postanawiam.

Dom jeszcze śpi.  Ja gotuję wodę na pyszną herbatkę z cytryną. Robię śniadanie, a w głowie tak sobie postanawiam… Wstałam dziś z wyjątkowo dobrym nastawieniem na zmiany i działanie… 

 

 

podarunki 2

 

 

Świąteczny i noworoczny czas trochę przedłużył nasze podarunki.

Ale już jestem. Nie do końca dobrze zorganizowana, ale jestem.

Dziś do rozlosowania mam dla Was prenumeratę Kikimory, (a na dokładkę kilka archiwalnych numerów).

Dawno, dawno temu pisałam o niej kilka słów.

To jedna z takich gazet, którą nosi się ze sobą wszędzie, jak miesiąc długi.. W sypialni, kuchni, torbie podróżnej, koszyku pod wózkiem.. A potem dumnie ustawia na półce, jak ulubione książki. I wozi ze sobą przy kolejnych przeprowadzkach…

Nie należą do tych, których pozbywamy się, przy pierwszej myśli braku miejsca w domu.. a bo przeczytana, a bo już nieaktualna, a bo…

Ona zawsze jest aktualna i jakby co jakiś czas „nieprzeczytana”. Taka, że chce się do Niej wrócić.. Każdy numer to podróż. Rosja, Grecja, Hiszpania… Życzę każdemu z Was wyruszyć tam wraz z Kikimorą w dłoni.

To jest zupełnie inny wymiar słowa „czasopismo”..

Aby wziąć udział w losowaniu, trzeba zostawić komentarz,  jaki kraj chcielibyście odnaleźć w kolejnych numerach ? Można słowo, a można słów więcej.

O jakim kraju poczytać, jakiej kulturze, jaką modę zobaczyć, co odkryć? W drogę więc…  

 

Ostatnie podarunki, w których do wygrania był śpiworek Effii, idą do rąk z komentarzem nr 71. Autorką jest „aga”. Proszę o dane do wysyłki na adres email. Zdjęcia z losowania na naszym Fan Page.  

christmas time..

Kolaże51 i po świętach1 i po świętach Kolaże77 Kolaże71 Kolaże68 Kolaże43 Kolaże45 Kolaże53

Dzielę się opłatkiem. Od rana w głowie układam słowa i myśli. Powtarzam, żeby nie zapomnieć. Co komu powiedzieć. Co ważne, czego potrzebują. Czego już nie chcą w swoim życiu i nowym roku. Jakie szepnąć choć jedno słowo, które potem pozwoli coś przemyśleć, przeanalizować. Zrobić rachunek sumienia.. 

A potem przychodzi do tej chwili, i z moich planów, i wyuczonych wersów zostają strzępki słów. Coś na szybko, zupełnie w innej kolejności, i tak dalece odległe od planowanego…

Ale dzielę się opłatkiem. I to ważna chwila. Najlepiej żeby światło przygaszone i cicho kolędy w tle… Choinka by nastrój dawała. I ja tu na uszko siostrze słowo, a tam za plecami słychać śmiech bliźniaczek. A troche poważniej, jak Tata ze Szwagrem mym te życzenia wzajemnie sobie składają…

 

Wyczekuję już od listopada świątecznych dekoracji. W sklepach, na ulicach. W telewizji śniadaniowej i na bilbordach. W oknach i na werandach. Wieszam już w domu namiastkę świąt z tej niecierpliwości na początku grudnia. A potem zapach choinki, i szukanie na drabinie ozdób świątecznych w tej najwyższej szafce…

Renifery, serca, pierniki, jemioła i girlandy…

 

Nucę pod nosem kolędy. I do trzeciej zwrotki nawet wyśpiewam. Refreny z zacięciem głośno akcentuję. I noga przytupnę na „Chrystus się rodzi, nas oswobodzi”…

A potem jeszcze raz na „Anieli grają, króle witają”

 

A w Boga nie wierzę ni ciut, ciut…

Hipokrytka. Do granic możliwości.

 

Tylko ja te święta kocham jako tradycje. Jako czas dobroci, spokoju, przemyśleń, przebaczeń. Czas na rozmowę z drugim człowiekiem. Ale nie tym, gdzie w tle na Polsacie film o Griswoldach leci, co kot lampki przegryzł i fotel sie pali.

A i owszem. A i film dobrze w święta zobaczyć. Rodzinnie. Z herbatką, z serniczkiem.

Na kanapie z nogami pod wspólnym kocem. Tylko to wszystko musi mieć sens. Umiar.

Kocham te święta, bo człowiek zwalnia na chwilę. Wyłącza komputer, telefon. Kokosi się z dziećmi dłużej w pościeli. Nic nie musi, nigdzie nie pędzi.. 

 

I w tego Boga nie wierzę od kiedy pamiętam. 

Choć szcunkiem wielkim darzę tych co wierzą. 

Moja przyjaciółka śpiewa w Gospel. Ja w pierwszym rzędzie, śpiewam z Nimi powtarzające się zwroty. „Dżizys! Dżizys!”. Klaszczę i podskakuję.

Gdy Ona na ulubioną msze pędzi, to ja w krużgankach czekam cierpliwie.

Szacunkiem darzę tych katolików, którym wiara pomaga w tym, by być dobrym człowiekiem…

 

Pamietam jeden z Wigilijnych spacerów z Tatą. Bo ten spacer Wigilijny to tradycja.

A ja przecież nienawidzę tych spacerów. No nienawidzę. 

Z ciepłego domu na ten mróz. I łzić po wsi bez celu…

Ale jak już wróce to jaka radość, że byłam. I że człowiek powietrza zaczerpnął, tak zdrowo nagle się robi.. i przecież takie cudowne, to spacerowanie…

Idziemy. Trzymam za rękę Tatę. Moja mała wtedy rączka w wielkiej męskiej dłoni.

Podskakuję. Ślizgam się. Wyskakuję rytm piosenki. No różnie. Coś gadamy. Trochę pomilczymy. W okna ludziom zaglądamy na Ich choinki.

Podnoszę głowę do góry. Czapka mi na oczy spada. I pytam w tą ciemnię, choć na Tatę patrzę…

– Tato? 

– Tak Julisiu?

– A jak to jest? Jak Ty w Boga nie wierzysz, to w co wierzysz? Co jest dla Ciebie ważne?

– Najważniejsze w życiu… to być dobrym człowiekiem. Dobrym człowiekiem Julisiu.

 

I może gdyby nie te spacery, których nienawidzę przecież, to innym byłabym dziś człowiekiem…

 

Kolaże63 Kolaże62 Kolaże55 Kolaże56 Kolaże58Kolaże60

A taki domek będzie sąsiadował z naszym. Już nie mogę się doczekać, aż zapukam tam z Antosią, i z koszykiem muffinek zaprosimy Ich na kolację zapoznawczą..

Kolaże59

Tylko, że Oni mają konie… a Antka jak widać koników nie za bardzo.. Choć w książeczkach to są najulubieńsze obok kotków…

Kolaże61 Kolaże57 Kolaże65 Kolaże76 Kolaże64

 Dla Tych, co potem pytają, to muffka do wózka tutaj.

Dodatki do świątecznych opakowań tutaj (klik).

Przypinki i magnes inkipinki.