świąteczna opowieść.

gdybym siedziała w kinie. w ostatnim rzędzie. jak zwykle. choć mi na ostatnim wcale nie zależy.
jadła nachosy z sosem barbecue. choć przecież jadąc autem na seans zawszę marzę o popcornie.. a potem zmieniam zdanie.
gdybym na tym fotelu okryła się swetrem i zapatrzyła..
a potem wychodząc powiedziała do mojego kompana.. piękny ten film, ale taki naciągany..

jednak nie był to film. a życie. Jej i Jego.
jak w każdy piątek odwożę syna do Babci, wpadam do domu, zakładam słuchawki na uszy, dres i sprzątam..
śpiewam na cały głos „She keeps me up”, macham tą ścierką po półkach w garderobie i nagle Jej telefon przerywa mi  piosenkę…
gadamy prawie codziennie.. ale wtedy coś co opowiadała mi już tak wiele razy – opowiedziała całkiem dokładnie..
z każdym dniem, godziną, z każdym uczuciem jakie wtedy wyrywało Jej serce..
i choć ani słowa nie wspomniała o sile jaką miała, dla mnie ta historia jest o sile Matki. o Jej miłości i oddaniu.

Jest piękna. szczupła, zgrabna, z długimi blond włosami. ma taki uśmiech, który każdy chciałby mieć. 
niezwykle dowcipna, inteligentna, bystra. bardzo pracowita i szybka. 
dziś taką Ją znam. 
dwadzieścia lat temu urodziła synka. z wielkiej młodzieńczej miłości. zresztą, czy był wtedy Ktoś, Kto mógłby się w Niej nie zakochać?
miała wtedy 19 lat. przynieśli Jej to małe zawiniątko, położyli obok, a Ona oplotła Go ramionami. kosmyki długich Jej złotych włosów migotały w słońcu. spoglądała na Niego uważnie, bo choć była wtedy jeszcze nastolatką bardzo Go pragnęła.
nie zdążyła zapamiętać każdej linii na Jego małym ciałku, nie zdążyła pocałować każdego opuszka palca..
została sama. na tym białym łóżku, w białej pościeli. z odrapaną obok szafką. za oknem świeciło słońce. był czerwiec.
wzięli tylko do badania.. a godziny mijały i rozciągały się w niekończące oczekiwanie..
obolała, z trudem wstała z łóżka. przytrzymując się ściany szpitalnej znalazła pokój gdzie był Jej syn.
Położna powiedziała tylko kilka zdań…
„my tutaj nie mamy dostatecznej wiedzy na temat tej choroby. wezwaliśmy karetkę z Zabrza. już jadą.
może Go Pani ochrzcić.”
i to słowo „ochrzcić” dudniło Jej w głowie jak najgorsze z możliwych słów.. 
bo to znaczyło jedno.. że tych chrzcin z rodziną, z ciociami co noszą na zmianę i wujkami co stukają się wtedy kieliszkami „za zdrowie”  – może nie dożyć..
do dziś pamięta ten inkubator. taki pancerny, z małym okienkiem. i to małe ciałko w nim. zdążyła jeszcze włożyć tam rękę kiedy biegli po długim szpitalnym korytarzu. a On wtedy za tą rękę Ją złapał. nie chciał puścić.. 
zamknęły się drzwi windy. a ona została sama. w tej koszuli. na szpitalnym korytarzu. bez Niego.
i tak naprawdę bez siebie. bo jak wtedy można się odnaleźć..
na drugi dzień wyszła na żądanie. pojechała do Zabrza.  w tym Zabrzu spędziła  100 dni.
spała u Ciotki, którą wcześniej widziała może raz w życiu. o świecie czekała pod szpitalem. późnym wieczorem wychodziła.
często resztkami sił. ledwo powłócząc nogami. ciągle nie dojadała, nie dosypiała. 
po roku została z dzieckiem sama. choroba  przerosła młodzieńczą miłość.
dwa lata w szpitalach. Sosnowiec, Bytom, Kraków. 
Ona chudła. Płakała czasami w poduszkę. Ale siły nie traciła. bo nie ma takiej mocy na tym świecie by kobieta straciła siłę kiedy choruje dziecko.
kilka dni przed planowaną operacją wypisała Go ze szpitala. Matczyna intuicja podpowiadała Jej, że to nie jest ten moment, ten szpital, ta diagnoza.
Usłyszała o specjalistach w Hiszpanii. 
mając 22 lata, spakowała torbę, założyła kurtkę i wyjechała. sama. w nieznane. z dzieckiem za rękę.
do wielkiego miasta. do miejsca którego języka nie znała. 
wynajęła mały pokoik. 
tuląc Go pod wspólną kołdrą mówiła do siebie po cichu, że da radę. 
że jakoś to będzie, przecież musi być.
pierwszą potrzebą była praca. na rozmowę poszła z Nim. 
nauczyła się podstawowych zwrotów po Hiszpańsku. On siedział na krzesełeczku obok.
powiedziała Mu do uszka „musisz syneczku teraz chwilkę być grzeczny, bo Mama potrzebuje tej pracy”.
dostała Ją.
w domu bogatych ludzi. opiekowała się tam Ich dzieckiem. przychodziła ze swoim synkiem i z dwójką spędzała tam dzień.
jej pracowitość i zaradność pozwalała Jej jeszcze zdążyć tam z praniem i przyszykowaniem obiadu.
w tym czasie szukała i drążyła temat lekarzy, szpitali..
pewnego dnia, sprzątając biuro swoich pracodawców znalazła papiery z wyraźnymi podpisami „szpital dzieciątka Jezus”.
jak to? przecież to szpital, który specjalizuje się w chorobie Jej syna!?
następnego dnia zapytała Pablo o to co znalazła, wyjaśniając , że Jej syn ma chorobę Hirschsprunga.
Pablo okazał się być tam chirurgiem zajmującym się przypadkiem Jej syna. najlepszym.
od tego dnia, codziennie rano, gdy przychodziła do pracy Pablo brał Go ze sobą do szpitala. robili Mu badania, diagnozowali..
Mały chłopczyk był już zżyty z lekarzem więc bez problemu udawał się z Nim na codzienne rytuały.
Ona zaś pilnowała Ich synka w domu. gotowała, sprzątała i czekała popołudnia.
Lekarz znajduje Im przyszpitalne mieszkanie, pomaga się i troszczy.
Pablo zoperował Polskiego przybysza, który przyjechał po lepsze do Jego kraju.
Intuicja Mamy była niezawodna. okazało się, że w naszym kraju źle został zdiagnozowany odcinek do wycięcia.
Dziś ma 20 lat. Świetny, przystojny facet.
Zakłada rano mundur, skacze na spadochronach. kończy wojskową szkołę.
kiedy Mama odwozi Go na imprezę , koledzy przyklejają nosy do szyb auta i z niedowierzaniem mówią „to jest Twoja mama?!”
i choć Oni rozpływają się nad Jej urodą ,wdziękiem i figurą, tak ja każdego dnia nie mogę uwierzyć w Jej siłę i odwagę.

