pasja i marzenia.

Pojawiają się w mojej głowie pewne zdania, przemyślenia, które zapisuję jednym skrótem w notatkach.
Zapominam. A później przychodzi taki dzień jak dziś, gdzie siadam do pisania i odszukuję zapisane słowa.
Zarówno te o pasji jak i te o marzeniach są na tyle krótkie, że nie wystarczą na posta, a na tyle dla mnie istotne, że szkoda byłoby je w tych notatkach na pastwę losu zostawić. 
Zatem połączę je w jedno. Bo czyż pasja nie prowadzi do spełniania marzeń, a spełnianie marzeń nie jest naszą pasją?

Dosyć wnikliwie przyglądam się ludziom i światu. Z jednej strony to bardzo przyjemna rzecz, a z drugiej wielka udręka. Bo spostrzeżenia bywają różne. Czasami cieszą, a innym razem powodują długotrwały frasunek.
I choć nie mam bezpośredniego wpływu na żywot innych ludzi, ich wybory, to zadaję sobie pytania czemu wybrali taką drogę? Oczywistym jest, że odpowiedź jest najczęściej jedna – bo chcieli. A mnie nic do tego.
Ale tu pojawiają się kolejne. Czy wybory te są dokonywane z lenistwa? Z braku wyobrażenia o innym życiu? O innych możliwościach jakie to życie niesie? I niekoniecznie mam potrzebę pracy nad tymi ludzkimi żywotami, bo to Ich żywoty, lecz ciekawi mnie ludzkie myślenie. Ludzkie pragnienia albo ich brak. Samoświadomość, potrzeby, bierność.
Może abyśmy się dobrze zrozumieli, nie potępiam bezruchu i pasywności, a jedynie ciekawi mnie ta droga.
Nie włączam w to również stanów depresyjnych, czy chwilowych apatii. Czasami taka osowiałość i marazm są potrzebne na regenerację ciała jak i duszy. 
Interesuje mnie permanentne życie w bierności, bo niezależnie od naszych majątków, zdrowia, czasu, prawda jest jedna – pasja jest dla wszystkich.
Te moje  „przypatrywania się” doprowadziły mnie do pewnych wniosków i refleksji…
Widziałam ludzi chorych. Na wózkach, bez kończyn. Z ułomnościami ciała i zaburzeniami rozwoju. Ileż w nich było życia i chęci do pokonywania przeszkód dzięki pasji. Ileż determinacji, a potem eksplozji radości.
Ileż w tych ludziach było życia! Choć tyle „narzędzi” do życia im zabrano.
Widziałam ludzi bez czasu. Wolnego czasu. Ileż było w nich werwy, ileż zapału do obowiązków, aby czas ten wykraść. Uszczknąć choć chwilę, by móc pędzić ku pasji.
Widziałam ludzi bez pieniędzy. Bez dóbr, które zapewniają spokojne życie. Ale ileż w tych ludziach było bogactwa.
Ileż wystawało Im z kieszeni waluty, która zdawała się mieć najwyższą wartość… Kiedy zbliżyło się oko, można było wyczytać nazwę tych banknotów – pasja.
Kiedy byłam młodsza zdawało mi się, że do pięknego życia potrzebne jest zdrowie, czas i pieniądze.
Z biegiem lat, gdy dane mi jest przyglądać się dłużej temu światu, wiem już, że do pięknego życia potrzebna jest tylko jedna rzecz. Potrzebna jest tylko pasja. Ciekawość świata, ale i tego co obok.
To ona podnosi z kolan, to ona pozwala dostrzec dziś niedostrzegalne. Siła pasji daje czas, gdy czasu nie ma wcale.
Pragnienie pasji buduje mosty ze spróchniałego drewna, gdy inni wciąż czekają na świeżą ścinkę lasu.
Gdy nie masz nic, jeśli znajdziesz pasję, dostaniesz wszystko.
Bo można mieć wszystko, ale bez pasji, nie masz nic…
I znajdź swoją pasję. Niekoniecznie te odległą. Niekoniecznie modną.
Odnajdź się pomiędzy ulami, pomiędzy wekami, pomiędzy włóczką i szydełkiem.
Pomiędzy książkami, farbami, flamenco. Pomiędzy rowerem, motylami i kosmosem.
Odnajdź się tam, gdzie czujesz, że rwie Twoje serce. Nie pozwól aby Twoje życie utonęło w monotonii, stagnacji i nudzie. Jest tyle do odkrycia. 
Jedną z najpiękniejszych pasji jakie znam, jest pasja do życia. Bardzo tania. Pewnie ze wszystkich pasji najtańsza.
Nie trzeba ani pieniędzy, ani czasu, ani wybitnego zdrowia. Jedynie nas samych tam potrzeba. 

