nadeszła

_DSC0089

o ludzie! co mnie ostatnio spotkało. nie mogłam zasnąć z wrażenia.
jest u mnie moja przyjaciółka z synkiem swym małym. w ciepłą słoneczną środę wybrałyśmy się na spacer i do pobliskiego, wiejskiego sklepu po mleko, masło i maślankę. kupiliśmy też jabłka i włoszczyznę na rosół.
wracając zerwaliśmy bez. całe naręcze bzu. 
od wschodu nadeszła ściana ciemnej, czarnej wręcz chmury. grzmiało. a od zachodu świeciło mocno letnie słońce.
my ubrani lekko. delikatny, wiosenny, przedburzowy wiatr smyra nas po nagich rękach. rozwiewa włosy.
pierwsze pojedyńcze wielkie krople spadają z nieba, gdy wchodzimy do domu. a potem miliony tych kropel.
spadają jak wielkie grochy. uderzają o każdą z szyb miarowo. 
chwila, może dwie. a potem cisza. słońce nadal na horyzoncie dzielnie warte trzyma.
wchodzę do sypialni i otwieram wszystkie okna. mieszkamy tutaj od równych sześciu miesięcy, dlatego pewne doznania są nowe.
może nie całkiem nowe, gdyż wychowałam się na wsi, ale na pewno zapomniane.
uchyliłam więc okna. i wtedy do domu wpadł raj!
nie jestem w stanie opisać zapachu lasu po wiosennej burzy. to zapach runa, liści, kory z drzew. tak bardzo intensywny, że chciałabym pozamykać go we flakony od perfum.
a w tym wszystkim dziesiątki ptaków. mam wrażenie, że siedzę w pierwszym rzędzie na tym koncercie.
kładę się z Tosią na łóżku. Ona sączy butle z mlekiem i zamykamy oczy. bez słowa wiemy, że dziś książki nie czytamy. że jakikolwiek dźwięk mógłby zepsuć coś niecodziennego. nasz własny raj.
leże tam jeszcze długo po Jej zaśnięciu. patrzę na krople co płyną na szybach, wciągam powietrze głeboko do płuc, słucham..
nie jestem w stanie wyobrazić sobie lepszej terapii na zabiegany dzień.
myślę, że całkiem niedługo ludzie będą płacić miliony za takie terapie, a  poczekalnie psychoterapeutów zaczną świecić pustkami.
ja wypełniam nimi dom, siebie i najbliższych póki mam za darmo.. wystarczy po burzy otworzyć szeroko okna..

_DSC0179 _DSC0163 _DSC0184 _DSC0143 _DSC0162 _DSC0092 _DSC0065

poranek po burzowym wieczorze pachnie bzem w kuchennym wazonie.
nasz sąsiad bażant znów wraz ze swoją rodziną, przechadza się dumnie przed moim oknem.. może robaki u nas lepsze..
a na śniadanie caprese z hodowaną od nasionka bazylią.

_DSC0211
_DSC0213 _DSC0214 _DSC0216 _DSC0202 _DSC0030 _DSC0036 _DSC0374

a potem spacer w tym pachnącym lesie. dzikim praktycznie, bo nawet nikt w nim ścieżki nie wydeptał.
Tosia na szczęście las zna już jak własną kieszeń. z patykami w rękach jesteśmy prawdziwymi traperami..
dzielnie zmierzamy do rzeki, by spotkać tam dziką kaczkę i koniki u sąsiada.
całkiem nam tu dobrze. 


_DSC0348
_DSC0359 _DSC0350 _DSC0364 _DSC0331 _DSC0334_DSC0366

Tosi koszulka w grochy – Maxomorra. brałam kiedyś z tego sklepu kocyk, wróciłam teraz po kocyk dla synka. i przypomniałam sobie, że właścicielka już dawno mówiła mi o jakości ubrań z maxamorry. Tosia już nie chce szarych i pastelowych zwykłych t-shirtów. chce kolorowe we wzory. wybrałam się więc na poszukiwania by uzupełnić szafę na wiosnę i lato. w sklepach jest… nic.
wróciłam dosłownie z niczym. i pomyślałam o tej marce. zamówiłam jedną na próbę. teraz przed pisaniem posta domówiłam trzy inne. jakość genialna! materiał konkretny, nie ma opcji rozciągnięcia pod szyją, czy przesunięcia się szycia z boków. pod szyjką zapinana na dwie napy. piorę codziennie, bo Tosia z Niej nie wychodzi. teraz cała marka w promocji więc tym bardziej polecam. genialna z ręką na sercu! ręczę za satysfakcję z zakupu!! mają też sukienki, spodnie, bluzy. i ten wzór w babushki!! cudny.

nie wiem.

