post sponsorowany

_DSC0361 _DSC0087 _DSC0338 _DSC0073 _DSC0287 _DSC0267 _DSC0971 _DSC0485
pamiętam taki tekst, który napisałam o rozmowie dwóch kobiet. lubię do Niego wracać. i ten o sile kobiety.
i zdjęcie życzeń w książce „pamiętnik blumki” którą dostała Tocha od mojej siostry na pierwsze urodziny.
wracam do zdjęć z lata na wsi. i do tych z pięknej jesieni, na starej dzielnicy śląska, gdzie mieszkaliśmy.
lubię te zdjęcia. z konkretnej okazji. dziesięć, dwadzieścia fotografii. kilka słów.
a nie album ze 173 obrazami. kilkanaście lub kilkadziesiąt do siebie podobnych, czasami identycznych. tylko że ta mina inna i ta poza psa nie wiadomo gdzie śmieszniejsza..
nikt nie ma czasu  przejrzeć, przebrać. po prostu są. kiedyś się do nich wróci. potem zapychają komputer, dysk i te najstarsze się kasuje lub na szybko robi porządki by zwolnić miejsce.
lubię te gdzie Antka kręci się na karuzeli, i jak Tata podrzuca Ją do góry.. tyle wtedy było śniegu.
i ten post, który na przekór mego optymizmu napisałam o śmierci. lubię go. bo tak naprawdę dużo w nim radości. i ten kolejny po nim o tym, że człowiek taki mały…
to jest mój blog.
to uczucie kiedy zamykam laptopa, idę schodami w górę do sypialni. ta nieopisana radość na duszy. że już nie musze pamiętać. że zapisałam. że może jutro pewne wątki bym niechcący wytrąciła, wypadłyby mi jak pomarańcze z siatki..
mam. zapisałam. za rok, dwa, może dziesięć do nich wrócę. ale będzie wspomnień. może Tosia będzie chciała poczytać. byłoby całkiem miło.
prawie dwa lata temu założyłam blog. nie miałam pojęcia, że istnieją jakiekolwiek inne blogi oprócz green canoe.
z ręką na sercu. ja nawet do końca nie wiedziałam jak ma się nazywać to co chcę mieć. taki to miał być pamiętnik.
i na początku o tych ubraniach Tosi. ile to tych wpisów „ubraniowych” popełniłam? 4? 5?
od zawsze miało być o tym co nas otacza. bo wariuję na punkcie wnętrz, ciuchów…
bardzo szybko zaczęłam pisać. bo to dawało największą satysfakcję. wtedy okazywało się, że tak jakbym siedziała z Wami w kawiarence, na jednej z krętych uliczek gorącej Barcelony. piła kawę bon bon. i gawędziła do późnego popołudnia.
to jest mój blog.
przyszedł pewnego dnia taki mail. z zapytaniem. czy mogłabym pokazać na blogu coś z Ich strony?
długi czas byłam pewna, że to pomyłka. bo jak to? Ktoś chce mi dać?
za darmo?
no właśnie.. „bloger ma się dobrze”, „bloger to dostaje za darmo”.
dziś już wiem ile pracy trzeba włożyć w to „za darmo”.
taki blog to praca na 3/4 etatu. ale to wiem ja, mój mąż, moja siostra…
post to kilka godzin. koło pięciu. najmniej. przy komputerze. 

