no ale tak…

Mało ostatnio piszę, no ale tak…

w czwartek irytowali mnie ludzie.
Rany Boskie, jak mnie potrafią irytować ludzkie zachowania! To włosy z głowy rwać! Garściami.
Jak stają autami na miejscach dla niepełnosprawnych. Przecież to mój syn trzyletni wie, że na „blu” kolorze stawać nie można. Można tylko na „blak” jak się ma zdrowe nogi.
Jak się awanturują w sklepach i korkach ulicznych. 
Małostkowość doprowadza mnie do furii. 
Nieróbstwo i ślepota na robotę innych. Niechlujstwo ludzkie. Tak, niechlujstwo przyprawia mnie o stan przedzawałowy. 
Jak nie mają swojego rozumu i dają się innym wodzić za nos, uważają ich opinię za jedyną i słuszną.
Irytował mnie w czwartek prawie każdy. Obcy, swój i każdy.
No ale jak se taka zirytowana wieczorem na kanapie przysiadłam, i pomyślałam o tym jak to ja potrafię irytować ludzi swoim zachowaniem, to aż się wystraszyłam. No tak mną wzdrygnęło. Aż żem podskoczyła prawie… No i wtedy dałam tej irytacji innymi spokój. 

No a w piątek... Na piątek to moje dziecko czekało długo. Na ten piątek. I innych dzieci też czekało wiele, bo w przedszkolu był rodzinny piknik. Ale mocno czekały chyba też chmury, przepełnione parą wodną.
I dały swoje ujście akurat wtedy, gdy dane nam było przeżuwać drugi kęs makowca, a dzieciom rurki w soczki wbijały się nad wyraz sprawnie…
Nagłe oberwanie chmury. Wody po kostki. Pływało wszystko, w ciągu zaledwie kilku minut.
Benio, chciał się potem w aucie, posikać ze śmiechu, gdyż włosy Babci, zawsze wymodelowane, przybrały nadzwyczaj inną formę…
I gdy relacjonowałam telefonicznie nasze popołudnie Tacie dzieci mych, który na rajdzie w tenże weekend gnał… to stwierdził, że już Mu się odechciało tego rajdu i chciałby już wracać, wiedząc, że naszej dziewczynce serduszko pękło dziś na pół…
Bo kiedy jest się rodzicem, to nie cieszy już nic, kiedy serce dziecka niepocieszone…

W sobotę, na burzę zebrało się jakoś bliżej wieczora. Zawsze nadchodzi od zachodu. Choć, może od wschodu też zdarzyło jej się przyjść, tylko wtedy nie prowadziłam obserwacji tak czujnych..
Lubię ten stan, gdy ciepło jeszcze po ramionach, a już czuć jak smyra wiatr po stopach.
Siedziałam na sofie. Z ułożonym idealnie kocem. Nie potrafię usiąść i tym siedzeniem się rozkoszować, gdy tego koca jako narzuty wcześniej nie poprawię. Taki charakter. Trudny. Ale żyć trzeba.
Pomyślałam, że napiszę do tego mojego Adasia.. Choć o tej godzinie pewnie pokonywał jeszcze trasę.
Wyczerpany z błotem na nosie. Trzymałam telefon w ręku, a w myślach pisałam jak mnie to cieszy..
że zawsze gdy zajrzę do lodówki, to coś dobrego się tam znajdzie…
że dzieci nasze wygodne buty mają.
że o nic nieznośnie niepokojącego się martwić nie muszę.
że auto zatankowane.
że wygodny fotel i pościel miękka. 
że pstryk i kawa z pianką leci..
i że cieszy mnie to, jak mi ten świat zbudował taki bezpieczny..
Wtem wiatr zerwał się nagły i poleciałam zbierać pledy z tarasu. Nie wysłałam Mu w końcu. Ale On to wie.
Mówię Mu o tym.

Zaś w niedzielę napisałam do Szwagierki czy idziemy na rowery. Nie odpisała. Zadzwoniłam. Nie odebrała. Nie chciało mi się już nikogo nawoływać i pojechałam sama… Po tych naszych lasach i wzdłuż stawów… W drodze powrotnej wstąpiłam jednak do Niej. Zobaczyć czy nic się nie stało. I stało się. Dostałam ochrzan, że miała telefon w torebce i nie słyszała, a Ona przecież zawsze chętna na rower ze mną…
I mogłam też jechać do Madzi po sałatę, bo ma nadmiar w ogródku.
A tak zostałam z rowerem i myślami sama… Może też dobrze. Choć nic mądrego nie wymyśliłam. 

