krążą myśli.

czasami przychodzą mi takie myśli.. jakoś je w tej głowie rozwijam, w zdania buduję. zaczynam kolejną linijkę..
a potem wiatr rozgoni i nie ma..
za krótkie by usiąść na dłużej i zapisać… za ważne mi by zapomnieć.  i tak się w tej głowie kotłaszą.
to zapiszę. byle jak. byle by było i już dało mi spokój. że zapisane i można przejść do kolejnych.

brama otwiera się tak, że najpierw lewe skrzydło a potem prawe. gdybym ja ją robiła to byłaby na drewniany skobelek. że z auta lecisz i na deszczu otwierasz.. a że robił On to naciskam guzik i płyną mi te skrzydła drewnianych wrót.
ten czas otwarcia ostatnio jest nam dobrze znany. staliśmy jak w boksach gotowi do startu.
od nas na pogotowie jest 10 minut. czasami 3. On potrafi dojechać tam z naszym synem w 3 minuty.
nasz mały chłopiec wyglądał tak, że kolejka w poczekalni stanęła i  zbiegli się lekarze.
kiedy wieczorem włączyłam sobie na laptopie „Poldark’a” a On oglądał „Gwiezdne wojny”, choć bardziej spał niż oglądał, mówię do Niego cicho…
– wiesz, może już wyczerpaliśmy limit w tym roku z tymi podróżami na pogotowie. ale się nam rok zaczął, co? koszmarnie.
– co Ty mówisz? pojechaliśmy z dziećmi dwa razy na pogotowie. za każdym razem dostali lekarstwo i wróciliśmy do domu. to był bardzo dobry styczeń…

ten „Poldark” nasunął mi kolejną myśl..
przepadłam w ostatnich dwóch dniach. całe noce oglądałam serial.
mam wrażenie jakby główni bohaterowie mieli w sobie coś z Ani z Zielonego Wzgórza. jakąś taką dobroć, wznoszącą się ponad przeciętność chęć pomocy, oddania. nadludzką prawość.
kostiumy, krajobrazy, muzyka, zdjęcia.. przeniosłam się do innego świata. a kiedy kładłam się spać, sen niósł mnie nad wybrzeża Kornwalii.
jestem bardzo zwykłą, prostą dziewczyną. i takie filmy wzbudzają we mnie olbrzymie pokłady uczuć.
od śmiechu do płaczu i szlochu do monitora. bo to co mnie najbardziej w życiu wzrusza to jakże pospolita i banalna miłość i dobroć.
w jednej ze scen Ktoś pyta Ross’a czy kocha kobietę, którą poślubił, a On zgodnie z prawdą odpowiada „lubimy się”..
a z tej sympatii, zwykłej, szczerej…w drodze przez życie, codzienność, upadki rodzi się najpiękniejsza miłość..
i żadna z tych zauroczeń od pierwszego spotkania nie może się jej równać… może obok stać, ale tylko po to by się przypatrywać, podziwiać i czerpać przykład.
miłość wybudowana na szacunku, zaufaniu, podziwianiu siebie nawzajem, jest czymś najpiękniejszym czego człowiek może doznać w życiu z drugim człowiekiem…
i czy moje oczy uroniłyby tyle łez gdyby On w pierwszym odcinku wyznał Jej miłość, niż wtedy gdy Ich los łączyło tyle nieszczęść, potyczek, niepewności i wyzwań..