dostaje codziennie koło 50 maili. to maile od klientów sklepu szafy tosi i twenty violets, to maile od firm, które chcą ze mną/blogiem współpracować, te w których pytacie jakim aparatem robię zdjęcia (nikonD3100, obiektyw 35. nie mam pojęcia co to iso i przysłona) i te najważniejsze.. od czytelników. choć staram się jak mogę, nie udaje mi się na wszystkie odpisywać.
niektóre z nich są jak najpiękniejsza książka. łzy wylewam jak głupia. o tym, że Ona nie mogła zajść w ciążę. i wtedy trafiła na mój blog. a tam napisane. mocnym drukiem, stanowczym takim, że na wszystko w życiu jest czas i miejsce. i Ona nagle zauważyła, że drzewo Im zaszroniło pięknie za oknem, że ser na kanapce tak śmiesznie w serduszko się ułożył… a potem nie zauważyła a Ktoś Ich w nocy budzi bo głodny, bo przewinąć.. i że Ona mi dziękuje. mam takich maili Waszych mnóstwo. jestem z nich dumna. nie znam nikogo Kto nagromadziłby tyle pięknych ludzkich listów, zwierzeń..
to jest mój blog. przede wszystkim. najpierw jestem ja. to co przynosi mi ukojenie, podnosi na duchu, daje satysfakcję.
w moim menu jest zakładka „kontakt”. by Ci, którzy mają taką potrzebe mogli napisać. gdy nie chcą przed całym światem w komentarzu, na fan page.. gdy chca tylko do mnie i odrobinę więcej..
dlatego na moim blogu jest „kontakt” a nie „współpraca”.
pytacie mnie bardzo często czy mam jakieś rady.. tak. czekajcie bardziej na kontakt, a nie na współpracę.
na początku potrafiłam robić zdjęcia cały dzień. nie raz jechać 70km w jedną stronę. a jak chciałam z Tosią razem być na zdjęciu to prosiłam przyjaciółkę fotografkę, która mieszkała od nas 60km. bo chciałam mieć ładny ten pamiętnik.
i nigdy na nic nie czekałam, choćby leciał pot po plecach. bo nie raz leciał. zawsze robiłam dla siebie. najpierw dla siebie.
maili z zapytaniem o współpracę jest niemało. na wiele nie odpisuję, bo ja po prostu nie daję sobie rady z taką ilością listów.
tym bardziej, że moja Tosia jest cały dzień ze mną. robimy obiad, wieszamy pranie, jedziemy na basen. ja prowadzę normalne życie. w które wplatam bloga. 
czasami tej współpracy się podejmuję.
jest mnóstwo marek przy których myślę, o kurdę, to bym chciała koniecznie wypróbować. mija kilka dni i dostaje maila. czasami mój mąż się śmieje, bo mówi, że to aż niewiarygodne.
prawie z każdą, z którą zaczynam współpracować pracuję do dziś.

