trzeba pojawić się w pewnym miejscu…

_DSC0024 _DSC0033 _DSC0012 _DSC0014 _DSC0050 _DSC0051 _DSC0047
trzeba pojawić się w pewnym miejscu, by wiedzieć, że tkwić w nim nie chcemy.

poznałam w swoim życiu niezliczone ilości ludzi. mieszkałam pod Częstochową, w Krakowie, w Warszawie, Bielsku Białej, na Śląsku… i okolicach. przejeździłam motocyklem dziesiątki tysięcy kilometrów w roku. wszędzie gdzie się nie pojawiałam najbardziej interesowali mnie ludzie. a jak wiadomo za ludźmi idą ich historie.. o ile ja ich w głowie mam..
tak bardzo króciutko powiem Wam dziś o trzech… bo ja nigdy w nie nie wierzyłam.. do teraz.
pewien mój znajomy zajmował najwyższe stanowisko w jednej z najwiekszych korporacji. ogromne pieniądze, domy, auta, wakacje na Malediwach trzy razy do roku… spotykamy się pewnego dnia, a On mówi, że wyszedł. zamknął za sobą drzwi. kupił dom na Mazurach. tak, że zimą nie da się wyjechać po bułki do sklepu.. a nawet gdyby, to jedzie się po nie prawie godzinę w jedną stronę.
tam spędza dziś codzienność i wakacje. z dziećmi jeżdzą traktorem, zbierają lilie wodne na swoim stawie.
mam też bardzo dobrą znajomą.. w pewnym momencie swojego życia dostała taką szansę.. mieszkała i pracowała w Dubaju. otaczała się złotem. jej pensje były wprost niewyobrażalnymi kwotami. mogłaby kupić osiedle apartamentowców w dużym mieście.. powiedziała sobie wtedy.. 3 lata. 3 lata i wracam do domu. nie chcę tutaj żyć. nie mam o czym marzyć. wszystko staje się już i bez żadnego wysiłku. dziś lepi popołudniami pierogi ze swoimi dziećmi, i dokonuje wyborów w wydatkach jak każdy z nas.
mam też podobny przykład we własnym domu. w garderobie obok moich sukienek wisi garnitur mojego mężą. garnitur wart tyle ile nasz samochód. to garnitur z tamtych czasów. czasami śmieję się, że jak przyjdą gorsze dni, to go sprzedamy, a mój mąż twierdzi, że dla niego ten garnitur nie ma żadnej wartości. przez kilka lat zakładał go rano, prasował koszule i jechał do pracy. dzięki temu wyjeżdzał na miesięczne wakacje, nurkował, zwiedzał Chiny, Indie, całą Europę . kupował auta o jakich marzył. a jak mu ukradli to kupił kolejny, choć tamtego nie zdążył ubezpieczyć..  nie było marzeń. świat był na wyciągnięcie ręki. przyszedł więc taki dzień gdy założył spodnie bojówki (do dziś z nich nie wyszedł) i zwykły rozciągnięty t-shirt. poczuł się wolny. mój mąż, jak mało Kto potrafi mnie uświadomić co ma w życiu wartość. dziś nie nurkuje, nie zwiedza.. budował w pocie czoła dom, ciężką pracą prowadzi firmę, je obiady z rodziną,  jak znajdzie chwilkę wolnego to po pobliskich lasach jeździ na motocyklu… twierdzi, że to uszczęśliwia go o wiele bardziej.. 
przeczytałam ostatnio taki artykuł, o tym co daje nam szczeście. ale szczeście długotrwałe. wszystko co materialne daje chwilowe zadowolenie. nowa sukienka cieszy dwa wieczory, nowe auto dopóki nie stwierdzimy, że może powinno mieć więcej koni..
podobno badania dowodzą, że najdłuższe poczucie szczęścia daje nam mieszkanie obok zieleni.
że ludzi przeprowadzający się z centrum miast do miejsca nawet koło parku, z widokiem na drzewa, zieleń odczuwają większą satysfakcję z życia. bardzo często w badania nie wierzę. te trafiaja do mnie niewiarygodnie. mieszkam naprzeciwko lasu.
dlaczego o tym piszę…
całe swoje życie skupiałam się na realizacji siebie. wieczny gwar, ruch, zamieszanie. szkoła teatralna, pasja i praca z motocyklami, rozmowy, wyjazdy, bieg, dążenie do celów, przeprowadzki.. u mnie zawsze działo się za trzech. mogłabym swoimi przeżyciami obdzielić pół wsi.
kiedy zaszłam w ciążę postanowiłam poświęcić się ognisku domowemu. o tak! to coś o czym marzę. zawsze uważałam, że nie sztuką dziś grać na deskach teatru, zdobywać nagrody na festiwalach piosenki.. sztuką dziś jest stworzyć prawdziwy dom. dziś takich już prawie nie ma… i ja postawiłam sobie taki cel.
szybko wypłynęła moja prawdziwa natura. zaczął się blog, sklep, jeden, drugi.. i okazało się, że można, ale wymaga to wiecznego biegu.. a czy ja chcę by moje dziecko biegło razem z nami..?
rozejrzałam się więc po domu.. po milionach pięknych, ręcznie szytych lalkach, które dostaję dzięki pracy na blogu..
a moje dziecko lubi jednego misia, którego kupiłam Jej sama. czy te stosy pięknych zabawek mają sens? a może mówię tak, bo je mam..? gdybym o nich marzyła dla swojego dziecka to inaczej bym to widziała..? nie wiem. mówię Wam jak widze to dziś.
a może tak ma być.. że co jakiś czas musimy w swoim życiu pojawić się w pewnym miejscu, by sobie przypomnieć, by odświeżyć w pamięci to co dla nas naprawdę ważne..
ponad tydzień temu pojawiłam sie w miejscu w którym być nie chcę.
od tego czasu mam wrażenie jakbym była już na Malediwach, w Chinach i Dubaju gdyż wraz z moim dzieckiem…
– zajrzałam do każdej dziury w każdej studzience, w drodze do sklepu wiejskiego.
– zebrałyśmy wszystkie patyki w drodze do babci.
– przystanęłyśmy i przyjrzałyśmy się każdej kretowinie. i pomimo mych wielkich starań w powieści, jak te krety te domki robią, dla mojego dziecka nadal to jest kupa konia i nie kłam mnie mamo nununu.
– minęło nas sto aut, podczas gdy my kręciłyśmy się na chodniku w koło by obserować jak latają wrony.
– wydeptałyśmy scieżkę do leśnej polany obok naszego domu.

nigdzie nam sie nie spieszy. no chyba, że rosół kipi..

_DSC0122
 

193 odpowiedzi na “trzeba pojawić się w pewnym miejscu…”

  1. a mówiłam Ci, mówiłam, że po co tyle mieć. po co te misie, lalki, koce. tysiące, sterty wszystkiego. tego i owego. tak naprawdę to niepotrzebne. mnie się tak wydaje. gdzie indziej jest wartość. nie w rzeczach. ale tak jak pisałaś: Ty lubisz mieć. ja w sumie też lubię. ale nie lubię mieć dużo. nienawidzę wręcz! przytłacza mnie to.

    jak Ty pięknie kwitniesz. są kobiety, dla których ciąża to stan błogosławiony – dosłownie. bez nieprzyjemnych konotacji!!! 🙂

    uściski i całusy i w ogóle ach i och 😉 :*

  2. Julio, dzięki za kolejny ciekawy i mądry post;
    tym razem dodaje jednak coś od siebie – trzy historie, trzy osoby i możliwość trzech wyborów, właśnie MOŻLIWOŚCI, mogli a nie chcieli, wybrali inną, lepszą dla nich drogę, ty opisałaś trzy znane Ci historie a ja każdego dnia w bliższym i dalszym otoczeniu poznaje ludzi, którzy nie zastanawiają się nad wyborami typu wakacje na Melediwach czy domek na Mazurach, ich bieg jest innych – praca, dodatkowa praca, jakieś fuchy, dzieci, dom, starszym rodzicom też trzeba pomóc, bo emerytura ledwo na leki starcza, to jest inny bieg – bo rachunki, bo opłata za przedszkole, angielski, prezent dla siostrzenicy na 18 – nastkę, samochód się wali, antybiotyk trzeba wykupić, bluzeczka z lumpa cieszy jak ta od projektanta, w tym miesiącu bez debetu uff… Czasem też mam wątpliwości czy jestem w dobrym miejscu, może pracę zostawić i w domu dzieckiem się zająć, mąż spokojnie nas utrzyma, gdzie by tu na wakacje pojechać a może nowy telewizor by się przydał, głupie te moje dylematy i chwilowe, bo jak zawsze powiada moja mama: jak chce Ci się narzekać to rozejrzyj się wokoło i ci się odechce, rozejrzysz się dokładnie…………

    1. Aniu, oczywiście, piszesz również o mnie. ja też mam takie problemy. że poczatek roku a akurat wszyscy wtedy mają urodziny i przentów tyle trzeba kupić.. że w aucie coś się popsuło.. ja nie mam złotej karty… odpisałam na ten sam temat w innym komentarzu tutaj..

  3. Kiedy 2 lata temu,znalazłam ten blog,przeczytałam zdanie, które zmieniło wiele w moim życiu. ” Kocham swoje życie, nie takie jakie było, nie jakie będzie, lecz takie jakie jest teraz!” I kiedy baby blues szumiał w mojej głowie, a ja płakałam każdego dnia, z powodów bliżej nie znanych. To zdanie było mi potrzebne. To było jakbym dostała obuchem w głowę i zaskoczyła na właściwy tor. Od 2 lat, na chwilę tylko oddałam się pracy. Wtedy zapłakałam, że inne życie chcę! Nie to jutro! To dzisiaj! I każdego dnia, mogę powoli. Tam gdzie chce. Mogę lepić w piasku ze swoim dzieckiem. MOGĘ bez zegarka. ” Bo ja też kocham to teraz, nie jutro!” Dzisiaj w brzuszku rośnie siostra i już pytają. Kiedy do pracy, taka przerwa, rynek ciężki. A ja mam w głowie jedno! ” W dupie to mam!, jak będzie trzeba będzie w poniedziałek pomidorówka z rosołu w ciężkie dni. Bo ja nie chcę być nigdzie indziej niż tu”. Dzięki za te słowa. Od 2 lat są moim mottem. A moje życie rodzinne, moją pasją 🙂 Pozdrawiamy! Dbajcie o siebie!

    1. dziękujemy najpiękniej.
      teraz ja będę w tym roku rodzić.. Kto wie, może ja bedę płakać.. różnie bywa.. 🙂
      bo w końcu kiedyś upadnę.. nie da się cwaniaczyć całe życie 😉
      ściskam mocno

  4. Miło, ale i smutno się to czyta. Chciałabym zobaczyć coś więcej oprócz swojego grajdołka. I chciałabym dać córce jedną z tych pięknych zabawek czy ubrań zamiast sama kombinować jak je zrobić, bo po mimu wielu prób moje efekty są marne 😛 Ale marzę też żeby umieć więcej, teraz np układanie płytek bo jak w końcu będziemy mogli zamieszkać w swoim skromnym mieszkaniu to chciałabym ten „dom” stworzyć sama.

    1. wiesz Basiu, moja Tosia ma te piekne lale.. a wiesz co kocha najbardziej..? jak Tata albo Mama bawią się zNią w kotki, skaczą, układają klocki.. a tuli jednego misia. takiego kupionego za 50zł, nie za 300zł. czas to najcenniejsza rzecz jaką możemy dac dziecku. z tego wyrośnie dobry człowiek, nie z drogich lal..

      1. O czas się nie martwię, mam go tyle dla niej, że nie brakuje. Spędzamy razem całe dnie i chociaż czasem marzę o „dniu wolnym” to jak taki mi sie zdarzy to tęsknię. Ciężko będzie się kiedyś rozstać. A te materialne braki co mamy nadrabiam kreatywnością,chyba niewyczerpaną;) Co nie zmienia faktu, że kocham piękne rzeczy i chciałabym uszczknąć ich trochę dla córki i dla siebie 🙂

  5. To ważne umieć się zatrzymać i zastanowić. Najprawdziwsza to prawda jest, że trzeba gdzieś być aby wiedzieć, że nie chce się tam być. Szkoda, że tak nie wielu jest to dane. Uściski.

  6. Zakochałam się w Pani blogu 🙂
    Rok temu pojawiłam się w tym miejscu gdzie jestem i wiem, że tu nie chcę być….Ale tu lepsza praca (nie dla mnie narzeczonego-ja bezrobotna), lepsze pieniądze, mieszkamy razem. Tylko że wpadliśmy w taką rutyne…ja czekam z obiadem do 17, on wraca zmęczony, odpoczywa, czeka na weekendu itd.. Marze o powrocie do prawdziwego domu na wsi, do rodziny, sarenek na łące, żurawi i truskawek…

    1. ja często mam taka rutynę.. a potem zaczynam płakać i biorę sie w garść i zaczynam coś zmieniać.. każdego z nas życie jest bardzo podobne.. czasami aż zadziwiająco..

  7. Bardzo lubię czytać Twoje teksty, bo są bardzo mądre… ale ten choć piękny i mądry jest oderwany od rzeczywistości… niewielu ludzi ma taki wybór..i nie wystarczy postanowienie, że od dziś zmieniam swój świat, trzeba mieć na to środki a one nie spadają z nieba…i choć my oboje pracujemy, oboje mamy wyższe wykształcenie to czasem nam zwyczajnie brakuje do pierwszego…i powiem dość przewrotnie, że chciałabym kiedyś być w sytuacji gdy mam za dużo i mi to przeszkadza….choć raz chciałabym mieć taki problem…

    1. ależ oczywiście, że podałam skrajne przypadki z możliwością wyboru. Ja np nigdy na Malediwach nie byłam i nie będę i jakoś mi to nie przeszkadza. bardzo czesto brakuje nam do 1go jak prawie każdemu na świecie. bardzo czesto dokonujemy wyborów albo prawie cały czas. takie życie. podałam przykłady ludzi którym akurat tak się trafiło. większośc jakich znam wyboru najczęściej w życiu nie ma. podałam takie przykłady, bo ja choć wysoko nie stoję to dokonałam wyboru pomiędzy milionem kolejnych rzeczy dla mojego dziecka a ich brakiem. pomiędzy tuszem za 100zł a 50zł. ja mam takie wybory. Ktos inny ma większe a kolejny mniejsze. każda historia jest inna.. ale ja nie marze o problemach kiedy byłabym super bogata..

      1. Julio, nie chciałabym żebyś mnie źle zrozumiała bo uwielbiam twojego bloga, ten spokój który z niego bije, piękny język którym piszesz, to ciepło bijące ze zdjęć i zawsze wychodzę stąd z głową pełną kłębiących się myśli, zmuszasz mnie do chwili refleksji, do przemyśleń, ale pierwszy raz czytając Twój wpis miałam ironiczny uśmiech na twarzy… bo łatwo się pisze na temat takich wyborów gdy sie jest w sytuacji nazwijmy to „uprzywilejowanej” finansowo, wybacz ale po wnętrzach, zabawkach, dodatkach czy ubraniach nie trudno to zauważyć i broń boże nie jest to zarzut bo na to zapracowaliście.Większość ludzi nie ma nawet 1/3 tego co macie Wy. Piszesz z innego pułapu. Uwierz mi marzy mi się dom z ogródkiem pod lasem, i spokojne wieczory na tarasie, ale nie mam na to szans bo musimy popłacić rachunki, ubrać dzieci, naprawić samochód a jak chcemy jechać na wakacje to trzeba cały rok odkładać. Chciałabym zwolnić mieć więcej czasu dla rodziny… ale to w sferze marzeń… i choć tekst piękny i mądry… mnie bardziej przygnębił niż podniósł na duchu…

        1. Kurcze właśnie starałam się, żebyś tego nie odebrała w ten sposób bo nie o to mi chodziło. Ja nikomu do portfela nie zaglądam i nie zazdroszczę, nie chcę żebyś się z czegokolwiek tłumaczyła bo niby w jakim celu? nie chodzi mi też o te Malediwy i garnitury i inne sruty tuty. Chodzi mi o to, że każdy by chciał zwolnic zatrzymać się żyć spokojniej ale nie każdy może… bo czasem od tego zwolnienia ważniejsze są pełne brzuchy dzieci i pieniądze na nowe buty. Przykre ale niestety prawdziwe. Ale ja jestem szczęśliwa mam kochanego męża, wspaniałe dzieci, wieczorem kot mi mruczy na kolanach jak też siedzę do 2 w nocy . co niemienia faktu że chciałabym móc mieć wybór… ale go nie mam i wielu nie ma.
          przykro mi, że zdenerwowałam Cię moim wpisem, nie taki był mój cel. A maż ma racje „nie tłumacz sie”. a zamek nie jest złoty tylko drewniany w woli ścisłości ;D

        2. O tak, teraz to takie modne rzucić życie w Warszawce i przenieść się do domu na Mazurach i najlepiej w takiej górskiej chacie z Bieszczad przeniesionej na Mazurach zacząć nowe życie, najlepiej w zgodzie z naturą, z ekologicznym jedzeniem, założyć pensjonat i zaprosić na sesję Werandę Country… Ja nie znam nikogo takiego, za to znam ludzi, którzy aby wybudować dom zapożyczyli się do końca życia i dzisiaj po spłacie kredytu nie zostaje im nic, znam matki, które widzą swoje dzieci po 4 godziny dziennie, bo do pracy dojeżdżać muszą i które ubierają te dzieci tylko w lumpeksach i nie jest to żaden wstyd. Może i niektóre prowadzą blogi, ale nie słyszałam aby coś dostały, a już w ogóle, aby ktoś im za coś zapłacił! Dziwne przykłady przytoczyłaś, mnie zupełnie nie przekonały… Większości z nas ledwo wystarcza do pierwszego, a nie daj Boże jak dziecko zachoruje, bo wtedy cały budżet pęka…. A gdzie są te blogerki, co to wszystko dostają i im za to płacą???

          1. Hmm, to może powinnaś poznać mnie. Mam 35 lat, z czego 33 mieszkałam w Warszawie. 10 lat pracowałam w korporacjach (16 do 20 godzin dziennie + często weekendy). Od dwóch lat mieszkam pod Bielskiem w domu z widokiem na góry. Gdzie był moment zwrotny? To ciąża – Tosia skończy w kwietniu 2 lata, a ja nie chciałam, żeby wychowywała się w biegu… Dziś patrzę jak ta mała uśmiechnięta dziewczynka chodzi karmić kury do sąsiada, biega po łace (za oknem pasą się krowy). Można w życiu zmienić wiele, tylko trzeba chcieć. Sądzę, że atakowanie Julii jest bez sensu. Każdy z nas dokonuje wyborów. Ona dokonała własnych, ciężko pracowała na to co ma i myślę,że wytykanie jej ile ma i za ile jest mało eleganckie.

        3. Aniu, jest mi przykro gdyś Ktoś rzuca „oskarżenia”.. przez ostatni rok pędziłam tak, że nie wiedziałam jak się nazywam. teraz jestem w 3 miesiącu ciąży więc pozwalam sobie zwolnić. czy to grzech? czy mam to ukrywać? wiadomo, że życzę tego każdej kobiecie. ale ja nie jestem w stanie uratowac świata. w poście było o tym, że czasami znajdujemy się w wymarzonym imiejscu a ono wymarzone nie jest.. było tylko wtedy gdy żyliśmy wyobrażeniem o nim.

