e-listy

cypr Kolaże326 Kolaże333 Kolaże320 Kolaże321

         …wiem, ze ty teraz taka zajeta, zabiegana, bo tu trzeba napisac, tam fotografowac i jeszcze dziecka dopilnowac. i ugotowac, i upiec..
a mi tu zwyczajnie smutno. Smutno, bo mi sie zycie placze pod nogami, i za cholere nie moge go usadzic na miejscu. ciagnie mnie za rekaw. pcha sie pod spodnice, by sie tylko ukryc przed reszta swiata. chce sie ukryc razem z nim. Smutno, bo Kubus chory i marudzi, a ja mu ulzyc nie moge, choc rece mi juz odpadaja.
Co rano w tej telewizji donosza, ze tu jakies dziecko zmarlo, a tam zabili noworodka. ze tyle to a tyle ludzi umiera z glodu i pragnienia. i znowu jeszcze mi smutniej. Ktos tam znowu wybil psu oczy „dla zabawy”. ktos inny stracil wszystko, na co cale zycie pracowal, a swiat oburzony bo ludzie tej samej plci, co sie kochaja juz lata, chca slub wziac jak na porzadna pare przystalo i afera na calego, bo przeciez trzeba wojny promowac a nie milosc.
Smutno mi Jula bo, nie mam odwagi. Sily tez chwilowo nie posiadam, jakos poziom energii mi opadl i nie moge go odzyskac. A kiedys tyle moglam, i nic mi nie przeszkadzalo, ani brak pieniedzy, ani dziura w bucie, ani slonce, ani deszcz.
Chcialabym bardzo usiasc znow z Toba przy stole, i chociazby poplotkowac, nawet nie o czyms waznym, tak pogadac po prostu. Niech dzieci wspinaja sie na kolana, niech pachnie kawa i wieje wiosna przez okno i Niech zadna sie nie spieszy. 

 

        pomiędzy praniem, obiadami, spacerami, odpisywaniem na maile… 
pomiędzy kąpaniem a usypianiem Tosi… myślę o tym ,że mi się tęskni. za czasem spokojnym na rozmowę z Tobą. 
za telefonem, smsem.. bo afirmuje tutaj mocno to szczęście, a samej brak mi czasu na to szczęście jakim jesteś mi Ty.
nie wyrabiam.. patrzę na tą kuchnię brudną, na te stosy kurzu, zacieków i myślę, boże.. przeciez ja nie jestem w stanie tego posprzątać.. bo kiedy. kładę Tosię spać na godzinę i szybko nadrabiam listy, odpowiedzi.. a gdzie obiad, wyszykowanie sie na spacer.. zaczynam się zastanawiać czy mi tego czasu faktycznie brakuje, czy może ja jestem tak okropnie niezorganizowana? 
i kiedy tak z pomiędzy tych maili wyłoniłam Twoja wiadomość, to tak mi się dobrze zrobiło. tak spokojnie. a kiedy o tej kawie i dzieciach to się tak popłakałam. bo mi też tego tak okropnie brak.. żeby odetchnąć na chwile. odpocząć. nie gonić.. powspominać, w auto wsiąść i do zamościa jechać, na stacji benzynowej dzieci przewinąć. przyleć Kama. na wiosnę ładną przyleć. widzę że każdej z nas to potrzebne.

 