to bardzo miłe. dziękuję.
nie wiem dlaczego tematem tabu są posty sponsorowane?
uważam, że to duma i zaszczyt dostawać propozycje współpracy. tzn, że to co robię jest dobre.
a blogerzy jakoś tak chcą za wszelką cenę ukryć, że dostali. a co tu do ukrycia?
dostaje bardzo dużo. używam. zawsze wybieram sama. nie raz piszę do firm „bardzo przepraszam, ale nie pokaże produktu, bo pomimo tego, że sama dokonałam wyboru produkt się nie sprawdził. nie wytrzymał dwóch myć w zmywarce, urwało się, zeszła farba itp…”. nawet gdy dostaję to reklamuję tylko to co sama bym kupiła, co chciałam kupić i co sprawdziło się w 100%. bo jak mówi mój mąż.. matke oszukasz, ojca oszukasz, ale siebie nie oszukasz. rób tak by móc spojrzeć sobie w oczy w lustrze.
i blogerowi się nie należy. tak jak i pani, która pominęłą w sprzątaniu pokój numer 745 na 9 piętrze. nie należy Jej się, bo nie wykonała dobrze swojej pracy. włóż w coś najwięcej jak potrafisz, tak byś na koniec miał prawie dość.
a potem zrób to po raz kolejny i kolejny.. jeżeli chcesz by Ci się należało.
a najlepiej zrób coś dla siebie.. i na nic nie czekaj..
i przede wszystkim zadaj sobie pytanie… może kilka pytań. gdzie ma Cię to zaprowadzić? jak widzisz się z tym co robisz za 5, 10 lat? bo ja widzę siebie z mężem, którego pytam.. „który rok teraz oglądamy”?
a w tym roku ma być śmiejąca się Tosia, gar zupy na piecu, pierwsze śniadanie na werandzie, kilka słów do śmiechu i do wzruszeń.
to ma być przede wszystkim.
a reklama swoją drogą, ale mocno poboczną.. bo to piękna nagroda za wytrwalość, chęci, i cięzką pracę.. ale czasami trzeba prowadzić bloga by sobie to uświadomić..
a bo jak tam jest 15 zdjęć i 60 zdań to wielka robota…
więc… założenie bloga nie kosztuje nic. każdy może. już. od ręki. zachęcam mocno bo to przepiękna sprawa.
tylko tak przy pierwszej propozycji współpracy firmę założyć. bo inaczej to nielegalne.
kiedyś bardzo ładnie opisała to James, gdy zarzucano Jej, że na blogu jest bardzo dużo wpisów sponsorowanych.
odpowiedź jest bardzo jasna i prosta. gdybym nie zarabiała na blogu to musiałabym iść do pracy. chodząc do pracy nie porwadziłabym bloga. bo po 8 godzinach wpadasz do domu obiad, pranie, sprzątanie, dzieci. nie wiesz w co ręce włożyć.
a blog, reguralnie prowadzony to około 28 godzin tygodniowo.
dlaczego o tym piszę?
chciałam już dawno ten temat poruszyć. dziś miałam dodać zdjęcia i opisać Wam nawilżacz powietrza.
a ten nawilżacz to taka właśnie współpraca najpiękniejsza dla blogera. 
całkiem niedawno znalazłam firmę „beaba”. trochę za późno bo przede wszystkim mają asortyment do 2go roku życia dziecka.
jakiś czas temu napisał do mnie importer. typu „Pani Julio, czy zechciałaby Pani przetestowac nasze produkty? które tylko Pani chce!”.
a ja biorę to co sama bym tam kupiła. bo nie wszystko jest pierwszej potrzeby, konieczne..
sprawdzę jedno, pokażę to będę testować kolejne.. nie sztuka nabrać, chałupe napchać.
i gdyby nie napisała wtedy Owa przemiła Pani  to i tak bym kupiła. bo już kiedyś pisałam, że się czaję na express do mleka tej firmy. i jego na dniach przetestuję. to taka współpraca jaką lubię. taka niematerialna wymiana XXI wieku. 
w każdej paczce dostaję list pisany ręcznie. w każdym mailu zapytanie o święta, wiem, gdzie Ona spędzała sylwestrowy czas. 
taka relacja jest dla mnie ważna. bo jak wiecie w tym wszystkim zawsze najważniejszy jest dla mnie człowiek. 
świat blogerów, firm jest bardzo mały. wszsyscy wiemy wszystko o wszystkich. nieprawdziwy jesteś tylko krótką chwilę.
będę więc testować produkty Beaba, na które chorowałam już dawno. to dla tych co ciekawi. krótkie wzmianki. krótki opis.
bo czy jak ja napiszę, że ten design jest boski a Komuś się nie podoba to kupi? to będzie zainteresowany?
jak nawilżacz wygląda każdy widzi. jednemu się podoba, innemu nie. i czy jak ja napiszę, że musi Ci się podobać to się spodoba?
ano nie…
ale jest tak, że jak zobaczy na zdjęciu i mu się spodoba to się ucieszy, że Ktoś mu podpowiedział.
a nie znam nikogo Kto małe dziecko w domu miał, a nawilżacza nie kupił, lub się nad nim nie zastanawiał.
my mieliśmy trzy. mój mąż ma hopla na punkcie odpowiedniego nawilżenia. teraz w drewnianym domu, zimą okazało się sucho, więc nawilżaczy mamy kilka. kilka niestety poszło do kosza, gdyż nie dało się wyczyścić z kamienia, po kilku tygodniach chodziły jak kombajn.. tutaj za dużej filozofi nie ma. bardzo prosta budowa a dzięki temu łatwy do czyszczenia. forma bardzo delikatna, jak cała kolekcja marki. przede wszystkim cichy. bez kilku guzików z anionami i godziną nastawienia, które tylko przyspieszyły zepsucie poprzednich. technicznie na duży plus. na zdjęciach również lampka nocna beaba. inteligentna. z czujką na dźwięk. opisywać?
to był post sponsorowany. a jak!
nawilżacz można zobaczyć tutaj, a fp Beaba Polska tutaj.

_DSC0648 _DSC0645Tosi getry to Radosna Fabryka.
Półka od monmonandbrunto (ale już nie maja w ofercie).