          1. Julia, naprawdę, To twój wybór, z szacunku do niego, nie tłumacz się, jeśli dla kogoś jest to obrazoburcze o czym piszesz – o swoich decyzjach – a jego własne życie go nie zadowala, i ma o to pretensje do Ciebie, to coś jest nie tak… chyba? chyba to pora na szczerość wobec siebie niezadowolony czytelniku tego bloga? a nie na pretensję do piszącego go , że on sam podejmuje w życiu wybory które uważa za dobre dla siebie? niezależnie od tego co ma, jak ma i kiedy ma i z kim i dlaczego?
            Ludzie, litości, naprawdę, z każdego przykładu z życia, można znaleźć jakaś dobrą cząstkę dla siebie i spróbować w swoim życiu zastosować 🙂
            po co tyle złości… o nic…

          2. Ja się zgadzam z czytelniczkami, że to nie jest łatwo zwolnić w dzisiejszym świecie. Łatwo napisać „trzeba tylko chcieć”. Ja chcę i nie mogę. Nie mam pracy, jestem wykształcona, zaradna, żadnej pracy się nie boję, ale znaleźć nie mogę. Całe dnie biegam po mieście roznosząc podania, rozmawiając, ale słyszę odmowę, bo nie ma wolnych miejsc pracy. Nie wymagam dużo, chcę choćby najniższą pensję. Wysyłam masę podań do innych miast i bez odzewu. Czy ja nie chcę? Bardzo łatwo jest to napisać, że trzeba chcieć. Czasami po prostu trzeba szczęścia w życiu, którego mi aktualnie brakuje.
            Zgadzam się, że to jest łatwo napisać, jeżeli już się coś ma. Wtedy łatwo wybrać. Na zwolnienie i spokój niestety trzeba mieć pieniądze.

            Moim marzeniem też jest piękny dom na wsi, w zaciszu…
            Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je spełnić.
            Żeby nie było, nie jestem zrzędą. Mam gdzie mieszkać, co jeść. Żyję skromnie, ale mam radość z życia. Uwielbiam chodzić na spacery z psem, cieszę się, że wszystko zaczyna kwitnąć, że są pąki na drzewach, że spadnie deszcz. Uwielbiam zapach świeżości wiosny i to, że wieczorem czuć jeszcze mroźne wilgotne powietrze. Lubię patrzeć na to co mnie otacza.
            Julio, ja Tobie nie mam nic do zarzucenia, nie odbierz mojego komentarza negatywnie. Zarobiliście, macie swoje „tu i teraz” i zasłużyliście. Uwielbiam oglądać bloga, czerpać inspiracje. Motywuje mnie to do działania, do tego chcę dążyć. Tak więc życzę spokoju i jeszcze więcej odpoczynku 🙂

          3. Aniu, ja najzwyczajniej na świecie jak każdy pracowałam od 20go roku życia i pozwalam sobie na zwolnienie bo jestem w ciąży na L4.
            płacą mi za wolne 🙂 to jak nie zwolnić?
            ja Ci powiem co jest kluczem do sukcesu.. jak pójdziesz jeszcze raz pytać o prace powiedź, że chcesz zarabiać minimum 2,5tysiąca.
            bo jak przychodzą na rozmowe do mojego męża to On mi w domu mówi… „ja nie wiem czy on jest coś wart jak ceni swoją prace na 1200zł, mnie to niepokoi, On chyba nie za wiele potrafi skoro tak się ceni”.
            następnym razem powiedz, że Twoja praca jest tyle warta. i daj znać jak poszło 😉
            pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.

            p.s ja nie mam studiów i nie znam żadnego języka a z pracą nie miałam problemu, bo szłam tak na tzw „cwaniaka” 🙂 typu „to Pan mnie potrzebuje” 🙂
            ale to było 5 lat temu.. może dziś nie byłoby na rynku tak łatwo..

        4. Kurcze, Julcia, Ania, żadna z Was z niczego nie musi się tłumaczyć 😉
          ze swoich wyborów, gdyż każdy jest tym kowalem własnego losu , jak sobie pościelisz i tym podobne slogany ;). Tu chodzi nie o licytowanie się kto ma mniej czy więcej, tu chodzi o wybory, albo przeżyjemy to swoje życie chociaż w przybliżeniu tak, jak chcemy, albo nie… ja po 16 latach zapitalania w korporacji z co pewien czas obniżaną pensją / wszyscy mieli obniżaną/ powiedziałam dość, pracy po 12 godzin za darmochę, bez perspektywy czegokolwiek lepszego, i po mimo, kredytu na dom i paru innych ogonów, postanowiłam, że ze zwykłego szacunku do siebie, męża i dzieci, Boga, tego co mam, odejdę z pracy, bo nic ze mnie dobrego nie będzie, bo na co komu wiecznie wkurzona żona, i matka…
          Lekko nie było, bo były momenty, że brakowało na żarcie zwyczajnie po mimo tego, że ta moja pensja wcale nie była taka duża, ale był zły czas, na o odejście z pracy , 2010 rok, do dzisiaj nie jest lekko, czy żałuję decyzji – nigdy 😉 bo zaczęłam zauważać rzeczy, których nie widziałam, zaczęło się lepiej dziać miedzy nami, czas był i na pracę jaka lubię i na pasję, bo okazało się, że praca może być pasją, tylko trzeba odwagi by to przeprowadzić, deko wiary w siebie, żeby wyjść z kręgu mentalności niewolnika, czyli pracy od-do w korpo tylko dlatego ze urlop.płatny i pensja 29-go. ja wiem że to nie jest łatwe, i że zawsze znajdzie się powód, by nie przemeblować swojego życia, bo skoro jakoś do tej poty było, to niech tak zostanie…. to nie tak do końca, bo nic nie jest nam dane na całe życie z gwarancją niewymydlenia się, ani zdrowie, ani ten maż, ani te dzieci, niech nie daj Bóg coś się wydarzy, zabraknie, ujdzie uwadze, potknie się i potem żal, oj mogłam to mogłam tamto… nie ma nic ważniejszego nad własna rodzinę….. praca minie, kasa minie, lata miną, korporacje padną, zdrowie padnie , zostaniemy z niczym jeśli nie zadbamy o to co najważniejsze , bo to życie jedne jest takie nam dane tu i teraz… nie wiem jaśniej nie umiem, warto wybrać, warto się odważyć, warto… Julio wybrałaś, na ile mogłaś i miałaś możliwości Aniu , może masz to przed sobą jeszcze ważne decyzje, czas na dojrzewanie do nich, ja miałam sporo lat zanim się odważyłam ;))) , nic na siłę, żeby tylko nie osądzać siebie na podstawie obrazków, bo one są tylko obrazkami i tym co chcemy pokazać, a to co się dzieje w środku naszego życia, jest wyłącznie naszą tajemnicą i niech tak zostanie :).
          pozdrawiam Was mocno!! ;))

        5. A jak Twoje sklepy chyba przynoszą zyski:)JA tylko ciagle ubolewam że to co w nich jest i to co pokazuja na blogach osiąga tak wysokie ceny dlaczego bo chyba az tak drogie wykonanie nie jest?a jakosc to nie wiem ale kiedys sprzedajac na all pisalas o jakiejs sukience z handemade ktora sie „zniszczyla”w praniu pewnie kosztowala sporo. Bron Boze nie pisze w zlosci jak to ostatnio pisza blogerki hejty sa wszedzie to tylko zdania ludzi nie trzeba sie doszukiwac drugie dna. A do innych – nie zawsze co widza oczy to fakty znam jedna osobe ktora ma dom auto co pol roku inne itd z boku ktos mysli ci to maja – no maja na kredyty do konca zycia:)I nie ma sie co przejmowac opiniami rob swoje

        6. Aniu, tak naprawde mozesz miec wszystko czego pragniesz, a obecnie masz czego chcesz. Kazdy ma zycie takie jakie chce, to Ty- nikt inny, dokonuje wyborow, to Ty dzis podejmuszejsz decyzje, ktore maja wplyw na to jak bedziesz zyla jutro.
          Ja tez stoje na tej drodze pelnej wyborow – znakow ktorych wczesniej nie widzialam teraz wiem ze maja ogromne znaczenie I wplyw na moje zycie I zycie mojej rodziny.
          Poczawszy od decyzji ’ o ktorej jutro wstane’ do ’ jak zaczac zarabiac duze pieniadze’?
          Moje zycie to niekonczace sie decyzje i Twoje zycie tez…

    2. Otóż to Pani Aniu!!! Boże jak ja dziękuje że Ktoś to w końcu napisał!!! Ufff i Tobie Julio też dziękuje… chociaż zgadzam się z Anią w 100%. Uwielbiam tego bloga i Was, czytam i będę czytać, lecz tęsknie za Wami z początków tego bloga… dla mnie przepaść jest ogromna kiedyś, a dziś. Przepraszam, że to mówię ale tak czuje… i cieszę się i wprost nie wierze, że Ty Julio też „to” zauważyłaś. Bo już myślałam ze nie zauważysz „tego”. Sama się na tym złapałam, bo pokazywałaś tyle pięknych rzeczy… one są nadal piękne i ja zapragnęłam je mieć, jak zapewne 99% Twoich czytelników. Ale też sobie uświadomiłam po cholerę mi to??? Po co mi ta lalka za 200zł, ten miś za 300 i ta spódniczka za 180??? Moje dziecko nie zdaje sobie sprawy ile to kosztuje i że to ma TĄ metkę, a nie inną. A co jeśli ja sprawię że Ono będzie wiedziało jaką TO ma wartość w przyszłości… ? a przecież nie o to chodzi… To nie jest istotne.Te rzeczy, rzeczy, rzeczy!!! Jestem wściekła, że dałam się wpędzić w ten bieg za niczym. Ale już sobie to uświadomiłam!

      1. Madziu, na początku mojego bloga było więcej reklamy niż teraz. w 4tym miesiący prowadzenia dodałam post z fotelikiem do karmienia za 800zl. także cały czas jest konstans. blog to też praca i zarobek. ja nie wiem, to chyba tak jest, że jak ja bym nie prowadziła boga to też bym nie wiedziała jak to wygląda od zaplecza.. 99% rzeczy jakie pokazują blogerki dostają, a najczesciej oprócz tej rzeczy dostaja jeszcze pieniądze za to że to pokazują. to jest wiadome. ja nie wiem dlaczego ludzi to tak wszystko dziwi.. a może mnie też by dziwiło gdybym tylko czytała a nie była tą drugą stroną.. a czy nie jest tak, że się sami w to wpędzamy? nikt nas nie zmusza. po prostu czasami potzebujemy odrobiny luksusu.. jak sukienka za 180zł. chociażby po to by wiedzieć, że ta za 38zł w wyprz jest równie fajna.. 🙂

        1. Ależ ja wiem wiem jak to wygląda, że się dostaje i płacą… A niech płacą i niech te kobity dostają, bo po to to robią, najczęściej. I się im należy za pracę. Ja tego nie neguję i nie zazdroszczę, bo nie pisze z żadnej zawiści…to nie jest tak. że ja nie mam i że nie mogę czegoś mieć… pewnie ze nie wszystko… Bo mi tam do zazdrości naprawdę daleko. Tylko chodzi mi o to, że jeśli ty zapragnęłaś zmiany, spokoju, powiedziałaś STOP, czy ja to źle odczytałam? , czy też przestały mieć dla Ciebie znaczenie te rzeczy materiale??Jak się już tak rozejrzałaś po tym domu. Bo już nie rozumiem… A Czy ja wiem, czy sama się „zmusiłam”… no pewnie tak, bo nikt za mnie tych rzeczy nie kupował, tylko ja sama! Ale wciągnął mnie ten świat blogowy i to niestety z tej złej (przynajmniej dla mnie) strony A Nie to chce czerpać z blogów. Chcę znajomości, rady, proste mądrości. I to jest u Ciebie oczywiście!!! Nawet bardzo dużo. Ja tylko piszę o sobie, że ja rezygnuję z tego , co wyciągnęłam, przejęłam z blogów i przez blogi. Wiem ,to już moja wina i sumienie. I myślałam po prostu że masz podobnie.

          1. ej, właśnie ja też to wszystko tak zrozumiałam! że Julia już nie potrzebuje 50 kołdry i 40 koca. że nie potrzebne jej kolejne gadżety. i że przez to, że zwalnia nie będzie już pokazywać na blogu targowiska kapitalizmu. to znaczy jakby chciała to niech pokazuje to nie tak hehe, ja to mam w dupie co se ludzie myślą, ale tak, właśnie tak zrozumiałam ten post. tak też go wcześniej skomentowałam. to nie o to chodzi, Jula?

            ps. i w sumie to rzeczywiście to może trochę tak wyglądać jak skomentowała ta panna wcześniej, wiesz Julka? bo w sumie masz bardzo dużo, nawet samych tych rzeczy w kuchni, czy gdziekolwiek, wszystko kosztuje, a ludzie oceniają Cię po tym jaki kontent masz na blogu, więc nie dziw się. poważnie, nie dziw się, bo co wiedzą o Tobie Twoi czytelnicy? tylko to, co widzą. a jak nas widzą tak nas piszą 🙂 jedyne co, to możesz się wytłumaczyć jeśli tylko masz ochotę. a jeśli nie to wal to 😀

            ps2. kurna, w życiu nie przypuszczałam, że te posty Twoje są sponsorowane hahah, serio, większość to myślałam, że sama kupujesz 😮 fuck, ale ja naiwna jestem. przeraża mnie to 😉

            buźki ślicznotki hehe

          2. będę je pokazywać nadal, bo bardzo lubię piekne rzeczy. tylko nie aż w takich ilościach.. tzn bede dodawać jeden post w tygodniu a nie dwa.

            p.s Kasia, czy ja mam się tłumaczyć z tego, że stać mnie na 20 słoiczków ozdobych na półce w kuchni? nie ukradłam ich. mam je i czy to znaczy, że mam je teraz chowac przed światem bo inni nie mają? Kasia Tusk jedzie do Włoch zrobić sesje na bloga. i ja osbię myśle.. fajnie że ją stać bo ja przynajmniej zobacze jak wygląda stok narcirski we Włoszech. o i te zdjęcia ma zawsze takie ładne i tą mordkę ma taką miłą.. czy to nzaczy, że Ona nie może tego robić i nie wie nic o życiu bo nie ma zaległego rachunku za gaz? nie!

            ps2 na wszystki poczytnych blogach dziecięcych 99% postów jest sponsorowanych. piszą, że chcą Ci coś dać. Ty oglądasz stronę i mówisz tak, o tym faktycznie marzę, poproszę. dzięukuję każdy blog z reklamą tak działa. Tys się obudziła?

          3. mam tak, że trochę się zapędziłam.. ale mam też tak, że nadal uwielbiam piękne rzeczy i będę robić piękną wyprawkę dla kolejnego dziecka.. ale coś z H&m, coś z Zary, a może skusze się na jakieś mega drogie drobnostki.. dziś nie wiem.. ale to fakt.. reklama napędza świat.. a my się dajemy zagonić w róg jak myszy jakieś..

          4. nie, nie KAsiu, zdjęcia w beretce były pstrykane ot tak w popołudnie. a beretkę dostałyśmy. tylko przy okazji zdjęć jest podlinkowana. posty nie sa robione pod publikę i pod firmy. śa pstrykane znienacka i tak obojętnie jak, a jak na zdjęciu jest coś co dostałam to podlinkowywyuję. choć podlinkowywuję również dużo które kupiłam sama, jak np sukieneczkę z posta „zwolnić”. dużo kupuję sama. a posty pod rzeczy były robione tylko na początku bloga, zresztą widac tę różnicę.. beretka jest cudowna i gdyby Jej Asia nie przysłała to bym i tak kupiła.

    3. Zgadzam się tak super jest planować nowe życie mając na te plany środki ….ale marzenia i plany są po to żeby je realizować … sama wiem bo przez wszystkie lata samodzielnego życia marzyłam o małym domku z ogrodem …. wtedy mając głowę pełną pomysłów na życie i dużo zapału nie myślałam , że to będzie takie trudne zdobywanie wszystkiego po kolei , pracy nie mówię o mega karierze ale takiej pracy co daje satysfakcję i środki na godziwe życie …. marzenia o domku przysłoniły inne marzenia własna rodzina , mała malutka dziecko …. czas pokazał , że to też się udało maluszki słodkie brykające …. i my sami z problemami dnia codziennego a to braku pracy czy podejmowania decyzji czasem mega trudnych …. które niosą dla nas mega zmiany na długie lata …………. i po długich latach odkurzyłam marzenia o tym małym domku teraz dla dzieci żeby miały swoje miejsce na ziemi …. do końca nie wierzyłam że to się dzieje naprawdę bo kryzys bo ciężko o wszystko … ale udało się … marzenia są piękne a ich spełnianie ehhhhhhhhh cudne …. kolejnym marzeniem było stworzyć swoją mała pracownię …….. udało się ….. pracuję , tworzę ….. i też biegam , wszędzie w biegu …. na razie jest fajnie co będzie dalej życie pokaże ….. zmiany w życiu są potrzebne marzenia też i one są najważniejsze ……….. teraz mam nowe ale o tym szaaaaaaaaaaaaaaaa 🙂 szczęściu czasem trzeba pomóc ……. tak myślę i walczyć na maxa wtedy wiemy , że to co mamy jest nasze i przez nas osiągnięte ………to najbardziej cieszy ….. ale najważniejsza w tym wszystkim jak dla mnie jest moja rodzina dzieci oni są najważniejsi …..bez nich wszystko traci sens ……….

