czas napięty do granic możliwości. jak struna. spotkań na jeden weekend tyle, że w tygodniu trudno by zmieścić. włączam play i wbijam jedynkę. po drodze zbieram Andzię, bo Ona akurat też w stronę Warszawy podąża. zza pleców wyciągam kowbojski kapelusz, wciskam na głowę krzycząc do Niej.. „weekend czas zacząć”!! a Ona jak zwykle, z byle czego śmieje się do rozpuku. śmieje się tak z moich głupot od 15 lat. i kiedy patrzę jak siedzi obok, nagrywa telefonem jak ja tańczę za kierownicą, jak śpiewam po norwesku amerykańskie piosenki.. to myślę wtedy, że skoro kilkanaście lat temu siedziała obok mnie tak samo, tylko w szkolnym autobusie, to zaczynam wierzyć w to, że nie jest ze mną tak najgorzej, skoro wlokę ze sobą tych przyjaciół przez lata.. i Ona bezzmiennie rechocze do łez z każdej mojej głupoty.. więc ja głupkuję jeszcze bardziej. muzyka chce pozbawić głośniki życia, pomimo klimatyzacji okna otwarte na oścież, włosy poplątane.. mam wrażenie jakbym znowu naście lat miała.. podmuch wiatru uparcie porwać mi chce kapelusz..
Ona podpija mi moją kawę. a trzy razy się pytałam czy chce i czy Jej kupić!
oszaleje!
w stolicy biegam ze spotkania na spotkanie, a każde z nich warte zatrzymania się na o wiele dłużej niż mój czas na to pozwala. tłumacze sobie zatem, że przecież mogły się w ogóle nie zdażyć..
jest taka prawda. od lat. wielu. i chyba prawdziwa. bo wiele tych prawd od dziada pradziada powtarzanych prawdziwa nie jest..
a ta jakby tak..
że na wszystko dobre, co w życiu dostajemy trzeba sobie zasłużyć. nawet gdy przychodzi na wyrost. na debet. na kredyt.. czy zwał jak zwał… przychodzi wcześniej niż my zdążyliśmy coś z siebie dać, to mocno trzeba pracować by zostało, by udowodnić, że warto było nam dać, zaufać..
blog to masa pracy. praca ta niezwykle przyjemna, dlatego zadłużona w niej jestem po uszy. bo przecież nikt mi nie każe..
ale czy gdyby nie blog, to zmobilizowałabym się do przebrania zdjęć, posegregowania ich w katalogach. czy spisałabym te swoje myśli, wspomnienia.. czy kiedyś gdy mnie zabraknie Antonina miałaby lepszą pamiątkę.. a może wcale Ją to nie będzie interesować..? tego nie wiem..
wiem natomiast, że ta praca to wielki ogród ludzkich duszy, myśli, dobrych słów..
a potem uścisków do utraty tchu, gdy nadejdzie dzień spotkania. pisków, śmiechów, łez na odchodne. długie machanie na pożegnanie, nawet gdy już znikniemy za zakrętem..
za zakrętem są drzewa, konary wielkie, mocno rozkwitnięte, domy, ogródki.. a ja macham ślepo jakby tam stała jeszcze..
i ta myśl w drodze powrotnej, że tak daleko do siebie.. że kiedy dzwoni to mnie akurat zrobiła się powódź w domu, dziecko obudziło.. i choć nawet gdy nie odbiorę, bo czasu brakło, to ściskam mocno przed snem to ciałko co znalazło mi się w tym wielkim świecie.. dzięki tej pracy blogowej.. dzięki tym postom po nocach sklejanym.. myśli na klawiaturę wylewanych.
i czy to prawda, że jak Ktoś ma się spotkać to jest to przeznaczone..? oj chyba nie..
do ludzi prowadzi nas nasza droga. tą którą wybieramy, nad którą pracujemy. ta, w którą skręcamy bądź nie..
nasze słowa, czyny, milczenie lub niemilknące przemówienia..
spotkałam Ją.. a raczej to Ona spotkała mnie.. pewnego dnia napisała. widziałam Jej zdjęcie profilowe na portalu społecznościowym. tyle tylko..
a potem wparowałam do Jej domu. ot tak. na moment zaledwie. karmiła dziecko. a ja z milionem wypowiadanych słów na minutę stałam w progu..
po długim milczeniu powiedziała..
