u siebie.


Przy poniedziałku pisałam Wam, że wolę wakacje u siebie, aniżeli gdziekolwiek w świecie.
Tylko te plaże mnie do siebie ciągną. Całe tamto lato, ach, zresztą i wiosnę i jesień przesiedzieliśmy z sąsiadami na podwórkach. Ile my na tych tarasach nie kupiliśmy już biletów na światowe podróże. Gdzie to już nie lecieliśmy… Chyba wszędzie. Ale jak przychodziło co do czego, to okazywało się, że nikomu się nie chce bo… stworzyliśmy sobie wspólnie raj na ziemi.
Moja sąsiadka widzi z okna jak kąpie w sypialni dzieci. Jak skaczą po łóżku gdy ubieram je w piżamy. A potem jak gaśnie nocna lampka gdy kończę Im czytać. Wtedy przysyła do mnie wiadomość „czekam na Ciebie w bali”. Wkładam strój, zakładam szlafrok i w tę zimę lecę w gołych nogach przez miedzę.
Siedzimy potem do północy, bo nie da się z tej bali wyjść. Taka przyjemność.
Pół zimy przesiedziały tam moje dzieci. Wtedy liczymy się, że wypoczynek będzie marny, bo generalnie robią wir przez większość kąpieli. Najbardziej lubią siedzieć w deszczu.
Spotkania w bali zdarzają się w różnych okolicznościach. Nawet po północy, gdy w paczce „dziołchów zza płota” czyli sąsiadek, wracamy przez pola od jednej z nich.
Ściągamy te kurtki, czapki, szaliki i wskakujemy. Spontanicznie. Michał przynosi nam wtedy po kieliszeczku słonego karmelu. Taka babska sąsiedzka noc w bali. Pominąwszy fakt, że była to zwykła środa i o świcie trzeba było wstać. Nikt nie narzekał. No może trochę się same z siebie śmiałyśmy.
Nasze sąsiedzkie, babskie, wiejskie podróże przez pola. 
Sylwester chciałam spędzić w domu, w dresie. Dzieci u Babci, więc idealnie aby tak zasnąć przed telewizorem o 22ej. To mój wymarzony typ Sylwestra. Ale wyciągnęli mnie i polazłam w tym dresie (nie że eleganckim, wypasionym, tylko takim do mycia podłóg) do nich na szampana. Jak zwykle wieczór zakończyliśmy w bali. No nic się nam to nie nudzi. A do tego człowiek traci kontrolę i gubi czas, bo wyjść się stamtąd nie da. 
W tym roku uruchamiają basen, a my planujemy saunę. 
Dobrze i pięknie jest zapewne w świecie, ale ten nasz mały, podwórkowy, wspólny świat przerósł moje oczekiwania… 
Gdzieś tam pewnie wyjedziemy, ale nie myślę o tym wcale, za to nie mogę doczekać się wiosny i lata.
Pierwszych pąków na naszych drzewach, trawy, ptaków o świcie. Ale póki jest zimno czy deszczowo, nijak i przejściowo, grzejemy się w Scandi Spa. Mieści się nas tam wiele. A piec elektryczny, który nagrzewa wodę, pozwala wchodzić kiedy chcemy. A chcemy wciąż.
A jeśli napiszę, że sąsiad wychodzi z wody wcześniej i przygotowuje nam kolacje, to już w ogóle mi nie uwierzycie… 🙂

boho swing.


Kiedy dzieci były małe, miałam hopla na punkcie kocyków. Mam wrażenie, że z ich wiekiem przerodziło mi się to w uwielbienie huśtawek. 
W kuchni mamy haki na wyższe i niższe sznury. Zmieniamy je co chwila. Prawdą jest, że jeśli odwiedzają nas inne dzieci, to zabawa w 80% kręci się dookoła tych huśtawki.
Kiedy zobaczyłam tę, wiedziałam, że jest stworzona do tego właśnie miejsca. Tak jak idealnie wkomponowany kilka lat temu wóz. Nie wiem co ja tam dam, i czy będę potrafiła się z nim rozstać, gdy dzieci podrosną. 
Póki jest na dworze jeszcze zimno, nasze koło buja się przy kominku, jednak z pierwszymi cieplejszymi dniami chciałabym powiesić ją na tarasie. 
Myślę, że ratan, tak jak dywany i kwiaty dodają domowi ciepła i przytulności. 
Do pustego salonu wystarczy włożyć dywan, ratanowe fotele i kilka dużych kwiatów. Jest pięknie. Nic więcej nie trzeba. No ja tego minimalizmu zachować nie potrafię 🙂
Klasyka zawsze broni się najpiękniej. Przez lata, choć zmienia się moda.
Huśtawka inspirowana Indonezją odnajduje się wyśmienicie w polskim domu. 
Od zawsze byłam zwolennikiem wakacji w domu. Stworzyć swoją codzienną przestrzeń w taki sposób, aby każdego dnia czuć się jak na wakacjach.. Na razie jestem w tym świecie szczęśliwa, a jak jeszcze mogę wyjść na swoje podwórko i popatrzeć w niebo… to raj.
________________________________________

Huśtawka ze sklepu z pięknymi boho produktami. Począwszy od bransoletek po meble.
Czytałam dziś na Ich instagramie, że od jutra jakieś promocje z okazji dnia kobiet (-15%).
Warto śledzić Ich profil na IG.
A sklep TUTAJ – BOHO SWING

wieczorne czytajki.