bo gdyby był to film, nie uwierzyłabym, że kobieta wyjeżdża do obcego, wielkiego kraju w poszukiwaniu lekarzy, którzy uzdrowią Jej syna i okazuje się Nim mężczyzna w domu w którym znajduje swoją pierwszą pracę.
ale okazało się, że to jest życie. to. tutaj. na naszej ziemi.

życzę Wam w te święta wiary w cuda i siły pomimo przeciwności losu. 
jedną z dróg jaka do cudów prowadzi jest … Mama.

68 odpowiedzi na “świąteczna opowieść.”

  1. hlllliiiiiipppppppppppp!!!! W pracy, nad klawiaturą… mam przerwę na kanapkę. Kanapki nie zjadłam… ryczę… Ostatnie zdanie rozłożyło mnie na łopatki… Ja wierzę, bardzo, że Góra nas prowadzi… Teraz przed Świętami to zdanie nadbiera wyjątkowego znaczenia. Historia niesamowita, a MAMA jeszcze bardziej. Takich ludzi potrzebuje świat. Ten duży i ten mały, w którym każdy z nas żyje. Takich niezłomnych pancerników, których żadne zło, żadne przeciwności nie złamią… Julio, powiedz tej MAMIE, że jest piękna. Ma piękną duszę i serce.
    *”Prowadzi mnie od lat niewidziana siła, która nadaje sens i każe trwać…”

