czy On czy Ja…

odmierzałam długość tych sznureczków i ucinałam. potem zawijałam do tych zakładek książkowych.
była 23-cia. Leciał na Kulturze fajny film. Czasami na niego zerkałam.
Za stołem przy komputerze siedział On. Jak zwykle obok ta łapka na muchy, bo On na te muchy poluje nieustannie..
i naraz mówię do Niego..
– popatrz, czas tak szybko płynie. za chwilę Ktoś z nas zostanie sam. 
– taka kolej rzeczy Puszku, to będzie straszne..
potem cisza..
a ja już w tych myślach zostałam..
bo choć człowiek na starość się zrzędliwy robi, wady tak mocno się potęgują i te pary już wiekowe co rusz w   sprzeczki wchodzą.. to przecież człowiek się od siebie uzależnia. i choć złości go u drugiego, że butów do szafki nie schował, że cukierniczki nie zamknął i ciasta nie przykrył, to żyć samemu już się nie będzie dało. nie będzie się chciało.
przecież przeżyć z kimś całe życie. słyszeć jak do domu wchodzi, sandały ściąga, ręce myje, kawę robi, szlauch po podwórku ciągnie..
i przecież jak to wtedy.. 
gdy już wiekowa tu wejdę i Jego nie będzie. jak ja piec włączę i czy zapamiętam ten dzień w którym śmieci wywożą..
usiądę nadal na swoim krzesełku, by ten z widokiem na okno zostawić Jemu. choć Jego tam nie będzie.
będę łyżką przekładać twaróg z rzodkiewką na swój talerzyk i nie będę miała już Komu powiedzieć – nie jedz ze wspólnej miski, przełóż sobie. 
nigdy tych drzwi nie otworzy. ani w nocy, ani po weekendzie.
pogaszę wszystkie światła wieczorem. po schodach na górę wolno wejdę. położę w łóżku. a obok już nikogo nie będzie. i czy wtedy zasnę.. nie wiem. kręcić się będę albo płakać w głos… a może cicho, bo starość nas na to przygotuje. na taki dzień.. gdy z pogrzebu człowiek wróci. sam. do tego domu wróci sam. drzwi zamknie a tych drzwi On już nie otworzy.. ani chwilę po Tobie ani później, w wieczornej porze..
i tak naprawdę nic się już nie będzie chciało i nic sensu nie będzie miało. w tym domu pełnym pustki i ciszy. bez Niego, co już wtedy będzie o lasce chodził po tych wszystkich upadkach crossowych.
tylko ta laska zostanie gdzieś w kącie. może tam, przy drzwiach, koło tej szafki na buty. tak oparta jakby zaraz miał po nią wrócić..
a On już po nią nigdy nie wróci…

a może to będzie tak, że ja po sobie tę laskę w kącie zostawię.
może On z tego pogrzebu wróci. usiądzie na tym krześle naprzeciwko okna i z miski na talerzyk sobie twaróg przełoży.. tak jakbym tam nadal siedziała i o to marudziła.
zaśnie na pewno na fotelu przed telewizorem i nie będzie czuł potrzeby by do sypialni iść.
samemu na tę pustą górę.
i czy dzieci przyjadą Mu coś pomóc.. Czy Tosia pranie Mu posegreguje, czy fasolkę jego ulubioną zrobi i w słoikach zagotuje. Muszę Ją tej fasolki nauczyć gdy dorośnie.
nie będzie się już złościł, że światło zostawiam zapalone, że te wszystkie ważne papiery i rachunki Mu co rusz sprzątam i nie może przeze mnie znaleźć..
a może wtedy właśnie będzie zostawiał to światło zapalone, tak jakbym nadal była..
czy w tym domu pustym się nauczy żyć..
i jak po stypie opowie mi jak było?

pewnie jak wróci to będzie chciał mi opowiedzieć, bo zapomni, że mnie już nie ma.
a czy te kwiatki będzie pamiętał podlać, czy uschną całkiem..

czy będziemy do siebie mówić w głos gdy już Któregoś z nas nie będzie..
w ten pusty dom.. opowiadać sobie dzień, albo co u dzieci..
te drewniane ściany będą wszystkie słowa spijać..
dziecięcy gwar, młodzież, spokój, poważne rozmowy…
pod koniec jedną samotną duszę, która spać do pustego łóżka pójdzie..

wyłączyłam telewizor, postawiłam koszyczek z zakładkami na stół i zza monitora pokazałam mu ułożone z dłoni serce..

dziś nasze drzwi otwierane i zamykane są milion razy. dzieci trzaskają, nie mogą domknąć tymi małymi łapkami, zostawiają na oścież otwarte i te muchy lecą.. No różnie.

a wieczorem te drzwi otworzy On. ja tu będę. i położymy się razem spać.

polowanie

Nadszedł czas wyprzedaży.
Na blogach posty z tym Kto co upolował i za ile.
Więc i ja napiszę co na polowaniu ustrzeliłam.. z tym tylko, że u mnie nie było wyprzedaży, a zwykłe targowanie się i rzecz nie działa się w centrum handlowym a na targu staroci w Spale.
Tydzień temu w niedzielę, moja siostra wymyśliła, że pojedziemy do Spały, po drodze do skansenu, błękitnych źródeł..
Zostawiliśmy dzieci sztuk 4 dziadkom i popędziliśmy.
Pospacerowaliśmy po starociach, w pięknym budownictwie zjedliśmy obiad i lody z kawą.
Zjawiskowo miły dzień.

