zimowy apel.

_DSC0565

nie wyobrażam sobie, że można być zdrowym człowiekiem, świadomym i nie zgłosić się do bazy dawców szpiku!
po prostu sobie nie wyobrażam! i nie ma żadnego wytłumaczenia na to.
brak czasu? to zajmuje 10 minut i nawet z domu nie trzeba wychodzić.
boisz się bólu gdyby okazało się, że Cię wybrano? w większości przypadków wystarczy tylko Twoja krew, w 20% pobierany jest z talerza kości biodrowej  (nie z rdzenia!!) i nie ma ryzyka uszkodzenia jak mawiają plotki.
kiedy mój mąż wahał się nad zgłoszeniem, zapytałam Go..
– jeżeli okazałoby się, że chore jest Twoje dziecko a na świecie jest człowiek, który może je uratować, to jak bardzo chciałbyś by zgłosił się cały świat?!
kiedy przychodzą jakieś maile z DKMS lub listy, to za każdym razem zamykam na kilka sekund oczy i marzę, że mnie wybrali.
to jedna z najpiękniejszych rzeczy w życiu jakie mogłyby mnie spotkać. dać Komuś życie.
wystarczy wpisać swój adres na stronie KLIKNIJ TUTAJ. przyjdzie do domu koperta z patyczkiem do zebrania śliny.
nawet koperta zwrotna jest.. to nic nie kosztuje, nie boli..
a zasypiasz z myślą, że jeżeli możesz Komuś uratować życie, to nie muszą Cię szukać..
ja zasypiam tak od kilku lat.. to piękny sen. spokojny.


_DSC0468
_DSC0463 _DSC0665 _DSC0701 _DSC0672 _DSC0719 _DSC0520 _DSC0534 _DSC0540 _DSC0545 _DSC0549 _DSC0617 _DSC0618 _DSC0566 _DSC0639 _DSC0661 _DSC0653 _DSC0650 _DSC0641 _DSC0746 _DSC0770 _DSC0794 _DSC0643 _DSC0765

pytaliście mnie ostatnio po zestawieniu wyprawkowym o brak skrętnych kół w navingtonie.
jeżeli Ktoś chodzi codziennie do centrum handlowego lub podobnego miejsca to będzie musiał za każdym razem go podbijać.
ale gdy Ktoś mieszka na wsi, lubi dalekie spacery lub ma dziurawe chodniki, to nie ma lepszego wózka i zawieszenia.
widziałam, że mają nową stronę internetową i akcesoria (o wiele ładniejsze, taka klasyka, fajna kolorystyka) – tutaj.

na zdjęciach moja przyjaćka (przyjaciółka w języku Tosi), która mam niezmiennie od 15 lat..

