0089

zza drzwi zerkałam gdzie Ciocia Juśtynka żeby nabrać wody potajemnie, bo zaraz będą mi mówić, że porozlewam, namoczę..

_DSC0091

acha! złapała mnie!

_DSC0113

zanim pojechaliśmy jeszcze trochę się podąsałam, bo Niania Mila jeździła na mojej hulajnodze, a tam stał Lełon! Oni są dziwini, nie widzą Lełona. a ja im mówię przecież, że Lełon ma sandały i kapelusz. że tu siedzi i nikt nie może tutaj siadać. a Oni mi nie wierzą i mówią „Tosiu, ale tu nikogo nie ma”. ślepi są jacyś czy co.. no i ta Mila na hulajnodze jak tam Lełon był pierwszy..
dąsałam się więc.
czasami sobie myślę, że te Nianie muszą mnie mocno kochać skoro tak wytrzymują jak ciągle rządzę. 

_DSC0119 _DSC0124 _DSC0127

a potem przyszła Mama i powiedziała, że jedziemy wszyscy na jakiś zjazd rodzinny. Mama robiła tam jakieś zdjęcia to może za kilka dni doda jak ja pójdę wcześniej spać, albo pojadę do Babci na trampolinę.
znaczy, bardziej przyszedł brzuch Mamy niż Mama..

_DSC0081

jak byłam na wakacjach to Mamie przysyłali codziennie zdjęcia telefonem.

u Juśtynki

Pozdrawiam Was serdecznie.
Antośka.

(codziennie dostaję od Was kilka maili odnośnie kocy i pieluszek muślinowych/bambusowych. bardzo mi miło, że uważacie mnie w tym temacie za wiarygodną. pytacie też bardzo często czy znam jakieś duże a tanie. odpiszę więc tutaj grupowo.
są takie pieluszki z marki Lulujo. mają bardzo dużo wzorów. rozmiar jest bardzo duży 120×120. a cena 49zł. mam tę w gitary więc śmiało mogę napisać, że jakość bardzo fajna jak na niską cenę. wszystkie można zobaczyć tutaj.)

jak On mnie denerwuje…

_DSC0254 _DSC0417 _DSC0360 _DSC0475 _DSC0316 _DSC0260

Jezusicku, Maryjo Boska święta! jak On mnnie denerwuje jak nie zje tego śniadania!!

jak można?  toż to nie dzień przecież! wstajesz i śniadanie. inaczej dzień polegnie! choćby nie wiem co! choćby chleb stary, to tosty trzeba zrobić.  a jak chleba nie ma, to omleta! ale śniadanie musi być! bez śniadania ani rusz. i bez dyskusji…
ale On se nic z tego nie robi. i jak Mu mówię, że ten żołądek go przecia ciągle od tego boli. że nie zje rano konkretnie, a potem już choćby nie wiem co, to se nie polepszy. choćby strusia, kawior i maślanką popił. nic nie poradzi.
palcem mu tak wskazującym pokazuje i dokładam jeszcze..
-i nie pij tej kawy na ten pusty brzuch. napij się tu herbatki z cytrynką i miętą.
a jak ja zrobie herbatkę to… nie ma takiej we wsi.. cały dzban zawsze narobię. a jak! jak robić to z rozmachem… miodu nawale..

jem to śniadanie. na talerzu dużym, bo przecież tyle tych kromek mam, że  na innym mi się nie mieszczą i wypadają.
sałate dam, szynki, sera, kiełków, pomidora.. tak se nakładę, że ledwo morde  mogę rozdziawić do tego kęsa upragnionego.
i nic ten kęs w tej buzi mi nie przeszkadza w tym by dalej Mu przemawiać!
siedzi. siedzi po mojej prawej i w okno patrzy. o! woda Mu się zagotowała na tą parzoną z trzech łyżeczek. idzie se zalać.
wraca. a nie, nie.. zanim wróci to się tam naszuka kubka odpowiedniego do tej kawy. bo inny być nie może.
przyszedł. ja gadam bez ustanku. rukola mi z buzi wystaje i pyskuję. że czemu On mi to radio wyłączył? przecież ta stacja taka fajna.
o! np wczoraj, ładuję do zmywarki. tak naładowałam, że zamknąć się nie da. ciskam w te drzwiczki na chama i klne. a w tym radio nagle… „Niech żyje wolność, wolność i swoboda, niech żyje zabawa i dziewczyna młoda”!
humor mi się od razu tak poprawił, że z tego tańcowania zapomniałam tej tabletki wsadzić co wymywa te brudy.
no i pytam.. czemu On mi to radio wiecznie ścisza?! mówi, że przecież te telefony ciągle do Niego od rana dzwonią i nie może się skupić na gadce jak mu coś z boku gra! że my zdążyliśmy te dzieci między tymi telefonami to naprawdę sama się dziwię..
siadł. mało tego, że kawe ma! On se przyniósł do tego garść orzeszków w czekoladzie! łoż kurna jego mać! rozłożył na stole, bierze po jedny i podrzuca, a potem tak otwartą buzią lewituje pod nim żeby trafić. patrzę i nie wierzę. nie w to, że trafia za każdym razem, ale w to, że ja to strzymuję!
jem. w rodzinie już się śmieją, że podobno ja nie jem tylko biesiaduję! rozumiem, że zjadam niemało, ale żeby tak sobie z ciężarnej robić żarty. wielki mi dowcip. jakby mięli po dwa kilo wody w każdej nodze, to też by z rozpaczy biesiadowali.
zbieram palcami po talerzu te kiełki i kiedy ciskam już do buzi słyszę…
– ale my już jesteśmy starzy.
podnoszę powoli twarz znad pożywienia i otwieram coraz szerzej oczy. czy aby On do mnie to mowi..?
rozglądam się dookoła stolu. no do mnie, bo nikt inny się nie przysiadł. czasami tak się zajmę tym biesiadowaniem, że mogłabym Kogoś  przeoczyć..
ja rozumiem, że celulit mocno mi się pogłębił od kiedy mnie poderwał na tej hali części motocyklowych, i na herbatę w termosie wziął, ale żeby od razu takie słowa..?!
szybko więc zmienił wersję..
-no.. ja jestem już taki stary.

