rozmowa o wirusie

-Wiesz Mamo, marzy mi się iść do szkoły. Może być nawet sprawdzian z dzielenia. Możemy stać na nudnym apelu i słuchać historycznych przemówień. Mogę dostać dwóję, ale chcę wrócić do szkoły. – mówi, po czym znowu wkłada szczoteczkę do buzi, szoruje zęby, a w Jej oczach widzę wielkie zbierające się krople łez.
– Wiem Córeczko. Ja to wszystko wiem. Ale nie mamy na to wpływu, nie mamy możliwości wyboru. Bez względu na nasze poglądy o tym wirusie, nie możemy zmienić nic.
Możemy natomiast zmienić swoje myślenie i podejście.
W czasie wojny dzieci nie chodziły do szkół kilka lat. Pewnego dnia, niespodziewanie, zostały wyrwane ze swoich ławek i bardzo często do nich nie wróciły. Nie wróciły do tych, ani do żadnych innych.
One nie marzyły tylko o powrocie do szkoły. Marzyły o kubku gorącego mleka, ale nie tylko ich szkoły nie były już ich szkołami, bo ich trzoda też nie była już ich trzodą. Marzyli nie tyle o ciepłej pościeli, co o swoim domu w ogóle. O tym by spokojnie zamknąć przed snem oczy. Nie marzyli też o pełnym brzuchu, marzyli o tym by w tym brzuchu było cokolwiek. I aby ten brak nie zabrał ostatniego co Im zostało – życia.
Co jakiś czas moja Mała, jak istnieje świat, dzieje się na nim jakaś tragedia. Wojny, powodzie, wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i epidemie właśnie. Bez względu na powody pojawienia się dzisiejszej epidemii – jest. Pojawiła się.
Nie było w historii naszego kraju tak długiego czasu „spokoju”. 
I jak mawiał Bauman, aby mogło pojawić się w człowieku szczęście, niezbędne i konieczne jest doznanie nieszczęścia. Tak też z tym światem było od zawsze. Aby mógł zaistnieć względny spokój, musi pojawiać się co jakiś czas niepokój. Świat złożony jest z olbrzymiej ilości ludzi, każdy z nas jest zupełnie inny. Inaczej ten świat widzi, czego innego pragnie. Z tego też powodu następują wojny. Światowe, narodowe, a i domowe. Bo jeśli w jednym domu mąż z żoną się często zgodzić nie mogą, a we dwoje jedynie są, to jak zgodzić ponad siedem i pół miliarda ludzi? 
Nie mamy Córeczko wpływu i możliwości aby pogodzić cały ten świat, ale mamy całkowity wpływ na zgodę w naszym domu. Możemy też pogodzić się z resztą, na którą wpływu nie mamy.
Bo brak tego pogodzenia nic nie zmieni w świecie, ale wiele zmieni w nas. Nasze ciało i dusza będą chorować od tej złości czy gniewu. A na razie już wystarczy. Chrońmy się przed chorobami z zewnątrz.
Źle się dzieje na świecie. Tak. Ale czy były czasy, że działo się lepiej?
Ludzie dziś przez epidemię tracą pracę, domy, możliwości. Każdy z nas coś przy niej traci.
Ale wciąż jesteśmy wolnymi ludźmi i aby odbudować wszystko na nowo, musimy mieć tylko chęci.
Tam, w czasie wojny, choć chęci mieli wielkie, na nic się zdawały, bo wolności nie mieli.
Człowiek w swoim życiu upada nie raz. Nie dwa. Jak będziesz starsza to opowiem Ci jakie w życiu trudne drogi do przejścia mieli dziadkowie, a i ja z Tatusiem nie zawsze mieliśmy z górki.
Czasami wręcz pod tę górę trzeba było jeszcze wpychać wielki kamień.
Ale zawsze mieliśmy wielkie chęci i wiarę, że razem nam się uda. 
Czasami Komuś zawala się świat bez epidemii, a innym w jej trakcie. Bez względu na czas tego zawalenia, trzeba mieć wiarę i chęci zamiast zniechęcenia.
Popatrz moja Najdroższa, robię Ci miętę, stawiam na biureczku. W laptopie pokazuje się pogodna twarz Twojej nauczycielki. Wraz z Nią inne uśmiechnięte, rozgadane buźki z Twojej klasy.
Każdy z Was, siedząc na tej nietypowej lekcji, może przyłożyć stopy do ciepłego pod oknem grzejnika.
Może założyć świeżo wyprane, ciepłe skarpety.
Przyniosę Ci banana.

