podarunki 40

Dziś podarunkiem jest bon na 300 zł w sklepie juliarozumek.pl
Pomyślałam, że zadanie konkursowe będzie też pewną zabawą..
Zostawcie w komentarzu pytanie jakie chcielibyście mi zadać..
Dostaję od Was każdego dnia tyle pytań w mailach, wiadomościach, komentarzach..
Spośród wszystkich wybiorę 10-20 na które odpowiem w poście, a jedno, najbardziej zmyślne, śmieszne czy pomysłowe pytanie zostanie nagrodzone.
Dla mnie też będzie to niezwykle miłe, taka forma wywiadu przeprowadzona przez czytelników.

 

unnamed-3

Ostatnie podarunki… brak słów..
To było najgorsze pytanie jakie można było zadać… Spędzało mi sen z powiek..
Po pierwsze, rozklejałam się na każdym opisie, po drugie, ludzie, jak Wy potraficie pisać!?!
Czytanie tego wszystkiego było niewyobrażalną podróżą w czasie. 
Myślę, że gdyby przeszukał cały internet to nie odnalazłby tak wielu i tak pięknych opisów wsi, dzieciństwa na wsi, wspomnień.. Ich ilość, barwność… nie jest to do pojęcia przez mój rozumek.
Mam zdecydowanie najlepszych czytelników świata. To co macie w swoich głowach, myślach… Nie wiem czym zasłużyłam na to by zgromadzić tutaj tyle ludzi, takich! ludzi.
Wybór był jakimś nieopisanym kłopotem. Bo 80% tych komentarzy zasługuję na nagrodę..
Jedno jest pewne, ja dostałam najpiękniejszą nagrodę od Was za to 5-letnie blogowanie..
Zawsze czytając Wasze słowa się uśmieję, wzruszę, zamyślę.. 
Mój blog bez Was po prostu nie istniej. To Wy go tworzycie.
Ostatni konkurs wygrywa (proszę o kontakt mailowy):

zrzut-ekranu-2016-10-28-o-11-56-54
Pozwolę sobie jednak opublikować, już bez nagrody kilka innych jakie mnie urzekły.
Jeden, ostatni, skopiowany gdyż był za długi na printscreena.

zrzut-ekranu-2016-10-28-o-12-15-25 zrzut-ekranu-2016-10-28-o-12-15-35 zrzut-ekranu-2016-10-28-o-12-17-29

Paulina..
„Wieś to dla mnie najwspanialsze wspomnienie z lat dzieciństwa. Dlaczego? Córka też mnie o to pyta. Ostatnio odbyłam z nią sentymentalną podróż na “moją” wieś. Naszą rozmowę zamieszczam poniżej. Przepraszam,że tak dużo tekstu, krócej nie potrafiłam.

