na zmartwienie przyjdzie czas.

nie wiem czy to się da tak jakoś zmierzyć. obliczyć, objąć, zważyć, podzielić i wyciągnąć sumę..
ile dobrego, a ile złego jest na świecie. czy to od dołu czy od góry zacząć..
ile tego jest naprawdę a ile nam wmówiono? ile brakuje a ile zatajono?
i chyba nigdy nie znajdzie się śmiałek mądry taki co to zliczy..
znam natomiast pewne słowa, co to kiedyś ksiądz Twardowski powiedział..
że mało gdzie można poczytać o Matce, która codziennie znosi wózek z czwartego piętra, by wyjść z dzieckiem na spacer, ale za to wszędzie przeczytamy, że Ktoś zabił ciotkę.
czy Ktoś znalazł taką gazetę lub dziennik telewizyjny zatytułowany „dobre wieści”?
i ja nie mówię o wojnach, głodzie,  biedzie.. chce o tym wiedzieć, chce mieć możliwość pomocy, być świadoma. ale nie chcę się tym karmić.. chcę oglądać filmy Smarzowskiego i nie spać przez to po nocy.
tyle mamy dziś blogów, tekstów napisanych.. o tym gdzie Mamy w sposób niezwykle barwny, zabawny a czasami i przez łzy piszą o trudach macierzyństwa. ja jeden taki czytam. uwielbiam notabene.
jednak każdy z nas, sam wyznacza swoją drogę. moja droga jest właśnie taka.
i jakkolwiek blog ten jest słodki, przesłodzony i aż mdły od słodyczy.. muszę Was zasmucić.. taki będzie.
taki był, jest i dopóki będę go pisać, taki będzie..
i nawet gdy nadejdą trudniejsze dni, ja zakończę swojego posta zdaniem z nadzieją.
Ktoś mi pisze „dziewczyno zejdź na ziemię”. O nie! Moja Droga! tylko nie to.
zbyt ciężko pracowałam i pracuję, by być tutaj gdzie jestem. i nie mówię o rzeczach materialnych a tych w głowie.
tego jak nauczyłam się postrzegać życie, świat. swoje szczęścia jak i nieszczęścia również.
bo każde z uczuć, zdarzeń jakie nam się przytrafia, można przeżyć na dwa sposoby.
można szczęście zbagatelizować, uznać za naturalne, przejść obojętnie.
można nieszczęście do rozmiarów największych rozdmuchać, cały świat poruszyć swoją tragedią.
a inny.. z dobrej ilości cukru i cytryny w herbacie, zrobi niebagatelne wydarzenie.
z troski i problemu, taki tam kłopot nieduży.
i ja z tego swojego nieba na ziemię schodzić nie chcę.. 
poprzez stan swojego umysłu jesteśmy w stanie zrobić sobie raj. ciężko się na to pracuje. każdego dnia.
nie raz się upada. wątpi. brak sił i wiary… wtedy często lub najczęściej podnosi mnie mąż i Mama.
to tacy ludzie, którzy mówią „rozejrzyj się dookoła! z czego robisz problem? żyj dziewczyno! żyj! dwie ręce zdrowe masz.”
mówią jeszcze „na zmartwienie przyjdzie czas”.. nawet gdy już źle.. to uważają, że na prawdziwe zmartwienie przyjdzie czas i nie ma co za wcześnie głowy sobie zaprzątać..
Kiedyś moja Mama w jednej z kopert z wynikami badań znalazła taką informację… o śmiertelnej chorobie. że ją ma.
od dawna i będzie bardzo ciężko. kiedy schowała ją do koperty spowrotem, podniosła oczy i powiedziała nam… – ja? ja nie mogę być chora –  i poszła do ogródka pielić..
a kiedy pytaliśmy co dalej? odpowiadała „na zmartwienie przyjdzie czas”.. choć zmartwienie już wtedy było wielkie, dla pewnie wszystkich, to byłby w jakimś sensie koniec świata, wyrok..