Druga notatka dotyczyła marzeń. I może tutaj posłużę się jedynie przykładem…
Od dawna marzy się nam z mężem dom na wyspie. Albo na ciepłym wybrzeżu.
Nie ma dnia abyśmy sobie nie przesyłali zdjęć z inspiracjami jakie odnajdujemy w czeluściach internetu.
Jako, że gust mamy identyczny, to mocno się tymi fotografiami obopólnie zachwycamy.
Czasami ja, ze swojego biura domowego coś Mu przesyłam, a On ze swojego biura domowego krzyczy – Aleee suuuuper!!
Wciąż szukamy miejsca. Tego idealnego. I przy każdym nowym pomyśle kiwamy głowami – o tak!
Ale potem znowu zbiór za i przeciw każe nam szukać innego miejsca.
Szukanie i zmienianie ich w wyobraźni jest tak wygodne. Tak łatwe. Nie trzeba pakować mebli.
Marzenia, którego się już nie marzy, nie trzeba sprzedawać jak domu, który nie spełnił oczekiwań.
W marzeniach widzę jak podjeżdżamy pod ten dom pierwszy raz.
Krętą drogą. Otwieram bramę a za nią ukazuje się chodnik z popękanej płyty. Przez szczeliny ogrodzenia wystają pęki różowych kwiatów z pnących się roślinności. Na rogu budynku, aż po sam dach rośnie bugenwilla.
Pomimo dostrzegalnego „zęba czasu” dom ma ogromny w sobie czar. I wszystko to, co na pierwszy rzut oka jest „do zrobienia” powoduje uczucie satysfakcji zamiast oczywistego zniechęcenia.
Widzę to czerwone, popołudniowe słońce, podczas którego maluje grubym pędzlem ściany.
Sadzę rośliny w wielkich, kamiennych donicach.
Na drewnianym stoliku, pokrytym ceratą w kratkę, którą ciągle podnosi delikatny wiatr, stoi dzbanek z lemoniadą.
Za domem, nad tarasem, pozostała po poprzednich właścicielach markiza w biało żółte pasy.
Wygląda jak ze starych, francuskich filmów. Choć od brzegów już się trochę pruję, zostawię jeszcze na rok, może dwa. Pasuje do leżaków. Kiedy już pomaluje to, co na dziś zaplanowałam, siadam pod tą markizą i patrzę w morze.
Na szczęście ten nasz kawałek ziemi schodzi w dół, a dzięki temu stare drzewa oliwne i pomarańczowe nie zasłaniają mi horyzontu. Sięgam po kapelusz i zanim zrobię kolację i przyjadą dzieci z Adasiem ze sklepu, idę na plażę… Schodzę naszym ogrodem w dół. W kamiennym ogrodzeniu popycham drewnianą furtkę. Zamykam na skobelek i wysłużonymi schodami schodzę ku morzu.
Kroczę niespiesznie i głęboko oddycham. Widok zachwyca mnie bezzmiennie.
Kiedy wracam, widzę Ich z daleka. Siedzą na pierwszym stopniu naszych plażowych schodów i jedzą arbuza.
Czerwony sok płynie im po brodach, a później kapie na brudne kolana.
Kiedy podchodzę bliżej, przekrzykują jeden przez drugiego, że kupili z Tatą na bazarze stare rowery.
Widzę pomiędzy tymi gałęziami oliwek jak Adaś ciągnie szlauch i szykuje się do czyszczenia nabytku.
Rano z nogami w górze, pędzę na jednym z rowerów w dół do piekarni po pieczywo.
Pęd powietrza podwiewa mi wysoko sukienkę. Pod nią mam ubrany strój kąpielowy. Zaraz po śniadaniu pójdziemy jak zwykle na plażę.