  2. Julka no i znowu mnie, ,rozpłakałaś” . Piękna historia i bardzo się ciesze, że ze szczęśliwym zakończeniem 🙂 Ja również mocno wierzę, że cuda się zdarzają a czynią te cuda nikt inny jak ludzie, których każdego dnia spotykamy na swojej drodze. Dla Ciebie Kochana oraz dla całej rodziny dużo zdrowia i przede wszystkim zdrowia. Bo jak to mówi moja babcia jak jest zdrowie to i reszta się poukłada. Ściskam mocno:***

  3. siedzę w pracy nad laptopem i stertą zadań do zamknięcia i zaglądam jak co dzień
    do Ciebie Julio…
    łzy płyną mi po policzkach rzęsy spływają czarną strużką, sama też jestem mamą
    czyli jedną z dróg mojego Syna
    na tych rzęsach co dzień staję dla Niego co dzień 220km w obie strony do pracy
    żeby tylko usłyszeć Jego śmiech gdy po raz kolejny kupuję Jego ulubione czekoladki
    duszki mordki czy kolejne kredki
    niczym dla mamy jest 4,5tyś km na msc jeśli co dzień rano po przebudzeniu i przed snem może wtulić nos w zapach jej Szczęścia
    bardzo Cię kocham Syneczku – Twoja Mama Olga

  4. Julio, zostawię dziś po raz pierwszy tu swój komentarz choć czytam Cię od tak dawna, że już nawet nie pamietam od kiedy…
    Napiszę dzisiaj bo…ja JĄ znam ❤️ Najpierw, dzięki Tobie, zamówiłam u Niej jedną rzecz, potem dzięki Tobie do mnie trafił szary „kulawiak”. ☺️ Zachwycona Jej talentem i niespotykaną starannością obiecałam sobie, że pokażę ten talent swoim czytelnikom. Napisałam do Niej. Zadzwoniła do mnie i….poszło!

  5. Przez łzy, w zamyśleniu piszę… Skąd Ty bierzesz te historie Julio? Zresztą, ważne, że się nimi dzielisz, dajesz do myślenia, zatrzymujesz swych czytelników w ich biegu.
    A życie? Tak, potrafi pisać niesamowite scenariusze, nie lepsze, nie gorsze, dla każdego inne… A Mamie z Twej opowieści, nie wiem, czy potrafiłabym powiedzieć coś ponad „Cudownie, że jesteś”, choć przecież jest dla mnie zupełnie obcą osobą…
    Pozdrawiam serdecznie.

  6. A ja właśnie w te święta przestałam wierzyć w cuda….przestalam szukać magii świąt i słuchać dzwoniacych dzwonaczkami świątecznych piosenek.
    Nie cieszy mnie choinka, światełka, nie widzę tego wszystkiego świątecznego i myślę że juz nigdy nie zobaczę a święta będą zawsze kojarzyć mi sie z tym rokiem….
    Straciłam dziecko. Dziecko, które pokochałam całym swoim matczynym sercem gdy tylko pojawiły sie dwie kreski, potem wynik badan krwi. Potem nie było juz tak różowo. Ból, krwawienie, leżenie, leki podtrzymujące ciążę…. W końcu szpital…..myślałam że jak pójdę do szpitala wyjdziemy we dwójkę. Niestety…..
    16.12 zapamiętam na zawsze. Poranna wizyta, badania i Szybka decyzja. Operacja. Zasnęlam jako mama a obudziłam się juz bez niego….
    Nie trafiają do mnie argumenty, że ratowali mi życie. Że tak trzeba było. Ze nie bylo innej opcji. Że cała jama brzuszna zalana byla krwia…..
    Myślę tylko o tym co stracilam. Co mogłam zrobić zeby temu zapobiec. Za co spotkała mnie taka kara? Dlaczego moja Córeczka nie doczeka się tak wyczekiwanego brata?
    Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego ktoś odebrał mi szansę na bycie mamą? Dlaczego teraz każdy mówi że musze sie pozbierac, żyć dalej?
    A jak ja mam żyć dalej?
    Kiedy zabrano mi cześć mnie. Wyczekiwaną. Kochaną.
    Juz nic nigdy nie bedzie takie samo….
    A cuda? Od kilku dni w nie nie wierzę…..

