Podobno Justyś to cała Mama a ja cały Tata (ten w czarnej marynarce:) )…
„jak to szybko zleciało”
„ani się nie obejrzysz a tu rok minął”
„przeleciało jak w oka mgnieniu”
A mnie nie… A mnie nie przeleciało, nie minęło, nie zleciało…
Ja, pamiętam każdy dzień.
Ten zimowy, leniwie się ciągnący. Ten letni, pełen śmiechu i słonecznej radości.
Nie. Nie pamiętam, z powodu kolek i idących zębów.
Pamiętam, pierwsze przewracanie się na brzuszek, pierwsze sekundy samodzielnego stania, smyranie po nóżkach przy usypianiu, i śmiech do łez z akuku!
Zdecydowaliśmy się na ciążę świadomie. I dobrze wiedziałam, że dziecko to nie są tylko miłe spacery i sukieneczki. Że dziecko to nieprzespane noce i bujanie na rękach, gdy za oknem śnieg, świecą latarnie, a wszyscy błogo śpią… Że dziecko to siła i cierpliwość w Jego chorobie…
Zamykam ten rok mówiąc o nim – „niebo na ziemi”.
Nie pędziliśmy w nocy na pogotowie.
Nie mieliśmy niepokojących znaków złego rozwoju.
Nie mieliśmy zanoszenia się od płaczu, i kolek noc w noc.
Nie mieliśmy siniaków i ran, oparzeń i skaleczeń.
Nie mieliśmy nawet gorączki…
Nie mieliśmy zmartwień skąd wziąć na mleko.
Nie mieliśmy domu, w którym moglibyśmy zmarznąć.
Nie mieliśmy… żadnych poważnych problemów, może tylko kilka wydumanych…
Męcząco szczęśliwa jestem…?
Powiem Wam czemu…Kiedy zdarza mi się taki dzień. Taki, że od rana z rąk leci.
Że obiad przypalony. Że dziecko się wścieka, i czapkę wciąż ściąga. Że idziesz do sklepu po masło i masła zapominasz. Że już wieczorem nadzieja na relaks, a tu to Małe nawet nie ziewa, a potem przewala się po tobie przy usypianiu, palce Ci do oczu wkłada, po rzęsach maca… A ty myślisz… No śpi.. Ło dziecko…
W takich chwilach wyobrażam sobie różne rzeczy…
Na przykład o taką…
Siedzę w wygodnym skórzanym fotelu. Przede mną piękne, secesyjne biurko.
Za nim, w równie komfortowym fotelu siedzi mężczyzna. Wysoki, szczupły, szpakowaty.
W białym kitlu. I mówi do mnie, że to rak. Ostatnie stadium.
A potem idę tym długim, szarym korytarzem. I jak to?
Kto dziecko me utuli? Kto lekcje z nim odrobi? Kto kolano potrzaskane opatrzy?
Kto z wiersza na akademie przepyta? Kto zawód miłosny razem przecierpi?
Jak bardzo wtedy chciałabym wrócić do tego dnia?
Do tego, gdzie tylko z rąk wszystko leci. Gdzie tylko zapomniałam masła idąc po masło…
Jak bardzo…?
Korona urodzinowa z fantastycznej firmy Pan Pepe. Przepiękne rzeczy z filcu.
Miałam okazję poznać właścicielkę na Pchlim Targu. Śliczna dziewczyna o bardzo oryginalnej urodzie. Do tego przesympatyczna. Zajrzyjcie na Jej blog koniecznie.
Na zdjęciach brakuje dwóch wspaniałych mężczyzn. Jeden to Michaś. Ma dwa miesiące i jest Synkiem brata Adasia. Mam dwa zdjęcia. Jedno za ciemne, drugie za jasne..
Drugim brakującym mężczyzną jest mój Szwagier (mąż tej ładnej siostry ).
Jego brak jest spowodowany tym, że przeprowadzają się do nowego domku i zamykał wszystko na ostatni guzik. Szwagier jest boski. W końcu od 2o lat musimy sie uwielbiać.
Choć On zgrywa sie mocno, to wiem, że miłością niezmierną darzy swą szwagierkę.
Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości pokażę Wam ich domek. Cały zrobiony własnoręcznie przez Szwagra i mego Tatę. Każda najdrobniejsza rzecz. Arcydzieło.