    1. Julia, nie przejmuj się tamtymi komentarzami. Powiem tak, że czasami czuję się biedna, chwila słabości… a potem biję się w pierś, że tyle mam. Mąż kochający, który pracuje, po kilkanaście godzin poza domem, dziecko zdrowe, wiadomo alergie ma, ale nie choruje, od narodzin w szpitalu nie byliśmy. Mieszkać gdzie mamy, i co z tego, że nie nasze i ciasne okropnie, jak sami możemy mieszkać i nas nikt nie wyrzuci. Na normalnych wakacjach… ostatni raz byłam 3 lata przed ślubem. Nawet odkładając całym rokiem stać nas jedynie na ubezpieczenie samochodu i wyjazd na rekolekcje (po zwrocie części kosztów z pracy małża, 1200zł za 3 osoby/2 tygodnie). A jak pragnę czegoś(rzeczy) baaardzo, to albo obchodzę się bez, albo robię podobną sama… Nawet na założenie działalności gospodarczej mnie nie stać, ale będę walczyć o dofinansowanie w PUP. Czuję się bogata z tym co mam i potrafię, a jak mi źle, to wychodzę na spacer, albo szukam okazji do spotkania z przyjaciółmi. Bieda, to stan umysłu, nawet jak ledwo wystarcza na życie.
      Jesteś szalenie inteligentną emocjonalnie osobą, Julio:*

  8. Witam! Ja jak cię czytam to się przenoszę w inny świat, lepszy- nieosiągalny. Mamy dom z kredytem, który jak spłacimy ratę i opłacimy rachunki to nam niewiele zostaje. Na wakacje oszczędzamy cały rok, młoda ubranka ma po starszym kuzynostwie – a cieszą bardzo bo nas na nie nie stać. Ale cieszymy się chwilami spędzonymi razem, do pracy nie wróciłam ba teraz to nie mam nawet gdzie wrócić bo na rynku ciężko ale doszliśmy do wniosku że lepiej córce będzie z mamą w domu. Lecz jak oglądam Wasze nowe zabawki, koce i inne bibeloty to to jest moje marzenie, takie nieosiągalne na które trzeba by było wieki oszczędzać a jak się już uzbiera w tej skarbonce to zawsze jakiś inny wydatek jest, ważniejszy -konieczny. Każdy o czymś marzy i marzyć będzie ale sztuką jest nauka cieszenia się z tego co się ma. Moim szczęściem jest córka która w maju skończy trzy latka -prawie w wieku Tosi 🙂 Ciesze się jej każdym nowym osiągnięciem i największym marzeniem jest to żeby była szczęśliwa i czuła się kochana:) chyba tyle trochę chaotycznie ale pierwszy raz coś piszę publicznie. Buziaki

  9. Pośród tysiąca postaow na tysiącu blogów przekonujących, iż bez tych tysięcy pięknych rzeczy nasze dziecko nie będzie ani troszkę szczęśliwe, to jest najmądrzejsza rzecz jaka mogłam przeczytać. Owszem marze o tym wszystkim, ale moje dziecko nie bo najfajniejsze są kamyczki na podjeździe….Polecasz i pokazujesz wspaniale rzeczy ale to tylko przedmioty, często zbędne i niepotrzebne…Fantastyczny jest ten post. Brawo. Pozdrawiam

  10. Czytam i uwierzyć nie mogę bo to przecież i moja historia i tak pięknie napisana. Jest taki moment moment w życiu że jak się miało wszystko to chce się skromniej, spokojniej, szczęśliwiej, rodzinniej. Mieszkałam w Niemczech, Abu Dhabi, potem pracowałam w Dubaju i Singapurze. Wróciłam do Polski! Za głosem serca, do życia nie kupionego za pieniądze tylko do życia w pełnej miłości i harmonii. Do ludzi ciepłych nie powierzchownych, do spacerów po lesie nie w luksusowych galeriach, do normalnego życia 🙂

  11. No niestety tekst dotyczy znikomej części społeczeństwa, większość na zwolnienie nie może sobie pozwolić, bo to za czym pędzą całe życie to upokarzające minimum 🙁 a marzą nie o torebkach, samochodach i kocykach, a o spokojnej przyszlości, o pieniądzach na studia dla dzieci i żeby wreszcie na dentystę wystarczyło w tym miesiącu 🙁 julio jaki jest Twój drugi sklep, chyba coś przeoczyłam ☺️

  12. Ja: mężu jak zniosą wizy to pojedziemy do NY u ciotki się najpierw zatrzymamy, potem spokojnie praca, ocean, ja z kawą wiesz w tych fajnych kubkach będę pomykać, no i najważniejsze dzieci mają zdolności aktorskie, poznają Leonarda i starą matkę tez z nim poznają
    Mąż : oj Malina ale mi się nie chcę jeszcze raz zaczynać, zobacz co my tu już mamy, tu u siebie gdzie wiesz jak u lekarza zagadać, jak pizze zamówić.
    Ja ale ja nie chcę od początku ja nie chcę się dorabiać JA CHCE ŻYĆ
    mąż a co robisz teraz?
    no właśnie takie to sobotnie Polaków rozmowy

      1. ech ale ja kocham to moje marzenie, idę sobie wielgachnymi ulicami w rękawiczkach bez palców kawa mnie grzeje, wszyscy się uśmiechają no przecież Amerykanie się wciąż uśmiechają, i mężu ty wiesz cudny jesteś, ale kurcze ten Leo. Julka ja to tak celowo z innej jakoby beczki no bo błagam sądzić się nie będziemy co komu za wiela. I jeszcze raz ach ten Leo.

  13. Zazdroszczę, że znaleźliście się na takim etapie życia, że możecie się nie spieszyc. Wiem jednak, że sobie na to zapracowaliście wcześniej. Ściskam Was ciepło:)

  14. Piekny post.Zatrzymalam sie w miejscu przy dzieciach,slysze :a kiedy praca?a nie zal ci lat?Nie.One nigdy juz nie beda w tym samym wieku i tak bardzo im nie bede potrzebna.Kazdy idzie ze swoimi wyborami…..idzmy i nie poddajmy sie licznym
    grupom.

  15. A ja tam uważam Julia,że jesteście mega bogaci
    duchowo
    i naprawdę nie jestem ja i nie mam w najbliższym otoczeniu nikogo,kto byłby tak przepełniony spokojem i umiejętnością dostrzegania szczęścia.Szczęścia,które macie nie tylko Wy
    mamy też go my
    próbuję każdego dnia,chciałabym umieć bardzo i u siebie ciągle go dostrzegać.Często widzę,ale nie zawsze …w dni kiedy myśli szare przytłaczają mnie i są mocniejsze niż tupot 4 stópek moich kochanych dzieciaków
    Ciężki mam czas i gdybym opisała moje życie to wyszłoby że jestem materialnie bardzo biedna,ale ile ja mam ludzi wkoło siebie którzy zginąć nie pozwolą…to jest bogactwo
    moje zdrowe dzieci
    coś do jedzenia
    rachunki opłacone na czas
    ostatnio z mojej skarbonki wyjęłam 570zł,wpłaty z allegro z ostatnich 7 m-cy ;)na skarbonce napisane było markerem -na wycieczkę do Ameryki .. za 570 zł doleciałabym jedną nogą chyba albo i nie …
    w ten dzień czytałam Twój post i było o kocyku May Lily wystarczyłoby,już czułam mięsisty i ciepły materiał ale pomyślałam czy ten koc da mi szczęście? nie da
    w końcu pieniążki poszły na paliwo i podatek rolny
    Na paliwie dojechałam z córką do laryngologa na konrolną wizytę a podatek rolny trzeba zapłacić,mamy w końcu ten kawałek ziemi i podwórka -raj dla dzieci ,czyste powietrze ,rechot żab
    I życie toczy się dalej
    Staram się to doceniać
    W życiu Ci nie napiszę że Ty możesz sobie pozwolić bo wiem że to nie tak jak myśli wiele osób.Ty chcesz najzwyczajniej.
    Ja pozbyłam się z domu wielu rzeczy ,mój Janusz sprzedał złote sygnety które miał jeszcze z czasów jak był sam.bez pracy był to ten sygnet mu pasował jak świni kalosze ….nie mamy w domu wielu rzeczy i żyjemy
    i tylko zegarek mam mój Janusz
    i nas
    ja zegarka nie mam
    ale mam Ich
    tak jak Ty
    Pozdrawiam

      1. Ktoś kto Cię poznał jako człowieka Julio będzie Cię kochał i cenił zawsze jako dobrego człowieka :* nie jako blogerkę którą otaczają bibeloty 😉

        1. miło mi, że piszesz coś takiego.. mój maż twierdzi, że mogą lubieć mnie tylko ludzie, którzy znaliby prawdziwą mnie. ta taką co jest w domu. jak jesteśmy sami…
          dziękuję

  16. Niestety i ja widzę w Pani tekście niezrozumienie dla tego co znaczy naprawdę nie mieć możliwości „leniwie pozbierać z dzieckiem patyki, patrzeć na wrony i spieszyć się tylko do rosołu”… Nie jestem szaloną karierowiczką. Musiałam wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim do pracy zostawiając 5-cio miesięczną córeczkę w żłobku (i jej 3 letnią siostrę w przedszkolu). Zna pani znany cytat: „S’ils n’ont pas de pain, qu’ils mangent de la brioche!”. – Nie mają chleba? To niech jedzą ciastka! …

    1. czemu tak to odbieracie kobiety ?czemu zazdroscicie
      ja pierniczę ktoś sobie żyje ,dokonuje wyboru,układa mu się
      jest szczęśliwy
      to bądźmy i my
      i cieszmy się jego szczęściem

  17. Tak się uradowałam na ten post, tak bardzo. Czytając pomyślałam pokażę moim dziewczynom. Dorastają, ruszają w świat. Niech wiedzą co ważne. Niech cenią czas spędzony z najbliższymi…. Pokażę. Niech wiedzą. I czytam komentarze jak zawsze. I uwierzyć nie mogę… To przecież tekst o sztuce wyboru, o pięknych wyborach. Więc dlaczego dzisiaj tu trochę jadu się wylało? Julia zaprosiła wszystkich nas do swego domu, pokazała wszystko co kocha. Jesteśmy szczęściarzami, że możemy zobaczyć te piękne rzeczy, którymi się otacza. O niektórych pewnie pojęcia nie miałyśmy, a teraz mamy. Bo Julia nam pokazała. Zaglądam tu codziennie, oglądam, dotykam przez ekran:) stół stolarski… i tak zwyczajnie czasami zazdroszczę. Tych pięknych rzeczy też. Ale dzisiaj Julia napisała o sztuce wyboru. O niczym więcej. Ale aż tyle! Ja DZIĘKUJĘ JEJ BARDZO. Pomimo, że za chwilę usiądę do rachunków i jak sporo z nas odłożę te niezapłacone jeszcze raz na następny miesiąc i szminkę kupię za miesiąc… Pozdrawiam Cię Julio, szczęściara z Ciebie. Tak trzymać!

  18. O jak ja się z Toba zgadzam! Bo wiesz, ja się taka zmęczona czuje, taka w ten młyn wciągnięta, w ta pogoń za pieniądzem, ze oddechu nie mam kiedy złapać…. I ciągle w tym młynie cholernym. Marze o sielskim spokoju. Na wsi już mieszkam – i masz racje – jest mi z tym dobrze, ta zieleń daje tyle chęci do życia, ze aż dziw bierze. I zadowolona niby jestem. Gdyby właśnie nie ten młyn, który tak napędza i pospiesza…. I stoję sobie od pewnego czasu na tym skrzyżowaniu życiowym. I dumam…

      1. Ja tez dzisiaj ani czasu, ani chęci 😀 Tak właściwie to na pysk lecę i o lozku marze – taki młyn 😀 Ale tak mi ten post w duszy zagrał, ze ostatkiem sil wystukałam, żebyś wiedziała, ze wiem, o co ci chodzi. Wiem doskonale. A teraz to już chyba tylko „padnij, spocznij” i do zobaczenia jutro 😀 Koniec heroizmu na dziś 😀

  19. A prawda znowu sobie leży gdzieś tam po środku…

    bo z pustego i Salomon nie naleje…
    a najedzony głodnego nie zrozumie… itd.
    od skrajności w skrajność… od wycieczek na Malediwy i pracy w Dubaju do braku środków finansowych na lekarstwa dla dziecka, jedzenie, czy edukację…
    Co tu dużo mówić/pisać… najważniejszym jest oby każdej z nas żyło się na przyzwoitym poziomie, aby wystarczyło na jedzenie, lekarzy, edukację i małe wakację 😉 a reszta…. fajnie jak byłaby kwestią wyboru i tego wszystkim życzę…

    Uwielbiam Julio jak piszesz i nawet jak czasami z tęsknotą na piękne kocyki patrzyłam to wiem, że tak już jest, że nie na wszystko nas stać…
    Ja mam to szczęście, że pracujemy oboje z mężem, nie zarabiamy dużo ale mamy zdrowe, najedzone dzieci i to najważniejsze!!!Oczywiście, że dostaje nerwów, że kasa bywa tak ważna, że nagłe zwykłe przeziębienie dziecka potrafi zrujnowac budżet domowy, eh te odwieczne dylematy…

  20. O co chodzi z tym jadem? Nie mam wrażenia, żeby ktoś atakował Julię za jej przemyślenia. Może to głupie ale zaglądając codziennie na ten blogu, wiele z nas traktuje Julię trochę jak swoją koleżankę – a rozmowa z koleżanką to nie nie zawsze tylko słodkie pitu, pitu. Można mieć jeśli chodzi o pewne tematy różne zdania a mimo to szanować się wzajemnie. Rzeczywiście jak również odebrałam po dzisiejszych komentarzach wrażenie, ze świat Juli i jej rodziny może być dostrzegany jako trochę nierealny, cukierkowy, bajkowy. Ale czy właśnie nie z tego powodu, zaglądamy tu tak chętnie i z taką przyjemnością. Dzisiaj oglądałam w necie zdjęcia oligarchów ukraińskich – bez wątpienia mega bogatych ludzi, tu złota klamka, tam marmurowa wanna. Ciekawe czy któraś z Was chciałaby tak mieszkać ze swoimi dziećmi? To a propos pieniędzy i umiejętności ich wydawania……..

    1. Magda.. czy to znaczy, że mam zabarykadowac okna i drzwi bo celebruję ciążę? fotografka z Werandy to moja dobra znajoma. sesja była umówiona już rok temu.. przyjadą na dzień, porobimy zdjęcia w miłej atmosferze…
      wiesz dlaczego nazywam to celebracją?? bo jeszcze chwilę temu pakowałam paczki codziennie, nosiłam cięzkie kartony, robiłam dziennie 120km autem, odpisywałam na 60 maili dziennie.. zwalniam.. a w tym zwolnieniu z miłą chęcią ugoszcze werandę i wypijemy kawę. rosół też im ugotuję.

  21. Jak czytałam to szkliły mi się oczy, bo rozczulają mnie te historie, piękne są i to nie te pierwsze części z bogactwem piękne, choć nie zaprzeczę, pewnie coś fajnego też jest w takim 'mieć’, ale te drugie ich części z tym niby 'nie mieć’ a 'mieć’ wszystko. Uśmiech, szczęście, docenienie, spełnienie. Piękne. Piękni Ci Twoi znajomi, wiesz tak wewnętrznie piękni. I chyba nie umiem słowami wyrazić, co chcę Ci powiedzieć, gdybyś stała obok to spojrzałabym głęboko w Twe oczy i powiedziała: 'Ja rozumiem Julia. Rozumiem.’ Bo przeczytałam też odpowiedzi Twoje na niektóre powyższe komentarze i wiem, po prostu wiem. I choć moje 'mieć’ i 'nie mieć’ pewnie nie było dotąd nigdy tą najniższą i tą najwyższą skrajności, pewnie nie było nawet małe czy duże, ale wiem. I bez sensu rozwodzę się nad tym 'mieć a nie mieć’, bo to nie 'mieć’, ani nawet nie to 'nie mieć’ definiuje moje życie. I czuję się teraz szczęściarą, że mimo iż raz mi lepiej w życiu raz gorzej to bezwstydnie przyznam, że wiem co ważne. I chyba dużo racji jest w tym, że wynika to z tego, że „trzeba pojawić się w pewnym miejscu…”.
    Zamotałam, co:P Pewnie tak niestylistycznie i nielogicznie napisałam ten komentarz, że nie wiem, czy odczytasz to co miałam na myśli, ale ja rozumiem Cię Julia, rozumiem 🙂

  22. Po części właśnie o tym pisałam w ostatnim wpisie;) Nie milion, kilkaset. Tylko kilka. Zabawek. Wystarczy. Ciężko się opamiętać, zwłaszcza matce, która przegląda te wszystkie blogi, na którą z każdego kąta czeka pokusa;) Ulubione blogi obfitują w rzeczy piękne i pojawia się myśl ” chcę!”. Ulegam, ale tylko czasami. Bo kaprys, przyjemność- to też ważne. I choć modne jest gadanie o tym jak to rzeczy są nieważne- ja lubię mieć ładne. I już. Ja lubię kupić, od czasu do czasu, coś ekstra dla dziecka. Lubię i basta, to moja sprawa. Potem dorośnie i już nic nie będę miała do powiedzenia, wszystko będzie pewnie czarne i z czachą;)) Choć nadmiaru nie toleruję. Staram się zachować rozsądny umiar, mojego syna nie otaczają ogromy zabawek i rzeczy. I co z tego Jula, że te piękne przedmioty dostałaś? A gdybyś nawet kupiła? To coś złego? Czytam, czytam i kolejny raz stwierdzam, że TO NIE TAK. Moja mama ma dom, mnie też otaczają rzeczy ładne. Pojawiają się na blogu skrawki naszej codzienności ( I jej i mojej). Usłyszałam kiedyś, że idealne, że nie każdy może sobie pozwolić. Moi rodzice na kasie nie śpią. Cudeńka swoje zbierają latami, dom remontują stopniowo, od kilkunastu lat. Wolą przyoszczędzić na czymś innym, ale mieszkać pięknie. To część ich pasji. Ba! Pojechali na Malediwy! Oświatowcy z pensją -wiadomo jaką. Da się. Ale mama 3 prace ciągnie. By właśnie część marzeń spełnić. To nie kara- jej praca jest jej pasją. Taką wybrała. Normalnym jest to, że ktoś ma mniej, ktoś inny więcej. Po co to roztrząsać? Po co się tłumaczyć? Tak jak napisałaś- jesteś zwykłą, normalną dziewczyną. Przemiłą! Uważam, że masz bardzo zdrowe podejście do życia. Miałam z Tobą kontakt poza blogiem, napisałam wiadomość, dostałam pełną ciepła odpowiedź. Rozmawiałyśmy kilka razy i zawsze czułam to ciepło bijące z Twojej osoby. I wiem, że jesteś prawdziwa. Uwielbiam patrzeć na piękno, które Cię otacza- i wiem, że nie masz go na pstryk, ale o nie zabiegasz, na nie pracujesz. Bo ono też dla Ciebie jest ważne. Co najważniejsze- uwielbiam Tochnę- zwykłego, nie wystylizowanego dzieciaka! I nie obchodzi mnie stan Twojego/ Waszego portfela. Ilość posiadanych przez Was rzeczy. Mam to w dupie, Julka!
    W kierunku całej blogosfery- posyłam hasło :WIĘCEJ LUZU! 🙂

    1. I jeszcze jedno. Chciałabym taki dom, chciałabym z synem posiedzieć dłużej w domu. Ale ja to ja, Ty to Ty a ktoś inny, to ktoś inny. Różne są nasze losy, drogi, możliwości, wybory. Zawsze będą różne. Porównywanie się jakiekolwiek nie ma chyba większego sensu.

  23. A ja trochę Ci zazdroszczę że miałaś okazję chociaż posmakować takiego życia, mój mąż nie lubi pracować, wiecznie leży i narzeka zarabia trochę ponad 1000 zł , ja zarabiam trzy razy tyle chociaż niestety muszę harować, nadgodziny itp, chociaż wykształcenie mam wyższe,nie stać nas na dużo rzeczy, wakacje raz na kilka raz nad Polskie morze. Nie chcę narzekać ale nie mam czasu na takie jak ty gotowanie, pieczenie bo po prostu nie miał by kto, ja cały dzień w pracy, mąż wiecznie niezadowolony. Ciesze się jedynie z tego że moją córkę wychowuje babcia, żałuję jednak że nie mogę sobie pozwolić na 2 dziecko :/ Nie tak to sobie wyobrażałam, chciałam stworzyć prawdziwy dom ale wszystko poszło na marne.

    1. jeszcze nie poszło. nie może być tak, że zawsze jest źle.. to takie fale.ja też takie miałam. a potem nadchodzi taki moment, że zmienia sie wszystko i trudno w to uwierzyć..

  24. Czy ja kiedyś wrócę, wrócę pod ten las, na tę wioskę gdzie jak śniegu napada, to do wiosny wyjechać się nie da :), sama się o to pytam coraz częściej.
    Dokonałam wyboru kilka lat temu i zapakowaliśmy się w dwie walizki i wsiedliśmy do samolotu z malutkim dzieckiem. Zostawiłam swoje marzenia, by moja córka mogła mieć własne.
    Teraz córek mam już dwie i synka w drodze i jestem w miejscu w którym już dłużej być nie chcę. Wracają marzenia o domu pod lasem o zimie ze śniegiem, ale i pytanie jak wrócić, do czego, za stara jestem na zaczynanie wszystkiego od nowa… a może nie?

    Julio nie tłumacz się ze spełnionego marzenia, po to marzymy by kiedyś znaleźć się właśnie tam. Masz prawo wyboru, to twój czas, życie, pragnienia.
    Nie tłumacz się, bo ty jedna wiesz, co poświęcasz a co zyskujesz.

    Pozdrawiam ciepło. Iza
    ( ja jeszcze z pytankiem, czy ta sukienka jest sukienką ciążową a jeśli tak to gdzie można taka kupić?)

  25. Jak ja lubię w taki dni jak dziś, kiedy bałagan wokół tak mnie niemiłosiernie wkurza, zaparzyć sobie gorącą herbatę w ulubionym kubku, popatrzeć na Wasze radosne buzie i przeczytać Twoje piękne i mądre słowa. I każdego dnia zaglądam i coś czytam u Ciebie i staram się trochę tego życia bez pośpiechu nauczyć.

