na takiej wsi co kapliczki przy drodze stoją Maryjne. a w dni majowe kolorowe wstążki na nich furkoczą na wietrze.
kościoła nie ma. poczty nie ma. rozkładu jazdy na przestanku najczęściej nie ma też.
jest sklep. jeden. czasami dwa. piekarnia. mleczarnia. ławki przy płotach, by z sąsiadem po oprzątkach siąść i słowo zamienić.
szkoła jest. po 6 dzieci w jednej klasie. stół do ping ponga i popsute karuzele na placu zabaw.
kilka dróg asfaltowych. ale od niedawna.
sąsiad Józef co 90 lat kończy. stawy na cegielni co ryb w nich nie za dużo.
kombajny latem. i dom na zakręcie co Dziadek Ali w nim mieszkał.
i trzydzieści lat temu na tej wsi, mój Tato wybudował dom. sam.
no nie tak całkiem sam. ktoś przyszedł do komina, górale przyjechali postawić ścianę z kamienia.
ale jak w sobotę wzięli pierwszą część wypłaty, i pojechali Częstochowę zwiedzać, to wrócili w środę popołudniu.
jakoś z procentami było im mocniej po drodze..
Tato postawił wielką latarnię. i od 20ej do północy stukał, przykręcał, mocował i wiercił.
dom budował parę lat.
sam narysował projekt. sam obrobił każdą deskę, bo dom drewniany.
sam zrobił każde okno, każde drzwi. każdą barierkę i poręcz.
na każdej belce pod sufitem wyrzeźbione wzory. na ramach okien podobne.
podłogi złożone z tysiąca małych kawałeczków. różne kolory. ułożone w misterną mozaikę.
i mnóstwo detali, szczegółów, drobiazgów… zrobionych z największą dokładnością i prezyzją.
każdy kąt do drugiego kąta pasujący idealnie.
niezwykle ciężka codzienna praca. od świtu do wieczora przy maszynach, a potem przy budowie. na drabinach, rusztowaniach.
sen krótki i praca.
niedziela z córką i praca.
30 lat temu, na mostku przed naszym domem, rozstawiali się ludzie ze sztalugami i malowali nasz dom.
Mama opowiada mi, że gdy poukładała już garnki w szafkach i obrusy na stoły rozłożyła, to usiadła i uwierzyć nie mogła.
oglądała każdą belkę, każdy kryształ na narożnej komodzie..
mój Tato zawsze wyprzedzał swoim pomysłem, twórczym spojrzeniem na świat. swoją dokładnością, zdolnościami..
majstersztyk. góralski dom w centrum polski. 30 lat temu. i w każdym kawałku drewna zatopine było dłuto, by owy skrawek upiększyć.. lecz nigdzie tam nie ma przesytu. wszystko skomponowane lekko i nienachalnie..
dziś mój rodzinny dom jest mocno schowany między drzewami. urosły wielkie. do nieba mocno się wspięły przez te wszystkie lata.
dziś murek do piwnicy się kruszy. od lodu, śniegu i deszczu.
mech z rynien wystaje. dziś nikt uwagi na niego nie zwraca. stoi cichutko schowany za żywopłotem.
tu trzeszczy, tam już spróchniało. tam czas wyrwał, a gdzie indziej wiatr.
i pasowałoby na nowo pomalować. a wcześniej farbę obskrobać. papierem ściernym przetrzeć.
gwoździ kilka nowych przybić.
mój Tato mówi, że gdyby budował dom na nowo, to położyłby na podłogę zwykłe, nieheblowane deski…
domek dla lalek tutaj.
jest jeszcze jedna wersja tutaj. i tą zamierzam zakupić już do domu, do przedpokoju. żeby Antka miała na swoje kurtki, buciki. by sama mogła wieszać.
domek może być w wersji z szufladami i bez (klik). do szuflad kilka uchwytów do wyboru. auto, serce, chmura, zajączek, motyl.
uchwyty można też kupić osobno do szaf jakie już mamy w domu.
pióropusz i girlanda tutaj.
lala z kotem w torbie tutaj.