_DSC0239 _DSC0242 _DSC0243 _DSC0256nie potrafię znaleźć gdzie to było, a odpisać chciałam. zapytał mnie Ktoś ostatnio, co robimy by przygotować Tosię na rodzeństwo..
hmm.. nie wiem co odpowiedzieć. nie robimy nic. tak zwyczajnie mówimy, że będzie dzidziuś. że będzie płakał za mleczkiem, że będziemy kąpać.. jedyne co zrobiłam to kupiłam za grosze fantastyczną książeczkę „czekamy na dzidziusia” wydawnictwa Olesiejuk, która świetnie opowiada o tym skąd się wziął mały człowiek, co będzie następowało.. bardzo prosta i zrozumiała.
pytacie o różne rzeczy.. o tym jak radzić sobie z buntem dwulatka, jakie mleko i kiedy, co najlepsze na katar..
moi Drodzy.. muszę Wam napisać… nie wiem.
nie skończyłam mądrych szkół, nigdy w życiu nie przeczytałam ani jednej książki o wychowaniu dziecka, żadnego artykułu (o przepraszam, jeden na temat spania z dzieckiem na stronie „dzieci są ważne”), nie byłam na żadnym szkoleniu, wykładzie, u lekarzy jesteśmy sporadycznie (jeżeli czwartego dnia ma nadal gorączkę 40 stopni to idę, do trzech dni radzę sobie sama, metodami jakich nauczyła mnie Mama), nie wiem co głosi Zawitkowski i Zawadzka (choć nie mam nic przeciwko), nie gadałam nigdy z koleżankami, znajomymi o tym jak sobie radzą z tym gdy dziecko gryzie.. 
nie jestem żadnym wyznacznikiem, nie znam złotych rad i mądrych zachowań. może dlatego, że nigdy ich nie szukałam.. i to z pewnością nie dlatego, że zjadłam wszystkie rozumy świata. wręcz przeciwnie, wiem bardzo mało.
nie wiem więc z czego to wynika. czasami przy buncie dwulatka, gdy traciłam cierpliwość, zostawiałam spodnie i mówiłam do męża „Ty Ją ubierz proszę, ja już nie mam siły”. zawsze kierowałam się tylko swoją intuicją. czy dobrze, czy źle. nie wiem.
Ktoś ostatnio przepięknie napisał w komentarzach pod jednym z ostatnich postów, że jedyne co możemy dać swojemu dziecku to miłość. dużo w tym mądrego.
zapytałam o wychowanie tylko raz. Mamy swojej. pisałam o tym kiedyś, że Ona kroiła chyba pietruszkę a ja czytałam wyborczą. i zza stołu wystrzeliłam z pytaniem jak to dziecko swoje mam dobrze wychować?
Ona odpowiedziała mi jednym zdaniem. Dzieci się nie wychowuje, dzieciom daje się przykład.
i idę z tym dzieckiem moim z placu zabaw, a Ona przez pół godziny ściska w rączce kartonik po soczku z oczekiwaniem na kosz, choć mijamy rowy pełne śmieci.
nigdy w życiu nie mówiłam Jej, że tylko do kosza, że świat jest zabrudzony i to ważne. 
myślę, że nieraz czytamy tysiące poradników, szukamy odpowiedzi, a zapominamy, żeby dobrze wychować dziecko musimy sami dobrze żyć. musimy odpowiedzieć najpierw na swoje pytania, obawy. musimy nauczyć się pewne rzeczy akceptować, znosić, przyjmować. nauczyć się cierpliwości i wybaczania. 
praca nad samym sobą jest chyba jedną z najlepszych metod wychowawczych._DSC0267 _DSC0276 _DSC0280 _DSC0283Tosi bluza – lasse i bosse – dziękujemy, dostaliśmy ponad rok temu, dziś jest dobra 🙂

Tosi spódniczka z pierwszych zdjęć – firma Gray Label. to była chyba druga rzecz z tej firmy. jakość materiału jest dla mnie rewelacyjna. dziś kiedy wiem, że drugi dzidziuś to chłopak zrobiłam większe zamówienie dla Tosi. w kolorach mocno uniwersalnych, bo już kroje są dopasowane i dla Niej i dla Niego. a jakość już znam po praniach i noszeniu, wiem, że w pudełkach na strychu doczeka w idealnym stanie dla drugiego. zaznaczam, że nie jest to sponsorowane. dostaję fakturę i płacę. wiem, że ten wydatek mi się opłaca. jestem wielką zwolenniczką wygody. dres to podstawa! a od kiedy mieszkamy na wsi nie wychodzimy z bluz i najzwyklejszych koszulek. teraz szykujemy się do przedszkola i z myślą, że Tocha musi poradzić sobie sama ze spodenkami, ubieraniem. że nie będzie Mamy, która podciągnie, poprawi kupiliśmy dwa zestawy z GL. które za trzy lata wyciągnę , przepiorę i będą jak nowe. wiele z Was pyta mnie o tę markę. teraz robiłam przegląd ciuszków po Tosi. odkładałam na allegro te dla dziewczyn, te ktore przydadzą się dla chłopca i do śmieci. GL jest firmą która wysłuży nam się długo. z innych marek, które podbiły moje serce wytrzymałością to kappahl/newbie  oraz f&f (tesco extra) i stare wysłużone h&m. 

wilk i ludzie.

