poranny rytuał.

Moi Drodzy, dziś od rana robię w ziemi.
Niewyjściowa taka, że aż strach nawet przy komputerze siadać. 
Biorę w rękę kawałek chlebka bananowego, który upiekłam rano, smaruję go marmoladą i lecę dalej.
Wam zostawiam, stojąc tu na jednej nodze przed monitorem, tekst mojej Kamili, który myślę, może być nawiązaniem do mojego ostatniego posta o młodości..
Napiszę Wam jeszcze szybko o tym, że żyjemy w czasach w których nie jest trudno znaleźć koleżankę do ploteczek przy kawie, zakupów, rozmów o nowościach i trendach… Koleżanek z którymi można oglądać najnowsze seriale na netflixie, jedząc popcorn i nachosy do rana…
Dziś rano wrzuciłam z Madzią przyczepkę pełną ziemi z gnojem spod stadniny, które przewiozłyśmy do moich donic na warzywa. W deszczu, gumiakach.. Z łopatami i widłami. 
Ach, ile dżdżownic… piękne, okazałe. Co to będzie za ziemia! Co to będą za marchewki!
Dzwonię do Madzi i mówię – Madzia, potrzebna będzie jeszcze jedna przyczepa.
Na co Madzia odpowiada – to jutro rano zaś Jula się spotkamy. Zrobimy sobie taki poranny rytuał ciepania gnoju. I wiecie co Wam powiem… Nigdy nie myślałam, że w tym dorosłym życiu uda mi się spotkać i zaprzyjaźnić z Kimś, z Kim będę robić rzeczy niezwykłe.
Bo wrzucanie łopatami gnoju w pełnym deszczu, na przyczepkę, jest nieopisaną przyjemnością.
A teraz zostawiam Was z moją Kamcią i jej opowieścią.
A ja zmykam do grabi.

„Wakacje zaczęły się od rozstania. Nie żeby była to wielka miłość, przynajmniej nie z jego strony, ale była to jakaś stała w jej młodym życiorysie. Taki trik psychologiczny, im mniej mu zależy tym bardziej ona zabiega. Był męski, wysoki, ładnie zbudowany, taki typ, że jak  ramieniem obejmie to nic już nie jest straszne. Tylko mało z nią rozmawiał i miał inne sprawy poza nią, a ona o niczym innym nie myślała, tylko o tym, żeby zamieszać z nim w małym domku na wsi, takim z zazdrostką w kuchennym oknie i forsycją w ogródku. Żeby mogłą być z nim sam na sam w letnie wieczory, słuchając cykania świerszczy oganiać się od komarów i popijając zimne piwo wypatrywać spadających deszczem gwiazd . Chciała zasypiać wtulona w jego ciepły silny tors. Chciała mieć z nim dziecko. Nigdy nie marzyła się jej kariera, pieniądze ani sukcesy. Chciała mieć szczęśliwy dom. Taki, do którego nie będzie strach wracać. Taki gdzie nie ważne czy zagraniczne wakacje czy ognisko nad stawem najważniejsze, że  będą razem, szczęśliwi. Nie da się jednak planować miłości jednostronnie jak pisał Boy-Żeleński „w tym cały jest ambaras”. Przyszło to lato właśnie, on zawsze chodzący swoimi ścieżkami postanowił wyjechać do pracy. Włosy miał wtedy dłuższe niż zwykle i opalony był bardzo. Patrzyła na niego przez zakochane oczy, był piękniejszy jakiś, miły i czuły jak nigdy dotąd. Kiedy wsiedli do samochodu, którym odwoził ją na stację już wiedziała, że to koniec, że on ucieka a ona nic nie może zrobić. Jak ten pies, który czuje że właściciel planuje porzucić go w najbliższym lesie-ona też wiedziała. Odprowadził ją na peron, zapowiedzieli jej pociąg. Jeszcze raz zmierzwiła mu włosy, dłonie zjechały na jego plecy zatrzymując się w talii. Jeszcze raz przejechała ustami po jego szyji, wciągając nosem zapach jego skóry. Zdążył jeszcze wyszeptać dwa kłamstwa-„zadzwonię” i „do zobaczenia”, „kocham cię” nie przeszło przez gardło. Syk otwieranych drzwi rozdzielił ich na dobre. Nogi jak z ołowiu zdołały wspiąć się po schodach. Sygnał,”odjazd” zakrzyknął nosowym głosem konduktor. On nie czekał aż pociąg ruszy, odszedł w stronę samochodu, a wraz z nim cały jej plan na ich wspólne szczęśliwe życie. Wszechświat jakby wiedział kiedy ona pragnęła czegoś zbyt mocno i zawsze jej to zabierał. Tak jak  przeczuwała, nie odezwał się już.”

5 odpowiedzi na “poranny rytuał.”

  1. Jula,
    A mój syn wczoraj powiedział, że mleko nie od krowy , bo krowa się do Lidla nie zmieści.
    Koniecznie nam potrzeba wyprawy na wieś 🙂
    Tak cudownie się odnajdujesz w tym życiu i inspirujesz.

  2. Pozytywnie zazdroszczę Ci przyjaciółki takiej na dobre i do roboty. Mnie moje znajomości a nie przyjaźnie jak się okazało zapadły się pod ziemie jak się zrobiło mniej miło i wesoło. Ale na szczęście nie wszyscy są tacy.

  3. Jak cudownie mieć takiego Przyjaciela! Oj żeby i gnój móc porozrzucać… i kawy się napić …i poplotkować, i pośmiać się i popłakać. O takie przyjaźnie trzeba dbać i je pielęgnować.
    Ja znów ostatnio mogłam się przekonać, że mamy kilkoro przyjaciół. Po wypadku samochód do kasacji, my troszkę uszkodzeni, a znaleźli się przyjaciele którzy są chętni do pomocy… I wdzięczna im jestem niesamowicie. A oni wcale tej wdzięczności nie chcą.

Skomentuj AniaM. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.