wilk i ludzie.

_DSC0508 _DSC0511 _DSC0518 _DSC0482 _DSC0495 _DSC0492 _DSC0566
„Pewien Indianin nauczał swoje wnuki…

– Wewnątrz mnie odbywa się walka. To straszna walka. Walczą dwa wilki: jeden reprezentuje strach, złość, zazdrość, smutek, żal, chciwość, arogancję, użalanie się nad sobą, poczucie winy, urazę, poczucie niższości, kłamstwa, fałszywą dumę, poczucie wyższości i ego.
Drugi to radość, pokój, miłość, nadzieja, chęć zrozumienia, hojność, prawda, współczucie i wiara. Taka sama walka odbywa się wewnątrz was i każdej innej osoby.

Dzieci myślały o tym przez chwilę, po czym jedno z nich zapytało:
– A który wilk wygrywa?
– Ten, którego nakarmisz – odpowiedział stary Indianin.”

przez kilka ostatnich dni pewna osoba co wieczór zostawia mi na blogu komentarz. loguje się na inne imiona i inne adresy mailowe zapominając przy tym, że zawsze pozostaje ten sam numer IP.
ma mi do powiedzenia dużo. o tym jaką jestem okropną matką, córką. co wieczór powraca na moją stronę, loguje się i pisze to samo tylko innymi słowy.
jest też parę innych osób.
problem, że mam. a przecież ja nikomu nie ukradłam i tlumaczyć się nie muszę…
że post sponosrowany. a przecież jest i ja nie zaprzeczam, a wręcz dumnie się chwalę, bo to zaszczyt dla blogera.
że jestem zakłamana i próżna, bo mam cesarkę na życzenie w prywatnej klinice i karmię butlą. a od kiedy to wyznacznik człowieka…? niech każdy idzie swoją drogą. może mieć inne poglądy i niekoniecznie muszą być takie same jak nasze. nie tylko nasze są dobre i jedyne.

patrzę na te komentarze (na szczęście jest ich kilka) i tak mi szkoda tego czasu.. czasu tych ludzi.
tyle pięknych rzeczy mogliby zrobić w takich chwilach. poczytać książkę, opowiedzieć dowcip sąsiadowi przez płot, posadzić bazylię do doniczek. życie jest tak krótkie. tak ważne by wypełniać je dobrymi rzeczami, uczuciami…
ja z chęcią przyjmę krytykę… ale od Kogoś, Kto choć połowe beczki soli ze mną zjadł.
jak to powiedział Tishner.. możemy się przecież różnić pięknie.
jeżeli się ze mną nie zgadzasz to bardzo chętnie poczytam dlaczego, ale nie zapomnij przy tym o kulturze słowa i szacunku do drugiego człowieka.
mnie nie trzeba lubić.. więc jak się mnie nie lubi, to się idzie tam gdzie jest lepiej, piękniej i tam zostawia się w komentarzu dobre słowo.

zbliżają się święta, jako, że mam coś z nogą to nic nie szykuję i spędzamy święta u najbliższych.
nie czułam więc tego klimatu tak jak zawsze czuję..
Wy za to nadrobiliście..
dostaliśmy piękne kartki z życzeniami, ręcznie wykonane piękne ozdoby przez Adulkę, która ma trojaki i znalazła dla nas czas. czas to najpiękniejsze co możesz dać drugiemu człowiekowi.. a ja nawet nigdy na oczy Jej nie widziałam..
dostałam paczkę z… ortezą! od czytelniczki która przeczytała, że mam chyba złamaną nogę, a nie chce wsadzić w gips.
liść laurowy od naszych znajomych, by do żurku świątecznego był.
lalkę indiankę z przepięknymi życzeniami… od Anety.
książki autorstwa naszej czytelniczki Anny Strzeleckiej… na jednej z nich, z tyłu są takie słowa…
„Nie jest łatwo być grubym albo rudym, albo w okularach, kiedy ma się mało lat. Te grubasy, rudzielce i okularnicy to muszą być bardzo dzielne dzieciaki, tak sobie myślę. I pewnie wyrastają na świetnych dorosłych. Bo później, gdy już dorosną, potrafią się różnić! a różnice są całkiem fajne, mówię Wam! Gdyby nie one, byłoby okropnie nudno. Ja na przykład znam takiego jednego Rudego, który bardzo lubi swoje rude włosy. I nikomu do głowy nie przyjdzie, żeby się z niego śmiać. Może niektórzy nawet mu zazdroszczą, że tak się dobrze czuje w swojej skórze. Każdy ma coś, każdy jest jakiś. Nawet ten, co to się wydaje być idealny jak z okładki.”
odwiedziła mnie moja przyjaciółka Ala, której nie widziałam ponad pół roku i pokolorowała kury.
w te święta dostanę jeszcze śniadanie wielkanocne, przy wspólnym stole z najdroższymi dla mnie ludźmi.
dostanę wielkie lanie w śmingus dyngus od moich siostrzenic.
najpiękniejszy uścisk na świecie od mojego Taty gdy zobaczymy się w drzwiach..
żurek z najlepszych dłoni mojej Mamy.

to wszystko pielęgnuje najpiękniej jak potrafię, a negatywne komentarze lądują w koszu i spamie..
karmię dobrego wilka.
życzę Wam moi Drodzy na te święta i każde inne byście z całych sił, choć to czasami trudne karmili tylko te dobre rzeczy, a o złych zapominali i wybaczali… i obyście potrafili się pięknie różnić.