-wiedzałam, że taka właśnie jesteś..
byłam tam „na jednej nodze”..
teraz weszłam z torbą ubrań, prostownicą do włosów i kosmetyczką.
rzuciłam pod schody, by móc zaraz potem do nocy późnej nacieszyć sie tym domem. Nią. Jej światem. pięknym światem.
i ta Mama, co miałam wrażenie przy porannej kawie, jakbym od miesięcy za Nią tęskniła.
i ta myśl, by jak najszybciej przyjechali i do nas. by Jej mąż mógł do rana gaworzyć z moim mężem. bo to niemożliwe, że wspólnego języka nie znajdą… bo to przecież jakby od lat wielka więź nas łączyła.
trudno zachwycić mnie czyimś światem. Jej rozkochał mnie do granic możliwości. jakby mój..
każda minuta opadających powiek przy nocnym składaniu posta warta tej znajomości, odnalezienia tego skrawka ziemi by zaistniał w moim…
świat jest wielki. jednak by zmniejszyć Jego objętość tak, by odnaleźć bratnią duszę, trzeba coś z siebie dać.. wyściubić nos zza kołdry, zza progu swego domu.. i wszystko jest na wyciągnięcie ręki..
ja w dzień gdy założyłam blog wyciągnęłam własną, Ona pisząc do mnie pierwsze słowo wyciągnęła swoją..
dzielę się dziś z Wami skrawkiem Jej świata. świata mojej Kasi.
wiele w życiu odwiedziłam domów, mieszkań… ten należy do jednego z najpiękniejszych jaki widziałam.
pobyt w Warszawie to również niezwykłe spotkanie z blogerkami, czytelniczkami. to wspaniałe poznać Was „prawdziwie”. zobaczyć jak się śmiejecie, jak wyglądacie. że ta co komentuje z nickiem Hiena to mam wrażenie, że konie z Nią można kraść. i jakbyśmy już niejeden wieczór do łez się uśmiały. a tamta co Dorką jest, ma tyle w sobie ciepła, taka kruszyna. I, że tamta co ostatnio pisała mi na facebooku, że marke dziecięcą zakłada, to taka fajna cholera, że do zjedzenia i jakby z moich myśli wyjęta, do tańca i do różańca. a tamta o imieniu Ida taka spokojna, mądrego do powiedzenia ma dużo. Agaciny Mama taka śliczna. a, że Aśce chciało się jechać taki kawał drogi pociągiem, z dwójką małych dzieci. no podziwiam szalenie. i każda z Nich wyjątkowa… i tak mi miło, że w moim blogowym świecie Je goszczę. obiecuję do domu na kawę zaprosić. materace do snu porozkładamy by się zmieścić.. tylko czy Ktoś pójdzie spać czy do świtu rozmowy na tarasie prowadzić będziemy..
nie wspomnę zupełnie o Iwonce, co spotkanie wymyśliła. co mi w torbie grzebie, przez co bawi mnie tym do łez. co choć z Ameryki jest, a znamy się niecały rok, to już drugi raz w jednym łóżku śpimy. reprymendy mi robi, że telefon mi w nocy dźwięki wydaje, to już przezornie przed snem mi go w torbie znalazła. ściszyła.. szkoda tylko, że o swoich zapomniała..
kładziemy się obok. coś półprzytomnie jeszcze słowa wymieniamy.. a za dni pare już za oceanem będzie.. a jakbyśmy za płotem mieszkały wydawać by się mogło..
prujemy po tej Warszawce nocą autem. migają światła, neony, pałac kultury.
pytam czy okna przymknąć.. Maryś mówi, że dawno się tak dobrze nie czuła.. tak inaczej niż codzień..
bo przecież do młodych nie należymy. a jak nastolatki z muzyką na całą stolice, przez szyberdach na światłach tańczymy.
prowadzę auto, a marzę by zamknąć oczy i zatrzymać te chwile na zawsze. Siedzi ze mną Maryś, Iwona, Karolina..
od godziny płaczemy ze śmiechu, brzuchy nas bolą strasznie.. czy życie może się w jakiś sposób kończyć lub zaczynać?
ja mam wrażenie, jakby moje zaczynało się każdego ranka na nowo.
blog podarował mi tych ludzi…
na przyjaźń (szczęście) się nie czeka.. się nie szuka.. ale każdego dnia mocno się pracuje..