    1. Pobeczałam się nad historią opowiedzianą przez Julię, ale Pani rozłożyła mnie na łopatki. Wiem że łatwo się mówi, ale wszystko dzieje się po coś. Życzę dużo siły i wytrwałości. Ma Pani dla kogo żyć 🙂

      1. Dziękuję….każde miłe słowo, gest, pozwala mi pomału zbierać się do kupy….Chociaż moje życie przez ostatnie dni przypomina teatr. Ze mną w roli głównej. „Jest dobrze, nie martwcie się o mnie, daję sobie radę. Są większe tragedie……”a jak tylko drzwi się zamykają, telefon milknie, Córcia zasypia znów się rozsypuję na drobne kawałeczki i płaczę tak jak nigdy się o to nie podejrzewałam….
        Staram się żyć normalnie, nie pokazywać że boli jakby ktoś na żywo wyrwał mi serce…..nie wiem jak długo jeszcze dam radę….
        Spokojnych świąt….

    2. Witam!
      Nie znamy sie , nie Wiem jak sie czyje matka która straciła dziecko . .. Moge jedynie napisać jak
      Czyje sie kobieta która w czerwcu straciła męża , ktory zginal w wypadku spowodowanym
      Przez innego kierowcę . … Mam
      Dwie córeczki … Czekają mnie Swiata bez męża … Wiem jedno zrobie wszystko zeby moje córki miały najbardziej ” normalne ” Swieta jak sie da.
      Zycze Pani siły , wiem , ze teraz to sie wydaje dziwne ale bedzie lepiej , za miesiąc , za dwa moze za rok .
      Sciskam
      Mocno !!
      Ps ja tez nie wierze w cuda … Moze kiedys znowu wierze ?
      Kiedys …

      1. Życzę wiele spokoju w te święta. I żebyśmy obie znów nauczyły się szczerze uśmiechać….
        Uściski dla Małych Księżniczek i dużo siły dla Pani
        p.s. proszę dać znać jak znów Pani uwierzy w cuda….

    3. Jakże ja Panią rozumiem…. 6 lat temu (a czuję jakby to było wczoraj) dokładnie w przed świątecznym czasie straciłam swoje dzieciątko….nie pamiętam ani tamtych świąt ani tak naprawdę każdych kolejnych…w tym roku pomimo,że mam 3 letniego synka będzie mi tak samo…. Równie smutno…nie napiszę Pani, że to kiedyś minie,bo nie minie….nic nie ukoi bólu po stracie dziecka. Nawet czas. Pozdrawiam serdecznie

      1. Nigdy nie sądziłam, że życie napisze dla mnie taki scenariusz….
        Dla nikogo nie powinno takiego pisać…..
        Uściski dla Synka….
        Spokojnych świąt….

  7. Oh jak ryczę… normalnie bym pomyślała, że pewnie w ciąży jestem, bo zawsze wtedy się tak wzruszam, nie to, że na końcu, ale po drugiej linijce już. Uściski i serdeczności w te święta!

  8. Dziękuje Ci Julia bardzo, bardzo… z oczami mokrymi, ale jakże innym spojrzeniem wstaje od komputera teraz. Tego było mi trzeba, bo kryzys chwilowy miałam. Mamie nie wypada się łamać 😉 jak ja mogłam?! Wstaje i dalej do przodu. Jeszcze raz dziękuję i najpiękniejsze zyczenia ślę dla Ciebie i Twojej cudnej Rodziny. Zasługujecie na wszystko, co najlepsze. A Kobieta z historii? Podziwiam, silna i niesamowita zupełnie… Spokojnych Świąt Kochana. Całuję mocno.

  9. … cudowne … i jak tu nie wierzyć w Anioły i te ich dobre podpowiedzi, które nie zawsze chcemy usłyszeć pędząc i spiesząc się wciąż … wiara czyni cuda i tej wielkiej wiary i pokory i cierpliwości życzmy sobie nawzajem wszyscy … świętujmy w te Święta i ogrzejmy się w domowym ciepełku 🙂

  10. Piszesz pięknie, łza w oku mi się zakręciła, masz taką wrażliwość, że trudno mi uwierzyć, że w Twoim życiu nie ma Boga… ale być może i Ty kiedyś trafisz na takich ludzi jak koleżanka z opowieści, którzy uleczą Twoją duszę i przybliżą Ci Go, jego Moc, Miłosierdzie i sama dalej będziesz posyłała Go tym, którzy jeszcze nie znają, nie wierzą…

    pozdrawiam świątecznie 🙂
    Karolina

  11. Czytam i ryczę. Tak bardzo potrzebuję teraz takiego cudu… Ale nie potrafię uwierzyc, ze sie wydarzy. Pare dni temu dowiedzialam sie, ze jestem w upragnionej ciazy. W dodatku bliznieta! Ale za male… Zbyt maly wiek ciazy do tego, ktory powinien byc wg kalendsrza. Teraz trwam w zawieszeniu do 28, do kolejnego usg, czy rosna, czy nie. Swira juz dostaje. I czekam na ten cud…