    A słowa Twoje, co kiedyś spisałam na starym paragonie, już stoją na komodzie, piękne, w ramce. I chyba się nawet nimi gdzieś ostatnio pochwaliłam na blogu przy okazji zdjęć 🙂

  26. Podczytuję od jakiegoś czasu, ogromnie lubię. za ciepło, optymizm, za to, jak potrafisz pisać pięknie, sprawiając, że zapomina się o całym świecie. Lubię często Twój „tok myślenia” 🙂 i energię, jaką daje mi Twoje pisanie. Jestem teraz w trudnym momencie życia, z powodu wyborów, choć zupełnie innych niż te, o których piszesz, ale Twoje pisanie bardzo mi pomaga, gdy u mnie zbyt szaro 😉 i bardzo je cenię. I prawie nigdy nie komentuję blogów, które czytam, niezależnie od tego, jak bardzo te kilka miejsc w sieci lubię, ale dziś chciałam u Ciebie napisać. Że rozumiem. I nie przejmuj się, co piszą i gadają 🙂

  27. No muszę coś dodać – przecież Julia nie jest odpowiedzialna za cały świat!
    Czemu tak sądzicie, obarczając ją poczuciem winy za to co napisała?
    Julia nie napisała, że to jedyna droga na życie, nie ma w jej słowach wyższości, pogardy czy pychy.
    Czemu nie może pokazywać swojego pięknego świata bez tłumaczenia się?
    To jej życie i ma prawo o nim pisać. I nie jest ono ani lepsze ani gorsze od innych modeli życia. Takie JEST.

    Ja też żyję szczęśliwie, kolorowo i pewnie dostatnio, choć bez przesady. Jestem za to wdzięczna każdego dnia! Dziękuję losowi, że mi tyle dał. Ale też wiem, jak wiele wysiłku kosztowało nas zbudowanie tego. I wiem ile ryzykownych wyborów musieliśmy podjąć, żeby być tu gdzie teraz jesteśmy. Każdy z nas może podejmować swoje wybory, na swoją miarę i możliwości. Bez względu na sytuację finansową. Może walczyć o swoje szczęście, spokój, radość.
    I o tym jest dla mnie ten post.

    1. Amen!!! Amen!!!

      Trochę smutno czyta się te komentarze, ale podobne gadki słyszałam pod swoim adresem w pracy od „pseudo” koleżanek. Nikt nikomu nie zabrania zmian w życiu, być szczęśliwym. Niestety widzi się tylko jedną stronę medalu, to co mam, ale nie widzi się jakim kosztem to zdobyłam, z jakimi wyrzeczeniami to się wiązało i wyborami, abym była w tym miejscu, którym jestem. Jestem szczęśliwa i uśmiechnięta. I najlepszą receptą własnie na te docinki jest uśmiech, czy mam suchy chleb w garści (bo nie zawsze było kolorowo i bogato;-)) czy też piję kawę z pięknej porcelanowej filiżanki. Zatem uśmiechu życzę wszystkim, tym, którym jest ciężko – żeby przez uśmiech dojrzały piękny kolorowy świat i mogły dokonać przewartościowania i dojrzały w swoim życiu to co MY!!!

  28. …uwielbiam Twoje posty,dzięki którym zatrzymuje się na chwile i doceniam bardziej..i dziękuje i dziękować będę zawsze:) ze rabek swojego swiata który mi pokazałas i uczysz mnie i przypominasz jak było i być powinno….

    <3

  29. Julio, chciałabym Ci bardzo podziękować. Za ten wpis, za inne, za mądrość, piękno, uśmiech,inspirację. Szukaj i znajduj swoje szczęście.

  30. i tylko na koniec moich wywodów hehe (ależ lubię się mądrować 😛 ) chciałabym przytoczyć cytat, który jest moim mottem i mottem mojego bloga:

    „Ciesz się tym, co posiadasz; odnajdź pełne zadowolenie w istocie wszystkich rzeczy. Gdy zrozumiesz, że niczego nie brakuje, cały świat będzie należeć do ciebie.” – Laozi

    o, tyle. ciao! :*

  31. Moja przyjaciółka zadzwoniła dzisiaj zaniepokojona, że w ogóle się nie odzywam. Ja jej o tym jaki sajgon mam w pracy i że już nie wiem jak się nazywam. I że te moje dzieci takie biedne z mamą, która ciągle nie ma czasu. Kiedy wróciłam o 18 z dziećmi do domu dostałam od niej wiadomosc, że na Szafie Tosi nowy blog, i że Juli jakby go dla mnie napisała!!! Zatem Droga Julio, jesteś wspaniała i ci co powinni o tym wiedzieć, wiedzą to! I to jest najważniejsze. A ja? Ja marze tylko o tym, aby mieć więcej czasu dla moich dzieci. Nie mam go a oni tak szybko rosną. I już teraz żałuję każdej straconej chwili… Sciskamy was gorąco.

    1. i powiedź mi Olu jak to jest, skąd masz tę mądrość? że pomimo, iż nie możesz zrezygnowac z pracy nie masz do mnie pretensji że ja mogłam? Czytam to Olu i sobie myślę, Boże jakbym chciała by Ona mogła też zostać w domu, jakby się z tego cieszyła. życze Ci z całego serca. a może tak się wymienimy. jak mi przyjdzie wrócić w wir pracy to Ty zwolnisz…życzę Ci tego z całego serca.

      1. Dziękuję za miłe słowa droga Julio! Mam nadzieję, że tak jak napisałaś, wkrótce będę mieć szansę zwolnić. Bo na razie to nie mam czasu na nic. Nawet żeby się przeprowadzić do nowego mieszkania ( pisałam ci o nim w grudniu, myśląc o dmuchawcach na ścianie w pokoju Marianny, pamiętasz?) Cieszę się, że ty mieszkasz już w swoim drewnianym, cudownym gniazdku. Mam nadzieję, że ja również wkrótce się przeprowadzę i będę miała szansę zwolnić. Dla moich wspaniałych dzieci 🙂

  32. …a ja Ciebie czuję. Nie rozumiem. Czuję. Czuję klimat domu, który stworzyłaś. Czuję miłość do Córki, miłość do Męża. Czuję zapachy w Twojej kuchni. Czuję zapach drewna. Niczego nie zazdroszczę. Podziwiam. Utożsamiam się. Co dzień robię z Córką jakieś prace plastyczne… i korona z kartonu oklejona naklejkami przez moje 3 letnie dziecko jest milion razy lepszą zabawką niż ta ze sklepu…. i tak patrzę na Was i wiem, że macie tak samo. Te przedmioty, którymi się otaczacie – one są, są piękne, ale nie przedstawiają żadnej wartości wobec Waszego czasu razem. Ja nie widzę drogich sukienek, butów, zabawek. Ja widzę Miłość. Po każdym poście mówię do swojego męża przywołując cytaty z Ciebie: 'Boże! To Ja!’. Od 4 miesięcy jestem Mamą po raz drugi. Jest mniej czasu na zatrzymanie się, na kreatywne zabawy ze starszą, na gotowanie, na czytanie, na siebie….ale jest więcej Miłości. Czego i Wam życzę.

  33. a ja Cie Julia podziwiam.
    tak mało ludzi dziś potrafi zobaczyć te dziury w tych studzienkach.
    tak mało ludzi dziś ma cierpliwość zbierać te patyki z drogi.
    tak mało ludzi dziś potrafi zrezygnować ze złotych klamek na rzecz tych zwykłych z klejącymi śladami małych rączek.
    tak mało ludzi dziś widzi swój własny Dubaj i Malediwy w jednym miejscu – w rodzinie.
    owszem pieniądze są potrzebne, ale we wszystkim najważniejsza jest harmonia…
    podziwiam, doceniam, dziękuje.
    K.

  34. Julka, czytam twojego bloga od ponad roku, nidgy nie zostawiam komentarzy, poprostu czytam bo lubie twoj blog, ale opisze ci krotko moja historie…marzymy zawsze o czyms czego nie mamy, patrzymy z boku na ludzi z zazdroscia jakie to oni maja zycie, pieniadze, etc. a nie doceniamy swojego. Od 14 lat mieszkam w Stanach, nie jakby z wyboru, poprostu sytuacja finansowa mnei zmusial, zeby cos w zyciu miec, ciazko bylo pierwsze lata, bardzo ciazko ale to nie o tym chce napisac. Kilka lat pracowalam w fundacji, nie podam nazwisk, z milionerami znanymi na calym swiecie, w Polsce tez ludzie uzywaja ich produktow poznalam ich od podszewki, jadalam z nimi lunche I obiady, bywalam u nich w domu, czy sa szczesliwi jako ludzie, nie…borykaja sie z depresjami…dwoje z ich wnukow wyrzekli sie fortuny na rzecz normalnego zycia, trudno uwierzyc nie? Pracowalam z wieloma milionerami I zycie ich jest inne niz nasze, ludzi normalnych, czy lepsze, tylko tyle ze moga miec co zapargna, ale nie ma miejsca na zwykle rzeczy zwyklych ludzi, bo to nie wypada I tamto tez, po spotkaniach mowilam swojej szefowej wow bola mnie miesnie twarzy od sztucznych usmiechow. Po pracy wracalam do swojej grupy Polskich znajomych, I to bylo najfajniejsze nie musialm nic udawac. W zyciu tutaj robilam rozne rzeczy przed obecna praca, sprzatalam domy, biura, sklepy, nie patrze na ludzi z kim sie zadaje kto co ma, tylko na to kim jestes. Z fundacji poszlam do korporacji, teraz pracuje dla jednej z najwiekszych firm farmaceutycznych na swiecie, praca moja ma sens dla mnie kiedy sie oglada wywiady z pacjentami jak te leki zmienily ich zycie na niedwno jeszcze nieluleczalne choroby. Do czego zmierzam, w Polsce pochodze z normalnej rodziny, w ktorej wiele razy nie bylo na to I tamto, po studiach tutaj wyjechalam, teraz nie jest stac mnie na wszystko ale na dobre zycie I troche wiecej, mam synka w wieku Tosi, cale moje zycie, kazda chwile spedzam z nim, pokazuje mu co moge. Kiedy mialam rozmowe na obecana prace, podkresle ze kazdy chce pracowac dla tej firmy, podzeszlam na luzie i jedna z rzeczy ktora powiedzialam mojemu przelozonemu bylo ze dam mu z siebie wszystko od 7-4 jak trzeba kilka razy w miesiacu zostane dluzej, taka natura mojej pracy, ale dla mnie najwazniejsza jest rodzina I przyjaciele, wiec jezeli nie obieca mi tego niech mnie nie zatrudnia, facet byl w szoku, ludziom co opowiadalam byli w szoku, to bylo popoludniu, na drugi dzien rano jak zadzwonili z oferta pracy to pytali co ty takiego powiedzialas ze on przybiegl I kazal dzwonic natychmiast do ciebie z oferta pracy. Kazdego dnia jak jest 4 ja siedze przy biurku on mowi do domu co tu robisz jeszcze. Moge powiedziec z osiagnelam duzo a jednak czegos ciagle brakuje, jak mysle o swoim nie bogatym materialnie dziecinstwie, wakacjach u babci na wsi to odczuwam straszna tesknote, I dlatego mysle ze materialnie mozemy zaspokoic nas tyko chwile, to co jest w sercu, to jest najwazniejsze, moj synek czy dba o nowe zabawki, nie, dla niego chwile, czas ze mna, z mezem to jest bezcenne dla niego, kiedy tylko z nim gdzies jestem caluje mnie, glaszcze po wlosach, dziekuje za czas z nami…kariera jest wazna dla mnie, ale nie ponad rodzine. Mialam rozmowe z moim szefem co dalej, powiedzial ze jestem z niewielu na kilkadziesiat tysiecy pracownikow utalentowana osoba I niech sie zastanowie jak chce isc dalej, bo moge zajsc na sama gore, ja jedno wiem chce do mojego kraju, zeby moj syn biegal beztrosko po lasach na wsi, zycie mnie znowu zaskoczylo pojechalm do Polski na wakacje wrocilam I firma podjela decyzje, ze cale centrum finansowe na Europe bedzie w Polsce, takze zyje nadzieja ze za dwa, trzy lata witaj Polsko! Ja wiem ze ludzie ktorzy musza liczyc kazdy grosz tesknia za innym zyciem, ale naparwde dzieci duzo do szczescia nie potrzebuja, czas z nami rodzicami jest bezcenny I najfajniejsza zabawka nie zastapi tego. Sama doswiadczam na sobie, kiedys zakupy bylo moja pasja, ale ostanie kilka lat kupuje ubrania bo musze ale radosci z tego nie mam wielkiej, bardziej by mnie cieszylo przejsc sie w Poslce po ulicach mojego rodzinnego miasta… Ciesze sie tylko ze lubie to co robie, bo moja praca daje mi radosc, tak jak ja mowie pieniadze sa skutkiem ubocznym tego co lubie Nie jestem materialistka, powiem ze zyje nizej niz mnie na to stac, dla mnie wzniejsze jest zabrac mojego syna co weekend I spedzic z nim czas, bo tak bardzo sie cieszy. Dlatego rozumiem ludzi komentujacych tutaj, wielu nie jest stac na podjecie takich wyborow jak te historie opisane w poscie. Ja wiem jedno jak napisalam moja praca jest moja pasja, pracuje tez dlatego bo dzieki temu moge co weekend spedzic fajnie czas z moim synem. Kazdy ma indywidualna sytuacje zyciowa, ale jedno trzeba miec swoje cele, marzenia, dazyc do nich ale nie tylko gadaniem, twardo wierzyc I trzymac sie swoich zasad. Ja nie mialam szczescia w zyciu, ja po szczescie wyciagalam rece I walczylam o szczescie, mozliwosci sa kazdego dnia ale czesto je omijamy, dalej walcze nie osiadlam na laurach…podam przyklad kilka lat temu dostalam prestizowe stypendium, jedno na caly stan w ktorym mieszkam, pisali o mnie w gazetach, moja uczelnia w historii drugi raz zdobyla ta nagrode, byli dumni, ja to przyjelam ok, ciesze sie, ludzie mnie pytali co z toba, ja mowilam sluchajcie dzisiaj jestem ja na topie, jutro ktos inny jak sie na tym skupie nie pojde do przodu I stane w miejscu I tak bylo, za miesiac sie cicho zrobilo, bylo jakies nowe wydarzenie a ja musialam zyc dalej. I tak jest dzisiaj w moim zyciu, nie gonie ale patrze do przodu co ulepszyc, co zrobic zeby bylo lepiej. Kazdy z nas ma zycie, moze tylko jedno zycie kto to wie, I powiennien go przezyc tak jak jemu pasuje a nie jak inni na niego patrza, bo to jego zycie. Pozdrawiam Julka, troche sie rozpisalam. Apropo tych historii dlatego ze ludzie ciezko zapracowali mogli sobie pozwolic na taki comfort, jezeli czyims marzeniem jest mieszkac na Mazurach, niech zapracuje tez i kupi sobie dom. Moim marzeniem bylo I jest mieszkac w Polsce ale nie tak jak moi rodzice wiec ciezko pracuje na to zeby tam wrocic na dobra prace i spelnic swoje marzenia, szczescie samo nie przychodzi trzeba na nie zapracowac. Masz Julka racje trzeba byc w miejscu zeby sie dowiedziec ze sie tam nie chce byc….

  35. To co dziś opisałaś – obserwowałam w każdym wpisie na Twoim blogu przez ten rok…….
    Z codziennej celebracji życia, spokoju, miliona zdjęć Tosi – w pewnym momencie wpadłaś takie zabieganie – z postami i z produktami – oczywiście wszystkie fajne i ładnie pokazane – ale jednak widać, że to był bieg i pierwszy plan.
    Chyba każda z nas kobiet ma takie dylematy i wybory,

    np – ja teraz kiedy wracam już do pracy, po drugim maluszku -( teraz ma 2 latka )- odkrywam, że chyba to jest moje uzależnienie, uwielbiam pracować i – czasem nie mogę się oderwać…..i to mnie trochę martwi, bo chciałabym, żeby moje dzieci miały mamę na cały etat, lśniący dom, ciasto częściej niż raz na dwa tygodnie, nie śpieszne spacery i to wszystko o czym piszesz 🙂
    Jadnak my kobiety nie mamy łatwo…………….mężczyźni są mniej skomplikowani…..

    Dobrze, że wiesz czego chcesz.
    Cudnie się Ciebie czyta, na pewno kiedyś coś wydasz i na półce mojej będzie stać np.
    ” wspaniały tytuł……….? ” – Julia Rozumek.

    nawet imię i nazwisko masz poetyckie. 🙂

    ściskam
    A.

    1. ha ha ha! dokładnie! na „wspaniały tytuł” Juli Rozumek ja też będę czekała 😛 🙂 I zgadzam się w 100% z tym poetyckim imieniem i nazwiskiem…. 🙂

  36. lubię Cię,
    lubię proste i dobre słowa na Twoim blogu,
    lubię sycić oczy pięknymi przedmiotami, jedzeniem i codziennością,
    lubię inspirować się Twoim blogiem, kiedy raz na rok mam ochotę pozwolić sobie na odrobinę luksusu w postaci ładnej rzeczy…
    i inni też to lubią, podam przykład:
    w sobotę był wieczór panieński mojej przyjaciółki i miałyśmy dylemat co Jej kupić, rozważałyśmy różne opcje, aż w końcu jedna z nas wzięła to na siebie i do końca nie wiedziałyśmy co wybierze. kupiła koc, piękny, o którym pisałaś, że dokupiłaś drugi, bo zabieracie sobie z mężem…kiedy E. otworzyła karton z prezentem, 5 z 10 osób obecnych (łącznie z przyszłą panna młodą) zakrzyknęło prawie równo : „to ten koc z szafy Tosi” : )
    Julia…wiele osób cieszy świat, którym się dzielisz…nie przestawaj pisać i być sobą: )
    serdeczności!

    1. mój mąż z pokoju obok się drze do mnie „z czego się śmiejesz” bo ja w głos się śmieję..
      miałam dziś trudny dzień.. i nie z racji ttutaj komentarzy kilku a innej sprawy.. ale zdecydowanie Twój komentarz mi poprawił resztę tego dnia.
      DZIĘKUJĘ!!!!
      ściskam najmocniej.

      1. Równowaga – to u Ciebie lubię najbardziej. Zawsze znajdę tu coś dla mej duszy i dla mej materii 😉 I dzięki wielkie, że współpracujesz z tymi wszystkimi firmami, że je dla nas wybierasz, że nam ten rynek „dzieciowy” przybliżasz – co nowego, co fajnego. Przecież nie każdy przedmiot muszę kupić (po kiego grzyba mi ekspres do mleka, gdy karmię piersią 😉 – ale to nie znaczy, ze nie jest to blog dla mnie. U Ciebie zachwyciłam się spódnicami Kids On The Moon. I dzięki wielkie!
        Czytam, bo lubię. Jak ktoś nie lubi, niech nie czyta. Niech sobie innego bloga poszuka, bo jest ich „jak mrówków”. Amen

    2. aaaaaaa!!!!! ale się ucieszyłam 🙂 bardzo mnie rozczuliłaś i wzruszyłaś. wszystkiego dobrego dla Panny Młodej na nowej drodze życia 🙂
      i resztę również mocno ściskam.