– Dlaczego masz smutne oczy mamo? Przecież chciałaś tu przyjechać. Mówiłaś, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi…
– Najcudowniejsze. Powiedziałam, że najcudowniejsze.
– A to nie to samo?
– Najcudowniejsze nie musi być piękne. Tak właśnie jest tutaj. Gdzie nie spojrzę, widzę swoje dzieciństwo. Pamiętam zapach tego miejsca. Wywietrzał dziwnie, ale ja nadal czuję, że jest gdzieś tutaj, schowany. Cudownie jest otulać się myślą o czymś, co kochałaś.
– Zapach? Schowany? Ja, nie obrażając nikogo, czuję fetor od zawietrznej. Jakby z obory, czy chlewika.
– To nawóz. Zapach obory, czy chlewika ma w sobie nutę czegoś słodkiego. Zawsze lubiłam oglądać zwierzęta hodowlane, szczególnie te malutkie. Czy wiesz, jakie piękne oczy ma krowa?
– Krowa? Chyba ma takie czarne. To dlatego nie chcesz jeść teraz mięsa?
– Nie, nie dlatego. Widziałam nieraz ubój zwierząt. Nie myślałam o tym, jako o czymś złym.
– Gdzie widziałaś?
– Zwyczajnie, na podwórku. To było wtedy zupełnie normalne. Kurom głowy spadały na pieńku, po uderzeniu siekiery. Później lądowały we wrzątku, a czasami biegały po podwórku, takie bez głowy. Było w tym coś smutnego i wesołego zarazem. Pomagałam skubać pióra, patrzyłam gdzie jest serce, gdzie żołądek…
– To okropne.
– Dziś też tak myślę, ale wtedy…. Pachniało rosołem w całym domu, w każdą niedzielę. W samo południe zupa rozgrzewała wyczekujące od rana żołądki. I ten zapach ciasta drożdżowego…. Dwie blachy musiały być… Dom pełen ludzi…Pyszny kompot z wiśni albo z gruszek. Czasami z rabarbaru.
– Ciocia gotowała?
– Pewnie. Obowiązki kobiety i mężczyzny były podzielone. W całej okolicy nie było domu, w którym gotowałby mężczyzna. Każda gospodyni we wsi miała swoje danie popisowe. Sąsiadka robiła wspaniałe pączki i rogale, ciocia dwa domy dalej kwaszoną, gotowaną kapustę, a ciocia od krówek wyśmienity ser smażony i biały. Kiedy ktoś we wsi miał świniobicie, zawsze można było skosztować kawałek kiełbaski.
– A Ty w którym domu mieszkałaś?
– Nie mieszkaliśmy w domu. To było mieszkanie nad biurami na terenie suszarni. Przeznaczone dla kierownika. Obok były niskie bloki dla pracowników przetwórni i ich rodzin. Może dlatego uwielbiałam przebywać u cioci. Klimat domu dawał poczucie błogości, bezpieczeństwa. Codziennie po przedszkolu ciocia zabierała mnie do siebie. Czasami tam nocowałam. Na drugi dzień pozwalała mi, w tajemnicy przed mamą, zostać w domu. Wspaniale było szczególnie w zimie, leżeć pod ciepłą pierzyną. Kiedy wystawiałam nogę na zewnątrz, czułam przeszywające zimno. Ciocia tłumaczyła, że musi zrobić ogień.
– zrobić ogień?
– Tak mówiła… „Idę zrobić ogień”. W piecu było trzeba rozpalić. W kuchni stał piec kaflowy. Kiedyś wszystko się gotowało na tym piecu. Żółty był. Pod piecem często wygrzewały się małe kurczaczki w kartonie. Czasami wykradałam jednego, tak dla zabawy. Uwielbiałam ich zapach. Pokażę Ci później, gdzie stał. Naprzeciw skrytki…
– Jakiej skrytki?
– Tak ciocia mówiła na spiżarnię. W skrytce, był miód i chleb i smalec. I to ciasto pieczone z niedzieli. W skrytce było zimno. Trochę tak jak w piwnicy. Na podłodze były ustawione łapki na myszy, bo lubiły tam grasować. Jedna półka przeznaczona była na fartuchy i odzież do pracy w ogrodzie, ręczniki kuchenne, zmiotki.
– I pewnie słoiki, zaprawy, kompoty…. ?
– Nie, kompoty i zaprawy były w innym budynku. W kuchni letniej, a właściwie w piwniczce pod kuchnią letnią. Tylko ciocia tam wchodziła. Było tam kiepskie światło, pełno pajęczyn, a nawet podobno zadomowił się tam kiedyś nietoperz. Nie pozwalała mi tam wchodzić. Pewnie bała się ,że się wybrudzę, albo potknę na niedoświetlonych schodach.
– Po co jej była ta kuchnia letnia?
– Do gotowania. W lecie w upalne dni, zamiast palić w piecu domowym, wygodniej było skorzystać z kuchni letniej. Poza tym, tam było dużo miejsca. Wielka stolnica, olbrzymi piec. Takiego wielkiego kotła, pewnie jeszcze nie widziałaś. W tym kotle gotowały się zaprawy, czasami woda do wieczornej kąpieli. Bo latem ciepłej wody nie było. I nikomu to wtedy nie przeszkadzało. Było tak wesoło… W wolne dni goście przychodzili cały dzień. Jedni wchodzili, inni wychodzili. W tygodniu też przychodziły sąsiadki, na kawę i coś słodkiego. Ubrane w fartuchy, niektóre w chustkach na głowie. Żadna nie myślała o modzie, o makijażu. Kwieciste wzory, uśmiechnięte twarze, zniszczone pracą ręce. Wszystkie wyglądały tak samo. Wymieniały się przepisami, plotkowały, planowały wieczorne wyjście do kościoła. Myślały o tym, żeby rodzinę nakarmić, posprzątać dom, zanieść kwiaty przed ołtarz. Poza tą przerwą na kawę, cały dzień miały zaplanowany. Jakby się nie napracowały, zawsze zostawało coś do zrobienia. Ogród do podlania, zerwanie owoców, gotowanie, pomoc przy żniwach, karmienie zwierząt, dojenie krów, dzieci, wnuki.
– Próbowałaś doić krowę?
– Pewnie. Ciocia miała tylko świnie i drób, ale jej siostra miała krowy. Brat zresztą też, ale dojenie pamiętam z gospodarstwa tej siostry. Bardzo wesoła kobieta, energiczna. Zdarzało jej się przekląć, ale serce miała na dłoni, jak ciocia. Mimo ,że na jej gospodarstwie była już mechanizacja, to pokazywała mi jak się to robi ręcznie. Uwielbiałam mleko prosto od krowy. Tłuste, jeszcze ciepłe. Nie wyobrazisz sobie tego smaku, aksamitnej konsystencji. Szklanka takiego mleka dawała uczucie pełnego nasycenia. Ciocia miała codziennie pyszne świeże mleko. Obok obory było miejsce, gdzie wieczorem zostawiałyśmy kankę, a rano odbierało się mleko, z którego zawsze ciocia zbiera w domu śmietanę.
– Zgłodniałam trochę. To przez te twoje opowieści kulinarne.
– Takiego jedzenia już nie ma. Mięso rozpływało się w ustach. Owoce były słodkie i pachnące, nie słyszałam o żadnych alergiach. Wszyscy wszystko jedli. Nikt nie był na diecie. Gospodynie nie martwiły się kaloriami. Miały na coś ochotę, jadły. Przyznam ,że większość z nich miała pewnie drobną nadwagę, ale nikomu to nie przeszkadzało. Chuda gospodyni, to nie gospodyni. Chyba że młoda, jeszcze nie nauczona pracy. Pamiętam jedną starszą panią, która przychodziła na kawę po południu. Wszyscy mówili, że chora jest, bo wychudzona taka. Przeżyła ponad 80-lat, więc chyba aż tak źle z nią nie było, myślę sobie dzisiaj. Ciocia za to wyglądająca na okaz zdrowia…sama widzisz, w jak w jakim jest stanie. To nie jest już ta sama kobieta. Czasami jak się głośno zaśmieje, zdradza cząstkę tej wesołej, promiennej gospodyni sprzed lat.
– Lata złej diety zrobiły swoje. Chwalisz ,że zdrowo, że smacznie, ale sama widzisz.
– Myślę, że to też efekt ciężkiej pracy i ograniczonego dostępu do medycyny. Uwierz mi, że lekarz dla większości tych ludzi, to była ostateczność. Badania robili, kiedy już coś bolało. Ciocia i jej koleżanki opowiadały mi, że swoje dzieci rodziły w domu. Miały ich po czwórkę, piątkę. To duży wysiłek dla organizmu.
– Ale Ty urodziłaś się w szpitalu?
– No jasne. One opowiadały mi o tym kiedy miałam może z 10 lat. Dotyczyło to lat 60-tych. Ich opowiadania były dla mnie równie zaskakujące, jak dzisiaj dla ciebie moje. One uważały, że moje dzieciństwo jest usłane różami, że wszystko mam, że są samochody, można wyjechać na wakacje. Ty dzisiaj, bałabyś się wsiąść do takiego samochodu, jakim my jeździliśmy. Nie było fotelików, klimatyzacji i innych gadżetów. Ruch był dużo mniejszy niż dziś, bo nie wszyscy mieli samochody. Za to telewizory kolorowe pojawiały się w każdym domu, jak grzyby po deszczu, a później nawet wideo. Na takie duże kasety. Przychodziły do mnie dzieci z sąsiedztwa na bajki, bo miałam wideo jako pierwsza.
– A szkoła była?
– Najpierw było trzeba dojeżdżać do pobliskiej wsi. Szkoła była około 6 km stąd. Dojeżdżało się specjalnym autobusem. Czasami się psuł i wtedy trzeba było iść pieszo, wiosną na rowerach, albo zawozili nas rodzice, którzy mieli w posiadaniu samochód. Pakowali nawet po 6 – 8 dzieci i zawozili. Później wybudowali szkołę tu, na miejscu. Nie tę piękną nowoczesną, którą widziałaś z okien samochodu, małą ciasną. Dziś w tym budynku jest sklep i poczta. Pójdziemy tam później kupić coś słodkiego. Wszystko się tu zmieniło, nawet ludzie. Inaczej wychowują swoje dzieci, wnuki. Nawet niektóre babcie pościągały chusty z głów. Nikt nie protestuje przeciwko hot- dogom. Chcą wygody. Chcą mieć namiastkę miasta na wsi.
– Bez przesady. Nic tu nie ma. Parę sklepów, dyskoteka, szkoła i stacja paliw. Chyba, że nie zauważyłam teatru?
– Bez złośliwości. Kiedyś w naszej wsi były dwa sklepy. Jeden z chlebem, masłem i jedzeniem takim podstawowym. Drugi, mój ulubiony, gdzie oprócz jedzenia i wina były zabawki, mydło, kremy i czasami nawet kwiaty. Po ubrania musieliśmy jeździć do miasta. Mieliśmy też pawilon, podzielony na dwie części. W jednej były rowery, części samochodowe, śrubki, gwoździe, a w drugiej buty. Mama wolała jeździć po buty do miasta, bo u nas nie było dużego wyboru. Autobus do miasta jeździł dwa razy dziennie. Zahaczał o pobliskie wsie, więc czasami był tak pełen ludzi, że nie można było wsiąść. Trzeba było wrócić do domu i próbować znowu. We wsi był też ośrodek zdrowia, a obok mini biblioteka z książkami, głównie dla dzieci. Czasami po wyjściu od lekarza, mama szła ze mną wypożyczyć książeczkę. Ośrodek zdrowia też się zachował, ale jest wyremontowany. Naprzeciw kościoła ten sam przystanek autobusowy, ale jakby mniej potrzebny.
– Każdy ma przynajmniej jeden samochód na gospodarstwie i Internet. Można sobie wszystko zamówić do domu.
– Pewnie tylko dzięki temu zachował się tu zawód listonosza. Kiedyś listonosz , zwany Panem listowym, wypatrywany był codziennie. List, pocztówka ,depesza, była jedyną formą komunikacji. Na poczcie były dwa aparaty telefoniczne, ale ciężko było się gdzieś dodzwonić. Pan listonosz był przez wszystkich we wsi częstowany kawą i plackiem. U cioci zwykle odmawiał, bo jej dom jest na końcu wsi, ale zawsze chętnie opowiadał, co u kogo słychać. Niepotrzebny jest facebook, jeśli ma się listonosza z prawdziwego zdarzenia. Już w progu mówił: „Wieści ze wsi niosę”.