  12. Piękne , wzruszające …

    Moją córcie też zabrano kilka h po porodzie do innego szpitala , wypisalam sie na żądanie w tym samym dniu … Okropne uczucie. Dzięki Bogu jest zdrowa!
    Cieszę się że i ta historia jest szczęśliwa. Miłosc/wiara działa cuda.

    Julio życzę wam zdrowych , wesołych, rodzinnych świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku 😀

  13. Dobrze, że kiedyś… dawno temu a może nie tak dawno urodziła Ciebie Twoja mama – bo dzięki temu… mamy tutaj takie historie, życiowych cudów :), żeby nie zapomnieć, co jest istotne w tym naszym życiu 😉
    uściski!

  14. No i ryczę… To po prostu jest niesamowite… Podziwiam siłę i odwagę tej kobiety, i ten ogrom miłości. Cuda naprawdę się zdarzają. Uściski Jula i wszystkiego co najlepsze w nadchodzące Święta.

  15. Niewiarygodna historia. Nie dość ,ze jesteście wspaniała rodzina to jeszcze macie szczęście przyciągać do siebie niesamowitych ludzi. Jak Wy dajecie rade dźwigać tyle szczęścia? Pozdrawiam.

  16. Witam,piękna opowieść. Aż trudno uwierzyć,że z życia wzięta. W życiu wszystko jest możliwe,tylko nie warto się poddawać. Moja szwagierka też ma synka z tą chorobą. Bardzo ja podziwiałam jak spędzała miesiące w szpitalu walcząc o życie swojego dziecka. Każdy z nas dostaje tyle,ile jest w stanie unieść.

  17. Julio kochana… to dlatego zawsze do Ciebie/Was wracam i uśmiecham się pod nosem lub w sercu, właśnie dlatego…. Dziękuję za to, że jesteś/cie i korzystając z okazji życzę Wam Wesołych Świąt radosnych Świąt rodzinnych Świąt i wszystkiego co magiczne niesamowite nieziemskie i takie jak mój synek określa TAKIE WOW 🙂 Buziaki

  18. Cze Julio, no blagam Cie opanuj sie kobieto! Znow mi to robisz… lzy ciekna mi ciurkiem i gardlo sie zaciska. Jestem w 15tyg ciazy, lezacej i mam pod opieka mojego 3 latka, ktory wlasnie dzis ma urodziny. Walczylam 7 lat by go miec… miliony badan, depresja, strach i desperacja. Cala ciaza z problemami od 1 dnia. Wybralam 330 zastrzyki z heparyny by go miec. Przed nim stracilam 4 ciaze. Po nim 1. Moja obecna sytuacja nie wyglada wesolo bo jestesmy tu w UK sami a mi kregoslup wysiadl totalnie do tego mam spazmy miesniowe od pierwszych dni ciazy czuje bol i bezsilnosc. Kazdego ranka mysle o tym czy bede w stanie wstac sama z lozka i dac jesc mojemu synkowi nie mowiac juz o zabawie z nim. Od paru tygodni mysle o sobie jak o okropnej MATCE ktora tylko lezy i nawet nie pachnie… juz nie umiem sie niczym cieszyc nawet swietami i tym malenstwem co we mnie rosnie. Na swieta w tym roku nie mamy nic przygotowane. Maz udekorowal z malym dom a bedziemy jesc co Bog da. Czytajac posta o tej kobiecie pomyslalam o sobie. Czy umialabym tak postapic i walczyc? Moze i bym chciala ale moje zdrowie nie pozwoliloby mi na to. Teraz mysle o tym co zrobie po porodzie jak zajme sie tym maluchem jak sama soba nie moge sie zajac? Co ze mnie za MAMA?! Zycze Ci Julio i Twojej rodzinie duzo zdrowia i milosci w te Swieta i w nadchodzacym Nowym Roku.