        Kiedy mialysmy po nascie lat, wydawalo mi sie, ze juz szybciej zyc nie mozna…a jednak.
Wydaje mi sie czasami, ze czas przecieka mi przez palce, ze juz go nie odzyskam. Dopiero teraz widze ile rzeczy robimy niepotrzebnych, tracimy to zycie, ktorego i tak nie mamy wiele.
Pamietasz jak Twoj tata wyliczyl ze dwa tygodnie rocznie ma wyjete z zycia przez scielenie lozka? Teraz juz wiem jak szkoda tego czasu. Dwa tygodnie mozna by spedzic cudownie na mazurach w domku nad jeziorem, a ze lozko nieposcielone…
Ciagle jestem w biegu, chociaz ucze sie nie przejmowac, dreczy mnie ze cisnienie wody w kranie male i zmywanie zabiera trzy razy dluzej.
Najlepszy moment dnia to poranki z Kubusiem, kiedy nie ide do pracy, wloczymy sie w pizamach do poludnia, brudzimy kubki, szklanki, chlebek kruszy sie na podloge, ale wtedy mam to w nosie, bo to jest nasz czas. Wiem, ze kiedy Kuba zasnie bede ciekac jak wariatka, zeby wszystko uprzatnac. w dodatku jak najciszej.
Dawniej myslalam, ze kiedy siedze i gapie sie w jakis film to trace czas, bo tu tyle do zrobienia. juz nie. Ucze sie cieszyc fajnym filmem, mimo iz wokolo kurz i balagan, a kosz na pranie wazy tone. Najbardziej mi zal, ze jestes tak daleko. Wiem ze to przeciez rok czy dwa od kiedy sie widzialysmy i nawet jesli mialoby tak byc jeszcze kilka lat, predzej czy pozniej nadrobimy te wszystkie godziny niewidzenia sie. Szkoda mi ze tyle nas omija. Nie widze jak rosnie Tosia, nie jestem tam kiedy ktos sprawia Ci przykrosc, kiedy cos Cie ucieszy, kiedy przezywasz kolejny film Smarzowskiego, kiedy wlasnie z kims sie poklocilas i chcesz by ktos powiedzial, ze mialas racje.
Czekam tylko na ten moment kiedy bedziemy mialy wreszcie czas dla siebie, mysle, ze to juz wkrotce. Przeciez zycie nie moze byc az tak okrutne, zeby rozdzielic nas na cale lata…sciskam mocno i biegne sie ubierac bo przeciez trzeba Kubusia do babci wyszykowac, do apteki wstapic, by w koncu dotrzec do pracy. 
 
            mam w telefonie taką aplikację pogodową. i tam obok mojej widzę Twoją Larnace. wyobrażam sobie odpowiednio do pogody jak wychodzisz z Kubkiem z domu. w kaloszach, spragniona tego deszczu. jak mijasz zabrudzony „zimą” basen, i wbiegasz do swojego czarnego auta osłaniając od kropel dziecięcą buzię.
myślę w tym swoim zabieganiu o tym co masz na obiad. bo zawsze masz do porządku. bez względu na smutek, zmęczenie czy pośpiech. zawsze masz te pierogi ręcznie lepione. te gołąbki misternie w liście zawijane..
Tato pyta mnie co u Kamili. no przeciez wiem. wiem co z praca, Paulem. wiem co z Mamą i macierzyństwem. 
no przecież ogólnie wiem. jestem na czasie. tylko czy ja wiem co w Tobie. czy Ci źle w środku i roździera znowu?
czy dobrze i biegniesz dalej bo tak potrafisz. jak jakiś pieprzony transformers potrafisz. bez ustanku, bez snu..
i mówię Tacie, że nigdy bym się nie spodziewała, że będziesz tak spokojną Mamą. że tak dobrze Ci będzie z tym dzieckiem. że Ono żadnego kłopotu Ci nie będzie sprawiało swoim jestestwem. no bo przecież kłopoty wloką Ci się u nogi jak jakiś najwierniejszy pies. i do tego ani odgonić się go nie da, ani nawet zdechnąć ze starości nie chce. tylko ujada koło nogawki jak oszalały! 
myślę, że Ktoś to opracował, dopasował. dał Ci to życie a nie inne bo wiedział, że Ty uniesiesz, Ty poradzisz.
bo pokaż mi dziecko z takiej rodziny które wyrosłoby na takiego człowieka…
dlatego Kochana głowa do góry. Ty uniesiesz wszystko. i choć wyć się chce.. no bo jak? no bo ile jeszcze? to Ty uniesiesz.
a może przyjdzie ten dzień co z pleców zrzucisz wszystko. jak plecak się zrzucało po obozie wędrownym już w domu. i Mama ciepłą zupę lała do talerza.
że ten czas leci.. i na to ścielenie marnowany.. no może i tak. ale przecież wiesz, że jak pościelone ładnie to żyje się lżej.
a te okruchy to ta swoboda dzieciństwa. moja Tocha ciągle coś żuje i chrupie na tej kanapie. a jak ściągam poduchy żeby to odkurzyć, to Adaś się śmieje, że powinnam sfotografować i na bloga dać.. kiedy mnie te okruchy tak cieszą. bo czy ta możliwość kruszenia, leżąc pod kocem przy oglądani bajki nie tworzy właśnie tego błogiego dzieciństwa?
jeszcze się w życiu napodkładamy talerzyka pod brodę by nie upuścić ani odrobiny..
czasami jak już chcę słowo w smsie napisać i biorę ten telefon do ręki to.. tylko się nawkurzam, bo siedem numerów Twoich mam. Kamcia Cypr. Kama moja. Kamcia Pavlou. Kama. Kama Ogórek. Kamcia nowy. Kamciucha moja. i nie wiem który aktualny. rezygnuję więc. 
i odkładam Ciebie na później. sms odkładam. skype odkładam. mail odkładam.
no bo tych co nas kochają najbardziej, odkładamy. bo ta świadomość, że Oni będą obok nas zawsze, pozwala odłożyć. zabiegamy o tych co na chwilę. o tych co nowi. o tych co niepewni..
a ja przecież Ciebie przede wszystkim mam. Ciebie od zawsze. Ciebie na największą tragedie. i na największą radość. Ciebie mam. a czasu brak…
wczoraj postanowiłam dać kres temu niezadowoleniu z siebie. z tej julii co już nie jest wypielęgnowana jak wtedy gdy mieszkałam sama, i miałam tylko siebie do dbania..
wiesz, że jak się wgłębiłam to okazało się, że ponad rok nie malowałam paznokci..
pojechałam więc do sklepu. nakupiłam lakierów, polerek, piżam pięknych, koszul nocnych, bielizny.
dla siebie. żeby siebie lubić, gdy nikt nie patrzy. żeby znaleźć czas na golenie nóg co drugi dzień a nie co tydzień. żeby wieczorem odpuścić kilka zaniedbanych blogowych postów, a mieć czas na to by paznokcie wyschły do porządku. by rano lini papilarnych pościeli nie było na nich.
bo przecież jeżeli ja tego nie zmienię to samo się nie zmieni.. a narzekam jak głupia..
dlatego dziś mam czerwone u stóp. te błotne modne u dłoni. ładne koronkowe majtki. nowe spodnie dresowe. co ładnie pupe opinają. lubię dziś siebie mocniej.
lubię siebie mocniej bo piszę do Ciebie. i w nosie mam, że obiad w skorupkach…
obojętnie co będzie tej wiosny, chcę ujrzeć Kubusia. powiedzieć Tosi, że to syn mojej największej przyjaciółki.
powiem Jej to tej wiosny. obiecuję Ci.