Na obiad zrobię Twoje ukochane langosze.
Wieczorem obejrzymy rodzinnie komedie romantyczną.

Wcześniej pobiegacie z innymi dziećmi po polach wokół domu.
Na nikogo z Was nie spadnie bomba. Nikogo na tym polu z bagnetu, bez powodu nie zabiją.
Gdy wrócicie z polany wielkiego dęba, jak ją zwiecie, Wasz dom nadal będzie stał i nie pójdzie z dymem.
A w domu będę ja, wyciągnę z piekarnika bułeczki cynamonowe i poleje sosem z serka almette.
Przeczekamy moja Kochana. Przecież kiedyś się to skończy. Kiedyś wrócimy do normalności.
Nie takie na świecie działy się tragedie. Jeszcze będziemy przytulać się z ludźmi spotkanymi na ulicy. Jeszcze w tłumie będziemy się cisnąć. Ale teraz trzeba przeczekać.
Zrobić herbatę w domu i przeczekać. Przecież tyle wciąż do zrobienia ludzie w domach mają…
Strych uprzątnąć, zamrażalkę przejrzeć, mole wytruć. 
Nie złość się na próżno, bo o zdrowie musisz dbać, tyle jeszcze wciąż Cię czeka. 
Minie, jak wszystko we wszechświecie mijało. Dobre się w życiu kończy. Najczęściej zbyt szybko. 
Ale i złe mija. Najczęściej zbyt długo. Jeśli tylko zajmiemy się życiem, tym co do zrobienia wówczas mamy, minie szybciej niż minąć mogło i miało.
Patrz, pościelimy łóżeczko, żebyś milej miała. Okno odsłonimy. Oby internet nam się dziś za mocno nie zacinał. Ja będę Kochana przy swoim biurku, gdybyś coś potrzebowała. I też musisz wiedzieć mnie ta sytuacja czasami próbuje dobić, że aż wyć się chce. Ale czy to wycie się na coś zda? 
Mamy miłość w domu, a z nią przetrwamy każdą epidemię. Choćby trwała wieki.
Bo pamiętaj moja Dziewczynko, że jakiekolwiek nieszczęście na ten świat spadnie, Ty w tym czasie na miłości się opieraj, a nic nie zdoła Cię przestraszyć. Przestraszyć, załamać, nienawiścią i żalem zalać.
A kiedyś, gdy wrócisz pod wieczór z plecakiem i powiesz, że dość masz szkoły, uśmiechnę się pod nosem, bo przecież nie będę taka, żeby Ci wypomnieć. 
Będzie dobrze moja Cudna. Tylko przez złe przejdziemy i już będzie dobrze.
Z miłością, jakoś te wędrówkę wspólnie przetrwamy.

Niektórzy mawiają, że to wojna światowa. Że ta trzecia. Że tak wyglądać teraz będzie. Jeśli to prawda, to ja się na nią godzę. Choć wiem, ile ofiar i ludzkich dramatów. Ale wiem też, jak mogłoby być, gdyby przyszła ta wojna naprawdę. Bo coś, przyjdzie kiedyś na pewno.

34 odpowiedzi na “rozmowa o wirusie”

  1. Masz dar słowa. Pięknie piszesz na każdy temat. Czytanie Twoich postów to dla mnie radość. Moje dzieci lubią zdalne nauczanie, ja mniej. Pozdrawiam

    1. Och, ja też się wkurzam, bo nic a nic nie można się skupić na pracy, ale wtedy idę po rozum do głowy i przestaję wkurzać się na to co w innej sytuacji mogłabym nazywać rajem.
      Uściski piątkowe :*

  2. Julio,
    Jak zawsze pieknie, jak zawsze mądrze.
    Przetrwajmy, dbajmy o siebie, cieszmy się każdym dniem, uśmiech na twarzy miejmy bo jeszcze jak piszesz na ulicy uściskamy się 😘😘😘😘

  3. Julcia, tylko Ty mogłaś tak pięknie to napisać. Aż lepiej się zrobiło na serduszku!
    Zatem czekajmy cierpliwie aż to wszystko minie…:)
    Pozdrawiam gorąco

      1. Słowa, które leczą…. Zaczęłam czytać Twojego bloga po urodzeniu drugiego dziecka. Wiele Twoich historii tak bardzo pasowało mi do mojego światopoglądu 🙂 Jestem typem opornego optymisty, wszędzie szukam pozytywnych stron. Zamiast się na kogoś denerwować za Twoją radą wolę się uśmiechnąć. Potwierdzam to działa i o wiele łatwiej się żyje. Mając rodzinę, przyjaciół i zdrowie jesteśmy największymi wygranymi tego świata. Dziękuję za wszystkie te lata z Twoimi słowami.