Niepocieszona jestem, bo komentarz mi zzarlo. Chyba duzo fanow jest na stronie ;o)
No to jeszcze raz:
Najpierw zdjec analiza: To naprawde nie zdjecia z katalogu? Czy istnieje ktos taki, kto ma takie wyczucie smaku, wyobraznie i odwage do eksperymentowania w tym naszym polskim kraju??? Owacje na stojaco. Oczarowana jestem. Tez bym chetnie w tych progach zawitala!
Tekst tez czytalam. Madry on. I taki prawdziwy. Wbrew temu, co holiwood nam serwuje. Bez pracy nie ma kolaczy ;o)
Przeznaczenie to jedna sprawa. I na pewno nie ostateczna. Bo jak temu przeznaczeniu nie pomozesz, to… no wlasnie… najlepszy usmiech losu nie pomoze na dluzsza mete.
Zakladajac bloga nie oczekiwalam zbyt duzo. Chyba tylko tyle, zeby ktos go w ogole chcial czytac. Dostalam w zamian o wiele wiecej, niz sie spodziewalam. Chociazby to spotkanie Warszawskie, na ktore jechalam na wariackich papierach. Gdybym nie pisala, nie czytala, nie zakochala sie w tych waszych myslach pisanych, nie zdecydowalabym sie na zaden wyjazd do warszawy, gdzie krwiopijcy pozbawia czlowieka ostatniego centa ;o) Nawet idac na Zurawia prowadzilam ze soba schizofreniczna rozmowe, ze zdecydowalam sie na spotkanie w ciemno, jak jakas nastolatka bez rozumu. Nie spodziewalam sie i tutaj wiele. Na szczescie oplacilo mi sie to postratanie zmyslow. Bo czy poznanie Ciebie nie jest hajlajtem roku? 😀
Juluś czy są takie domy? aż ciężko w to uwierzyć, jest niesamowity! Wszystko takie idealne, niepowtarzalne…
A Ty swoim blogiem kochana dałaś więcej niż ci się wydaje…
Najlepsze życzenia na jutrzejsze urodzinki 18te zostawiam!!! Pisz! Żyj! Nie zmieniaj się! Jula, no!
Oniemiałam…. Normalnie oniemiałam i oglądam juz nasty raz te zdjęcia. Cudowne, klimatyczne, przepiękne. A pokój dziecięcy…ach słów mi brakuje tak jestem oczarowana:))
A co do warszawskiego spotkania, to byłam bardzo bardzo blisko przyjazdu do Was, ale bez maluchów mowy nie było, a z takimi maluchami samemu taki hektar to tak jakoś słabo na samą myśl mi się robiło:)) Następnym razem obowiązkowo!:) buziaki Julio:*
Ja pierdzie-lę jaki dom! I jakie foty! Słów brak! Trzeba mieć niezły zmysł, żeby tak połączyć style, żeby takie cuda powymyślać i żeby to wyglądało. No szok! Rewelka!
Jestem tu od niedawna, ale nadrobiłam wszystko i zostaję na dłuuuugo! Mam wrażenie, że jest tu wszystko co kocham. To pierwszy blog, który śledzimy w większym, rodzinnym gronie ( jeszcze mój Mąż i moja Mama) i każdy tu odnajduje coś 'dla siebie’. Dzisiejsze wnętrze zachwycające! Aż chciałoby się tam być!
„Nie pluć na podłogę”, „Wars”, „HWDP” …. no jak za mojego dzieciństwa. I pomyśleć, że te znienawidzone kiedyś zwykłe przedmioty mogą stać się ozdobą… Niezwykły dom.