  37. Takie chwile kiedy mamy czas dla dziecka są najpiękniejsze 😀
    A ja już za chwil parę będę miała to najdłuższe poczucie szczęścia, przeprowadzam się gdzie będzie mnóstwo zieleni i widok na las tuż za płotem 😀

    Pozdrawiam ciepło

  38. na początek napiszę: jest mnóstwo ludzi bogatych w Polce. Mnóstwo. Jak ja widzę czasem te przelewające się pieniądze, ten bezkres zer, to mnie aż zatyka. Nie wnikam, nie interesuję się, chociaż niejednokrotnie zastanawiam się „skąd Ci ludzie mają tyle kasy?”. Zastanawiam, bo ja zwykły prosty człowiek jestem. Ale niejednokrotnie widzę, że większość z nich to zapracowała na to. Jak nie ciężką pracą, to pomysłem, trafili z odpowiednim biznesem w odpowiednim momencie i miejscu. Niektórzy z nich Z dziada pradziada majątek powiększają, a niektórzy hmm… złodzieje i krętacze. I myślę, że te wybory, które opisałaś to dotyczą ludzi, którzy pracowali ciężko na te pierwsze „miliony” by potem móc odetchnąć po ciężkiej pracy w zaciszu domu i tego, co udało im się osiągnąć.
    Przeczytałam kilka komentarzy bo długie i ciężko się czyta, ale widać, że niektórzy po prostu źle zrozumieli Twój przekaz. Wyszło na to, że z nieba Wam spada i Ty tylko te pieniądze widzisz, a wartości o których piszesz przeszły wszystkim obok.
    Bo chciałoby się napisać że w życiu nie tylko kasa najważniejsza jest, ale ja również doświadczyłam w swoim krótkim życiu już tyle, że wiem, że bez pieniędzy to żyć ciężko. Wtedy każdy najmniejszy problem staje się wielkim, a do tego zazwyczaj sypie się jedno po drugim i te problemy nie załatwione piętrzą się. Jednymi z nich są zaległe rachunki, niewykupione recepty, nienaprawione auto, dług u rodziny… ale najgorsza jest bezsilność, kiedy człowiek chciałby a nie może. I dziś stoimy z mężem w punkcie, kiedy dostaliśmy szansę wyjścia z dołka. Nie wiemy ile czasu ta „szansa” potrwa więc gonimy szybko by nadrobić zaległości, ale cały czas w głowie dudni „życie, dom, rodzina, wspólny czas, przyjaciele – to jest ważniejsze”. A bliscy już na nas patrzą jak na bogaczy bo nie płaczemy i nie prosimy o pożyczkę, bo Agatka ciuchy z zary, a w domu komoda nowa! stoi ( w rzeczywistości z wyprzedaży za 99zł!). A my nadal bijemy się z myślami, kiedy do wypłaty jeszcze tydzień lub dwa a w portfelu już tylko kilka złotych. Jednak wiemy, że to nasze życie jakie jest to nasza zasługa. Jest co raz lepiej, bo uczymy się na błędach i staramy się. Nie kradniemy, nie oszukujemy a z zakasanymi rękami staramy się jak możemy by było nam jak najlepiej. Ten nasz wymarzony dom, który teraz jest nieosiągalny na minus ente to i tak go zbudujemy. Chodź byśmy mieli w podartych szmatach chodzić ;P I będziemy żyć jak Ci bogaci. Z uniesioną głową i tak jak Tobie nam też będą wyrzygiwać, że my MAMY. A ja przytaknę – tak mam i do tego szczęśliwa jestem jak mało kto! 🙂
    Bo użalać się nad sobą już się użalałam. Nic mi to nie dało. Nikt mi nawet ręki nie podał, kiedy się tarzałam z rozpaczy i bezsilności, a teraz każdy chciałby wiedzieć skąd i dlaczego…
    Najważniejsze by nie zatracić się, by nadal w naszym życiu były wartości inne niż pieniądz i widzieć więcej niż czubek własnego nosa.
    p.s. nie denerwuj się 🙂 Nie wolno Ci teraz! 🙂 moooooocno Was ściskam burżuazjo polska! 🙂

  39. No i masz babo placek! Ja z tych już dojrzałych (co o nich pisałaś niedawno na fb) i nie wdaję się w internetowe dyskusje. Raz zostawiłam komentarz u Ciebie na fb w sprawie nocnego wstawania do dziecka (może pamiętasz, a może nie – nieistotne) i zostałam chyba (???) źle zrozumiana. To utwierdziło mnie jeszcze mocniej w przekonaniu, że nie warto. Jednak zarówno wtedy jak i teraz piszę stając w obronie – wtedy Mężczyzn, dzisiaj – Ciebie.
    Napiszę po prostu co myślę. A myślę dobrze 🙂 O Tobie, o tym co robisz i co piszesz. Zazwyczaj czytam posty blogowe, a komentarze traktuję jako wiadomości do Autora posta. U Ciebie czytam tylko Karolę z bloga Śladem bosych stóp (bo to Ona zaraziła mnie Tobą 🙂 ) Dzisiaj jednak nie wiem jaki diabeł podkusił mnie i poczytałam nieco więcej.
    No i tak to właśnie jest, że się naczytasz o sobie jak to Ci łatwo, lekko i przyjemnie. Szkoda tylko, że pewnie tego łatwo, lekko i przyjemnie nie czujesz na co dzień.
    Masz piękne zabawki. Tak, tak – Ty nie Tosia, bo jak sama kiedyś pisałaś w pięknym drewnianym domku najlepiej czuje się plastikowa Pepa, a nie piękna ręcznie robiona lala 🙂 U nas jest to sama. Ja zachwycona pięknymi, ręcznymi zabawkami, a córci wystarczy do szczęścia największa tandeta, oby tylko była księżniczką w (o zgrozo!) różowej sukience. Ale nie o tym miało być. Już wracam do tematu.
    Mieszkasz pięknie. Nawet jeżeli te wszystkie rzeczy które masz wokół siebie dostałaś „za darmo” to przecież wierni czytelnicy wiedzą, że za darmo to one nie są wcale. Niech odpowiedzią na te wszystkie komentarze będzie Twój „post sponsorowany”. Tam wszystko jak chłop krowie na rowie wyjaśniasz, więc jasne dla wszystkich powinno być to od czego nieco zwalniasz. Ja także od niedawna prowadzę bloga, ale tak bardziej pamiętnikowo. W sobotę zmieniamy nieco wystrój pokoju córci (oczywiście zainspirowani nieco pokojem Tosi i Mieszka) i gdybym umiała robić tak wspaniałe zdjęcia jak Ty i miała robić o tym wpis podobny do Twojego, z linkami gdzie co zakupione to większość rzeczy byłaby mojego wykonania, lokalnej rękodzielniczki i sieciówkowa. Miały być poduchy z Radosnej Fabryki, a będą za 8,50 z Jysk’u, ale za to w lubiane przez Córcię motylki. Pewnie, że Ci zazdroszczę wielu rzeczy, ale dzięki tej zazdrości (i tej Karolinowej) wiele rzeczy u nas w domu się ostatnio pojawiło. Całkiem innych niż te Wasze, ale na moja kieszeń. I niech tak pozostanie! Wy wyszukujcie, pokazujcie, a ja dalej będę kombinowała jak to zrobić w zakresie swojego portfela 🙂

    1. Edytko 🙂

      Wiecie, ja to się dziwię czemu my o tych zabawkach, rzeczach debatujemy. To TYLKO rzeczy! Czy to ma jakiekolwiek znaczenie, że ktoś ma lalę za 10 zł a ktoś inny za 100?Żadnego. O ile ważniejsze to zaglądanie do studzienek. Czy spacer, taki o którym kiedyś u siebie pisałam. Leniwy, niespieszny. Bez komórki w kieszeni, bez spraw na liście do odhaczenia… Czas tylko dla dziecka.

      I choć różne są koleje losu i różne nasze codzienności- czas taki każdy może odszukać, jestem pewna! Nie o jego ilość a o jakość tu chodzi. Niektóre z Was mówią ( piszą) o tym jakie to ich życie inne, że muszą dużo pracować, nie mogą sobie pozwolić na siedzenie w domu z Bąkiem. A ja myślę, że znaleźć taki czas – zawsze się da. Ja pracuję i znajduję:)

      Tak sobie myślę… materialnie nie mam wiele. Ale mam mieszkanie, które lubię, dużo ładnych rzeczy, które cieszą moje oko… A i tak najczulej wspominam ten czas w wynajętej kawalerce, z małym Berbeciem na kocyku, z ostatnim banknotem do końca miesiąca w portfelu:)

      I

      1. Podpisuję się pod każdym zdaniem, ba nawet słowem 🙂
        A odpowiedź na postawione pytanie napisałaś sobie sama 🙂
        „Wiecie, ja to się dziwię czemu my o tych zabawkach, rzeczach debatujemy” – „dużo ładnych rzeczy, które cieszą moje oko…” Bo to są takie nasze małe codzienne przyjemności. Wczoraj przykleiłam koronkę pod szafkami w kuchni – rzecz, a cieszy 🙂
        U nas lale będę te tanie i różowe, bo takie sprawiają radość Pauli, a przecież o to chodzi w zabawkach. Przy dekoracji i wyposażeniu pokoju przemycę rzeczy piękne takie przez wielkie P, żeby się dziecko opatrzyło i dobry gust wyrobiło choć troszkę 🙂 Tak jak u Was będą czarne czachy to u nas (już są zresztą) różowe plastiki 🙁 A ja się na to godzę, bo to przecież radość dziecka.
        Nasza sytuacja materialna. Oboje pracujemy zawodowo (a Mąż jeszcze hobbystycznie), a i tak kokosów nie ma i nawet na horyzoncie ich nie widać, ale dajemy radę i to wystarcza. O domu, jak wiesz, marzę odkąd jest Paula, wcześniej była kawalerka w wieżowcu i gdyby nie Córcia pewnie po dziś dzień byśmy tam mieszkali.
        Staramy się jak możemy pomimo obowiązków zawodowych znaleźć ten czas na rodzinę i to się udaje. Walczę o ten czas jak lwica i walczyć nie przestanę. Co nie oznacza, że nie raz tę walkę przegrywam, bo zmęczenie, bo rady, bo zebrania itd., ale przecież jutro też jest dzień i może być tym wygranym 🙂
        Spacer. Pamiętasz mój wpis pod tym Twoim postem? Gdybyś nas z Paulą wtedy nagrała miałabyś reklamę posta 🙂

        1. Miesio jeszcze wszystko akceptuje, więc przemycam tę estetykę również w zabawkach. Ale one mało Go obchodzą. Na pluszaki jest szał ostatnio ( na rozmowy z nimi raczej) no i książki w ilościach wiesz jakich. Rzeczy dla dzieci mają je cieszyć. Tak. Ale zachowajmy umiar. Ja z tych co sobie nie dadzą zygzaka czy innej postaci wszędzie upchnąć. Nie będzie zygzakowych naklejek na ścianie i bluzki z zygzakiem . Pościeli z nim też nie będzie. Jeśli będzie, to w formie autka, na zeszycie, puzzlach czy bloku. No, jeszcze na gaciach i skarpetach przełknę;) Bo takiego uszczęśliwiania i spełniania każdego marzenia- też dla dziecka nie pragnę. Sama miałam jedną barbie i lalki- szamcianki, hand- made w większości. I rosłam sobie szczęśliwa w swoim pokoju, w którym nie było postaci z bajek, różowych gadżetów, plastiku ( lego wyjątkiem:)) Ale ja to ja. I ja tak mam. A ktoś inny ma inaczej. Róbmy tak jak nam się podoba. Akceptujmy wybory innych. To dzięki temu życie jest takie fascynujące i pełne kolorów, prawda? 🙂

  40. Wiesz, musze Ci to napisac. Odkrylam Was dawno temu, chyba to byl nawet pierwszy blog jaki odwiedzalam. Czytalam wszystkie posty, przegladalam fotki, az do jednego. To byl post o karmieniu, a wlasciwie nie karmieniu piersia. Poczulam wtedy, ze jestesmy z innych bajek i jakos o Was zapomnialam. Od jakiegos czasu zagladalam znow, ale raczej tylko przegladalam zdjecia. Dzis chlonelam kazde slowo. Jestem dokladnie w tym momencie co Ty. Codziennie od kilku dni zastanawiam sie po co mi to wszystko, te tony ciuchow, zabawek i innych pierdol. Mysle juz jak to zmienic i mam nadzieje, ze bedzie lepiej, a nawet to wiem! Dzieki Julka, ze uswiadamiasz, ze ten ped jest tylko zludny…

  41. Popieram. Mimo, że mieszkam w mieście, to też porzuciłam bieg za nie wiadomo czym. Spędzam czas w domu ze swoim synkiem i cieszę się każdą chwilą. Dzisiaj jeździliśmy samochodzikami, zbudowaliśmy bazę kosmiczną z koca i poduszek i szukaliśmy stokrotek na trawnikach przed blokiem.

  42. Chciałabym się nauczyć od Julii tej celebracji dnia codziennego. Docenienia tego, co się ma w i jakim się jest miejscu. Jak pamięcią sięgam, zawsze chciałam być gdzie indziej. W liceum na studiach, podczas studiów na innym kierunku, po studiach w pracy, w pracy na macierzyńskim, a teraz gdy jestem na wychowawczym strasznie chciałabym wrócić do pracy, ale mam problem ze znalezieniem nowego zajęcia.
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że za każdym razem spełniały się moje marzenia i plany, o pracy, o ślubie, o dziecku, tylko jak już miałam to czego chciałam, to chciałam już czegoś innego. Wiecie o co chodzi?
    Z sentymentem wracam za każdym razem do każdego dnia swojego życia, ale cieszę się z niego dopiero z perspektywy czasy. Jakbym żyła tylko przyszłością lub przeszłością.
    A ja chcę się cieszyć tu i teraz!! Bardzo chcę!! Da się tego nauczyć??

  43. Bogaty biednego nie zrozumie, najedzony głodnego też nie. I odwrotnie.

    Julia bardzo lubię Twój blog. Ten spokój, mądrość, wyjątkowość.

    A te wszystkie rzeczy, które pokazujesz, firmy, które „wiozą” się na tym, że sobą i swoim dzieckiem reklamujesz ich produkty, stanowią dla mnie wątek poboczny, zupełnie nieważny. Bo to jak piszesz, jest o wiele ważniejsze. A pokazywanie różnych rzeczy, które jak sama zauważyłaś są zbyteczne dla Twojej córki, to już przecież tylko Twój wybór.

    Blog jest wspaniały, tak czy inaczej.

  44. Czytam i płakać mi się, bo ja musiałam wrócić do pracy, dojeżdzam do niej 44 km, ale dzięki Tobie wiem, że chcę się przenieść na wieś… Żałuję tego czasu którego z Niną nie mogę spędzić, tłumaczę sobie, że żłobek przecież nie jest takim złym miejscem, że ważne są kontakty z innymi dziećmi itepe, ale żeby Nina miała rodzeństwo i swój własny pokój, to ja muszę pracować… Pozazdrościłam Ci tego domu na wsi, i kiedy tylko pojawiła się (jakby nie było – fajna) praca, oboje z mężem doszliśmy do tego, że też tak chcemy, pod lasem, z dala od krakowskiego zgiełku i smogu.

    Jesteście pierwszym blogiem który przeczytałam od deski do deski, często jak nie ma posta dłużej niż dwa dni, wchodzę sprawdzić, czy czegoś nie przegapiłam, i lampię się na te zdjęcia i zazdroszczę.. Trzymaj kciuki, żebym za rok mogła pochwalić się swoim domkiem 😉

  45. Pięknie napisane… Ja też postanowiłam wyluzować. Właśnie siedzę sobie z półrocznym synkiem na rękach który od godziny słodko śpi ale jakoś żal go tak do łóżeczka już odkładać, córcie 4 letnia uspał tatuś i teraz razem śpią w naszej sypialni, i kolejna noc spędzona w trójkę w łóżku na samym rogu- ale mimo ze wstaje połamana… to wstaję o 9 i jestem szczesliwa. Z pracy co chwilę dzwonią, że po co na ten roczny macierzyński idę, że muszę wrócić prędzej,bo robota czeka, bo w domu z dziecmi zwariuję, że babcia w domu będzie bawić… a ja chcę wariować z dziećmi bo ten czas nigdy nie wróci… i trudno ze premii nie ma i nagrody omijają… i trochę tego brakuje… ale teraz jest czas dla rodziny dla dzieci… a zresztą jak szłabym do pracy rano taka połamana…?:)
    P.S. UUUUUUUUUUUUUUUwielbiam Cię czytać…

  46. Każdy ma swoje priorytety – jak ja to mówię. Czasami jest ciężko, nawet bardzo, praca, dom nie posprzątany, mąż do późnych godzin w pracy, nie ma komu naprawić cieknącego kranu… ale to nieważne, jakie to ma znaczenie? Czy sensem życia są okruchy na podłodze? Dla mnie nie. Pieniądze – rzecz nabyta. Raz są a raz ich nie ma. A życie? Jest tylko jedno. Cieszę się każdą chwilą z moim kochanym dzieckiem. Podobnie spędzamy czas, bez pośpiechu, gapiąc się na fruwające ptaki, biegające pieski…mimo tych codziennych kłopotów i spraw. Chcę jak najwięcej czerpać z tych chwil, bo zaraz uciekną i nie powrócą. Życie nie jest bajką, wielu z nas tak powie, ale czy dostrzeganie piękna w brzydocie nie jest cudem? Więc życie może być bajką 🙂

  47. Julia – ja też uciekłam. Po 10 latach mieszkania w jednej z największych europejskich metropolii. Uciekłam od życia na tzw. poziomie chociaż to akurat dla każdego znaczy coś innego. Od pracy w korporacji po 12 godzin na dobę i od bezsensownego konsumpcyjnego stylu życia. Pojawiła się córa i nawet przez chwilę nie zawahałam się podejmując decyzję o powrocie. Wróciliśmy na stare śmieci, do małego miasteczka które jest jedynym miejscem gdzie czujemy się jak u siebie. Spokój, cisza, las, jezioro… Nie śpimy na forsie (ba, wiążemy przysłowiowy koniec z końcem) ale też nie boimy się pracy. Spełniam się jako mama, żona i w pewnym sensie business woman. Robię to co kocham i tylko dlatego że jestem w tym miejscu w którym być powinnam i do którego odważyłam się wrócić. I mam spokój w sercu. A życie jest piękne!
    Ściskam :-*

  48. Juleńko kochana
    kiedyś zapytałam o Twoją kuchnię….och jak mi się podoba-sama mam dom drewniany i go powoli wykańczam….i ty mi odpisałas i ja az nie wierzyłam….bo ty czas znalazłaś….i marzę o tych dmuchawcach….i sobie oszczedzam powolutku powolutku….i sobie nazbieram, ale to fajne! takie czekanie wzmacnianie marzeń mniejszych i wiekszych 🙂 to nie wstyd mieć mniej. ja tez nie mam luks auta, nie wiadomo jakich pieniedzy i sukienki na lumpeksach szukam- ale ciesze sie swoim zyciem…ciesze się ze umiem zwolnić, jak ty te rosoły gotować lubię
    ciesze sie że i ty sie cieszysz z tych gałązek i dziur….o jak ja pamiętam to zdjęcie jak Tocha takie włoski po spaniu na zdjęciu miała…..i wtedy i ja zauwazyłam te włoski u mojej córy smieszne takie i sie smiałam cały dzień a ciężko mi było…..bardzo bo problemy z synem miałam zdrowotne, bo żal do świata że syn po szczepionce sparalizowany był….i walka o to by on chodził a przecież on 14 miesiecy miał….i ja sie smiałam z włosów….i wracam do bloga twojego jak do siebie,by poczuć zapach ciasta ze zdjęcia i sama pieke wtedy – a dziś doczytałam ze ty w ciąży jesteś….a ledwo co planowałas….i sie ucieszyłam bardzo! jak ja ci gratuluję…..i sie cieszę….i celebruj ciesz sie kochana, bo rosnie człowiek stworzony z miłości, Juleńko babolu fajny całuje cie mocno!

