no wnerw po prostu

Przedmowa:
Na początku z góry przeproszę moich czytelników za słowa niecenzuralne.
Rozumiem, że przez te lata już jakoś biorę odpowiedzialność za treści tu zawarte, ale dziś po prostu trzeba. Inaczej się nie uda. Jak w życiu, jak se czasami siarczyście nie zaklniesz to już nie to samo.
O kulturę słowa muszę dbać. Jednak dziś zróbmy tak. A Wy mi wybaczcie.

Do rzeczy:
Mój Teściu mówi, że jak mocno wieje to człowiek jest od razu wkurwiony. Że wiatr powoduje w ludziach nerwowość.  Od czasu kiedy to usłyszałam (a staliśmy na tarasie i oglądaliśmy jak nam w pole wszystko wywiało), wnikliwie obserwuję te zależność. No bo wiadomo, że znaleźć usprawiedliwienie dla swojego wkurwienia to ważna rzecz. A jeśli jest ono logiczne i płynące prosto z natury, to już można pomyśleć, że porządnie zakląć to samo zdrowie. Choć ja tak uważałam i wcześniej, zanim o tym wietrze przyszło mi pogłębić swoją wiedzę. Ale musiałam chorować we wnętrzu swoim i te przekleństwa trzymać w ciele, w duszy, w umyśle jak na smyczy, choć wyrywały się jak harty czystej krwi, bo Mamusia mówiła, że przekleństwa w ustach dziewczynki to brzydko. I te harty latami w tych boksach stały, czekając aż otworzy się zawleczka, uwolni bramkę i ukaże się bieżnia po której można biec..
Jakże ja w dorosłym życiu biegnę! Jak sunę po tym żwirze, przeskakuję te przeszkody. Ach, ja nawet daleko po mecie jeszcze nie zwalniam. Czasami jak się zapędzę to mam wrażenie, że wyjdę daleko poza boisko i z rozpędu trafiam na tor wyścigowy w sąsiedniej wsi. Tak mnie te przekleństwa niosą.
Zwalniam oczywiście jak Mamusia z wizytą przyjeżdża. Wtedy na powrót przypominam sobie archaiczne kurka franc, o ja pierdziu, nosz jasny gwint, ja pitole… 
Mamusia mówi, że przeklinać można jedynie w żartach. To chyba muszę Jej powiedzieć, że moje życie to jeden wielki kurwa żart. A! I jeszcze, że przeklinanie musi być w miłych sytuacjach. I Ona się do tego stosuje. Tak na przykład jak idzie odwiedzić nowo-narodzone dziecko, to nachyla tak głowę do wózeczka, łapie za stópki i mówi „no jakiś Ty kurwa śliczny”. I to jest wtedy bardzo na miejscu.
Tatuś mój za to całe życie nie klną. Ale widzę ostatnio, że albo życie Go przytłacza, albo odkrył niezwykłą moc jaką kryje w sobie taka „kurwa” albo „popierdolony”. Ino Tatuś najczęściej stosuje w żartach, żeby dodać odrobinę więcej humoru swojej opowieści. I tak na przykład, mój Tato, stateczny, spokojny człowiek, tańczący dwa na jeden, pojechał do sanatorium. Tato, który nigdy wcześniej nie przeklinał. (Albo umiał się tak pilnować przy dzieciach. Ale z przeklinaniem nie da się pilnować. Wylatuje ta cholera z ust całkiem niepostrzeżenie). Dzwoni o 22 ej jak co wieczór opowiedzieć jak minął dzień..
I relacjonuje. Nie to żeby żywo, rychle tak, nagle. Nie. Tato relacjonuje tak jaka Jego natura. Czyli przez telefon: wolno, głośno i wyraźnie.
– Tańczymy, tańczymy i ta Pani mi mówi „Andrzejku, jak ty pięknie tańczysz”, no to jej powiedziałem, że ja się w tańcu nie pierdolę.
Wszystko na pełnej powadze. I wolno, i głośno i wyraźnie. Wiadomo.
Ci moi rodzice, dzieci chcieli wychować jak najlepiej, i w przekleństwa swoich dni nie ubierali.
Bardzo to z moją siostrą doceniamy. No i doceniamy. Właśnie. Na docenianiu może zakończmy, bo o sukcesie w tym temacie trudno mówić.
Ale wróćmy do tego wiatru. O to się rozchodzi głównie. Bo ostatnio napierdalało wiatrem i to bez opamiętania.
Pomyślcie sami, przyobserwujcie. Wieje i od razu wszyscy podminowani. Naciągnięci jak struna. Jak mocniej pierdzielnie, to te struny lecą jak na hevy-metalowym koncercie. Ludzie jak ponaciągane, poskręcane, pourywane struny. Stoją potem tacy w kolejkach sklepowych, korkach ulicznych, na straganach i w urzędach. I człowiek nie ma do nich wybaczenia, zrozumienia żadnego.
A tu teraz jest. Wieje i chuj. 
No bo rozpoczynasz człowieku dzień. Czujesz jak belki stropowe chodzą. Praktycznie wióry po domu latają, jak burza piaskowa na Saharze. Trudno z pomieszczenia do pomieszczenia przejść w tym wirze.