_DSC0529 _DSC0528 _DSC0537 _DSC0573 _DSC0578 _DSC0586 _DSC0603 _DSC0564

list do syna.

Synu mój, bracie Antki, dziś jeszcze nienarodzony, bez imienia, bo przecież mialeś być dziewczyną..
piszę bo mam kilka próśb. nie, nie będą wielkie.
wcale nie musisz być prymusem. znanym naukowcem. nie przynoś do domu piątek z matematyki i szóstek z w-fu.
ucz się jak tam chcesz, byleby jakoś szło. możesz też przynieść uwagę za wybitą szybę w szkolnym oknie. pójdę i zapłacę.
możesz jak będę spać, wychodzić na dach ze swojego okna by zapalić po kryjomu.
nie musisz grać świetnie i namiętnie na perkusji czy gitarze w męskiej rokowej kapeli.. chyba , że będziesz chciał.. to graj, podłączaj gitarę basową pod wzmacniacz i róbcie z chłopakami próby w garażu. zrobię Im kanapki jak któryś przyjdzie głodny.
nie musisz zdać prawa jazdy za pierwszym ani drugim razem.
nie musisz prowadzić świetnie prosperującej firmy, zatrudniać wielu ludzi i jeździć dobrym wozem.
możesz być listonoszem, drwalem, krawcem.. kim zechcesz.
a jak zechcesz być pilotem lub lekarzem, to dołożę wszelkich starań by Ci się udało.
nie musisz być świetnym motocyklistą, mistrzem w motocrossie..
noś podarte spodnie, albo sweter w serek z kaszkietem.
nie musisz czytać lektur, szukaj streszczeń w internecie.
w okresie buntu trzaskaj drzwiami i krzycz, że wszystko robię przeciwko Tobie.
proszę Cię tylko o kilka rzeczy..
nigdy w swoim męskim świecie nie zapomnij o Antce.
kiedy pójdzie do szpitala rodzić, jedź do Niej z bukietem kwiatów, a po drodze zapytaj co kupić. to nic, że będzie miała od tego męża. a gdyby Go nie miała, to czekaj autem z fotelikiem i zawieź je do domu, bo ja, wiesz, dziś nie wiem, czy mnie wtedy już nie zabraknie..
wcześniej jedź i napal Jej w domu, żeby do ciepłego zajechali. pamiętaj o tym. 
nie bądź tym bratem, który zadzwoni i zapyta „i Jak siostra? urodziłaś? to gratulacje”. a potem przyjedziesz po tygodniu zobaczyć małego, z pluszowym misiem w prezencie.
miejcie swoje tajemnice przed nami. jak usłyszysz, że płacze obok, to wyjdź tym oknem i na tym daszku co łączy Wasze pokoje posiedźcie razem. nawet gdybyście mieli milczeć. a jak będzie już naprawdę wielki smutek z powodu miłości, to wykradnij nam wino z barku i wypijcie razem. tylko mi z tego dachu nie pospadajcie.
nie skarż na Nią. bądź w Jej obozie.
jak zda egzaminy na studia, to stój ze swoim zespołem rockowym przed uczelnią i zagrajcie Jej a cappella.
a kiedy ja z Tatą będę już stara, a Ona przyjedzie umyć nam okna, to znajdź też wtedy czas. przyjedź poczyścić rynny.
i nie dla faktu ich czyszczenia, a bycia obok, dzielenia obowiązków nad nami staruszkami.
niech to nie będzie tylko na Jej głowie. potem usiądźcie razem na tej starej werandzie, kompotu się napijecie, powspominacie.
jakby nie dzwoniła kilka dni, to odezwij się. zapytaj.
gdyby zadzwoniła w nocy byś przyjechał po Nią na drugi koniec świata, to jedź, choćby jutro mieli zwolnić Cię z tego powodu z pracy.
kiedy będziesz widział, że ma gorsze dni, to weź Jej dziecko do siebie na wakacje, lub gdy przyjdzie Jej na świat druga pociecha, gdy będzie się przeprowadzać.. lub ot tak po prostu.
gdyby nam staruszkom trzeba w szpitalu włosy przeczesać, paznokcie obciąć.. ustalcie nad nami jakieś wspólne zmiany, dyżury. 
nie zostawiaj Jej z tym samej.
gdy zrobi coś złego i będzie wstydziła przyznać się do tego przed światem, bądź przy Niej.
nawet gdyby świat się przed Nią odwrócił.. 
bo widzisz ja będę za Nią zawsze.. tylko nie wiem, czy wtedy mnie już nie zabraknie..

czy mnie się chce…?

image image image image image image image image image image image image image image image image