Natomiast…
Kiedy spełnimy już to marzenie, mój mąż przez pierwszy miesiąc będzie walczył z insektami, robactwem i gadami, które cisnąć się będą do domu. Znam Go. Choćby ich nie było, zrobi to profilaktycznie.
Kiedy już przebrniemy przez mnogość urzędowych spraw jakie będą obowiązywać w danym kraju.
I jeśli nie okaże się, że droga dojazdowa jednak nie była w cenie.
A w miejscu, gdzie będziemy kopać basen, pod ziemią znajdzie się największy kamień jaki wyspa ta widziała.
I każdy koparkowy spec odmówi nam tej roboty.
Ilość prac i wydatków na remont w rzeczywistości okaże się trzy razy większa niż mieliśmy to zaplanowane.
Uchwyt od moskitiery złamie się drugiego dnia, a trzeciego zacznie padać na kilka dni.
Zatem odłożymy malowanie na zewnątrz i weźmiemy się za pokoje. Dokupiona farba okaże się innym odcieniem, bo tamtego zabrakło. I jak to na wyspie, dowiozą za miesiąc.
Dzieci będą marudzić, że znowu idziemy na plażę…
Natarczywy sąsiad będzie codziennie przychodził na wódkę i zasypiał na naszym tarasowym krześle.
A kiedy zjadę na dół rowerem po pieczywo, okaże się, że zapomniałam portfela…

Także moi Drodzy, z marzeniami chodzi o to, że cieszyć się należy marząc, bo rzeczywistość potrafi zaskoczyć.
Docenić możliwość bycia w drodze do celu.
W sferze marzeń, wszystko może być tak bardzo „po naszemu”. Może mieć tak piękny kolor, zapach, smak.
Bo czy Ktoś w marzeniach kupił pustego w środku i nie wystarczająco słodkiego arbuza?
Zatem cieszcie się drogą do spełnienia może i bardziej niż samym spełnieniem…

W mojej wyobraźni, gdy zapominam portfela, Pani z małego sklepiku w środku wsi, z dzwonkiem przy drzwiach mówi – Julio, oddasz pieniądze jutro, w końcu tyś już tutejsza.
Kiedy cisnę tym rowerem pod górę, patrząc na spokojną dziś taflę morza, uświadamiam sobie ile w życiu dostaję dzięki mojej pasji do życia…













9 odpowiedzi na “pasja i marzenia.”

    1. Tak bardzo trafiasz w moją wrażliwość, że to jest niewiarygodne. To, że odkąd dawno temu zostałam mamą i od tamtej pory płaczę na reklamie z dziećmi, nie zmienia faktu, że czytając Ciebie wciąż się wzruszam. Dajesz mi siłę, otwierasz oczy i serce. Łagodnieje, delikatnieje i bardzo mi się to podoba ❤

  1. Oj, ile przemyśleń mi się zebrało w trakcie czytania Twojego posta! A już i tak sporo ich od rana mam w głowie, jak co dzień zresztą. Od siebie się nie ucieknie…
    Te marzenia miałam i ja, i pasje, choć teraz wydaje się, jakby czasu brakowało. Świat mi się wokół domu kręci, gdy tylko wracam z pracy. Rozmyślam co ugotować, co im do śniadaniówek zdrowego podrzucić, którędy dziś po kasztany pójdziemy i jak oddychać, żeby nie tracić matczynej cierpliwości zbyt szybko. I obiecuję sobie, że jak tylko ostatni okruszek z blatu zgarnę, jak odpytam z biologii i pisowni z „rz”, to już usiądę i będę pisać. I będę swoją pasją.
    I gdy to się nie udaje już któryś rok, wzdycham, ale i przypominam o czym marzyłam dwadzieścia pięć lat temu… nie, nie o karierze, nie o sukcesach, ale o domu. Tak! O domu z kuchnią i zapachami, o ganku i szorstkim policzku Ukochanego Męża, o małych dłoniach w moich własnych tulonych. To on są teraz moją pasją. To do nich pędzę, o nich myślę i…czemu nie? To oni są moją drogą i ten nasz dom przed zakrętem do reszty świata…