Dach prawie podnosi i niebo groźne ukazuje. A ty szykujesz ich do szkoły, do przedszkola.
No i uświadamiasz sobie, że jesteś beznadziejną Matką! No kurwa beznadziejną.
„Jedz no dziecko szybciej”, „Zęby umyj jeszcze”, „Prosiłam Cię już sto razy, pójdziesz umyć zęby?”, „spakuj sobie to jedzenie, przecież to już możesz zrobić”, „spakowałaś to jedzenie?”, „dziecko, rany boskie, wystarczy, że zrobiłam, to już do plecaka chyba umiesz włożyć”, „piórnik ze stołu weź. no jak matka nie spakuje to nie weźmie”, „ubierasz się czy nie?”, „jak żeś te spodnie założył?”, „jaki wy tu zrobiliście burdel to głowa mała”, „dziecko, żona Ci butów zakładać nie będzie”, „co ty miałaś na dzisiaj do szkoły wziąć?!?!”…
I jak zamknę te drzwi za nimi, gdy Ojciec Ich własny do placówek rozwozi, to se myślę, że ze mnie jest beznadziejna Matka. 
Marlena pocieszyła mnie ostatnio, że się nagra i mi przyśle, żebym wyszła z kompleksów chęci bycia Mamą idealną. No i ja też wiem, że winny jest temu wiatr. Bo ja się od razu na siebie wkurwiam. Złość mam do siebie, żal, pretensje. A przecież inną Mamą rok temu nie byłam. Ino tą samą.
Tylko wiatr powoduje od razu, że człowiek zły. Że nagle mu bycie tą właśnie Mamą wadzi, przeszkadza, uwiera. Już by serio lato przyszło. Od razu człowiek się w macierzyństwie inaczej widzi. Dzieci cały dzień na podwórku i wołasz ino „naleśniki!”, „gofry!”, „kompot!”… Choćbyś chciał to nie masz se czego zarzucić.
Zauważyłam (bo te obserwacje bardzo szczegółowo prowadzę), że te wichury oddziałują na wszystkich.
No taki Benio, wziął i odciął Tatę ze wszystkich swoich rysunków! Kategorycznie, szybkim ruchem, zdecydowanie. Rzucił Mu pod nogi takiego Jego odciętego i powiedział:
– będzieś chciał mnie ciałować, będzieś chciał mnie psitulić, nie poźwole ci. ziadnego ciałuśka ci nie dam. nigdy juś. ziobacisz. a ty lubiś mnie ciałować, a ja ci nie dam sie pociałować. i ziobać, opciołem cie z lysunków lodziny. 
Odszedł do góry, dudniąc przy tym mocno stopami w schody, bo złość była wielka, gdyż Tatuś miło zasugerował Mu, żeby włączył sobie inną bajkę, bo te filmiki na jutubie to głupoty takie.
Z sypialni wołam – Synku, przynieście piżamki, będziemy się kąpać.
I chyba mocniej musiało zawiać, bo słyszę
– Mamoooo! Bo ciebie tes odetne!
Nie odzywałam się więcej, bo przyszła obawa, jakoby też odeszły mi w zapomnienie te jego ciałowania.
A jak tego ryja pyskatego nie całować?!
Nie ominęło nikogo, bo otwieram drzwi, a tam Pan kurier…
– No Pani Julko, kto to widział, żeby tak jebało wiatrem. Łeb mi chce rozpierdolić! A jeszcze te ludzie! Ten nie odbiera, tamten skargę wniósł, że żem paczkę mu u sąsiada zostawił! A on się z sąsiadem nie odzywa. No to moja wina, że popierdolony?!
Żadna jego. Wiatru wina.
Moja siostra dołączając do moich badań, zaobserwowała, że te wiatry i stopień wkurwienia też trzeba rozróżniać. Wiecie, podzielić. Nie to, że wieje i już. Można być wkurwionym jak się chce. Nie, nie. Najgorzej jest jak wieje ze wschodu. Od stepów akermańskich. A Ona coś o tym wie, bo taras ma od wschodu. I tam ją ten stan nerwowy vel wkurw, dopada najczęściej.
Zastanawiam się, prowadząc te badania, czy nie założyć stowarzyszenia zajmującego się stricte zależnością wiatru, jego mocy, kierunków a psychiką człowieka w owym czasie…
Hula słuchajcie ten wiatr. Po kontynentach, krajach, miastach i wsiach. Po polach, sadach i między blokami. Wciska się na prędce przez drzwi, jak kto akurat ma na zachód, i domyka dłużej z trudem.
I mój Teść, co siedemdziesiąt w tym roku świętuje, coś o świecie już wie. Wnikliwy obserwator z niego.
A z przyrodą i naturą to już za pan brat . I skoro od dziesiątek lat on tego doświadcza, dostrzega ową zależność, to ja się sprzeciwiać temu nie będę. Mało tego, z wiatru na wiatr, czynię też te obserwacje i słuchajcie – to się zgadza. Bywają na świecie legendy, bajki, bory, przepowiednie i przysłowia… Ale jest też na świecie prawda. I te słowa do prawdy należą – Jak wieje, to człowiek od razu wkurwiony.
Tylko czemu ja mam wrażenie, że u mnie napierdala wiatrem od urodzenia…?!