 

Kolaże331 Kolaże324 Kolaże330 Kolaże325 Kolaże332 Kolaże319 jaj

 

a o Niej już Wam kiedyś pisałam. Tutaj.

wczoraj pomyłam okna. posprzątałam za łóżkiem i pod. w lodówce i szafkach. błyszczy.
a potem usiadłam i kupiłam bilety na Cypr. na maj.
 

lubię..

Kolaże208 Kolaże203 Kolaże202 Kolaże206 Kolaże205 Kolaże207 Kolaże201 Kolaże204

lubię ciepłe, polane miodem croissanty z lidla.
lubię jak pamiętam wyjąć wcześniej kostke masła z lodówki, by potem w tym twardym dziur nie robić.
lubię takie dni, kiedy wiem w co mam się ubrać.
lubię, gdy nie zapomnę o nowym odcinku „Grey’s Anatomy” w środę o 21ej.
lubię jak uda mi się dobre jabłka kupić. te twarde i słodkie. bez skórki co odchodzi.
lubię jak mój mąż wraca z pracy.
jak jest cytryna lub sok malinowy do herbaty.
jak moja siostra ma dobry humor i nigdzie się nie spieszy.
lubię sobotnie popołudnie u Haneczki.
i pytanie z ust mojego Adama „to co? kawka?”.
lubię mieć produkty na obiad w lodówce w komplecie.. by z rana do sklepu nie lecieć..
lubię ten moment, gdy wchodzę do domu i zakładam dresy.
lubię poznawać w ludziach mądrość i dobroć..
lubię przebaczyć.. bo to tak w środku lżej..
lubię przemeblowania.
lubię wysokie obcasy z sobotniej wyborczej.
lubię łososia.
lubię jak muszę stać na palcach, by uściskać dobrego przyjaciela.
lubię swoje wspomnienia.
zapach świeżo skoszonej trawy i wypiekanego chleba..
lubię poranek przedłużający się do południa, i ja z Antką w piżamach.
lubię możliwość posiadania swoich lubień…

Kolaże200 Kolaże210 Kolaże209książkiKolaże230 Kolaże231

linki:
kolejka – biedronka
krowy – Quax
nożyczki – scandi loft
koszulka biała Tosi – puszek
koszulka żółta w paski – H&M
koniki – masiuki
lala szyta przez Kornelkę (9 lat) na przyjście na świat Tosiulka.
na czarno białym zdjęciu moi rodzice. Mama pasie gęsi, a Tata na rowerze.

