tak przez przypadek znalazłam się z aparatem na dworze, bo ostatnio mało już co go noszę.
wrzucam więc na szybko te zdjęcia co zrobiłam na naszym „zapłotowym” podwórku.
tak w biegu bo wczoraj byliśmy cały dzień w Energylandii (specjalnie szukaliśmy dni by było mało ludzi, a wczoraj wycieczek szkolnych już nie było, a wakacyjnych jeszcze nie było), a dziś prujemy w rodzinne strony..
dobrego weekendu Moi Drodzy :*
jadalnia.
stół – z firmą Seart już zdarzyło mi się współpracować, więc z miłą chęcią podjęłam się tego po raz drugi.
tym bardziej, że z tym stołem w kuchni to był ciągle problem.
a to za mały mieliśmy, a to za duży i musi stać tak, że nie można patrzeć w okno..
i temu mojemu Adasiowi się zamarzył stół idealny. tak by mógł rano przy śniadaniu patrzeć na pole, na łąki, na sarny, zające, bażanty..
zostawiłam więc ten wybór Jemu.
miał być rozkładany by pomieścić nasze rodzinne zloty, i też na tyle mały by mógł stać w kierunku od południa na północ.
Wybór padł na holenderski stół dębowy (jest też wersja bukowa).
Prosta forma, klasyczna, ponadczasowa i pasująca do wszystkiego.
Ja oczywiście już widzę oczami wyobraźni jak Ktoś kupuje go na giełdzie antyków, lub znajduje w starym opuszczonym domu. taki z poniszczonym blatem, z poodbijanymi kubkami, dziurami..
ja taki jeden mam na tarasie od strony kuchni i bez zmienie go uwielbiam..
ten mam nadzieję też będzie tym który kiedyś jakaś dziewczyna znajdzie na giełdzie staroci w Niemczech przeskakując przez płot o 3ej w nocy, kiedy jeszcze rozkładają się wystawcy 🙂
stół „Dubel 5” – można znaleźć tutaj.
spray Perfect House – od dawna dostaję na bloga również inne rzeczy niż świat dziecięcy.
tą serię płynów dostałam już dawno i ciągle coś i coś i nie mogę o nich napisać.
korzystając z okazji drewnianego stołu chcę Wam napisać, że genialny płyn do drewnianych mebli.
pięknie czyści i nadaje się do drewna olejowanego, co dla mnie ważne gdyż takie posiadamy.
kosmetyki mamy w milionach pięknych opakowań a płyny do czyszczenia domu są zawsze w zwykłych, standardowych więc ta kolekcja mnie urzekła. dosłownie.
ale wiecie co mnie najbardziej urzekło? cena! całkowicie normalna a nawet mała, bo o dobre kosmetyki do drewna trudno.
To nasz polska firma z tradycjami – Barwa.
bardzo dobry produkt, estetyczne opakowanie, mała cena – jak dla mnie komplet.
strona internetowa tutaj.
krzesła – kiedyś zastanawiałam się nad sukcesem tych krzeseł.. niby wszędzie ich dużo widuję, z wyglądu ładne, ale cóż jest takiego, że akurat ludzie tak uparcie je kupują?
no to tak… skoro pojawił się nowy stół to okazało się, że tamte foteliki/krzesła nie wchodzą nam pod blat stołu, dzieci są daleko. pojawił się czas wymiany.
pomierzyłam, poszperałam i okazało się że te będą idealne.
i wiecie co… one są idealne do stołu, dla dzieci ale najbardziej dla mnie!!!
jakie one są wygodne! ja tam się wiecznie przysiadam jak Tosi nie ma.
to wyprofilowanie na plecy, wysokość, podnóżek..
i fakt tego, że krzesło jest od 6go miesiąca do… na zawsze!
ilość możliwości jakie ma …
wygodna pozycja dla siedzenia. miękko. mogą być pasy, może być barierka.
do zestawu jest też oczywiście taca (genialna, z wyciąganą dodatkową tacą) której nie ma na zdjęciu, bo ściągnęłam.
można regulować wysokość siedziska, podnóżka.
są niezwykle stabilne. jak dla mnie najbardziej ze wszystkich krzeseł jakie mieliśmy.
myślę, że posłużą nam dłuuuuugie lata. duży wybór kolorów i cena jak na takie możliwości i jakość bardzo przystępna. biorąc pod uwagę fakt, że kupujesz w 6tym miesiącu życia dziecka i ma je do lat nastoletnich (np do biurka), a jego forma zawsze będzie modna.
można znaleźć tutaj – Childhome Lambda 2
koc, wazon i durszlak miedziany – dostałam w prezencie z jednego sklepu. wazon niebieski z grubego szkła. może być latem na wodę, a może być też wazonem. piękne ciężkie szkło. takie z babcinych czasów.
durszlak lekki, nadaje się do zmywarki, taki vintage.
a koc jeden z ulubionych. niezwykle miękki, lekki, zwiewny, ale coś już nie widzę na stronie, może dodadzą, bo warto.
mają też takie lampy jak u nas wisi nad stołem w fajnych cenach.
