robota

_DSC0165

lubię się narobić. tak najzwyczajniej na-ro-bić! przysłowiowo – paść na ryj.
lubię ten ból w nogach. kiedy kładę się wieczorem z Tosiulką by poczytać Jej do snu..
taka nasza umowa, że zawsze dwie książki. i kiedy Ona już zaśnie, ja długo jeszcze patrzę na księżyc w oknie, bo nie mogę wstać.
coś sobie rozmyślam, analizuję. a po tych nogach jakby stado mrówek biegało.
i tak najzwyczajniej po prostu … lubię. bo myślę sobie, że co człowiek bez roboty by był wart.
i przecież ta robota to dla nikogo innego jak dla nas samych, dla dzieci naszych, a może i dla wnucząt coś z tej roboty zostanie.
żyjemy w czasach lenistwa. dziś młodzież chciałaby skończyć studia i gotową, dobrą posadę znaleźć. zrobić swoją robotę w pół dnia, a potem jeszcze się na krześle pokręcić i na internet zobaczyć.
pamietam jak poszłam pierwszy dzień do nowej pracy. otworzyli mi takie drzwi, a tam nie było widać nic, tylko kartony.
nie było nawet widać wielkości tego pomieszczenia, bo były tylko kartony, papiery i śmieci. kolega mówi, że trzeba to posegregować jakoś…
no to dobra. podwinęłam rękawy i zaczęłam wyciągać po jednym pudełku, odklejać taśmę i składać. segregowałam rozmiarami.
po kilku godzinach zrobiłam sobie przerwę na kanapkę. o 18ej był błysk. kartoniki poukładane, pozamiatane, okienko umyte.. sterty śmieci do wyniesienia.
jak usiadłam do auta to nie miałam siły gazu nogą wciskać..
i jak to? ja? ja, która pracowała już wcześniej w wielkim, pięknym salonie hondy w Warszawie? ja, która odbyła tyle szkoleń w zakresie sprzedaży motocykli? ja, która zajęła trzecie miejsce w polsce w owej sprzedaży?
ano tak. właśnie ta. robota jak każda inna. a może nawet lepsza bo efekty od razu widać.
zostałam tam na trzy lata i przemiło tą pracę wspominam. jak w każdej byli ludzie co doprowadzali do szału, byli też tacy, za którymi dziś bardzo tęsknię. były dni gdzie chciało się płakać jak i takie gdzie chciałyśmy z Kaśką pospadać ze śmiechu z krzeseł.  kartony układałam jeszcze trzy razy z własnego wyboru.
czasami myślę co by było gdyby powinęła nam się noga.. bo przecież los nieodgadniony jest.. a ja już nauczyłam się pokory wobec życia.. nie idę rozpychając się łokciami, że mnie to się uda na pewno.. bo tego nie wiem.. wierzę w siebie, ale nie daję sobie głowy uciąć.. bo dziś o tę głowę już muszę dla dzieci dbać.
siadam czasami z mężem i mówię Mu, że nie ma się co martwić. oby tylko zdrowie było, bo wszystko inne pokonamy gdy będziemy mieć sprawne ręce do pracy. ludzie dziś lubią narzekać.. że może w Niemczech by się lepiej żyło, może do Ameryki.. ano jedź.. ale pamiętaj, że wszędzie narobić się trzeba tak samo. nigdzie z nieba manna nie leci.
a my i tak w dobrym kraju żyjemy.. choć szlag człowieka trafia jak przychodzi podatki zapłacić, zusy.. toż to nie do wiary!
a mój znajomy na Ukrainie mieszka.. hotel miał piękny, restaurację.. i pewnego dnia przychodzi Pan, który mówi, że teraz to jest Jego. ot tak. to się spakował i wyszedł. przyjeżdza teraz do Polski na handel. z mafią nie dyskutujesz.
ja nie mówię, że do lepszego nie trzeba wzdychać. owszem i trzeba. marzyć i planować.. tylko najczęściej jest tak, że gdy zadowolony z tego co ma, to lepsze samo przychodzi. nagle. niespodziewanie.
dążyć, ale na los obecny nie skarżyć..