ocho! znam Go za dobrze!
-a co..? mistrzem w motocrossie chciałbyś zostać?

patrzy na mnie ze smutną miną i mówi
-nooooo, chciałbym.

ja ludzi już nie rozumiem..
-no ale jak miałeś naście lat to chciałeś być mistrzem na torze i jeździłeś każdy wolny czas człowieku na tor ze ścigaczem.

podrzucając ostatniego orzeszka z pretensją wyciąga palec wskazujący mi prawie w oczy i rzecze:
– bo to Twoja wina! czemu żeś mi tak późno powiedziała że ten motocross taki fajny?!
po czym wsadził kubek do zlewu i poszedł.
dobrze, że już skończyłam jeść bo jakbym parsknęła to cały stół by był wyścielany.
dam se ręke uciąć, że za 30 minut wróci i będzie w lodówce grzebał..
jak On mnie denerwuje jak nie zje tego śniadania!

wieczorem, koło 22ej wracam z kina, ściągam buty, torebkę, kładę się na kanapie i mówię.. 
wiesz.. jak jechałam, to tam w jednej uliczce stała taka para. On motocyklem, Ona była na rowerze. stali tak i tak się podrywali.. to nie była jeszcze randka, widać tylko było, że coś Ona może do Niego. On trzymał rękę na Jej kierownicy..
Jak mi się tęskni za takim randkowaniem, motylami w brzuchu…
popatrzył na mnie sprzątając zabawki i mówi:
– widzisz Puszku, Ty też już jesteś stara…

cóż starość każego dopadnie.. tylko nie wiedziałam, że to już.. 😉

_DSC0236 _DSC0336 _DSC0190 _DSC0355

wyniki konkursów ( wszyscy zwycięzcy zostali wybrani przez fundatorów nagród) :
Czytaj dalej „jak On mnie denerwuje…”

