mieć w domu cały świat…

Nigdy nie ciągnęło mnie do nart.
I nie to, że nie próbowałam. I na nartach jeździłam i na desce.
A że predyspozycje jakieś tam mam, to najgorzej mi nie szło.
Ale mnie nie ciągnie. Taka natura.
Zatem gdy przychodzi zima, ja nie krążę myślami dookoła wyjazdów, ferii, stoków, a tylko dookoła ciepła w swoim domu. Ciepła jako takiego jak i tego w przenośni.
W ogóle mnie w świat mało rwie. Bardziej może wyjeżdżam bo pasuje, bo dzieci chce gdzieś zabrać… Ale nie rwie mnie do wyjazdów. Jak już kupimy ten dom w ciepłych krajach, to tam mnie będzie rwało. Do siebie. Do domu. Zaś właśnie do domu.
Jeśli Ktoś zapyta mnie na co wolę wydać pieniądze… Czy aby wyruszyć w świat, czy aby wydać na dom… Zawsze wybiorę dom.
Ja nie mam potrzeby wyjazdów, bo każdego dnia robię wszystko aby cały świat najlepszy mieć w swoich czterech ścianach.
Tak lubię tu być… Jak się muszę gdzieś pakować, to od razu towarzyszy mi niepokój, podminowanie… A ta myśl, że spokój, błogi spokój i moi domownicy, albo goście… Mmmm… Raj. Mój własny raj.
Lubię sobie tu wysprzątać, świeczki palić, dekorować. Piec, kocyki składać, czytać, dobry serial oglądać, z mężem gawędzić, z dziećmi lego układać…
Mogłabym się w te odległe czasy przenieść, gdzie człowiek jedynie koło własnej chałupy świata doglądał…
No ale żyjemy w innych i staram się złapać taki balans pomiędzy tym czego potrzebuję ja, a czego mogą potrzebować moje dzieci.
Nie mogę doczekać się Wigilii.. Przecież widzę jak znowu się ładują przez te drzwi.
Z garnkami, paterami z ciastem, z tymi prezentami. Moje dzieci dookoła Nich skaczą.
To obraz o jakim się marzy. A ja go co roku mam.
Dlatego już się cieszę… Jak przyjadą całą zgrają. Będziemy w jacuzzi leżeć, filmy świąteczne oglądać. Mandarynki obierać. W planszówki grać. Spacery nocne uskuteczniać. I po sąsiadach z grzańcem się przejdziemy.
Jeśli Ktoś zaproponowałby mi dziś, możliwość zwiedzania całego świata w zamian za te Wigilię z Nimi, to ja już wiem, że nie ma takiego świata…
Mój mąż ma takie same odczucia, poglądy i potrzeby co ja, zatem idealnie się w tym wszystkim odnajdujemy. Pragniemy oboje stworzyć w domu miejsce, w którym jest nam najlepiej.
Oranżeria to było coś najlepszego co mogliśmy dobudować.
Urodziny, imprezy, potańcówki, bale, kino domowe. W zależności od potrzeb, szybkie do przebudowy. Nagrzewa się do 28 stopni w godzinkę.
Jako, że ja kocham leżeć w wannie z gorącą wodą, a mój mąż, który pracuje za dużo, potrzebował chwili oderwania, to zawitały gorące bąble przy kuchennym tarasie.
Prawda jest taka, że se tam leże i myśle… serio, aż tak mi jest dobrze?
A gdy tańczę w oranżerii pełnej laserów, świateł, dymu i przyjaciół myślę – to jest moje życie? Pełne tak dobrych emocji i przygód?
(Robimy tu Andrzejki, bale karnawałowe, sylwestra. Mamy zdjęcie z lutego tego roku, czterdziestu głupoli w przebraniach równo ustawionych do fotografii. A aparat postawiliśmy na stosie, ogromnym stosie moich książek.)
Wiecie, nie przestaje być wdzięczna i pokorna w stosunku do życia jakie mi się przytrafiło, jakie sama zbudowałam i temu co przyszło mi w nim spotkać.
Ostatnio przyjeżdżali moi rodzice. Dzień przed, piszę do Mamy wiadomość – Mamuś, weźcie stroje. Na co Mama odpisała – już mam dawno spakowane. 🙂
I powiem Wam, że jak sobie przez kuchenne okienko na Nich patrzyłam… Jak sobie leżą, to tak mi było cudownie, tak dobrze…
Mieć świadomość, że są i leżą sobie w tej przyjemności…
To tak dobre uczucie – kochać swój dom.
Ale takie towarzyszy mi od zawsze. Tą samą miłością kochałam rodzinny dom, jak i pokój w internacie z odrapaną szafą i trzema współlokatorkami. Bo zrobiłam w tym pokoju wszystko aby czuć się tam najlepiej. Tam też zapalałyśmy z Andzią świąteczne lampki.
Zrobić wszystko aby czuć się najlepiej. Nigdy nie robiłam trochę, albo dużo. Zawsze robiłam wszystko. Spalałam się nie raz. Ale zawsze satysfakcja warta była pracy…
I czyż nie na tym polega życie. Nie taki jest nam nadany rytm? Ciężka praca i nagroda…?
Ja mogę według niego tańczyć… Mnie ta melodia pięknie dźwięczy w uszach…
Budować swój świat.
A wiadomo, dla każdego szczęśliwy świat ma inny obraz, zatem niech maluje go wedle własnej wizji.