Tak pięknie opisałaś wasze spotkanie warszawskie, że aż powraca wiara w ludzi.
Nie zmieniajcie się i zarażajcie innych.
Bardzo chciałam coś napisać… Kursor. Zdjęcia. Słowa. Kursor. Zdjęcia. Myśli. Natłok. Za dużo by coś napisać, za mało by oddać sens. Czekałam na ten post. Uśmiecham się, wiesz? Szalona Kobieto!!
Zdjęcia niesamowite i dom taki w klimacie z moich marzeń 😉
A wszystko tak pięknie napisane to spotkanie w Warszawie musiało być niesamowite 😉
Co mnie cieszy najbardziej, że te zdjęcia i te wspomnienia i te chwile u Katarzyny spowodowały znów tę lawinę słów, która mnie ujęła za serce szmat czasu temu (nawet jak w długości mego życia – niebywale krótki) to ważny. Ten ujmujący sposób narracji i ten brzęk telefonu Iwonki i te śmiechy i ten mop na czerwonym świetle (i syn mi powiedział, że nie wie, czy jutro może jechać do centrum, jak my tak poniatowskim!)
Ale czekaj, bo się zapędziłam, a chciałam coś ważnego. Tylko dla przypomnienia, że słowa Kasi są dokładnie moimi – kiedy pierwszy raz przede mną tak na tych targach wtedy tam zatrajkotałaś i pozwoliłam Ci skończyć – to „wiedziałam, że taka właśnie jesteś”, czy „jesteś dokładnie taka jak sobie ciebie wyobraziłam” 😉 kropka w kropkę i nawet przecinek jak mówisz stawiasz dokładnie tym samym miejscu i zdania sklejasz w całość, albo tak śmiesznie dzielisz.
A waga lubelska ujęła mnie chyba lepiej niż to cudo za domem, którego tu jak nie wiem w tym obrazie jak kropki nad „i” brakuje. Piękne zestawienie wspomnień i sentymentów w tym jednym domku się mieści i dusze gospodarzy obnaża do samiuteńkich kości 🙂
Chyba skończyłam, to wszystkiego najlepszego!
Jak ja strasznie Wam zazdroszczę tego spotkania !!! Ale te odległości 🙁
Kolekcja w domu Kasi imponująca!!! 🙂 Pozdrawiam i :*
Ten dom … coś pięknego, każdym szczegółem można zachwycać się z osobna … całość niesamowita – robi takie wrażenie piorunujące, że zdjęcia można oglądać w nieskończoność ….
Spotkanie niezwykłe to było …. Julia już Cię widzę, jak za tą kierownicą pląsasz;) Wulkanie Energii TY:)
Szafotosi jesteś moją inspiracją:)
Ech( westchnienie długie, przeciągłe i głębokie) ale ludzie są piękni, pięknie żyją, z pomysłem, widać że z pasją, dzięki że i nam dałaś szansa popatrzeć przez moment. Hahahah co do osiemnastek to w zeszłą środę z moimi bliskimi miałam swoją kolejną i potem kolejna w sobotę.Siedzieliśmy sobie z moim lubym i bratem mym gapiąc się na księżyc jakieś zboczeństwa opowiadając gdy dzieciaki w objęciach snu dawno były. W oddali tato grał na gitarze niosło głos jego po wsi ,, a po nocy przychodzi dzień”. Ja widzę to swoje szczęście tylko jakoś tak rzadziej niż Ty swoje, jakieś takie ono koślawe, czasem czarno- białe. Posta trza Twojego przeczytać i już, już na chwile rozumiem że jest oka. Jeśli to prawda z tymi urodzinami to niech owocami Twoje pracy zawsze będą ludzie, chwile, właśnie takie jak te opisane dziś.