a Ona powtarzała wciąż o tym zmartwieniu.. że na razie go nie ma… i walczyła każdego dnia z chorobą.
i czy mnie jest w życiu jak w raju..? nie, mnie jak prawie pewnie każdemu z Was.. tylko ja widzę lub chcę widzieć tylko dobre strony.. bo życie jedno nam dali. i czy Kto za nas umrze? nie. to czemu nieszczęścia mamy się doszukiwać, budować i przepadać w nim bez zastanowienia i na ślepo?
cóż można u mnie zobaczyć..? dobry, zaradny mąż, zdrowe dziecko, dom, spełnienie… i każdy pomyśli… co Ona wie o życiu.. 
a no wie dużo… tylko buduję swój świat na dobrych chwilach, momentach, uczuciach..
a o złych.. nie pamiętać, wyrzucać i iść dalej… bo trują od środka, gnębią i wszystkiego pozbawiają.
a jeżeli Kto zazdrości, to niech głowy zazdrości, bo to Ona buduje nasz świat.
głowa moja niezbyt mądra.. szkół nie pokończyła zbyt wielkich, tytułów przed imieniem nie noszę, mało co osiągnęła ta moja głowa… ale jedno mi w niej się tłucze bez ustanku i zagłuszyć się nie da… żeby o tym dobrym, bo złego i tak wystarczająco dużo..
a nikt za nas nie umrze, więc i żyć nie pozwólmy nikomu za siebie… Ty jesteś panem swojego losu. dobrego losu.
_DSC0540

kiedyś pisałam posta o tej chorobie Mojej Mamy.. można przeczytać tutaj – siła.

41 odpowiedzi na “na zmartwienie przyjdzie czas.”

  1. dużo zależy od głowy i od priorytetów które mamy.
    w ostatnim czasie miałam dwa niepowodzenia w staraniach o dziecko i koleżanki pytały mnie jak się czujesz ? ( ze smutkiem w oczach,) a mi było dziwnie wobec nich bo ja się czuję dobrze, nie roztrząsam tego co było , co się nie udało ale myślę o tym co będzie , co ma się wydarzyć i jak będzie cudnie jak się uda 😉
    pozdrowienia dla wszystkich mam 🙂

  2. Tak Julenko! Bo ludzie zazdroszcza, wszystkiego! Ze cos masz, albo ze czegos nie masz, a jak masz to skad niby kasa na to? Jak dostaniesz, to dlaczego? A po co to zazdroscic? Czemu sie nie ciesza tym co maja, rodzina, dziecmi, praca, zdrowiem, czy to wszystko malo? Dla niektorych tak, bo tego nie widza, bo wola wlasnie te problemy walkowac bez konca i sie w nich tarzac.
    Ja np. mam swiadomosc, ze jest zlo na swiecie, nieszczescia, ale tak jak Ty nie chce ich analizowac, caly czas miec przed oczami. Pomozmy kiedy trzeba i tak jak mozemy, ale nie unieszczesliwiajmy sie sami.
    Pieknego tygodnia Wam zycze!

  3. Zawsze tak postrzegalam świat, życie nie jest proste, ale po co zamartwiac się na zapas? To prawda – jutro może wszystko się zmienić, ale głowę pełną optymizmu i widzenia tych lepszych stron życia ma się zawsze ze sobą. Lubię otaczać się pozytywnymi ludźmi, oni tylko utwierdzaja mnie w przekonaniu, że świat jest piękny i dodają mi sił w chwilach zwątpienia.

  4. w 100% sie podpisuje pod tym .rękoma i nogami.. a sama ostatnio kilku sobom mówiłam,żyj jak chcesz a nie jak inni chcą.. nikt za ciebie zycia nie przezyje i nikt za ciebei nie umrze… 🙂 twojej mamie dużo zdrowia i niekończącej sie nadziei zyczę

  5. i niech tak zostanie…do końca świata. Bo ja tu chcę zaglądać. Po całym dniu, czasami ciężkim. Dla tej jednej chwili utrwalonej, bo przecież wiem, że ten dywanik jak każdej z nas się przybrudzi, że sok się rozleje i mąż czasami jakby mnie miły z pracy wróci. dziękuję, że jesteś.

  6. Mam takie miejsce w głowie, gdzie zapisuję teksty, które wyjątkowo mnie poruszają i podnoszą na duchu. Nie mam przyjaciół i nie mam z kim porozmawiać. Dziękuję za ten wpis bo teraz czuję się jak po rozmowie z przyjacielem, który wie co leży mi na sercu i który wie co powiedzieć, żeby zrobiło mi się lepiej. <3

  7. … i niech tak będzie… a ja zazdroszczę właśnie tej „głowy”, nastawienia Twego, do którego dążę i chciałabym się nauczyć tak właśnie żyć… trzymaj sie tego Kochana, bo to skarb ogromny… pozdrawiam i ściskam ciepło z naszego RAJ-u 🙂

  8. za optymizm podziwiam i nie wiem jak u siebie go obudzić, chociaż z każdym rokiem mniej się przejmuję. Tylko niepotrzebnie weszłam na posta o chorobie twojej mamy. sama staram sie odpychać złe myśli. o tym że mam hcv dowiedziałam się w 5 miesiącu ciąży. wyniki przekazano mi niemal na korytarzu z biegu i tyle. czuję się dobrze i nie zastanawiam się nad tym jak długo choruję i ile złego wirus wyrządził w moim ciele. leczenie na razie się nie podejmuję, czekam na skuteczniejszą terapię i przy dwójce małych dzieci nie wyobrażam sobie wyłączenia na rok z życia. podziwiam twoją mamę i mam wrażenie że czytam o swojej.