37 odpowiedzi na “post sponsorowany”

  1. Ile ja dzięki blogerom nowości poznałam! ile kasy zaoszczędziłam, sama nie testując! Chodzi tylko o wiarygodność, nie wiem czy txty sponsorowane są tematem tabu – ja tylko nie rozumiem 'blogerów’ którzy wszystko uwielbiają kochają i wysławiają bo dostali coś za darmo. I w życiu nie miałam nawilżacza w domu 🙂 ale ten express to sama jestem ciekawa 🙂

  2. Ja coraz częściej o nawilżaczu myślę:|)
    a co do postów sponsorowanych… My u siebie pokazujemy różne rzeczy bez których nie wyobrażamy sobie codzienności ( w tym Wasze pufy, jak mogliśmy bez nich żyć?). Pokazujemy i te kupione i te co w prezencie od najbliższych dostaliśmy, także te oparte na współpracy. I wiesz? Nie akcentuję na każdym kroku co- skąd. Bo pokazuję tylko to co jest dla mnie naprawdę warte pokazania. Na bloga wchodzi rodzina, wchodzą znajomi. Często kupują coś co tam zobaczyli, Nie śmiałabym nikomu kitu wciskać, Do bloga podchodzę podobnie. To nasze miejsce. Dla Miesia. Kiedyś usiądzie, poczyta… Albo i nie. Ja na pewno będę wracała. I też zakładając bloga znałam tylko green canoe!:) W ogóle nie wiedziałam, ze są blogi o tematyce typowo dziecięcej! Zaglądałam tylko na wnętrzarskie a w zasadzie mama zaglądała a ja przez jej ramię;) Jula, rób dalej co robisz, bo wszystko to piękne jest! A Tosia… jak wydoroślała! Tak z niej kobietka się robi fajna:) pozdrawiamy Was ciepluchno!

  3. I ja choć mam ok 2 letnią córeczkę w domu nawilżacza nie posiadam i nie posiadałam (raczej pochłaniacz wilgoci 😉 Ale to co piszesz, to mądrze piszesz 🙂 czyta się jednym tchem :> Skąd ja to znam te 5h poświęcanych na napisanie posta… 😉 I jednym z blogów (może nie pierwszym, ale jednym z pierwszych) na który zaczęłam zaglądać, to blog Asi 🙂 sama prowadzę bloga „wnętrzarskiego” i takiego trochę o Norwegii, bo skoro tu mieszkam… A do Was uwielbiam zaglądać za te Twoje pisanie 🙂 i za te dodatki do domu (wiele z nich i ja bym chciała mieć ) no i Tosia – urocza, mała kobietka :> Fajnie mieć córkę :)))

    Pozdrawiam ciepło 🙂

  4. ’gdybym nie zarabiała na blogu to musiałabym iść do pracy. chodząc do pracy nie prowadziłabym bloga…’

    Julia, wydrukuję i nakleję na czoło. Tak żeby zawsze gdy patrzę sobie w oczy [a robię to często by się nie pogubić] czytać to zdanie. I nie wstydzić się. Mamy piękną pasjopracę co? 🙂

  5. Ja blog musiałam (ale naprawdę nie chciałam) wykorzystać do zbierania na rehabilitację Stacha. Cieszę się, że to zrobiłam, choć ludzie zarzucają mi różne przykre rzeczy. Inaczej nie dałabym rady? Może bym i dała, ale rehabilitacja na pewno nie byłaby taka jaka jest potrzebna. Dzięki blogowaniu – które zaczęło się od Was : ) od trunków na dworcu : ) poznałam nowe produkty, marki, ludzi, dużo pieniędzy zaoszczędziłam. Rzeczywiście staje się to pamiętnikiem. Tylko wydrukować i oprawić. Niech czeka na naszą starość : ) Za wpis sponsorowany o nawilżaczu dzięki! Ja się za każdym razem zastanawiałam, ale nie kupowałam bo wiem, że nie stać by mnie było na kupno innego i jeszcze innego gdyby się jakiś nie sprawdzał. Czekałam na czyjąś sprawdzoną opinię. Choć drogi, to może kiedyś uzbieram. Wiem już na jaki konkretnie : )

  6. Witam. Trafiłam na Waszego bloga przypadkiem przez inny i „wspólny wpis „.Kiedyś coś obiło mi się o uszy… pomyślałam szafa Tosi mhm. Pewno jakieś dziecko będą przebierać ubierać , i co tam jeszcze… bo blogów przebraniowych dziecięcych jest już od groma .Zajrzałam ….ciepło drewna ten klimat ,wbił mnie w krzesło , ta surowość naturalność i przyjemne dla oka dodatki ….Niesamowity wystrój wnętrz …Tosia mała istotka taka prawdziwa, naturalna, nie wy fryzowana ,nie wciśnięta w obcisłe leginsy i lakierki .Po prostu dziecko .Najfajniejsze to połączenie Tosi w” eko ” ubrankach w otoczeniu drewna z tabletem albo z telefonem gdzieś za paskiem spodenek …. Ali Aminka i ja mamy Was teraz na oku .Dziękuje ….wywróciłaś mi świat do góry nogami ( pozytywnie ) ,że się da ze można .

