sto pociech..

_DSC0022 _DSC0012 _DSC0009 _DSC0011 _DSC0276 _DSC0285

moja Babcia Adela mawiała, że dzieci to sto pociech a dwieście utrapień.

kilka dni temu moją znajomą zapytała inna znajoma, czy ja jestem już gotowa, czy wiem jak to będzie z dwójką dzieci..?
już zaczęłam pisać do Niej wiadomość prywatną, kiedy pomyślałam, że chcę o tym napisać tutaj. bo to chyba ważny temat.

kiedy miałam 19 lat moja siostra urodziła bliźniaki.
dziś mają lat 12 i nie wyobrażam sobie bez Nich swojego macierzyństwa. miłości Tosi do Nich i Ich do Niej.
ilość wypitych na spokojnie moich kaw, napisanych postów bez pośpiechu, odpoczynku psychicznego i fizycznego, gdy One zajmują się Nią całe dnie.
12 lat temu narodziła się dwójka dzieci. cudowne, zdrowe. moja siostra wtedy jeszcze studiowała zaocznie, Szwagier pracował.
kiedy wyjeżdżała na cały weekend dzieliliśmy się dziećmi na noc. On spał z jedną, ja z drugą.
czasami płakały całe noce,  czasami tylko pół. a potem całe dnie z dwójką.
dzięki temu nigdy będąc w ciąży nie myślałam o dziecku jako spacerach, cudownych pierwszych uśmiechach i Bóg wie czym jeszcze..
wiedziałam przede wszystkim, że dziecko to nieprzespane noce, płacz, kolki, chodzenie za nim krok w krok.
że dziecko to sto pociech, ale i dwieście utrapień.

żyjemy w kulcie kobiety idealnej. mam wrażenie, że my kobiety same sobie to narzuciłyśmy.
Matki Polki, kreatywny czas z dzieckiem, spacery, zabawy, gry, zajęcia z angielskiego, pachnący dom, ciasto w piekarniku.
Kosmetyczka, fryzjer, zadbane i pomalowane paznokcie, ogolone systematycznie nogi.
do tego pasja, spełnianie siebie, imponowanie całemu światu..

cudownie, uśmiechnięte Mamy w kolorowych czasopismach, programach telewizyjnych i na blogach…
nie wiem jak wygląda to u innych w blogosferze , ale u mnie to jest tak, że jak mam mieć robione zdjęcia ciążowe, to idę umyć włosy, maluję usta i prasuję bluzkę… bo na codzień włosy mam w kucyk, brwi i rzęsy białe (gdyż brak czasu na henną) i nigdy nie prasuję.
nie wierzę najprościej w te piękne obrazki widziane w mediach. bo wiem, że są kreowane pod tę chwilę.
są takie dni, że się ładnie pomaluję i ubiorę dla samej siebie. ale są też takie gdzie cały tydzień nie wychodzę z tych samych dresów i wstyd mi nawet listonoszowi otworzyć.

jestem zwyczajną matką i mam zwyczajne życie.
mam też tak, że wieczorem ryczę w poduszkę, bo tyle mam sobie do zarzucenia. że podnosiłam głos na moje dziecko. że tyle niepotrzebnych słów wykrzyczałam, że Ona przecież to zapamiętuje, to na Nią i na jej życie wpływa.
a ja nie potrafię tych nerwów powstrzymać..
ale z drugiej strony, jak mam powstrzymać jak jestem całe dnie z Nią sama. z pracą (bo choć siedzę w domu to pracuję zawodowo dosyć dużo), z wielkim domem do sprzątania, z brzuchem gdzie nie potrafię sobie buta założyć, a co dopiero założyć Jej sto pięćdziesiąt razy skarpetki, pozbierać kredki z podłogi, załadować pięć razy zmywarkę.. jestem zwykłą matką. nie daję czasami rady. ze sobą i ze wszystkim.

często słyszymy..
„nie płacz, będzie lepiej”
„nie płacz, to nic złego”
„nie płacz, każdy przez to przechodzi”…
ale dlaczego? dlaczego nie płacz ja się pytam?!
rycz!! rycz ile wlezie i ile masz ochotę. siorp w poduszkę. nawet jak masz mieć podpuchnięte od tego rano oczy.
i czy to, że jest Ci ciężko w domu z dziećmi/ dzieckiem to mały powód? nie. wystarczający do tego, by sobie pozwolić wylać morze łez.
oczyść i zrzuć z siebie chociaż ten dzień.
są Mamy, które widzą cały świat w tym macierzyństwie, a są też takie, które najzwyczajniej na świecie są tym zmęczone.
i ja należę do tych, które czasami mają ochotę trzasnąć drzwiami i wykrzyczeć „radźcie sobie sami”.
bo przed kim i po co zgrywać bohatera? Ktoś mi za to medal da?
słabość to ludzka rzecz. a każdy z nas taki chce być chojrak.. Panie! jak ja se radzę!
no super! jeden radzi sobie lepiej, inny gorzej, ale każdy z nas zapłacze w poduszkę nie raz..
czy to z powodu macierzyństwa, czy partnera, czy wybitej szyby w aucie..
i to ludzka rzecz. potrzebna jak powietrze. choćbyś nie wiem jak swoje życie kochał..

czy ja myślę jak to będzie..? tak. każdego dnia myślę jak to będzie ogarnąć dwójkę dzieci wieczorem, rano, w nocy.
jak to będzie ubierać się na spacer przy -10 na dworze. że ten buta założyć nie może, ten już się spocił, a tamtego trzeba jeszcze raz przewinąć.. już widzę jak będę ocierać pot z czoła i kląć na czym świat stoi.. a potem wieczorem zapłaczę w poduszkę, że czemu ja taka nerwowa..
wiem,że wstanę rano po nieprzespanej nocy. z nienawiścią do partnera swego, że nie domyślił się by może mnie zmienić.
dumna nawet mu tego nie powiem, tylko w milczeniu zjemy śniadanie, a może i kolacje.

wiem, że oprócz tych zimowych cudownych spacerów w śniegu z dwójką zdrowych dzieci i dobrego męża, będą też te dni gdy będę miała ochotę walić głową w ścianę, i braknie chusteczek od łez..
usiądę potem na spokojnie, rozejrzę się. popatrzę na dom, na te ściany, ogień w kominku, śpiące dzieci, a może i nawet pomalowane paznokcie i zapytam sama siebie w duchu „ty głupia idiotko, o co Ci chodzi? co się tak wiecznie denerwujesz? czego jeszcze chcesz? bo to jeden dwójke dzieci wychował i to pralki i zmywarki nie miał!”

dwa dni później wyjdę do fryzjerki i kosmetyczki, gdy już się ta miarka przebierze..
zostawię wszystko na pastwę losu i wyjdę..
a jak wrócę z pięknie wymodelowanymi lokami i zobaczę tę burzę na dole.. te zabawki, rozsypane kaszki, ciuchy w łazience porozwalane, wodę w wanience, ręczniki na podłodze… to zwiążę włosy w kucyk, zdejmę te obcisłe, modne jeansy i zacznę zbierać..
padnięta obudzę męża, co zasnął z dwójką dzieci na naszym łóżku, poprzenoszę do ich pokoików. zniosę butelki po mleku na dół..
tylko po to, by zaraz karmić Bena po raz kolejny…
od macierzyństwa uciec się nie da. bo nie sztuka być piękną i dobrą mamą jak jest dobrze.
sztuka być tą piękną gdy w tym samym dresie od tygodnia…
i najważniejsze by być piękną Mamą dla siebie i dziecka.. nie pod świat, który tego oczekuje.

ale by Nią być musi zaistnieć jedna ważna rzecz..
trzeba zawsze pamiętać, że nie jesteśmy nieśmiertelne i idealne, jesteśmy kobietami, które ryczą w poduszkę nie raz i mają do tego pełne prawo.
pozwól sobie na słabość. na niemoc. na chwilę, lub chwil więcej walenia głową w ścianę.
bo macierzyństwo, choć piękne, to najtrudniejsze co może w życiu być…

_DSC0442 _DSC0554 _DSC0005

złote baletki dostaliśmy od firmy Collagien na początek przygody z przedszkolem. link do wyprawki przedszkolnej Muppetshop – tutaj. (plecaki, szczoteczki, pasty i wszystko co dla szkolniaka potrzebne)
spodenki szare w prezencie od Zezulla, uwielbiam wygodne ciuchy. do tego przedszkola jak znalazł.
mata do zabawy. genialna. marka Deuz . można ustawiać mosty, jako baza pod budowle z lego.

każdy komantarz widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora strony.

