edukacja

Jakoś w lipcu jechałyśmy z siostrą autem. Wtedy Ona przeczytała mi piękny fragment, którego autorem jest Haim Ginott. Pamiętałam by dziś go Wam napisać..
Jak to się złożyło z tym co ostatnio publikowałam..
Każdemu z Was, mój czytelniku – nauczycielu ( i siostro ma najdroższa) pokłony niskie za Waszą pracę i to co wnosicie w życie naszych dzieci.

„Należę do ocalonych, którzy przeżyli obóz koncentracyjny. Moje oczy widziały to, czego żaden człowiek nie powinien być świadkiem:  komory gazowe zbudowane przez uczonych inżynierów, dzieci zatrute przez wykształconych lekarzy, niemowlęta zabite przez wyszkolonych pielęgniarzy; kobiety i dzieci rozstrzelane przez absolwentów szkół średnich i wyższych.
Tak więc powątpiewam w edukację.
Dlatego proszę: pomóżcie swoim uczniom stać się ludźmi. Nie dopuście, by efektem waszych wysiłków były uczone potwory, wykwalifikowani psychopaci, wykształceni Eichmannowie.
Czytanie, pisanie i arytmetyka są ważne, tylko wtedy jednak, gdy służą one temu, by nasze dzieci stały się ludźmi.”

czas.

Musi minąć jakiś czas bym potrafiła rozmawiać o filmie „Wołyń”.
To tak jakby Ktoś wsadził  Ci granat w ciało i rozerwał umysł, duszę, serce.
Jakby zostawił Ci zgliszcza Twojego bytowania na tym świecie.
Jedna myśl nieustannie mnie od środka gniecie od tamtego czasu…
Że jest mi tak bardzo wstyd! Wstyd za to, że jestem człowiekiem XXI wieku..
Roszczeniowym, pretensjonalnym, żądającym..
Że zepsuta klimatyzacja w aucie czy kolejka u lekarza powoduje moje niezadowolenie..
Jest mi wstyd! Za mnie i wszystkich nas urodzonych w czasach dobrobytu, którzy nie wiemy o życiu nic.
Jest mi wstyd przed historią, przed światem, i przed samą sobą najbardziej..
To nieopisane szczęście urodzić się w czasach bez wojny (choć Kto zna daty które nadejdą…? ) tylko dlaczego wtedy zamiast doceniać, chcemy więcej i więcej, lepiej i lepiej, wyżej i wyżej… 
a każde już zdobyte więcej, lepiej i wyżej prowadzi nas ku jeszcze większemu zniszczeniu.
Zniszczeniu jako człowiek, który sam w sobie przestaje żyć by patrzeć, słuchać, doświadczać lecz żyje by biec.. a ten bieg nie ma końca i chwili wytchnienia.
Żyć w swoim biegu i nie zobaczyć tego filmu to jakby nie całkiem żyć…