jak sięgnę pamięcią to ostatni raz leżałam gdy byłam w ciąży z Tosią. bo tak to wiecznie szkoda mi czasu. tyle jest do zrobienia..
ja nie mówię, że to dobre, może i lepsze o wiele podejście gdzie się człowiek kładzie i w nosie ma.. w końcu może nie na robocie świat polega..
ostatnio moja znajoma mówi.. „wiesz, z tymi dziećmi to nie ma końca, nawet jak dziesięć lat mają to trzy godziny przy lekcjach trzeba z nimi siedzieć, prace plastyczne robić”…
hmm… nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo dla mnie to było i jest bardzo oczywiste i naturalne. decydując się na dzieci, decydujesz się na życie w połowie dla nich, lub całkiem dla nich.. to już zależy od potrzeb rodzica i każdy może jak chce. dla jednych tak lepiej dla innych inaczej i wcale niepowiedziane co lepsze..
ale czy ten czas przy lekcjach nie może być fajny? patrzysz jakie ma bazgroły w zeszycie z tyłu popisane, coś o nauczycielce pogadacie, pośmiejecie się, powycinacie wspólnie… możnaby też było w tym czasie przeczytać gazetę, obejrzeć film lub poplotkować z sąsiadką, ale uważam, że wszystko da się pogodzić, a ten czas z dzieckiem, obojętnie przy czym spędzony jest jedną z najlepiej wykorzystanych chwil  w naszym życiu… nawet z matematyką w tle…
byłam wczoraj na zebraniu przedszkolnym.. i mówią, że na festyn to po piętnaście ciast z każdej grupy potrzeba..
słychać gdzieś po kątach „ło rany, o Boże”.. te wzdychania, że coś trzeba.. rozglądam się i nie wierze. raz na rok proszą o ciasto i pierwsza reakcja to marudzenie.. a ja drodzy Panśtwo z chęcią zrobię dwa i muffin dopiekę do kompletu.
i nie dlatego, że mam więcej czasu, bo go nie mam.. mam tylko więcej chęci..
jak mam obiad z poprzedniego dnia i chwilę czasu to sadzam Benka do leżaka żeby nas widział, Tosię sadzam na blat i robimy.
Tosia mąkę rozsypuję, jajka tłucze, nie tam wlewa białka gdzie powinna.. no cyrk! sprzątania na pół godziny…
ale ja po prostu lubię się narobić. bo jak żyć inaczej?
są Mamy co o 18ej z pracy przychodzą i mają jeszcze tyle obowiązków domowych.. pranie, obiad na drugi dzień.
ale nie wierzę, że w tych dwóch godzinach od osiemnastej do dwudziestej nie spędzają pół godziny z dzieckiem..
więc niech to pół godziny będzie zabawą w pieczenie ciasta..
były też Mamy co wpisały, że zrobią dwa ciasta.. serce rośnie!
staram się nigdy nie oceniać ludzi, zawsze, nawet jak znamy Kogoś latami, to zawsze wiemy o Nim za mało by go oceniać.
najczęściej w życiu kiedy ciężko pracujemy, to możemy odnieść sukces. nikt nam tego nie gwarantuje, ale jest wtedy nadzieja..
czekając na lepsze czasy, leżąc na kanapie, mogę obiecać, że nie nadejdą..
słowem praca nazywamy oczywiście wiele.. pracę fizyczną, umysłową.. jeden ma sprytu więcej, drugi mniej i narobić więcej musi..
jeden większy ma talent a inny żadnego nie ma. bywa różnie. nie ma reguł i sztywnych zasad.
ale często ludzie by dziś chcieli dużo dostawać.. i ciąglę słyszę, że robota, dzieci, dom, robota, dzieci, dom.. i ani wakacji, ani nic..
a ja się tak cieszę jak mi sił wieczorem starczy by paznokcie pomalować, na tych moich zdrowych rękach co pozwalają mi dzieci nosić i kąpać..
prawda jest jedna.. robić trzeba..
można robić i być nieszczęśliwym albo można robić i być szczęśliwym..
wybór należy do Ciebie, jak spędzisz jedyne życie jakie Ci dano..

