pytacie mnie… o ziemię, o miłość.

Dla każdego człowieka przeznaczona inna ziemia.
Inny szum. Drzew czy aut.
Dla każdego człowieka przeznaczony inaczej płynący czas.
U jednego biegnie, a u drugiego powoli szura za dużymi kapciami.
Piszecie do mnie – gdzie to szczęście odnaleźć?
Czy na tej wsi do świata można mieć dostęp? Czy dziecko do szkół wozić nie za daleko?
I już wiem, że dla tego człowieka może czeka inna ziemia, skoro to dla niego ważne..
Cieszę się z zajęć popołudniowych na podwórku, w lesie, na spacerze do Babci.
I Oni chyba też się cieszą..
Raz jeden na balet pojechaliśmy do miasta, bo się zamarzyło mojemu dziecku.
I już więcej nie chciała.. Choć ja karnet cały wykupiłam. 
Woli karmić kaczki w stawie obok i jak się ścigamy na hulajnogach.
Powiedzieli mi, że takie czasy są, iż dzieci trzeba kształcić, w każdym kierunku, rozwijać, żeby się w świecie mogły lepiej odnaleźć i pracy dobrej poszukać. 
A na mnie to nie działa. Nie przemawia do mnie to.
Chcę żeby były szczęśliwe, spokojne, bez wizyt u psychologów by życie mogły wieść.
Żeby nigdy nie trafiły w szpony wielkich miast i pędu za stanowiskami i większymi pieniędzmi..
Chyba, że będą chciały. To proszę.
Dla mnie miasto nie ma nic, co mogłoby mi wynagrodzić brak wsi.
Do miasta zawsze można wyruszyć w razie potrzeby, a żyć na co dzień i tęsknić za ciszą, przestrzenią..
Nie dla mnie, nie dla mnie tamta ziemia.
We wtorki mamy Tosi plastykę w przedszkolu, a w czwartki basen.
Od czwartku do czwartku liczy noce by już znowu iść.. To był Jej wybór.
I ani razu nie kołatało się w głowie, czy do tego miasta nie za daleko będzie…
A i w miastach naście lat się żyło..
Widocznie ta ziemia jest mi przeznaczona.. Na dziś, na teraz..
Może na emeryturze rozkocham się w centrum Nowego Yorku..
Nie ma szali gdzie zważyć się da, czy do miasta czy do wsi serce człowieka rwie..
Każde serce inne, i w każdym momencie życia czego innego pragnie i potrzebuje by byt dobry toczyć.
Jeden ziemię rajem nazwie, drugi tę samą przeklnie i opluje na odchodnym.
A może jak zwykle bywa, trzeba zażyć wszystkiego by wiedzieć..
Choć myślę, że nie raz ludzie umierają i nadal nie wiedzą jaka ziemia im przeznaczona.
Czy na innej nie byliby szczęśliwsi…
A niektórym dobrze tam gdzie są i nawet nie rozmyślają..