98 odpowiedzi na “sto pociech..”

  1. Kochana, przeczytałam Twojego posta i już teraz nic nie widzę, bo mi łzy zamazały widok. Jesteś jedną z niewielu, które widzą świat takim, jaki jest naprawdę. Dziękuję z tak szczere i do bólu prawdziwe słowa. Mam trójeczkę dzieciątek, wiem jak to jest, trzymam za Was kciuki i życzę zdrowia.

  2. Bede nudna, ale czyta sie Cienie cudownie. Tak jak oglada klimat na Twoich zdjeciach. A masz w tym poscie centylion procent racji. Tak to z macierzynstwem jest. Ale z doswiadczenia juz wiem ( u mnie tez taka roznica wieku miedzy dzieciorkami) ze czasem z bezsilnosci sie placze, nie wiadomo komu najpierw katar z nosa przeganiac, a potem jest juz duzooooo lepiej.

  3. Oj Julia… jak Ty to pięknie, prosto i mądrze napisałaś. Między dwojgiem moich pociech jest 2,5 roku różnicy.Mała ma 1,5 roku, Junior 4. Codziennością jest to że już rano nie wiem w co ręce włożyć, od czego zacząć. Ten chce jeść, ta chce pić. I też sama przez cały dzień z nimi bo mąż w pracy. Jest ciężko, nie powiem że nie. Ale gdy gotuję obiad w kuchni, a Oni sami w pokoju się bawią, to uwielbiam po cichutku podejść i poobserwować, posłuchać jak On Jej tłumaczy wszystko, opowiada po swojemu, a Ona go słucha jak zaczarowana:) To nic ze za minutę będzie płacz o tę samą zabawkę… Takie chwile sprawiają że bycie Mamą to najcudowniejsze co mogło mnie spotkać, pomimo tego że czasami pod koniec dnia nie wiem jak się nazywam 🙂
    Dwójka dzieci to wielkie wyzwanie, ale niesamowite uczucie jak widzisz że jedno dla drugiego by w ogień skoczyło.

  4. oo to właśnie! 🙂 ja sie męczę czasami oglądajac te idealne matki.. a ja jestem nie idealna i nie chce byc idealna.. moje dziecko tez nie jest idealne.. mąż też nie.. dlatego tak do siebie pasujemy 😉 dzieki za ten tekst 🙂

  5. Julka, jak dobrze wiedzieć, że ty też jesteś 'normalna’!!
    Że krzyczysz- choć tego nie chcesz, że czasem masz dosyć, że płaczesz w poduszkę po kolejnym ciężkim dniu…
    Ja na prawdę myślałam, że ty taka zawsze umalowana, piękna, nienaganna. Cierpliwa i nigdy nie krzycząca, silna do granic możliwości.

    Życzę dużo siły- na pewno się przyda 🙂
    Mam dwóch cudownych chłopców, 2 lata różnicy, w drodze trzecie wyczekiwane dzieciątko..i jest ciężko. Ale jest też najpiękniej.
    Pozdrawiam

  6. Dziękuję za ten post! Szczególnie po tygodniu kiedy moje dziecko dało mi popalić… Miałam ochotę powiedzieć, żeby ktoś je sobie zabrał bo ja już nie chce, brak mi sił… A potem było mi strasznie głupio bo gdyby jej się coś stało to bym sobie nie darowała…

  7. Julia…dzisiaj dla mnie jest ten post… Bo ja właśnie z dwójką od chwil paru i ja właśnie nerwowa na starszą i ja właśnie płacze od tych hormonów wszystkich, nawet post o tym napisany czeka na zdjęć dodanie;) dzieki Ci dziś za prawdę. Lubię te prawdy w Twoim wydaniu… Takie proste..i.. prawdziwe. Ślę buziaki.

  8. Julia,jesteś cuuuuudna!!!!!! Dziękuję Ci za każde zdanie, dzisiaj mialam zdecydowanie dzień,kiedy czujesz,że zaraz eksplodujesz a tu taki mądry post. Klękajcie narody przed naszą Juleczką

  9. To takie prawdziwe….moja Tosia miała 3,5 roku kiedy urodził się Staś, w sumie pierwszy miesiąc spędziliśmy w szpitalu, mąż dzielnie zajmował się Tosią, a ona jeszcze nie wiedziała, że brat zabrał jej mamę 😉 Później jakoś wpadliśmy w rytm, rano przedszkole to obowiązek męża, ja ze Stasiem popołudniu odbierałam, potem spacer, jakiś plac zabaw i wieczór. Prawdziwy armagedon zaczął się w wakacje, od miesiąca jestem sama 24/dobę z dwójką, ogólnie nie ogarniam rzeczywistości, nie mam czasu dla siebie prawie w ogóle, poza godziną wieczorem kiedy dzieci zasną….oczywiście sa cudne, radosne, Tosia na wsi spełnia się ogrodniczo, Stasiek na tarasie pięknie sypia, ale ja jestem zmęczona……i jeszcze raz ktoś mi powie, że pojechałam na wieś na wakacje to pęknę chyba 😉 Powodzenia z dwójką, nie jest łatwo ale do przejścia 🙂

  10. Jula, wiesz jak ja sie tej dwojeczki balam… Tym bardziej, ze poczatki z Polka byly naprawde ciezkie. Ale chcialam drugie, choc balam sie piekielnie…. pocieszalam sie, ze i tak jestem szczesciara, bo malzon zawozil/przywozil z p-kola, wiec pol dnia bylam z Tymkiem sama, a potem to juz wszyscy razem, wiec kazde sobie miejsce znalazlo. Ale wakacje?! Stresowala mnie mocno wizja calych dni sam na sam z dwojka. I co? Wakacje dobiegaja konca, zaraz powrot do p-kola, a ja rycze w poduche, ze bedzie mi bez Niej smutno! Ale prawda jest tez taka, ze przy drugim jestem o wiele bardziej wyluzowana i mam zdecydowanie mnie oczekiwan – wobec siebie, wobec dzieciakow, wobec swiata. Normalnie jakis ZEN na mnie splynal;) I wiesz, teraz tez czesto rycze, ale… z radosci i z jakiejs takiej tkliwosci, bo to pierwsze moje dziecie jakies takie „dorosle” sie stalo z dnia na dzien, a to drugie takie malusie, slodziusie – pewnie juz po raz ostatni takie mini stworzonko w naszym domu. Ech baby, ach te babyyy 😉 ps. przebieram juz nogami z niecierpliwoscia na wyklucie sie Benka:)

  11. Mam chwile słabości ale one dają mi siłę… Mam dwójkę dzieci, które czasami doprowadzają mnie do łez ale nie wyobrażam sobie życia bez nich! To tak jak z bólem porodowym… z czasem zapominamy jak bardzo bolało. Pamiętamy delikatny oddech na naszej piesi i takie mięciutkie maleństwo w którym mieści się nasz świat… Dziękuję za tego posta. Wiem, że nie jestem sama:) Pozdrawiam.