Ostatnio pewna dobra znajoma z dawnych lat zostawiła mi piękny komentarz..
Brzmiał tak.. „Cieszę się że wygrałaś Życie Julik. No niestety….. mało która ma tyle szczęścia, przytłacza nas szarość codziennego życia”.
Odpisałam.. „Edytko Kochana, o wygranej bądź przegranej można powiedzieć dopiero na łożu śmierci… Dziś może być wieczne lub chwilowe.. Tego nie wie nikt. Dlatego nigdy nie zapeszam i z pokorą do tego podchodzę..”
Bo choć wiem co Edytka miała na myśli i pięknie Jej dziękuję, oraz znając Ją chciałabym dla Niej wygranej to wiem, że nie można wygrać życia.. Można kiedyś, pod koniec tej wędrówki zebrać i policzyć ilość stoczonych bitw i jakoś to życie podsumować… 
Bo życie jest jedną wielką niewiadomą.. Dzisiejszy raj może zmienić się w piekło, a czyjeś piekło w raj.
I nikt tego nie wie, przewidzieć nie potrafi..
Dlatego nie wolno nam tracić nadziei. Nigdy!
A co ważniejsze, nie wolno pomiatać dobrym losem.. Nie jest dany nam na stałe. Nie mam wykupionego abonamentu na dostatnie życie w dobrobycie i zdrowiu. 
Może właśnie przez to uważam, że prawdziwe szczęście można osiągnąć tylko wtedy gdy potrafimy doceniać chwilę. Dokładnie tę która trwa. Tylko wtedy jesteśmy w stanie złożyć tak dużą ilość chwil by można powiedzieć – wygrałem życie.
Czytałam ostatnio piękny wywiad z Durczokiem.. mówił o tym jak opiekowała się nim była żona gdy był w depresji..
„Gdy ja się rozsypałem gotowała obiad i mówiła – Dziś jest wtorek. To jest obiad. Tylko to się liczy. A jutro będzie środa. Jutro się nią zajmiemy.”
I choć mając dzieci, dom, pracę musimy planować i myśleć o przyszłości, to nauczmy się zatrzymywać w chwili która trwa. Wtedy nawet najtrudniejszy czas w życiu będzie można przeżyć lżej.
Wczoraj kolorowałam z Tosią. Benio ciął nam nożyczkami nasze rysunki. Ona się wcale tym nie złościła.
Nawet Mu pomagała. Patrzyłam przez okno. I choć bałagan, i choć pranie niewstawione, choć tyle zaległości w mailach, choć tarasy przed jesienią trzeba uprzątnąć, choć głowę od dwóch tygodni chce mi rozerwać to… patrzyłam w to okno a za nim był najpiękniejszy widok świata… bo zrobiło się już ciemno i w szybie odbijaliśmy się my. Mama, dzieci i kolorowanka.
Nie możemy wygrać życia. Możemy wygrać chwilę, a potem z tych chwil poskładać życie.
Czas pozwoli nam ocenić czy zwyciężyliśmy. Ale teraz musimy pracować na wynik.
Dziś. Dziś jest wtorek. I dziś zbierasz punkty. Bez względu na sytuację i swoje chwilowe miejsce w życiu..
Bo musicie pamiętać, że wszystko jest chwilowe.. Tylko od nas zależy czy gorszym chwilom pozwolimy odejść a piękne zatrzymamy na dłużej… Jednak wszystko mija i przyjmijmy to z pokorą.
Doceń tę chwilę która trwa. Siedzisz. Jest Ci ciepło. Czytasz. Gdy wstaniesz możesz zrobić kawę. Posłodzisz. Czytasz bo widzisz. Czytasz bo poszłaś do szkół. Czytasz bo urodziłeś się zdrowy.
Ciesz się z tego, że Twoje oczy teraz składają litery. A potem dołóż do tego radość z owej kawy. Niech będzie i czarna bez cukru skoro lubisz..
Kiedy to wszystko poskładasz to okaże się, że nie bardzo zauważysz kiedy minęły dni w dość ciężkim czasie Twojego życia.. 

„Uważaj na swoje myśli,
stają się słowami.
Uważaj na swoje słowa,
stają się czynami.
Uważaj na swoje czyny,
stają się nawykami.
Uważaj na swoje nawyki,
stają się charakterem.
Uważaj na swój charakter,
staje się Twoim przeznaczeniem.”

Uważaj zatem o czym myślisz bo to scenariusz Twojego życia. Sam go piszesz.
Myśl o chwili, zawsze gdy zacznie gnębić Cię coś i zżerać od środka, uciekaj i myśl o tej sekundzie..
Że możesz zamknąć oczy i posłuchać ciszy, albo jak traktor za oknem jedzie. Przypomnij sobie jesienne ogniska na polach na wsi.. Ten zapach…
Myśl o chwili a wygrasz życie!

Daj sobie czas. Odpowie Ci on na każde pytanie. Pozwoli rozwiązać największy konflikt.
Ileż to razy w życiu odpowiadałam już, reagowałam już, decydowałam już…
A potem było mi wstyd i człowiek nie mógł znaleźć sobie miejsca..
Ileż to razy oceniamy Kogoś..
Ile to razy nie śpimy bo Ktoś ocenił nas.. a prawda daleka od powiedzianego..
I temu daj czas… z prawdą jest na szczęście tak, że choć latami może chować się po kątach to w końcu jej ciasno i wychodzi.. A potem tak dumnie kroczy i głowę wysoko podnosi..
Ważne tylko by samemu przed lustrem nie wstydzić się stanąć..
Wszystkiemu co złe też daj czas.. Niech idzie obok a Ty zajmuj się chwilą.. z czasem znudzi się i odejdzie.

Każdy z nas powinien mieć taką fiolkę z lekarstwem. Na etykiecie napisane – czas.
I nie czas który można rozciągnąć, a czas z którym potrafimy się pogodzić i dobrze wykorzystać..
Mawiają, że jest najlepszym lekarstwem.. Śmiem stwierdzić, że nie kłamią..