Dla każdego człowieka inna dusza przeznaczona.
Inny wzrost, kolor oczu i tembr głosu.
Dla każdego przeznaczone inne poczucie humoru i bycia sposób..
A bo też o dobrego męża mnie pytacie.. Czym się kierować i czego to szukać..
A to co dla jednego będzie złotem, dla innego utrapieniem być może.
Przecież mogę napisać, co dla mnie ważne..
Nigdy poety nie poszukiwałam, strojnisia, wędrowca.
Ważniejsze było aby pamiętał opony na zimowe w moim aucie zmienić, niż o celebracji dnia w którym się poznaliśmy.. Bo wszystkiego mieć nie można.
Musi być stabilny emocjonalnie, zaradny (nie bogaty a zaradny), pracowity, życiowo mądry, dobry człowiek…
Choć często nawet jak Kto ma upatrzone jakie cechy ceni, to się serce w innym zakocha..
Dlatego powtarzam, że miłość na całe życie, to ta podzielona na pół, gdy się kocha sercem i rozumem.
Bo gdy zakochanie odejdzie, to nie raz się okazuje, że nie ma za co już kochać…
A gdy człowiek dobry, to gdy nawet miłość na chwilę opuści to powraca.. bo się go za dobro kocha.
Tylko trzeba swoje przeżyć i wiedzieć już, że za dobro trzeba cenić i szanować..
Serce kobiet często głupie jest i za niedostępnym i gniewnym biegnie…
Bo tak natura ludzka stworzona, że wydaje się nam, iż to na wyciągnięcie ręki mniej cenne..
Pytacie skąd wiedzieć, czy nie zrani, nie porzuci, nie zdradzi, nie odejdzie?
Ano się tego nie wie.. Nie wie się tego nawet o sobie samym..
Jednak można czuć, że Ktoś zakochany w sobie będzie szukał poklasku u większej ilości kobiet, choć nie zawsze, bo w spokojnych, cichych ramionach też można obawy czuć..
Jedyne co można to starać się zwyczajnie lubić, rozmawiać, dobrze ze sobą czuć. Jako partnerzy i kochankowie. Trzeba być dla siebie nawzajem, ale też znać granice i być choć odrobinę niedostępnym, inspirującym, ciekawym, by się nie znudzić… A inni znowu monotonnie lubią i się odnajdują..
Nie ma odpowiedzi na takie pytania.
Dla każdego inny człowiek przeznaczony.
Inny dzień z tym człowiekiem. Inne plany i cele.
Choć z człowiekiem jak i z ziemią…
„Jeden ziemię rajem nazwie, drugi tę samą przeklnie i opluje na odchodnym.
A może jak zwykle bywa, trzeba zażyć wszystkiego by wiedzieć..
Choć myślę, że nie raz ludzie umierają i nadal nie wiedzą jaka ziemia im przeznaczona.
Czy na innej nie byliby szczęśliwsi…”

Taki los człowieczy – wątpić, wahać się, żałować, powracać…
Bywa jednak też, że znajduje Ktoś swe miejsce na ziemi i odpowiedniego do tego człowieka.
Ale o tym można powiedzieć na końcówce swojego żywota.
Wcześniej można mieć jedynie nadzieję, że się dobrze wybrało.

Trzeba zatem szukać swego, zmieniać. A jak nie można (bo nie bywa, że się nie da, da się wszystko i zawsze), bo czasami właśnie zmienić by się chciało a nie można… to trzeba zwyczajnie polubić tę ziemię czy człowieka co się dostało, nawet jak dla innego była przeznaczona… Bo czy pewien człowiek jest, że na innej czy z innym byłby szczęśliwszy?
Może to tylko mu się wydaje, że inna mu jest przeznaczona, że z innym byłby szczęśliwszy..

25 odpowiedzi na “pytacie mnie… o ziemię, o miłość.”

  1. Pod każdym słowem tu napisanym mogłabym się podpisać. Pod każdym. Ile to razy słyszeliśmy z Robertem ,,Jaki piękny ten Was dom, ta cisza, ten las, nic bym w nim nie zmienił/a ,gdyby go tam można było z fundamentami wyrwać i do tego naszego Zabrza przenieść”… i już tylko na siebie z Robertem spoglądamy, uśmiechając się serdecznie pod nosem, bo przecież 4 lata temu pewni obaw byliśmy, czy ta wieś to dobry pomysł. Czy ta ziemia to nasze miejsce. A tu rzeczywistość przerosła marzenia. Dobrego Dnia Juleczko, dziękuję za ta lekturę do porannej owsianki.
    ps. na wsiach często po dzieci autobusy szkolne przyjeżdżają, nie jest tak źle… 😉

