dziś zapraszam Was do magazynu Green Canoe, w którym miałam przyjemność maczać palce (str. 249).
aby zobaczyć proszę kliknąć w okładkę bądź tutaj.
czy musze dodawać, że to 300 stron pięknych inspiracji? wnętrza, kulinaria, ogród, dzieci..
miłego czytania pod gruszą, w ten letni dzień.. niech wiatr otula delikatnie Wasze stopy , słońce oplata twarz i ramiona, a oczy wędrują po Green Canoe Style..
„stres”
lubie tę formę krótkiego opowiadania, które zamyka jedno, ostatnie zdanie.. zdanie, które tak wiele daje do myślenia..
jako nastolatka wycinałam z Wysokich Obcasów strony z felietonami i składałam do białej teczki.
minęło 16 lat i po białej teczce nie ma śladu.. zaginęła w czeluściach strychu.
jednak jeden z nich, bardzo mocno siedział mi w głowie. szczególnie właśnie to ostatnie zdanie, po którym ma się ochotę powiedzieć cicho pod nosem z westchnieniem.. „a no właśnie.. a no właśnie..” i pokiwać lekko głową.
uwierzcie mi, że znalezienie tego felietonu w internecie nie było proste.. zajęło kilka ładnych godzin, bo nie pamiętałam tytułu..
ale tak się zawzięłam.. no bo przecież nie mogłam tego przeżyć, że się z Wami tym nie podzielę..
mam. dzielę się. i teraz mogę iść spokojnie zasnąć..
autorką jest Joanna Szczepkowska.
zdjęcie pobrane z internetu.
Maja, lat dwadzieścia, studentka prawa (nerwowe mrużenie oczu), Marek, lat osiemnaście, maturzysta (blady, sińce pod oczami, mowa przyspieszona), ich ojciec, lat pięćdziesiąt, właściciel sklepu z warzywami (co pół minuty krótkie chrząknięcie), ich matka, lat czterdzieści osiem, świeżo upieczona masażystka ze specjalnością techniki tajskiej (trochę nieobecna pod wpływem ziółek), babcia, lat osiemdziesiąt sześć, i ja.
Matce Marka śnią się:
– tekturowe budy, w których śpi rodzina,
– że mąż z siatką brukselki macha do niej ręką, mówiąc: „Jadę do Afryki pracować na czarno”,
– jej córka, którą skreślili z listy studentów za to, że czytała Harry’ego Pottera,
– ksiądz, który mówi: „Sorry, nie dam ci rozgrzeszenia, po co ci w tym wieku rozgrzeszenie?”.
Kiedy Marek z matką mijają się w korytarzu, przez szparę między drzwiami i podłogą widać smużkę niebieskosinego światła. To pokój Mai. Woli komputer od snów. Mai śnią się:
– odcięta głowa koleżanki ze studiów, której referat został wyżej oceniony,
– ona sama biczowana przez posłów za dwa kilo nadwagi,
– stragan staroci, gdzie wśród połamanych imbryczków leży jej dyplom z prawa,
– ona czyszcząca iglicę Pałacu Kultury,
– ślub z nagą dziekan wydziału.
Kiedy matka Mai wchodzi do kuchni, zagląda do lodówki i jak co noc stwierdza, że jest pusta. Jej mąż mówi, że nie jadłby po nocach, gdyby się nie budził, ale się budzi i wtedy czuje ssanie w żołądku. Mężowi śnią się:
– wielki wyścig psów – startuje w nim zamiast ich czternastoletniego wyżła Argo; deptany przez stado wilczurów czołga się do mety,
– spychacz, na którym siedzi George Bush i równa z ziemią jego sklep,
– Babcia ma osiemdziesiąt sześć lat – mówi z dumą gospodarz domu – a pamięć jaka, a ile przeżyła, kawał historii…
Babcia przeżyła:
– pożar w fabryce ojca,
– śmierć brata we Lwowie,
– ucieczkę z bombardowanego pociągu,
– sześć godzin pod murem z podniesionymi rękami,
– Powstanie Warszawskie,
– obóz,
– proces i wyrok męża,
– napad pijanych synów sąsiada.
Babci śni się najczęściej, że płynie łódką po wielkim jeziorze.”
Anne of Green Gables
dziś od 8ej rano do południa rozwiesiłam dwa prania, upiekłam sernik. z trzech warstw. ugotowałam rosół. odpisałam na tabun maili. powyglądałam z Antoniną przez okno na kałuże i wystające z rynien gołebie ogony.
ale od tego właśnie zabieganego rana, marzy mi się jedna rzecz.. taką mam dziś nieopisaną tęsknotę do Ani. Ani z Zielonego Wzgórza. Już od paru lat oglądam całą serię dwa razy do roku. Znam na pamięć każde słowo, dialog, scenę.
to lekarstwo na zły dzień i na dobry też nie zaszkodzi.
to takie odcięcie się od rzeczywistości. zapominam wtedy na chwilę o całym świecie. i za każdym razem przeżywam tak samo, tak samo płaczę i zachwyca tak samo duma Ani wiszącej na moście..
ale najbardziej, tak najbardziej ze wszystkiego kocham sceny z Mateuszem. Jego spokój, wzrok, ta małomówność..
oglądam ja. moja siostra. dzieci mojej siostry. moja Mama. i mój Tato też zawsze się przysiądzie.
i już jestem przyzwyczajona do sms-ów od wszystkich znajomych „Ania na Polsacie”, „Jula, Ania na 2 leci”..
a już najpiękniejsze co mogło mi się zdarzyć to mail od pewnej czytelniczki..
„Nie lubię się przymilać ani też narzucać obcym…ale muszę przyznać, że jesteś zdecydowanie inna, aż wyjątkowa Aniu Shirley”
być nazwana Anią! Anią Shirley?!
jeden z ulubionych moich fragmentów jest w minucie 6:45.
-nie podoba Ci się?
-czy mi się podoba? jest bardziej wyjątkowa niż jakakolwiek sukienka jaką mogłabym sobie wyobrazić.
-bufiaste rękawy.
– najbardziej bufiaste na świecie. Jak na mężczyznę masz doskonały gust Mateuszu.
i ta muzyka. i już rycze znowu jak oglądam ten fragment. no jak wariatka jestem.
http://www.youtube.com/watch?v=vqi5SF4Y2P0