    1. Agis chciałabym napisać coś co doda Ci siły i wiary..ale wszystko wydaje się takie nijakie.. myślę o Tobie ciepło i posyłam miłość i cieplo

  19. Cuda sa, ludzie musza wierzyc, jestem wierzaca bardzo I wierze ze Bog stawia nam na drodze ludzi, wydarzenia musimy je tylko dostrzec. Jest jakas sila nad nami ze nasze zycia sa jak puzzle, po latach jak zlozymy „do kupy” ciag zdarzen rozumiemy…

  20. Uwielbiam, kiedy ktoś opowiada mi piękne historie. Sama nie potrafię tego robić. Twoja była cudowna. Przeczytałam dwa razy, przemyślałam i poczułam ciepło na sercu. Dziękuje! Życzę wesołych, szczęśliwych świąt i samych cudów!

    Pozdrawiam cieplutko i życzę wesołych świąt, Suzi.
    Będzie mi bardzo miło jak mnie odwiedzisz, ocenisz moje prace, a dzięki temu pomożesz mi się rozwinąć jako młodej artystce. Zapraszam w wolnej chwili: merelysusna.blogspot.com

  21. Historia nieziemsko piękna…. jak to w kinie wszystko. Nie, nie tylko w kinie.
    *****
    I dla Pani cudownych świąt i anielskiego 2016. Takich spokojnych, najnormalniej pięknych świąt i miesięcy…
    Tak bardzo dużo by się chciało napisać, ale zupełnie nie wiem co… przecież śniegu na zimę można życzyć, słońca w maju, w lipcu rzeki i morza, we wrześniu lasu z milionem grzybów, zdrowia w listopadzie, a w grudniu… no kolejnych pięknych świąt. I czasu, czasu też. Ale… to tak jakby wciąż za mało…
    Więc napiszę jeszcze raz to co napisałam na górze: cudownych świąt i anielskiego 2016.
    PS. Pisała mi Pani kiedyś, że Panią nie jest w żadnym calu, ale ja nie wiem jak inaczej… więc przepraszam za tą „Panią” 🙂

  22. dziękuję za to ostatnie zdanie…. i za tę historię…. niesamowite…..cudwoności w każdej chwili Julio! uczę się od Ciebie celebracji i uważności- niech ta energia wspaniała, którą tu się z nami dzielisz do Ciebie wraca ze zwiększona mocą! 😉

  23. Piekne, czytam juz po raz kolejny i lzy cisna sie znow do oczu….. milosc i sila matki jest ogromna i cuda czyni!!!!
    Wszystkiego dobrego dla was i oby takie cuda zdarzaly sie codziennie…..

  24. Tylu znam ludzi, młodych ludzi, dla których wszystko jest za trudne …. Albo bez sensu … Albo sie nie da… Albo nie warto … No sytuacje beznadziejne na każdym kroku! I tak mnie zastanawia, ze wystarczy zostać mamą zeby znaleźć sile na wszystko … Ale widoczne taka kolej rzeczy …. Spokojnych Julka !

  25. Piękna ta opowieść Julko:* nie mogę powstrzymać łez płyną same. Znam to młode rodzicielstwo z własnego życia urodziłam swoją najstarsza córkę mając 17 lat dzis ona ma juz 17 lat:) jestem z niej bardzo dumna:* pozdrawiam gorąco i życzę wszystkim czytelnikom i Tobie by magia tych świat trwała nie tylko teraz ale przez cały rok a wiara w to Cudowne Dzieciątko Jezus pomagała pokonywać wszystkie bariery.

  26. Popłakałam się, po raz pierwszy w życiu czytając post na blogu. Coś pięknego, cudownego ! Daje wiarę, nadzieję na lepsze jutro. Julio, od czasu do czasu czytam Twoje posty, piszesz znakomicie, coś fenomenalnego. Nie dość, że pierwszy raz się popłakałam, to pierwszy raz zostawiam komentarz pod postem ! Wszystkiego dobrego! Całuję.:)

  27. piękne, wzruszające.
    Wszystkiego dobrego dla Was Julka, dla bohaterów tej pięknej opowieści i po cichu liczę, że moje marzenia też się spełnią 🙂

