list do syna.

Synu mój, bracie Antki, dziś jeszcze nienarodzony, bez imienia, bo przecież mialeś być dziewczyną..
piszę bo mam kilka próśb. nie, nie będą wielkie.
wcale nie musisz być prymusem. znanym naukowcem. nie przynoś do domu piątek z matematyki i szóstek z w-fu.
ucz się jak tam chcesz, byleby jakoś szło. możesz też przynieść uwagę za wybitą szybę w szkolnym oknie. pójdę i zapłacę.
możesz jak będę spać, wychodzić na dach ze swojego okna by zapalić po kryjomu.
nie musisz grać świetnie i namiętnie na perkusji czy gitarze w męskiej rokowej kapeli.. chyba , że będziesz chciał.. to graj, podłączaj gitarę basową pod wzmacniacz i róbcie z chłopakami próby w garażu. zrobię Im kanapki jak któryś przyjdzie głodny.
nie musisz zdać prawa jazdy za pierwszym ani drugim razem.
nie musisz prowadzić świetnie prosperującej firmy, zatrudniać wielu ludzi i jeździć dobrym wozem.
możesz być listonoszem, drwalem, krawcem.. kim zechcesz.
a jak zechcesz być pilotem lub lekarzem, to dołożę wszelkich starań by Ci się udało.
nie musisz być świetnym motocyklistą, mistrzem w motocrossie..
noś podarte spodnie, albo sweter w serek z kaszkietem.
nie musisz czytać lektur, szukaj streszczeń w internecie.
w okresie buntu trzaskaj drzwiami i krzycz, że wszystko robię przeciwko Tobie.
proszę Cię tylko o kilka rzeczy..
nigdy w swoim męskim świecie nie zapomnij o Antce.
kiedy pójdzie do szpitala rodzić, jedź do Niej z bukietem kwiatów, a po drodze zapytaj co kupić. to nic, że będzie miała od tego męża. a gdyby Go nie miała, to czekaj autem z fotelikiem i zawieź je do domu, bo ja, wiesz, dziś nie wiem, czy mnie wtedy już nie zabraknie..
wcześniej jedź i napal Jej w domu, żeby do ciepłego zajechali. pamiętaj o tym. 
nie bądź tym bratem, który zadzwoni i zapyta „i Jak siostra? urodziłaś? to gratulacje”. a potem przyjedziesz po tygodniu zobaczyć małego, z pluszowym misiem w prezencie.
miejcie swoje tajemnice przed nami. jak usłyszysz, że płacze obok, to wyjdź tym oknem i na tym daszku co łączy Wasze pokoje posiedźcie razem. nawet gdybyście mieli milczeć. a jak będzie już naprawdę wielki smutek z powodu miłości, to wykradnij nam wino z barku i wypijcie razem. tylko mi z tego dachu nie pospadajcie.
nie skarż na Nią. bądź w Jej obozie.
jak zda egzaminy na studia, to stój ze swoim zespołem rockowym przed uczelnią i zagrajcie Jej a cappella.
a kiedy ja z Tatą będę już stara, a Ona przyjedzie umyć nam okna, to znajdź też wtedy czas. przyjedź poczyścić rynny.
i nie dla faktu ich czyszczenia, a bycia obok, dzielenia obowiązków nad nami staruszkami.
niech to nie będzie tylko na Jej głowie. potem usiądźcie razem na tej starej werandzie, kompotu się napijecie, powspominacie.
jakby nie dzwoniła kilka dni, to odezwij się. zapytaj.
gdyby zadzwoniła w nocy byś przyjechał po Nią na drugi koniec świata, to jedź, choćby jutro mieli zwolnić Cię z tego powodu z pracy.
kiedy będziesz widział, że ma gorsze dni, to weź Jej dziecko do siebie na wakacje, lub gdy przyjdzie Jej na świat druga pociecha, gdy będzie się przeprowadzać.. lub ot tak po prostu.
gdyby nam staruszkom trzeba w szpitalu włosy przeczesać, paznokcie obciąć.. ustalcie nad nami jakieś wspólne zmiany, dyżury. 
nie zostawiaj Jej z tym samej.
gdy zrobi coś złego i będzie wstydziła przyznać się do tego przed światem, bądź przy Niej.
nawet gdyby świat się przed Nią odwrócił.. 
bo widzisz ja będę za Nią zawsze.. tylko nie wiem, czy wtedy mnie już nie zabraknie..