  12. Ha no waśnie, to my same postawiłyśmy przed sobą jakiś wyimaginowany wzór kobiety nie do zdarcia z piękną fryzurą i wiecznie czystą i uśmiechniętą gromadką dzieci.
    Od dwóch miesięcy jestem mamą trójki dzieci. Znam to wszystko o czym piszesz. Flustrację, dresy, płacz i krzyk ….. i tylko w poczucie winy wpędza mnie kolejny artykuł jak to jakaś mama uwielbia te swoje aniołki i nigdy przenigdy ona się nie złości, no i same cukiereczki i słodziaczki ech. Sorry ….ja w drzwiach wręczam mężowi naszego dwumiesięcznego syna ze słowami : róbcie co chcecie wracam za trzy godziny… nie biorę telefonu, cześć. Bo czasami muszę wyjść dla swojego i ich dobra
    Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie i oby jak najmniej kolek i jak najdłuższych przerw między karmieniami w nocy ci życzę.

  13. Droga Julio! Dziękuję za Twój post i to co w nim napisałaś. Jestem w 37 tygodniu i dziś lekarz mówił, że lada moment będziemy tak jak Wy w czwórkę. To co dziś przeczytałam idealnie odzwierciedla gonitwę myśli, jaką mam ostatnio. Zarówno Tobie, jak i sobie oraz każdej babeczce, która jest fanką Twojego bloga życzę życiowego dystansu do siebie i pogody ducha 🙂 Najgorsze, że to my same narzucamy sobie cel bycia idealną, a nasi mężowie i dzieci chcą tylko byśmy były radosne. Dużo radości i powodzenia!

  14. no szczerze! Jak trudne jest macierzyństwo dowiedziałam się niedawno. i niby zajmowałam się dwoma rozkrzyczanymi siostrzeńcami, ale to nie to samo. Szczególne dość późne macierzyństwo. Kiedy w tworzonym przez trzydzieści parę lat świecie pojawia się istotka (to nic, że wyczekiwana długo) Nagle Twój czas nie jest już Twoim czasem. Wszystko, absolutnie wszystko robisz, mając na uwadze dziecko. I nawet jesli masz pomoc, to i tak w swojej głowie jesteś sama… A jak o tym mówisz to „tyle ludzi wychowało dzieci i żyją”, to nic, że ja ledwo żyję, po dniach całych z Jego płaczem i nocach spędzonych na karmieniu niemal nieustannym, „inni też tak mają i żyją” albo „a jak moje płakały!” O jak ja tego nie znosiłam! Miałam depresję, tak sądzę, głowę pełną strasznych myśli, potwornych… Minęło, ale macierzyństwo jest trudne i dla każdej matki inaczej. i każda ma prawo sobie popłakać, bo co to za pocieszenie, że inni też to przeżyli??? ale jak przeżyli? z wiecznym uśmiechem na ustach, jak to kreują media? haha o 5 rano, gdy zmieniamy pieluchę to na bank nie chichoczemy z radości, że tak cudnie spałyśmy godzinkę tej nocy! Macierzyństwo jest cudowne! ale nie idealne, nie ma ludzi idealnych, banał, ale wydaje mi się, że w mediach niektórzy sobie o nim zapomnieli i uparcie pokazują takie obrazki…mama idealna… Nie wiem co to za gatunek…Ja się cieszę, że przeżyłam ten pierwszy rok! 🙂

  15. Julio pięknie to opisałaś, bardzo mi dziś taki wpis był potrzebny. Wiem, że nie jestem sama, że każda chce uciec z domu w … a po minucie bierze te kredki, butle, pampersy, płacze w poduszkę i w końcu i tak stwierdza, że ma to co w życiu najpiękniejsze 🙂

  16. Dziękuję. Jestem Mamą dwójki, ale nie jest tak źle, nawet lepiej 😉 ale presja żeby być na tip top na każdym froncie ogromna, więc dziękuję za przypomnienie, że tak się po prostu nie da.

  17. oo Mamo, jz o 3 ni siedze nad Twoim blogiem. dopiero co go okrylam i czytam posty wstecz, choc bedac wlasnie mama dwojki nie wiem kiedy uda mi sie przeczytac wszytskie. Bardzo bym cciala bo blog cudowny, zdjecia piekna a i ezyk taki normalny. Taka rowna z Ciebie babka, taka normalna!!! aaaa strasznie sie ciesze ze odkrylam wasz swiat!!!

  18. Dziękuję Julia. Właśnie wczoraj płakałam w poduszkę ze zmęczenia i frustracji a mój facet nawet tego nie zauważył, taaaaaki był zmęczony. Kobiety muszą być silniejsze. Życzę Ci aby mały Ben wprowadził spokój w Twoje życie na przekór wszystkim, którzy myślą, że będzie odwrotnie.

  19. Amen. nic lepszego nie mogłam dziś przeczytać mam czworo dzieciaczków mąż ze starszymi bawi na weselu ja z maleństwem zostałam w domku nie potrafiłam go z nikim zostawić nie chciałam się rozstawać …i choć przykro że oni tacy piękni się bawią i łezka poleciała a ja po posprzątaniu domku praniu kolejnych ciuszków padam na ryjek i już wiem że dziś też nie pomaluję paznokci bo czy jest sens?przecież jutro lakier odpryśnie nie mam zmywarki ;)ale jak wrócą zobaczę szczęśliwe minki ,potem śpiące pójdę okryć powiem sobie że ten lakier na paznokciach nie taki ważny przecież jest ,ważni są Oni !

  20. No i koniec kropka. Ja też wiem coś o tym, bo jak trójkę na raz ogarnąć gdy jeść chce a czwarte właśnie kupę mi robi. I też niepotrzebnie się denerwuję, ale muszę dać upust emocjom. A potem chwila na szybko u Ciebie i jest bosko 🙂 pozdrawiam

  21. Taaa… Miałam umyć włosy bo jutro na wycieczkę jedziemy 😉 pojadę w kucyku… O 13 zaczęłam odkurzac dom o 19:30 skończyłam ostatnia ratę mycia podłogi. Cudownie! Mama trojeczki w tym jeden niemowlak.

  22. dziecko spi, maż pracuje na kompie,
    a ja własnie siedzę umordowana po całym dniu w powyciąganym dresie, poplamionej koszulce, z obdrapanymi paznokciami po zmywaniu naczyń i sprzątaniu w kuchni, włosami upapranymi pianą z jajek bo w kuchni stoi ciasto, rozmazanym tuszem po oczami.
    chwała Ci Julia za tego posta, od razu człowiekowi lepiej 🙂

  23. Jak to będzie czas pokaże, też milion razy o tym myślałam. A teraz moim jedynym zmartwieniem jest jak je tulić obie, jak jedną karmię, tak żeby ta większa mniejszej nie zgniotła. A reszta się jakoś sama ogarnia:) Pozdrawiamy!