  28. Czytam i początek identyczny, tylko miesiąc inny-lipiec. Też nie zdążyłam…, nie zdążyłam wtedy zapamiętać Jej twarzy. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, bo teraz po 13 latach pamiętam wszystko dokładnie. Też wzięli Ją tylko na chwilkę, czas mija, ja nie mogę wstać po cesarce. Wchodzi lekarz, bierze mnie za rękę i te jego słowa „z małą jest bardzo źle, trzeba Ją ochrzcić”. I wielkie szczęście z tych 10 punktów nagle pryska jak przekłuty balon. Niedowierzanie, strach i niemoc. Leżę podpięta do kroplówek i słyszę jak walczą o życie mojego dziecka. Krwotok wewnętrzny! potrzebna krew! krwi nie ma! potrzebna karetka z inkubatorem! karetki nie ma! chrzcimy! stan się pogarsza! Po 4 godzinach karetka jest! Moja córka odjeżdża wyjącą erką do szpitala wojewódzkiego, a ja….mnie nie ma. Strach, tak wielki, że paraliżuje. Trzymam telefon, chcę zadzwonić, nie potrafię. Dziś moja córka ma 13 lat 173 wzrostu, kocha piłkę nożną, wygrywa biegi przełajowe, pływa na desce i nigdy nie miała 4 na koniec roku-same 5 i 6. Wszystko skończyło się dobrze, tylko ja już wiem jak kruche jest szczęście. Swoją opowieścią sprawiłaś, że moje wspomnienia zyskały lepszą ostrość. To dobrze, bo zawsze warto pamiętać jak dużo się dostało. Dziękuję.

  29. Ile siły, ile wiary, ile pokory, w tej dziewczynie. Żaden reżyser nie zrobi, a żaden scenarzysta nie napisze takiego scenariusza. Życie! Życie jest niezwykłe. To piękna historia

  30. Bardzo potrzebuje takich historii, wlasnie teraz gdy jest tak ciezko i waza sie losy naszej rodziny, nas, dzieci. Gdy stres zjada komorki, gdy nadzieja gdzies sie zagbila.
    Niepewnosc i lek… czy podolam czy bede Tak silna Matka…

  31. Piękna historia, zastanawiam się czy ja byłabym zdolna do takiej heroicznej postawy. Matka ma siły niezmierzone, ale czy stanę na wysokości zadania, gdy mi przydarzy się coś złego?

  32. Bo Mama to Mama…
    po prostu tak cudownie Mama..
    Mama może wszystko…
    Mama wierzy zawsze…
    Mama zrobi wszytko…
    Wierze w cuda… każdego dnia…
    Spokojnych Świąt.

  33. Pana Hirschsprunga (lekarz, który opisał tą chorobę) znam, aż za dobrze bo i u nas było podejrzenie tej choroby. Mój synek urodził się ważąc 890 gram i niestety był problem z jelitkami. Ostatecznie lekarze wycieli mu część jelitkami i teraz jest zdrowym i ślicznym chłopcem.
    Ale ja nie o nim chciałam dzisiaj napisać, tylko o sobie. Spędziłam z nim w szpitalu 4 miesiące. O ile nie był zabrany na OIOM dziecięcy z powodu jakiegoś zabiegu/operacji, i nie mogłam być na oddziele, to nie zostawiłam go na ani jedną noc samego. Nawet kiedy był w inkubatorze, byłam na oddziale jako mama karmiąca. Wypłakałam wtedy morze łez, z nerwów i przerażenia jąkałam się w rozmowie z lekarzami, wymodliłam się za cale swoje życie i teraz jak patrze z perspektywy czasu (synuś ma prawie 4 latka) to chyba nigdy w życiu nie miałam w sobie tyle siły co wtedy. Wtedy kiedy stałam po nocach na szpitalnym korytarzu taka byle jaka, skulona, spłakana, jąkająca, w powyciąganych dresach trzymając te kilka mililitrów mojego pokarmu, dla synka.
    Nigdy, przenigdy w życiu nie byłam tak silna jak wtedy. Ale sporo czasu minęło zanim mogłam o sobie w ogóle w ten sposób pomyśleć. Przepełniało mnie poczucie winy i żal, taki żal do całego świata. Taka myśl nawet nie przychodziła mi do głowy. Dopiero trzy lata później skorzystałam z pomocy psychoterapii. I wtedy dopiero powolutku zaczeła kielkować we mnie myśl, że może ja mam w sobie siłę. I to przekonanie cały czas rośnie sobie powolutku, że to nie jest tak, że taka jestem do niczego, bo nie donosiłam ciąży, ale jeśli tak się stało z przyczyn ode mnie niezależnych to mimo morza łez, stanęłam na wysokości zadania i trwałam dzielnie przy synku i walczyłam o jego zdrowie jak o nic nigdy na świecie. Może wtedy też ktoś o mnie pomyślał „jaka dzielna kobieta”, mi wtedy to nawet nie przyszło do głowy.
    Teraz jak wiedzę takie mamy, to oprócz tego, że myślę o nich jak o dzielnych kobietach, to z całego serca im życzę żeby nawet jeśli one same tak nie myślą o sobie, to nadszedł dzień kiedy były z siebie dumne.
    Życzę wszystkim Mamom spokojnych świąt, żeby każda z nas zawsze myślała o sobie „jestem silną kobietą”. Pozdrawiam serdecznie
    Agnieszka