  49. Julio ile ludzi tyle odbioru przekazu każdy swe 🙂
    Ja po raz pierwszy piszę komentarz bo chcę abyś wiedziała że uwielbiam tu zaglądac
    Przypominasz mi bardzo moją siostrę ,którą zaraziłam twoim blogiem i która ma połowę domu w piórka 🙂
    Pozdrawiam z Kraśnika to takie klimatyczne małe miasteczko w lubelskim

  50. mój 2 letni synek może nie ma super luksusowych zabawek, albo tych bardzo drogich edukacyjnych, ale też nie jest źle. Uzbierało się tego trochę w ciągu tych 2 lat.
    ale on najbardziej lubi się bawić kabelkiem. jakimkolwiek kabelkiem.
    będzie go zwijał, rozwijał, układał, przekładał, plątał i tak w koło macieju.
    więc siedzimy popołudniami i zwijamy kabelki 🙂
    i ja najbardziej na świecie lubię te popołudnia z moim małym elektrykiem 🙂

  51. Napiszę tak, zbieram na ten koc, tak, on mi do szczęścia nie jest potrzebny bo koce mam hmm nawet dwa, ale ten będzie dla mej rodziny dla męża Nelki i dla mnie pies obok koniecznie. 500 ZŁ rany kolosalna kasa do Bożego Narodzenia zbierać będę…kupię go otulę rodzinę mą i powiem kocham Was i bez koca to robię ale go kupię i nie biegnę ślepo po kolejne durnostojki itp…
    Julio jesteś bogata bo czas dla swego dziecka masz to jest bezcenne, i dobrze, bo wiesz ja też miałam tę możliwość być przy mej niuni małej nadal mam pracuję ale 5h dziennie w przedszkolu 😉
    ale jestem obrzydliwie bogata i szczęśliwa bo mam świadomość 😉 jakie szczęście mam
    aaa i las na wyciągnięcie ręki-no to teraz już wogóle lans hehe
    ps. wybór ma praktycznie każdy, nie zawsze jest to łatwe, wyboru to nie mają dzieci i zwierzęta…szacun Julia

  52. Ja na Twój blog trafiłam ot tak przypadkiem i stwierdzam, że jest uroczy. Piszesz tak lekko, niby o niczym, a jednocześnie o wszystkim. Strona bardzo ciepła aż chce się tu być. Przeczytałam około połowę postów większość to tych pozytywnych, bo negacji, zazdrości, mówienia o swoim ” mnie na to nie stać” mam już dość w otaczającym mnie życiu. Ja w przeciwieństwie od większości Twoich czytelniczek swoje młode lata przeżyłam. Mam dwóch wspaniałych synów, obecnie cieszę się bycia babcią dwóch przecudownych wnuczuś. Różnie było w moim życiu , ale zawsze cieszyłam się z tego co mam, marzyłam o tym co chciałabym mieć. Chciałam domek z ogródkiem, najlepiej nad morzem bo kocham morze – nie mam, chciałam pojechać do Grecji, Rzymu, Chorwacji – nie pojechałam. Chciałabym, chciałabym wiele by wymieniał jeszcze co bym chciała. Nie było nam z mężem łato jak większości, ale zawsze wyjechałam z dziećmi nad morze rok w rok. Nie mieszkaliśmy w pensjonatach tylko w namiocie i tak przez 15 lat. To samo miejsce, te samo pole namiotowe. I wiesz jak było cudownie chłopcy do tej pory wspominają te nasze wakacje z rozrzewnieniem. Dużo by jeszcze pisać co chciałam a nie mam. Cieszę się tym co miałam i mam, pewnie, że chciałabym mieć te piękne rzeczy, które można teraz kupić , ale nie rwę włosów z głowy nie narzekam bo co mi to da, mam się stać zgorzkniałą babą. Oglądam to wszystko i cieszę się, że mogę oglądać. Wystarczy i oko nacieszyć. Teraz również marzę kupić swoim wnusiom piękne ubranka, maskotki, zabawki na większość mnie nie stać, a tak bym chciała. Ale wiem co mogę im dać coś bezcennego swoją miłość i pokazać im to co najpiękniejsze jest w tym świecie, chronić je przed złem tego świata.
    I powiem Ci jedno pięknie masz w domu, cudowną córeczkę i to wszystko masz dzięki sobie, mężowi trzymaj tak otaczaj się pięknem bo zasługujesz na to . A opiniami innych nie przejmuj się widzisz teraz są takie czasy i ludzie. Pisz dziewczyno, dziel się przynajmniej dla całej reszty, którzy potrafią się cieszyć szczęściem innych. Pozdrawiam serdecznie Kaśka.

  53. Hmmmm nie przypuszczałam, że dorosłe kobiety będą miały problem z czytaniem ze zrozumieniem…
    Tak się składa, że miałam okazję poznać Julię i nie było to na szczęście dla mnie jednorazowe spotkanie i mam nadzieję, że będzie ich jeszcze mnóstwo i wiecie co ona naprawdę ma ten rosół w tej swojej ,,idealnej” kuchni, piękny dom o który oboje walczyli z pomocą rodziców co Adaś przypłacił o ile już zapomniałyście zdrowiem na jakiś czas i Tośkę która otoczona mnóstwem pięknych i drogich rzeczy ma też książeczki za kilka złotych i zwykły blok rysunkowy no heloł coś tu jest chyba nie tak nie można atakować kogoś za to, że nie ściemnia, nie oszukuje czytelnika i nie mydli oczu a tym bardziej za to, że ma lepiej w życiu niż inni, czasami taki los, czasami szczęście a czasami mamy to co mamy (nawet jeśli jest to dużo mnie niż ktoś…), na własne życzenie bo dupa ciężka i się nie chce… piękne słowa to talent ale też praca zamiast doceniać bo piszecie, że lubicie ją czytać to atakujecie… słabe to jest…
    Julia :*

  54. Ja stoje przd dylematem podobnym…wracac do Polski gdzie bedziemy zyli od 1do 1 ? Ale byc kolo rodziny?
    Czy mieszkac hdzie mieszkamy i zyc lekko. Ciezki wybor. Po 10latach na emigracji jest ciezko wybrac.
    Teraz jestem na feriach z synem u dziadkow w pl. Poszlam z nim do teatru na spektakl…ludzie zaplacilam 70 zl! Cala rodzina to 140 zl
    Koszmarna kasa i rozumiem dlaczego ludzie nie chodza,,,nie stac ich 🙁

  55. jeśli trzeba zwolnić, przystopować, a trzeba skoro drugi maluszek rośnie, to ja mam tylko taką jedną prośbę- jeżeli post będzie jeden na cały długi tydzień, to niech przynajmniej zamiast słów częściej zdjęcia się pojawiają, gdyż ja uwielbiam do Was zaglądać i smutno mi będzie 7 dni bez domu pod lasem 😉

  56. Dla mnie największym komplementem, jaki może usłyszeć (przeczytać) człowiek to: jesteś taka prawdziwa i zgodna ze sobą.
    Julio, jesteś taka prawdziwa i zgodna ze sobą!
    Chciałabym spotykać w życiu tylko takich ludzi, prawdziwych, szczerych, mających cel, wiedzących dokąd zmierzają i szczęśliwych! Może kiedyś Cię spotkam, uścisnę i powiem w twarz, że piękną osobą i duszą jesteś. 🙂
    Miej wszystko, co Cię uszczęśliwia. Złote klamki, czerwony dywan – ja już wiem, że to nie Twoja bajka, ale też je miej, bo możesz! A do tego i tak wolisz uczesać Tochę w dwa kucyki i liczyć z nią dziury w chodniku i zadzwonić do Taty i wyprać Mężowi TE bojówki po tygodniu i czytać Myśliwskiego i być szczęśliwą i prawdziwą i…

    …i przesyłam Ci najprawdziwszy uścisk, na jaki taka prawdziwa Osoba zasługuje. ;*

    ~ A. <3

  57. Jak ja lubię Cię czytać !naprawde! Zawsze jakmis cudem trafiasz z tematem akurat! Wiec prosze nie mow, ze przestaniesz pisac! Wlasnie sie dowiedzialam ze moja najblizsza przyjaciolka bedzie mama, i zostawia swe piekne hiszpanskie zycie i wraca do rodziny. Nawet nie wiesz jak mi przykro i ile lez wylalam, ale im bardziej sie nad tym zastanawiam, podziwiam wlasnie ten jej wybor. Bo mogliby sobie tutaj poradzic z chlopakiem, a jednak w tym momencie otoczka rodziny jest dla niej najwazniejsza. I to jest wlasnie ta ucieczka, albo wlasnie powrot do tego co najwazniejsze. I nie nie o finanse w tym wszystkim chodzi, bo ma niewiele, i wraca do niewielkosci.
    Nie powiem ze i ja sie nad tym wszystkim zastanawiam, ze moze to i na mnie juz pora…ze moze czas wrocic, albo zaczac to prawdziwe dorosle zycie, ze moze by tak zwolnic i rozejrzec sie dookola, kariere by troche przystopowac…Jezeli chodzi o pogon za pieniedzmi, no nie oszukujmy sie nie po to Hiszpanie wybralam, ale z drugiej strony wlasnie po to zeby miec czas na sjeste, tapas wieczorkami ze znajomymi, posiedziec na tarasie i popatrzec na piekne zachody slonca, a jednak i tutaj umialam sie zagalopowac…
    Uwielbiam Twoj blog, ze to ze bezczelnie zarazasz radoscia z malych najpiekniejszych rzeczy! Wytykasz ludziom, ze grzanka z maselkiem jest najpyszniejsza tylko trzeba sobie o tym przypomniec…Prosze nie przerywaj, pisz dalej, nawet nie wiesz ile ludzi potrzebuje tych Twoich slow… sciskam mocno i co z tego ze sie nawet nie znamy!

  58. Od jakiegoś czasu tutaj zaglądam.. tak po cichu, lubię czytać i oglądać, bo brak zakłamania, a jednocześnie ładnie, normalnie. Ale też lubię, bo Julia ma odwagę pisać to co myśli, co czuje, a my czytelnicy mamy tak różne zdania i reakcje. Postanowiłam tym razem dodać swoje trzy grosze..

    Każdy z nas dokonuje jakiś wyborów… każdy z nas patrzy na innych przez pryzmat samego siebie.. kochamy się porównywać, i to jest dramat.
    Wiem, że można żyć, wspaniale być postrzeganym za takiego, któremu się udało, który ma konto w Szwajcarii i zgrywa biedaka. A w rzeczywistości co miesiąc na koncie debet, skromne auta wymieniane co 15 lat na inne mniej używane, wersalka ta sama od n lat, tylko narzuty inne, komoda przemalowana własnoręcznie etc, ale za to podróże, wino do obiadu, śniadanie w mieście, ładna lampa kupiona na starociach, ładny notes, a inny dokona INNYCH wyborów, bo musi/ chce/ może , gorszych, lepszych, koniecznych ?
    Julia, pokazuje tutaj piękne rzeczy, piękny dom… zwalnia bo chce, może, a może musi ? bo tak jest dzisiaj.
    Ja jeszcze trzy miesiące temu byłam kim innym, dzisiaj z powodu choroby kogoś bliskiego, dokonuje zupełnie innych wyborów, bo chcę , mogę i muszę.. I tak pojechałbym na narty, kupiłabym sukienkę za 130 zł, ale teraz musi być na leki, na pomoc do domu, na n innych rzeczy…niż 3 miesiące temu.
    Dlatego, Julia korzystaj z tego pięknego czasu, tego, że możesz,
    i wszyscy korzystajmy z tego co dobre tu i teraz.
    Dobrego czasu !

  59. cudownie Julio !!!!
    ja dzisiaj świętuję bardzo okrągłe urodziny !!! i dopadła mnie z racji tego aura podsumowań ! marzę o takim spokoju jaki Ty sobie mogłaś zafundować ale na razie biegam ! tzn biegam już kupę lat ale moje życie układa się tak, że ciągle biegam…z jednej strony jestem zmęczona z drugiej cieszę się, że mogę biegać i że mam gdzie biec….jest jeszcze trzecia strona medalu, muszę biegać ! zgadzam się z Tobą w 100% !!! jeżeli nie masz radości w swoim wnętrzu, jeżeli nie masz miłości i wewnętrznej siły, żadna materialna rzecz nie spowoduje, że będziesz szczęśliwa ! kiedy mam chandrę nigdy nie idę na zakupy !!!! rzucam się w wir fizycznej pracy żeby ten ból z siebie wyrzucić, wypocić go i spełniona w zmęczeniu usiąść na kanapie…kiedy jestem szczęśliwa lubię dopełnić swojej radości małym prezentem, w zależności od budżetu…mam na szczęście fajnie bo cieszę się z najmniejszego drobiazgu, z pomysłu, z intencji, z dobrego słowa więc jak odczuwa w sercu szczęście, nie potrzebuję dużo…a jak jestem smutna, nie potrzebuję niczego poza bliskimi…pozdrawiam

  60. Chciałam jeszcze napisać, że oprócz samego bloga- Julki , Tośki i ich świata, spotykam tu całą masę cudnych kobiet. Dobrych słów. Mądrych.

    Ktoś zwija z ze swoim Bąkiem kabelki, ktoś zbiera na wymarzony koc, którym otuli rodzinę i powie jak kocha, ktoś szuka stokrotek w trawie pod blokiem, a ktoś inny marzy o Julkowych dmuchawcach. Ktoś pisze z klimatycznego miasteczka w lubelskim a ktoś inny dzieli się skrawkiem siebie z odległej Hiszpanii … To jest urocze. Nie znajduję innego słowa. Po prostu urocze. Banalnie urocze. I na żadnym innym blogu tego nie odnajduję. Nawet kiedy, jak dziś, zdania jakoś podzielone- jest tu ciepło, w tym babińcu. Przymykam oczy i widzę jak siedzimy sobie przy jednym stole, jak się przekrzykujemy, przekomarzamy, wybuchamy śmiechem i nawet jak się ze sobą nie zgadzamy. Julko, Ty stworzyłaś miejsce, które żyje. Bóg zapłać!

  61. Juleńko, pelnie nieraz to slyszalaś i ja to napisze jestem w tobie zaczytana i rozkochana w was dziewczynach. Poczytalam troche komentarzy i popatrzylam na pryzmat zycia. jest okrutne ludzie śa okrutni, zazdrośc przemawia niewiadomo po co i dlaczego. ja tez prowadze bloga tak o dla siebie i uwielbiam zglądac do innych blogujących mam a do was to juz calkiem bo pieknie u was najbardziej rozkochana jestem w waszych zdjęciach o tekstach juz niewspomne i niegdy pzrenigdy nieprzeplynela pzrezemnie nutka zazdrości wręcz pzreciwnie raczej chęć poznanai na żywo porozmawiania przy kawie, babskiego polotkowania. Nie chce zeys odebrala to zle, ale czuję się samotna, cierpie na brak przyjaciol, znajomych co neiraz ukoili by moje smutki troski. Po ciąży zostala praktycznie sama nikt nas nieodwiedzał i niezaglądal nie pytal jak sie masz. Wiem niepowinnam Ci tego pisac al eczuję, że umiesz wysluchac normalnie doradzić. Ciesz sie pieknymi chwilami, dziel sie troskami i radościami, ludzie zawsze będą pelni zawiści ale i znajdziesz na swojjej drodze normalnych zyczliwych ludzi, bo oni są choć pochowani kiedys wyjdą Ci na pzreciw. ja bynamniej w to wierze i wierze, że kiedyś spotkam przyjaciolke taka od serca ktora nieobrazi się gdy moje zdanie bedzie inne niż jej i pocieszy w dolach i niedolach. Buziaki dla was kochan i dla brzuszka oraz męża bo masz go wspaniale-tak czuję. P.S. mam nadzieje, że ten teks jest skladny 😉

  62. Piękny post…i taki prawdziwy,bo faktycznie czasami trzeba tyle różnych rzeczy przeżyć,tyle miejsc odwiedzić,żeby odkryć co nas uszczęśliwia….żeby zobaczyć gdzie tak naprawdę jest nasz dom…ja też znam historię bajecznie bogatych ludzi,którzy rzucili wszystko i przenieśli się do cudnego drewnianego domku pod lasem i są niesamowicie szczęśliwi…cieszę się bardzo,że Tobie Juleńko udało się dotrzeć do tego punktu i jak najwięcej tego szczęścia Ci życzę 🙂 A i mnie dałaś do myślenia…bo cudnie ubierasz myśli w słowa…jak zawsze 🙂
    Buziaki 🙂

  63. Witaj Julka!

    Od jakiegoś czasu podczytuję Twojego bloga, ba nawet wciągnęłam się ostatnio bardzo. Jest tak przyjemnie, spokojnie, ciepło, magicznie 🙂 cudownie! Tosia cudowna i Jej rodzice także 🙂
    Twój wpis mnie tak jakoś uspokoił 🙂 że są jeszcze ludzie, którzy rezygnują z taaakich luksusów 😉 na rzecz jakże najważniejszą, na rzecz rodziny!! Kurcze przeraża mnie osobiście gdy ktoś tak pędzi, zabija się o każdy grosz, ale tak nadmiar by mieć więcej i więcej, a dzieci nie widzi, gdy pojawiają się z Nimi problemy to nawet nie wie skąd, przecież Oni mają wszystko??!! Byli tacy szczęśliwi(te dzieci) jasssnee. Sama miałam kiedyś kolegę bardzo dobrego w czasach podstawówki jeszcze, rodzice Jego prowadzili firmę, a Artur zawsze z kluczem na szyi pod blokami biegał, do nas przychodził zjeść, pośmiać się, miło spędzić czas…..jak miał naście lat niestety popełnił samobójstwo….wiem straszny przykład, i nie u każdego tak musi być, ale to też jest przykład!
    Wiadomo, że takie czasy teraz, że jest sporo ludzi, którzy chcieliby się zatrzymać i być z rodziną częściej, no ale te fuchy, dodatkowe godziny by do 1wszego starczyło, wiem wiem i strasznie mi żal tych rodzin 🙁 marzę o tym by nastały takie czasy gdzie lepiej się pracowo wiedzie i gdzie każdy może spokojnie tak wybrać jak Ty Julko! I jak Ja. Bo też mam to szczęście, że mogłam zwolnić, 5 lat temu gdy urodził się mój synek świat wywrócił się do góry nogami jak u każdej matki 🙂 zakochanie i ogłupienie na punkcie pisklaka totalne!!! :-))) ha pamiętam jak jeszcze w ciąży mówiłam, ze wracam zaraz po macierzyńskim, że nie będę siedzieć w domu, nawet do żłobka Go zapisałam, a jak przyszło co do czego, ze mam oddać na 9-10h mojego półrocznego skrzata to coś pękło!! powiedziałam nigdy, praca nie zając, a dziecka drugi raz nie wychowam! Razem z mężem postanowiliśmy, że rezygnuję, wzięłam wychowawczy. Szczęście, że On ma taką pracę, która nas finansowo nie ogranicza, oby tak zawsze było. I do pracy nie wróciłam. I też każdy kamyczek, każda kałuża, każda chmurka, tramwaj itp :))) Przepiękny czas!!! Jestem szczęśliwa i wdzięczna Bogu, mężowi, że mam taką możliwość! W między czasie maksymalnie wsiąknęłam w moją pasję i wcieliłam ją w życie zarobkowo, fotografuję i jestem szczęśliwa 🙂 mam full czasu dla rodziny, realizuję się tez zawodowo, ale nie szaleję, pracuję tak by nie było za dużo, bo jednak bycie z dziećmi jest na 1wszym miejscu. Teraz mam prawie 10miesięczną Alicję i obecnie macierzyński i czerpiemy każdą chwilę razem :))) zacznę fotografować znów gdy trochę Mała podrośnie, ale też tak trochę by nie za dużo by coś robić dla siebie by kaska na waciki wpadła i by czas z dziećmi mieć pod dostatkiem :))) jest pięknie!!!
    U Ciebie jest tak fajnie domowo, aż się chce sernika nałożyć, ehhhh nie dieta 😉
    Pozdrawiam Cię serdecznie i 'do zobaczenia’ w kolejnym poście 🙂