Julka nie wiem od czego zacząć! może od tego że te cytryny które Kasia tak robi na zdjęciach są przepyszne 🙂 a ja jadłam dokładnie te ze zdjęcia! i to tak mnie cieszy! i tą skrzynkę z warzywami pamiętam i zarys domu i parę innych rzeczy! I choć krótko tam byłam, to niesamowita atmosfera jest w tym domu.. w środku nie byłam, ale dom to ludzie! i ta mama z tym tortem tylko dla Ciebie haha i Maryś ci go zjadła i ta Kasia przefajna (!!!) i ten mąż Kasi zgrywus co to niby nas tylko na 15 minut wpuszcza a potem mamy sobie iść 😉 i ta dziewczyna blondynka taka przemiła obok siedziała i samochód z Chrystusem czy jakoś tak … oj wymieniać wymieniać bym mogła 🙂
Teraz my, szyberdach i rozwiane włosy. NO BYŁO BOSKO!!!!!! dziękuję z góry że nie wspomniałaś, co ja powtarzałam najczęściej jak stałyśmy pod Karoliny hotelem ;)))
Było niesamowicie! jakbym znała was 100 lat! I te Maryśki kolczyki czereśnie nienadążające z powiewiem wiatru z okien i ten karton dzielący mnie z Karoliną!!!!! boże ten karton to w ramki i na pamiątkę!! ;))
I wspólne łóżko u Maryś i telefon i …. i już mi tchu aż brak! Bo ja tu mam taki burdel na kółkach.. no nie uwierzyłabyś co się u mnie dzieje, i dzieci mam na głowie i resztki makaronu we włosach i jeansy rozpięte bo tak mi się chce siku że musiałam je poluzować bo przecież ja nie pójdę nawet siku jak nie przeczytam tego, co TY napisałaś! a laptopa brać do łazienki to przesada chyba 😉
Zakochałam się we wszystkim. W kartonie. W Maryś. W Tobie. W Karolinie. W twoim telefonie który w końcu nie dzwonił w nocy ale też dzwonił do Maryś jak przyszła taka potrzeba ;)) i w tym Twoim śmiechu i usposobieniu bardzo! i powiem CI jeszcze coś! ŚPi mi się z Tobą zdecydowanie wygodniej niż z mężem ;)))) bo mąż chrapie i się rozpycha! :)) buziaki! idę sikać w końcu! i makaron z fryzury usunąć 😉
zapomniałabym!!!!!!! Julia przepięknie to napisałaś!! no jak ty potrafisz no!! szok!
Magiczne miejsce, magiczni ludzi, cudowne spotkanie, szalone, na luzie! Dobrze, że trafia się z życiu na takie sytuacje, spotkania i LUDZI <3
P.S. blondynka obok dziękuje 🙂 i przeprasza za zmęczenie -dzień był pełen cudownych wrażeń i podróży. Pozdrawiam wszystkich! Ania
Ufff…jak dobrze!napisalas;)piosenka mi sie przypomniala” jestes moja kokaina”….nie wiem co w tej Twojej pisaninie jest?no brakuje mi i juz!!!!do tego by na swoj zabalagoniony swiat spojrzec inaczej, lepiej….i cos tu wyczytalam , ze 100 lat trzeba spiewac?to ja glosno!!!!choc pewnie Twoje szczescie, ze nie slyszysz;) i to musi byc bardzo duzy dom? Skoro nie mozna pluc na podloge ?;)
a ja się zaraz popłaczę!!!Ty nawet nie wiesz który dziś raz ja ryczę,
a teraz to se rycze bo się nie spotkałyśmy,i szlag mnie najaśniejszy trafia:/
nosz ku…rde mać Julka !
uśmiecham się i z tymi łzami jak kretyn wyglądam:) bo tak pociesznie to napisałaś ah jak lubię:)!
a Kasia matko kochana co za dom!!! no przecież ja chcę tam zamieszkać!!!przepiękny!!!
padłam normalnie,normalnie no padłam:) w Kaliszu byłam w takim muzeum mam kilka zdjęć telefonem zrobiłam,i Panu nawet powiedziałam że ja takich rzeczy do domu moich marzeń szukam,prześlę Ci ależ On byłby szczęśliwy widząc Kasi dom!
