wyrzuć.

Żeby coś się zmieniło…żeby zdarzyć się mogło… to oprócz nadejścia nowego musi często odejść stare..

Życzymy sobie więcej czasu dla rodziny, dla siebie, więcej spokoju..
I każdy z nas tego więcej chce.. 
Zaczyna plan.. w tę sobotę rodzinnie pójdziemy na spacer. Taki przykład.
A później by planu dotrzymać, szybkie sprzątanie, szybkie na obiad wstawianie…
I człowiek spocony, zdenerwowany kurtkę nakłada by na ten spacer iść.
A przecież zupełnie nie o to chodziło.. nie do takich zmian miało dojść..
Spacer był tylko częścią planu.. 
Więc zanim zaplanujemy co byśmy chcieli, zaplanujmy wcześniej czego w życiu należy się pozbyć..
Jakich zwyczajów, jakich uzależnień, jakie niedogodności zwyczajnie pożegnać.
Jeżeli chcesz więcej spokoju, czasu…
Popatrz na co go tracisz zbyt dużo.. a gdzie nic większego z tego nie wynika..
Bo kiedy już Ci się uda to zobaczysz, że czas na spacer znajdzie się sam, nie będzie musiał być planem.
Jeżeli zwyczajnie od godziny 15-ej do 21-ej (lub od 16 ej do 23 ej) odłączysz się od aplikacji w telefonie..
Jeżeli nauczysz się, że sprzątasz tylko w piątki, a reszta tygodnia jest do życia a nie do sprzątania i należy czasami nawet „podkopnąć” by poczekało do piątku..
Ja też się tego uczę. Eliminuję to co mnie unieszczęśliwia i okazuje się, że to szczęście, ten plan nadchodzi sam..
Gdy celem jest więcej czasu z mężem.. bo nic nie jest w związkach (partnerskich jak i przyjacielskich) ważniejsze niż dialog… to zamiast wybierać film na wieczór zastanów się, co stało na przeszkodzie by ich nie spędzać w takiej ilości jakiej potrzebujecie.
Czy nadganianie nocą zaległości z pracy, czy przeglądanie sklepów internetowych, czy niezbyt dobra organizacja w wieczornych kąpielach i usypianiach dzieci?
Wyeliminuj to co przeszkadza.. a film znajdzie się sam, a potem milion rozmów do niego..
Wszystko co dobre, wartościowe nadejdzie jeżeli pozbędziemy się tego co nas umartwia, zabiera cierpliwość i spokój..
Zadaj sobie pytanie – czego nie chcesz?
Podobno kiedy robimy coś 66 dni, staje się to nawykiem..
Wystarczy spróbować. A jeżeli Ktoś źle wyliczył i to jakaś zmyślona liczba, która nie będzie dotyczyć np Ciebie.. to co szkodzi przetestować? Zyskasz aż 66 lepszych dni.

Kiedy byliśmy mali, może młodzieżowi, zadawaliśmy sobie pytania – Jaki jest Twój ideał mężczyzny?
Każda z nas mówiła/pisała jakie powinien mieć  cechy.. Nie pamiętam by Ktokolwiek napisał czego mieć nie powinien… Jeżeli nawet trafisz na swój ideał.. Będzie mądry, zabawny, zaradny, przystojny, ciepły, bogaty to cóż z tego gdy będzie się obrażał co rusz.. Nie odzywał, miał pretensje, chodził spać obrażony..
I wszystkie te zalety pójdą w pył bo ten ciągły strach i niepewność.. „Czy dobrze zrobiłam, czy dobrze powiedziałam, czy Jego to nie urazi, co sobie pomyśli..”
Dla mnie mężczyzna powinien być stabilny emocjonalnie. I takiego też wybrałam, bo wiedziałam czego nie chcę…
Ktoś mógłby rzec, przecież to jasne, czego nie chcemy – przeciwieństwa tego co chcemy..
Też właśnie.. Niby proste.
Lecz odkryłam na własnej skórze, że dziwnym sposobem łatwiej jest dojść do celu, wyznaczając sobie to co chcemy wyeliminować.
Bo ten cel nadchodzi szybciej, łatwiej, niezauważalnie..

Chce mieć więcej cierpliwości do codzienności, więcej spokoju, beztroski, cieszenia się chwilą zamiast zamartwiania jutrem..
Pozbywam się tego co mi w tym przeszkadza… 
Mam 15 dni za sobą i nie muszę czekać do liczby 66 by wiedzieć, że tak chcę spędzić nadchodzący rok.
Czasami te kroki są bardzo stanowcze, wręcz zadziwiają mnie samą, że jestem do tego zdolna.
Lecz nigdy nie zaczniemy żyć lepiej, jeżeli czegoś z naszego bagażu nie wyrzucimy..
(Na nowe postanowienia, cele, plany musi być miejsce.)