_DSC0203 _DSC0191 _DSC0176 _DSC0177 _DSC0224 _DSC0228 _DSC0264 _DSC0212 _DSC0171 _DSC0169 _DSC0160 _DSC0151 _DSC0194

a jak tak się narobisz to i nagroda czasami przyjdzie..
uśpiłam dzieci i już chciałam usiąść gdy przypomniało mi się, że pranie jeszcze trzeba rozwiesić. poszłam więc.
jak rozwiesiłam to już niby koniec roboty, a tu podłoga cała w kićkach. a podłoga w pralni biała to widać jak cholera.
idę więc po odkurzacz, wlokę, odkurzam, bo tak mnie to denerwuje, że nie zasnę.
i jak już się uporałam to siadam obok męża i mówię.. „tak mi się marzy taki odkurzacz co sam odkurza, bo ja tutaj codziennie ciągle odkurzam. góra dół, góra dół..”. na co On stwierdził, że może pomyślimy..
i wtedy po raz kolejny zaczęłam się bać własnych myśli.. zdarzyło się to trzeci raz. dosłownie cztery dni po wypowiadanych słowach się staje..
wracamy z wyciągu narciarskiego z dzieciakami siostry kiedy przychodzi mi mail..
„Pani Julio, czy nie zechciałaby Pani przetestować naszego nawilżacza powietrza, a potem napisać kilka słów?”
Nawilżacz zawsze chętnie, bo w naszym domu jest 30 procent wilgotności i nawilżam do snu i dla dzieci. Benio jako atopowiec musi mieć wilgotno, Jego skóra nieznosi suchości.
Patrzę. Ładny, duży, konkret, potrzebuję, biorę. Angażuję się w posty sponsorowane gdy faktycznie to mi się przyda.
i pisze jeszcze ten facet „Pani Julio, jak Pani taki post wycenia?”
a ja słuchajcie na tej Ich stronie znajduję co?!?! odkurzacze co same odkurzają!
i pisze do Niego „Panie, ja nie chcę żadnej kasy, Pan da ten odkurzacz a ja będę w dziesiątym niebie!”.
i dali. Nawilżacz i odkurzacz. 
to najpierw może o nawilżaczu bo o Niego miało się rozchodzić najbardziej..
Stadler-form to Szwajcarska marka, która oprócz funkcjonalności nie zapomniała o wyjątkowym wyglądzie.
Uwielbiam połączenie staroci z nowoczesnymi formami. Nawilżaczy mamy kilka, jednak te, które są w stanie nawilżyć nasz dom są przemysłowe i wyglądają okropnie. Te małe do pokoików dziecięcych są już zgrabniejsze i dekoracyjne.
Jednak nic nie było w stanie dać rady sypialni, ktora ma 40 metrów kwadratowych i wielką kubaturę, bo ma około 5 metrów wysokości..
Dlatego dla mnie to zapytanie ofertowe było genialne. Włączam jakiś czas przed spaniem na największą prędkość a potem przełączam na tryb nocny czyli bardzo cichutki. Choć Benio woli jak szumi, co oczywiste przy maluszkach. śpi przy tym szumie jak zaczarowany. Nawilżacz ma dozownik zapachów, czujnik ruchu, dotykowy panel sterowania.
posiadamy w domu rekuperację, ale przy Benia chorobie każde dodatkowe oczyszczanie jest pomocne. nawilżacz ma również fukncję oczyszczania powietrza. po miesiącu testów mogę stwierdzić, że wad nie widzę. gdy chodzi na najwyższym, najmocniejszym poziomie to go słychać, jednak wydmuchuję On taką ilość wody, że jest to zupełnie wytłumaczalne i usprawiedliwiam go maksymalnie 🙂 można zobaczyć tutaj.

odkurzacz iRobot!!! – o mój ukochany! Tosia nazwała go Modo. Benek myśli chyba, że mamy psa 🙂
nabrudzimy w przedpokoju, ja idę robić obiad, a tam się odkurza. albo jadę na zakupy i zaniosę go na górę a on mi odkurza.

oczywiście trzeba mu jakoś delikatnie przestrzeń naszykować. czyli schować kable by się nie zaplątał lub odstawić krzesła od stołu.
ale to drobnostki. wjeżdża w każdy kąt. jak podjeżdza pod schody to odkurzy i wraca, bo jego czujki wyniuchują pustą przestrzeń pod nim. jest bardzo łatwy do czyszczenia. posiada pilota i także oczyszcza powietrze odkurzając. czasami jak nie zbierzemy klocków to je w kąty poroznosi, więc lego musi być uprzednio uprzątnięte. 
powiem Wam, że jak dla mnie to pomoc ogromna. czasami jest taki śmieszny, jak domownik 🙂
a odkurzacz tutaj.

pościel z łosiem – scandidecor.pl

palmiarnia

_DSC0002 _DSC0013 _DSC0019 _DSC0010 _DSC0012 _DSC0026 _DSC0006 _DSC0031 _DSC0033 _DSC0036 _DSC0041 _DSC0040 _DSC0052 _DSC0038 _DSC0047 _DSC0056 _DSC0082 _DSC0089 _DSC0092 _DSC0078 _DSC0066 _DSC0069 _DSC0068 _DSC0100 _DSC0112

palmiarnia w Gliwicach… byłam przekonana, że będzie to jedno pomieszczenie z trzema palmami, dwoma kaktusami, cytryną i grejfrutem.. 
o jakież było moje zaskoczenie gdy okazało się, że jest pachnąco, czyściutko, niezliczone ilości zieleni, zwierzęta.
tunel dla mrówek. akwaria… przepiękne… można patrzeć godzinami. Tosia była zachwycona, a Benek zahipnotyzowany przy rybach.. wszystko zadbane, wypielęgnowane. takie parne powietrze do oddychania, a ja takie uwielbiam. 
polecam każdemu Kto mieszka na Śląsku. cudne miejsce na rodzinne popołudnie.
i choć kawiarenka nadal jak z czasów PRL-u to nie przeszkadzało w tym, że była przepyszna kawa i jeszcze lepszy serniczek.