  24. Czytam i normalnie kamień spada mi z serca że to nie tylko ja tam mam, że są jeszcze „normalne” mamy, że czasami ma się dość, czasami wszystko wnerwia bo trzeba od a do zet ogarnąć, śniadania – „mamaaaa pokarm mnie” kiedy na ręku leży mi 4-miesięczny bobas i jest karmiony a 4-latek zazdrości i też chce, kiedy tylko mama może ubrać bo tata nie założy tak skarpetek równo i delikatnie jak mama. No co tu dużo gadać, nerwa mam jak mężowi trzeba za każdym razem mówić co ma robić. Mała płacze to tatuś nie wstanie nie pokołysze, nie ponosi bo z nosem w gazecie i nie słyszy. Dopiero jak zwróce uwage – ojej nie słyszałem….
    Przyglądam się czasami innym mamom z dziećmi, jakie one spokojne, opanowane, uśmiechnięte, i myślę sobie że to tylko ja taka narwana, ze krzykne czasami, że zezłoszcze się i naburmusze. A potem te wyrzuty sumienia, no jak mogłam!!! I tulę potem tego mojego Marcelka łobuza, i bawię się z nim, i zostawiam małą siostrzyczkę jego z tatusiem żeby wiedział że dalej jest moim małym skarbem, że siostrzyczka nic nie zmieniła, no może jestem więcej zmęczona..
    Miedługo wyprowadzamy się pod Warszawę do naszego domu, z lasem, z podwórkiem, bez tabunu pięknych mamusiek jak okiem sięgnąć. Bo teraz mieszkamy w dzielnicy Wilanów gdzie jest najwyższy współczynnik urodzin…

    Julia dziękuje jak nie wiem co za ten dzisiejszy post. Czytam go do poduszki. Będę miała super sen 🙂 Pewnie do ok 4 rano bo Malwinka się obudzi na karmienie, ale co tam 🙂
    Super napisałaś

  25. fajnie usłyszeć to o czym się wie ale nikt Ci tego nie powie, nie da pewności że to dobrze! codziennie padam z nóg po całym dniu z dwoma bąblami ale nie wyobrażam sobie żeby ich nie było:)

  26. Julio jakby ktoś opisał to co czuję.Dziękuję:)Mam 2 dzieciaczków i czasem nie ogarniam,mam dość,ale każdego dnia dziękuję,że ich mam.Czekam na Benka i jak zwykle na posty.Pozdrawiam ciepło

  27. święta prawda.
    i myślę że bardzo ważne jest aby tak jak piszesz dać sobie prawo do tej słabości; do powiedzenia- teraz potrzebuję popłakać, odpocząć, wyjść. a nie zaciskać zęby i denerwować się z byle powodu. mnie osobiście to przychodzi z trudem, ale kolejny raz mi o tym coś-ktoś przypomina.
    przy okazji, bo to mój pierwszy komentarz tutaj, bardzo lubię zaglądać w to miejsce, dziękuję!
    Natalia, mama trójki

  28. Ja mam trojke-skonczone 13, skonczone 8 I skonczone 6 – mam rocznego kota co jak dziecko czasem I meza – tez od schemata nie odbiega 🙂 jestem zwykla mama zwyklej trojki dzieci, zwykla zona zwyczajnego meza ( choc starannie wybrany sposrod miliona), jestem zwyczajna kobieta pracujaca – zadna tam nadzwyczajna matka polka – jak trzeba to klne,jak potrzebuje to placze, troche histerii, troche glupiej radosci nie wiedziec czemu – emocjonalnie cos chyba ze mna nie tak bo ze skrajnosci w skrajnosc czasem 🙂 kiedys chodzilam do lasu I wylam az mnie sasiad przyczail I sie zewstydzilam na tyle ze juz nie chodze, czasem na ogrod na dymka a potem zeby szoruje bo jak tu przytulac te urwisy jak juz emocje opadna jak czlowiek smierdzi popielniczka, a czasem trzaskam drzwiami, obiadu, nie ma a ja burcze pod nosem ze mam dosc, sie rozwodze, wyprowadzam a dzieci moze zatrzymac 🙂 , czasem obiad z dwoch dan I ciasto I usmiechy – wszystkiego tyle ile trzeba, mam tak ja I ma tak czasem On – 15 lat – zmieniane domy, miasta, samochody, kolory scian I telewizory na nich, nie zmienilo sie jedno – nieidealna a zwyczajna rodzina jestemy nadal I napedza nas to do dalszej wspolnej drogi, bo oboje wiemy ze czasem latwo nie jest, rozowo nie jest, a czasem czesto nawet cudnie jest I swojsko jest – jest po naszemu nieidealnie, zadne tam silaczki ( choc czasem jak mnie najdzie to jak wpadne do domu jak ta burza jak wszystko wysprzatam wypieknie sie I wogole jest cacy to tak trwam w tym ideale az mnie cholera wezmie I wracam do normalnosci 🙂 I tak jest dobrze, a jak.

    P.S zalozylismy ostatnio nowy alarm przeciwpozarowy- I co te dzieciory nasze zrobily? a no, Amelia(8) wziela zapalniczke I podswiecala, Julek (6) w tym czasie stal na czatach, Filip lezal na sofie I czekal co bedzie dalej a kot mial wszystko generalnie w … dopoki to cholerstwo nie zaczelo wyc ,- lece w pizamie sprawdzic gdzie sie pali, gowniarstwo milczy, dziadostwo probuje wylaczyc – nie moge tj nie umiem, na to pukanie, otwieram – sasiad, wstyd jak cholera bo ja bez szlafroka nawet kucyka nie mam a wlosy do pasa tylko ze potargane, cala czerwona z telefonem (do meza jak to wylaczyc maz nie odbiera , sasiad popatrzyl,westchnal, wyminal, wylaczyl, wyszedl, ja w ryk, dzwoni maz , ja dukam pochlipujac jak glupek a dziatwa milczy w koncu Filip bierze telefon I slysze jak mowi do ojca „a nic chyba jeden z tych dni ma”, no zesz w morde – a potem mi powiedzieli ze oni chcieli sprawdzic czy dziala dla naszego bezpieczenstwa- I badz tu czlowieku jak z magazynu , no sie nie da przecie 🙂

  29. jak zawsze Julia trafiasz w sedno sprawy i to z taką łatwością. Pocieszylas mnie z tym dresem bo myślałam że to ja tylko tak mam. hi Pozdrawiam

  30. Moja „Toska” 2 latka skonczy w listopadzie, Jozefina urodzila sie w lutym! 15 miesiecy roznicy to dopiero sportowe maciezynstwo! Antonia byla dzieckiem idealnym, niewiele plakala, nie miala kolek, cale noce zaczela przesypiac juz po 2 miesiacach. Po prostu az sie chcialo sprawic jej rodzenstwo!!! Jozefina dala nam popalic. Jeszcze 4-5 miesiecy temu na sama mysl, ze moglabym zostac z nimi sama, wpadalam w poploch. Dzis juz jakos sobie radze. Jasne, ze najlepiej kiedy tata kladzie jedna, a ja druga. Jasne, ze byly takie wieczory kiedy ryczalysmy wszystkie trzy, kiedy mialam ochote wystawic obie na balkon. Na szczescie dzis potrafie juz ogarnac caly ten „dom wariatow”. I uwielbiam te moje dziewczyny!