– A co się takiego działo, że tyle miał do opowiadania?
– No wiesz, większość domów wtedy , to domy wielopokoleniowe. Dziadkowie, pradziadkowie, dzieci, wnuki. Wyobraź sobie naszą rodzinę dzisiaj, skupioną w jednym budynku. A ludzie tak żyli latami. Na każde małżeństwo przypadał jeden pokój, wspólna dla wszystkich kuchnia i łazienka. Odwiedzając jeden dom, wynosiło się ładunek emocjonalny kilku, kilkunastu osób.
– Czyli bywały kłótnie?
– Bywały, ale i tak uważam, że ludzie byli bardziej wyrozumiali i życzliwi. Nie śpieszyli się tak jak dziś. Pracowali ciężko, ale to nie była gonitwa, wyścigi. Wszystko było takie przewidywalne, poukładane. Jedni pomagali drugim. Była bieda, ale nikt nie był głodny. Ziemia karmiła ludzi, za to że o nią dbali.
– A jakieś rozrywki?
– Kościół.
– Słucham?
– Kościół dla wielu osób we wsi był miejscem odnowy duchowej i też fizycznej. Chwilą wytchnienia. Wieczorem prawie wszyscy szli do kościoła na nabożeństwo. Kościół był piękny, w środku dużo złota, aniołki przy ołtarzu wyglądały jak dzieci. Od wczesnej wiosny ołtarz tonął w kwiatach. Wyjście do kościoła było dla niektórych rytuałem. Często po koście rozmawiało się na ławce przy przystanku, albo szło do kogoś na herbatę i kromkę chleba. Więcej czasu było oczywiście po żniwach, ale w lecie po ciężkim dniu pracy ludzie również szukali chwili rozrywki. Czasami były też zabawy. Przyjeżdżał zespół i grał na placu przy strażnicy. Zabawa pod gołym niebem z kiełbaską, wódką i oranżadą do popicia. Ludzie tańczyli do północy.
– Wsi spokojna wsi wesoła.
– Coś w tym jest. Wiesz, że była taka staruszka na wsi, która plotła wianki? Piękne, wielobarwne. Nie wszystkim co prawda … Moją mamę akurat lubiła z wzajemnością, ale wielu ludzi bało się tej staruszki.
– Bali się? A co im niby mogła zrobić starowinka?
– Ociotować.
– Co takiego?
– Rzucić urok. Wierzono, że potrafi rzucić czar na człowieka. No wiesz, takie nieczyste moce.
– A na jakiej podstawie stwierdzono u niej takie umiejętności?
– Podobno jak kogoś nie lubiła, to potrafiła odebrać komuś urodę, czy nawet zdrowie. Dziś tak sobie myślę, że znałam ją 20 lat. Odkąd pamiętam była staruszką i cały czas tak samo wyglądała. Człowiek bez metryki. Zmarła mając ponad sto lat.
– Jak na czarownicę przystało. Miała pewnie swoje sposoby na zdrowie.
– Tak, piła zioła. Pachniało u niej jak w aptece zielarskiej. Porozstawiane miała kubki z jakimiś specyfikami, suszone bukiety, a między tym obrazki świętych , krzyże, różańce.
– Czyli wierząca była?
– Tak. Modliła się z różańcem w ręku. Nie wiem jak się to miało do czarów , które jej zarzucano.
– Czyli jak wychodziła na przechadzkę po wsi, ulice pustoszały?
– Nie wychodziła na przechadzki. Miała chore nogi i od kiedy pamiętam siedziała na wózku. Wymagała codziennej pomocy. Odwiedzały ją siostry zakonne i rodzina.
– Siostry zakonne zamieszkiwały ten ładny pałacyk, który mijałyśmy?
– Tak, obok mieścił się dom dziecka. Spędziłam tam kiedyś jedną noc. Bardzo smutne miejsce. Łóżka jak w szpitalu, jedno obok drugiego, na takiej wielkiej sali. Może nie była taka wielka, myślę sobie teraz. Oczy dziecka widzą nieco inaczej.
– A skąd się tam wzięłaś? Oddali Cię , bo nabroiłaś?
– Nie… Rodzice musieli gdzieś pilnie wyjechać, nie mieli mnie gdzie zostawić. Mama znała dobrze siostry i tak je jakoś uprosiła, żeby mnie na jedną noc przygarnęły. Pamiętam, że wszyscy byli dla mnie mili, ale chciałam do domu jak nigdy. Straszne to musiało być, kiedy takie dziecko trafiło tam z nadzieją ,że za parę dni wróci do domu.
– Aż mnie dreszcze przeszyły.
– Miałam wtedy może z pięć lat, a nadal pamiętam salę zabaw i jadalnię. Niby były zabawki, ale nikt nie miał nic swojego, poza maskotką do spania. Tak jakbyś zamieszkała w przedszkolu. Ani chwili prywatności, ciszy. Z drugiej strony, nie wiadomo jakie byłoby życie tych dzieci w domach rodzinnych.
– No właśnie….
– To były zupełnie inne czasy. Bywało, że dzieci od rana do wieczora biegały samopas po podwórku. Pamiętam, że w czasie wakacji jeździliśmy rowerami (takimi zwykłymi składakami) nad jezioro oddalone od wsi około 6 -7 kilometrów. Same dzieci, w przedziale wieku 10- 15 lat, może niektóre młodsze.
– Super. Rodzice się na to zgadzali?
– Byli zajęci pracą, a chcieli żeby dzieci miały odrobinę przyjemności w czasie wakacji. Dostawaliśmy prowiant i szereg ostrzeżeń, żeby trzymać się w grupie, uważać na drodze, jechać gęsiego, nie wypływać za daleko. Musieli nam ufać, bo przecież nie było telefonów komórkowych, żeby zapytać czy dotarliśmy i czy wszystko dobrze.
– A te piękne domki tam dalej? To też gospodarstwa?
– Nie, to osiedle domków jednorodzinnych. Ich właścicielami są w większości ludzie pochodzący z miasta. Wybudowali tu domy, żeby mieszkać w ciszy i spokoju. Do pracy dojeżdżają do miasta.
– No właśnie, nie trzeba być rolnikiem, żeby korzystać z uroków wsi.
– Problem w tym, że nie każdy potrafi korzystać z uroków wsi. Wielu ludzi sprowadza się na wieś, nie znając ducha wsi i nie rozumiejąc życia na wsi. Ten spokój i cisza ich zabija. Kończy się to rozczarowaniem i powrotem do miasta. Znam taką ciekawą anegdotkę o ludziach , którzy sprowadzili się tu z miasta.
– Zabiła ich cisza?
– Nie, bezwzględne zapachy nawozów naturalnych.
– Co takiego?
– Dla ludzi żyjących na wsi naturalne jest, że nawozy należy stosować, jeśli chce się mieć obfite plony. Każdy wie, jak te nawozy powstają, stąd nikogo przykre zapachy nie dziwią. To normalne na wsi. Ci ludzie, znali wieś z obrazków, książek, weekendowych wypadów. Kiedy zaczęła się moda na życie na wsi i pracę w mieście, oni zakupili tu działkę i wybudowali dom. Co godne podkreślenia, styl domu utrzymali w klimacie wsi. Poszli nawet krok dalej. Urządzili ogród rustykalny, czyli wiejski. Nasadzenia swobodne, naśladujące naturę, rabaty tonące w wielobarwnych kwiatach, łąki kwietne i drewniane dekoracje. Pamiętam takie koło z wozu obsadzone ziołami, ławkę i metalową wielką konewkę. Nawet zasłony w oknach powiesili folklorystyczne. Takie wesołe, kolorowe z motywem koguta. Można by rzec postawili dom najbardziej wiejski na tej wsi. I wszystko byłoby dobrze gdyby nie, kolokwialnie mówiąc- smród. Przyszła pora nawożenia, a Pani z miasta, wypachniona chciała posiedzieć w ogrodzie przy kawusi i dobrej lekturze. Jak tu jednak wysiedzieć, czytać a tym bardziej pić, kiedy zapach jest nieznośny. Rozzłoszczona, zaczęła dociekać skąd to, od kogo i dlaczego. Nie wiem czy to prawda, ale podobno pisała nawet skargi na rolnika, któremu przypisała to „perfumowanie okolicy”, czy nawet wystąpiła na drogę sądową. Szybko przekonała się, że z naturą nie wygra. Pomieszkała, oczywiście wraz z rodziną, dwa, góra trzy lata i wróciła szczęśliwie dla wszystkich do miasta.
– A co z tym domem?
– Sprzedała. Jeden z rolników powiększył w ten sposób swoje gospodarstwo. Dom nadal stoi, ale ozdoby poznikały, a ogród niedopilnowany stracił swój charakter.
– Z wiejskiego zaprojektowanego na wiejski naturalny?
– Pięknie to ujęłaś. Jak widzisz, wszystko płynie z serca i tradycji. Wieś, to sposób życia. Nie da się tego nauczyć z książek i opowiadań. Trzeba samemu obudzić się tutaj zimą. Zawiniętym w szlafrok podejść do okna i ujrzeć przykryte pola białą pierzyną, nagie drzewa, smutne szare niebo. Wsłuchać się w głuchą ciszę poranka, którą chwilę później przerwie pianie koguta, szczekanie psa, albo warkot silnika.
– Zimą musi być na wsi okropnie nudno.
– Właśnie o tym mówię. To jest naturalny proces, rytm życia. Po ciężkiej pracy, sprzedaży plonów, zima daje możliwość odpoczynku, zebrania sił i przygotowania się do prac wiosennych. Dla ludzi, którzy wieś traktują jedynie jako miejsce zamieszkania, zima może okazać się wyjątkowo depresyjnym i smutnych okresem. Ludzie, którzy tu żyją i pracują, stają się integralną częścią wsi. Poddają się siłą natury, zmianowości pór roku i energii, która nimi włada. Stąd potrafią się cieszyć zimą, odpoczywać, korzystać z długich zimowych wieczorów.
– Mają w końcu zapasy w skrytkach i piwniczkach. Mogą podjadać do woli.
– Tak. Po to właśnie robiło się te zaprawy. Teraz wszystko jest w sklepach, więc już nie wszystkie gospodynie kontynuują te tradycje. Wiele kobiet poszło też do pracy. To całe pokolenie dziewczyn w moim wieku, to kobiety, które chcą czegoś więcej niż ich babki i matki. Pokończyły szkoły, pracują, niektóre wychowują dzieci. Wieś którą pamiętam zanika.
– Smutne, ale z drugiej strony ciężko się dziwić tym kobietą. Każdy chce mieć lepiej, wygodniej. Tradycje tradycjami, a życie życiem.
– Tak, rozumem to, ale wspaniale jest powspominać. Chyba nie było tak źle, skoro te wspomnienia takie piękne, radosne, pachnące ciastem i rosołem.
– i fetorem, haha!
– Jesteś okropna!
– Czy chciałabyś tu mieszkać, żyć i pracować, tak jak kobiety, o których opowiadasz?
– To już nawet niemożliwe. Nie mówię nawet o moim życiu i zobowiązaniach. Tu, na tej wsi tyle się zmieniło… Postępu nie zatrzymasz. Zmiany, które tu zaszły są nieodwracalne. To zmiany w myśleniu, mentalności, pragnieniach. Nie da się już powrócić do tego co było, czy nawet wyobrazić sobie życia bez tych wszystkich wynalazków ostatniej dekady, czy dwóch. Każda z nas, znając obecne możliwości, uwięziona we wsi sprzed 20 lat, czułaby się nieszczęśliwa. Zakładając jednak, że cofamy się te dzieścia lat do tyłu i pytasz wtedy, odpowiedziałabym pewnie ,że tak.
Dziś wieś też jest piękna. Dopóki nie wybudują tu teatru, kina i uczelni, a wokół będą rozciągać się pola (nawet poszatkowane stacjami paliw), lasy i łąki, to jednak będzie odczuwalna ta subtelna różnica między miastem.
I ten listonosz wołający od progu „Wieści niosę ze wsi, wieś ci niosę ze wsi, wieści niosę ze wsi”