_DSC0883 _DSC0920 _DSC0916 _DSC0896 _DSC0912 _DSC0910 _DSC0922 _DSC0927 _DSC0940 _DSC0932 _DSC0938 _DSC0950 _DSC0963 _DSC0967 _DSC0973 _DSC0994

żołnierz do orzechów  -35zł (były też z ręką, ale my chcieliśmy zaadoptować tego co najbardziej na wojnie ucierpiał)
torebka skórzana – 10zł 
parasolka z jedwabiu – 65zł
szafka z lotkami – 60zł
naszyjnik – 35zł

Terminy jarmarków staroci można zobaczyć tutaj.

druga w nocy..

o drugiej w nocy wpisuję już w prawym górnym rogu rok 2013. potem przeprawiam tę 3 na 6 i dwa razy z na wpół zamkniętymi oczami jeżdżę długopisem po tej szóstce..
Komuś źle napisałam pierwszą literę i zamazałam.
Zupełnie niechcący coś zrymowałam i się zastanawiam czy to nie bez sensu.
Najbardziej rozczulają mnie książki zamówione przez mężów.. i gdy Oni proszą o dedykacje dla tych żon.
Marcin, który miał być tylko informatykiem od strony, siedzi ze mną od południa do późnej nocy.
Drukuje listy przewozowe, odznacza Komu wysłaliśmy, wkłada do kopert..
kiedy już odjechał kurier okazuje się, że kilka paczek poszło bez dedykacji.
szukamy numerów zamówień, piszę maile z przeprosinami..
Przy sto trzydziestej książce stwierdzam, że gdy będę chciała każdemu pisać inną dedykację to wyrobimy się na grudzień..
zaczynam się powtarzać i serce mi krwawi.
czasami Ktoś chce tylko autograf i chwilę idzie szybciej..
Mama donosi nam kanapki a mąż kawę.
Czasami nie mówimy nic a czasami gadają wszyscy.
Tosia we wczesnych porach nakleja listy przewozowe i okazuje się to najlepszą zabawą.
Niektórych czytelników znam dobrze. Są ze mną od 4 lat. Nad tymi wpisami brak mi słów… bo jak można na kawałku papieru napisać jednym zdaniem gdy zdań pięćset by się chciało ucisnąć.
Czasami rozrywam zapakowane już koperty bo dam sobie głowę uciąć, że nie wsadziliśmy zakładki..
i… oczywiście zawsze wtedy okazuje się, że łba bym nie miała!
kiedy o 18ej podjeżdża kurier pod nasz dom, my jeszcze szukamy w tych paczkach adresów gdzie miały iść dwie książki a zapakowaliśmy jedną.
śpimy po 3 godziny.
składamy bibułę pakunkową na pół, zginamy skrzydełka pudełek i docinamy sznureczki do zakładek..
Czasami śmieję się w głos.
w upalny poniedziałek kiedy rozchodzimy się wszyscy nocą to skwar na dworze jest wciąż niemiłosierny.
w noc z wtorku na środę podczas tej ogromnej burzy, gdy znosimy dzieci do piwnicy (jest murowana) a na podwórku wszystko lata i na całej wsi nie ma prądu, to ja dopisałam jeszcze dwie dedykacje bo akurat mi do głowy przyszły..
do jednej z książek dokładam taką kartkę, prośba od kupującej.. „Kocham Cię Mamo. Miłego czytania. D.” i wysyłka do tej Mamy.
do jeszcze innej Ktoś chciał obrazek od Tosi. Marcin prosi, Jula, daj spokój, nie możesz uszczęśliwić całego świata. a ja idę szukać, bo bym potem nie zasnęła. bo skoro to dla Kogoś będzie miłe, ważne to jak mogę tak przejść do drugiej książki? przecież to jest piękna prośba.
a w kolejnej książce Ktoś dedykację dla Marzeny i druga dla Doroty.. a potem nam ta Marzena ginie i przeszukaliśmy wszystko. dowiemy się więc do Kogo poszła Marzena..
Może Agnieszka dostanie Martę a Monika Ewę..
czasami pomiędzy tymi wysyłkami dostaję wiadomość „dziękuję za stronę 270”.
wtedy spod tego stolika na którym piszę dedykację, wyciągam jeden egzemplarz i szukam co też było na stronie 270…
a potem idę po kolejną kawę. i co chwila brakuje mleka.
chyba pojadę do Lidla po cały karton.
do piątku do wszystkich Was powinny dotrzeć książki. podzielcie się ze mną proszę.. wiecie, czy kurier był miły, czy pogoda wtedy ok, czy może dżdżysto i sąsiadowi akurat pod blokiem parasol wygiął się w te drugą stronę..