  31. Rowniez dziekuje za ten post.wlasnie wrocilam ze spotkania, gdzie bezdzietna kobieta tlumaczyla mi jak to macierzynstwo nic w zyciu nie zmienia. Ze jej kolezankom nie zmienilo bo sobie tak swietnie radza i ze to ze mna cos nie tak skoro twierdze inaczej…jeszcze raz-dzieki

    Mama dwojki
    (2,5roku i 10miesiecy)

  32. Znów przyszłam, znów naładowałam sobie akumulatory, jutro znów przyjdziemy, bo już we dwie, „do dzidzi”. Zdjęcia Twojej Tosi są cudne, dylematy prawdziwe. Julka, poradzisz sobie doskonale, a znajome nie powinno to obchodzić. Będzie dobrze. A jak przygotowania do pójścia do przedszkola?
    Pozdrawiam

  33. Julia, dziekuje za tego posta. Wiesz, pomogl mi bardzo, bo ja wlasnie sie dowiedzialam, ze w ciazy jestem i to nie z drugim a trzecim a rok mlodsza od ciebie jestem. Wszyscy pytaja czy jestem podekscytowana, czy sie ciesze. A ja jestem przede wszystkim przerazona. Bo ja tu na obczyznie bez mamy, cioci, babci, siostry, on w pracy po 11h dziennie, no sama zupelnie z trojka mam zostac. Jak ja dam rade? Czy ja to przezyje?
    Ale patrze na te moje dwie pociechy i przeciez tak samo sie balam przy drugim, a teraz bawia sie razem calymi dniami. chcichotaja, ganiaja, no kloca troche tez. Ale jedna za druga bardzo. A na koniec dnia siadamy do kolacji, rozmawiamy, smiejemy, tulimy i jest tak pieknie i rodzinnie. I te chwile sa warte tych wszystkich, Boze, jak wielu, nieprzespanych nocy.
    Ja tez czasem pozwole sobie na kilka lez bo wydaje mi sie, ze nie jestem wystarczajaco dobra matka, wystarczajaco dobra zona, wystarczajaco zadbana kobieta. A potem w pracy dziewczyny mnie zapytaja jak ja to robie, ze dwoje dzieci, pol etatowa praca, zawsze umalowana, uczesana, usmiechnieta. I zatrzymuje sie wtedy i zamyslam. Bo my wszystkie mamy trudne momenty i chwile zwatpienia ale tak naprawde jestesmy super-bohaterkami.

  34. my jeszcze pociech nie mamy,ale fakt,domyślam się i obserwuję,że macierzyństwo to spore wyzwanie,ale też zapewne niepowtarzalne przeżycie:)
    wyobrażam sobie,że dla kobiety świadomej doświadczanie macierzyństwa musi być czymś pięknym i wyjątkowym,ze wszystkimi szczęściami i smutkami. taki rozwój duszy…
    piękny blog,śliczna córeczka i dużo ciepła między Wami,co widać na zdjęciach i można wyczytać:) pięknie!
    pozdrawiam serdecznie:)

  35. Poczulam ulge, bo juz myslalam, ze ze mna jest cos nie tak, bo mam chwile ze chcialabym uciec gdzies daleko od tych obowiazkow, bo nie daje rady, bo ciagle nie moge zdazyc z obowiazkami, ciagle cos odkladam na pozniej, bo tylko dziecko na okraglo bez konca. Tak, owszem jest cudownie, macierzynstwo jest wspaniale, ale ma tez ta druga strone, o ktorej sie milczy, bo zyjemy w czasach super…wszystkiego 🙂
    Dziekuje i buziaki Julku Kochany!!!

  36. Dokładnie jestem tego sama zdania. Ostatnio pisałam podobny wpis u siebie „mama za młoda”. Dodałaś mi energii na cały dzień:) Dziekuję i miłego dnia:)

  37. Święte słowa ♥ bo i od macierzyństwa czasem trzeba odpocząć by docenić w pełni chwile gdy można razem spędzić cudny czas…tylko wtedy jest możliwa równowaga. Inaczej – zapominamy o tym że to co na co dzień mamy cudem jest a nie utrapieniem. Ja np. uwielbiam weekendy bo wtedy mąż zwykle zabiera dzieci na wycieczki a ja nadrabiam zaległości i po paru godzinach już tęsknię … 😉

  38. Dlatego Jula nigdy nie zrozumiem, dlaczego jesteś przeciwna żłobkom (kiedyś o tym gadałyśmy). Właśnie są mamy, które nie nadają się do siedzenia z dzieckiem całymi dniami. I moim zdaniem lepiej spożytkować czas dla siebie, gdy dziecko będzie w żłobku (a rok, dwa lata to już zupełnie spore dziecię), nawet kilka godzin, niż drzeć się na nie, bo nie ma się już siły… Nie ma niczego heroicznego w pozostaniu z dzieckiem do 3 roku życia, a mam wrażenie, że te matki czują się lepsze od tych, które z dziećmi nie siedzą. Psychologia mówi, żeby zostawić dziecko w domu. Przez 3 lata. A nie każdy ma babcię, która zajmie się dzieckiem choć dwa dni w tygodniu. Nie każdy ma pracę przez internet. Ja, mimo że nie miałam pracy, nie wyobrażałam sobie siedzieć w domu z dzieckiem. Bo dziecko to integralna część mojego świata, ale nie jedyna. A bycie z dzieckiem non stop tyle lat to dla mnie masakra. Roku nawet nie wytrzymałam. Ale ja byłam z nią 24h. Bo nie dało się inaczej. Żłobek był wybawieniem, a z niego (jak teraz z przedszkola, bo Tośka poszła do niego od 2 roku życia) widzę tylko same plusy, więc moje obawy minęły. A miałam ogromne. Między innymi przez takie wywyższające się mamy (nie mówię o Tobie), które uważały mnie za gorszą, bo nie siedzę z dzieckiem. Ciekawe, jakby mnie widziały wtedy, gdybym wyrzuciła w końcu dziecko przez okno 🙂

    A blog… Kreuje rzeczywistość, prawda? Więc i u Ciebie nie widać, że łazisz w dresach, nie widać bałaganu, widać wyidealizowany świat. I kobiety mogą pomyśleć, że jesteś idealna i mogą chcieć być takie jak Ty i mieć to wszystko jak Ty (co dostajesz, a ja głupia wtedy nie wiedziałam haha). Fajnie, że o tym piszesz, bo często rzeczywistość jest inna, niż nam się wydaje.

  39. dziekuje za ten post. urodzilam jedynego synka majac 39lat.wymarzony wyczekany.macierzynstwo wprawilo mnie w lekki szok. moje zycie-doroslej kobiety konkretnej i energicznej-dotad ulozone, nawyki zakorzenione,luksus wolnego czasu itp…A tutaj maly czlowieczek totalnie zalezny ode mnie. pierwsze 2 miesiace koszmarne. kolki,spanie przez 2h w nocy,klotnie z mezem ,godziny spedzone nad laktatorem,wyciagnieta pizama(nawet mi sie dresu nie chcialo ubierac)itp..Totalny dol, deprecha,wiadra lez wylane. Ogromne poczucie winy,ze jak to-ja cale zycie marzaca o dziecku, nagle czuje sie z tym zle.jakby mi ktos cos odebral. jakbym nagle znalazla sie w wiezieniu.zaczelam o tym glosno mowic,ze mi zle,ze sie tego nie spodziewalam,ze kocham synka nad zycie,ale przechodze trudne chwile. i spadly na mnie gromy otoczenia. nawet od mojej mamy. ze jak ja moge tak myslec,mowic.ze dziecko to samo szczescie.ze mam przestac narzekac bo inni dzieci nie maja itp…SZOK! Teraz jest wspaniale. synek ma 4 miesiace.ogarnelam wszystko dookola, pogadalam sama ze soba. wyciszylam sie ,przestalismy z mezem warczec na siebie i naprawde mi fajnie. ale o cieniach macierzynstwa NALEZY MOWIC!!!!!nie bede milczec jak mi zle.nie bede jedna z tych co na pytanie co u ciebie beda odpowiadac „ah cudownie”a dusza bedzie plakac. wlasnie,ze nie! prawda o tym co sie czuje i wygadanie sie przed kims ,a przede wszystkim ZROZUMIENIE otoczenia oczyszcza i pozwala nie zbzikowac.jeszcze raz dzieki za glosne slowa w tej sprawie.