 

mówisz, że trudno Ci się zebrać, trudno zdecydować. pytasz czy mnie się chce.
czy mnie się chce?!?!?!
nie zdajesz sobie sprawy, nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo nie.. jak chooolernie mi się nie chce.
tracić znów figurę.
toczyć się kolejne lato jak słonica.
pielęgnować nowe rozstępy, cellulit i spuchnięte łydki.
przebierać się piętnaście razy przed wyjściem, by w końcu stwierdzić, że i tak we wszystkim wyglądam jak bania.
i te jeansy co zobaczyłam dziś w sklepie. no szukam takich od lat! i znalazłam je akurat dziś. za rok ich znowu nie będzie.
i to lato co było.. no pierwsze w którym polubiłam swoja białą skórę. jak ja jej nienawidzę! (choć moja najbliższa przyjaciółka – czarna po Ojcu Arabie, którego nie zna – mówi, że wolałaby mieć Tate takiego jak ja, niż ciemną skórę.. no jakieś pocieszenie jest..). ale polubiłam. te białe ramiona i białe łydki.
sukienek nakupiłam. cóż z tego jak w żadna nie wejdę, a białe ciało z dodatkowymi kilogramami już takie urocze nie jest.
nie chce mi się!
wstawać w nocy milion razy. tym bardziej, ze Antonina zaczęła przesypiać całe noce jakby dopiero wczoraj.
wyparzać te butelki, smoczki, wodę gotować 5 minut w tym garnku.. i zapominać o niej co drugi raz..
jęczy, stęka, coś jest, nie ma…
ło matko.. nie chce mi się wiesz. jak jasna cholera.
ale…  nie zastanawiałam się nad tym. to było oczywiste od zawsze. po prostu naturalne, że chce, muszę. że decydując się na jedno, muszę mieć dwa. że nie można, po prostu nie można zostawić go samemu. jednego.
moja Mama powtarzała nam nie raz.. pamiętajcie dziewczynki, nas kiedyś zabraknie, a to Wy zostaniecie razem.
nie wiem.. nie wiem czy jest coś.. czy spotkało mnie w życiu coś  lepszego niż fakt posiadania rodzeństwa.
czy rodzice mogli zostawić mi coś, co uczyniłoby moje życie bogatszym.
wiesz, to tak jak z filmem „nietykalni”. jest niezwykły dzięki człowiekowi. nie miejsca, pieniądze.. a jeden człowiek.
i tak jest z tą moja siostrą. możemy siedzieć na sali pełnej ludzi, lub całkowicie pustej. może być naprawdę dobra muzyka i może być całkowita cisza. kiedy jest obok, cała reszta przestaje mieć znaczenie.  wszystko w życiu jest zmienne. przyjaciele, mężczyźni, mieszkania, domy..  jedna jest tylko stała i niezmienna w moim życiu. moja siostra.
i czy mi się chce..?
leżymy czasami na jednym łóżku. ja, Ona, Jej dzieci, moje dziecko. ścisk jak diabli, ale żaden nie chce wyjść. 
myślę sobie wtedy, że lżej mi żyć z taka myślą.. gdyby cokolwiek mi się w życiu stało, zabrakło mnie, to wiem, że mojemu dziecku będzie i tak najlepiej na świecie, bo jest Ona. i dziecku memu nieba przychyli.
często sobie to zresztą powtarzamy.
ja wiem, że Jej pewnie ciężej z tym małym gnojkiem tak całe życie. i stawia mnie do pionu, naprawia moje pomyłki, podnosi, poucza, strofuje. ale staram się jak mogę by zasługiwać na Nią. choć Ona twierdzi, że to wcale nieprawda, iż tylko miłość do dziecka jest bezinteresowna, że do siostry też. mówi, że głaskała Mamę po brzuchu i na mnie czekała, tak jak się wyczekuje w wigilie pierwszej gwiazdki. że jest za mnie odpowiedzialna, ze wszystko się dewaluuje i traci na wartości oprócz nas..
więc powiedź mi.. jak mogłabym się nad tym zastanawiać?
dołożę wszelkich starań by mi się to udało.
a czy się uda.. nie wiem. nie wiem tego dziś, nie będę wiedzieć za rok, ani za 10 lat.. ale nigdy w życiu nie chcę żałować, że nie spróbowałam..
córki mojej siostry po wielkiej kłótni dopuszczają do siebie myśl, że kiedyś pokochają się jak mama z ciocią..

mam nadzieję, że te niekupione dziś jeansy, podarują moim dzieciom spokojniejszy, bezpieczniejszy i najpiękniejszy świat jaki może podarować rodzic dziecku.

a ja.. będę biegać wieczorami, odzyskam figurę, założę jeszcze niejedną piękną sukienkę…

domek Peppy i Jego mieszkańcy to prezent od naszych znajomych. zdolne ręce Justynki uszyły dla nas takie cudo.
to już drugi taki od Nich prezent. za każdym razem wzruszam się niemiłosiernie. pierwsza była lala Tosia.
i wszystko wykonane z taką dokładnością. i te ogonki i zarumienione policzki..
Justynka ma swoją pracownie, nazywa się Craftovnia.