a ta znów historia przywiodła mi kolejną..
pamiętam jak kiedyś znajoma opowiadała mi..
– przeczytałam tego Greya, genialna książka. powiedziałam o tym w pracy o Oni z taką pogardą, że takich tanich romansideł nie czytają.. wiesz, Oni czytają Danikena..
– Ty? Ty, po tylu kierunkach, tak wygadana, elokwentna nie potrafiłaś Im odpowiedzieć?!
często w swoim życiu chcemy sprostać… Komuś.. rodzicom, przyjaciołom, narzeczonemu, znajomym…
czytamy rzeczy zupełnie nas nie pasjonujące, oglądamy filmy, których do końca nie rozumiemy, by potem na salonach móc zabłysnąć, mieć coś do powiedzenia lub najzwyczajniej nie zrobić z siebie głupca..
i wszystko jest w porządku jeżeli odnajdujemy w tym satysfakcję..
jeżeli zaś nie, to tracimy czas na innych, którzy może nam nawet do głosu nie dadzą dojść…
idąc w swoim kierunku, będąc świadomym swych potrzeb, a potem istoty realizowania ich i konsekwencji z tego wynikających będziemy o wiele wyżej niż idąc nie swoją drogą..
niezwykle imponują mi ludzie z dużą wiedzą historyczną. a jeszcze jak Ktoś potrafi opowiadać… coś niezwykłego..
jednak ja nigdy nie potrafiłam skupić się na książkach historycznych, nigdy mnie do nich nie ciągnęło.. nigdy zatem nie udawałam Kogoś Kim nie jestem..
kiedy nie wiem mówię głośno  – „nie wiem”… a to dzięki temu, że doskonale za to wiem Kim jestem.
bardzo niedoskonała, z milionem wad, trudna i buńczuczna… 
chodzi o to, że obojętnie jakie czytamy książki i czy czytamy w ogóle…
jedną powinien przeczytać każdy „o kulturze i tolerancji do drugiego człowieka”…
bez względu na nasze zapotrzebowania duchowe i umysłowe..
a bo i często ten co zęby na literach zjadł do powiedzenia ma dużo a do zrobienia o wiele mniej…
a inny robotny za bardzo i na kulturę czasu nie ma… w spracowanych rękach kultury u Niego więcej niż u uczonego.

i tak siadłam tu w biurze. napisałam na szybko bo mi te myśli po głowie dziś krążyły.
a jak zapisze to mi lżej.
idę. bo taki mamy w domu rytuał, że rodzinnie oglądamy wieczorem „Miszę i Maszę”. Tata zaśmiewa się najgłośniej.
dobrej nocy moi Drodzy.

44 odpowiedzi na “krążą myśli.”

  1. U nas styczeń bardzo podobny. 2 noce w szpitalu z małym później u córa ospa teraz u małego można zwariować ale mam nadzieje ze luty będzie juz z górki. A tak nawiasem to Grey tez mi się podobał nawet bardzo ale wszyscy naokoło oczywiście ze to prostackie i ze obciach.

  2. Przypomniałaś mi takie czasy, pierwszy Wielki Kryzys mój z M., jeszcze przed ślubem, kiedy ja właśnie tak chciałam błysnąć, i taka być na poziomie, tylko filmy niekomercyjne, japońskie jakieś, tylko wyszukana muzyka, jakieś niszowe lokale, spotkania literackie i ą-ę, a M. miał to w nosie i powiedział, że ze mną ganiać nie będzie. Bo go to nie interesuje i już. A udawanie jest bez sensu. I wiesz – wściekła byłam jak osa. Znalazłam sobie swoje towarzystwo i taka była ważna, wiesz – lepsza. Aż w końcu, kurde, nie mogłam… z przemęczenia! Serio! Jezu, jak mój mózg parował. Ciągle wszystko takie mądre i takie nadęte, i nagle się łeb palnęłam: że komu ja chcę coś udowodnić? że po co? To w końcu MOJE życie, nie? I skoro tak serio to wolę jednak siąść i Seks w Wielkim Mieście po raz setny zobaczyć niż gadać w pubie o metatekstach, to kurde, mam prawo, i nikomu nic do tego. I jak nawet Krawczyka będę chciała posłuchać, to też mi wolno. Ale dorosnąć do tego musiałam. I wyrosnąć. Z tego lansu. Na szczęście chyba raz na zawsze :* Trzymaj się, kochana. I oby to był koniec wizyt w szpitalu. Przynajmniej do następnej jesieni 😉