  2. Pasja do życia to naprawdę największa sztuka, do tej codzienności właśnie – ciągle się tego uczę 🙂
    A co do tej innej pasji, to ja swoją pasję odnalazłam, chociaż czas na nią był totalnie niewłaściwy pod każdym względem i dziś jestem żywym dowodem na to, że jak się tę pasję weźmie, to się życie pod nią ułoży, dostanie się wszystkiego co na dany moment potrzebne, przedmiotów, pieniędzy, ludzi. Takie są moje doświadczenia. Moja pasja mnie uczyniła lepszym człowiekiem i dzięki niej mam ochotę się ciągle „udoskonalać” jako człowiek i tylko czasami jak za bardzo skupię się na tym, ile ja to bym jeszcze chciała, to zapominam ile już dostałam, więc taki post przypominacz jest na wagę złota. Dziękuję <3

  3. Dla pasji zycia jak to ładnie nazwałas od zawsze pije kawe w filizance,jak ktos przychodził do mnie pierwszy raz i widział,ze szykuje te filizanki to zawsze mowili ”dla mnie nie wyciągaj soecjalnie”. A ja specjalnie nie wyciagałam ,choć szanuje swoich gosci. Ale zeby było mi miło,pieknie i przyjemnie.

  4. Przeczytalam pol wpisu i poszlam do “domowych obowiazkow”, ale gdzies stylu gowy slysze wewnetrzny glos “a jaka jest twoja pasja?”. Obieram ziemniaki i mysle, co tu do nich zrobic…I szukam…szukam mojej pasji. I nic nie znajduje. Lubie czytac. Nawet bardzo, kupuje duzo ksiazek, ale czy to pasja? Chyba nie. Lubie dlugie kapiele. Wstaje o 5h rano i przez godzine leze w wannie. I tak zaczynam dzien. Ale kapiele to przeciez nie pasja. Lubie miec czysto w domu i sprzatam czasami kilka godzin. A czasami lubie przelezec na kanapie pol dnia. Lubie robic nalezniki z dziecmi i grac z nimi w planszowki. Lubie miec duzo przyjaciol w domu i przez caly weekend cieszyc sie z nimi wspolnie spedzonym czasem. Lubie chodzic spac z moimi dziewczynami. I choc maja osobne pokoje to wciaz spia razem. I czesto w tym samym lozku spie z nimi. Lubie weekedy tylko we dwoje. Siedziec w kawiarni i obserwowac przechodniow. Czasami wymyslamy sobie historyjki tychze przechodniow, zakladamy kto ma jaki charakter. A pozniej rozmawiamy o nas, o tym, co nam sie podoba, a co nie. A na koniec idziemy potanczyc. Lubie tak wiele rzeczy, bo moja pasja to przezyc jak najlepiej to zycie. I pokazac moim dzieciom ze mozna byc wspanialym, dobrym, ale czasami miec nerwy, poplakac, obrazic sie. Rowniez pokazac jak przeprosic, przyznac sie do bledu. I to jest wspaniala pasja, to codzienne zycie! Na pozor nic nieznaczace slowa, gesty, ale pod konicec dnia tworza calosc, tworza nas, sa tym czym my jestesmy.

  5. Dziękuję Ci za to co napisałaś! Ja zaledwie wczoraj czy przedwczoraj uznałam, że nie będę już marzyć, bo to tylko przynosi rozczarowanie, wyobrażam sobie w głowie miłe historyjki i czekam na nie, a rzeczywistość mnie potem boleśnie skopie. Ale po przeczytaniu Twoich słów już wiem, że nie można sobie odmawiać marzeń, bo wtedy chociaż przez chwilę możemy być bohaterami najlepszej książki jaką chcielibyśmy przeczytać 🙂 Zatem wracam do bujania w obłokach 🙂

Skomentuj Ilona Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.