  9. Pięknie to ujęłaś, wspaniały post, pewnie nie raz przeczytam go w chwili zwątpienia:)
    Haters gonna hate… Tylko jeden raz odwiedzamy świat, i od nas zależy jak do wszystkiego podejdziemy.

  10. Witam.Mam w sobe radosc zycia!Jezeli pyta mnie ktokolwiek jak ja to robie?Mowie,bo bogactwo mam w sobie „to chec zycia i podzielenia sie”zadne pieniadze nie uszczesliwia tego,kto czuje sie nieszczesliwym.zycze Ci,Tobie,Wam szczescia i radosci.Aga

  11. Daje do myślenia ten wpis. Ja myślę, że mało kto ma różowo, lekko, łatwo i przyjemnie, ale jak to jest w piosence „always look on the bright side of life”.

  12. Szkoda, że nie ma szkół pozytywnego myślenia, miałabyś niezłe wyniki:) Ja dawno zrozumiałam, że tak trzeba, cieszyć się z drobiazgów, doceniać to, co się, ma, ale… No właśnie, zawsze jakieś „ale”. Taka moja natura, lubi się trochę pomartwić na zapas. No i są tacy, co sprowadzą na ziemię albo usilnie próbują.

  13. Ty wiesz, że ja od Ciebie uczę się pozytywnego myślenia. Że od Ciebie uczę się czerpać radość ze zwykłych dni, to od Ciebie nie raz dostałam kopniaka i wiarę, że też mogę, ale nie muszę, bo radość jest tu gdzie jestem a nie TYLKO tam, gdzie chciałabym być.
    Twój blog jest dla mnie NAJ i nie wyobrażam sobie, żebyś pisała tu inaczej…
    nawet muszę Ci napisać, że dopiero po Twoim poście dłuuuuuugi czas temu o Twoich częstych wyprowadzkach przestałam wstydzić się naszych częstych przeprowadzek. Zobaczyłam w nich pozytywy i od tamtej pory głowę wyżej noszę, a nie spuszczoną i gdy ludzie nam wytykają, że jak cygany, to się śmieję, że owszem, ale z co raz lepszym życiem, bo nie szliśmy w złe, tylko tam gdzie lepiej i by żyło się lepiej 🙂 Że cieszę się, że nie staliśmy w miejscu i nie czekaliśmy na mannę z nieba, tylko poszukaliśmy swego szczęścia. I tak to teraz widzę bo tak jest! 🙂
    :******** LOVE YOU!

  14. Mój mąż musiałby przeczytać ten post, bo on zawsze się zamartwia głupstwami, ja mu cały czas tłumaczę: Chłopie, rozejrzyj się, masz super rodzinę, przyjaciół, pracę, dom, zdrowie, a Ty narzekasz??? Ja muszę być w mojej rodzinie optymistką i nią jestem, choć jak wiadomo życie nie jest łatwe i są różne zmartwienia, ale tak jak powiedziała Twoja mama – na zmartwienia przyjdzie czas..
    Marysia

  15. Pięknie Julka…. Taka prawda, ludzie zazdroszczą nam tego do czego doszliśmy sami. Ja podchodzę do życia tak samo jak Ty złego staram się nie pamiętać, bo po co głowę zaprzątać. Cieszę się każdym dniem spędzonym z dziećmi każda herbatą z cytryną i każdym zjedzonym słodkim rogalikiem którego i tak i tak spale 😉
    Buziole kochane :*

  16. Jeśli dorosłość polega na wiecznym zamartwianiu się, to ja dziękuję i wolę być niedorosła 😉
    Pisz dalej, lubię klimat Twojego bloga. Miło się go czyta, naprawdę.
    Dobrego dnia!

  17. Coś takiego już jest w Polkach, że narzekać, kłócić się, zawistnym być to pierwsi – było o tym niedawno, chyba w styczniowym numerze Charakterów. Ale od każdej reguły są zawszy wyjątki. Pani Julio – ambasadorko pozytywnej energii, prosimy zarażać nas nią dalej.
    Dziewczyny zorganizujmy zlot pozytywnych mam!