czy mnie się chce…?

image image image image image image image image image image image image image image image image

 

mówisz, że trudno Ci się zebrać, trudno zdecydować. pytasz czy mnie się chce.
czy mnie się chce?!?!?!
nie zdajesz sobie sprawy, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo nie.. jak chooolernie mi się nie chce.
tracić znów figurę.
toczyć się kolejne lato jak słonica.
pielęgnować nowe rozstępy, cellulit i spuchnięte łydki.
przebierać się piętnaście razy przed wyjściem, by w końcu stwierdzić, że i tak we wszystkim wyglądam jak bania.
i te jeansy co zobaczyłam dziś w sklepie. no szukam takich od lat! i znalazłam je akurat dziś. za rok ich znowu nie będzie.
i to lato co było.. no pierwsze w którym polubiłam swoja białą skórę. jak ja jej nienawidzę! (choć moja najbliższa przyjaciółka – czarna po Ojcu Arabie, którego nie zna – mówi, że wolałaby mieć Tate takiego jak ja, niż ciemną skórę.. no jakieś pocieszenie jest..). ale polubiłam. te białe ramiona i białe łydki.
sukienek nakupiłam. cóż z tego jak w żadna nie wejdę, a białe ciało z dodatkowymi kilogramami już takie urocze nie jest.
nie chce mi się!
wstawać w nocy milion razy. tym bardziej, ze Antonina zaczęła przesypiać całe noce jakby dopiero wczoraj.
wyparzać te butelki, smoczki, wodę gotować 5 minut w tym garnku.. i zapominać o niej co drugi raz..
jęczy, stęka, coś jest, nie ma…
ło matko.. nie chce mi się wiesz. jak jasna cholera.
ale…  nie zastanawiałam się nad tym. to było oczywiste od zawsze. po prostu naturalne, że chce, muszę. że decydując się na jedno, muszę mieć dwa. że nie można, po prostu nie można zostawić go samemu. jednego.
moja Mama powtarzała nam nie raz.. pamiętajcie dziewczynki, nas kiedyś zabraknie, a to Wy zostaniecie razem.
nie wiem.. nie wiem czy jest coś.. czy spotkało mnie w życiu coś  lepszego niż fakt posiadania rodzeństwa.
czy rodzice mogli zostawić mi coś, co uczyniłoby moje życie bogatszym.
wiesz, to tak jak z filmem „nietykalni”. jest niezwykły dzięki człowiekowi. nie miejsca, pieniądze.. a jeden człowiek.
i tak jest z tą moja siostrą. możemy siedzieć na sali pełnej ludzi, lub całkowicie pustej. może być naprawdę dobra muzyka i może być całkowita cisza. kiedy jest obok, cała reszta przestaje mieć znaczenie.  wszystko w życiu jest zmienne. przyjaciele, mężczyźni, mieszkania, domy..  jedna jest tylko stała i niezmienna w moim życiu. moja siostra.
i czy mi się chce..?
leżymy czasami na jednym łóżku. ja, Ona, Jej dzieci, moje dziecko. ścisk jak diabli, ale żaden nie chce wyjść. 
myślę sobie wtedy, że lżej mi żyć z taka myślą.. gdyby cokolwiek mi się w życiu stało, zabrakło mnie, to wiem, że mojemu dziecku będzie i tak najlepiej na świecie, bo jest Ona. i dziecku memu nieba przychyli.
często sobie to zresztą powtarzamy.
ja wiem, że Jej pewnie ciężej z tym małym gnojkiem tak całe życie. i stawia mnie do pionu, naprawia moje pomyłki, podnosi, poucza, strofuje. ale staram się jak mogę by zasługiwać na Nią. choć Ona twierdzi, że to wcale nieprawda, iż tylko miłość do dziecka jest bezinteresowna, że do siostry też. mówi, że głaskała Mamę po brzuchu i na mnie czekała, tak jak się wyczekuje w wigilie pierwszej gwiazdki. że jest za mnie odpowiedzialna, ze wszystko się dewaluuje i traci na wartości oprócz nas..
więc powiedź mi.. jak mogłabym się nad tym zastanawiać?
dołożę wszelkich starań by mi się to udało.
a czy się uda.. nie wiem. nie wiem tego dziś, nie będę wiedzieć za rok, ani za 10 lat.. ale nigdy w życiu nie chcę żałować, że nie spróbowałam..
córki mojej siostry po wielkiej kłótni dopuszczają do siebie myśl, że kiedyś pokochają się jak mama z ciocią..