  7. Na postach sponsorowanych to ja się nie znam ani trochę, bo bloga nie prowadzę, więc chyba nie powinnam się wypowiadać w tym temacie. Powiem tylko szczerze, że mi to ani trochę nie przeszkadza, bo czuję, że te nieliczne blogi, na które zaglądam to prowadzą wyjątkowe osoby i stąd ma ufność w to, że jak coś pokażą to na pewno z czystym sumieniem i są to rzeczy sprawdzone i godne uwagi. I mi na przykład na odwrót bardziej przeszkadza ta krytyka postów sponsorowanych, bo taki stres:p wtedy się we mnie uruchamia, że jak można tak ich krytykować pewnie często bezpodstawnie, że co jak spokój ich zachwieją, jak zniechęcą, skrzydła podetną, jak te moje ulubione blogi zamknięte się staną, jak znikną. Taka obawa, ale również mocno wierzę w to, że na przykład Ty Julia znasz swoją wartość i wartość tego bloga, że głupia krytyka Twej siły nie jest w stanie zachwiać. I przecież wiesz, że to jest Twój blog, Twój i ja to szanuję i pozostaje mi być wdzięczną, że go prowadzisz, że mogę podziwiać to co pokazujesz, polecasz, zdjęcia, które robisz i czytać, czytać Twe posty, które bardzo, baaardzo lubię (i doczekać się nie mogę, kiedy w formie książki Twoje słowa przeczytam;))
    A regał na książki ze zdjęcia bardzo mi się spodobał, bo przypomniał mi czasy dzieciństwa, dokładnie tak wyglądały regały w księgarni, w której rodzice kupowali mi książki 🙂 I u Ciebie to „Kiedyś” tak centralnie 🙂 Za tą książkę to zawsze będę Ci wdzięczna. Wiesz, gdy kiedyś dane mi będzie mieć córkę i nadejdzie dzień, kiedy pokażę jej tę książkę w mojej głowie będziesz Ty i ten blog, myśl o tym, jak wielkie miałam szczęście tu trafić.

  8. „Znam” Was od niedawna. Jestem zachwycona.
    Już kocham to miejsce, natchnione życiem, aż tutaj czuję, ile serca w to wkładasz!

    Powodzenia! <3

  9. W życiu każdego blogera przychodzi taki dzień, gdy musi popełnić ten temat. Widziałam wiele tekstów i nie wiedziałam, że można zrobić to tak pięknie. Pozdrawiam ciepło

  10. oj wiem o czym piszesz, co czujesz, jako, że zaczęłam także… ale tak jak rok, dwa lata temu nie myślałam, że bym mogła, bo źle mi trochę było, tak teraz jest na tyle dobrze, że chce się. więc robię. więc piszę. czasem więcej, czasem mniej… ale masz rację – jaka to pamiątka! i żałuję teraz, że tak późno 🙂 całusy!

  11. Ja nawet myślę, że Ci, którzy pierwsi kamieniem rzucają to pewnie jak zwykle z zazdrości. Jula widać to serce i ten czas, który tu wkładasz. Fajnie, że masz z tego także gratyfikację finansową, rzeczową bo przecież to także motywuje do pracy. A my czytaczki i czytacze chłoniemy każde słowo i każde zdjęcie i zawsze chcemy więcej 🙂

  12. Julka jak fajnie bylo do tych wpisow wrocic i przeczytac je kolejny raz. Ten post o Twojej mamie z tym jej zdjeciem co oko puszcza to jeden z moich ulubionych. Wiesz czasami mysle, ze te dziecko moje mnie do nerwicy doprowadzi kolejnym 'nie’ i wiesz wtedy musze o niej pomyslec bo prawdziwe problemy to nie jest to 'nie’ wypowiadane, to 'nie’ to istne szczescie… ktorego czasami nie doceniamy. A ten o Twojej siostrze i Zosi to lzy wyciska za kazdym jednym razem, i ten o czlowieku tak samo zreszta, a ten o maciezynstwie i o tym jak Ci sie nie chce…i takich wiele jest o ktorych bardzo pamietam, ktore miejsce w moim sercu maja sczegolne, ktore czegos nauczyly, na cos kazaly spojrzec inaczej. Ten blog Twoj blog, to taki szczegolny dla mnie jest, bo moj pierwszy, kory czytalam regularnie i do ktorego wracam stare posty czytajac. Ten dzisiejszy wpis, lubie bardzo bo cenie ludzi szczerych, ktorzy swoje racje maja i o ktorych pisac sie nie boja. Przez te posty 'sponsorowane’ wielu bledow zakupowych nie popelnilam i wcale one pryu nie wioda wiec dlatego cenie Cie jeszcze bardziej.