109 odpowiedzi na “podarunki 40”

  1. Zadam pytanie, które nasuwa mi się samo ilekroć czytam ciekawą książkę, albo blog;) Jaki ma Pani widok z okna pokoju w którym zazwyczaj Pani pisze. Okolice domu znam z cudnych zdjęć na blogu, ale to jedno wyjątkowe okno, które pokazuje Pani rzeczywistość na zewnątrz podczas pisania bardzo mnie intryguje.
    Pozdrawiam Agnieszka

  2. Julia, to ja dziękuję, że chodź się nie znamy tak dużo wnosisz do mojego życia.
    Bardzo sobie Ciebie cenie i ubolewam jedynie nad tym, że tak pięknie myśli swoich na „papier” przelewać nie umiem, może wtedy ładniej bym umiała Tobie podziękować, za bloga i Twoje przemyślenia. Pod większością Twoich wpisów podpisać bym się mogła <3

    Pytanie które mi się nasuwa jakie pierwsze:
    "Gdybyś miała moc, która przeniosłaby Ciebie w czasie chodź na jeden dzień, jakbyś z tego skorzystała"
    Gdybym ja miała taką moc, chciałabym cofnąć się do dnia w którym żyli moi dziadkowie, pytałam bym ich o ich życie i słuchała bardzo uważnie, marzę żeby móc znów wtulić się w ich ramiona i pobyć z nimi. Bo gdy człowiek jest młody, nie myśli o tym, że czas pędzi jak szalony i może ich kiedyś zabraknąć. Chodź dużo wiem o nich i wiele czasu spędziliśmy razem, czuję pewien niedosyt 🙂

  3. Nasuwają mi się same głupie, niecenzuralne pytania których nie wypada tu pisać a wiem że chichrałabyś się choby gupio ?
    Pytanie konkursowe : jeśli mogłabyś wziąć 3 przedmioty na bezludną wyspę to co byś wybrała i dlaczego?

  4. Julia, skąd w tobie tyle odwagi i energii? Blog, książka, kolekcja ubrań , co jest twoim oparciem (bądź kto) i daje tyle mocy do działania? Czy po drodze napotykalas porażki i problemy i jak z nimi sobie poradziłem (jeżeli były) że jesteś tu gdzie jesteś.
    Pozdrawiam i podziwiam, Ania,

  5. Julka wiem, że słowa Twoje pisane są cudowne i bardzo wszyscy je lubimy czytać. Filmy, które nagrywasz są pełne pozytywnej energii, stąd moje mam pytanie: Czy nie zechciałabyś kręcić dla nas vlogów z Waszego domu???

  6. Jakbyś gościła u siebie w domu W.Mysliwskiego to co podałabyś mu na przystawkę, obiad oraz deser?;) Pewnie przez tydzień byś nie spała z wrażenia :)))
    Jakby dane Ci było spędzić z kimś jeden dzień (osoba z całego świata) to kto by to był? PS: Johnego Deepa rezerwuje ja! 🙂

  7. Cześć Kochana ?Gdybyś mogła być przez chwilę jedną ze swoich książkowych heroin, to kim byś chciała być? No i drugie jeszcze, czy fotel butterfly w sypialni jest wygodny i stabilny, tzn.czy daję radę przy dzidziołach?

  8. W moim życiu bardzo dużą rolę odgrywają sny, a śnię po kilka na noc – przenoszą mnie w inny wymiar, porzadkują bądź burzą myśli, ostrzegają, uczą i, o dziwo, często się spełniają (to podobno gen po babci -wróżce ;)). Mam dużo niepokojących snów, ale z zasady ich nie opowiadam, niech myśl o nich zniknie jak najszybciej. Te cudowne nocne marzenia opowiadam moim dzieciom – nie ma dla nich lepszych historii, zwłaszcza jeśli rzeczywistość senna wymyka sie spod kontroli. „Tym snem pobiłaś, mamo, Monty Pythona” – powiedział kiedyś mój pierworodny.
    Więc mam pytanie 3 w 1:
    Jaki był Twój najpiękniejszy lub najbardziej odjechany sen i czy jakiś sie spełnił.
    No to kolorowych snów!