  64. Ja niedawno Was znalazłam i raczej nie wypowiadam się za często hmmm a tak naprawdę będzie to mój pierwszy komentarz ale przeczytawszy niektóre komentarze powyżej, nie mogłam się powstrzymać.
    Ludzie czytajcie ze zrozumieniem. Przecież nie chodziło o to, żeby przekazać „że tylko bogaci mają wybór” tylko o to aby siąść chwilę, zatrzymać się w tym codziennym pędzie i zastanowić czy to co robię jest ok. I nie ważne ile ma się pieniędzy, ile dzieci, czy jest się samotnym czy ma się rodzinę. I właśnie o tym jest ten post. O tym, że może dziś nie kupię paczki papierosów tylko lizaka i dzięki temu będę szczęśliwa jak dziecko. O tym, że dziś zamiast siąść przed TV poświęcę czas dziecku czy drugiej połówce, a może odwiedzę rodziców?
    A to ile autorka ma pieniędzy to chyba jej prywatna sprawa. Myślę, że nie powinna się tłumaczyć. Ale niestety my Polacy jesteśmy tak skonstruowani, że uwielbiamy zazdrościć, wytykać innym i narzekać 😉

  65. Jak ostatnio przestałam oglądać skandynawskie blogi lajfstajlowe, tak teraz przestaję zaglądać tutaj – z zazdrości 😉 Ach, te domy…
    Lubię tu zaglądać, bo lubię sobie posłuchać, co ludziom w duszy gra, a już szczególnie wtedy lubię, kiedy gra jest czysta, bez fałszywych tonów. Czasem potakuję, aż mi odskakuje głowa, czasem się nie zgadzam i pod nosem mamroczę repliki, których nie mam czasu napisać :/
    Ten wpis jednak skłonił mnie do wyjścia z nory – najpierw sobie pomyślałam, jejku, jak bardzo bym chciała rzucić, porzucić, wyjechać, zbudować dom, zwolnić. A potem sobie uświadomiłam, że już to w jakimś stopniu zrobiłam: zostawiłam pracę na etacie i rozwijam własną firmę (firemkę raczej). Przestałam robić to, co mnie drażni, a zaczęłam robić to, co lubię. I pomyślałam: okurczewłaśniezrobiłamodkrycieroku – bo uświadomiłam sobie, że nie żyłam tym, co mam, tylko tym, co bym chciała mieć. Nawet nie zauważyłam tak poważnej zmiany w swoim życiu, bo mi się więcej zachciewa. Fajnie, jeśli człowiek czegoś chce i do tego dąży, ale jeśli nie zauważa tego, co już ma, to będzie żył na pół gwizdka.
    Dzięki za inspirację do refleksji osobistej 🙂

  66. a ja po przeczytaniu tego wpisu powiedziałam do męża „no musimy trochę zwolnić bo mała rośnie i już za jakieś 5-10 lat nie będziemy jej potrzebni aż tak jak teraz” i obiecał że zwolnimy 🙂 i że znajdzie choć troszke czasu dla nas więcej bo ja bym bardzo nie chciała żeby nasza córka powiedziała kiedyś ” a mój Tato to mało miał dla mnie czasu……”
    pozdrawiam ciepło uwielbiam Cię czytać!

  67. W pierwszym odruchu napisałam, że Ci „zazdroszczę”.
    Pięknego, dużego domu, widoku na las… ALE najbardziej zazdroszczę tego co masz w sercu i tego co płynie z twoich postów. Siły, determinacji, wiary w siebie jak i umiejętność wsłuchania się w siebie, wsparcia rodziców, pogody ducha…

    W marcu zbliżają się moje urodziny. 39. nie wiem, czy to taka symbolika otwartości na zmiany, ale najbardziej na świecie chciałabym umieć żyć w zgodzie ze sobą. Nie wiem jak potoczy się mój los. wiem, że są rzeczy na które mamy wpływ na tych chciałabym się skupić…
    A „zazdrość” pojawia się bo sama chciałabym umieć dostrzegać piękno własnego życia, a przede wszystkim umieć się nim cieszyć :))
    pzdr

  68. Ech, dlaczego nie można żyć po swojemu… Dlaczego realizowanie marzeń od razu wyzwala tyle agresji. Dlaczego po prostu nie można się cieszyć, że komuś się udało i w takim razie może mi też się uda? Nie zatruwajmy sobie i innym życia.
    A ja czerpię inspirację od ludzi takich jak Ty, Julia. Marzę o takim drewnianym domu, marzę o tym, by wrócić na wieś. Wiem, co znaczy dzieciństwo wśród lasów, zbieranie kwiatów na wianki i drzemki w ogrodzie i chciałabym, że moje dzieci też tego doświadczyły. Mam teraz urlop od pracy w korporacji.. jestem w 12 tygodniu ciąży więc podobnie jak Ty 🙂 Z moją 3,5 letnią Zosią codziennie chodzimy zbierać patyki i kamienie. I mam taki plan, żeby już do korporacji nie wracać. Codziennie szukam pomysłów na to, żeby ten plan zrealizować. I mimo, że na razie wydaje się to nierealne, bo długi, zaległe rachunki i ciągle coś… to jednak wierzę, że się uda. Jeżeli ja nie uwierzę w swoje marzenia, to kto to zrobi?
    Wszystkiego dobrego dla Was.

  69. Szafa Tosi to jeden z nielicznych blogów, który bardzo lubię odwiedzać. Jest tu ciepło, rodzinnie, pięknie i widać sympatię do ludzi różnych. Dlatego trochę dziwi mnie ta gwałtowna reakcja na komentarz Ani. Ludzie, różnice zdań to nic złego, wymienianie opinii to nic złego. Dziewczyna nikogo nie obraziła, trzy razy przeprosiła, że nie do końca się zgadza z Julią i zupełnie sensownie argumentowała. Cudownie jest się zatrzymać i smakować przyjemności, ale nie każdy może sobie na to pozwolić i nie każdy to potrafi. Fajnie gdybyśmy też to potrafili zrozumieć. A zazdrość? Ludzie zazdroszczą i jest to normalne, byleby zazdrość nie przerodziła się w zawiść i agresję, bo to już nie jest przyjemne. Zauważam ostatnio taką tendencję, że komentujemy tylko słodko, gdy mamy inne zdanie, inne doświadczenia życiowe to lepiej się tym nie dzielić. Szkoda.

    1. nie wiem czy piszemy o tej samej Ani… ale zarzuciła mi, że mój mąż zmienia auta jak rękawiczki. tak zmieniał kiedyś. a dlaczego? bo pochodził z bardzo biednej rodziny i obiecał sobie, że nie będzie biedny. jak miał 14 lat to o 5ej rano chodził rozładowywać torf z tirów. takie wielkie, cięzkie worki zrzucali mu na ramie. potem powiedzieli mu, że On to tylko do zawodówki.. to skończył.. dwa kierunki studiów by udowodnić. dziennie kończył i pracował. od świtu do nocy. nikt nie dał mu nawet złotówki. i dlatego nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że trzeba się dobrze urodzić.
      dlatego jest mi przykro, że Ktoś nie wie za dużo o mnie, moim mężu, a rzuca jakieś oskarżenia.. taka jestem zawiedziona..

      1. A widzisz to chyba o innej, bo nie przypominam sobie tekstu o autach. Jeśli taki argument padł to rozumiem zawód. A tak w ogóle to brawo Julia, że wróciłaś i że wrócił ten post. Bardzo się cieszę.

      2. Dobrze urodzić… Ludzie widzą co chcą. U nas też często jest tak, że nie widzą, że mój mąż pracuje praktycznie odkąd skończył 15 lat, że często bywa tak, że gościem jest w domu. Nie widzą jakie ma koszty wynajmując nieruchomość, zatrudniając pracowników. Ile musi się natrudzić, żeby klientów zdobyć. Tak, spada nam wszystko z nieba! Kiedy była powódź i zalało firmę=ogromne straty, to bliska rodzina nie spytała czy pomóc, tylko że za odszkodowanie będziemy mieć na wczasy… Po co się przejmować tym, że inni wiedzą lepiej? Zawsze tak będzie. Ważne jest to, że macie siebie i Wy wiecie jak jest. A nawet jeśliby komuś pieniądze spadły z nieba – super! Niech ma, niech mu się szczęści i robi z tego dobry pożytek!!! Dla siebie, rodziny, może i dla innych.
        Życzę Ci pokoju w tym wszystkim 🙂

        1. Joasiu! zgadzam się z każdym słowem. nikt nie wie jak mój mąż nie śpi po nocach, jak myśli, jak to jest prowadzić firmę.. jak to brzmi.. firma.. to pewnie wakacje trzy razy w roku.. o rany.. jacy ludzie są… aż brak słów.
          nikt nie potrfai przyłożyć swojej miary.
          bardzo mądrze…
          pozdrawiam ciepło.

  70. Ja zawsze uważałam, że same pieniądze to nie wszystko. Fajnie jest ich mieć na tyle dużo, żeby spokojnie sobie żyć, bez stresu, że nie starczy do pierwszego. Ale ciągła pogoń za nimi sprawia, ze te najważniejsze rzeczy odchodzą na bok.
    Pozdrawiam

  71. Kochana Julio,
    poczytałam komentarze i krew mi się zagotowała. Proszę nie daj się, jeżeli potrafisz (wierzę, że tak), to nabierz dystansu.
    Czytam Twój blog już bardzo długo ale pierwszy raz coś do Ciebie skrobię.
    Bardzo chcę Ci pogratulować ciąży, wiem, że wyczekana. Trzymam mocno za Was kciuki.
    Jesteś dla mnie bardzo ważna, bardzo mnie inspirujesz swoim podejściem do życia, do małych codzienności.
    Ja tez jestem w domu, mam dwie cudowne córeczki 5 i 3 latka. Kocham je najbardziej na świecie, ale czasem dopada mnie jakiś smuteczek. To raczej wynika ze słabego dowartościowania, zbyt często czuję się gorsza. Ale wiem, ze to pewnie bardziej z mojej głowy, pracuje nad sobą, a Ty zupełnie nieświadomie bardzo mi w tym pomagasz. Uświadamiasz mi, ze mam w życiu wszystko co najważniejsze. Za to dzisiaj bardzo Ci dziękuje.
    Ja wkrótce urodze trzeciego malucha (już za 2 miesiące), nie planowaliśmy teraz 3 dziecka, bo zwyczajnie jesteśmy zmęczeni. Ale wyczekujemy i cieszymy sie na ten dar. Co tydzień stawiasz mnie do pionu, nieświadomie mówisz mi, zobacz kobieto ile masz szczęścia w życiu, jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI za to.
    Ściskam Cię najserdeczniej jak potrafię

  72. Pięknie Pani pisze, tak mądrze i dojrzale. Autentycznie czuję się wewnętrznie wzbogacona. Widziałam Pani bloga już wcześniej, miałam go nawet w „ulubionych”, ale długo tu nie zaglądałam, bo trochę mnie zmylił tytuł – myślałam że tu głównie o ubrankach dla dziewczynek 😉 Zatrzymałam się tu w sobotę i przeczytałam już prawie wszystko, do niektórych tekstów wracałam kilka razy… Proszę pisać częściej i więcej. Czytanie Szafy Tosi to czysta przyjemność. Mam nadzieję, że ujawni Pani kiedyś kulisy rozmowy z Panem Myśliwskim, bo bardzo to było intrygujące 🙂 Serdecznie pozdrawiam

  73. Spóźniona ale jestem, post pochłonięty w minucie!
    Juluś Ty taką mądrą kobietą jesteś, uwielbiam czytać twoje posty dodajesz tyle siły, dzięki Tobie bardzo dużo zmieniłam w swoim życiu. Twoja Tosiule uwielbiam i wiesz jakie teraz mam marzenie? żeby poznać Was na żywo tak siąść przy herbacie i chyba mogłabym przegadać całą noc.
    Trzymam mocno kciuki aby dzidzia mieszkająca w Twoim brzuszku urodziła się cała i zdrowa a Tosia miała wspaniałą siostrę albo brata (hehe albo to i to :)))
    Pozdrawiam Was gorąco Moje kochane :*

  74. Gdyby niektóre osoby zamiast marnować czas na negatywne komentarze poświęciły go na skupieniu się na swoim życiu i pracy byłoby im lepiej!

    1. właśnie o tym myślałam… że ja nie mam czasu na zostawianie tych pozytywnych, dobrych, a co dopiero zostawiać negatywne, dyskusyjne.. jak gdzieś idę i mi się nie podoba, nie zgadzam się to wychodzę.. bo to jest chyba zły tor.. dyskutować w internecie jak człowiek min nie widzi, tonu głosu..
      jakbym miała zostawic negatywny kometarz to wolałabym ksiązkę nadrobić.

  75. poraz pierwszy nie byłam w stanie zostawić komentarza pod Twoim postem….bo mnie inne zdenerwowały:) i pewnie bym ich nie czytała ale zobaczyłam Twój wpis na fb, żeby Ludzie dali spokój i wtedy wiadomo…babska ciekawość i poszło…czytałam pół wieczoru i oczy przecierałam ze zdumienia i już później cięzko mi było cokolwiek sensownego napisać, bo ja chyba jakaś inna jestem…nawet przez myśl mi te pieniądze nie przeszły..ja z całego post najbardziej zapamiętałam te krecie kupy:) i kratki….bo swego czasu miąlam obawy, że mój Chłopiec wszystkei na naszej ulicy kamieniami zatka;)
    i ja w swoim życiu mnóstwo błędów przez ostatnie lata popełniałam…burzę, naprawiam, burzę…itd. Jak typowa waga zdecydować się nie mogę i zdanie zmieniam. I w 100% się z Tobą zgodzę, ze musimy gdzieś być zeby zrozumieć, ze tam być nie chcemy….a potem trzeba mieć odwagę się do tego przyznać ( często przed samym sobą) i to zmienić….
    i tylko żal mi troszkę, bo gdybym zdania w kółko nei zmieniała to bym w tym samym czasie co Ty w drugiej ciąży chodziła;)ale musze jeszcze z rok poczekać….więc skorzystam sobie z Twoich rad odnośnie podwójnego kochania:)
    dbaj o siebie i kruszynke Julia bo emocję Cię poniosły niepotzrebnie …jak „babę w ciąży” 😉

  76. O jak tutaj się strasznie zrobiło 🙁 Zła jestem na siebie ,że brnęłam w te okropne , zawistne komentarze ale pomogły mi one z jeszcze większą mocą zrozumieć ,że bogactwo to stan umysłu . Jest u Ciebie pięknie do potęgi „entej” wręcz nie mogę doczekać się wydania Werandy i choć z reguły szkoda wydać mi dyszki na gazetę tym razem kupię ją i będę cieszyć oczy po milion razy. Swoim blogiem zbliżasz nas do piękna w czystej postaci, do pięknej rodziny, otoczenia i nigdy nie pogodzę się z tym by do bycia szczęśliwym potrzeba pieniędzy i markowych zabawek. Wiem i rozumiem co chciałaś nam dzisiaj pokazać,błagam nie pisz o depilacji tylko rób to co do tej pory- ciesz się życiem , macierzyństwem i „luksusem” a i z nami się podziel swoimi spostrzeżeniami:)

  77. Piękny post Julio 🙂 Życie pisze dla nas różne scenariusze i dlatego myślę, że co by się nie działo warto przez nie iść z uśmiechem. Piszesz o ludziach, którzy mieli wszystko i wybrali w końcu spokojne życie… Wyobraź sobie, że i ja mogła bym właśnie taką opcje wybierać, ale życie spłatało mi najpiękniejszego z możliwych psikusa. Bo miał być wspaniały kontrakt, ja w reklamach, na bilbordach, wyjazd na rok z pl. Ale miało nie być dzieci, a los spłatał mi tego psikusa i w tym że czasie dał Karinę, choć nie było by teraz kredytu na mieszkanie to nie żałuję, że się nie udało.. Mam to co w zyciu najcenniejsze moją rodzinę, i to dla naszych dzieci robimy to wszystko. Wychowałam się w małej wsi, a nawet na koloniach wsi, bo do najbliższego sąsiada było 1km, rodziców na wszystko stać nie było, ale zawsze pokazywali nam że wszystko co robią, robią dla nas, a i że jeśli coś obiecasz to dotrzymać słowa trzeba! Teraz ja robię wszystko dla moich dzieci, bo chce by mieli kiedyś wybór czy zostają w mieście czy może wrócą do domu na wsi, który na nas czeka 🙂 A Ty się nie tłumacz nikomu, bo na wszystko co macie zapracowaliście sami, nikt wam nie wyją tego z kapelusza za dobry uśmiech. Dostajesz rzeczy do pokazania na blogu, bo firmy uważają że warto i dobrze! Rób co uważasz za słuszne i odpoczywaj, jak najwięcej 🙂 :*

  78. Julio, piękny i prawdziwy tekst. UwielbiamTwojego bloga. Piszę nie za często… przyznam się teraz, że faktycznie mimo wsztstko pomyślałam „łatwo zwolnić, zrezygnować z czegoś jeśli jest człowieka stać na buty dla dziecka za 300zł lub sukienkę za 200zł.Zrezygnować ze zbytków i żyć na wygodnym poziomie i nazywać to porzuceniem pędu…”. To była myśl bez zawiści taka ot po prostu. Jednak po twoich „tłumaczeniach” skłoniłaś mnie do kolejnej refleksji… każdy gospodaruje tym co ma wg swojego klucza. Jedni w pierwszej kolejności wydają na swoje buty, wakacje, auta a inni widzą to inaczej i to nie but dla dziecka z którego ono szybko wyrasta jest zbutkiem tylko ten np. tydzien wakacji czy fura… lubimy oceniać innych wg swojego klucza… wstyd… przepraszam…

  79. Ech…jakie tam Malediwy? Jaki Dubaj? My właśnie musieliśmy sprzedać samochód, bo mój mąż stracił pracę. Tak wszystko prawda, ale nawet żeby móc zwolnić trzeba mieć te cholerne pieniądze, nie że dużo, tylko żeby wystarczało na rachunki, na jedzenie…Ja póki co nie mam tego komfortu, pędzić muszę bo kredyt sam się nie spłaci i tak to teraz u mnie wygląda, a nie marzę o niczym innym jak wysiąść, już nie musieć się spieszyć. Ciesz się tym, to wielkie szczęście którego bardzo Ci zazdroszczę

  80. Pierwszy raz pozwalam sobie na komentarz, osobiscie uwazam ze na tyle jestesmy bogaci na ile szczesliwych czynia nas ludzie ktorzy nas otaczaja. To dla nich zyjemy, nie mozemy zapominac o wartosciach tych nie materialnych bo to one sa trwale. Tez uwielbiam otaczac sie pieknymi rzeczami chyba wiekszosc z nas lubi ale najwazniejsze abysmy nie dali sie zwariowac I zawsze potrafili zachowac zdrowa rownowage.. A jesli chodzi o twego bloga Julio to uwazam ze jest rundown a przystania dla ludzie ktorzy wlasnie szukaja zyciowej rownowagi, pieknie piszesz o zyciu. Pozdrawiam I zycze zdrowa:-)

  81. Julia, zajebiście, że jesteś, że się nie poddajesz, że jesteś bogata, że Ci zazdroszczą… tylko czego Ci zazdroszczą? domu? pieniędzy? superdziecka? firmy?… niech Ci rozumu pozazdroszczą! bo swojego chyba nie mają… bo jakby mieli, to i doszliby do wszystkiego tak jak i Ty. A może i mieliby lepiej. Bo ludzie nie potrafią się cieszyć czyimś szczęściem, nawet ze swoim często mają problem. I ja też twierdzę – że każdy ma takie same ręce i nogi. Tylko fantazji niektórym brakuje. Brzuch do góry i się nie poddawaj. Ja jestem z Tobą! K.