W poniedziałek jakże stęskniona za mężem, przeszłam płynnie ze stanu tęsknoty i miłości w stan wkurwienia. Tak się z tych stanów prześlizgnęłam i na kolanach wjechałam jak na parkiet taneczny…
Bo mi w szafkę reklamówki wpieprzył nie po mojemu. I śmiał twierdzić, że bałagan to tam już miałam..
Jak śmiał to nie wiem, wiem natomiast, że uratował nas Jego spokój i cierpliwość do mnie..

We wtorek wkurzył mnie ponownie, bo chciałam do kina, a On się zastanawiał czy ta godzina Mu pasuje bo On ma crossfit akurat… Jak crossfit ważniejszy, to ja Cie mam gdzieś. I się rozłączyłam.
Napisałam jeszcze. Bo wiadomo, że rozłączenie nie wystarcza, trzeba jeszcze dopisać!
Że pójdę sama!
Pół godziny przed seansem napisałam, że idę na 17:25. Odpisał, że będzie. I uśmiech.
Gdy czekałam pod kinem, to z tego okna w tym Jego busie tak Mu sie ta morda śmiała z tymi równymi, białymi zębami, że mi wszystko przeszło. Nawet Mu kawy o smaku „słodki karmel” na dnie trochę zostawiłam, żeby se zasiorbnął.
A jak dzieci przed tym kinem do Babci wiozłam, to mi napotkana sąsiadka Kasia mówi „co bedziesz wieźć, daj do mnie”. 
I se w ten wtorek pomyślałam, że sąsiadka taka cudna i ten mąż to nawet znośny.

No i środa to jak co dzień powroty z przedszkola, i Tosi z Beniem śpiew na cały głos, a nawet dwa głosy…
Bo ja też się drę, ale to raczej faktycznie darcie, bo ze śpiewem u mnie krucho..
„Piękna pani Meluzyna pokochała Pustoraka,
Tak opowieść się zaczyna
Jaka – taka.
Jaka – taka.
To co dzieje się na lądzie,
To pod wodą też się zdarza.
Oto refren tej piosenki,
Który często się powtarza.
Meluzyno, Meluzyno,
Porzuć płonne swe nadzieje.
Odpłyń własną limuzyną. 
Świat się śmieje, świat się śmieje.
I tutaj Tosia przerwała mówiąc, że Jej marzeniem jest poznać Małgorzatę Ostrowską.
A Benio dodał z powagą, że Jego za to marzeniem jest dowiedzieć się co to jest „Pustorak”…

Także widzicie, nic się nie dzieje, to o czym pisać?

36 odpowiedzi na “no ale tak…”

  1. Moim marzeniem, do dzisiaj niespełnionym 😉 też zawsze było, żeby się dowiedzieć co to ten Pustorak. Ja to się tylko zastanawiam jak ten czas gna ostatnio…dzisiaj dentysta, wczoraj dzień dziecka, jutro do kina i tak dalej i tak dalej a tu nagle niewiadomo kiedy dzieci już z butów wyrosły znowu. Dobrze czasem takie zwykłe dni spisać. Żeby sobie samemu uświadomić jaki to skarb, że są takie zwykłe właśnie. Zwykłe niezwykłe – bo czego chcieć więcej? No może tylko dowiedzieć się co to Pustorak 😉
    Buziaki na czwartek aby był równie zwykły i cudny jak te Twoje poprzednie dni!

  2. normalnie nie wiem o co chodzi. Jak to Twoi Rodziciele to wykombinowali, że taką Julię stworzyli, która wspólnym mianownikiem tak wielu dziewczyn jest 🙂 Słyszałaś już to nie raz-ADORE Julia!!! Miłego dnia. Ja się uśmiecham i siadam do roboty. Pisz Babo Pisz:)!!!!

  3. tak ostatnio zawiesiłam swój blog bo se pomyślałam po co on jak tam takie normalne dni są tylko… a te normalne dni takie ważne! o matko a z tym kocem narzutą mam to samo… jak mnie denerwuje jak on tylko śmie się pofałdować i siedzieć na nim nie potrafię spokojnie🙈

  4. Uwielbiam tę piosenkę, przypomniałam sobie o niej z pól roku temu i se puszczam. Fajnie to opisałs, tak swojsko, az morda mi się uśmiechnęła, dzisiaj jestem sama w domu , młodzież wyjechała i bardzo mi dobrze z tym , pozdrawiam bardzo serdecznie ,pa Julia.