Jakiejś sukienki, co to Jej niby szkoda bo była droga i wcale niezniszczona. Ale tej sukienki nigdy nie założymy a w bagażu kilogramów dodaje.. Nie pozwól by urwała się rączka od tej walizki..
Wyrzuć to zanim trzeba będzie zajść do kaletnika.

okno

Powiadają, że jak los drzwi zamyka to otwiera okno.
Ludzie tego okna się boją.. Wydaje im się takim pocieszeniem, zastępstwem..
Bo to i mniejsze i jak tu wyjść czy wejść..
Bo jak dom bez drzwi… To okno ważne, ale może mniej..
Drzwi to taka podstawa domu. Konieczność. W te drzwi człowiek inwestuje. 
A bo to może jakaś wizytówka domu i przed złodziejem ochroni..
Okno jak okno. Zwyczajne, światło daje. Jak się co w kuchni przypali to się otworzy..
Tak się od lat utarło.. Ludzie tak opowiadają.. że ten los to okno uchyli, jak drzwi zaryglują..
To się człowiek będzie trzymał tego okna żeby mieć cokolwiek.
Mało Kto o tym wie…
Że najczęściej to okno wychodzi na wschód, południe..
Że jesienią liście przed nim tańczą. Zimą szadź się układa jak namalowana.
Przez to okno widać życie. Widać spokój.
Można usiąść na parapecie w letni poranek. Z kubkiem kawy. Wystawić twarz, zamknąć oczy i pozwolić by promienie tańczyły nam po powiekach..
Przez te drzwi pośpiesznie się wychodziło. Ciągle przed nimi ubłocone, bo to od północy i słońce wysuszyć trudno miało.
Klamka wciąż się odkręcała to i człowiek poddenerwowany co rusz..
I choć te drzwi dawały człowiekowi jako taki spokój.. Bo przecież są.. Od wiatru chronią..
To nie wiedział, że to okno może i więcej w życiu da…

Nie boimy się w bytowaniu tego co bolesne, trudne… Boimy się tego co nieznane.
Każda zmiana w życiu człowieka jest wielkim lękiem.
O ile zmiana jest zaplanowana przez nas samych, to mamy odrobinę odwagi by wytyczoną ścieżką podążać..
Jeśli wybierze za nas los… człowiek praktycznie na kolana upada i ręce do losu czy Boga składa..
Bo się boi.. Tego czego w życiu nie chciał..
Tylko skąd człowiek może wiedzieć co prawdziwe szczęście Mu przyniesie, co lepszym dla niego się stanie.. kiedy tego zaznać – nie zaznał..
Życie moje nie zawsze szło według planu. A wydawało mi się, że tak sobie to wyreżyserowałam… Bajecznie. Bajkowo.. Zapewne najlepiej.. Zdawało się..
Wszystko to co się nie ziściło doprowadziło mnie tutaj.. Do tego biurka przy którym właśnie siedzę…
(Stare, piękne. Tato w warsztacie swoim miał. Trocin było na nim dużo, dłuta, hebelki… Trudno było je zauważyć.. Zbyt proste by miało dla niego dużą wartość, dla mnie idealne, niezbyt rzeźbione.)
Człowiek dba o to co posiada.. Do czego doszedł. To dobrze. Właściwie..
Dbamy o swoje domy, pielęgnujemy raty kredytowe w bankach i śpimy w strachu, że kolejny miesiąc już za chwilę..
Nie mam tego strachu.. Kocham ten dom, ale jeżeli kolej rzeczy kiedykolwiek wybierze nam inną ścieżkę życiową, to może to będzie coś o wiele piękniejszego. Może czas odnajdziemy i spokój..
Oczywistym, że próbujemy plan swój wykonać doskonale, z należytą dokładnością..
I się udaje… A gdzieś w człowieku strach… Co kiedy zboczy z toru?
Pomyśl, że może wtedy dopiero dowiesz się, że możesz być jeszcze szczęśliwszy..
Wiesz tylko to co przeżyłeś, co Ci się wydaje szczęściem..
A może nieznane pokaże Ci miejsca i uczucia o jakich nie słyszała Twoja wyobraźnia..
Człowiek boi się zmian. To oczywiste.. Lecz mało kiedy wie, że te zmiany to takie okno, które wychodzi na południe.. Które ogrzewa dom, nadaje rytm.
I z miłością… Jakże podobnie.. Nie raz wydaje się nam, że ta co odchodzi była sensem naszego życia..
A życie pokazuje, że była tylko krótką lekcją. 
To co dziś tracimy, w każdej sferze… Pracy, uczuć, majątku może okazać się początkiem lepszej drogi i nie należy się tego bać.. 
Może wręcz siąść wieczorem i powiedzieć do siebie… no dobra.. jestem gotowa, pokaż życie co dla mnie masz…
Człowiek boi się wyściubić nos ze strefy komfortu jaki posiada.. Często nie jest to komfort, ale coś co znamy… Trudno o taki krok samemu..
Jednak gdy już się stanie i czasami bez naszej zgody czy ingerencji… Bierz w ręce co dają..
Może się okazać, że dali więcej niż byłbyś w stanie sobie wymarzyć..
Nie bój się zmian, które przynosi życie.. 
Być może dopiero po nich dowiesz się, co znaczy żyć…