(nie) idealnie…

codz

codz1

Kolaże176

Kolaże177

Kolaże180

Kolaże196

Kolaże181

Kolaże179

Kolaże184

Kolaże194

bo w tego Boga to ja nie wierzę..
ale kiedyś, dawno temu, moja przyjaciółka Ola opowiedziała mi taką historię.
pamiętam ją dobrze, często powtarzam. niezwykła mądrość tkwi w tej opowieści. taka mądrość, co ja ją lubię najbardziej..
było to jakoś tak…

każdy człowiek niesie ze sobą krzyż. nasze życie to krzyż. każdy ma swój. i niesie.
pewnego dnia przychodzi człowiek do Boga i mówi:
-Boże, nie radzę sobię. ten mój krzyż jest taki wielki, ciężki. taki niewygodny. tak uwiera gdy go niosę. Boże, zrób coś. daj mi inny. mniejszy. lżejszy.
Bóg wziął krzyż strapionego człowieka i postawił obok innych ludzkich krzyży.
okazało się, że Jego krzyż jest jednym z najmniejszych..

i to nie jest tak, że moje życie jest idealne. że ja wybieram to co lepsze i opisuję. że ubarwiam, bądź dodaje.
każde moje napisane słowo to prawda niepodważalna, bo ja ze wszystkich sił staram się widzieć i czynić to swoje życie wyjątkowym.
doceniać. dostrzegać. i nie przechodzić obojętnie.
idealnie u mnie nie jest.

życie potrafi być tak niepojęte, tak nieprzewidywalne..
więc jeśli jest białe to o tym piszę, gloryfikuję.. bo nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie czarne..
a tak się zdarzyło, że zaczęłam pisać gdy jest dobrze..
gdybym zaczęła pisać 7 lat temu to czytalibyście o tym jak zwijałam się między nagrobkami na pogrzebie bardzo bliskiego przyjaciela.
gdybym zaczęła 6 lat temu to czekałabym na operację. a 5 lat temu wyłam całą noc w aucie, z powodu miłości i myślałam, że świat się kończy…
i krzyczę o tym szczęściu bo jest.
a kiedy odejdzie to obiecuję Wam, że napiszę..

i to nie jest tak, że moje dziecko i macierzyństwo jest bezproblemowe. Ono jest normalnie problemowe, tylko ja się staram podchodzić do tego bezproblemowo.
kiedy gotuję obiad to Antka wisi mi na jednym z bioder, a kiedy cedzę ziemniaki to wisi mi na nogawce.
ale takie jest macierzyństwo. nie czekałam na inne. spodziewałam się właśnie takiego.
ważne, że mam co do garnka włożyć i że to dziecko co pod nogami się wije zdrowe jest.
18 miesięcy ma a ja wstaje do Niej w nocy kilka razy. a przez rok wstawałam po trzydzieści.
nie mam z tym żadnego problemu, myśle sobie wtedy jak wiele kobiet chciałoby tak wstawać,
więc ja naprawdę nie mam na co narzekać.

ja mam normalne problemy dnia codziennego… tylko czy to są problemy..

walę naczyniami i łyżkami do zlewu, gdy ciasto mi nie wychodzi, zachowując się się wtedy jak histeryczka.

do szału potrafi doprowadzić mnie Najwspanialszy mąż, gdy wkłada twarz w dłonie i mówi „co Ty zrobiłaś”, gdy ja wyłączę jednym przyciskiem wszystkie komputery w firmie.
a ja jedynie przyszłam go odwiedzić i Tosi chciałam piosenkę puścić.
bo skąd ja mogę wiedzieć, że akurat w tym komputerze jest zasilanie całej firmy.
i ubieram wtedy Tochę, trzaskam drzwiami i jestem w otchłani rozpaczy przez najbliższą dobę.
choć On powtarza w kółko „Puszku, przecież ja Ci nic złego nie powiedziałem…”

tracę cierpliwość do Mojego Cudownego Taty, gdy zajeżdżam do Nich na wieś a On wszystko o czym nie opowiadamy w czarnych barwach widzi.
kiedy znajomi kulig urządzają, a On nie jedzie.
no nie jedzie i już. bo On stary, bo zimno. bo może za rok.
a potem narzeka, że tak by gdzieś wyszedł do ludzi..
zimno? to załóż dwie pary kaleson, dwa głębsze w saniach wypij i będzie ciepło…
nie. nie ma mowy. nie jedzie i już.
a ja ryczę potem dwie godziny w poduszkę, że czemu On taki uparty. że mu życie między palcami ucieka…

pokłóciłam się kiedyś też z Idealną mą Teściową.
bo Ona miała ciężki dzień i ja też. Ja powiedziałam za dużo i Ona za dużo też..
I od słowa do słowa.
ale na drugi dzień stwierdziłyśmy, że nie ma o co kruszyć kopii..