Dziś jest wtorek. To jest post i kawa z mlekiem i łyżeczką brązowego cukru. Pomidorowa na obiad i zapiekanka serowa. Jutro będzie środa. Jutro się nią zajmiemy.

spotkanie autorskie (czytanie)

nie jest tak, że człowiek składa się z myśli. a potem z liter i czcionki rozmiaru 16.
nie składa się z historii wybiórczych i znośnie przedstawionych w internecie.
człowiek złożony z prędkości wymawianych słów, z nadmiernej gestykulacji bądź rozleniwionego ciała.
budują go lekkie, zwiewne ruchy, kroki lub zdecydowana postawa jak John Wayne w Rio Bravo..
można być tym Kto z pokorą obserwuje, mądrze się przygląda lub zwyczajnie mówiącym za dużo, zbyt mało analizującym swe wypowiedzi.

w środę mówiłam Marlenie, że tak się boję.. nigdy w życiu nie planowałam takiego miejsca dla siebie.
nie wiem jak wtedy człowiek powinien się zachowywać, jak zdania budować.
co robić z tymi rękoma co z tych nerwów zawsze tak mi się trzęsą..
bo mnie się wydaje, że skoro Ktoś z drugiego końca kraju jedzie, Komuś dzieci zostawić musi, wydaje pieniądze na pociąg i paliwo… jeżeli Ktoś z Dortmundu przyleciał…
to Oni spodziewają się Kogoś WOW! – a… to tylko ja..
taka bardzo zwykła dziewczyna którą tak samo mocno można polubić, jak i się do niej zniechęcić..
a ja mówiłam, że chciałabym każdego z Nich zadowolić swoją osobą…
żeby Ich nie rozczarować… 
bo chojrakować to ja mogę… ale nie przy moich czytelnikach.. bo ja już dawno wiem, jaki poziom, jaką klasę, jaką mądrość Oni posiadają…
a tam taka zwyczajna ja przyjadę…
i wtedy ta Marlena, w tę środę po południu powiedziała mi, że nawet najlepszy aktor nie dałby rady zagrać tylu ról, aby sprostać wymaganiom każdego z Nich… bo oczywistym jest, że każde będzie inne…
a później jeszcze, przed snem, napisała mi cytat Fritza Perlsa…
„Ty jesteś ty, a ja jestem ja.
Jeśli się spotkamy – to wspaniale.
Jeśli nie – to trudno.”

i w ten piątek, uparcie włączając w aucie 12-tą piosenkę powtarzałam sobie, że nie mogą mnie lubić wszyscy. po prostu się tak nie da… i muszę się z tym pogodzić bo zwariuję!
najzwyczajniej na świecie będę tą którą jestem. tą która nie myśli zanim powie, tą która na pewno nie wygląda jakby była autorką tej książki. 

i choć wyobraźnie mam w miarę rozbudowaną, tak nijak sobie tego wieczoru tak bym nie nakreśliła w tej jakże pustej łepetynie..
bo nie wiem czy mi uwierzycie, mnie wciąż trudno…
tam każda z tych dziewczyn, ale każda! która przyszła była właśnie tą na którą ja czekałam.
Tam nie było nikogo Kto przyszedłby mnie oceniać czy obserwować.. Tam każda z Nich przyszła by wziąć to co jest. By pozytywnym odbiorem się upewnić a rozczarowanie zwyczajnie unieść.
wziąć i unieść bez słowa.
jakie One były piękne! jaką One miały charyzmę! Każda miała taki pazur w sobie.
Kobiecość w najpiękniejszej postaci. 
ten wieczór, który szybko w noc się przemienił nie był wieczorem autorskim, a spotkaniem niezwykłych kobiet… i mogła dokonać tego tylko Agnieszka. Ona była tego początkiem i końcem.
Tylko Ona mogła stworzyć takie miejsce na tym świecie, gdzie 23-go września zdarzył się jeden z najpiękniejszych wieczorów w moim życiu… bo ja nigdy nie myślałam, że usiądę w takim fotelu i dla Kogoś będzie ważne co w tej głowie myślę..

jednego mi tylko żal. tak bardzo żal… że każda z Nich nie usiadła na moim miejscu i nie opowiedziała swojej historii… myślę, że byłyby to najpiękniejsze książki… Już widzę w wyobraźni każdą z Nich co opowiada i jak…  Ich gestykulacje i śmiech. bo każda z Nich przyniosła przepiękną książkę w sobie, tylko zupełnie przez przypadek się tak złożyło, że ja swoją jakoś spisałam i wydałam, ale niczym się ona nie różni od Ich powieści.. tamtego wieczoru przyszły najpiękniejsze kobiety.
pamiętam oczy każdej z Nich. Włosy, ubrania..
tamtego wieczoru dostałam jeden z najpiękniejszych prezentów w moim życiu…

a drżące ręce wkładałam pod uda.

unnamed unnamed1 unnamed6 unnamed9 unnamed8 unnamed3 unnamed7
za zdjęcia pięknie dziękuję Kai (wpis u Niej tutaj)