mam nadzieję, że te niekupione dziś jeansy, podarują moim dzieciom spokojniejszy, bezpieczniejszy i najpiękniejszy świat jaki może podarować rodzic dziecku.

a ja.. będę biegać wieczorami, odzyskam figurę, założę jeszcze niejedną piękną sukienkę…

domek Peppy i Jego mieszkańcy to prezent od naszych znajomych. zdolne ręce Justynki uszyły dla nas takie cudo.
to już drugi taki od Nich prezent. za każdym razem wzruszam się niemiłosiernie. pierwsza była lala Tosia.
i wszystko wykonane z taką dokładnością. i te ogonki i zarumienione policzki..
Justynka ma swoją pracownie, nazywa się Craftovnia.

zwykłe jabłka

_DSC0097 _DSC0100 _DSC0106 _DSC0114 _DSC0110

może być tak…

zwykły dzień.

pogoda z oknem zwykła. szaro.
znowu pełny zlew i rozlany sok malinowy w lodówce. cieknie i wszystko się lepi. jezuuuuuuuu!!
dlaczego na tym koszu na pranie tyle musi być wciąż ciuchów? sterty całe, aż się przewracają.
kto naniósł znowu tego piachu w przedpokoju? wszędzie się nosi.
obiad już stygnie! gdzie On jest? nie możemy zjeść jak normalni ludzie? teraz będę dwadzieścia razy podgrzewać!
no gdzie mi te paczki dajesz? postaw! przeciez na głowę sobie nie wezmę.
co to za paczka? nic nie widać, jakby ołówkiem wypisane. jabłka! zwykłe jabłka! jak się tym ludziom chce?!

albo tak…

Mama dzień!! uśmiecha się moje dziecko radośnie. nowy dzień – myślę sobie.

schodzę na dół, przesuwam ciężkie zasłony i przez wielkie okna wpada światło.
przestawiam brudne naczynia w zlewie. po śniadaniu się umyje, tam, mniejsza o to. 
zalewam herbatę, wyciągam cytrynę i sok malinowy z lodówki. jak on sie lepi jak się rozleje. dobrze, że mam taki swojski, zdrowy.
a na tym koszu znowu całe sterty. to do prania, a to na górę. weź to Adaś jak tam idziesz. o i już lepiej.
piach się przykleja do bosych stóp w przedpokoju.. a co to dopiero latem będzie.. przelecę wieczorem odkurzaczem.
obiad już na stole, za ile będziesz? no to dobra, czekamy, pa.
o! tyle paczek dziś do nas? fajnie. postaw tutaj, po obiadku Tosiulku otworzymy.
i jakaś paczka niespodzianka. trudno nadawcę rozszyfrować. pięknym sznureczkiem przewiązana. misternie rozwiązuję.
owieram. jabłka! Ktoś przysłał mi jabłka! jak pięknie zapakowane. jakie słodkie! Boże, kiedy ja takie dobre jabłka jadłam.
czy Ktoś dziś wysyła sobie nic nie kosztujące nas niespodzianki jak jabłka? stoję nad tym otwartym pudełkiem i kręce głową z niedowierzaniem.. że Komuś chciało się pędząc w pracy, w domu, z dzieckiem, z obiadem spakowac tak pięknie jabłka, iść na pocztę i wysłać.. no bo przecież jak to..? po co komu wysyłać jabłka?
ano po to by dzień mógł być właśnie taki.. zwyczajnie piękny.
na dołączonej kartce były trzy słowa „dobrego dnia Julii”. 