  2. Jak ja lubię do ciebie zaglądać. Przy porannej kawie najbardziej bo nadzieję dajesz na udany dzień. Umiesz słowami sprawić że bardziej doceniam to co mam. Pokazujesz że każdy może być szczęśliwy i tylko od niego to zależy jak życie przeżyje. Bardzo żałuję że przy kawie spotkać się nie możemy, bo bardzo mi w życiu brakuje takiej pozytywnej rozesmianej osoby. Za dużo w około jest smutnych i marudnych osób. Słonecznego dnia 🙂

  3. Bardzo mnie denerwuja i smieszą wyszukane szkoły dla dzieci, bo jak bedzie szukało pracy to pracodawce guzik obchodzi jakie gimnazjum skonczyło, ile czesnego rodzic płacił i czy na basenie sama Otylia uczyła pływac? ale to juz sa wygorowane ambicje rodzicow i niestety chec bycia w jakims towarzystwie i stawianie samym sobie laurek. Nie ma recepty na miłosc ,na dobre wychowanie dzieci ,na zycie……… ciekawy tekst Twoj , fajnie, fajnie.pa.

    1. ja szukałam odpowiedniej szkoły i czesne płace, bo taką mamy potrzebę, bo tak chciałam dziecku życie ułatwić … krótka droga do oceniania, a przecież właśnie o tym Julia pisze, ze każdemu inna droga pisana i nie nam oceniać czy coś lepsze, czy gorsze …

  4. pięknie powiedziane. ja akurat mieszkam w mieście i krew sie gotuje jak patrze ze dzieci nie maja czasu w kaluzy poskakać bo pędzą z jednych zajęć na drugie, jak rodzice im plan tygodnia wypychają zajęciami, presje od małego tworzą.. a może te dzieci nie chcą właśnie na balet, na piłkę… może ona by wolały w ten zas z klocków pobudować. a klocki mają a jakże, tylko czasu brak na te klocki….

  5. Wszystko to prawda a najbardziej do mnie przemówił fragment o tym, że na każdym etapie życia może nam się inna ziemia zamarzyć. To takie podsumowanie naszego jestestwa, że świat daje tyle do zaoferowania, tyle możliwości. Moją filozofią jest to aby z każdego etapu cieszysz się tak mocno jak się da i wnosić do niego tyle barw ile się da. I na te barwy miasta jest czas a może u kogoś dopiero taki czas nastanie, i na wieś może nastanie. Staram się już nie rozmyślać o „wadach zaletach” innej ziemi, a z tej mojej ziemi akurat teraz mi przeznaczonej cieszyć się jak dziecko, bo ona tyle mi daje. Mam szczęście w sercu i to ono podpowie mi kiedy czas na coś innego.

  6. Piękny wpis jak zawsze. Chciałabym Ci podziękować, bo kiedy Cię czytam to utwierdzam się w przekonaniu, że robię dobrze i nie powinnam słuchać pseudo „przyjaciół”. Teraz wszyscy mam wrażenie walczą aby tylko mieć lepsze, nowsze, fajniejsze i czasem gorsza się czułam z tym moim starym samochodem, niezbyt pięknym domem i zdarzało mi się uwierzyć że „za mało chce od życia i to źle”. Tylko mi z tym dobrze, samochód jeździ, dom jak dom, dach ma, okna szczelne, na węgiel do pieca wystarcza, a i powoli udaje się remontować i odnawiać. Mam też męża, najwspanialszą w świecie córeczkę, dwa koty i psa, i po co mi więcej?

    1. no przybij piątkę, koleżanko!! Domu nie mamy jeszcze, ale mamy taki plan, mamy mieszkanie wynajęte, które kocham choć nie moje, zdrowi jesteśmy, dzieci broją jak cholera, kilko cukru łyżka gdziekciu, mąż mój najlepszy, praca jest co więcej?! Myślę, że wielu ludzi zapomniało, że jednak lepiej jest być niż mieć, charują, biegną, wciąż walczą! I to narzekanie!! Ciągle za mało, za wolno, za szaro, zle! Smutne to bardzo.
      Pozdrawiam, miłego dnia:)