żarcik

jaki ja jestem debil… to normalnie żal!
muszę pomyśleć gdzie by tę historię zacząć żeby się jakoś kleiło.
chociaż to moje pisanie jest tak chaotyczne, te zdania w cholerę za długie bez przecinków, że ja się naprawdę dziwię iż ludzie sens wyciągają. no nic.. jak już zaczęłam pisać to i dokończę. a nie tak, że w niepewności zostawię.
tę historię widzę jakoś tak zaczynającą się koło niedzieli.. albo w tę niedzielę właśnie.
najczęściej w ten święty dzień, mąż mój jeździ od rana na crossie i zjeżdza po południu. ale w tę oto niedzielę został w domu..
o nie, nie.. nie został, bo o tak z rodziną posiedzi, tylko dlatego, że już pojeździł w sobotę..
no i wiecie, widzicie te moje wizje w głowie..? jaka to będzie niedziela.. o ho ho!! zjawiskowa wręcz niedziela z mężem w domu!
ło żesz jasny gwint.. chłop to ino Cię utruje.. bo Ty jako kobita se coś już wyobrazisz, oczekujesz..
a On.. rano zdążył jeden film zobaczyć pomiędzy karmieniem a szykowaniem się na spacer, a po południu jak robiłam obiad machnął drugi.. tłumaczac się, że On musi siedzieć, bo przecież dziecko Mu na rękach śpi i jak odłoży to się obudzi!
patrzę na Niego i nie wierzę, że on myśli, że ja w to wierzę…
robię obiad, podaję, sprzątam…a potem w końcu może zobaczę tą Idę, bo już od miesiąca się zbieram..
a On co?! przysiada się ze mną oglądać. o nie, nie! teraz moja kolej. w tym czasie Tosia czterdziesty czwarty raz podaje mi butelkę i mówi, że chce dokładki kompotu… On siedzi odległość taką samą jak ja.. no nie, może jest nawet jeszcze bliżej bo się obejmują.
i On tego nie słyszy! o tym kompocie! Jezus Maria!! jak ja nienawidzę tego męskiego wybiórczego słuchania!!
a może i dobrze.. może jakby wszystkiego słuchali to już wszystkie nas by dawno pozostawiali..
tu należałoby wtrącić wzmiankę  o jednym z odcinków Hrabiego, jak Kołaczkowska gada przez 15 minut nieustannie (mąż milczy jak grób), utyskując na całą rodzinę, po czym spogląda na męża i krzyczy „a Ty skończ już! po co ta dyskusja?!”
ale wracając do tematu.. o tę butelkę mi się zaczęło!
że przecież jak ja w tygodniu nie mam minuty odpoczynku, to chociaż niech ten film godzina dwadzieścia siedem obejrzę!
niech dadzą mi obejrzeć do jasnej ciasnej!
weź te dzieci, coś z nimi zrób! i tutaj powstał ten punkt od ktorego zaczęło mi się rozchodzić.
rozchodziło mi się do wieczora już o wszystko, albo jeszcze więcej niż wszystko.
widzę, że On niezuważa powagi sytuacji! że to moje obrażenie jest prawdziwe, srogie i nie od parady!
On nic! to sobie umyśliłam, że ja Mu pokażę jak sprawa jest poważna. obrażę się na dwa tygodnie! albo trzy nawet. może mi się uda! o ! i w Walentynki też będę obrażona. tak Mu pokażę, że się zdziwi!
a trudno nie będzie bo wyjeżdzam z dziećmi na ferię. nawet Mu nie zadzwonię. zostanie sam w pustym domu to zobaczy. zatęskni za nami raz dwa.. plan miałam boski. już ręce zacieram jak to ja Mu tutaj pokażę na skalę światową mojej rozpaczy i udręki związkowej. w poniedziałek On mi torby nosi do auta, pomaga się pakować.
zostaw mi te torby, ja se sama wszystko zrobię! sama! sama!
mało tego, On do mnie z czułym pożegnaniem!! no nienormalny! on nie widzi! nie widzi, że ja jestem obrażona na amen!
widzi. nie da się nie zauważyć całej mojej teatralnej otoczki jaką perfekcyjnie przy tym robię.
widzi, tylko gówno se z tego robi.
w drogę…
dzwoni „czy Puszku dojechaliście szczęśliwie?”  odpowiadam tak i się rozłączam, no bo przecież nie będę wchodzić w pogaduszki kiedy jestem w otchłani rozpaczy z Jego powodu!
i myślę… nie zadzwonię do Ciebie. zobaczysz. ani ciut ciut…