  9. Całą Waszą wesołą gromadką musicie wyjechać na zawsze z Polski. Jaki kierunek obieracie? Gdzie poczułabyś się jak u siebie? Europa czy gdzieś dalej?pozdrawiam i ślę buziaki z 3miasta 🙂

  10. Jak miałyśmy po naście lat to grałyśmy z dziewczynami w taką grę: siedzimy w kawiarni albo innym miejscu i wymyślamy : ten który pierwszy wejdzie w drzwi będzie moim chłopakiem , albo mężem albo pójdę z nim na studniówkę, pierwszy pocałunek , i tak po kolei każda z nas.Smiechu miałyśmy po pachy bo najlepiej było że najczęściej wchodził chłopak nienachalnej urody 🙂 miałyśmy też czwartki- dzień sita, chodziłyśmy po centrum i zaczepialyśmy ludzi dziwnymi pytaniami żeby wprawić ich w zakłopotanie no i tu moje pytanie:
    Czy miałyście z dziewczynami w czasach liceum takie podobne zabawy i jeśli tak to jakie ? 😉

    Pozdrawiam,

  11. Juliś, nie wiem, czy widziałaś film „Śmiertelne życie”, który jest zapisem spotkania i rozmów księdza Kaczkowskiego z aktorem Antonim Pawlickim. W filmie ksiądz Jan opowiada, że towarzysząc podopiecznym hospicjum w umieraniu, wiele razy spotykał się z sytuacją, że ci umierający jakby widzieli swoich bliskich już zmarłych, wychodzących im naprzeciw. Sam mówi, że chciałby, aby po niego przyszli ci wszyscy, którym w umieraniu towarzyszył. „Taki mam z nimi deal” – śmieje się. „A kto po ciebie przyjdzie? Kto chciałbyś, żeby przyszedł?” – pyta Pawlickiego. „Dobre pytanie…” – odpowiada aktor. I tak film się kończy, zostawiając każdego widza z tym pytaniem do przemyślenia.
    Więc i ja, Kochana, chciałabym Cię zapytać – może dlatego, że już za moment święto zmarłych i przed nami ten listopadowy czas, kiedy pochylamy się nad grobami naszych bliskich i dalszych, dumając nad ulotnością życia – kto po Ciebie przyjdzie? kto chciałabyś, żeby przyszedł?… I myślę, że wiara nie ma tu nic do rzeczy. Nawet jeśli życie pozagrobowe nie istnieje, to nasz umysł zdolny jest dokonać projekcji i przywołać tych, których już na tym świecie nie ma. Mnie zmarli czasem nawiedzają we śnie i to są zawsze dobre sny. No to kto po Ciebie przyjdzie?… Ściskam mocno na te jesienne chłody!

  12. Julia jaka była Twoja najbardziej zakręcona przygoda w czasie rajdów motocyklowych? Na pewno jest ich wiele, ale interesuje mnie taka co na wspomnienie od razu się usmiechasz ;).

  13. Czy umiałabyś żyć bez internetu? Tak jak to żyło się dawniej? Bo ja dalej nie umiem odpowiedzieć na to pytanie? Broń Boże nie namawiam bo tyle Twoich piękności byśmy nie poczytały i nie zobaczyły. ..

  14. Masz możliwość przegadać całą noc przy dobrym winie z nieżyjącą już piosenkarką/pisarką/aktorką lub żeby było równouprawnienie piosenkarzem/pisarzem/aktorem. Kto by to był? Pozdrowienia, uwielbiam Cię/Was…?

  15. Ostatnio jestem z młodszą córeczką na etapie bawienia się sorterem: rozpoznajemy kształty, pasuje nie pasuje w odpowiednie miejsce. Ten się turla, a ten jest kanciasty. Jeszcze inny jest gładki, jeden dobrze leży w dłoni, inny nie chce dać się złapać. Każda figura geometryczna na swój sposób wyjątkowa, niepowtarzalna. Jedyna w swoim rodzaju.
    I zaraz potem czytam Twojego posta. I takie pytanie mi się nasunęło:

    Gdybyś miała taką możliwość jaką figurą geometryczną chciałabyś być i dlaczego?

    Pozdrawiam 🙂

  16. Gdybyś miała wskazać jedną osobą, tylko jedną na całym świecie, której zawdzięczasz najwięcej i która według Ciebie ukształtowała Cię najbardziej ze wszystkich osób, które los postawił na Twojej drodze, to kto by był? I czy wyobrażasz sobie kim byś teraz była, gdyby nie ta osoba? Pozdrawiam, A.

  17. Chciałabym, żeby ktoś przeczytał Tobie ten komentarz. Żebyś zamknęła oczy i tylko słuchała… Może Adaś jak znajdzie chwilę, albo kto Ci się tam napatoczy.. Z pewnością najlepiej przeczytałaby to Tosiulka z Beniem, ale wątpię, że zdołają Ci to przekazać rzeczywiście tak jak jest napisane 😉 Jeśli kogoś masz pod ręką – zacznę od słowa „A teraz zamknij oczy…”. Jeśli jednak nie masz nikogo obok siebie i zamierzasz czytać sama (chociaż Ty masz babo tyle talentów, że kto wie….może i z zamkniętymi oczami potrafisz czytać 😉 ), to zacznę od razu od słów „Wyobraź sobie”.
    Zamknij oczy i wyobraź sobie/Wyobraź sobie, że budzisz się w środku nocy. Adaś obraca się na drugi bok, a dzieci śpią cicho i spokojnie. Widzisz coś niecodziennego, coś niepozwalającego Ci dalej spać, dlatego postanawiasz podnieść się z łóżka. Stawiasz kilka kroków wgłąb pokoju i dostrzegasz wyraźnie duży rzutnik ekranu. Nim zdążasz do niego podejść, on samoczynnie się włącza wyświetlając na ścianie wielką, mrugającą poświatę. Zaciekawiona podchodzisz do migającego obrazu i nagle czas się zatrzymuje. Rozglądasz się dookoła. Wszystko stoi w miejscu. Drzewa zastygły nie szeleszcząc już liśćmi, ptak przerwał w połowie swój lot… Jesteś teraz tylko Ty i wyłaniająca się przed Tobą tajemnicza skrzynia, która wręcz błaga o otwarcie. Stoisz podekscytowana (chciałam tu użyć innego słowa, ale zachowam powagę sytuacji…) i otwierasz ją. A tam co? Rozum. Żywy rozum słuchaj. Zastanawiasz się pewnie, o co chodzi? Pytania udziela dołączony do „podarunku” liścik, w którym jest napisane:
    „Julio, MUSISZ dokonać wymiany. Wyjmij ze skrzyni rozum i włóż zamiast niego swój „rozumek”. Następnie MUSISZ podjąć ważną decyzję. Czyjego rozumu użyjesz zamiast własnego?”
    Pamiętaj, dokonując „wymiany rozumków” zachowujesz wszystkie swoje pozostałe atuty, swoje życie, dom, rodzinę, milion sukienek, pracę… Zostajesz w swojej skórze, chodzisz w swoich sukienkach, zasypiasz koło Adasia, Twoimi dziećmi są nadal Tosia i Benio. Dalej więc musisz opiekować się pociechami, egzystować z tym samym mężem, pisać bloga, być dla przyjaciół i bliskich taka jaka byłaś do tej pory. Czyli reasumując – Julia Rozumek musi ogarniać wszystko, ale nie ze swoim rozumkiem. Taka to mała podpowiedź przed trudną odpowiedzią – czyj rozum wybierzesz? Kto podoła temu, czego dokonałaś do tej pory? Kto zdoła podarować Twoim bliskim tyle ciepła i miłości? Kto choć w małym stopniu będzie w stanie zaciekawiać Twoich czytelników? Kto tak ugotuje? Kto tak rozbawi? Kto podobnie pomyśli?
    Czy to będzie rozum znajomej? A może prababci? Albo postaci fikcyjnej, a może celebryty czy pisarza?
    No który rozumek wybiera Rozumek? 😉 Czyj i dlaczego?
    Koniec.
    P.S. Sorry że tak się rozpisałam, ale ja straszna gaduła jestem. I na klawiaturę też się to widzę przekłada..

  18. A mnie zawsze ciekawiło dlaczego dla swoich dzieci wybralas imiona Jula i Benio ?
    Czy masz z tymi imionami jakies wyjatkowe dobre skojarzenia, czy te imiona dla Ciebie cos znacza, czy sie kierowalas w ich wyborze?
    Jakie byly inne typy na imiona Twoich dzieci zanim zawitaly na swiecie, wsrod jakich jeszcze innych rozwazaliscie wybor i kto/co w ostatecznosci zadecydowal/o ?

    Sciskam cielo cala rodzinke!

  19. Julio wymień jedna rzecz na której bardzo ci w życiu zależy, marzenie, moze plan do zrealizowania, który wiesz że na 100 procent nie uda ci się osiągnąć. Może być czysto abstrakcyjny. Ja np chciałabym być przez jeden dzień motylem ?buziaki ?