  40. Zawsze przy okazji rozmów na taki temat mówię,że najbardziej „intensywne” macierzyństwo trwa kilka lat-chyba wszyscy wiemy,że inaczej wygląda opieka nad niemowlakiem a inaczej już nad 5 latkiem i jeszcze później, więc czymże jest te kilka lat w skali całego naszego życia? Nawet przy np. 3 dzieci? A nagroda-najpiękniejsza i najwspanialsza na świecie! Warto prawda? 🙂

  41. Napisałaś to, co większość z nas myśli, w wiele boi się powiedzieć na glos. To nie tylko blogerki pokazujace wysprzatane domy i pomalowane paznokcie wzbudzaja w nas uczucie kleski. To takze nasi najblizsi. Ilez to ja sie nasluchac musialam, ze inne kobiety tez maja dom, dzieci, prace bla bla bla… i z wszystkim daja sobie rade. Dom wysprzatany, dziecko szczesliwe, koszule wyprasowane i jeszcze czas na hobby pozostaje. A ja to jakas fujara jestem, bo u mnie ciagle syf, niezorganizowanie i ciagle czasu brak. No co ja zrobie, kiedy najpierw z dzieckiem na treningi jezdze i na plac zabaw chodze, a dopiero potem patrze, czy dom posprzatany? 🙂

  42. 🙂 Ja właśnie oczekuję drugiego dziecka. Będzie między moimi pociechami równe dwa lata różnicy. Tez się zastanawiam czy dam radę. Mój pierwszy synek Franuś do „łatwych” dzieci nigdy nie należał. Po urodzeniu spał tylko przy piersi, płakał tak często,że jak nie płakał zastanawiałam się czy wszystko z nim dobrze;) Później jeszcze wyszło wzmożone napięcie mięśniowe, atopowe zapalenie skóry nie wiadomego pochodzenia. Jak miał dwa miesiące przeszedł niedrożność jelit a ja ryczałam przy jego szpitalnym łóżeczku drżąc o jego życie. Płakałam często wieczorami w poduszkę, w rękaw męża. Płakałam ze zmęczenia, z niewyspania, ze strachu. Pamiętam jak kładłam się marząc żeby przespać w końcu całą noc:) Teraz Franek ma 18 miesięcy i już od jakiegoś czasu się wysypiam, nauczyłam się macierzyństwa, przyzwyczaiłam do niedogodności, które są z nim związane ale jednocześnie odkryłam jego uroki. A muszę dodać, że macierzyństwo zaczęło mnie cieszyć dopiero jakiś czas po pojawieniu się Franka na świecie mimo, że odkąd pamiętam chciałam być mamą. Za pół roku znowu jakiś porządek się zepsuje ale teraz wiem, że jego miejsce zastąpi inny. I teraz wiem, że wśród łez, nieprzespanych nocy, dni przechodzonych w dresie, umęczonych znajdą się także chwile piękne, radosne kiedy z serca wylewa się cała miłość, cudowna miłość matki do dziecka.

  43. Julko, dziękuję. Dziękuję, że nie słodzisz i nie udajesz, że jest super jak nie zawsze jest. Że, nie zgrywasz twardzielki i bohaterki. Że, nie jesteś jedną z tych które pokazują wszystkim na około jak to jest miło i łatwo być mamą, być mamą w ciąży. Że,niby to wielka mi rzecz i co to takiego… To wielka ulga przeczytać czarno na białym, że nie jest się samym z tymi uczuciami, z tym zmęczeniem i nerwami.Że, jest się normalną mamą a nie jakimś nieudanym egzemplarzem.
    A więc dziękuję – mama Lili 1,9 mscy i z kolejną córa w brzuchu. Całuję i ściskam.

  44. Lubie do Ciebie przychodzic..bo jestes jak siostra,jak starsza siostra!Jak przyjaciolka,ta najszczersza i tego teraz wlasnie mi brak.Za dwa tygodnie rozwiazanie i wiem ,ze bedzie ciezko,bo Zosia ma dopiero rok,a Bruno znow rozpoczyna rok szkolny i to ja co rano z wozkiem bede pedzic te 15minut w jedna strone modlac sie by jedno,ani drugie nie marudzilo,by nie padalo…by szybko wrocic do domu i wskoczyc do lozka.Plakac ostatnio to mi sie chce,ale nie z nadmiaru obowiazkow,nie z powodu macierzynska ..z powodu faceta ktory nie docenia ile codziennie kosztuje mnie ogarniecie tego balaganu,ile czekam juz na te niespelnione obietnice …a najbardziej ,ze z tej jego wyplaty to ja nawet na bilet nie mam!!Tylko czy dam rade sama z 3dzieci??

    1. moja siostra zawsze powtarza, że choćbyś miała najcudowniejszego męża pod słońcem to dzieci i tak zawsze zostają Matki.
      wiadomo, że są skrajne przypadki inne. ale prawda to wielka.

  45. To jest głębszy problem. Chęć dania z siebie wszystkiego dla dziecka jest toksyczna. O tym mało kto mówi i wie, bo u nas jest kult Matki Polki, która nie istnieje bez jej dzieci. Sensem jej życia są dzieci, a potem te same niewdzięczne oczywiście dzieci plują jej w twarz i idą własną drogą. Pamiętasz taki stary film o Januszku? To jest właśnie film o polskiej rodzinie. Ojciec nie istnieje (to akurat zmienia się na lepsze, ale nadal jest dużo do zrobienia, bo matki nie chcą robić dla nich miejsca w rodzinie, tylko każą robić za bankomat), matka tyra w pocie czoła i jeszcze każdą wolną od pracy chwilę przeznacza na dziecko, które wręcz topi się w matczynej miłości i poświęceniu. A mając 20 lat pluje jej w twarz i chce więcej kasy. Taka jest cena rezygnacji z siebie dla dzieci. Z dwójką jest o tyle łatwiej, że nie da się dla nich poświęcić tyle czasu z życia, co dla jednego. I jedno drugie kopie po kostkach i ustawia do pionu. Matki zazwyczaj przy dwójce też zaczynają sobie pomału uświadamiać, że tak się nie da, że przekaz z mediów jest chory i nierealny, a dziecku trzeba pozwolić samodzielnie poznawać świat i popełniać błędy.

    1. wódki Ci dać!!! a ja jak urodzę to chętnie ją z Tobą wypiję 🙂
      komentarz na miarę oskara! 🙂
      poproszę o więcej takich. lubię jak Ktoś prawi tak mądrze.

    2. Dość „ostro” napisane, nie mozna zakładać ze każde dziecko jest małym niewdziecznikiem który tylko wymaga, ani oddanym pieszczochem co to uszy po sobie i jak mamusia każe. To kwestia domu w jakim sie wychowuje, ludzi jakimi sie otacza i prostym codziennym przekazem który za ich pośrednictwem otrzymuje, ale tez kwestia dziecka, bo musimy pamietać, ze tak jak my jesteśmy odrębna istota tak i ono jest, jego pragnienia bedą inne, potrzeby sposób zycia być może. Wydaje mi sie tez ze trzeba odrębnic pewne pojęcia , dajemy dziecku Z siebie i przekazujemy mu wiedzę albo dajemy mu siebie i narzucamy własna. wierzymy ze pójdzie dobrze obrana przez siebie droga albo ze pójdzie ta ktora my mu obraliśmy. Efektów naszych i dziecka wyborów przewidzieć sie nie da, możemy jedynie przypuszczać i mieć nadzieje, ze fundamenty które tworzylismy od początku bycia z dzieckiem, dadzą stabilne relacje z nami rodzicami w ich życiu dorosłym. A jeśli chodzi o tatów, to byli i sa najrozniejsi, moj dziadzio, tak jeden jak i drugi, dbali o swoje dzieci ich wychowanie i edukacje, poświęcili im czas i mieli dobre relacje, jeden z nich pomagał w domu, drugi nie robił sobie nawet herbaty – Babcina była lepsza 🙂 Oni chcieli uczestniczy w życiu rodziny, podobnie moj tato, ale tez ich zony , moje babcie i mama, ich w tym nie blokowały a wręcz przeciwnie, wiec chyba sporo zależy od nas kobiet.
      PS niestety nie mam konta na F – stad moj komentarz do dyskusji tutaj
      Pozdrawiam