  3. Odkryliśmy Miszę i Maszę kilka dni temu, jak mała zachorowała. U nas też śmiechy chichy na głos 🙂 i dzięki Ci za „tracimy czas na innych”. Od jakiegoś czasu mam dokładnie takie same myśli… bo niestety ale … nie zawsze mamy wpływ na to kto w pracy orzebywa z nami w tym samym pokoju… Gdybym miała czarodziejską różdżkę… 🙂

  4. Pieknie napisane, jak zawsze!!!

    kiedys bylam osoba bardzo niepewna siebie i zakompleksiona, chcialam aby wszyscy mnie lubili i akceptowali, a co za tym idzie nie bylam soba…bylam taka jaka chcieli mnie widziec inni….dzis jest inaczej…nauczylam sie byc asertywna (choc nie zawsze mi to wychodzi :):)

    budujemy wlasnie dom i wiele naszych rozwiazan nie podoba sie mojemu tacie, tesciowi i innym ludziom, ktorzy uwazaja, ze jak budowac dom to na 200 lat….a po co mi to, jak mnie juz nie bedzie? kiedys zrobilabym wszystko, zeby uniknac negatywnych komentarzy….dzis nauczylam sie zyciiwego egoizmu – szanuje siebie i swoje potrzeby 🙂 chce sie czuc ze soba dobrze 🙂

    Misza i Masza to nasza ulubiona bajka 🙂 dwie krejzolki

  5. dobrze mi się czyta Twój tekst, zawsze refleksje zostają……przykro mi, ze mieliście tyle perypetii zdrowotnych, ale z dziećmi taj już bywa. Miłego tygodnia.

  6. Poruszające i tak niezwykle prawdziwe jest to, co napisałaś. Tak dobrze czytało mi się te Twoje słowa, takie zapisane w biegu, ale płynące prosto z serca. Dobrze tutaj. Bo o tej miłości tak pięknie napisałaś i taki spokój stąd bije, choć przecież masz za sobą te wyprawy na pogotowie…
    I ja tak mam, że zapisać muszę, jak mi się w głowie za dużo nazbiera, ale zwykle nie jest to na tyle dobre, by światu pokazywać. Teraz spojrzałam na to inaczej – a właściwie czemu nie? Czemu nie pozwolić, by słowa biegły ciurkiem po wirtualnej kartce, by oczyściły głowę, by same ułożyły się w całość? Może sama siebie zaskoczę? Owszem, jestem pedantką, jeśli chodzi o formę i treść, ale może już czas i w pisaniu dać sobie trochę luzu. Przestać się zastanawiać, czy to wypada, czy będzie czytane, czy wszystkie kropki i przecinki na miejscu…
    Masz rację, za bardzo staramy się przypodobać innym, gubiąc po drodze samych siebie. Właśnie uśmiechnęłam się do siebie myśląc, że właśnie będę nadal nosić glany, malować paznokcie na minimum trzy kolory, będę słuchać progrocka, uwielbiać Normana Reedusa, zaczytywać się w literaturze iberoamerykańskiej i rosyjskiej, bawić się z córką lalkami i nosić na co dzień bransoletki przez nią zrobione. Będę sobą, nie ważne, czy się w kanon mody wpisuję.
    Pozdrawiam ciepło i życzę jak najwięcej wewnętrznego spokoju, tej „miłości wybudowanej na szacunku, zaufaniu, podziwianiu siebie nawzajem”, uśmiechu i zdrowia – jAGnA

  7. Moja corka ( lat 5 ) leżąc obok mnie i swojej siostry ( 16 mies ) dzis wieczorem powiedziała o tak od niechcenia
    ” mamo najważniejsza jest miłość ”
    🙂
    Dobrej nocki
    Pozdrawiam z Krakowa