a można zobaczyć co pięknego jeszcze – tutaj.
książeczka „przed Twoim urodzeniem” wydawnictwa „czerwony konik” – tutaj.
mój ulubiony organizer bez którego nie wyobrażam sobie tygodnia pracy (ja go uwielbiam wizualnie, wszystkie rzeczy mają ilustracyjnie trafione) – Rifle Paper.
dziennik – to wydany w najlepszym odcieniu kremu, złota i musztardy „dziennik małych wielkich rzeczy”. Jego zamysł jest taki by zapisywać dla swoich pociech wspomnienia, ważne daty..
rzeczy z pozoru błahe, które nadają sens naszemu życiu i szczęściu.
ja używam go jako mojego organizera i notatnika. o tutaj jest.
___________________
Benek, daj trochę kompotu z butelki, nikt nie zauważy.. a ja tak tęsknie do butelki..
cichooo… szybko załyczę kompociku truskawkowego ze smoczusia. nie upiję Ci dużo. o patrz trochę tylko. nikt nie widział.
co? co? nic się tu Mamo nie działo.. tak sobie siedzimy..
cha, cha, cha!!! aleśmy Ją nabrali z tą moją flaszeczką.
piąteczka Bracie!
starcy.
bo czy Ktoś dziś myśli o starych ludziach..?
żyjemy pracą, stanowiskami, pieniędzmi, zdjęciami w windzie..
często też (i dobrze) spotkaniem ze znajomymi, piątkowym wyjściem, wakacjami..
w mediach żyjemy powodziami, terrorystami, ostatnio wciąż polityką i dyskutujemy o 500+.
w literaturze wyczytujemy o miłości (o to ja), latających smokach, leczeniu depresji..
starzy ludzie gdzieś tam są.. mieszkają w swoich starych domach, domach spokojnej starości albo u swoich dzieci, gdzie każdy żyje w swoim pędzie, a oni cichutko chcą się przydać i obierają ziemniaki do obiadu..
są gdzieś tam na swoich ławeczkach pod płotem w małych wsiach, albo z charakterystycznym pośpiechem przechodzą przez pasy w wielkim mieście.. z wielką obawą, bo miasto ich swą wielkością nagle zaskoczyło..
trzymają w rękach reklamówki, laski.. nierzadko specyficzny mają zapach.
czasami spokojni i uśmiechnięci. pogodzeni ze starością. czasami złośliwi i zgryźliwi.
szukamy wrażeń, pięknych opisów w najnowszych pozycjach książkowych na najbardziej widocznych półkach w emipku..
nową książkę kupiłam Grocholi, Paulliny Simons.. ale kupiłam je przy okazji, bo pewnego wieczora wykąpałam dzieci, zostawiłam je z mężem i szybko pojechałam do księgarni..
nie mogłam nawet wytrzymać tych dwóch dni kuriera kiedy kupiłabym na allegro..
chciałam mieć już! natychmiast!
i.. czasami pytacie mnie o książki bo wiecie, że kocham czytać..
to jest to książka o której wspomnieć muszę.. choć wiele teraz o niej piszą.
w gazetach, w internecie.
piszą, bo to jest piękna książka.
myślę, że w pewien sposób zjawiskowa.
jak można z tak wielką lekkością, zdolnością postrzegania świata, zauważalnością zjawisk drobnych opisać monotonię życia starców..
jak można mieć w sobie tyle dystansu, tyle humoru, uroku takiego smykowatego chłopca..
książka jest pamiętnikiem. prawdziwym. pewnego staruszka z Amsterdamu – Hendrika Groena.
przez rok opisuje codzienność w domu spokojnej starości.
jak np wracał od Pani Visser, która uraczyła Go ciastem.. On to ciasto wrzucił do akwarium z rybkami.
ciasto rozmokło, rybki zdechły. w ośrodku dochodzenie Kto zabił rybki..
to jest dla mnie godne największego podziwu, jak 83 letni staruszek może opisać tę historię.
skąd w takim człowieku – niemłodym – taka inteligencja, taki dowcip, taka bystrość..
mnie rzadko książki rozśmieszają, rzadko komedie, a kabarety prawie nigdy..
na tych Jego opowieściach nie schodzi mi uśmiech z ust.
czytam na głos i kiedy kończę mąż krzyczy – czytaj dalej, co dalej..
pytacie mnie ostatnio często kiedy wyjdzie moja książka..
zawsze tak to jest, że trwa dłużej niż się zakłada.
dziś drukarnia dała mi odpowiedź, że będzie w pierwszej połowie lipca.
ale gdyby Ktokolwiek z Was miał smak na nową książkę, to warta jest każdej złotówki, każdego czasu, każdej naszej myśli.
zobaczyć świat starców przedstawiony takimi oczyma jest czymś zaskakującym i wnoszącym wiele do naszego życia.. życia w wielkim pędzie ludzi XXI wieku.
Pani Hendriku, kłaniam się do stóp. Najniżej jak potrafię.
Fenomenalny, zjawiskowy, ponadprzeciętny!