  7. A bo pyta się kogoś, o kim myśli się że wie.
    Bo potrafi żyć, przez okno na ścianę drzew patrzeć, na spacery nad staw chodzić i pisać o tym, pisać o tym!
    Czy nie jest tak, że pragnienia mamy podobne? Spokoju, szacunku, miłości. Gdy tylko istnieje choćby maleńka szansa, że ktoś klucze do tych wszystkich drzwi dostał, próbuje się od niego tę wiedzę tajemną wydobyć. A to nie tak, masz rację że to nie tak. To nie matematyka, tu nie da się połączyć konkretnych składników żeby uzyskać konkretne rozwiązanie. Tu każdy sam musi dotknąć spróbować stanąć twarzą w twarz, sparzyć się. Można jedną drogą iść a zupełnie inne ślady zostawiać

  8. Bo chyba ważne żeby swoim życiem żyć a nie życiem innych.
    Według własnych potrzeb i priorytetów układać swoją opowieść.
    Jedni wcześniej wiedzą czego chcą i do tego dążą, inni mają po drodze więcej zakrętów, ale ważne żeby być ze sobą w zgodzie i mieć poczucie każdego dnia że się idzie w dobrym kierunku…

  9. Ja uciekłam na wieś…
    Uciekłam od korków, zgiełku, ciągłego pośpiechu…
    Teraz gdy dzieci są małe to idealne miejsce… ta przestrzeń, spokój, cisza, natura która możemy każdego dnia obserwować…
    Co nam się zachce za 10 lat nie wiem… może starszy wyjedzie na studia do dużego miasta i tam mu dobrze będzie i tam zostanie a my aby wyrwać się trochę z naszej ciszy będziemy do Niego jeździć.
    Lubię Cię czytać bardzo, potrafisz przypomnieć mi w tych gorszych dniach, że szczescia to ja mam w życiu bardzo dużo!!!
    A czytaj ostatni fragment Twojego tekstu przypomniały mi się słowa piosenki Starego Dobrego Małżeństwa „Z nim będziesz szczęśliwsza”…
    Tak ją kiedyś za dawnych czasów uwielbiałam słuchać w pubie gdy leciała z szafy grającej… i tyle wspomnień miłych wróciło 😉
    Julio miłego dnia i niech się Wam żyje na tej wsi jak najszczęśliwiej!!!!

  10. Co do zajęć dodatkowych. Przeważnie to coś pięknego, fascynującego, wciągającego, rozwijającego. Często lepszego niż szkoła jaką znamy. Ale… moim zdaniem dziecko w wieku wczesnoszkolnym powinno się zapewnić: wystarczająca ilość odpoczynku, doprowadzić go do zdrowia, a nie że ledwo żywe ciągnie się wszędzie. A poza tym ma być najedzone, a nie że o 19 obiad bo nie ma czasu. Sposób funkcjonowania rodziny też ma znaczenie. Po prostu jedni mogą być szoferami dziecka inni nie.

  11. tak zawsze bliskie sercu memu to co piszesz <3
    my choć dom mamy to w mieście mieszkamy… małym bo małym ale w mieście.. trochę się tu dusimy… trochę nam tu źle… trochę ten dom był tak kupiony z braku wiary, że coś więcej nam się udać może… teraz myślimy o tym, że jeśli chcemy to możemy wszystko!
    i spełnić nasze największe marzenie chcemy o domu drewnianym na wsi właśnie… choć czasem myślę jak to będzie (bo mieszczuch w bloku wychowany jestem) to jednak zawsze serce rwało tam gdzie cisza i spokój, gdzie zapach lasu… spróbować można…
    nic na stałe nas nie trzyma, może to nie będzie to… i dalej swojego kawałka ziemi przyjdzie nam szukać… nie wiem 🙂 najważniejsze, że szczęściem mym jest rodzina i t miłość sercem i rozumem wybrana:)