Coś niesamowitego!!! dom cudny!!! ciężko nawet taki sobie wymarzyć. Post jak zawsze genialnie napisany. Dziewczyny (blogerki) jesteście… hmm słów brakuje NIEZASTĄPIONE. Wasza mądrość, mądrość wspaniałych kobiet, tyle daje innym (tym którzy pisać tak pięknie nie potrafią), tyle emocji, natchnienia, siły i wiary w piękny świat!!!!
Dziękuję Julio!
Sylwia
Ahhh…
zazdroszczę.
Pozytywnie zazdroszczę.
Piękne i zdjęcia, i tekst, i to „chcenie”, które na każdym kroku o sobie znać daje …
Stu lat życzę, pełnych miłości, radości, inspiracji i dokładnie tak „nieprzespanych” nocy …
pozdrawiam serdecznie
Renata
Ech tekst już przeczytałam ze 3 razy, a na zdjęcia gapię się od godziny ! aż wzroku nie mogę oderwać, ja się chętnie wprowadzę do takiego domu!!!! Tyle prawdy jest w Twoich słowach, że więcej pisać nie będę bo i po co 😛
Podobnie jak pozostałe osoby piszące komentarze nie mogę oczu nacieszyć widokiem Takiego Miejsca… to moje marzenie. Mieć dom. Mieć swoje miejsce na ziemi. Póki co żyjemy na 30 m z mężem, 2-letnią Agatką i kocicą Mojitką. Jeden stół, który w zależności od pory dnia służy nam do posiłków, a chwilę później staje się biurem. Jedno łóżko. Jedna mała przestrzeń do życia. Nie ma miejsca na twórczą pracę, która już nie mieści się w mojej głowie, nie ma miejsca na frywolną zabawę, na bliskość, na czułość Mamy i Taty…itd…
Julka…czytam Twoje posty od jakiegoś czasu i bardzo podtrzymują mnie na duchu. Dodają mi sił i odwagi, by walczyć o marzenia. Wytrzymam jeszcze troszeczkę na moich przytulnych 30 m, a potem zaproszę Cię na pyszną kawę do Zbrosławic 🙂
Och, jak prawdziwe są Twe słowa. Wszak nie ma w życiu nic za darmo. Codzień jestem wdzięczna za to co mam i za to co przyniósł mi dzień. Dziękuję za przypomnienie, za to że jest takie miejsce, gdzie mogę zajrzeć, zatrzymać się, podumać. Wszystkiego najlepszego!!!
Otwarci na życie ludzie sprowadzają na siebie szczęście, a Ty do takich należysz. I zdecydowanie należą Ci się te wszystkie spotkania, i osoby po drodze spotkane, i kawki wspólne i śpiewanie w aucie 🙂 Jesteś wspaniałą osobą, której dzieją się w życiu wyjątkowe rzeczy. A ja się cieszę, że mogę być maleńką częścią Twojego świata blogowego 🙂
Genialny, tekst, zdjęcia, dom, genialne życie, przyjaźń. Ach cudo. A na koniec już łzy wzruszenia mi napłynęły, a teraz pewnie najgłupiej na świecie wyglądam, śmiejąc się w głos do komputera. Bo komentarz Iwony przeczytałam, o tym jej siku, a mi jak często pęcherz już ciśnie a te blogi, no przeczytać przecież muszę…no i pewnego dnia już nie wytrzymałam i tą przesadę popełniłam…i laptopik ze mną do toalety powędrował:P No ale usprawiedliwiam się to dla Was, dla Waszych cudnych blogów;) Z góry przepraszam za ten zaszczyt:p Kręcę głową aż z zachwytu, jakie jest najpiękniejsze słowo świata, którym można by opisać co chcę po przeczytaniu Twojego posta wyrazić… ach wiesz, to stukanie w klawiaturę, a ja najchętniej teraz bym wstała i pobiegła i Cię wyściskała. I choć się nie znamy, pozwól mi, że Cię poubóstwiam. Każdym swoim postem udowadniasz, jak bardzo zasłużyłaś na całe te dobro i niech wszystko co dobre na zawsze z Tobą będzie,każdego dnia zaczynaj piękne życie i każdej nocy niech Ci się to piękno śni :*
Uwielbiam te wpisy. Szafa Tosi to obecnie jedyny blog, jaki czytam … Zdjęcia cudne, tak cudne, że napatrzyć się nie mogę. Ogladam, oglądam, ogladam… Ale od zdjeć, na punkcie których ogólnie mam fioła, jeszcze piękniejsze są SŁOWA. Wszyscy sie zachwycamy zdjęciami, cudnymi rzeczami, wnętrzami, dzieciaczkami. I słusznie 🙂 Bo PIĘKNE. Ale chyba jeszcze bardziej zachwycam się wpisami i OSOBĄ która za nimi stoi, i ŻYCIEM o którym one opowiadają. Jesteś WYJĄTKOWA :).