  4. Kurcze, strasznie mnie ten wpis rozczarował. To taki głos naszego pokolenia – wrodzony komfornizm. Przegapiliśmy kluczowy moment, w którym pod pretekstem tego strasznego wirusa, tej straszliwej epidemii, po kawałku zabierana została nam nasza wolność, nasze prawa i przyszłość naszych dzieci. Z konsekwencjami zapaści gospodarczej, do którego doprowadziło się w imię ochrony seniorów i słabszych jednostek, wielu dzieciom przyjdzie się wychowywać w biedzie, gdzie nawet te bułeczki cynamonowe z serkiem almette mogą być fantazją. Serce mnie boli, jak to widzę, ale jestem w tym bezsilna, bo osobiście wszystkie próby podważenia tego odgórnego scenariusza, jak to się powinniśmy jako społeczeństwo całe poświęcić i imię tej epidemii, kończyły się inwektywami o dzbanach, plaskoziemmach i antyszcepionkowcach, ze strony właśnie wszystkich tych ekspertów, którym ufaliśmy, że nie wpuszczą nas w maliny…

    1. Mila, ja ten etap mam już za sobą. Dokładnie wszystkich tych myśli o których piszesz.
      Mam to już na szczęście za sobą i nie dam sobie ponownie wmówić, że mam walczyć o ten kraj i wolność.
      Wolność zawsze była, jest i będzie ludziom zabierana.
      Dlatego chęci są ważne. I jeśli przyjdzie mi na siłę szczepić moje dzieci, a kraj upadnie poprzez inflację i dodrukowany wciąż pieniądz to uciekamy stąd gdzie pieprz rośnie. Zresztą, od lat marzymy o wyprowdzce z tego kraju. A co się dzieje to i dziać się będzie. Ze mną i beze mnie. Ja chce być zdrowa żeby wychować moje dzieci. To są wojny między krajami, między władcami tego świata, my jesteśmy tego pionkami i ofiarami. a ja już ofiarą nie zamierzam być.

        1. Ja też nie. A „dzięki” „mądralom” nie szczepiącym dzieci wróciły takie choroby jak koklusz i odra, młodzi lekarze nawet ich rozpoznać już nie potrafią, bo zniknęły kiedyś dzięki masowym obowiązkowym szczepieniom. Podobnie jak polio i parę innych. Ale one też wrócą, jak będzie więcej takich nieodpowiedzialnych…

          1. Kasiu, szczepienia, które są stosowane od lat mają jakąś historię, możemy obserwować latami objawy.
            Podczas świńskiej grypy Szwecja zaszczepiła cały swój kraj i do dziś nie mogą się wypłacić z odszkodowań, bo tyle jest skutków ubocznych, które ludzkie życie sprowadziły do dramatu. Takie konsekwencje ze szczepionek, które na szybko wymyślono i podano. Tak jak teraz przy covidzie.
            Temat szczepień jest niezwykle rozległy i trudny. Nie ma na to jednoznacznych odpowiedzi.
            Tak jak nie ma takych samych ludzi. Mamy prawo mieć inne zdanie. Choć ja akurat na podstwowe rzeczy zaszczepiłam swoje dzieci to nie mam nic a nic przeciwko tym, którzy tego nie robią. To są ich wybory.

      1. Dokładnie, zapraszam na oddział covidowy albo po prostu bycie w domu przy osobie z objawami covidu, na które nic nie działa. Boli całe ciało i głowa, żadne przeciwbólowe nie działają i nie wiesz, kiedy to się skończy i czy będzie lepiej czy gorzej. A twój ojciec trafia w końcu do szpitala pod tlen. I nie ma to nic wspólnego z grypą. A nieszczepienie dzieci uważam za głupotę i popieram karanie rodziców, którzy tego nie robią oraz nie przyjmowanie nieszczepionych dzieci do żłobków i przedszkoli.