      1. Jest coś takiego jak nacisk społeczny i dziecko także nie żyje w próżni. Ono żyje w małej społeczności. najpierw jest to bliska rodzina, potem grono rówieśników. W pewnym momencie to grono się zmienia i może się okazać, że ma się znajomych 10 lat młodszych od siebie, z którymi ma się więcej wspólnego, niż z rówieśnikami. Stąd mój wtręt o fb. Dla mnie nieposiadanie konta na fb, to jak za naszyhc czasów nie posiadanie telewizora w domu. To jest coś, co mi się nie mieści w głowie na zasadzie: To jak się kontaktujesz ze znajomymi. Telefonujesz, jak zwierzę? 😉 Każde pokolenie różni się jedno od drugiego, ale w Polsce ten podział jest bardzo silny. Rodzice nie chcą wypuścić dziecka z gniazda, bo bez niego są nikomu niepotrzebni. Nie mają własnego życia, bo całe poświęcili dziecku i jego otoczeniu. Tego wymaga polskie społeczeństwo i to jest moim zdaniem chore. Tworzy toksyczne relacje starszych rodziców z dorosłymi dziećmi, dochodzi brak akceptacji ich partnerów, matki traktują synowe jak konkurencję, inne matki mężów swoich córek jak trutniów. Polscy rodzice nie chcą odcinać pępowiny, bo są tylko rodzicami, a nie ludźmi z własnym życiem. Schiza z posyłaniem dzieci do przedszkoli, schiza z sześciolatkami w szkołach, wreszcie mamusie, które zanoszą papiery na studia swoim dzieciom i wręcz za nie studiują. To nie jest dobre i mści się na każdym kroku. Ale oczywiście wg nich winne są fejsy i tablety, a jakże 😉

        Coś takiego jak stabilna relacja dorosłych dzieci z rodzicami w Polsce zdarza się raz na kilka tysięcy rodzin. Cała reszta to jęki, że trzeba pojechać do domu na święta i odbębnić ten okropny obowiązek (relacje z teściami bywają jeszcze gorsze). Tak to wygląda i chyba najwyższa pora to zmienić. Pewne efekty swego postępowania da się przewidzieć, ale trzeba się najpierw zastanowić, czym a raczej kim jest dla nas dziecko. Bo dla wielu jest tylko lekiem na kompleksy (mam dziecko, więc mam rodzinę, więc jestem spełnioną kobietą/spełnionym mężczyzną). U nas panuje stereotyp, że ktoś bez dzieci jest niepoważny i nieodpowiedzialny, a nagle się staje super dojrzały, gdy te dzieci spłodzi. No więc niekoniecznie, a raczej to nie ma żadnego związku. Tak się tylko ludziom wydaje.

    3. Święte słowa!!!!!!! a z tym bankomatem to żem sie uśmiała:) ale jakie to prawdziwe i stosownie skierowane co do poniektórych blogów i matek ahm… A z tym pluciem to rozumiem, że to także przenośnia… że to plucie to oznacza nie tylko dosłownie plucie ale także okazywanie przez dziecko różnych zachowań i fochów… Ale z drugiej strony co się dziwić, jak dziecko „od pieluchy” przyzwyczajone do drogich ubranek, zabawek i innych wypaśnych gadżetów… to potem już nie zadowalają tanie klamoty:) W sumie, mnie by pewnie też nie zadowalały.

  46. ja bym co prawda tego tak ładnie nie opisała, ale myślę bardzo podobnie …. rzadko sobie to jednak uświadamiam 🙂 no bo niby kiedy jest czas na takie rozmyślania nad życiem?! 😛
    mam dwójkę dzieci. trzylatka i półroczną panienkę. a czasem dochodzi trzecie …. trzydziestoparoletni mąż 😛
    różowo jest rzadko, czasem nawet tylko bladoróżowo …. od dziś niby będzie łatwiej. synek poszedł do przedszkola …. zjadłam śniadanie, wypiłam (ciepłą!!!) kawę i wracam w wir domowy … no bo przecież odpocząć to już nie mam czasu 😉 pozdrawiam i życzę jak najwięcej opanowania … mi tej cechy też często brakuje … głupie nerwy na dzieci … a później na siebie, że po co się na nie złościłam?! ech

  47. Od niedawna wchodzę na Twój blog, jestem zauroczona, fantastyczny blog, zdjęcia i ten dom bajka. Jestem mama dwójki dzieci 9letniego Kacpra i 3,5 letniej Lenki no nie jest łatwo ale tak jak piszesz czasem jak się popłacze pomaga, wiem na pewno. Moja Lena to taki aniołek z czarną dupką całkiem inna niż syn, daje się we znaki ale kochana choć niepokorna. Z przyjemnością czekam na kolejny blog i życzę zdrówka dla Całej Twojej rodzinki , pozdrawiam Monika z Łodzi.

  48. Bardzo piękny wpis. Ważny i prawdziwy. Poryczałam się czytając go. Bo piszesz, jak naprawdę jest. Uśmiechy, piękne zdjęcia i „jesteśmy idealną rodziną”. A nerwy puszczają i potem są łzy, że krzyknęło się na dzieci. Czasem jest źle, a czasem się karcę, że jestem głupia, bo przecież mam wszystko w życiu. Ehh, może to przez kończące się lato 😉

    Ale jak już obtarłam wszystkie łzy i nakręciłam się kawą, to zapytam o tę matę, która mi się bardzo spodobała. Ona nie ma żadnych usztywnień/ czegoś, co sprawi, że nie będzie się ślizgać po podłodze, nie?

    1. ja szybciutko i konketnie, bo lecę do zaległej roboty, póki to dziecie me w przedszkolu 🙂
      mata nie ma usztywnień, ale u nas leży na podłodze drewnianej, i się nie ślizga. jest ok, jeździmy po niej autkami i nic się nie rusza. 🙂

      dziękuję za dobre słowa :*

  49. o to to, o to właśnie chodzi, w końcu jakiś normalny komentarz do sytuacji matki! Popieram w 100%, bo aż się niedobrze robi patrząc i czytając te idealne blogi parentingowe i dlatego czytać je przestałam. Dobrze, że znalazłam alternatywę 🙂
    Matka w dresie pozdrawia 😉

  50. :)) Przeczytałam jednym tchem, jak zwykle mocno kiwając głową i mrucząc pod nosem mam tak samo;)) Pozdrawiam Cię serdecznie – ciężarówka w ukochanym dresie, z biegającą dwulatka wokół;)))

  51. Wspaniały post, trafiłam tu przez blog Green Canoe i zostanę na dłużej 🙂
    Życzę Ci dużo siły i zdrowia!
    Jestem Mamą od 6 miesięcy i myślałam, że macierzyństwo to cudowne spacery, zabawy i radość 🙂 A tu dziecko ciągle w nocy budzi, w wózku jeździć nie chce…itd 😉 Jestem bardzo szczęśliwa jako Mama, ale jednocześnie wiem, że to najtrudniejsza praca świata.
    Pozdrawiam ciepło!
    P.S piękny pokoik 😉

    1. Moje drugie ma 3 miesiące i tez nie uleży w wózku ani chwili wiec nawet na spacer nie moge wyjsc i całe lato prawie tak siedzę w domu albo noszę.