  20. Kilka dni temu zadalam takie pytanie moim dzieciom: gdybyscie mogli byc przedmiotem to czym chcielibyscie byc? Syn odpowiedzial: cukierkiem. Córka: oknem. Mąż wychylil sie z kuchni i powiedzial: stanikiem. Tak wiec droga Julio, jakim przedmiotem chcialabys byc?

  21. Gdzieś na blogu czytałam że jesteście z mężem ateistami my również. Mój 5 letni Franek mówi że ja i tata oraz jego siostra jesteśmy nieafiliowani czyli nie wierzący my bo chcemy a Róża bo nie polana woda ?. Franek uważa że jest chrześcijaństwo bo został polany wodą i chodzi na religię chodzi bo chce bo był jedynym dzieckiem w przedszkolu które nie chodziło. Twierdzi też że jak pójdziemy raz do kościoła to będziemy wszyscy ” chrześcijaństwo ” dużo chce na ten temat rozmawiać wiec rozmawiamy moje pytanie brzmi Jak to wygląda u was. Czy Tosia porusza ten temat i czy może znacie jakis sposób żeby dziecko nie czuło się wyobcowane z powodu religii.

    1. Karolina nowak my tez mamy taka sytuację i nasze dziecko jako jedyne nie chodzi na religię, jakbyś chciała popisać na ten temat to zapraszam. Nie wiem czy mogę podać tu swój mail ? 😉 bo się nie znam 😉

  22. Czy to,że Twoja książka jak jest nowa przepięknie skrzypi przy otwieraniu było zamierzonym działa niem? 🙂 moja niestety już się wyskrzypiała od częstego zaglądania do niej 🙂

  23. Julio, wiesz o tym że Twój blog i Ty jesteście fenomenem? To miejsce niezwykłe, jest tu tak miło i ciepło, jak w domu. Czasem wchodzę na Twojego bloga, czytam i jest dokładnie to, czego w danym momencie potrzebowałam. Pewnie zabrzmi patetycznie, ale życie mi ratujesz niekiedy :). Cieszę się, że jestem częścią tej blogowej rodziny i dziękuję Ci za to miejsce w sieci. Wrażliwcy muszą się trzymać razem. Pozdrawiam ciepło Ciebie, Wybranka, Tosię i Benia :). Joanna

  24. Nie wiem kto to powiedział ale słyszałam/czytałam/powtarzałam to już wiele razy „kiedy zostajesz mamą już do końca życia towarzyszy ci nieustanne poczucie winy”. Za podniesiony głos (co z tego, że byłaś śmiertelnie przerażona że rowerek dziecka jedzie niebezpiecznie szybko w stronę drogi), za nie dość wiele cierpliwości, za zbytne uleganie (ech za miękkie to serce, za miękkie), zawsze za zbyt mało poświęconego czasu. Choć chyba nigdy za zbyt mało miłości bo mimo tych wszystkich przewinień lejemy przecież w te nasze dzieci nieprzebrane jej morze :). Jesteśmy dla siebie potwornie surowe jako mamy, jako kobiety i jako ludzie. Nawet gdy inni chwalą. Nie pytam więc o co masz sama do siebie największy żal ale chciałabym bardzo dowiedzieć się z czego jesteś naprawdę dumna – właśnie jako człowiek, jako kobieta i jako mama. Pozdrawiam serdecznie.

  25. Dwie ciąże, matka dzieciom… Czy czasem opadają ci cycki (dosłownie i w przenośni)? Oczywiście chodzi mi o taką niemoc, albo zawieszenie siebie jako matki, a z drugiej strony czy czujesz się atrakcyjna fizycznie tak sama dla siebie. Mam takie momenty kiedy sama się sobą załamuje. Bo po co darłam się na córkę albo miałam chęć ją szarpnąć i to za taką głupotę jak nie sprzątaniętych kilka rzeczy.

  26. A ja jak na romantyczna dusze przystało chciałabym poznać historie miłości Teojej i Adama. U mnie z całkiem nieromatycznego początku narodziła się wielka ale i codzienna miłość bardzo chciałabym jeśli oczywiście nazbyt nie naruszam Twojej prywatności poznać wasza. Ściskam

  27. Witaj Julio. A ja chciałabym wiedzieć, czy potrafisz być prawdomówna i szczera?
    Ja bardzo nie lubię kłamać i nie lubię jak ktoś to robi, a najgorsze jest to, jak wiem, że w żywe oczy mi kłamie.
    Moja Teściowa kiedyś zapytała mnie , czy podobają mi się Jej nowe firanki i zasłony, powiedziałam, że są ładne, a tak naprawdę, potwornie mi się nie podobały!
    Czy to jest kłamstwo, czy naginanie prawdy? Nie lubię tego, ale jak komuś powiedzieć, że coś się nie podoba? To jest sprawianie komuś przykrości. Jak wybrnąć, bez kłamstwa z takiej sytuacji? Jak Ty to robisz?
    Czy masz kompleksy związane ze swoim ciałem? Tu za dużo, tu za mało, tam bym coś dodała, tam ujęła. Czy jesteś tolerancyjna w stosunku do swojego ciała i bierzesz go takim jakim jest i czujesz się w nim dobrze?
    Choć ja uważam, że dobrze wyglądasz:))) Jesteś bardzo fotogeniczna:)))
    Pozdrawiam. M S-P

  28. Witam 🙂

    Pytanie: Czy Twoja „radość życia” (moc, optymizm, wiara w człowieka) towarzyszy Ci od zawsze czy może jakieś wydarzenie pchnęło Cię do przeanalizowania swego spojrzenia na świat?

    Jesteś moją motywacją w chwilach, gdy zatracam się w drobnostkach i nie patrzę z właściwej perspektywy.

  29. Julka,wiemy o Tobie trochę …. że włosy masz długie. Najczęściej czarne. Chociaż i brązem je traktujesz…jesteś szczupła. Lubisz swoje piegi, a na ramieniu masz ukochany tatuaż. Nosisz długie spódnice i krótkie sukienki. W szufladzie chowasz czerwoną szminkę. Wiemy o Tobie trochę… A Ty? Jak czytasz komentarze to wyobrażasz sobie jak wygląda Anna, Ewka. Jak wygląda B.? Czy jak spotykasz swoje czytelniczki to masz ochotę krzyknąć: .” Wiedziałam, że tak wyglądasz, tak sobie Ciebie wyobrażałam, wiedziałam że taka jesteś, że głośno się śmiejesz „. Czy jest tak jak z ekranizacją ulubionej powieści…. nasza bohaterka na ekranie ma jasne loki i nijak nie możemy się z tym pogodzić. No inaczej sobie ja wyobrazalismy…. jak jest? Jaka jest B?? dobrej niedzieli Julka

  30. Julio, a ja mam dwa pytanie do Ciebie

    1.Co według Ciebie jest najlepszą rzeczą w byciu mamą i co najtrudniejszą?

    2.Bardzo lubię Twój styl, masz jakiś swój stylistyczny przepis, czym kierujesz się w wyborach? Ciuchów, dodatków, detali do domu…etc.

    Dobrego weekendu dla Was.

    arttotiblog.wordpress.com

  31. Droga Julio, czy czujesz się mentalnie związana z Kubusiem Puchatkiem? Nie, nie ze względu na to, że jest to miś, który ma mały ROZUMEK, ( bo wiele Twoich mądrości powinno znaleźć się w szkolnym programie nauczania wychowania do życia w społeczeństwie i rodzinie), ale ze względu na prostotę i taką miłość do życia. po prostu. Umiejętność przyjmowania tego, co jest z pokorą i traktowania każdego dnia jak najlepszego, a zarazem jakże zwykłego dzbana miodu.
    Serdeczności i moc uścisków.

  32. Rodzicielstwo cudna sprawa, ale Julka jakie sa Twoje sposoby, gdy powieka rano sie zamyka, gdy zwyczajnie sie nie chce wstawac i robic sniadanka, prasowac ubranek, bawic sie, przeciez w ciagu tygodnia czasem tak mamy wszystkie, jakie sa Twoje sposoby takie na zachete, by wszystko w domku gralo?