        1. Kasiu, każdy z nas ma możliwość posiadania swoich opinii, czy trzymania się faktów, które uważa za prawdziwie, bo jak wiemy, fakty można znaleźć wedle upodobań.
          Szanuję Twoje opinie i zdanie. Niektóre popieram, inne nie.
          Ale tacy właśnie, różni jesteśmy piękni.
          Uściski i dużo zdrowia.

          1. Zaintrygowalaś mnie informacją o szczepieniach w Szwecji na „świńską grypę”, nie słyszałam nic na ten temat. Wiem tylko, że w szczepionkach na grypę sezonową po epidemii grypy Ah1N1 (którą nazywano też świńską) dodano też ten szczep, szczepię się na grypę od ponad 20 lat, więc temat ten jest mi dość bliski, żadnych skutków ubocznych nie stwierdzono u milionów na świecie, które szczepią się sezonowo na grypę, również po dodaniu tego kolejnego elementu, czyli przeciw Ah1N1.

          2. No a ja nigdy w życiu na grypę bym się nie zaszczepiła ni swoich dzieci.
            I fajnie, że mamy możliwość wyborów.

        2. Julia nawiazuje do sytuacji w Szwecji I Finlandii, kiedy to wiele dzieci zachorowalo na narkolepsje po przyjeciu szczepionki na grype ze szczepem swinskiej grypy. Okazuje sie, ze narkolepsja ma podloze genetyczne i szczepionka przyczynila sie do wyzwolenia genu. Poki co szczepionka na covid nie ma autoryzacji w pediatrii I zapewne dlugo miec nie bedzie. Nie wiemy jakie beda skutki uboczne szczepionki jak rowniez nie wiemy jak wirus wplywa na organy, mozg itp. Bedziemy miec prawo wyboru (mam nadzieje!). Mimo, ze jest wiele niewiadomo has, mysle jednak ze szczepionka na covid to na pewno pozytywna wiadomosc w obecnej sytuacji.

  5. … przeczytam ten wpis mojej Córeczce i Synkowi. Słowa cioteczki z internetów, co nie raz Mamusi główkę do góry wznieść pomogła zarażając wdzięcznością. I niech to się epidemią stanie- wdzięczność za to , co jest.

    1. Ostatnio odkryłam, że im starsza jestem, tym bardziej do wielu rzeczy zaczynam podchodzić „na spokojnie” co mnie zresztą bardzo zadziwia bo temperament mam daleki od stoickiego a bardziej jak z latynoskiej telenoweli 😊 Takie właśnie spokojne jest moje podejście do czasu pandemii…postanowiłam zadbać o to żeby ten trudny okres nie był bezpowrotnie utraconym czasem… Nasze życie zwolniło i staram się wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści. Poświęcam ten czas rodzinie, piekę chleby, szukam nowych przepisów, wydziergalam na szydełku kilka „łapaczy snów” dla siebie i dla przyjaciół, robię ciepłe chusty i czapki na zimę. Nadrabiamy zaległości w przytulaniu, czytaniu , słuchaniu muzyki itp. Mam nadzieję, że jakoś powolutku dotrwamy razem do końca tych dziwnych czasów a kiedy tak się już stanie nasze akumulatory emocjonalne będą naładowane na maxa miłością i pozytywna energią co pozwoli nam rozwinąć skrzydła i rzucić się w wir nowych wyzwań 😍

    2. Julia ❤ dziękuję Ci za te słowa . Ostatnio mój syn rok młodszy od Tosi wyszedł z pokoju odszedł od lekcji on line i ze łzami w oczach powiedział,,mamo to jest nienormalne chcę żeby było jak dawniej ” …,,wielki „kryzys mieliśmy tego dnia. Żal tych dzieciaków dla których ta obecna sytuacja nie do końca jest jasna wiedzą tyle ile powiedza im dorosli a i dorośli tak naprawdę niewiele powiedzieć mogą na ten temat. Oby to jak najszybciej minęło i obyśmy jak najszybciej wrócili na stare dobrze znane tort bo jak się okazuje ta rutyna na którą się tak często narzeka wcale nie jest taka zła a może nawet jest najcudowniejsza z perspektywy dzisiejszych czasów.