A jak wejdą w te Wigilię w nasze drzwi, to ja będę mieć nie tyle świat cały co wszechświat i to co nieodkryte. Bo nigdy nikt nie zdoła odkryć więcej niż miłość.
___________________________________________________

P.S Te trzy stanowiska przy choince, to zawody LEGO Master 🙂 Tata, Benio i Tosia. Ja jestem Prokopem.

P.S Jeśli Ktoś z Was chciałby kontakt do jacuzzi, bardzo polecamy.
(Bo info odnośnie oranżerii i kwestii technicznych już pisałam. Chyba, że chcecie znać model rzutnika… Mój mąż jak coś chce kupić, to zgłębia temat całkowicie. :))
Super gość. (Ten od Jacuzzi, bo że mój Adaś to wiadomo.) Bardzo zaangażowany, zawsze odbierający telefon. Słowny.
Wszystko można sobie wybrać wedle własnej wizji i potrzeb.
Jacuzzi kwadratowe, okrągłe. Ogrzewane prądem, piecem…
Sauny i wszystko czego zapragniecie.
My jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani. Nasi znajomi też kupili od tej firmy i równie zadowoleni. Zresztą z Ich polecenia kupiliśmy akurat tą.
No a potem mój mąż znowu dwie noce nie spał aby znaleźć najlepszy sposób czyszczenia wody itp… Bo choć radzi się wszystkich, ostatecznie temat musi zgłębić sam i zrobić to tak aby było bez obsługowo.
SPA in the Garden – z czystym sumieniem. Polecamy.


21 odpowiedzi na “mieć w domu cały świat…”

  1. A mine ino w świat ciągnie. Na każdy wyjazd, choćby najmniejszy przebieram nogami.
    I dom też jest waźny, ale gdy pada pytanie czy wydać na dom czy na podróż wybieram podróż.
    Choć jak piszesz ludzie są najważniejsi. Dla mnie to, że siostra mieszka prawie obok i w 5 min jest u mnie na kawie, alebo wieczorem przejazdem wpadnie. Wszędzie mi dobrze, ale lubie wracać do domu i bliskich mieć w zasięgu.

    1. I ja to Marlenko rozumiem. Bo myślę sobie, że może i mnie kiedyś w ten świat pogna. Przecież człowiek się zmienia.
      Ale najważnijesze żeby bez względu na te zmiany podążać za własnymi pragnieniami. Własnymi i najbliższych. Jeśli Najbliżsi patrzą na nasze potrzeby.
      Moja siostra mieszka 150km ode mnie, ale nie ma dnia żebyśmy nie gadały przez telefon.
      Czasami dzwonie, a Ona mówi – naprawdę nie mam Ci nic nowego do powiedzenia. A potem nadaje mi 30 minut, że ciężko Jej przerwać :)))

  2. Ach, Julia, masz przepiekny dom, czuc w nim cieplo i milosc do rodziny i otaczajacego swiata. W dodatku tak pieknie piszesz! Czego chciec wiecej? Masz wszystko, zdrowie, rodzine i wspanialych ludzi wokol siebie, tyle pozytywnych emocji . Staram sie stworzyc w naszym (choc nie naszym domu) tez taka przytulnosc i magie i mam nadzieje, ze to nasze dzieci beda wspominac najbardziej. Dom ciastem pachnacy, wypelniony ksiazkami, smiechem i gwarem. Tylko przyjaciol nam tu troche brakuje, ale moze to kwestia czasu, by poznac nowych…
    Pozdrawiam Cie cieplo i zycze wszystkiego najlepszego na Swieta i na zycie w ogole.
    Pisz wiecej, Twoje slowa sa wazne dla nasm Twoich czytelnikow.
    Usciski
    Ania

    1. Aniu, do dobrej energii ludzie będą lgnąć. Czasami może to potrwać dłużej. A może i w tym jest cel, bo potem to towarzystwo się bardziej ceni.
      Masz rację, mam wszystko. W tym wszystkim mieści się też niewyobrażalny strach o to wszystko. O to zdrowie i najbliższych, bo cała reszta jest nieistotna jeśli przepadnie. Chcę tylko by jak najdłużej rodzice w zdrowiu żyli i żeby życie nas jakoś tak w miarę delikatnie doświadczało.
      Wszystkiego co dobre dla Was. Ściskam mocno.

    1. Pamiętam jak była z Tosią na evencie LEGO w Warszawie. Ja na te eventy nie jeżdżę bo to nie moja bajka.
      Ale wtedy pojechałyśmy, bo wiedziałam ile to będzie dla Niej radości.
      I faktycznie pamięta do dziś tego Prokopa. Bardzo to było śmieszne, bo On jest ogroooomny i jak do Niego mówiła to musiał się w pas schylać.