21 odpowiedzi na “no wnerw po prostu”

  1. O moj ty panie!A zem sie usmiala-jak dawno😂Ja od tego wiania to juz taka nerwowa jestem,ze cala latam.I glowa mi pęka..Pytam nawet pana Męża czy na niego ten wiatr tez tak dziala,czy on tez sie ostatnio tak denerwuje?…”Ja?Nie..skad…czemu..po co??”No tak czulam,ze on nic nie zrozumie,to juz dalej nie wyjasnialam.Bo i po co.Ale od teraz co zawieje,to ja tylko o tej opowiesci bede myslala i na 100procent nerwa bede miala mniejszego.No wyszlo Ci to kobito,no motyla noga wyszlo!

    1. Łooooo mamooo!
      Julia, ja też od kilku dni takie poczyniłam obserwacje. Niby nic się nie dzieje, a ja na ciągłym wkurwie…
      Mój mąż ciągle mówi za kabaretem moralnego niepokoju „najgorszy jest wiatr” i ja mu teraz wierzę 🙂
      Uśmiałam się dzięki Tobie bardzo. Na pewno niejedną wichurę przepędziłaś tymi słowami. I cieszę się, że ukazujesz normalność, a nie pięknie ubrany w słowa idealizm.

      1. . Tekst, prowadzenie, „fabuła” -na pozór błaha codzienność a rusza do głębokich pokładów.
        Niesamowita zdolność pisania.
        Podziwiam, polecam, pozdrawiam.

  2. Kocham Cię Julia. Serio. Mam dziś tak koszmarny dzień a Ty sprawiłaś, że się trochę pośmiałam.
    I pocieszyłaś jednocześnie, że w tej swojej matczynej beznadziejności nie jestem sama. Ło boziu jak ja przeklinam. Jak mnie złość najdzie. Ale to ponoć zdrowe jest. Oczyszczające. jedyne co mnie martwi, że córka może czasem coś paniom w przedszkolu powtórzyć. Że mamie kurwa cały żurek na kuchnię i blat wykipiał.
    Pozdrawiam Cię ciepło.
    ps. U mnie dziś wieje jak cholera.

  3. Jeżu, no to by może tłumaczyło dlaczego wczoraj tak bardzo brakło cierpliwości, że aż rzuciłam śniadaniówką dziecka o ziemię, wygrywając ranking najgorszej matki na świecie…

  4. Dzieć nr 1 lat 6 idąc drogą potyka się o kamień, pod nosem słyszę: „kurrrrrwa”
    Na to dzieć nr 2 do starszego brata: „Krzysiu, nie mówi się kurrrrwa tylko kurrrwa mać!”
    Mina babci – bezcenna! Teraz wiem, że to pewnie przez wiatr – na młodych też działa!

    1. Julka! czy Ciebie też tak wkurwia to tupanie w schody ??? no nie wiem czy moi do osiemnastki dożyją jak tak będą napierdalać w te schody 😱 😂

  5. Julio u mnie też wieje… A dzięki Tobie uśmiechnęłam się choć na chwilkę. We Włoszech, wśród ludzi od dawna panuje przeświadczenie że jak wieje taki bardzo silny wiatr, wiejący z danego kierunku to jest większe prawdopodobieństwo wstrząsów ziemnych. Więc pewno Ziemia też się wkur… jak jest wiatrzycho.