za koszyczek z gwiazdą dziękuję scandiloft.pl. dziś, z okazji dnia kobiet mają rabat 20% na hasło KOBIETA.
Tosi sukienka z nowej kolekcji miszkomaszko na punkcie, której zwariowałam. 

tort Justyś

_DSC0923 _DSC0806 _DSC0826 _DSC0846 _DSC0873 _DSC0870 _DSC0894 _DSC0907 _DSC0916 _DSC0932 _DSC0953 _DSC0962 _DSC0970

nie znoszę ciężkich ciast i tortów. takich z kremami, biszkoptami.. lubię lekkie, delikatne, ale słodkie… wiadomo 🙂
ferie spędzałyśmy  (o nie! spędzaliśmy, bo Benisław też z nami był) w mojej rodzinnej wsi. moja siostra miała wtedy urodziny.
jest mistrzynią pieczenia chleba na zakwasie (tak, tak dodam w końcu przepis bo mnie już dużo ludzi prosi) i pieczenia ciast pod każdą postacią. już słynie z tego wszędzie, że jak Justyś upiecze, to nie da się odejść od talerzyka. a desery jakie robi warstwowe w kieliszkach wielkich.. no kombinuje cały czas.. a że dzieci ma duże, że dobrze zorganizowana i pracowita to tańczy po tej kuchni.
tort ten zrobiła ostatnio na Boże Narodzenie mojemu mężowi z okazji imienin (o których nawet On nie pamiętał, a moja siostra jak zawsze zawstydziła wszystkich).
jak za słodkim nie jestem, tak budziliśmy się z Adasiem rano i robiliśmy bieg „kto pierwszy przy torcie”. nie wspominając bitwy o ostatni kawałek.. tort wygląda niepozornie i gdybym nie jadła go u mojej rodzonej, to bym nie uwierzyła, że to (jak mawiała babcia Adela) – niebo w gębie!!
ten prażony słonecznik w masie kajmakowej!!!!

TORT JUSTYŚ (nie wiem czy jest jakaś jego nazwa właściwa)

Biszkopt:
7 jaj
3/4 szklanki cukru
1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia

wykonanie: tak jak tradycyjny ciemny biszkopt. piec ok 40 minut.

Masa:
1 puszka masy kajmakowej o smaku krówki z „bakallandu”
150g słonecznika łuskanego
1,5 kostki masła
łyżka cukru
1/2 l śmietany kremówki 36%
2 gorzkie czekolady

wykonanie: rozpuścić pół kostki masła w garnuszku (na kuchence), dodać łyżkę cukru i wsypać słonecznik. wszystko wymieszać, wyłożyć na blachę (na którą można wyłożyć papier do pieczenia) i wstawić do piekarnika na około 15 minut w temperaturze ok 175st.
Gdy słonecznik jest lekko złotawy, wystawić i wystudzić. uwaga! można łatwo spalić słonecznik. wyłożyć z puszki masę kajamową, dodać kostkę miękkiego masła, dokładnie wymieszać, dodać wystudzony słonecznik i znów wymieszać.

Ubić na sztywno śmietanę, w trakcie ubijania dodać trochę cukru (mało) i cytryny. rozpuścić tabkliczkę czekolady ( w kąpieli wodnej, do garnuszka czekolada i ten garnuszek do garnka z wodą i podgrzewać), w trakcie rozpuszczania można wlać troszkę mleka. wymieszać i wystudzić. wystudzoną czekoladę zmiksować z ubitą śmietaną.

Biszkopt przekroić na trzy części – według uznania nasączyć każdą część – woda z cytryną, cukrem i alkoholem. wyłożyć na pierwszą część biszkoptu (spód) wcześniej przygotowaną masę – kajmak ze słonecznikiem, przykryć drugą warstwą biszkoptu.
na drugą warstwę biszkoptu wyłożyć 2/3 kremu z bitej śmietany i czekolady. przykryć trzecią warstwą biszkoptu.
posmarować kremem z bitej śmietany, podobnie jak boki ciasta. 
posypać wierzch i boki pokruszonymi bezami oraz startą gorzką czekoladą.

(warto przygotować sobie biszkopt i słonecznik dzień wcześniej, żeby sprawnie wykonać całość)

Smacznego 🙂