może jakby ludzie wysyłali sobie takie słodkie jabłka byłoby na świecie choć odrobine lepiej…?
a może zróbmy tak.. niech każdy w nadchodzącym tygodniu wyśle kartonik jabłek do osoby Która kocha, do której tęskni, którą lubi, a dawno z Nią nie rozmawiał.. właśnie z taką kartką z trzema słowami. to jest świetna idea! a jeżeli się Wam to uda, to podzielcie się tym w komentarzu. bardzo chętnie o tym poczytam.

ja swoje jabłka dostałam od Pauliny. mojej czytelniczki. jeżeli Ktoś pamięta, to również Ona wysłała mi pierniczki na choinkę.
piękny człowiek. nawet zjawisko, a nie człowiek.. prowadzi bloga „the light of day„. (tutaj klik)
jeden z Jej wpisów..

„skoncentruj się, wyłącz telefon, wyłącz telewizor, radio, usiądź, usiądź przy stole nad talerzem parującej zupy i poczuj jej smak.
pamiętasz jak smakuje domowa zupa? poczuj jak jej ciepło wypełnia Cię od środka. pamiętasz jak wygląda pusty talerz, czy tylko w biegu jesz i niedojadasz? jedzenie to nie tylko paliwo dla mięśni to też paliwo dla Twojej głowy, dla myśli. jedzenie regeneruje. zmienia spojrzenie. rozjaśnia. celebruj. nie bój się, nic Ci nie umknie, nic Cię nie ominie. zjedz wspólnie z innymi. miejcie czas powiedzieć sobie, że wam smakuje.
powiedz komuś <kocham Cię>. kup kwiaty. nie całe naręcza nawet. kup dwa gerbery, tulipana, różę jeszcze w pączku. otwórz okno na oścież. pamiętasz jeszcze jak wiatr potrafi łaskotać policzki, jak szumi deszcz? pamiętasz?
pamiętasz jak pachnie domowe ciasto, koszyk jabłek, skóra Twojego dziecka? czy jak zamkniesz oczy to potrafisz w myślach odtworzyć jego śmiech, kolor oczu Twojej Mamy?
skup się. dziecko, mąż, koleżanka, mama do Ciebie mówi. skoncentruj się na odpowiedzi. wsłuchaj się, zastanów, odpowiedz tak jak sama chciałabyś być wysłuchana i zrozumiana. przytul. daj siebie. nie uciekaj, nie wymawiaj się praniem, prasowaniem, zmywaniem.
Ty też możesz potrzebować rozmowy.

zrób coś dla siebie. dbaj o swoje marzenia i nie pozwól nikomu z nich kpić.

poczytaj papierową książkę. nie nastąpi koniec świata jeśli nie klikniesz <lubię to> i nie zostawisz komentarza. miej miejsce w swoim życiu dla wartościowych ludzi. mądrzy i dojrzali się nie obrażą, nie usuną Cię ze znajomych i książki telefonicznej, bo wiedzą, że jesteś, że wrócisz. nie musisz być 24/7 online.

wyłącz komputer, tablet, telefon.
wyloguj się do życia.”