Anne of Green Gables

dziś od 8ej rano do południa rozwiesiłam dwa prania, upiekłam sernik. z trzech warstw. ugotowałam rosół. odpisałam na tabun maili. powyglądałam z Antoniną przez okno na kałuże i wystające z rynien gołebie ogony.
ale od tego właśnie zabieganego rana, marzy mi się jedna rzecz.. taką mam dziś nieopisaną tęsknotę do Ani. Ani z Zielonego Wzgórza. Już od paru lat oglądam całą serię dwa razy do roku. Znam na pamięć każde słowo, dialog, scenę.
to lekarstwo na zły dzień i na dobry też nie zaszkodzi.
to takie odcięcie się od rzeczywistości. zapominam wtedy na chwilę o całym świecie. i za każdym razem przeżywam tak samo, tak samo płaczę i zachwyca tak samo duma Ani wiszącej na moście..
ale najbardziej, tak najbardziej ze wszystkiego kocham sceny z Mateuszem. Jego spokój, wzrok, ta małomówność.. 
oglądam ja. moja siostra. dzieci mojej siostry. moja Mama. i mój Tato też zawsze się przysiądzie.
i już jestem przyzwyczajona do sms-ów od wszystkich znajomych „Ania na Polsacie”, „Jula, Ania na 2 leci”..
a już najpiękniejsze co mogło mi się zdarzyć to mail od pewnej czytelniczki..
„Nie lubię się przymilać ani też narzucać obcym…ale muszę przyznać, że jesteś zdecydowanie inna, aż wyjątkowa Aniu Shirley” 
być nazwana Anią! Anią Shirley?!

jeden z ulubionych moich fragmentów jest w minucie 6:45.
-nie podoba Ci się?
-czy mi się podoba? jest bardziej wyjątkowa niż jakakolwiek sukienka jaką mogłabym sobie wyobrazić.
-bufiaste rękawy.
– najbardziej bufiaste na świecie. Jak na mężczyznę masz doskonały gust Mateuszu.
i ta muzyka. i już rycze znowu jak oglądam ten fragment. no jak wariatka jestem.

http://www.youtube.com/watch?v=vqi5SF4Y2P0

asiunia

 

Kolaże248

uwielbiam sklepiki w małych miejscowościach.
księgarnie, w których na 10 półkach jest siedemdziesiąt pozycji książkowych, a ponad połowa z nich to podręczniki szkolne.
i w jeden z wakacyjnych dni czekając, aż moja siostra zakupi matematykę i polski wyszperałam małą, chudą książeczkę.
już pierwsze zdania nie pozwoliły mi się z nią rozstać.
okres drugiej wojny jest tematem, w którym mogłabym zaczytywać się bez końca. i kiedy odnalazłam ten czas ludzkiej tragedii zamknięty w obrazach i słowach dla dzieci, nie pozostał mi obojętny. a nawet na tyle ważny, że chciałabym się z Wami tym odkryciem podzielić.
napisana w niezwykły sposób. obrazuję strach, obawy, tęsknotę i biedę, ale nie wykracza poza bezpieczne ilustracje i emocje. pozwala w łagodny sposób porozmawiać o tym co ważne..
bohaterką jest pięcioletnia Asiunia, której pewnego dnia zmienia się cały świat. znika Mama. jest cudzy dom. cudzy kubeczek.
książka, od której ja, dorosła kobieta nie mogłam się oderwać.
a stronę ze zdaniem Babci, że zamiast się zamartwiać to trzeba mieć pomyślunek oprawię w ramkę i powieszę na ścianie. w bardzo widocznym miejscu…

„Jeśli jednak po przeczytaniu książki dzieci zapytają, dlaczego nie wróciła mama Asiuni, spokojnie powiedzmy im prawdę. Bo przecież taka była wojna…”

Kolaże249 Kolaże250 Kolaże251 Kolaże252

prawo karmy

Kolaże227 Kolaże223 Kolaże224 Kolaże225 Kolaże222

 

wierzę w prawo karmy… zastanawiam się jednak Kto wyrobił moją normę.
Ktoś musi być zapracowany jak wół i mocno ocierać z czoła pot.
bo to co daję,  na pewno nie waży tyle samo, jak to co otrzymuję.
tej karmy u mnie jakoś mocno na kredyt…