    ps. jakos mi pisanie bloga coraz czesciej do glowy przychodzi, ale pracujac 30 godzin tygodniowo, studiujac zaocznie chyba bym nie ogarnela 🙂 i napisz mi koniecznie skad ta polka na ksiazki bo musze ja miec do Szymka pokoju 🙂

  13. Post szczery i myślę, że potrzebny. Kiedyś reklama była tylko w wyreżyserowanych spotach reklamowych. Wbijali bzdury do głowy, przez idiotyczne dialogi i gesty. Później reklamowane produkty pojawiały się na stołach serialowych rodzin. Już było lepiej, przecież każdy chociaż trochę chciał być jak z Rodzinki.pl albo z Przepisu na Życie 😉 Reklama trochę złudna ale już bardziej przemawiająca. Aczkolwiek nie ma lepszej reklamy niż przetestowane produkty przez kogoś kto opisze szczegółowo plusy i minusy i przedstawi zastosowanie. Poza tym nie ma się czego wstydzić, każdy musi z czegoś żyć, ważne żeby można było sobie w lustro spojrzeć. Pozdrawiam.

  14. oh Julka ile ja super fajnych rzeczy u ciebie zobaczyłam a sama za żadne skarby świata tego bym nie wygrzebała w internecie 🙂 i dzięki Ci za to !
    Cudna jesteś Ty i Tosia i dom i wszystko co piszesz , tak trzymaj …. 😉

  15. Trafiłam na ten blog zupełnie przypadkiem, tak trochę niechcący. Nawet nie do końca umiałam się tu odnależć. Zakładki sklep, blog, dla dziecka, dla domu…A potem zaczęlam czytać, czytać… Zostałam. Zaglądam codziennie. Wracam do starych postów. Czasami coś notuję. I tak się cieszę, że jesteś. Gdzieś tam w drewnianym domku. I tak się cieszę, że możesz pisać takie sponsorowane posty (tak ładnie z małej literki po kropce). I odwagi masz w sobie tyle, żeby głośno to powiedzieć. I nie musisz udawać i się tłumaczyć, że to coś na piątym zdjęciu to ty sama za własne pieniądze… Czytam Twoje posty czerpię dla siebie, czerpię dla dorastających dzieci -co to w glanach łażą, kolczyki mają i tańczą , tańczą…. i hip-hopu słuchają:) – nawet mężowi się coś dostało, bo wieczory jakieś spokojniejsze po ostatnim poście:). Pisz dla siebie, dla nas, dla Tosi. Tosia pięknie Ci kiedyś podziękuje. Ja to wiem. I ja DZIĘKUJĘ.

  16. myślę, że to pierwsze wiadomości o tym, że ktoś zarabia na blogu lub dostaje produkty „za darmo” wywoływały burzę, teraz co raz więcej ludzi wie, że to tak samo praca, która wymaga poświęcenia i czasu. Również szanuję ludzi, którzy potrafią prowadzić fajny, ciekawy blog a do tego zarabiają(oooo!) grunt to tak jak napisałaś, żeby produkty były naprawdę szczerze przetestowane i polecone bo warte polecenia, a nie dlatego, że bloger otrzymał je „za darmo”. Nie każdy też zareklamować umie. Niektórym wychodzą z tego reklamy typu *mango*, gdzie po pierwszym zdaniu i zdjęciu prawie jak z reklamy pasty colgate zamykam stronę.
    Test po kilku dniach użytkowania też nie jest do końca sensowny (oczywiście zależy też od produktu), bo co możemy powiedzieć o np sokowirówce po pierwszych 200ml wyciśniętego soku? Co możemy powiedzieć o pieluszce po pierwszym zrobionym do niej siku?
    Ja dzięki blogom zobaczyłam produkty, które jeszcze w małym miasteczku w którym mieszkałam nie były dostępne – ba! nie miałam o nich pojęcia. Mając problem z pomysłem na prezent dla Agaty nie jeden raz skorzystałam z poleceń blogera. Nie mówiąc o firmach odzieżowych, które rozwinęły skrzydła na blogach… To na nich widzimy te prawdziwe perełki. Myślisz, że poznałabym np Kids on The Moon czy kollale nie zaglądając do blogów? NIE! A tak mam, znam i lubię i zawsze czekam na nowe perełki…
    p.s. bez podlizywania się – tak szczerze Julka, jesteś jedyną osobą, której ufam, że jeżeli coś polecasz to na prawdę warto. Może dlatego, że pomiędzy „postami sponsorowanymi” piszesz posty swoim życiem pisane i to w taki sposób, że niejednokrotnie czuję się jakbym była cząstką Waszej rodziny. Dałaś się polubić i wychodzi ci ta reklama ;P