Ostatnio usłyszałam zdanie, które mnie rozbawiło, bo mówi o „pięknej” karze dla dziecka. Oczywiście wiadomo z przymrużeniem oka. „Jak się zaraz nie pogodzicie, to przebierać się w piżamy i do spania. Bez czytania!”. I wtedy zgoda następuje natychmiast. Bo czytanie przed snem to przyjemność, której nie można sobie odmówić.
Zacznę od „cudownego chłopaka”.
Piszę kiedyś do moich sąsiadek na naszej wspólnej grupie „Dziołchy, zobaczcie z dziećmi film – cudowny chłopak. Wspaniały.” Na co jedna z sąsiadek odpisuje mi, że książka jest dużo fajniejsza. I wracając z Chorwacji czytali i czytali i nie mogli skończyć. Za jej namową zakupiłam szybko książkę.
Powiem Wam – miała rację. Jeszcze tylko jeden rozdział, jeszcze tylko jeden… Jest zjawiskowa!!!
Powinna być szkolną lekturą. Szczerze to sama czekam na ten wieczór jak głupia żeby już z nimi czytać. A ostatnio Benio już zasnął. Ja czytam, Tosia słucha. Skończyłam rozdział i popatrzyłam na Nią. Miałyśmy takie same łzy, wielkie jak grochy.

„Wojna, która ocaliła mi życie”. Jako osoba, która czyta o wojnie dużo, szukam też podobnej tematyki dla dzieci. Wiadomo bez przesady. Mamy takie książki trzy. Z czego trzecią jest właśnie ta.
Ta historia dzieje się podczas II wojny światowej i opowiada o dziesięcioletniej Adzie, która wyrusza razem z bratem, ucieka. Wcześniej żyła całe życie w zamknięciu.
Niezwykle wzruszająca, z pięknymi cytatami. 
Bez względu na to w jakim wieku Wasze dziecko weźmie tę książkę do ręki, warto mieć ją na półce żeby nigdy o niej nie zapomnieć i aby czekała. 

„Wielka księga Klary”. A to pozycja już radosna, śmieszna i pełna dziecięcych analiz.
Dziewięcioletnia Klara pisze swój pamiętnik. Ma młodszego brata, którego może wolałaby wymienić na psa. Jest zabawnie, uroczo. Genialna pozycja. 

„Najlepsza zupa na świecie” i „Jeszcze pięć minut” i ” Idealna Chwila” to książki dla młodszych czytelników.
Pięknie zilustrowane, z wartościową, radosną treścią. Treścią, która daje do myślenia i pokazuje jak ważni są ludzie obok, uczucia i miłość. 
„Jeszcze pięć minut” Tosia nałogowo czyta Beniowi, bo mówi, że ostatnie zdanie tej książki jest dla Niej niezwykle wzruszające. I tak jest. Pięć minut może być mało, dużo. Może przelecieć szybko i wydłużać się w nieskończoność. Książka mówi o tym ile to dla dzieci pięć minut… A ostatnie zdanie, którego nie zdradzę, mówi o najważniejszych pięciu minutach w życiu. Samą mnie wzrusza.
Wszystkie trzy książki pięknie wydane, dopracowane, dla miłośników literatury dziecięcej dla których zarówno treść jak i obraz są równie ważne przy rozwoju Ich pociech.
Pozycje, które są warte tego by je mieć. I czytać oczywiście.

„MIŁOŚĆ” to książka, która jest jakby kontynuacją książki „mama”. Pamiętacie?
Ten sam ilustrator. To samo wydanie. I ten sam rytm książki.
Jest piękna. Idealna na prezenty ślubne. Idealna na prezenty dla kogoś kogo kochamy.
Jeśli chcemy zaopatrzyć nasz dom w książki wartościowe i piękne, to ona powinna z nami zamieszkać.

____________________________________________

Kiedyś pisałam Wam o dziecięcej kolekcji NOSUGARWEAR.
Zatem zmieniając kolekcję na wiosenną, przecenili jesienną. 
Warto zerknąć. 
Powiem Wam co jest warte szczególnej uwagi.
Culloty dziewczęce. Strasznie wygodne (Tosia ma je na zdjęciach. Kocha je). Świetny materiał. I taki model co rośnie razem z dzieckiem. 
Bluza hoodie black – genialna!
Spódnice z tiulem. Bluzki z długim rękawem. Czapki – ciepłe i wygodne (całą jesień i zimę przechodziliśmy w nich)
Polecam szczerze. Duże przeceny. TUTAJ.

Tosi wstążka na włosach też ze sklepu, który ma teraz promocje i który szyje najlepsze piżamy na świecie dla dzieci. MUSMUS.