jestescie niesamowite,jedyne w swoim rodzaju…istotki o wspanialych sercach i ciesze sie ze jestescie:)
wspaniały dom, przypomina mi wnętrza, jakie widziałam w Skandynawii, zresztą uwielbiam taki styl i klimat;
zazdroszczę Wam spotkania i z niecierpliwością czekałam na relacje jak tam było, zresztą i tak wiedziałam, że będzie na pewno świetnie 🙂
Jaki piękny dom, jak z bajki. Ślicznie piszesz i czuję, że chciałabym Cię poznać. 🙂
(wchodzę, bo mówię „dawno nie byłam, może jest coś nowego”)
Uśmiałam się tu i pozazdrościłam co nie co i nawzdychała do wspomnień – jak zawsze tutaj 🙂 dom Pani Kasi faktycznie klimacik 101% po podwórku już widać, że jest inny niż wszystkie.
A co do mojej śliczności, no cóż dziękuję 🙂 (ale tak szczerze to parsknęłam śmiechem i stuknęłam w czoło mówiąc, co Ona tu wypisuje 😉
– teraz wiem skąd się w statystykach mojego bloga znalazło hasło z wyszukiwarki „agaciny mama” 😉
p.s. ja po tym jednym spotkaniu wróciłam naładowana pozytywną energią i uśmiechem od ucha do ucha, więc wyobrażam sobie co Ty po tych kilku dniach musiałaś przeżywać 😉 :*
teeeeen dom, och i ach i zapowietrzam się zachwytem, ten automat z HWDP, ta instrukcja mycia naczyń i ten zakaz plucia na podłogę i to wszystko wszystko pozostałe, och i ach, pozachwycam się jeszcze zanim pójdę na obiad, a jutro znowu przyjdę i się pozachwycam 🙂 i postem też się zachwyciłam, baaardzo :*
xoxo
Uwielbiam energię jaką niesiesz, sposób w jaki opisujesz codzienność.
– ten dom zupełnie nie w moim stylu – stare -nowe, na dodatek i pozostałości z okresu naszej młodości, ale to nie istotne –
bo wszystko jest piękne – pasuje do siebie jak układanka z puzli – a to co istotne to to że w każdym elemencie i kącie tego domu widać pietyzm i dbałość o szczegóły, o detale – widać że tej osobie zależy na całości – na otoczeniu -na kuchni gdzie serce domu -na przestrzeni dla dzieci, nawet w ogrodzie- pozazdrościć.
mój dom był zawsze pod linijkę – wszystko poukładane4 a, każda rzecz na swoim miejscu – teraz gdy pojawiły się dzieci – muszę zmieniać estetykę na praktykę , szczególnie w kuchni i w łazience, beże i biel – na kolory i wzorki- które już nawet polubiłam- ale jestem zadowolona, bo życie to czuć – przeżywać , chłonąć każdy dzień i chwilę -każdy rozlany sok, każde stłuczone kolano, wszystkiej opowieści przy kolacji i na dobranoc- tak jak pisałaś w poprzednim poście, dzieci tak szybko rosną i któregoś dnia zostaniemy sami z wolnym czasem na to na co teraz go nie mamy 🙂
nie styl i pozory nie kolorystyka i gatunek ubrań i dodatków jest ważny tylko serce i ręce które je noszą.
zdjęcia są wspaniałe, cały twój blog jest jakiś taki bajkowy 🙂
z serdecznościami;
A.