  17. Niesamowite… zamknelam oczy i uslyszalam spiew ptakow,szum samochodow,stukanie butow na obcasach,dzwiek hamujacego przed przytankiem tramwaju.. w barcelonie nie bylam,ale w sekunde przenioslam sie do ulubionej kawiarni gdzie przy kawie slucham pelnego emocji glosu dobrej znajomej.. tak piszesz i dzieki Ci za to:)

  18. Dlatego właśnie uwielbiam Twój blog, za szczerość zero udawania i pozerstwa. Bardzo przydatne są dla mnie Twoje informacje na temat testowanych produktów.
    Pozdrawiam

  19. W śród swoich znajomych, tych od lat, często czułam się jak dziwadło, co poszło w inna stronę i coraz mocniej się czułam samotna.. wiedziałam, że gdzieś tam są fajni ludzie i mogę ich znaleźć przez internet ale nie miałam pojęcia jak się szuka takich fajnych ludzi i gdzie oni są w tym wielkim internecie. A potem nagle z dnia na dzień spotykałam, znajdowałam, znajdowały mnie cudne osoby, dzięki mojemu blogowi. To wielkie szczęście znaleźć miejsce, pośród innych ludzi, miejsce dla siebie.

    Wszystko co piszesz to święta prawda, zawistni znajdą się zawsze ale to smutni i biedni ludzie. Ściskam mocno.

  20. Pisz kochana, oceniaj, badaj, a ja z tego skorzystam, bo sama nie mam na to czasu 😉 A dzięki temu, że Ty te wszystkie produkty sprawdzasz oszczędzam czas, pieniądze i podróże 🙂 a moja Tosia ma ciekawe zabawki, ubranka i dodatki, których ja bym nie znalazła 🙂 A jak komuś żal to niech sobie założy bloga, poświęci na niego czas, pisze, pracuje na swoją markę przez lata, to może ktoś mu zaproponuje testowanie…..Ściskam mocno i bardzo dziękuję za inspiracje 🙂

  21. Pamiętam jak trafiłam na Twojego bloga po raz pierwszy…
    Z jednej str fascynacja jak tu pięknie, klimatycznie, a z drugiej jak właśnie testowałaś różne rzeczy większość była tak nieosiągalna…bo choć na prawdę dobrze z mężem zarabiamy to większość była w zasadzie za droga. I pamiętam że jakoś utknęło mi o namiotach, bo zakochałam się totalnie ale kwota to dla mnie kosmiczna… i pojawiły się wątpliwości co do prawdziwości tego wszystkiego…ale zaglądam i w sumie po przeczytaniu rozumiem już wszystko doskonale;) Sama z chęciom prowadziłabym coś takiego dla moich dzieciorów;)