i wtedy właśnie to…
dzieci z Babcią zostały, ja z moją siostrą pomiędzy kawą a obiadem cyk do kosmetyczki na henną.
Ona się zrobiła, potem ja. na czarno. zakupy w spożywczaku i wracamy. no ze wsi obok se wracamy. słońce świeci.
pięknie. Ona siedzi z tyłu, bo z przodu mam fotelik wpięty. gadamy, opowiadamy. i sekundę przed domem temat się urwał.
cisza była krótką chwilę, to ja na pomysł wpadłam. no super żarcik! na poziomie nie lada!
no taki ludzie, że boki zrywać. no żarcik nad żarciki.
pomyślałam, że udam iż zapomniałam skręcić i skręcę w ostatniej chwili.
no czyż to nie jest żart nad wyraz górnolotny, wyszukany i jakże zaskakujący?!
a że od wymyślenia do skrętu dzieliło nas 10 metrów, to nie zdążyłam nijak tego sobie przeanalizować..
zresztą jak wszystkiego w życiu..
jadę.. a Ona na to „Ej, skręcaj” . se myślę.. jest! udało się! nabrała się..
i ja wtedy cyk w lewo! bo przecież Kto jak Kto!? ale ja? jak ja cały świat zjeździłam autem, motocyklem..
no kierowca ze mnie wyśmienity. ja nawet nie jeżdżę, ja balansuję, bawię się tą umiejętnością..
i ja Hołowczyc z krwi i kości w to lewo.. lewa ciąć!
i już by było.. no już prawie.. tylko ten śnieg mi przeszkodził i zaledwie o kilka centymetrów…
i nawet zerkam na przód.. może się jeszcze uda… ale nic to nie pomogło..
ale już się nauczyłam, że to moje myślenie nie pomaga nigdy…
wszystko w pył. czarno przed nami. rury jakieś latają, lampy na kablach wisza..
wszystko rozwalone..
no i wiecie.. wtedy normalnie jak dwóch ludzi ma wypadek to wychodzą z auta, coś się za głowy łapią, klną ile wlezie, kopią.
obchodzą auto dookoła..
a ta moja siostra, pozbiarała siaty z podłogi, jebła drzwiami i idąc krokiem niezachwianym a wręcz bardzo pewnym, nie spoglądając na auto nic a nic, skomentowała donośnie „jaka Ty jesteś popierdolona!”
no rozumiecie to? jak ja ten żarcik dla Niej! dla niej taką chciałam tutaj atrakcję! a Ona mi tak!
idzie Tata ze Szwagrem. huk był taki, że usłyszeli z warsztatu. idą.
i ja im powiedziałam, że taki chciałam żarcik i to z głupoty!
a Tata na to „najczęściej takie rzeczy to z głupoty się dzieją”.
i nic! nic więcej nie powiedział. rozumiecie? żadnych wzdychań, żadnych karceń. nic.
bo On to już wiedział jak mnie jest przykro, i wiedział, że tym milczeniem zrobi najwięcej.
i wtedy myśl!! wtedy ta myśl! że ja muszę zadzwonić do męża! muszę Mu to powiedzieć.
jak zadzwonić skoro chciałam się nie odzywać, nic od Niego nie chcieć! nic!
a tu? że auto rozwalone i to nie dlatego, że jeleń wybiegł, że sarna, dzik, łoś, renifer! .. tylko, że ja tutaj taki miałam super pomysł..
pomysł taki, że w majtki ze śmiechu tylko sikać!
Chłopaki zbierają, coś patrzą.. a ja dzownię…
– no hej, auto rozwaliłam.
– Tobie się coś stało?
– nie, nic, tylko przód skasowany.
– a jak to się stało.
– no tak najgorzej właśnie, bo ja taki miałam super plan na skręt w ostatniej chwili.. dam Ci Szwagra to powie co rozwalone…
– ok, podeślij mi zdjęcia..

wchodzę do domu, a moja siostra te oczy na mnie wywałusza i patrzy z pogardą „Ty debilu!, Ty kretynie!  Ty naprawdę myślałaś, że się zmieścisz?”
no nie… tak se chciałam w drzewo! a co!
już Jej żarciku nigdy nie zrobię! niech ma nauczkę. nic wdzięczności!

dzwoni ten mój… chyba dostał zdjęcia – myślę..
– halo?
– a to Ty Puszku, chciałem zadzwonić do Toma, pomyliłem się..
– acha, a zdjęcia widziałeś?
– tak, widziałem. nie martw się. to tylko auto. pomyśl sobie, jakie to będzie miało znaczenie w ostatnim dniu naszego życia? żadne.

i w cholerę z Nim!!! tak chciałam być pogniewana! na tydzień, dwa a najlepiej trzy!
a On mi nie pozwala, choćbym nie wiem jak się uparła!

ale żarcik fajny, nie? przyznacie, że taki zmyślny, że to byle Kto by na to nie wpadł..

a potem jeszcze ten mój zamówił części, przysłał mi pieniądze na tutejszego mechanika i whisky dla szwagra  za to, że mi tu pomógł ogarnąć… mógł jeszcze orkiestre dętą na hip hip hura za mój dowcip..
żeby się na własnego męża nie móc obrazić… to już przekracza wszelkie granice!