  18. Dziękuję z całego serca, za ten tekst, za optymizm, za siłę na nowy dzień. Przeczytałam post o chorobie Twojej Mamy. Przeżyłam podobną historię. Tyle, że to był rak. I nie tylko tą chorobę Mamy musiałam przetrwać, też inną i inne mniejsze lub większe tragedie. Na co dzień nauczyłam się spychać je w zakamarki pamięci, a żeby uśmiechu nie psuły. Ale pamiętam, choćby po to, żeby szanować każdy dzień w zdrowiu, każdy promyk słońca, każdy uśmiech drugiego człowieka. Dziękuję, ze przypomnienie, że na zmartwienie przyjdzie czas.

    :*

  19. ja tak jak Ty szukam dobroci wokolo I wbrew powszechnej opini znajduje , wierze w ludzi nawet jak zawodza bo wierze ze tak trzeba, po ciezkim dniu w pracy, po nie lzejszym z moja trojka I mezem ktory czasem gubi ta radosc zwyklego zycia, po szalenstwach z kotem I ogarnieciu domu mam jeszcze sile by ucieszyc sie ze moj synek nieporadnie ale sam poskladal ubranie ze corka zostawila maly rysunek na rachunku ktorego jeszcze nie zdazylam oplacic ze nasz najstarszy mimo tych nastu lat przyszedl sie przytulic na dobranoc a maz nie zapomnial wrzucic brudnych spodni do prania I tak nawiazujac do ostatnich Twoich postow to zazdrosc ludzka I ta gorycz zawisci nie powinny miec wplywu na to co robimy jak lapiemy nasze zycie jakie kadry zostaja w pamieci, umiejetnosc docenienia I cieszenia sie tym co mamy ile by tego nie bylo to taki wewnetrzny sukces kazdego z nas taki lek na cale zlo a tego mamy pod dostatkiem wokolo Dlatego pisz Julio, nie zmieniaj sie prosze bo jestes mi potrzebna zebym o tym wszystkim co wazne nie zapominala otoczona ludzmi ktorzy postrzegaja mnie jako niepoprawna I infantylna w mym mysleniu jak to kiedys uslyszalam szczesliwa na pokaz a przeciez ja wiem ze to nie tak ze ja naprawde … Mieszkam daleko od kraju za ktorym tesknie, od ludzi ktorych zostawilam za krajobrazem, za burzami I sniegiem zima ktorych tu nie mam, za letnim deszczem I babim latem, za ta prosta radoscia zycia ktora znajduje tu na Twoim blogu w Twoich postach I podpisach mam takich jak ja Z calego serca Ci I tym Mamom dziekuje za ten moj azyl kiedy rece opadaja I sily juz brak a ten zew zwyczajnosci szuka poplecznikow I tu go znajduje
    Mam cicha nadzieje ze kiedys jak bede w Polsce na dluzej to uda nam sie spotkac choc wirtualnie na dluzsza chwile I wtedy ja Ci opowiem o tych pieknych kadrach z mojego domu, naszego rodzinnego zycia tych burakach co to je co roku sieje w naszym malym ogrodku I zapachu botwinki ktora gotuje w centrum miasta ktore raczej szybkie I bezduszne a w tym naszym katku takie zwykle I szcesliwe nawet jesli czasem z odrobina goryczki , a Ty moze cos dodasz od siebie albo nie

  20. Dlatego właśnie warto tu wchodzić, po Twoich postach wszystko nabiera normalnych wymiarów, człowiek zaczyna doceniać proste sprawy, których wcześniej czasem w biegu nie dostrzegał i wyolbrzymiać niewielkie kłopoty… ja, wieczna optymistka, ostatnio jakoś drżę z obawy o to, że w moim w miarę poukładanym życiu nastąpi krach, że wydarzy się coś wobec czego będę bezradna… I jak tak piszesz o tym, że na zmartwienia przyjdzie czas, kiedy pojawią się naprawdę to stawiasz mnie do pionu, bo uświadamiam sobie, że powinnam cieszyć się tym co tu i teraz i że szkoda życia na rozmyślanie o tym, co złego może zdarzyć się w przyszłości. Bo przecież w tym niewiadomym, co dopiero będzie, w tym co dopiero czeka za rogiem na pewno chowa się też nowe, dobre, czasem może lepsze niż w tej chwili… Dziękuję i serdecznie pozdrawiam 🙂

  21. jestes Julio niesamowita.tyle ludzi gnusnych w naszym kraju,narzekajacych na wszystko,zazdros nych,zawistych.
    teraz mieszkam z agranica i widze ,jak inni sa ludzie i jak potrafia celebrowac zycie !!!
    chociaz jak kazdy ,maja swoje problemy,ale ciesza sie pijac kawe w ogrodzie,spotykajac sasiada ,dziecko bawiace sie .pozdrawiam

  22. Właśnie dziś zachwycałam się pewnym wywiadem i jakby w sedno trafił tego, co tu napisałaś.
    A to Twój kawałek cyber-światka, więc Twoje prawo czynić je tak pięknym, słodkim, jak tylko Ci się podoba 🙂 naprawdę jest wielu, którym jest to potrzebne. Nawet jak się na głos nie przyznają.