  52. PRAWDA! 8h w korpofarbryce, a potem 2 dzieci w domu (11 i 4). w korpo jest w ogóle jakaś chora tendencja do udawania, że dzieci w ogóle nie absorbują, nie wiem, czy to ze strachu, żeby nie pokazać, że jest się gorszym pracownikiem, bo ma się dzieci, które zajmują czas i są ważniejsze niż firmowe spotkania, wyjazdy, etc. no i zawsze trzeba ładnie wyglądać i udawać, ze jest się zwartym i gotowym a wręcz łaknącym kolejnych zawodowych wyzwań. ja tak nie robię, idę trochę pod prąd, za co oczywiście płacę: pracuję na tym samym stanowisku od 7 lat (w korpo jest parcie na przechodzenie w inne miejsca albo wyżej na drabinie), to się nazywa ścieżka kariery i rozwój zawodowy, w praktyce jest to raczej załatwiane niż wynika jedynie z super kompetencji (są oczywiście na szczęście wyjątki, ale najczęściej same kompetencje nie wystarczają). ja przez 2 lata po urodzeniu 2-iej córki byłam nieprzytomna, serio, dobrze, że moja praca nie wpływa na czyjeś życie lub zdrowie, bo byłoby słabo. potem 3 rok już było jako tako, ale też częściej byłam niewyspana niż rześka, więc nie interesowało mnie nic poza zrobieniem najbardziej koniecznych rzeczy i wyjściem do domu. nie chciałam też przejść na stanowisko, gdzie pracuje się od 9.00 do 17.00, bo i tak wstawałam wcześnie (młodsza, mimo że w nocy budziła się milion razy to ostatecznie wstawała i tak ok. 6.00). tak wybrałam – mniej absorbującą pracę, byle jakoś dać radę ogarnąć wszystko. mało tutaj widzę mam awansujących, głównie są to jednak młode osoby bezdzietne. albo z 1 dzieckiem odchowanym. często rozwiedzione…ale jakoś mało kto chce dostrzec, że rzadko można mieć wszystko.

  53. Brawo za tekst Lubie blogi zagladam do kilku regularnie i czasem jakos tak sie czlowiek zniecheca bo wszedzie tak pieknie pachnaco bogato nikt na nikogo nie krzyczy wszyscy sie kochaja:) Mamy umalowane usmiechniete tatusiowie zarabiaja na dom ze nie brakuje do 10go(bo maz zarabia 2,3tys a ja nie mam szans poki co na prace bo do przedszkola nie przyjeli a na prywatne nie stac) i czesto wieczorem opadaja rece i nie ma sie sily wstac po 24/h z dzieckiem i to nie takim ktore jest takie grzeczne i super slucha mamy bo tak pokazywane sa te dzieci.Czy one sa naprawde takie?na djeciach tak wygladają:)czy tylko mi sie trafilo ze od 1dnia w domu ciagle placze że bunt 2 latka zaczela od 1 roku i trwa nadal?Czy wszystkie blogowe dzieci sa grzeczne?:)takiej prawdy mi brakuje.

  54. Przeczytalam „sto pociech” z pieciamiesiecznym frankiem na kolanach i dwuletnim Filipem kolo nogi i teraz wiem że w próbach bycia idealna matka żoną gospodynią nie jestem sama. . A macierzyństwo choć trudne jest piękne… dzięki za te slowa

  55. taki obrazek
    Hania ryczy, kolki okrutne, przecież dziewczynki nie mają dlaczego ona ma?
    Olo ryczy bo ona ryczy, koncert długi.
    I ja wybucham śmiechem, głośnym, wielkim, nie wiem czy histerycznym.
    Teraz to wspomnienie, matka ogarnie, matka dźwignie, a jak nie to pęknie……….ze śmiechu

  56. Świetny post.
    Bardzo prawdziwy. U mnie jest tak samo. Ale mam trzy dziewczyny 10 i 7 lat oraz 10 miesięcy. Zawsze chcieliśmy z mężem trójeczkę. Czasu dla siebie – brak. Gdyby nie starsze siostry a najbardziej najstarsza to byl by większy problem żeby ogarnąć cały dom. Nie raz padam ze zmęczenia przy zasypianiu najmłodszej. Budzę się w nocy w dresach, idę się myć, żeby zaraz wstać i ubierać się na nowo. Ach te moje krzyki. Czasem mam wrażenie, że mnie chyba cala okolica słyszy. Mam naprawdę czasami dość, tak jak i Ty. Siadam w kącie lub na schodach i ryczę i ryczę. Ale zaraz muszę się pozbierać bo przecież dzieci. Nie chce żeby patrzyły na to. Więc wycieram oczy i nos i zabieram się za obowiązki. Ostatnio powiedziałam sobie dość. Nie chce tak. Chce mieć dla siebie chociaż niecałe dwie godzinki. Silownia, basen, spacer z psem. Żebym mogła się wyciszyć i nabrać sił. Ale los trochę pokrzyżował mi plany. Będąc na kontroli u ginekologa, lekarz stwierdzil że jestem w ciąży! W 14 tyg!!! Świat zaczął mi wirować. Jak to możliwe? Przecież nie mogłam już. Wcześniejsza ciąża zagrożona. O czwartej mowili że z zagrożeniem życia. A tu wszystko w porządku. Nic się nie dzieje. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Ale Bardzo się cieszę. Dla mnie to dar od Boga. Mimo tych jeszcze nie przespanych nocy. Tych złości i bezradności jestem szczęśliwa.
    dokładnie dzieci to sto pociech. Są cudowne kochane i nigdy się nie jest samotnym. Ale również dwieście utrapień, bo zawsze coś. Jak nie kolki, to nie przespane noce, to mały rozdarciuch co potrzebuje naszej uwagi. To przedszkole. To nie ta pani nie ten kolega bo nie chce się podzielić zabawką. To szkoła, lekcje i pyskowanie. Itp itd.
    Tak już jest. Nie ma dla mnie idealu. Nie ma dla mnie zadbanej pięknej, szczęśliwej mamy która poświęca swój czas na 100% i wiecej dzieciom, domu, mężowi. A czasem jeszcze pracy.
    Cieszmy się tym co mamy.

    Dziękuję za ten wpis. Wiem teraz, że jest nas więcej.

  57. Jest 3 w nocy, moje dziecko obudziło się godzinę temu zaplakane. Mąż śpi obok a Synek juz spokojny między nami.
    Czytając tego posta splakalam się okropnie, tak prawdziwe jest to co napisałaś, tak ciężko czasami być matką i żoną…

  58. czytam Cię od 20 minut – i w końcu trafiłam na kogoś kto piszę prosto z serca nie na pokaz, tylko to co leci z serducha.. poryczałam się na tym poście, bo teraz tez tak mam, opisujesz macierzyństwo tak jak ja.czuje…. i jest piękne ależ jakie trudne…. dziękuję Ci za ten post trochę starszy ale dziękuje ! zostaje tu na dłużej … zajrzyj czasem do mnie http://homemlove.blogspot.com/ pozdrawiam ciepło Magda

    1. bardzo mi miło Madziu. lubię komentarze ze starszych postów, wtedy wiem, że żyją. że są po coś, że Ktoś tam zagląda.. 🙂
      ściskam
      j

  59. Właśnie, natrafiłam na ten blog, rychło w czas, zdenerwowana, że znowu, nie wyszło, że takie proste rzeczy codzienne irytują bardziej niż natrętna mucha i wyprowadzają z równowagi bardziej niż wypadek samochodowy. Właśnie jak to piszę, córka zwaliła karnisz i wylała sobie ocet na głowę. Czasem to może i rozbawić ale czasem to ręce opadają. Jutro będzie lepiej, I hope. Takie wypowiedzi zawsze pomagają nabrać dystansu. Pozdrawiamy z Warszawy, dużo siły i pokaźnego zapasu chusteczek.

Skomentuj Kat Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.