sukienkę planuję kupić sobie akurat tę, już od kilku miesięcy.
i co miesiąc przekładam na następny, bo może tyle za sukienkę to przesada.
tym bardziej, że w szafie ich koło 80 wisi.
a dom w budowie, może oszczędzania czas…
ale oboje ciężko pracujemy na to, by na jak najwięcej można było sobie pozwolić.. więc czekam na nią cierpliwie, by bez wyrzutów sumienia kupić.

zakończyłam przyjaźń z przyjaciółką od lat wielu co Ją miałam…
bo mocno mnie zawiodła. i uwierzyć nie mogę.
ale tłumaczę sobie, że tak może miało być.
że są ludzie co z nami idą całe życie, a są i Ci przeznaczeni nam na pewien czas..

stoję czasami przed lustrem i myślę…
gdzie to ciało co jeszcze parę lat temu tak błyszczało opalenizną w słońcu?
gdzie te włosy?  i pachnący balsam nakładany co wieczór?

i szczęście nie spadło mi z nieba.
na wszystko co w życiu mam pracowałam sama. od 20go roku życia. pracowali moi rodzice, moi dziadkowie. bardzo ciężko. moja Mama miała dwa dni w roku wolnego. kiedy wszyscy w niedziele jedli chipsy i oglądali filmy moja Mama marzła w pracy. mój mąż kiedy miał 15 lat pracował już bardzo ciężko. nawet za cięzko jak na tak młody wiek. a i dziś pracuje po 14 godzin na dobę.

mam problemy, smutki, ryczę w poduszkę, krzyczę, gniewam się…
ale wiem, doskonale wiem, że to moje życie to taki krzyż, co ja jego ciężaru nie czuję.
zapominam, że go niosę…

 

Ostatnio przeczytałam fantastyczny wpis…

„Czasem przypatruję się tak z daleka, tym porównaniom, co to je spotykam tu i ówdzie. Tym wątpliwościom zadawanym gdzieś  
w smutku treści. Tym minizazdrosnym słowom, a może niepewnym: „bo Ona to potrafi, a ja nie”, „Ona ma to, tamto i TO jeszcze, i umie,
i posiać i ugotować, i trójkę dzieci ma – a ja jedno i bałagan w domu, 
w głowie…”, „I krzesła nie umiem tak pomalować, nie umiem, 
no i garnek mi się przypalił, a Ona ma ładne garnki TAKIE z pitupitu (najlepsze!) powłoka – jej to się nie przypala”. 
Skąd?! 
Każdemu się przypala. A jak jej się nie przypala garnek z ryżem, to w pracy nie wyszło, albo pies zjadł jej buty, albo ma PMS, albo źle spała… To, że nie napisze, że jej się nie przypalają to nic nie znaczy, to, że pokaże na zdjęciu kawałek ładnie ustawionej martwej natury, to nie znaczy, że wszystko jest dookoła idealne, nic nie znaczy…”
aby przeczytać całość odsyłam tutaj..

Kolaże182

Kolaże188

Kolaże192

Kolaże185

Kolaże193

Kolaże187

Kolaże186

Kolaże178

Kolaże195

Kolaże189

Kolaże197

Kolaże198

 

linki dla zainteresowanych:
Antosi zestaw wyjazdowy w torbach:
lala z torbą – Fanette (podobała mi się bardziej Jeanne, ale Fanette była największa, a chciałam dużą lalę dla To)
kręgle – Marbushka. Jestem każdego dnia pod wrażeniem tych gier i zabawek. Czasami nachodzi mnie ochota, by pojechać do Węgier i poznać ludzi, którzy to tworzą.. Uwielbiam ludzi z tak niezwykłą fantazją.
różowa piżama z Little Rose (ale chyba już ich nie ma :(, a szkoda bo ja jestem bardzo z niej zadowolona. ciepła, przy ciałku, milutka)
ponczo z H&M
szary sweterek „i’m fine” w spadku po Nikolce (z SH)
widoczny na zdjęciu hamak tutaj