  6. Może zacznę od tego, że licznik od prądu i wody jest u nas wewnątrz domu, więc jak Panowie chodzą spisywać liczniki, to muszą wejść do tej naszej chawiry. Otwierają sami drzwi, bo od dawna żaden z nich nie dzwoni, tylko wchodzą jak do siebie i wprost do tej kotłowni licznik ida spisać. Nasz dom stary jest, taki pokoleniowy można rzec, a jak to na wsi, po pierwsze każdy każdego zna, po drugie nikt na klucz się nie zamyka, tylko na noc. No i tu się zaczyna, bo ja nie zmieniłam tych zwyczajów, które moi rodzice zapoczątkowali i tak wchodzą do nas od lat wielu. Moje chłopaki, jak to bywa o tej porze, zachorowali, więc w domu od dni kilku, już na głowę zaczęli dostawać, bo im już lepiej i energia ich z lekka zaczęła roznosić, a mnie język boleć od szczępienia sobie go, ilość próśb przerosła nawet mnie, bo chodź staram się nad sobą panować, bywa że po kilku ciężkich dniach wkurw jasnisty mną targa od środka a i im się to udziela. Godzina 12, samo południe ja nadal zęby nie umyte, głowa swędzi, wyglądem raczej nie powalam, a jeśli już to nie w sposób pozytywny, ogólnie źle się czuję i mnie rozkłada chorbusko. Zatem daje tej mojej dziatwie telefon z YouTubem i błagam o 10 minut spokoju, idę pod prysznic, obiecuje, że potem znów się razem pobawimy. Gorąca woda pięści moje ciało, płyn mam już wszędzie a i głowę w szamponie…..i słyszę wrzask jakby ich zabijali, jeszcze nigdy się tak nie darli, nie myśląc za dużo wyjeżdżam tak jak stałam pod prysznicem, na ten hol, w głowie już czarny scenariusz, wzywać pogotowie, a może jeszcze nie, po sekundzie jestem przy nich siedzą na schodach, wtuleni w siebie i się drą łooo matko jak można się tak drżeć, coś musiało się stać więc nachylam się i oglądam jednego z drugim, na co mój starszy mówi „mamo Pan” i słyszę za plecami drzwi od kotłowni się zamykają i jakis głos „oooo kurrrrwa”….a żeby efekt spotęgować otwierają się drzwi, wchodzi mój mąż i się pyta „co tu się kurwa dzieję…idź się ubierz kobieto”, a ja stoję jak wryta oczy szczypią bo szamponem mi już zaszły, cały hol w wodzie, chłopcy drą się odrobinę mniej chodź nadal donośnie. Pan od prądu mówi że „on przeprasza, że on tak zawsze, w sumie to nie wiele widział”….i tak o to połączył się u mnie wkurw z wstydem a uwierz mi Julka to nie jest dobre połączenie, cały dzień chodziłam „Ja pierdole” powtarzałam i głową trząsłam żeby ten obraz  z niej wyrzucić. Teraz się z tego śmieje, mój mąż boki zrywał, Pan od prądu zawsze był miły, teraz nader wylewny się zrobił, a ja jak sobie o tym przypomnę „ja pierdole” ciśnie mi się samo na usta. Ja to ciężki przypadek jestem nawet jak nie chce to przypał zrobię i nawet wiatr usprawiedliwic mnie  nie może, dobrze że ten wysok był wyjątkowo zabawny a i Pan zaczął używać dzwonka i chodź twierdzi, że czasu nie ma, dzielnie pod drzwiami czeka aż mu kto otworzy…byle do następnego wiatru zobaczymy co tym razem przywieje. Może gdybym pisać umiała, poczułabys dramatyzm tej sytuacji….

