mój mąż stanął na murze chińskim, pod Tadż Mahal w Indiach, i wielu innych niezwykłych miejscach tego świata..
ale żeby Wieliczki nie zwiedzić? W Oświęcimiu nie być?! Wstyd!
dlatego w dzień Jego urodzin, postanowiłam nadrobić Mu zaległości i wybraliśmy się sobotnim rankiem do naszej kopalni soli..
w drodze powrotnej poszliśmy na mały spacer krakowskim rynkiem..
i choć powinnam powiedzieć, że tak jakby niedawno, całkiem przed chwilą, chodziłam tymi ścieżkami w licealnych latach..
a tak wcale nie jest.. mam wrażenie będąc w Krakowie, jakby te wspomnienia były sprzed co najmniej trzydziestu lat..
tyle od tego czasu się wydarzyło, tyle nazmieniało.. tak się zacierają w głowie wspomnienia, ludzie, dialogi..
nowe nastaje każdego dnia i tamto coraz bardziej w niepamięć odchodzi..
a szkoda..
choć jeżeli tylko dobrym zastępowane, to cieszyć się należy.. bo to takie dzieje..
że z dnia na dzień, z dnia na dzień, nowe, następne, kolejne… byleby dobre,w miarę znośne i bez zbytniego cierpienia..
sukieneczka Toli tutaj.