  6. Te wszystkie rzeczy o których piszesz choroby, wojny ,ludzkie tragedie są nie jako wpisane w nasz ziemski byt ale ja zawsze mam nadzieję, że jeszcze będzie przepięknie i normalnie. Ciągle wierzę, że tylko MIŁOŚĆ może uratować ten świat, choćby tylko taka cząstka na własnym poletku. Może to nawine, ale idealiści tak mają 🙂 Zdrowia i miłości dla Was.

  7. My też staramy się przeczekać, a że miłość ogromna, w domu ciepło, chleb i bułki w chlebki, w garażu papryka w słoikach, jabłka i dżemy… i te zdalne nauczenie już mnie tak „nie boli” 😁 Będzie jeszcze dobrze,musi być ❤

  8. Dokładnie. Stabilizacja- tego potrzeba nam, domownikom. Bywa ciężko, bo problemy z pracą, strach o zdrowie. Ale to domowe ciepło, zupa na ogniu, herbatka cytrynowa, pisanie listów do Mikołaja, miłość codzienna- to stabilizacja, która nam bardzo potrzebna. A najbardziej dzieciom. I skóra mi cierpnie na myśl, że są dzieci, które w te sytuacji, nie mają ani tej stabilizacji, ani poczucia miłości. Boją się być w domu, w którym muszą być teraz bez przerwy. Boją się wieczora, kiedy muszą iść do łóżka i poranka kiedy wstać trzeba zmierzyć się z codziennością.
    My przetrwamy wszystko.

    1. Ewa, od początku tej pandemii myślę o dzieciach, dla których przebywanie w domach cały czas to ogromny strach i dramat.
      Domy w których jest przemoc, alkohol i nie ma nic do jedzenia. Dzieci, dla których szkoła był jedyną ucieczką i miejscem gdzie miały ciepły obiad. Straszne jest to, że nikt w tej pandemii się tym nie zajmuje. Że rząd nie robi nic. Że Panie psycholog nie mają od rządu wskazań aby chodziły do tych domów na kontrole.
      Tych drmatów jest cały ogrom.

  9. Julio, pieknie to wszystko ujelas. Pieknie, bo masz piekna dusze. Wydaje mi sie, ze nawet historie o starych, wychodzonych kapciach przemienilabys w niesamowite opowiadanie…
    Dlatego bardzo chetnie konsultuje twoj blog z nadzieja na kolejny tekst!
    Pozdrawiam goraco!

  10. A ja mam wielką nadzieję, że ludzie wyciągną wnioski z tego co się dzieje. Ale tak na poważnie. Bo przykre są podziały na ludzi „wierzących” w wirusa (pomimo tego, że został udowodniony naukowo) i tych co mówią „mnie to nie dotyczy”.. Nie. Dotyczy to każdego z nas. Bo covid to nie tylko wirus, to są jak wspominasz Jula, dramaty dzieci które nie mają spokojnego domu, to są dramaty kobiet, które zostały w czterech ścianach z oprawcami, to są ludzie którzy nie stracili prace i nie wiedzą jak żyć.. Te problemy są tak złożone..
    Chciałabym bardzo żeby ludzie docenili to co mają i kogo mają obok siebie.
    Bo najpiękniejszym prezentem, jaki możemy dostać jest człowiek, który jest. Po prostu. Który daje swoją obecność. I czas.
    Życzę nam tu wszystkim zdrowia, zdrowego ciała ale i głowy bo ta głowa musi wiele udźwignąć w obecnych czasach.
    Jula, bardzo się cieszę, że jest takie miejsce jak ten Twój blog.. Ale przecież Ty to już wiesz.
    Ściskam mocno :*

  11. Chciałabym sie podzielic z Wami moją refleksją nad pandemią i chorobą. Jestem okazem zdrowia, byłam pewna że nawet jak złapię to cholerstwo to przejdę to łagodnie bo jestem, silna, aktywna, zadnych chorob przewleklych. Tymczasem na tydzien doslownie mnie zmiotlo z tego swiata. Myslalam ze znajde sie na tamtym swiecie. Bez zbednych szczegolow, bylo zle. W dniu w ktorym przestalo mnie wszystko bolec poczułam co to znaczy żyć bez bólu. Mysle ze zrozumie to tylko ktoś kto kiedykolwiek chorowal czy choruje, kto na co dzien musi walczyc z bolem. Nie docenialam jakie to szczescie po prostu zyc, bez bolu. Nie ignorujcie tego wirusa. Jest straszny. Uczy nas wiele, byc moze za wiele…

Skomentuj Ed. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.