szłyśmy drogą na Maderę. to taka część naszej wsi.
pięć domów tam stoi. z czego tylko trzy zamieszkałe.
Pana Leona już nie ma długi czas, a pamiętam jakby przed chwilą, jak chodziliśmy tam z Tatą.
piec w kuchni miał, stół przy oknie z ceratą. drewniane łóżko i taką wysoką pierzynę.
na tym stole zawsze dużo drobiazgów. jakiś zegarek rozłożony na części pierwsze, orzechy, okulary..
dookoła domu wielkie, potężne stare drzewa..
szłyśmy więc w tamtym kierunku.
Tosia biegła przed nami.. a Benio leżał plackiem w ogromnej kałuży i siorbał wodę.
zapytała mnie wtedy czy ja się denerwuję..?
kurde, nie! czemu miałabym się denerwować?
pójdę i opowiem dzieciom czym zajmuję się na co dzień.
jak może stresować opowiadanie o czymś co jest Twoim chlebem powszednim?
Twoją pasją, przyjemnością, spełnionym marzeniem..
i tak też z zupełnie spokojnym tętnem i miarowo bijącym sercem założyłam kolorową sukienkę,
na białej kartce z drukarki, nabazgrałam ołówkiem kilka zagadnień o których chciałabym wspomnieć,
zanotowałam numery stron na których były ważne posty ..
i poszłam.
zwyczajnie poszłam.
przecież to było jasne, że nieśmiała nie jestem, nigdy nie miałam z tym problemu… a nawet duży problem z tym, że gadam za dużo..
i z tą jakże wielką pewnością stanęłam na środku tej klasy.
a kiedy zobaczyłam te 40 par oczu przed sobą.. takich z iskrą, dziecięcą ciekawością.. zielonych, brązowych, skośnych..
Ktoś też widać ewidentnie był znudzony już od rana więc i znudzony zasiadł.
i przecież plan miałam prosty… przedstawić się i zacząć od początku… od jakiego miejsca w życiu mi to pisanie towarzyszy, gdzie zaczął się blog…
a tymczasem… pomiędzy wolno wypowiadanymi słowami pojawiało się w mojej głowie myśli wiele, które skupić się nie dały..
dlatego też uparcie od lat odmawiam wizyt w telewizji… bo wiem, że mój mózg zbudowany w taki przedziwny sposób, że zbyt dużo analizuje pomiędzy słowami i gubię myśli..
czułam jak trzęsą mi się ręce, bo przecież jestem tu by powiedzieć coś ważnego.
Julka! do cholery jasnej! już! ogarnij się i skup! do powiedzenia masz dużo to mów!
i słowa jak potok mi popłynęły i mówić już bym mogła bez końca..
ale najbardziej chciałabym mówić Tym dzieciom o tym, że świat należy do Nich!
że pisanie to jedno z wielu możliwości. nic nie kosztuje a otwiera prawie wszystkie drzwi!
jeżeli jest w nas pragnienie pisania to uparcie próbować.. i nie zważać na wszystko to co dookoła będzie chciało nas złamać i zabrać nadzieję..
kiedy byłam małą dziewczynką dużo pisałam… i w nastoletnim czasie też gdzieś litery na końcach zeszytów składałam..
nigdy nie trafiłam na polonistkę, która by mnie wspierała, lubiła..
to dzięki rodzicom. tym jakie dawali mi poczucie wartości, jak na głos przed gośćmi czytali moje opowiadania…
ale przede wszystkim ogromna chęć zapisywania myśli, spostrzeżeń.. notowania by nigdzie nie uleciało, nie zginęło w pędzącym świecie..
mówiłam o hejtach, bo to chyba ważne i na czasie… że ludzi nie można ranić. obojętnie w jaki sposób.