  3. Jula jesteś mistrzynią budowania klimatu ❤ Twoje zdjęcia zawsze oglądam z zachwytem. Powiększam, przybliżam, łapię detale. I tak właśnie o jeden chciałabym Cię zapytać, a mianowicie o taki ceramiczny domek. Jest na zdjęciu, gdzie Twoje Dzieci oglądają film, po lewej stronie :p

    1. A propos’s tych szczegółów to kiedyś Ktoś tak właśnie przybliżał na jakiś plakat na naszej ścianie. A tam odbijał się Adaś mój w majtkach jak robi mi zdjęcie :))
      Sandro Droga, ten domek kupiłam na giełdzie kwiatowej w Tychach rok temu.
      A myślę, że gdyby poszukać w necie to znajdziesz.

  4. Z podrozy najcudowniej uwielbiam moment, kiedy siadam na progu przed domem i wiem, ze juz wrocilam:)
    Bezpieczna, pelna nowych wrazen i sil.
    I ze moge sie znowu moim domem i tym wszystkim materialnym i niematerialnym w nim nacieszyc, pajaki przywitac w katach, wode nagrzac w piecu, kominek zapalic i świeczki….i pranie pachnie , i psy ogonami merdaja.
    U Ciebie Julka nie jest jak w bajce…u Ciebie jest jak w basni…tej , kotra bedzie jeszcze cieszyc widza i sluchacza przez dlugie lata , przekazywana z ust do ust-czarowac atmosfere.
    Tyle dobrych rad, tyle radosci, magii.
    Nie znam drugiej co tak rozdaje jak Ty.
    Wiec przyjmij zyczenia by bylo zdrowie, cieplo i radosc w tym twoim domku, i to zawsze ….nie tylko od swieta.

  5. Tak mi dobrze, gdy czytam Twoje słowa. Bo i dla mnie dom najważniejszy, choć o podróżach marzyłam od dziecka. Nie spełniło się, marzyć przestałam, tylko żal mi, że mój syn świata z autopsji nic a nic nie zna, ale gdyby się marzenie spełniło, dom i tak był dla mnie najważniejszy. Nie mogę tu przyjąć gości, bo materac można by chyba w łazience między sedesem a kabiną i pralką rozłożyć, jakby kto bardzo skulony chciał spać. Poza tym jeszcze ciągi komunikacyjne pozostałyby na ten materac (oczywiście byłby on dla nas, goście na naszej kanapie albo syna wersalce). Nie zaoferuję nikomu atrakcji większych niż posiedzenie przy stole (a i to bardzo rzadko, bo kiedy normalny tok mojej pracy, zawalony jest stół w kuchni i pokoju, ten w pokoju to także męża home office). Ciężka praca nie przyniosła nic poza dwoma pokojami, większego i maciupkiego, w mieszkaniu komunalnym, bez piwnicy, która by wiele ułatwiła, a czynsz wysoki, bardzo). Los przynosił ciężkie próby, trudne doświadczenia. Już lepiej nie będzie, bo cały czas mimo starań gorzej i trudniej. Ale cieszę się tym, co jest i oby gorzej nie było. I w tej ciasnocie, w której gości chciałabym przyjąć, a nie mam jak, w której muszę co jakiś czas likwidować kolekcję roślin doniczkowych, choć takie mam cudowne wizje oranżerii i się nieraz w zakupach rozbujam…ale żyć się wśród tych roślin nie da, z tą kuchnią w której ekologiczna marchew kupiona na trochę zimy zaraz spleśniała, bo jej za ciepło było (ale to chyba tylko cieszyć się trzeba, że ogrzewanie w wyłączone, a i tak jest ciepło w domu), z tą wilgocią w kącie ( bo przez sporą cześć roku pranie trzeba suszyć w mieszkaniu, a pierze się dużo), z tą myślą, że książkę jeśli nową kupię, to starą jakąś muszę oddać, bo miejsca brak , a kiedyś kilka tysięcy książek moja biblioteka liczyła….więc z tym wszystkim i tak najbardziej na świecie moim miejscem jest to mieszkanie, w którym są mój mąż i syn.

  6. No i pięknie 😁 Ja też kocham siedzieć w domu a każdy wyjazd jest fajny pod warunkiem , że nie zdarza się częściej niż raz w roku i nie trwa dłużej jak trzy dni 😜 bo Kawa najlepiej smakuje w mojej filiżance i na mojej kanapie , nigdzie tak nie wypoczywam jak w domu .

  7. Julio a ja poproszę, napisz w wolnej chwili o zestawie kina domowego: rzutnik i ekran. Ja jestem zielona a mąż zalatany ,skoro Twój już zgłębił wiedzę to ja bym z niej chętnie skorzystała. Na firmie co podłogę robiła się nie zawiodłam wiec tu na bank będzie też strzał w 10. DZIĘKUJĘ Z GÓRY 🙂

Skomentuj Sandra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.