  33. Muszę zadać te pytanie właśnie Tobie, bo to dzięki Tobie jestem w świecie Poldarka 🙂 a co najfajniejsze jestem tam razem z mężem 😉 uwielbiamy nasze wieczorne seanse, dzieci śpią, słonecznik do dłubania my, Ross i Demelza 😉 ale jedna sprawa nas dzieli 😉 Elizabeth 😉 (hahaha to prawie jak ich ;-)) tzn ja jej generalne nie lubię i twierdzę, że sama jest sobie winna, że mogła jednak nie wychodzić za Francisa, ale tak wybrała, bo tak było łatwiej, lepiej być Panią Trenwith niż harować w Namparze 😉 tyle ja 😉 natomiast mój mąż twierdzi, ze jest ona ofiarą całej sytuacji wiesz wyjazd Rosa, informacja o jego śmierci, nie chciała ranić Francisa zerwaniem zaręczyn i takie tam 😉 i wierz mi albo nie ale potrafimy o tym dyskutować przy obiedzie bardzo długo i dalej każdy swoje 😉 a jak Ty uważasz? 🙂

  34. Julio, czy myślisz czasami o starości, jak się zmienisz, jak zmieni się Twoje patrzenie na świat, czy boisz się starości, czy też starość jest dla Ciebie tak naturalnym czasem jak dzieciństwo i młodość?

  35. Widzę dużo pytań na które odpowiedź znajduje się w Twojej książce…:)
    Ja mam takie – Czy dajesz robić sobie jakieś zabiegi z medycyny estetycznej ale tej takiej bez skalpela? Co robisz ze skórą?
    Pytam bo sama chciałbym mieć taką cerę jak masz Ty ale niestety… jeszcze nie uporałam się z „trądem” a tu już zmarszczki widać;)

  36. Witaj kochana! Tyle już komentarzy nie wiem czy z kimś się nie zdubluje, ale czasu brak na przejrzenie wszystkich. Ja jestem bardzo ciekawa, w jakim momencie swojego życia byłabyś teraz gdyby nie dom i rodzina? Co robiłabyś gdyby nie najważniejsi ludzie Twoje życia? Co by było teraz gdyby nie zapisane Ci było poznać Adasia i urodzić przecudne dzieciaki? Przeszedł mi obraz przed oczami.. Ty stojąca za ladą, sklepu z częściami do aut, w długich czarnych włosach, w jeansowych wytartych spodenkach z opalonymi nogami, kapeluszu kowbojskim i wytartej koszulce Jacka Daniels’a. Gdzieś w ameryce. Na pustkowiu. Ty, stary merc i dziara na pół ramienia.
    Pozdrawiam gorąco!

  37. Witaj Julka. Kiedyś na końcu któregoś postu napisałaś że musisz kończyć, bo zaczyna się Masza i niedźwiedź. Całą gromadką oglądacie bajkę a Adam najgłośniej śpiewa:) Teraz kiedy moje maluchy oglądają Masze na dobranoc, ja za każdym razem się zastanawiam co to była za piosenka. No tak mi to utkwiło w głowie i śmieszy mnie za każdym razem kiedy sobie to przypomnę. Pytanie brzmi: co to za piosenka?

  38. #Jeśli mogłabyś zmienić dowolną rzecz w sposobie, w jaki się wychowywałaś, jaka by to była?
    #Jeśli mogłabyś obudzić się jutro rano z jakąkolwiek nową cechą lub umiejętnością, co by to było?
    #Jeśli chciałbyś stworzyć przyjaźń z osobą, z którą teraz rozmawiasz, podziel się z nią czymś, o czym chciałabyś, żeby wiedziała;)

    Pozdrawiam
    Anna S.

  39. Mam kilka… Kiedy myślisz o swoich dzieciach i ich przyszłości,czego byś dla nich chciała najbardziej, żeby byli jacy- szczęśliwi czy mądrzy czy dobrzy czy odważni czy pokorni czy…? Gdybyś miała wybrać tylko jedną cechę z powyższych to co by to było?. I jeszcze jakie są Twoje ulubione- kolor? przedmiot? Słowo? pora dnia? Drzewo? Kwiat? Instrument muzyczny?

  40. Moja córka… tak szybko rośnie, skończyła 5 lat. Dziś cierpi w smuteczku. Michałek wolał bawić się z Gosią a nie z nią.
    Zapytała… bo usłyszała, że 'nie zna miłości ten, kto zna miłość szczęśliwą’ – o co chodzi? 'mamo jak to jest?’.
    Julio pomóż, rzuć mi radą, daj wskazówkę w tej rozmowie. Nie chcę tego zepsuć potwierdzaniem tej teorii, choć cała ja, to właśnie to zdanie.

    Tak bardzo chcę być z nią, zwłaszcza kiedy opuszczają mnie słowa.

  41. Julcia, tak czytam te pytania i wiesz, co? No kurde znam odpowiedź na większość z nich 😉 Nie będę Ci tu pytań zadawać, ale napiszę coś. Z zawodu jestem terapeutką (praca z dziećmi niepełnosprawnymi, wspieranie rodzin borykających się z chorobami psychicznymi, itp.) – z reguły jestem ostoją dla innych, wspieram, doradzam, kieruję podtrzymuję na duchu. Kiedyś na studiach pewien stary, bardzo mądry profesor powiedział nam, że każdy terapeuta musi mieć swojego, bo inaczej zwariuje. I ja mam. Julia Rozumek się nazywa. Dziękuję ♥

  42. Nie wiem, czy mogę jeszcze pytać, ale chciałabym zapytać
    Co słychać?
    Dlaczego? Czytając bloga wydaje mi się, jakbyśmy się znały milion lat świetlnych. To pytanie rozpoczyna radosną paplaninę „A wiesz dziś rano…..”, „Tośka dziś w przedszkolu….”
    itp., itd….. Byłoby miło pogawędzić, może nawet znaleźć czas na herbatę z imbirem i pomarańczą….
    Do miłego 🙂

  43. Czy czujesz się czasem więźniem swojego bloga? Czy bywa tak, że chciałabyś spróbować inaczej, albo po prostu mieć święty spokój, ale czujesz jakiegoś rodzaju odpowiedzialność za to, co stworzyłaś? Czy może blog tak naturalnie wrósł w Twoje życie, że stał się tak naturalny jak poranne mycie zębów czy wieczorne tulenie dzieci do snu?
    I jeszcze jedno. Czy Twój mąż miał kiedyś taki moment, że poczuł się zmęczony tym subtelnym, ale jednak zawsze internetowym ekshibicjonizmem? Patrzę na jego zdjęcia, kiedy śpi i myślę, że mój mąż miałby z tym problem a on dzielnie wystawia się na „ochy i achy” czytających Cię dziewczyn (i pewnie niektórych facetów też;))) Ciekawi mnie, czy miałaś jakiś moment przegięcia, kiedy musiałaś usuwać coś z bloga, bo według niego pokazałaś coś, czym on nie miałby ochoty się dzielić.

  44. Witam!
    Myślałam i myślałam nad tym zmyślnym pytaniem, zeby Cie zaskoczyc, rozsmieszyc czy rozzłościc, ale niestety nic mi nie przychodzi do głowy, a taki ten bon kuszący :/. No ale z okazji zadania Ci kolejnych pytań skorzystam z wielka ochotą, mam nadzieję że odpowiesz chociaż na jedno :)).
    Pierwsze to znowu o pasji, czy tęsknisz za rajdami, planujesz powrót na dwa kółka? Miałaś kiedyś poważny wypadek na motorze? Co najbardziej pociągało Cię, co lubiłaś w rajdach najbardziej? Jaką najdłuższą trasę przebyłaś na motorze?
    Kolejne to o blogosferze, Co najbardziej zaskoczyło Cie w blogowaniu, pozytywnie i negatywnie? Czy zastanawiasz się, jak wygladają jak żyją Twoje czytelniczki? Czy testowanie towarów bywa męczące?
    A na koniec takie przyziemne, co wolisz wino, piwo, wódke a może bimber:))? Ja najbardziej lubię wino:)).
    Pozdrawiam

  45. Z rana pytam, spać nie mogę. Czy według Ciebie Julio tęsknota za cudowną kobietą, to już miłość?
    Może i mało dotyczy moje pytanie całości bloga, ale z przyjemnością mojej Tęsknocie ofiaruję coś z Twojego sklepu.
    Pozdrawiam!