  34. Julio zyczę Tobie, Twojej rodzinie i Czytelnikom zdrowych i magicznych Swiąt. Niech każdy spędzi ten cudowny czas tak jak lubi :).
    Pozdrawiam

  35. Znalezione….
    Dwa podróżujące anioły zatrzymały się na noc w domu bogatej rodziny. Rodzina była niegrzeczna i odmówiła aniołom nocowania w pokoju dla gości, który znajdował się w ich rezydencji. W zamian za to anioły dostały miejsce w małej, zimnej piwnicy. Po przygotowaniu sobie miejsca do spania na twardej podłodze, starszy anioł zobaczył dziurę w ścianie i naprawił ją. Kiedy młodszy anioł zapytał dlaczego to zrobił, starszy odpowiedział,

    – „Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają.”

    Następnej nocy anioły przybyły do biednego, ale bardzo gościnnego domu farmera i jego żony, by tam odpocząć. Po tym jak farmer podzielił się, resztą jedzenia jaką miał, pozwolił spać aniołom w ich własnym łóżku, gdzie mogły sobie odpocząć. Kiedy następnego dnia wstało słońce, anioły znalazły farmera i jego żonę zapłakanych. Ich jedyna krowa, której mleko było ich jedynym dochodem, leżała martwa na polu. Młodszy anioł, był w szoku i zapytał starszego anioła:

    – „Jak mogłeś do tego dopuścić ?”.

    – „Pierwsza rodzina miała wszystko i pomogłeś im” – oskarżył.

    – „Druga rodzina miała niewiele i dzieliła się tym co miała, a ty pozwoliłeś, żeby ich jedyna krowa padła”.

    – „Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają” – odpowiedział starszy anioł.

    – „Kiedy spędziliśmy noc w piwnicy tej rezydencji, zauważyłem że w tej dziurze w ścianie było schowane złoto. Od czasu kiedy właściciel się dorobił i stał się takim chciwcem niechętnym do tego by dzielić się swoją fortuną, w związku z czym zakleiłem tą dziurę w ścianie, by nie mógł znaleźć złota znajdującego się tam.”

    – „W noc, która spędziliśmy w domu biednego farmera, Anioł Śmierci przyszedł po jego żonę. W zamian za nią dałem mu ich krowę. Rzeczy nie zawsze są takie na jakie wyglądają.”

    Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą…

    Niektórzy ludzie stają się naszymi przyjaciółmi i zostają na chwilę… zostawiając piękne ślady w naszych sercach…

  36. Eeeee tam. Co rok się staram, chcę bardzo poczuć magię… czytam, wącham słucham. Nastrajam się dla mojej trójki dzieci bo jestem też osobą mocno wierzącą. I co się dzieje że na końcu tuż po wigilii czar pryska… 1 święto przeryczałam, drugie święto wkurzam się na teściową…nie mogę inaczej, a staram się.

  37. Julio
    pięknie piszesz, opowiadasz – masz niezwykły do tego dar!!!
    nigdy dotąd nie odważyłam się na komentarz (a czytam Was od samego początku powstania bloga) aż do chwili przeczytania tejże opowieści…
    wszystkim Mamom życzę aby nigdy nie doświadczyły podobnych historii, a tym które borykają się z chorobami swoich dzieci aby nigdy nie traciły wiary w swoje siły i nigdy się nie poddawały, nigdy!
    Ściskam Was mocno, a w szczególności Mamę o której opowiadasz…

Skomentuj Paulina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.