żeby nigdy tego nie robili, bo zostanie na zawsze… w internecie i w Nich samych.. a potem może i kiedyś wróci z podwójną siłą..
musimy w życiu siać dobro. dobre słowa, dobre emocje.. tylko wtedy zbierzemy wartościowe plony – czyli życie.
i o tym, że aparat fotograficzny mam taki byle jaki. pierwszy lepszy. za marne grosze.
że liczy się chęć, potrzeba a niekoniecznie wielki profesjonalny obiektyw..
a pisać można o wszystkim… o rozmowie w sklepie, o telefonie od ciotki z Lubuskiego, o niedzielnych ziemniakach ze szczypiorkiem..
nie trzeba świata zjeździć…
jednak kiedyś może się okazać, że pisząc o tym co dookoła naszej wsi, uda się nam dzięki temu w świat wyjechać..
bo na pisaniu jak na wszystkim można zarabiać.
ale mówiłam też, że żadne wystawione faktury nie zastąpią mi momentu w którym dostałam list dziękczynny od Fundacji DKMS, gdy opublikowałam posta z prośbą o zgłaszanie się do bazy dawców szpiku.. podobno tyyyle się zgłosiło..
można siedzieć… tak ja teraz… przy starym biurku, zawalonym książkami, kartkami, pusty kubek po kawie i talerzyk po serniku..
i przy tym biurku stukam te słowa.. a one w świat wielki idą.. i za płot i za ocean..
niezwykłe było to doświadczenie. wręcz takie, które pozostaje w człowieku na zawsze.
bo choć czasami Ktoś się gdzieś tam szturchnął, gdzieś za uchem drapał to wszyscy byli niezwykle cicho i pilnie we mnie wpatrzeni.
a przyniosło mi wiele radości, bo nawet jak ich może czasami nie interesowało to grzeczność i szacunek zachowali.
a potem Dyrektor dłoń uścisnął i podziękował, Pani Ewa od Polskiego mocno przytuliła, a takie ciepło od Niej biło, taka serdeczność..
z Panią Psycholog to z chęcią by człowiek na tańce od razu szedł, wiecie, tak coś zbrysić… tyle w niej energii.
piękny bukiet kwiatów dostałam..
potem wracając autem do domu… rozmyślałam długo… co powiedziałam może bez sensu, a co dodać mogłam..
późnym wieczorem gdy uśpiłam już dzieci, cicho zeszłam na dół i otworzyłam skrzynkę mailową..
w tym tłumie nieotwartych wiadomości krył się taki list…
Po Pani przyjeździe do naszej szkoły w Zamościu i przedstawienie wspaniałej prelekcji zaczęłam z podziwem czytać Pani bloga .
Jestem nim poprostu oczarowana ponieważ jest ciekawy i bardzo mi się podoba, ale nie tak jak Pani cytaty które będe codzienne powtarzać .
Dzięki Pani postanowiłam sama stworzyć i prowadzić takiego bloga, jak i będę starała się czytać więcej książek, a nawet obicuję pani że gdy wyjdzie Pani książka jako pierwsza ją przeczytam i napisze czy mi się podbała czy nie.
W przyszłości chciałabym być taka wspaniała i szalona, a szczególnie inteligentna i ambitna jak Pani a najbardziej pragnę mieć taki dar do pięknego pisania .
Jest Pani dla mnie inspiracją jak i również idolką .
Gdyby Pani zechciała to BARDZO proszę o kolejny przyjazd do naszej szkoły i przedstawienie dalszego ciągu tej ciekawej prelekcji.
PS. Prosiła bym BARDZO aby Pani się nad tym zastanowiła i odpisała jak naszybciej na moją prośbę .
PS. Jestem tą dziewczyną która wręczała Pani kwiaty po zakończonej prelekcji .
PS. Kiedy wychodzi Pani książka ????
Dominika”
Długo nie mogłam zasnąć, bo tak pięknej nagrody się nie spodziewałam…
a książka za niecałe dwa miesiące..
i jak co roku dostałam od mojej siostry tort z okazji urodzin bloga..