  46. Julio, czy masz w swoim życiu taką tajemnicę (dotyczącą Ciebie samej), której nie zdradzisz nikomu (nawet najbliższej osobie)? Jeśli masz taką tajemnicę to z jakiego powodu się nią nie podzielisz z nikim? Pozdrawiam.

  47. Jak radzisz sobie z hejtem? Twój blog jest bardzo popularny, więc nawet jeśli masz moderatora (pamiętam, że w którymś wpisie wspomniałaś, że zajmował się tym Twój mąż), to na pewno przynajmniej od czasu do czasu dociera do Ciebie jakiś złośliwy czy zawistny komentarz. Wiem, że taka cudza złość za to tylko, że się istnieje i że się chce dzielić z innymi swoim szczęściem albo dążeniem do szczęścia potrafi bardzo boleć. Co robisz, żeby Cię to jak najmniej dotknęło? Czy bardzo przeżywasz takie komentarze?

  48. Witaj Julio…ja mam pytanie – z pewnością w dzieciństwie miałaś jakąś swoją ulubioną bajkę – ja miała Kopciuszka i czasem w snach a czasem na jawie byłam Kopciuszkiem…a Ty? Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

  49. Czy zdarza Ci się mieć dosyć blogowania? Czy nie masz czasem ochoty zostawić bloga mimo jego popularności, żeby zająć się innymi projektami?

  50. Julio…
    Czy oglądałaś taką komedię romantyczną „50 pierwszych randek”?? i czy znasz ten utwór w tej komedii „Somewhere over the rainbow”? Gra tam Drew Barrymore i Adam Sandler.
    Kobieciarz imieniem Henry zakochuje się w pięknej dziewczynie. Przed rokiem uległa ona wypadkowi, a doznany uraz głowy sprawił, że od tego czasu jej pamięć nie rejestruje nowych zdarzeń. Chłopak wpadł na pomysł aby każdego dnia gdy ona się obudzi oglądała video z tymi właśnie nowymi wydarzeniami….
    Na jaki Ty wpadłabyś pomysł mając u swego boku taką osobę?? co wymyśliłabyś aby tej osobie łatwiej się żyło i aby każdego dnia przypominała sobie o Tobie i o osobach, które kocha oraz o wydarzeniach, w których czuła się szczęśliwa?
    Całus
    Ewa

  51. Witaj Julio. Moje pytanie: „Co napisałabyś w liście do siebie jako do 60-latki?”.
    Ja w 18 urodziny napisałam do siebie list jako do 30 letniej dojrzałej kobiety :). Jak wyobrażam sobie swoje życie w tym wieku. Przechowuję ten list jako największą pamniątke po swoim szlonym, młodzieńczym żywocie:) Ilekroć go czytam śmieję się i płaczę na przemian.

  52. Jestem Twoją czytelniczką, choćby z powodu deja vu 😉 Mam wrażenie, jakbym czytała siebie sprzed lat, choć wtedy nie śniło się o prowadzeniu bloga – chodzi mi po głowie, aby odezwać się do Ciebie i powiedzieć, jak jest teraz. Ale, póki co, pytanie – czy dopuszczasz rozstanie i to , że z kim innym będziesz równie szczęśliwa , a może nawet bardziej…?

  53. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 20-25 lat kiedy dzieci będą powoli wyfruwać z gniazda??

    Twój sposób by się chcało więcej robić gdy się nie chce nic ??

    🙂

  54. Jakbyś miała rozpaść się na kawałeczki, a nie umrzeć, to komu i jaki kawałek siebie chciałabyś podarować aby miał go już na zawsze dla siebie?

  55. co na obiad?

    pytanie codzienne. czyniące mnie kobietą, matką, gospodynią…
    takie pytanie codzienne dla ciebie. czym jest u was obiad. czy codzienną twoją udręką czy waszym codziennym cudownym byciem razem? czy wolisz przygotowywać go sama czy przy współudziale dzieci, wieczorem czy rano, z mięsem czy bez (bo że z miłością to wiem bez żadnej wątpliwości).

    pozdrawiam, obiadowo (pomidorowa na rosole z wolnej kury…) 🙂

  56. Oj ciekawy wywiad tu się stworzył, oj ciekawy… 🙂 Pytań tu mnóstwo i już odpowiedzi doczekać się nie mogę 🙂
    A moje pytanie: czy jest coś w Twoim życiu Julio, czego żałujesz, na co miałaś wpływ, a tego nie zrobiłaś, aby zadziało się lepiej?
    Poza tym myślę, że Twoja książka powinna być na receptę przepisywana przez lekarzy, na wszelkie wątpliwości, smutki i by radość sprawić i życie docenić w codzienności.
    Pozdrawiam

  57. Drogo Julio Moje pyta jest troche przerażajace ale całkiem serio. Czesto piszesz o przyjaźniach i jaki to wielkiego skarb …Moje pytanie wiec brzmi:
    – co byś zrobiła, gdyby nagle powiedzmy dwie twoje najlepsze przyjaciółki odwróciły się od ciebie …bez wyraźnych powodów ( przynajmniej według ciebie, bo dla chcacego nic trudnego) ..no i np jedna z nich nie zaprosiła by cię na własny ślub …dodajmy ze uważałaś ja za przyjaciółke !?

  58. Mnie ciekawią od zawsze twoi rodzice. Jakimi są ludźmi, jak was wychowywali, co przekazali. Rzadko o nich piszesz, a wpisy o nich pamiętam chyba najlepiej. Mam wrażenie jakby stali z boku i tak po cichutku „ulepili” tak mocne osobowości jak ty i siostra. Imponują chyba większości nam tacy ludzie. Miło będzie trochę więcej o nich poczytać.

  59. Czym pachnie Adam Domin? 🙂

    P.S. Po 100 pytaniach o miłość, przyjaźń, marzenia, nagle trach! – zapytanie o myszy 😀 Nie pamiętam już, czyje było, ale aż parsknęłam śmiechem, tak się ubawiłam i tak jak autorka, poważnie oczekuję odpowiedzi na nie! 🙂

  60. Nie wiem, czy mogę jeszcze jedno pytanie, tym bardziej że poprzednie wciąż czeka na moderację, ale okoliczności mnie zmusiły 😉
    Tytułem koniecznego wstępu 🙂 Właśnie odtworzyłam sobie jeden z odcinków „Spadkobierców”, w którym Dorin mówi do Hariet, że jej „fizjologia nie dotyczy”. Nie będę rozwijać, kto oglądał, ten wie, ale to mi przypomniało o moich i mojej przyjaciółki wspominkach pierwszych randek. Mianowicie chodzi o to, że zarówno ja jak i ona miałyśmy wewnętrzny opór do przyznawania się do fizjologii przed chłopakami. O ile niczym strasznym było powiedzenie, że idzie się do toalety, co oczywiście oznaczało zrobienie siku (TYLKO I WYŁĄCZNIE 😀 ), to nie do przeskoczenia były inne, wiadomej treści sprawy. Merlin (takie jej pseudo) posuwała się na przykład do różnych herbatek przyspieszających trawienie oraz do stosowania przed randkami „pozycji uwalniających gazy” (leżysz na plecach, nogi prosto, po czym jedną nogę zginasz w kolanie, przyciskasz do piersi, uwalniając w ten sposób ten czyhający na twoje rozkojarzenie, na twoje potknięcie gaz, gotów skompromitować cię w oczach lubego w najmniej oczekiwanym momencie). Natomiast ja przyznałam się do tego, że udawałam okrutny ból głowy, co zmusiło ukochanego do wyjścia z domu, pójścia na stację benzynową i kupienia mi tabletek, a ja w tym czasie z prędkością światła skorzystałam z toalety i na wszelki wypadek pootwierałam wszystkie trzy okna, żeby nie daj Boże nie było choćby cienia podejrzenia, że w ogóle wstawałam z łóżka. Ale co się dziwić, małe mieszkanko, ściany jak z kartonu. Słychać, jak w łazience rzęsa na podłogę spada, a co dopiero Wiadomo_Co. 😉
    Pytanie moje brzmi: czy masz Julio i takiego rodzaju wspomnienia? :D:D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.