    1. O …. tyle lat Cię już czytam i nie sądziłam , ze polubić mogę bardziej ! Bo, o ile wiatr nerwami wieje, o tyle nic tak nie jednoczy, jak soczysta kurwa w odpowiednim momencie 😉

  7. Oj zatem nie tylko ja wyrodna matka z rana…. To ten kurwa wiatr, Darkowi memu to powiem, on może w końcu zrozumie że moja nerwowość z tego wiatru jest, bo my pod lasem mieszkamy a pizdzi jak na uralu… Bo z pozostałych strona trzech pola 🤨

  8. Droga Julia ,chciałaś porzucać mięsem ale jakoś tak to wyszło ładnie .No niewiem jak to ująć jak napisać ,te parę przekleństw wmieszalas w pełen kultury i treści tekst .Widocznie zakląć też trzeba umieć .Bo nikogo nieobrazalaś ,nikomu nieubliżyłaś tylko uczyłaś ich na zasadzie wzmocnienia. Niewiem jak to może być możliwe ale się stało 😉 .Z tego co piszesz to Benio ma wybitny charakter .I uważaj
    co robisz i mówisz żebyś nie została obcięta 🙂

  9. Od dawien dawana wiadomym bylo,przynajmniej dla gorali,ze halny i inny wiatr sprzyja wkurwom.Czesciej sie wtedy za ciupagi brali.

  10. Julka! Nie ukrywałam nigdy, żeś bliska mi choć przecie nieznana . Ale żeby taki post napisać ? No przecie to w sami sedno ! A wyobraź sobie kochana co jak czuć muszę – nad morzem urodzona , wychowana i osiadła , a tu tak wieje , że aż słów chwilami brak ! Trza aż tyłek w zimnym morzu morsowo moczyć , co by trochę ostudzić te uboczne wiatru skutki. Jakby co – polecam ! A post raz jeszcze przeczytam, bo się do łez ubawiłam tymi trafnymi teoriami !!

  11. Dzięki Julio ze te słowa, stary wczoraj na statek wócił, zawirowania same ostatnio, jak nigdy, a nawet i tragedie, dzień dziś taki do bani a tu takie słowa ciepłe i ludzkie. Miłego!

Skomentuj aga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.