nogi i serce.

Na okrągłym stołku w poczekalni ING wiszą nogi, które kiedyś z pewnością były dłuższe.
Mogły choć opuszkami palców dotykać podłogi i napinając łydkę wyglądać smukło, z gracją.
Teraz wiszą nad ziemią. Niewiele. Może kilka centymetrów.
Mawiają, że człowiek na starość maleje.
Gubi gdzieś po drodze tkankę mięśniową i płyn międzykręgowy. Ku spłaszczeniu idą stopy.
Nie gubi się na starość wiele. Jednak wiszą nogi nad podłogą.
Starsza Pani macha nimi odruchowo. Choć widać, że machać by nie chciała, bo to ją przedstawia jako bezradną czy infantylną. Ma żakardową marynarkę. Torebkę na kolanach, którą co jakiś czas elegancko i kobieco otwiera. Patrzy do środka i powoli, z dużym szykiem zamyka.  
Rozgląda się po banku po czym znowu otwiera te torebkę. Nową. Niezniszczoną.
Choć może stara, mało używana. Noszona do banku, urzędu, na mszę.
Widać, że nigdzie się jej nie spieszy. Powoli obserwuje każdy szczegół. Duża łagodność bije z jej oczu.
Mała starość w wielkiej nowoczesności.
Moja kolejka się przesuwa. 
Patrzę na Nią wnikliwie i z wielką przyjemnością. 
Natura podarowała mi niewielki wzrost. Bardzo go lubię. Nigdy się na to nie skarżyłam. Lubię być mała.
Teraz myślę czy na starość zgubię tkanki i płynu na tyle, że zawstydzona będę machać na stołku nogami.
Jak będę reagować na to co mnie otacza? 
Siedząca staruszka pomimo wieku i kruchej postury chce być brana pod uwagę. Chce się jeszcze przed światem zaprezentować. Nie tyle znośnie co wciąż bardzo dobrze.
Jest w niej jakaś lekkość, świeżość, radość, optymizm.
A przecież zostało jej już niewiele. Niewiele czasu. Niewiele miejsc które odwiedzi. Niewiele spraw do załatwienia. Niewiele żyjących koleżanek. Niewiele planów do zrealizowania.
Za to wiele, najwięcej zostało jej wspomnień…
Bo przecież kiedyś nie garbiła się aż tak. 

Mamy młodość.
Jeszcze tyle wciąż możemy. 
Stać w kolejkach i rozglądać się wnikliwie.
Opalić nogi latem, póki długie.
Uśpić dzieci małe. Większe. Średnim zaufać by samemu spać spokojnie.
Jeszcze wciąż tyle przed nami.
Wakacje letnie i zimowe.
Mamy siłę i sprawność ciała. Z gwiazdą na czubek choinki się wspiąć.
Wysprzątać dom przed Wielkanocą. Wzrok dobry. W kuchennych szafkach mole wychwycić.
Wciąż możemy być szczęśliwi. Lubić siebie. Dom swój. Dzieci. Sąsiadów kota. Kuriera i listonosza.
Wciąż możemy być bardziej wdzięczni niż gderliwi.
Bardziej sprzyjający niż na złość komuś. I samemu sobie.
Wciąż możemy zacząć od nowa. 
Złemu basta powiedzieć.
Wysłuchać, zrozumieć, przystanąć.
Jeszcze tyle wciąż możemy.
Odrobić lekcje z dziećmi. 
Nabyć nową pasję. Albo pierwszą. 
Pozmywać talerze po licznym obiedzie.
Czekać na taneczny karnawał.
Przetrzeć okna. Dokładnie. Innym razem byle jak.
Odebrać od mechanika auto. Zawieźć uprzednio.
Przeliczyć rachunki. Zapłacone i zaległe.
Zetrzeć rozlaną kawę. Umyć rozgniecione na podłodze maliny.
Z żalem wyrzucić stare buty.
Złapać mysz w myszołapkę. 
Zgubić zasięg.
Czekać w banku.
Iść na skróty.
Mieć do siebie żal.
Rozbić talerz. I przeprosić.
Noc przepłakać.
I się nudzić.
Przejmować się plotką.
Spakować walizki. Wyjechać. Wrócić. Albo nie wyjechać wcale.
Wciąż tęsknić. I nie tęsknić wcale.
Zazdrościć a potem zrozumieć.
Mamy młodość.
Jeszcze tyle wciąż możemy…
Iść do banku i nie siedzieć.

Badania dowodzą, że na starość maleje serce. 0,5 g rocznie.
A z sercem jak z nogami.
Jak będziesz dużo chodził, dużo ćwiczył, to choć krótsze wszędzie zaniosą.

Jak będziesz dużo wielbił, dużo cenił, to choć mniejsze wszędzie uszczęśliwi.

Costa del Kryspi


Może nie zjeździłam świata, ale gdzieś tam byłam, gdzieś tam spałam, gdzieś tam śniadania jadłam.
I dzięki temu coś tam powiedzieć mogę…
Te dwa dni w domku na wodzie… ach, serio, brak mi słów..
A wydawało się przed chwilą, że „powiedzieć mogę” 🙂
Poczucie tej wody, słońca, perkozów, które ciągle pływają dookoła domku..
Kiedy siedzisz na kanapie w środku, największe drzwi tarasowe zdają się być ekranem telewizyjnym..
A na nim, zachód słońca, ptaki, kaczki, skaczące ryby. Wcześniej sporty wodne. Łódki, rybacy..
Poczucie bujania jest niezwykle przyjemne, i ani przez chwilę  nie dające dyskomfortu. 
Domek jest tak do granic możliwości estetyczny, przemyślany, „podręczny”, otwarty, a zarazem też intymny. Powiem Wam, ze jestem niewyobrażalnie wymagająca. Niedociągnięcia nie przeszkadzają mi, ale je widzę. Tam nie było się „na co obrazić”.
Wystarczy wnieść torbę z ubraniami, reszta jest na miejscu. 
Domek mieści 6 osób. Można zażyć wszelkich sportów wodnych i atrakcji. 
A najpiękniejsze jest śniadanie, które czeka o poranku w koszyku na pomoście.
A w nim wszystko to co widzicie na stole. To śniadanie dla dwóch osób.
Marzę dziś tylko o jednym, aby wrócić tam z moimi dziećmi. Już widzę te ich świecące oczka pełne radości, że śpią na wodzie…
Dobrego weekendu moi Drodzy, aby przyszło lato..
A ja siadam do składania filmiku z pobytu w Costa del Kryspi.
Domek można znaleźć też na bookingu, instagramie, facebooku oraz airbnb.