  5. A w czwartek… w czwartek już mi się gęba śmieje od samego rana:) choć kawy jeszcze nie zrobiłam, a Zuzka nie chce jeść śniadania . Przeczytałam fajny wpis na ulubionym blogu i już mi lepiej … bo ja tez w te stany tak płynnie przechodzę i często do wkurwienia . Buźka Julia

  6. Dziękuję, że nie było infantylnie, pozytywistyczno idealistyczne. Że wgryźć się dało w normalność, zwyczajność. Dotknąć wkurwu i deszczu co nie tylko pozwala w sobie tańczyć, ale czasem psuje imprezy. I choć nie taka była intencja. To pewną ulgę mi słowa Twe przyniosły, bo na blogu łatwo pomijać nieidealność, w życiu gorzej. I mam czasem po beret słodko pierdzących mądrości. Aż tak, że wolę palec włożyć w gołe mięso rany i gmerac by dotknąć bolesnej prawdy o sobie i świecie. By wiedzieć od czego uciekać w wiarę, że mądrości na blogach i obrazkach na fejsowym wallu prawdę życiową niosą.

  7. W tej codzienności piękna tyle…i w zmienności nastrojów , i w deszczu czerwcowym, i w tej wdzięczności niewypisanej za Wasz bezpieczny świat…

  8. Dzieje się dzieje,tylko nam trudno to zobaczyć. Tą zwykłą codzienność która jest dookoła. Dobrze że jesteś,dobrze że to widzisz i dobrze że się tym dzielisz.😍 A co z postem o pobraniu w Twoim wydaniu?😊 Obiecany był na czwartek😉

      1. Jasne😊 zgadzam się! Dlatego miałam chęć napisać że na dzisiaj ale napisałam na czwartek bo też tak sobie pomyślałam że nie wiadomo który😊 oczywiście nie chciałam być w tym złośliwa absolutnie. Bardziej jestem ciekawa😉

  9. O, a u nas taki poniedziałek w okolicy czwartku minionego się zdarzył… a dopisać też lubię…
    I dla utrwalenia dopowiem😉
    B.

  10. Nic się nie dzieje a jakoby scenariusz do filmu obyczajowego.
    Dziś mąż mój chciał dziecku pokazać sztuczkę na BMX-ie i jak nie pierdutnie. Chwila ciszy, porusza głową, wstaje. A mnie śmiech złapał tak ogromny, że chyba nawet kolana mi rechotały. I pytam co to za sztuczka była? Skok żółwia na skorupę? Chłop mój też uchachany wielce mówi- ”no to zrób tak cwaniaro”.

  11. Niby nic się nie dzieje…a tu dzień za dniem leci i… nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie…czy to w książce czy na blogu 🙂 Pięknego piątku Julio :*

  12. Kobieto Kochana! Jak tak można pisać, że człowiek o całym świecie zapomina?! Patelnie na gazie zostawiłam, dobrze, że post niedługi to jeszcze dom cały, ale patelnia do wymiany 😅 na szczęście i tak już oddawna nas wkurzała wiec nie żal sie rozstać 😋 mam podobny tydzień❤ z tym, że piknik rodzinny u nas dzisiaj 😁

  13. Hahahaha, no faktycznie nudy na pudy🤣😉
    Twój mąż przypomina mi mojego, bo kiedy ja się dre, to on mówi spokojnym głosem „kochanie, nie denerwuj się „. A kiedy te jego ryby doprowadzają mnie do szału, bo jak pójdzie to do nocy będzie siedział, to mówi, że jak się denerwuje to on chodził nie będzie. Szalony!
    😘😘😘

  14. Bo to tak jest, ze niby nic się nie dzieje a tak naprawdę każdy dzień jest pełen małych śmiesznych wesołych smutnych wzruszających chwil 😊

  15. Julia. Odkryłam Cię przypadkiem ,w zeszłym roku .Teraz po prostu jesteś w moim życiu…ostatnio myślę”kurcze , ale jestem wkurzona,idę sobie Julkę poczytać!” Bo tego spokoju szukam i łaknę,mój Tomek to taki na luza,łagodzi a ja harpagan i nerwy.I trójka synów(trzeba się pochwalić!Gucia im kupiłam!).Więc pisz Julia,pisz 🙂

  16. Jula, pięknie się u Ciebie życie dzieje. Uśmiecham się na każdy dzień, szczególnie bliski mi poniedziałek i wtorek 🙂 – te płynne przejścia między emocjami i te wiadomości, bo oprzeć się nie można, a głos pełen żalu w telefonie to za mało. I jak nie napisać więcej, ostrzej nieco. No jak? 😂 Uśmiałam się bardzo.
    Mój poziom irytacji ludźmi też siega czerwonych kontrolek.
    I tak bardzo cieszy fakt, że każdego ranka dostaję nowy dzień, by mimo wszystko odnajdywać dobro i móc uśmiechać się do ludzi i do siebie w lustrze 😊.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.