  8. Juleczko kochana… No po prostu kochana jesteś… Tak o Tobie myślę: moja kochana Julka. I chłonę te Twoje myśli nieuczesane, takie z serca płynące, żywe i prawdziwe. Bo one jakby moje własne były.
    Strasznie się nakręciłam na tego „Poldarka. Uwielbiam filmy kostiumowe, a o pięknej miłości tym bardziej.
    A widziałaś „Zimową opowieść” z Colinem Farellem? Jezu, jaki piękny film! Dawno tak pięknego filmu nie widziałam. Piękny do bólu. Płakałam jak głupia. W łazience, bo głupio mi było przed mężem 😉 A na „Krainie lodu” płaczę za każdym razem, przy scenie, gdy miłość Elzy roztapia Annę zamienioną w lodowy posąg, choć widziałam ten film już kilkanaście razy. Bo to właśnie te najprostsze opowieści są najpięknieksze…

    1. nie oglądałam, ale muszę nadrobić w takim razie.
      Ale tego „Poldarka” oglądnij koniecznie 🙂
      ja ryczę zawsze przy Nim bo On najczęściej już zasypia w połowie filmu cokolowiek by to nie było.
      „grę o tron” włącza sobie trzy wieczory pod rząd bo za każdym razem zaśnie :))
      ściskam!

    1. oczywiście proszę traktować rzecz z przymrużeniem poprzez pryzmat nastoletniego oka 🙂 wracają do mnie czasami takie perełki nastoletniego buntu. inność jest dobra. dobrze , że jest. ZDROWIA!

  9. kiedyś obiecałam sobie, że przeczytam Rozważna i Romantyczą Jane Austin. Cięzki był początek, ale nawet wciągnęła. Nie doczytałam, bo książkę zajął mój syn bo dzięki twardej okładce koloru butelkowej zieleni stała się ksiązką czarownika Cedryka z bajki telewizyjnej i tak leży w jego pokoju do dziś, a ja jakos po nią nie sięgam. Chyba nie dla mnie. Bo gdyby była dla mnie poszłabym po nią. Bo tak jak napisałaś nie ważne co czytamy, bylebyśmy nie udawali, ze nas to interesuje aby zabłyszczeć, pokazac się. Greya czytałam , ale oprócz wątków o sexie przeplata się tam historia o miłości, o dziecku nieszczęśliwym, które miało przypalane ciałko papierosami przez alfonsa matki, o miłości, która zna cierpienie i znosi trud dopasowania, nauki o drugim człowieku. Ale w pierwszym tomie tego nie widać, należy sięgnąć po kolejne i wyłowić to co najbardziej istotne.
    Zazdroszczę, że macie ten czas, kiedy wspólnie oglądacie, ja mam go mało, ale to zmienię, już wkrótce.

    1. filmy na podstawie Austin wprost kocham!!! ale Jej książki są tak ciężko napisane..
      po prostu źle się czyta.. i ja zaczęłam kilka i żadnej nie skończyłam.
      za to film „duma i uprzedzenie” z Knightley widziałam milion razy. w mojej trójce ulubionych filmów.
      „misza i masza” trwa 5 minut… ja najczęściej ze ścierką kuchenną bo przybiegam na bajkę z roboty 🙂

  10. „chodzi o to, że obojętnie jakie czytamy książki i czy czytamy w ogóle…
    jedną powinien przeczytać każdy „o kulturze i tolerancji do drugiego człowieka”…
    bez względu na nasze zapotrzebowania duchowe i umysłowe..
    a bo i często ten co zęby na literach zjadł do powiedzenia ma dużo a do zrobienia o wiele mniej…
    a inny robotny za bardzo i na kulturę czasu nie ma… w spracowanych rękach kultury u Niego więcej niż u uczonego.”
    – Uwielbiam Cię dziewczyno!!! ty To wiesz jak podnieść człowieka na duchu. Życzę więcej takich przemyśleń.
    Ps. Nie zapomnij się nimi podzielić 🙂

  11. Julio, ja tak może nie do końca w temacie ale… Kornwalia jest piękna!!!!, „musisz” tam jechać. Tam dosłownie czuję się ten klimat, jak zapewne czułaś oglądając film.