W te święta życzę Wam moi Drodzy odwagi do nieznanego, a wręcz może i radosnego na to oczekiwania..
To co znamy jest zaledwie małym skrawkiem, a gdzieś tam w nieodkrytym lądzie skrywa się świat..

______________________________

Jak co roku uciekam na dwa tygodnie od świata wirtualnego. Odłączam od telefonu aplikacje społecznościowe, zamykam skrzynkę mailową.
Sklep będzie działał normalnie, zajmuje się nim Marcin i Aga.
Do siego roku!

„Wielki apetyt”

Muszę, po prostu muszę Wam to pokazać.
W szkole dostali zadanie. Napisz wiersz z wątkiem detektywistycznym.
I jedna z moich siostrzenic, córka siostry mej napisała wiersz…
I powiem Wam, że gdybym jej nie znała, to nie uwierzyłabym, że napisała to 14 letnia dziewczynka..
Mistrzostwo świata. No jak można w takim wieku?!

autor: Emilia Mielczarek

Wielki apetyt”

Detektyw Ryś

Miał zły humor dziś.

Siadając przy oknie,

poczuł się samotnie.

 


Będąc w rozterce,

Zabolało go serce.

Rozważając nowe wyzwanie,

nigdy nie łapało go spanie.

 


Kolejna zagadka

to dla niego niezła gratka,

następna przygoda

to jakby piękna pogoda.

 


Wychodząc z domu,

nie wadził nikomu.

Ruszył w stronę miasta,

bo poczuł zapach ciasta.

 


Doszedł już do celu

I ujrzał kucharzy wielu.

Wnet widząc zamieszanie ,

zapytał o problemu rozwiązanie.

 


Okazało się, że brak jednego wypieku

Spowodował wzięcie uspokajającego leku.

 


Lek pomógł na tyle,

że miał w brzuchu motyle.

Wnet zabrał się do roboty,

Poszukując ludzkiej głupoty.

 


Wpierw udał się do rejenta,

ten rzecze ,że nie pamięta.

I z wójtową się szybko oddalił

na tańce, co były na sali.

 


Kolejną do przesłuchania

była kelnerka Frania,

która była świadkiem

jak wójt patrzył na ciasto ukradkiem.

 


Ochroniarz potwierdził z kolei,

że wójta w WC widzieli.

I wyjść stamtąd nie mógł sprawnie

i wcale mu nie było zabawnie.

 


Więc Rysiu, detektyw wielki,

Poszedł na wypadek wszelki

zapytać podejrzanego

dlaczego tak długo, dlaczego?

 


A ten stwierdza sił resztkami,

że już nigdy nie zajmie się łakociami.

 


Lecz nasz Ryś pyta i nie wierzy

co też skłoniło go do kradzieży?

Na to wójt się zaczerwienia,

odpowiada: Toć to Gienia!

Przez nią dietę trzymać muszę!

Ja przechodzę tu katusze!

Życia nie mam przy tej babie,

Ale dzisiaj se nagrabię.

Wciąż mnie nęka i strofuje!

Ja już przez nią tu zwariuje!

 


Na to Rysiu się odzywa:

Ja rozumiem, trudno bywa.

Dieta wcale nie jest łatwa,

to wie nawet mała dziatwa.

Lecz przeprosić trzeba ludzi.

Tak Pan w nich szacunek wzbudzi.”

 


Wójt się przyznał,

wszystko wyznał

lud zrozumiał,

tak jak umiał.

 


A wójtowa obrażona,

mężem mocno zawiedziona

za koleżanek namową

została Rejentową.

 


Cóż Rejencie uczyniłeś?

Tak szczęśliwie wolnym byłeś.

 


Dzisiaj wójt się śmieje z Ciebie

I się czuje tak, jak w niebie

Gdyż apetyt ma na ciasta

a jest sam. Więc je. I basta.