  23. Post, silnie nawiązuje do książki,którą czytam na spacerach z Córką. Tak mi fajnie się robi kiedy ktoś potwierdza moje przemyślenia, nazywa je 😉

  24. Wspanialy post, cala prawda..
    W kazdym kraju jest podobnie, ludzie zazdroszcza, narzekaja i najczesciej nie zauwazaja, ze narzekaja… Taki sposob bycia jest u nas zakorzeniony od wiekow, bo bacia narzekala i mama i ja tez narzekam.. Ale cos sie zmienilo- tak sobie przed paroma latami usiadlam i pomyslam: dlaczego ja narzekam?. Mam wspanialego meza ,3 dzieci , dom i na chleb tez mam.. Zamiast rozmyslac nad tym co bylo zle albo sie nie powiodlo , staram sie koncentrowac na dobrych rzeczach.. Moze zabrzmi o banalnie ale kiedys przebiegalam przez park, bo zawsze gdzies gonilam, dzis ide spokojnie i ciesze sie ze slonce swieci, kwiaty w koncu zakwitly, ze kawa dobrze smakuje.. Jest tyle ccudownych rzeczy i momentow w zyciu.. Bardzo podziwiam Francuski , ktore doslownie korzystaja z kazdej minuty swojego zycia, nie patrza na innych, spotykaja sie z przyjaciolmi, organizuja kolacje dla znajomych i dyskutuja do rana,ale nie narzekaja, bo narzekanie jest zbyteczne..
    Tak wlasnie chce zyc, koncetrowac sie na dobrych chwilach z moja rodzina i przyjaciolmi i lapac te chwile szczescia , ktore sa jak banki madlane, pokazuja sie duze i piekne, a w oka mnieniu pekaja i juz ich nie ma..
    I tylko od nas zalezy czy je zobaczymy..
    Ps. Uwielbiam Twoje Posty….

  25. Julia, a ja się już doczekać nie mogę „wyprawki cz. 2″….. bo ja wiem, że Ty już nagromadziłaś kolejnych perełek miliony 🙂

  26. Julio,
    dziękuję! Ta głowa (moja) za dużo wciąż widzi spraw trudnych i nie do przejścia, a przecież wszystko można przeskoczyć. Zmienić. Ogarnąć i żyć;) Jak dobrze, że jesteś i napiszesz czasem te parę mądrych zdań.

  27. „Ktoś mi pisze „dziewczyno zejdź na ziemię”. O nie! Moja Droga! tylko nie to.
    zbyt ciężko pracowałam i pracuję, by być tutaj gdzie jestem. i nie mówię o rzeczach materialnych a tych w głowie” – no uwielbiam, najbardziej ten kawałek. pozdrawiam. Justyna.

  28. Bardzo dobry post. Ja narzekałam i marudziłam, bo tak nauczona, ale przestałam i uczę się cieszyć życiem, bo to głowa wszystko kształtuje!

  29. Bardzo lubię zaglądać na Pani bloga ze względu na estetykę. Ma Pani wspaniały gust, zresztą bardzo mi bliski. Zadroszę pozytywnie pięknego domu, cudownych przedmiotów i tej przepięknej wyprawki. Niestety nie mogę sobie pozwolić na tak piękne rzeczy, ale próbuję sama coś przerabiać lub kupować rzeczy używane. Największe wrażenie zrobiły na mnie wszelkie koce, otulacze i inne „cudne” szmatki. Pozdrawiam serdecznie

    1. to nie rzeczy nas uszczęśliwiają a sposób patrzenia na świat. w ciąży z Tosią miałam wyprawkę troche mniejszą, tańszą a ani odrobnę mniej szczęśliwą.
      miałam np przepiękne dwa koce z tkmaxx za 27zł. dwa w komplecie. były piękne.
      większośc przedmiotow zbierane przez lata, z giełd staroci..
      rzeczy nabierają smaku i bogactwa poprzez historię i miłość do nich 🙂
      a takie same przerobione mają już wartość najwiekszą z możliwych!! proszę o tym pamiętać.
      pozdrawiam ciepło.

Skomentuj Dagny Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.