wyprawkowy tydzień – dzień trzeci/do czytania

_DSC0193 _DSC0196 _DSC0207 _DSC0222 _DSC0126 _DSC0129

jestem zwykłą mamą, jak miliony innych Mam. różnimy się pewnie poglądami, cierpliwością (bo ja mam jej mało), ilością dzieci, obowiązków, większą lub mniejszą pomocą od męża czy rodziny… ale Mamą jak prawie każda, taką co kocha swoje dziecko nad życie.
i ja jeszcze do tego mam tak, że lubię bardzo swój czas. taki z dzieckiem też jest oczywiście mój, ale już bardziej nasz. a ja lubię mieć swój. wtedy odpoczywam. nie tyle od dziecka, co od tego permanentnego „włączenia”, bo jak jesteś z dzieckiem to musisz być włączona ciągle. nastawione ucho na „siku”, „jeść”, „choć Mama”, „chce farby” i tak nieustannie przez 24 godziny na dobę..
w nocy zrywam się jak szalona z łóżka, gdy usłyszę najdrobniejszy dźwięk.. bo może spadła z łożeczka, a może noga Jej się gdzieś zaplątała, a może kocy nie tak… Mama nie odpoczywa. Mama jest. Całą sobą, myślami, czynami i sercem.
ale są takie dni, kiedy jestem tylko dla siebie. i uwielbiam je niezwykle. wtedy Tata Tosinki wraca wcześniej z pracy, bawią się, kąpią, piją mleko i usypiają. Ja wtedy idę do kina, na sałatkę z przyjaciółkami, na zkupy.. gdziekolwiek.. zamykam drzwi za sobą, wsiadam do auta, włączam muzykę najgłośniej jak się da i jadę. a Oni niech robią co chcą. 
czasami jadę w piątek. do Warszawy. na cały weekend. śpię u przyjaciółek, gadamy do nocy.. a jak wstaję to nie dzwonie od razu z pytaniami „a jak spała? a czy jadła?”… nie. skoro nie dzownią to jest wszystko dobrze. w końcu zostawiłam Ją pod najlepszą opieką jaką może wymarzyć sobie Matka dla swojego dziecka. dzwonię koło południa i najczęściej nie proszę Jej do telefonu, bo Ona by sobie przypomniała i zatęskniła, a tak bawi się w najlepsze. 
Kocham moje dziecko nad życie. ale kocham również bardzo życie swoje. i bym mogła bez żali i pretensji spełniać się w pierwszym, musi występować drugie. 
Mój mąż (konkubent podobno) jeździ na motocyklu crossowym. wyjeżdza często na całą niedzielę, na całe weekendy czasami… i może dlatego, że wciąż może pielęgnować pasje jest mu w tej rodzinie z nami dobrze.. (taką mam nadzieję, bo tak czasami nam mówi)
dziecko przewraca świat do góry nogami, poświęcamy się bez reszty.. tylko, że w tym szaleństwie nie można zrezygnować z życia własnego.. oczywiście jeżeli Ktoś czuje w tym pełnie szczęścia i spełnienia to jak najbardziej…
ja również na początku macierzyństwa nie potrzebowałam nic więcej.. ale potem kiedy dziecko mi rosło również pomyślałam, że chcę mieć coś swojego. swój prywatny, własny okrąg. większość tego koła wchodzi w zbiór rodzinny, ale chce mieć kawałek mojego.. tylko dla mnie.. bez dzieci, męża, obiadów… chcę się zrobić na bóstwo i skupić całą uwagę tylko na swoich przyjemnościach.. a one wcale nie muszą być wielkie.. wystarczy mi gdy siedzimy w ogródku u Mani mojej, po sąsiedzku wpada nasza Kasieńka i klachamy (to po śląsku gadamy) do rana.. potem się wyśpię, i wracając autem do domu śpiewam na światłach do udawanego mikrofonu innym kierowcom w autach, jak nastolatka..

czasami jak zamykam oczy to widzę taki obrazek…
rano. bieganina po domu. czy wszystko spakowane. gdzie legitymacje? czy wzięliście to rzeczy co na suszarce wisiały? a Ty masz klapki? czemu nie spakowałaś klapek? jedziesz w nich? niewygodnie Ci będzie. chcecie bananay też na drogę? 
Adam, wstawaj! dzieci trzeba odwieźć. Tata już ładuje auto? a widzisz, znowu go posądziłam, że śpi. 
Rany, Benek, co tam jeszcze grzebiesz? Tocha, ile tych książek? wychodzimy. raz, raz, bo nie zdążymy.
zajeżdzamy na plac przed szkołą. autobus czeka, policja sprawdza stan autobusu i stan kierowców. Tata przekłada plecaki.
dzieci już robią akcje pt „Kto z kim siedzi”, bo wczoraj ustalili, ale do dziś zmieniło się o cały wszechświat, przecież tamta tamtej nagadała, że ona nie chce, a wczoraj chciała i podkochuje się w Stasiu,a  mówiła, że nie, to po co nie gada prawdy?
potem ściskam Ich najmocniej jak potrafię. Tosia przykleja się na dłużej, Ben mówi „mama weź, obciach”, to ściskam Go mniej.
macham im bardzo długo gdy siedzą już za szybą. czy wzieli na pewno kąpielówki – zachodzę w głowę. tak, sprawdzałam przecież trzy razy…
kiedy autobus znika za zakrętem przytulam się do męża, a potem wykrzykuję „Yes! Yes! Yes! wolność!!!”
wpadam do domu, odpalam muzę na full i tańczę po domu. dwa tygodnie wolności, spania do południa, nikt nic nie chce, nikt nie kruszy na desce do krojenia, nie zostawia butów na środku przedpokoju! nie jęczy, nie marudzi i nie stęka! wooooolność!!
podgłaszam jeszcze bardziej i tańczę przed lustrem śpiewając:
„Listen Baby…
Ain’t no mountain high
Ain’t no valley low
Ain’t no river wide enough, baby
If you need me call me
No matter where you are
No matter how far
Don’t worry baby…”

tak! tak! tak! dzieci na wakacjach! jak dobrze!

po godzinie biorę telefon do ręki i dzwonię…
– no, gdzie jesteście? nie jest za ciepło? autobus klimatyzacje włączył..?  

Matka jest Matką do końca życia. nawet jak już ma nadzieję, że jest sama dla siebie…

https://www.youtube.com/watch?v=EGBXIK5TZjs

Czytaj dalej „wyprawkowy tydzień – dzień trzeci/do czytania”