  12. Matko, jak ja Cię lubię :D. Wyciągasz mi myśli z głowy. Jaki piękny byłby świat, gdyby wszyscy byli jak Ty! Ja też mam w nosie, co sobie o mnie pomyślą, ale cały czas nad sobą pracuję, asertywności wciąż się uczę… To takie proste – być sobą, a czasem najtrudniejsze na świecie! Nie przejmować się tym, co powiedzą inni, jednocześnie szanować drugiego człowieka i dobrze mu życzyć…
    Kostiumowe filmy uwielbiam, nadrobić więc muszę :).
    A Dzieciaczkom zdrowia dużo życzę. Moja ostatnio dwa dni ledwo chora była, a życie w domu jakby zamarło. I jakim szczęśliwym jest człowiek, gdy w dziecko znowu życie wstępuje :*

    1. gdyby na świecie byli tacy jak ja to już by świata nie było 🙂
      wszystko w kosmos (żeby gorzej nie napisać 🙂 ) by zostało wystrzelone 🙂
      my już 3 tydzień siedzimy chorzy.. no jest armagedon! a jaki bałagan!!! 🙂

  13. No to se poczytałam… aż się lepiej zrobiło człowiekowi, ale z tymi chłopami to myśli różne krążą – ot w związku z Tobą taka sytuacja sprzed dwóch tygodni bodajże. Siedzę na kanapie, dzidz śpi, chłop przychodzi i pyta:
    – co robisz?
    – do Julki zaglądam co słychać..
    – jakiej Julki?
    – nie znasz, bloga takiego czytam sobie…
    – ty jakaś chora jesteś, co cie obchodzą obcy ludzie co na drugim końcu kraju mieszkają!
    – (wk** się ) jacy obcy, ona 30 kilometrów od nas mieszka, to jak sąsiadka, co się sąsiadami nie zainteresujesz?
    Dwa dni później wracam z dzidziem z zakupów, wchodzę cichcem do pokoju a mój mąż w blogu twoim zaczytany, nawet nie słyszał jak weszłam. Na moją głupią minę rzekł tylko:
    – no co, sąsiadami się interesuję…
    Ot i kto za tym męskim gatunkiem nadąży…

  14. Ja w tym roku wracam do Ani z Zielonego Wzgórza i już się cieszę. A fakt, że wypożyczam te książki z działu dziecięcego jakoś tak dodatkowow mnie wzrusza i dziką radością napełnia fakt, że to dla mnie, dla tej małej dziewczynki we mnie. Pozdrawiam z Kanady 😀

  15. Drugą noc wykradam się z sypialni, mężysko i synisko chrapią, a ja z szydełkiem ( żeby nie było, że czas tracę) chłonę historię Poldarków. Pierwszy odcinek – ” eee do prasowania może być”, drugi odcinek-„nnno to ci dopiero intryga, a z ciekawości następny odcineczek proszę”, trzeci „………..”- już nie było co rozkminiać. Wciągnęło mnie!

    „Z dala od zgiełku”- dawno, ale to przedawno niewidzialam tak porywającego filmu kostiumowego. Ciekawe czy ktoś z Was się skusi?

    1. z maili i informacji z instagrama, smsów chyba skusiło się dużo dziewczyn i mnie linczują, że po nocach nie śpią przeze mnie 🙂
      tak, ten serial jest z odcinka na odcinek coraz lepszy..

  16. Zatonęłam w morzu rozpaczy… dzis pochłonęłam ostatniego Poldarka. Jestem w ciemnej dup** z tęsknoty za wiecej. Jaka piękna ich miłość. Jak Ona z pokorą potrafiła rozkochac go w sobie. Jakie dobro z ich oczu płynęło. Dziękuję Julia po raz tysięczny Tobie, ze tak inspirujesz. Obysmy w zdrowiu doczekali kolejnego sezonu :*

Skomentuj julia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.