jakiś czas temu dodałam książeczkę „czekam” a potem „kiedyś”.
ot tak sfotografowałam całość i dodałam. zwyczajnie. byłam tak mocno pod jej wpływem, zauroczeniem, że postanowiłam się podzielić.. nawet przez głowę mi nie przeszło, że ja coś naruszam.. a już tym bardziej nie pomyślałam, że naruszam autorskie prawa… aż dostaję informację, że ja te prawa naruszam. informacja błaha, bo z jakiegoś fikcyjnego adresu, ale wtedy zaczęłam się zastanawiać.. a no tak.. naruszam. i nagle zaczęłam się tym bardzo przejmować. wykonywać milion telefonów. do prawników, wydawnictw… 
i ja trzęsąc się, dzwonię do wydawnictwa „kiedyś”.. coś dukam, jąkam się, cała w przerażeniu..
a Pani mi na to..
– momencik, spokojnie. niech się Pani uspokoi. nikt Pani do więzienia nie wsadzi, i nikt po sądach włóczył nie będzie. zaraz wszystko sprawdzę i dam znać.
a ze mnie jakby Ktoś ciężki kamień zdjął.

wcześniej było „czekam” – wydawnictwo Hokus Pokus. Jakoś w dzień tego zamieszania trudno mi było się z nimi skontaktować.
a potem dostaję od Nich maila z zapytaniem o pokazanie innej Ich książki.. Rany Boskie! Oczywiście!Z największą przyjemnością!
no i że tylko kilka stron a nie całość. tak, tak, teraz to ja już takie rzeczy wiem..
i że wybrać mogę jaką chcę…
skąd mi się to bierze.. przecież normalny scenariusz przewidywałby włóczenie się po sądach, paragrafy wszystkie z internetu wyczytane, noce nieprzespane..
a mój scenariusz to niezwykle miłe rozmowy, maile, porozumienie na najwyższym z możliwych poziomie…
moja karma jest wielką zagadką…

wybrałam „Sztukę Latania”. bo tak lubię najbardziej. że jedno słowo,zdanie mówi więcej niż tomy ksiąg z biblioteki narodowej.
książeczki, z kilkoma obrazkami, zdaniami, które pozwalają sie zatrzymać, przeanalizować. zerknąć wstecz i inaczej patrzeć na to co nadejdzie. pod innym kątem postrzegać teraźniejszość. choć na chwilę zapomnieć o tym, za czym wciąż pędzimy by zauważyć to co mamy… to jedna z tych książek, która powinna stać na półce obok „a ja czekam” i „kiedyś”.
to książki do których powracamy bardzo często. bo wystarczy chwila. taka niezauważalna dla całego dnia, a nawet godziny… a stawiająca nas do pionu.. by przestać marudzić, więcej doceniać.. bo „marzenia są bliżej ziemi niż nieba”…

Bohaterem „Sztuki latania” jest sympatyczny pingwin, który z podziwu godnym uporem próbuje nauczyć się latać, ma się rozumieć –bezskutecznie. Już samo pragnienie niesie w sobie spory ładunek surrealizmu. Nielot zresztą postanawia zrobić research. Na przykład zapytać zieloną gęś, ćmę czy kurę…
„Sztuka latania” pokazuje, że osiągnięcie rzeczy niemożliwych leży w naszym zasięgu. To bezpretensjonalna, prosto podana opowieść o sile woli i uporze, przeciwstawiającym się konwencjom i pozornie niepodważalnym prawom natury i kultury. Także rzecz o przekraczaniu ludzkich możliwości, słabości, społecznych ról, kulturowych konwencji.”

by zobaczyć więcej pozycji wydawnictwa Hokus Pokus zapraszam tutaj.
w tym tygodniu pojawi się ponownie pozycja „a ja czekam”.. wiem, że dla wielu z Was to piękna wiadomość..

i książka „kiedyś” przyszła do mnie z Francji. no i jak to ja się zachwycam nad kopertą, znaczkiem..
a w książeczce był list. do mnie. to już trzeci list na papierze jaki dostałam od kiedy prowadzę szafę..
mam więc w pudełku „listy do szafy” kolejny skarb. dziękuję Ci Emilio.
mam też zakładkę w gmail’u pod tym samym tytułem gdyż dostaję od Was codziennie wiele wiadomości.
nie na wszystkie udaję mi się odpowiedzieć, za co bardzo przepraszam, ale to już musiałabym nie spać w nocy..
i nie wiecie jak bardzo chęć odpisania jest wielka. odpisuję po nocach, podczas Tosi drzemki, czasami kosztem innych rzeczy.
i pisanie z Wami jest wspaniałe, ale jeżeli nie dostaniecie odpowiedzi zwrotnej proszę o wybaczenie i zrozumienie, a jeżeli sprawa jest niecierpiąca zwłoki to błagam o przypomnienie…
bo te listy od Was, komentarze, to też właśnie jakaś niewyjaśniona powracająca karma..

Kolaże228 Kolaże221