    1. i jak tu z tym rozumem zmienić nazwisko z Rozumek na Domin? no nie wypada 😉
      a i z tym rozumem u mnie różnie… czasami głupota mnie zalewa okrutna 🙂
      dziekuję Ci bardzo!
      sciskam i dobrego dnia :*

  82. aa i absolutnie nie piszę złośliwie (chodzi mi o mój wcześniejszy komentarz), to że zazdroszczę to tak w pozytywnym znaczeniu – cieszę się, że dobrze Ci się wiedze, po prostu chciałabym może kiedyś mieć podobnie i móc zwolnić 🙂 i napisze jeszcze, że uwielbiam czytać Twój blog, skutecznie stawiał mnie już nieraz do pionu, masz jakąś magiczną moc, czytając Cię odzyskuję wiarę, że jeszcze wszystko będzie dobrze, bo dlaczego miałoby nie być, prawda?
    a końskie kupy zauważyłam i zdrowo się uśmiałam :))

  83. Aż mnie nosi,Julka po co Ty się dziewczyno tlumaczysz z bycia szczęśliwą? Nie ukradłas, nie wygralas w totka (w sumie to każdy ma na to szansę), a tu pretensje do garbatego, że ma dzieci proste!Otworzyłas 2 biznesy, wpadłas na pomysł, zaryzykowalas,zrezygnowałas ze stalej pensji będąc w ciąży z Toska itd itp.Kazdy jest kowalem wlasnego losu, a jak się nie podoba to po co tu zagląda?a najważniejsze wnosisz tyle pozytywnej i mądrej energii. Jak widzę na FB info o nowym poscie wieczorem, to specjalnie nie czytam, zeby wstac wczesniej rano;)

    1. widzisz, a ja cały czas myślę o tym, że napiszę posta i się wytłumaczę, bo ja znieśc nie mogę tego, iż ludzie są pewni mojego bogactwa.. to jest dla mnie takie głupie.. bo ja pracuje od 20 roku życia a mój mąż od 14go. i napiszę.. tylko wtedy będzie mi lżej. i wiem, że nie musze się tłumaczyć, nawet chyba się wygłupie jak wytłumaczę, ale nie mam już sił odpisywać ludziom, że byłam w życiu 5 razy na wakacjach, a mam lat 30…
      zastanawia mnie dlaczego ludzie nie potrafia przykładac swojej miary do pewnych rzeczy…
      dziękuje za jakże prawdziwy komentarz podnoszacy mnie na duchu 🙂
      całusy

  84. Julia pisałam Co kiedyś, że jesteś niezwykła osobą, a ja uwielbiam poznawać niezwykłe osoby. I dalej będę wierzyła w to , że kiedyś to się stanie. Dalej będę czerpała inspirację, a ciepło które nam dajesz, pozwala mi spojrzeć na życie inaczej. I jedyne co mogę jeszcze dodać, to – dziękuję.

  85. To ogólnie jest ciężki temat i będzie tu niestety mnóstwo negatywnych komentarzy. Twój tekst Julio, daje TEŻ czytelnikowi do zrozumienia, że nie można zwolnić, jeśli Cię na to nie stać. Nie możesz przestać pracować, jeśli nie masz odłożone na koncie wystarczająco by przeżyć z pensji drugiej osoby. Bo gdy druga osoba nie może utrzymać swojej rodziny sama, to pracować muszą obie, no i tak to jest… I wtedy jest żal, że się zostawia dziecko w żłobku od jego 7-go miesiąca, i że nie można tych kamieni przesypywać, i kamyczków na drodze układać…
    Ale za to jest radość, że bawi się z innymi dziećmi… cieszy na ich widok… i piosenek się uczy… i tańczy 🙂 Chyba po prostu trzeba nauczyć się widzieć te dobre strony „swojego miejsca”
    A Ty, Julio, weź zrób kakao i wypijcie z małą wspólnie przy kominku, bo za parę miesięcy już we dwie nie wypijecie 🙂
    ściskam i czasami zaglądam

    1. Kama, czy nikt nie pomyślał, że skoro jestem w ciąży to stać nas na to bo jestem na L4? skoro przez ponad rok pędziłam jak głupia ze swoimi firmami to teraz sobie pozwalam , bo jestem na L4 potem na macierzyńskim.. takie to proste 🙂
      a każdy zarzuca mi jedynie bogactwo.. 🙂
      kakao może dizś nie ma, ale sa wspólne spacery po rodzinnej wsi i kuzynki więc mama dziś na drugim planie 🙂
      pozdrawiam bardzo ciepło

  86. Julio muszę jeszcze coś dodać, jesteś moim natchnieniem.
    Pisz, pisz, pisz bo to jest bardzooooo ważne dla wielu Twoich czytelniczek. Jesteś moim drogowskazem, szczególnie teraz kiedy moją rodzinę spotkało nieszczęście i zmarła mi bardzo bliska osoba. Nic nie jest ważne, nic nie ma znaczenia – tylko RODZINA I MIŁOŚĆ!!!

  87. Julia tak się cieszę że zobaczę Twoje wnętrze w moim najulubieńszym miesięczniku, jak tylko zobaczyłam pierwsze zdjęcia na Twoim blogu odrazu powiedziałam mojemu mężowi że to nadaje się do Werandy:) pozdrawiam Cię Julia Twoj blog to poniekąd część mojego dnia każdego:) często wracam do archiwum wiesz, martwi mnie tylko że teraz to tylko jeden post tygodniowo a nie dwa. uwielbiam uwielbiam Szafe Tosi 🙂

  88. cudny jest blog który prowadzisz…słowa które piszesz…zdjęcia…
    Przykro jest czytać zarzuty przeciwko sobie w momencie gdy chcesz dać komuś coś dobrego. Ja wiem co chciałaś przekazać czytelnikowi, niestety nie każdy jest w stanie to zrozumieć.
    Każdy w swoim życiu dokonuje wyborów. Ja sama dokonałam ich miliony i posiadam to co posiadam ponieważ sama sobie na to zapracowałam.
    Nie przejmuj się.

    Ps. Piękny był post w którym pisałaś o swoim tacie i jego pracy w waszym domu.

  89. Witaj Julii,
    długo mnie nie było u Ciebie, bo ostatnio sporo się działo i mam duuże zaległości. Zaglądam zawsze i tu i na fb, komentuję wtedy jeśli mam coś do powiedzenia. Minęły mi czasy kiedy regularnie odwiedzałam blogi i oddawałam się namiętności komentowania wszystkiego, przeznaczam ten czas na coś innego i zrobiłam porządny przegląd miejsc, które odwiedzałam. Nie po raz pierwszy Ci już napiszę, że do blogów i świata blogowego Ty mnie przekonałaś. To miejsce, które stworzyłaś – co tu dużo pisać i to już wiesz – od Ciebie się zaczęło. Zaczęło się też moje miejsce w sieci, ale ja nie o tym. Kompletnie absurdalna jest dyskusja w sieci, która pojawiła się po Twoim ostatnim poście. Na początku zupełnie jej nie rozumiałam, ale wciągnęło mnie czytanie komentarzy pod postami na fb. Staram się tego nigdy nie robić, a jedyne komentarze jakie czytam to te na Twoim blogu, ale nie po to żeby dowiedzieć się co Ci ludzie piszą, ale po to że dzięki nim poznaję Ciebie. Tak jak pisałam na początku nie rozumiałam tej całej dyskusji, bo Ty nie stworzyłaś nowego dogmatu, nie naruszyłaś Konstytucji, nie dopisałaś kolejnego przykazania, więc o co tyle jadu, mądrzenia się, żalu, złości? Nie rozumiałam, ale chwilę się nad tym zastanowiłam i wiesz co? Ludzie hołdują blogosferze, bo znajdują w niej drugie życie… Życie, którym sami chcieliby żyć. Klikają na coraz to kolejne blogi w poszukiwaniu nowej rzeczywistości, zupełnie oderwanej od swojej własnej. Żyją czyimś życiem, uciekają od swojego i w momencie kiedy ten wirtualny świat nie ma przełożenia na ich realny byt rodzi się frustracja, zazdrość, poirytowanie. Gdzieś zgubił się rozdział pomiędzy cyber rzeczywistością, a tym co mamy po zamknięciu ekranu laptopa. Blogi, zwłaszcza te życiowe, za którymi idzie jakaś historia tym bardziej stwarzają nam poczcie idealnego świata. Sama kiedyś napisałam post o tym idealnym życiu idealnych matek z czystymi dziećmi, błyszczącymi podłogami i pomalowanymi paznokciami. Powstał wyidealizowany świat współczesnej matki, który same sobie wyklikałyśmy. Moje paznokcie wołają o pomstę do nieba a na podłodze bywa, że mogę palcem rysować po kurzu i co z tego? Nie musi być idealnie, ale do tego potrzeba dużo samoświadomości i uzmysłowienia sobie – dokładnie tak jak Ty to piszesz – że każdy ma swoje życie i układa je po swojemu. Nie możemy żyć życiem Julii z Szafy Tosi, która tak a nie inaczej swoje ścieżki w życiu poprowadziła, tak a nie inaczej zadecydowała, wybrała. Czytając blogi trzeba mieć do nich zdrowe podejście – szukać inspiracji, porady, jeśli mamy taką możliwość to pozwolić sobie na fanaberię reklamowaną na www. Jeśli jednak ktoś się zapatrzy, wciągnie i we właściwym momencie nie kapnie, że jego życie to nie to wirtualne to sobie nie poradzi z frustracją w momencie kiedy zmierzy się z własną rzeczywistością. Stąd myślę tyle zawiści się w ludziach pojawiło. Jedni przeczytają, że warto w swoim życiu coś zmienić, dążyć do czegoś, rozwijać się a inni zobaczą tylko to, że oni nie mogą tak jak Ty. To tak jak z tą przysłowiową szklanką – to poziom postrzegania. Ja też nie mam takiego życia jak Ty, nie mam, bo mam swoje. Mam córkę, cudownego męża, mam pracę i myślę, że mogłabym sobie pozwolić na bycie w domu z Lili, ale ja tego nie chcę. To nie ja. Dla mnie równowagą jest rozwój mojego dziecka i mnie samej. Nie zapracowuję się na umór, potrafię rozgraniczyć czas pracy i czas z Lilą. A teraz kiedy moje dziecko spędza dzień z innymi dziećmi pod opieką Pani Basi, która jest jak babcia to wiem, ze nie robię Lili żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie. Choć jestem raczej postrzegana jako wyrodna matka i często moje otoczenie mi to próbuje uświadomić. Tak wybraliśmy oboje z Jarkiem i choć czasem bywa ciężko, bo to jednak cały czas chodzi o czas i pieniądze to dajemy radę. Nie musimy mieć co raz to nowych rzeczy, choć jak każda baba chciałabym bo co by nie, ale jak mnie coś zachwyci to napatrzę się, poskuczę jak mi to podoba i jak by mi pasowało i zmykam stronę. Daję sobie chwilę czasu, a wiesz dlaczego? bo znam swój stan konta i wiem, że nie na wszystko mogę sobie pozwolić i nie mam przez to gorszego dnia, nie złoszczę się i nie przelewam tego na autora postu, bo on ma a ja nie. Czasy piaskownicy i gorszej łopatki niż dziewczynka obok mam za sobą. Ale moim zboczeniem są książki i to książki dla Lill i z tego wcale nie chcę się wyleczyć 🙂
    Każdy z nas ma swoje życie, każdy dostał od losu tyle samo i tylko od nas zależy co z tym zrobimy. Są tacy co przekują to w sukces a są tacy co się położą i będą narzekać na swoją dolę. Jak Ci człowieku źle to bierz się do roboty, znajdź pozytywne strony w tym co masz. Owszem pomijam fakt choroby, bo wtedy cokolwiek byśmy nie mieli to nic nie cieszy, ale choroba nie wybiera tak samo może dotknąć tego co ma szynkę parmeńską na śniadanie jak i tego co je parówki. Ja mimo tego, że mogłabym sobie pozwolić na parmeńską to większą radochę mam z jedzenia parówki z jednego talerza z moim dzieckiem i maziania keczupem po nosach. A uczucie zazdrości i wyrzutu nie sprawi, że mi przybędzie. Jak bardzo chcę to zbieram, odkładam, oszczędzam, biorę dodatkowe zlecenia i pracuję po nocach, a jak nie mam to się nie nastawiam, że muszę mieć bo z faktem że miała nie będę będzie mi gorzej a czasem wolny wieczór na przytulanie czy pójście spać o 20 jest dla mnie dużo więcej wart.
    We wszystkim potrzebny jest umiar, w czytaniu blogów również. Całość polega na zrozumieniu, że wchodzimy na bloga jak do koleżanki w odwiedziny. Zżywamy się, zaprzyjaźniamy, lubimy, ale nie możemy przegapić momentu, kiedy zaczynamy żyć jej życiem.
    Piękne masz życie Julii, piękne bo masz piękne wnętrze. I nie zależy ono od tego czym się otaczasz tylko kim i jak pochodzisz do tego co masz. Bo czy bez tego byłabyś innym Człowiekiem? Byłabyś przecież tą samą Julią.
    I Ty wiesz, że dziękuję Ci, że Cię w tej przepastnej sieci znalazłam, bo wiele razy dzięki Twoim słowom było mi łatwiej.

  90. No i fajnie! Też mam takie zdanie. Też mieszkam przy lesie, w górach. Mam już troszkę większe dzieci – dla większości od dawna powinnam siedzieć w pracy. Ale ja chcę z dziećmi, lubię być w domu, z nimi, chcę im towarzyszyć, znać ich. Czas tak szybko leci. Chcę tworzyć dom. Prawdziwy, kochający. I lubię to. Coś tam sobie tylko swojego też tworzę ale we własnym tempie, bez spiny… Widzę, że coraz więcej ludzi dostrzegać zaczyna, że nie wszystko złoto, co się świeci…

  91. Julio, BARDZO jestem wdzięczna za tego posta. Twój blog jest jednym z moich ulubionych, choć nie mam dzieci… Ale to co w nim zauważam, co cenię sobie ogromnie, to: niezwykłe bogactwo Twojego świata wewnętrznego, wrażliwość i estetykę oraz otwartość na ludzi , świat, taką naturalną i szczerą. Promowanie więzi rodzinnych, wrażliwości na piękno (zarówno języka, przyrody jak i rzeczy materialnych), zauważanie drobnych chwil i przemyślenia z nimi związane są ogromnym źródłem motywacji dla mnie. Świat zewnętrzny, to czym się otaczamy tworzy ład wewnętrzny. No, i dyskusja jaką wywołałaś też świadczy, o tym, że post nie jest taki banalny, a i temat ważny i to też mówi o Tobie, jak mądrą jesteś kobietą. Dziękuję 🙂

  92. a ja uwielbiam do Ciebie zaglądać i kompletnie nie obchodzi mnie czy pokażesz sukienkę za 300 zł czy za złotówkę .. i absolutnie też nie zazdroszczę .. ani Tobie , ani innym tego co mają , na co wydają i na co mogą sobie pozwolić .. I ja wyprowadziłam się na wieś z wielachnym kredytem na plecach , ale tego innego życia nie zamieniłabym na nic innego .. i byłam już w sytuacjach rozmaitych w życiu i takich gdy mogłam pozwolić sobie na wiele i w takich gdy myślałam na co wydać 5 zł i w takiej gdy nie mogłam dziecku kupić w sklepie głupiego soczku też byłam .. ale powiem więcej – nie żałuję !! Bo dzięki temu doceniam każdą złotówkę , dzięki temu i moje dzieci ją doceniają , dzięki temu potrafię do jedzenia przysłowiowy bat ukręcić z niczego i dzięki temu też jestem tym kim jestem .. Raz na wozie raz pod wozem , nie można czytając Twojego posta się dołować bo co dom to łom , jeden ma miliony , a nie może mieć dzieci , inny ma świetną pracę , ale pecha w miłości , jeszcze inny jest piękny , ale ma raka .. Oczywiście są i piękni i zakochani i zamożni i szczęśliwi – takich należy podziwiać bo to cudowne , a nie zazdrościć !!! Trzeba pokochać siebie i swoje życie , jesteśmy tu i teraz , pomyślmy co zrobić by było nam lepiej . Dajmy coś od siebie , a dobro powróci – tak żyje się łatwiej !!! Ściskam mocno – Twoja wierna czytelniczka :)))

  93. … coś pięknego
    te słowa
    te zdania
    ten tekst …
    Fajnie być w takim miejscu gdzie można po prostu stanąć i nigdzie się nie spieszyć nie martwic się o wielkie sprawy a zastanawiać się jak wytłumaczyć Tosi że to nora krecia …:)

  94. Uczę się tego o czym piszesz – odrywać się od rzeczywistości – wiecznej walki. Dopiero gdy pojawił się Olek zaczynam dostrzegać te małe rzeczy, magiczne chwile, promyki słońca, bo jemu nigdy się nie spieszy tak jak nam zmęczonym i zestresowanym rodzicom. Jednak jak pojawia się dziecko to mimo, iż jesteś uboższy finansowo to jesteś o wiele bogatszy o emocje, głębokie oddechy, spacery itd itd 🙂

    p.s. kupa konia made my day!

  95. Po pierwsze gratuluję, tak szczerze
    Po drugie zdjęcia śpiącej Tosi, przecudne
    Po trzecie 😉 zdecydowanie te nasze dzieci za szybko rosną, taka duża Tosia na tych fotkach
    Po czwarte zazdroszczę Ci Twojego myślenia, jestem do tyłu o jakieś naście lat.:(
    Po piąte ciesz się z tego co masz, łap jak najwięcej chwil z córeczką- z mężem, czerp radość z każdego dnia i pisz o tym, pokazuj … a ja chętnie obejrzę, poczytam …
    Pozdrawiam ciepło

  96. Julio, czytam Cie od jakiegos czasu, jestem wiekowo blizej pokolenia Twojej siostry ale tak czesto uswiadamiasz mi swoimi tekstami co tak naprawde w zyciu jest dla mnie wazne. Szukamy sensu po szerokim swiecie a tymczasem znajdujemy go tuz przed czubkiem wlasnego nosa, zaskoczeni ze on tam caly czas byl i na nas czekal. Dziekuje Ci za ten post. Wydawalo mi sie ze mam trudny moment w moim zyciu ale nagle mi sie wszystko rozjasnilo :-). Pozdrawiam zza oceanu!

  97. Nie rozumiem tej zazdrości, zawiści. Każdemu życie układa się inaczej, każdy ciężko pracuje na to co ma. I tak jak piszesz Julio, póki marzymy – mamy cel i nasze życie ma sens. Czasem trzeba zwolnić, żeby zauważyć co się dzieje dookoła i docenić otaczające nas piękno. Jak ostatnio, i teraz gratuluje Julio, że zdecydowałaś się zwolnić. Mi też się marzy taki domek, z dala od wszystkiego 🙂 Jeszcze trochę czasu i może ja będę zwalniała w takim miejscu 🙂 Pozdrawiam!

  98. Ale masz dar do pisania i ten wspaniały dom …. i … cudownie, że spostrzegasz tę gonitwę za pieniądzem i …, że Twoi znajomi i Twój mąż powiedzieli temu stop. Ja też tak zrobiłam i odkryłam Boga, który tyle mi daje ile jestem w stanie unieść. 🙂 I na nim mi najbardziej zależy. Miało nie być dziecka … a jest trójka, mam cudownego męża, Pan Bóg mi błogosławi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.