  12. Ja od skończenia szkoły podstawowej marzyłam o wyjdzie z mojego średniej wielkości miasteczka, w którym wg mnie w latach 90 nic się nie działo,
    do duże miasta co najmniej Warszawa lub Paryż.
    I rzeczywiście zamieszkałam w stolicy nie w centrum ale niedaleko lasu wiec łącze bycie w mieście, kawy, knajpki, teatry , parki z werandkami w rodzinnym domu gdzie czuję się jak na wsi.
    Masz racje każdemu co innego pisane , ja czasem wkurzam się na korki , na dużo ludzi, ale też lubię to miejskie życie szczególnie jesienią, kiedy chodzę do teatru, na śniadania itp.
    I choć czasem też mówię mężowi zobacz może by tak jak Julia i Adam wyprowadzić się, w domu drewnianym zamieszkać to wiem , że brakowało by mi mojego życie i to które mam jest najlepsze dla mnie.
    A kiedyś jak bardzo zamarzymy to zmienimy te ziemie ważne żeby razem.

  13. A mi tak jakoś dzisiaj źle…
    Dom stoi, dzieci w domu, tylko tak jakoś z mężem slabo się układa. Zla jestem ze dzieciom czasu malo poświeca, ciągle się dąsa o balagan..
    Młody szczawik też tylko by przy kompie siedzieć chciał. Słabe te relacje.
    Ja też czasu mam za mało. Niby na wsi ale ciągle w biegu. Praca i dom.
    Marzy mi się inna rzeczywistość….
    Ale to moze i moja wina ze nie umie doceniać tego co mam.
    Moze i trzeba byloby tego męża bardziej docenić ze ciezko pracuje, opony zmieni, węgiel kupi, w piecu napali, dziecko czasem wykapie…

  14. Ja mam swoje miejsce, swoją ziemię przeznaczoną w moim rodzinnym,średniej wielkości mieście. Osiem lat w Warszawie mieszkałam, bardzo mi się ta Warszawa podobała ale płakałam za każdym razem kiedy z weekendu u siebie do Warszawy musiałam wracać. I jak mnie tak ludzie pytają czy ono nie za małe, czy nie za duże, czy nie wolałabym na wsi, albo za miastem, albo w większym mieście. Ja nie wiem o co im chodzi, bo ja nie mieszkam na wsi, czy w mieście, ja mieszkam u siebie. Tak czuję. A że mojej rodzinie tu w sam raz, bo i przemiłe zajęcia w domu kultury, dwa kroki od domu, takie co dzieci same sobie wybierają i doczekać się nie mogą. I ze szkoły wracamy spacerkiem, skacząc po kałużach. To zdecydowanie moje miejsce na ziemi i masz największą rację Julio, że każdy powinien swoje odnaleźć po czym nie przejmować się niczym tylko tam żyć- szczęśliwie!

  15. To prawda. Ja z małego miasta i mieszkałam tez juz na wsi, tyle że na innym kontynencie, na takiej, że jak szlam przez piaski do sklepu, to nasze psy przybledy za mną. Na bawarskiej wsi tez juz przyszło mi mieszkać, jak masła zapomnialam, to kanapki były bez, bo iść do sklepu za daleko. Teraz mieszkamy w mieszaninie takiej. Od balkonu ulica, metro, od kuchni podwórko z placem zabaw i drzewami, zielenią, a parę kroków dalej domki. Wszędzie się potrafię odnaleźć, chociaż każda przeprowadzkę przeżywałam bardzo. Mężowi się marzy starosc w Tunezji u siebie, mnie jeszcze nie wiem. Jak dożyjemy, to zobaczymy. W końcu zawsze jedno za drugim szło.

    1. Ja zawsze powtarzam, że jak tylko zdrowi będziemy to mnie obojętne gdzie zamieszkamy..
      I widzę, po tym co piszesz, że choć przeżywałaś, to czuć, że dobrze było wszędzie..

Skomentuj renata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.