_DSC0508 _DSC0511 _DSC0518 _DSC0482 _DSC0495 _DSC0492 _DSC0566
„Pewien Indianin nauczał swoje wnuki…

– Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka. Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę, poczucie wyższości i ego.
Drugi to radość, pokój, miłość, nadzieja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, współczucie i wiara. Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.

Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
– A który wilk wygrywa?
– Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.”

przez kilka ostatnich dni pewna osoba co wieczór zostawia mi na blogu komentarz. loguje się na inne imiona i inne adresy mailowe zapominając przy tym, że zawsze pozostaje ten sam numer IP.
ma mi do powiedzenia dużo. o tym jaką jestem okropną matką, córką. co wieczór powraca na moją stronę, loguje się i pisze to samo tylko innymi słowy.
jest też parę innych osób.
problem, że mam. a przecież ja nikomu nie ukradłam i tlumaczyć się nie muszę…
że post sponosrowany. a przecież jest i ja nie zaprzeczam, a wręcz dumnie się chwalę, bo to zaszczyt dla blogera.
że jestem zakłamana i próżna, bo mam cesarkę na życzenie w prywatnej klinice i karmię butlą. a od kiedy to wyznacznik człowieka…? niech każdy idzie swoją drogą. może mieć inne poglądy i niekoniecznie muszą być takie same jak nasze. nie tylko nasze są dobre i jedyne.

patrzę na te komentarze (na szczęście jest ich kilka) i tak mi szkoda tego czasu.. czasu tych ludzi.
tyle pięknych rzeczy mogliby zrobić w takich chwilach. poczytać książkę, opowiedzieć dowcip sąsiadowi przez płot, posadzić bazylię do doniczek. życie jest tak krótkie. tak ważne by wypełniać je dobrymi rzeczami, uczuciami…
ja z chęcią przyjmę krytykę… ale od Kogoś, Kto choć połowe beczki soli ze mną zjadł.
jak to powiedział Tishner.. możemy się przecież różnić pięknie.
jeżeli się ze mną nie zgadzasz to bardzo chętnie poczytam dlaczego, ale nie zapomnij przy tym o kulturze słowa i szacunku do drugiego człowieka.
mnie nie trzeba lubić.. więc jak się mnie nie lubi, to się idzie tam gdzie jest lepiej, piękniej i tam zostawia się w komentarzu dobre słowo.

zbliżają się święta, jako, że mam coś z nogą to nic nie szykuję i spędzamy święta u najbliższych.
nie czułam więc tego klimatu tak jak zawsze czuję..
Wy za to nadrobiliście..
dostaliśmy piękne kartki z życzeniami, ręcznie wykonane piękne ozdoby przez Adulkę, która ma trojaki i znalazła dla nas czas. czas to najpiękniejsze co możesz dać drugiemu człowiekowi.. a ja nawet nigdy na oczy Jej nie widziałam..
dostałam paczkę z… ortezą! od czytelniczki która przeczytała, że mam chyba złamaną nogę, a nie chce wsadzić w gips.
liść laurowy od naszych znajomych, by do żurku świątecznego był.
lalkę indiankę z przepięknymi życzeniami… od Anety.
książki autorstwa naszej czytelniczki Anny Strzeleckiej… na jednej z nich, z tyłu są takie słowa…
„Nie jest łatwo być grubym albo rudym, albo w okularach, kiedy ma się mało lat. Te grubasy, rudzielce i okularnicy to muszą być bardzo dzielne dzieciaki, tak sobie myślę. I pewnie wyrastają na świetnych dorosłych. Bo później, gdy już dorosną, potrafią się różnić! a różnice są całkiem fajne, mówię Wam! Gdyby nie one, byłoby okropnie nudno. Ja na przykład znam takiego jednego Rudego, który bardzo lubi swoje rude włosy. I nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby się z niego śmiać. Może niektórzy nawet mu zazdroszczą, że tak się dobrze czuje w swojej skórze. Każdy ma coś, każdy jest jakiś. Nawet ten, co to się wydaje być idealny jak z okładki.”
odwiedziła mnie moja przyjaciółka Ala, której nie widziałam ponad pół roku i pokolorowała kury.
w te święta dostanę jeszcze śniadanie wielkanocne, przy wspólnym stole z najdroższymi dla mnie ludźmi.
dostanę wielkie lanie w śmingus dyngus od moich siostrzenic.
najpiękniejszy uścisk na świecie od mojego Taty gdy zobaczymy się w drzwiach..
żurek z najlepszych dłoni mojej Mamy.

to wszystko pielęgnuje najpiękniej jak potrafię, a negatywne komentarze lądują w koszu i spamie..
karmię dobrego wilka.
życzę Wam moi Drodzy na te święta i każde inne byście z całych sił, choć to czasami trudne karmili tylko te dobre rzeczy, a o złych zapominali i wybaczali… i obyście potrafili się pięknie różnić.

_DSC0529 _DSC0528 _DSC0537 _DSC0573 _DSC0578 _DSC0586 _DSC0603 _DSC0564