Jaki boski cudowny dom!! Od razu mogłabym zamieszkać. A Kasi pomimo że nie znam już ją polubiłam, bo osoba która kocha takie rzeczy i tak ma w domu musi mieć duszę artystyczną, zwariowaną, wyjątkową…Zazdroszczę spotkania i dzięki za zdjęcia , część pomysłów podpatrzę 😉 Buziaki!!
Oj chciało mi się jechać chciało, tylko żałuję strasznie że kurcze nie porozmawiałam z niektórymi osobami więcej w tym z Tobą też :-)))
Znam ja takie szaleństwo. No cudownie, Julia. A ostatnie zdanie, jakie napisałaś wzrusza okropnie i jest po prostu prawdziwe. Sciskam Was.
Cóż pisać…bez powtórek nie da rady..
przepiękne słowa, odjazdowe zdjęcia i ta myśl…że niezwykłość takich miejsc tworzą …ludzie, osoby , które kochamy bądź nie…
Ten uroczy i niezwyczajny DOM pełen takiego ciepła, że aż parzy i klimatu taaaakiego mojego ,że aż uch!!!
wypełniony po brzegi niesamowitymi i niespotykanymi przedmiotami stworzyła NA PEWNO wspaniała kobieta, pełna wyobraźni, super oryginalna i z poczuciem humoru. Już ją lubię 🙂
Jesteście fantastycznie szalone !!! i codziennie dziękuję Temu Panu Na Górze, że pozwolił mi „zajrzeć” na chwilę do Waszych miejsc, tych zaznaczonych Waszymi ♥, poznać i uściskać i zadomowić się…
powzruszać i uśmiechać się całą …paszczą, być choć przez jedną małą chwile z Wami :-))))
całusy
D.
ps. doleciała karteczka?
i jak tu do Ciebie nie przychodzić… ostatnio napisała mi P.: bo do Julii to się po życie przychodzi… ja przychodzę bo mi tu dobrze. bo siebie odnajduję, bo Ciebie poznaję, bo… dobre, zwyczajnie dobre stworzyłaś miejsce. dziękuję
mam na blogu prawie 8tysięcy komentarzy pozostawionych.. uwielbiam je wszystkie. bo się Komuś chciało wpisać te dane, zalogować, zostawić kilka słów. dla mnie to nieopisana radość.. jest też kilka takich przy których miałam gęsią skórkę na całym ciele i oczy mokre.
akurat gadałam teraz przez telefon z Maryś jak ten komentarz przyszedł. czytam Jej więc to na głos i tak mi ten głos zadrżał…
ale mi dodałaś Kochana takiego ciepła co mi od środka teraz całe ciało zalewa. tak mi na sercu miło.. niezwykle mi tak..
całuję :*
Uwielbiam tą kobietę ze zdjęć jest …. nie znma jej niewiem jaka jest znamy sie telefonicznie … ale jest najcudowniejszym człowiekiem jakiego poznałam i wszytsko dzięki jej talentowi … a sposób w jaki jest opisany jej dom zdjęcia … ech zabrakło mi słów …
Piękne…
aż słów zachwytu nad zachwytem Twym zabrakło…
Zresztą… Ty na moje słowa i tak ostatnio nie odpisujesz 🙁
Szkoda…
ale dopóki mnie nie wyrzucić będę zaglądać do Twojego świata…
karmić nim duszę i… marzyć ;-)))
Kasiu…
nie odpisuje Tobie jak i wszystkim tutaj innym.
staram się dwa razy w tygodniu skleić posta. post to najmniej 3 godziny. ale najczesciej koło 4.
mam jeszcze budowę, firmę, dom, a co najważniejsze małe dziecko.
gdybym chcicała odpisywac na komentarze pod postem to też około 3 godziny czasu, bo ostatnio odpisałam na wszystkie i robiłam to od 24ej w nocy do po 3ej. a o 8ej wstaje do Tosi. uwierz mi, że bardzo bym chciała… ale nie jestem w stanie… 🙁