  22. Trafiłam do Ciebie nie do końca przypadkiem, moja znajoma poleciła mi Twoją stronę. Podglądam tylko od jakiegoś czasu, bo ja również poza blogosferą prowadzę normalne życie i „niestety” nie mogę spędzać dni przy komputerze. Przecież można ganiać się w berka, albo bawić makaronem.
    Ale dziś już nie wytrzymałam i skomentuję. Nie chcę wyjść z teorią antypolską, ale ostatnio tak bardzo nacięłam się na mentalności ludzi, którzy przebywają tak blisko mnie, a jednocześnie tak daleko. Afera z Owsiakiem, zaglądanie ludziom do portfela, w głowie mi się to nie mieści. Ostatnio nawet rozmawiałam z moją przyjaciółką, że gdyby Jolie i Pitt byli małżeństwem polskich aktorów, a zachowali swoją skłonność do dobroczynności to, by cisnęli na nich na pudelkach i tym podobnych, że dają, ale że za mało, bo mają dużo więcej. Niby śmieszne, a nie śmieszne w ogóle.
    Na blogi takie jak Twój i na osoby, które je prowadzą patrzę, z podziwem. Bo to jest naprawdę kawał ciężkiej pracy. I moim zdaniem to super, że ktoś to docenia i dostajesz prezenty dla siebie, Tosi czy domu. Dlaczego miałabyś ich nie dostawać? Zasłużyłaś.
    Marzę o tym, żeby osiągnąć coś podobnego. I nie, nie chodzi mi gifty, szczerze powiedziawszy nawet nie wiedziałam, że na blogach „parentingowych” coś takiego funkcjonuje kiedy zakładałam swoją stronę. Marzę, o tych wiadomościach, o których piszesz w poście. O kontakcie z ludźmi. Chcę usłyszeć, że kogoś przekonałam, że macierzyństwo nie jest złe, jest po prostu czasem trudne. Ehhh. Może za dwa lata się doczekam.
    Trzymaj się ciepło, ucałuj Tosię, łap pozytywy, odsiej ludzki jad i o nim nie myśl. Nie warto. <3

  23. Witam! Bloga zaczęłam przeglądać kilka tygodni temu. Czekam na moją młodą- za dwa tygodnie ma już być z nami, czasu wolnego mam dużo, więc czytam. Firmę Beaba znam, jakiś czas temu odkryłam. Pierwszą moją miłością była torba do wózka- pojemna, ładna, myślę, że się sprawdzi. Odnośnie nawilżacza- mam, uważam za rzecz niezbędną w okresie zimowym. Polecam ciche nawilżacze ( mój <25 dB), bo niestety musi być prawie non stop włączony. Aha, moja wyczekiwana młoda to też Tośka 🙂

      1. Hej Julka, wybacz, ze dopiero piszę, na pytanie. Generalnie to śpimy w niedużym pokoju, ale w całym domu jest b. sucho w okresie zimowym, więc myślę, że byłby to przenośny nawilżacz( pokój, salon), aczkolwiek najczęściej to w niewielkim pokoiku byłby używany ( metraż nie wiem:)) mamy teraz nawilżacz, który generalnie „puszcza” parę w górę i wszystko opada w dół, wokół jest mokro a powietrze nadal suche:( nie sprawdza się totalnie. całuję jak zawsze Magda

        1. Madziu, ten puszcza na bok i jak jest np blisko materiał to go mocno zmoczy. teraz używam go w sypialni i nie zauważyłam nic mokrego.
          w małym pomieszczeniu powinien się sprawdzić.

  24. Jakiś miesiąc temu, może dwa, wpadłam przypadkiem na Twojego bloga. Nie jest to pierwszy blog, który śledzę ale muszę przyznać, że ten jest naprawdę super. Jest dobry. Jesteś naprawdę ciekawym człowiekiem, masz fajną Rodzinkę, czasami podobnie patrzymy na świat, mamy podobne poczucie homoru, podobne spojrzenie na macierzyństwo, może nawet trochę podobnie wyglądamy, bo ja też jestem typem ciemnowłosej zimy. Julia! żeby była jasność… wchodzę tu, pewnie jak zresztą 90% innych czytelniczek, bo uwielbiam Twoje zgryźliwe poczucie humoru, robisz fajne zdjęcia, bo czasami tęsknię za tym, żeby do Was zajrzeć. Na czym polega praca blogera wiemy. Wiemy, na czym polega idea artykułów sponsorowanych. I OK. Będę czytać dalej. Ani trochę mnie to nie razi, nie dziwi. W ogóle się tym nie przejmuj. Nie po to tu wchodzimy, nie wkurza nas to. Na zdecydowaną większość z nich i tak nie mogę sobie pozwolić 🙂 nie ma dramatów życiowych z tego powodu. Nie musisz się z niczego tłumaczyć kochana, po prostu bądź sobą, pisz dalej.
    Pozdrawiam Cię, Alicja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.