…wiem, ze ty teraz taka zajeta, zabiegana, bo tu trzeba napisac, tam fotografowac i jeszcze dziecka dopilnowac. i ugotowac, i upiec..
a mi tu zwyczajnie smutno. Smutno, bo mi sie zycie placze pod nogami, i za cholere nie moge go usadzic na miejscu. ciagnie mnie za rekaw. pcha sie pod spodnice, by sie tylko ukryc przed reszta swiata. chce sie ukryc razem z nim. Smutno, bo Kubus chory i marudzi, a ja mu ulzyc nie moge, choc rece mi juz odpadaja.
Co rano w tej telewizji donosza, ze tu jakies dziecko zmarlo, a tam zabili noworodka. ze tyle to a tyle ludzi umiera z glodu i pragnienia. i znowu jeszcze mi smutniej. Ktos tam znowu wybil psu oczy „dla zabawy”. ktos inny stracil wszystko, na co cale zycie pracowal, a swiat oburzony bo ludzie tej samej plci, co sie kochaja juz lata, chca slub wziac jak na porzadna pare przystalo i afera na calego, bo przeciez trzeba wojny promowac a nie milosc.
Smutno mi Jula bo, nie mam odwagi. Sily tez chwilowo nie posiadam, jakos poziom energii mi opadl i nie moge go odzyskac. A kiedys tyle moglam, i nic mi nie przeszkadzalo, ani brak pieniedzy, ani dziura w bucie, ani slonce, ani deszcz.
Chcialabym bardzo usiasc znow z Toba przy stole, i chociazby poplotkowac, nawet nie o czyms waznym, tak pogadac po prostu. Niech dzieci wspinaja sie na kolana, niech pachnie kawa i wieje wiosna przez okno i Niech zadna sie nie spieszy.
pomiędzy praniem, obiadami, spacerami, odpisywaniem na maile…
pomiędzy kąpaniem a usypianiem Tosi… myślę o tym ,że mi się tęskni. za czasem spokojnym na rozmowę z Tobą.
za telefonem, smsem.. bo afirmuje tutaj mocno to szczęście, a samej brak mi czasu na to szczęście jakim jesteś mi Ty.
nie wyrabiam.. patrzę na tą kuchnię brudną, na te stosy kurzu, zacieków i myślę, boże.. przeciez ja nie jestem w stanie tego posprzątać.. bo kiedy. kładę Tosię spać na godzinę i szybko nadrabiam listy, odpowiedzi.. a gdzie obiad, wyszykowanie sie na spacer.. zaczynam się zastanawiać czy mi tego czasu faktycznie brakuje, czy może ja jestem tak okropnie niezorganizowana?
i kiedy tak z pomiędzy tych maili wyłoniłam Twoja wiadomość, to tak mi się dobrze zrobiło. tak spokojnie. a kiedy o tej kawie i dzieciach to się tak popłakałam. bo mi też tego tak okropnie brak.. żeby odetchnąć na chwile. odpocząć. nie gonić.. powspominać, w auto wsiąść i do zamościa jechać, na stacji benzynowej dzieci przewinąć. przyleć Kama. na wiosnę ładną przyleć. widzę że każdej z nas to potrzebne.
Wydaje mi sie czasami, ze czas przecieka mi przez palce, ze juz go nie odzyskam. Dopiero teraz widze ile rzeczy robimy niepotrzebnych, tracimy to zycie, ktorego i tak nie mamy wiele.
Pamietasz jak Twoj tata wyliczyl ze dwa tygodnie rocznie ma wyjete z zycia przez scielenie lozka? Teraz juz wiem jak szkoda tego czasu. Dwa tygodnie mozna by spedzic cudownie na mazurach w domku nad jeziorem, a ze lozko nieposcielone…
Ciagle jestem w biegu, chociaz ucze sie nie przejmowac, dreczy mnie ze cisnienie wody w kranie male i zmywanie zabiera trzy razy dluzej.
Najlepszy moment dnia to poranki z Kubusiem, kiedy nie ide do pracy, wloczymy sie w pizamach do poludnia, brudzimy kubki, szklanki, chlebek kruszy sie na podloge, ale wtedy mam to w nosie, bo to jest nasz czas. Wiem, ze kiedy Kuba zasnie bede ciekac jak wariatka, zeby wszystko uprzatnac. w dodatku jak najciszej.
Dawniej myslalam, ze kiedy siedze i gapie sie w jakis film to trace czas, bo tu tyle do zrobienia. juz nie. Ucze sie cieszyc fajnym filmem, mimo iz wokolo kurz i balagan, a kosz na pranie wazy tone. Najbardziej mi zal, ze jestes tak daleko. Wiem ze to przeciez rok czy dwa od kiedy sie widzialysmy i nawet jesli mialoby tak byc jeszcze kilka lat, predzej czy pozniej nadrobimy te wszystkie godziny niewidzenia sie. Szkoda mi ze tyle nas omija. Nie widze jak rosnie Tosia, nie jestem tam kiedy ktos sprawia Ci przykrosc, kiedy cos Cie ucieszy, kiedy przezywasz kolejny film Smarzowskiego, kiedy wlasnie z kims sie poklocilas i chcesz by ktos powiedzial, ze mialas racje.
Czekam tylko na ten moment kiedy bedziemy mialy wreszcie czas dla siebie, mysle, ze to juz wkrotce. Przeciez zycie nie moze byc az tak okrutne, zeby rozdzielic nas na cale lata…sciskam mocno i biegne sie ubierac bo przeciez trzeba Kubusia do babci wyszykowac, do apteki wstapic, by w koncu dotrzec do pracy.
a o Niej już Wam kiedyś pisałam. Tutaj.
a potem usiadłam i kupiłam bilety na Cypr. na maj.