jaki ja jestem debil…

kosmos

_DSC0382 _DSC0329 _DSC0350 Kolaże1569 _DSC0340 effii nowa kolekcja _DSC0278 _DSC0251 _DSC0236 _DSC0212 _DSC0193 _DSC0186 _DSC0230 _DSC0173 _DSC0182 _DSC0172

robiłam ostatnio zdjęcia dla firmy effii i Ich nowej kolekcji (tutaj)
dostając każdy produkt do zdjęć, dostałam też możliwość ich przetestowania.
to pierwsza firma z jaką dane mi było współpracować te trzy lata temu, gdy założyłam blog.
od tamtej pory mam okazję poznać każdą rzecz. i każdą jestem zachwycona tak samo.
głównym tutaj atutem jest ich jakość. ale nie dziwne, właścicielka firmy, poznawała materiały, ich właściwości przez wiele lat w najróżniejszych miejscach świata. mówiąc najprościej… z choinki się nie urwała 🙂
zresztą każdy Kto zakupił coś u nich może powiedzieć to samo. mam je od początku. piorę, używam.. i choć dochodzą kolejne, to te stare z effii pozostają wciąż u nas. czasami mam je w kilku wersjach, kolorystyce więc gdzieś tam rozdam, sprzedam, ale zawsze po jednym muszę zostawić. pozostanę tej marce wierna, bo nigdy się nie zawiodłam.
a powodów do koloryzowania tutaj nie mam, nie spojrzałabym sobie w oczy wciskając tutaj nieprawdziwe informacje.
dwustronny kocyk jest genialny w domu na dzienne drzemki. mamy 22 stopnie. cieplejszy koc jest za gruby, pieluszka za cinka, ten ma dwie warstwy cieniutkiej bawełenki. genialny na lato i do domu.
w nocy mamy w sypialni temperaturę do spania 18-19 stopni, wtedy koc z ociepleniem, który też idealnie sprawdzi się na wiosnę.
kołderka jest w łóżeczku i śpi pod nią gdy otwieram okno do spania. też dla dzieciaczków co lubią ciepło.
u nas przez atopowe zapalenie skóry Benia muszę bardzo uważać by nigdy się nie zgrzał.
szkoda tylko, że nie ma dużych kocy lub kołder z baletnicami.. bo Tosiulka na etapie baletu.
jakość materiałów oceniam na genialną. zastanawiam się tylko jak będzie z kocykiem ocieplanym po wielu, wielu praniach, bo jest tam polarek z jednej strony, ale mam taki kocyk, właśnie z tego polarku i jak na razie po kilku praniach bez zmian.
ten polarek cudny w dotyku.
razem z kolekcją pojawiły się też apaszki (tutaj). bardzo fajne. ja zakładam Mu na dwór i oprócz tego, że trzyma czapę by uszy nie wyszły jak się kręci to jeszcze idelanie trzyma smoczek by nie wypadł. 
na zdjęciach jest jeszcze ochraniacz, który jest na całe łóżeczko – tutaj.
i kocyk tylko z polarku – tutaj.

kilka osób pyta co u Benia.. dziękuję, to złoty chłopczyk. śpi, je, uśmiecha się często. dzielnie radzi sobie z AZS.
rośnie w oczach. wariuje na punkcie Tosiulki. to naprawdę cudne macierzyństwo. 
takim chcę by było, więc dokładam wszelkich starań i się udaje.. i choć teraz godzina późna, dzieci posnęły przed chwilą, przede mną jeszcze jakieś kilkadziesiąt maili na jakie chcę odpisać, nogi bolą jak jasny gwint, trzeba ogarnąć dom po całym dniu, to tak mi dobrze na tym ziemskim padole z tymi moimi banalnymi problemami..

plakat w pokoju Benia – od mamabu.pl  (super mają tam wybór w tych plakatach i naklejkach ściennych).

dziś rano napisała do mnie firma effii, że będą za chwilę duże wersje.. 🙂
ach, i przścieradła też mam z effii. zawsze wszystkie od trzech lat.

pytacie też o smoczek KTM – sklep ktmsklep.pl