uwielbiam jak karmi moje zmysły dom i miejsce w jakim mieszkam.
zatrzymuję się wtedy na chwilę. przy dźwiękach i zapachach zamykam oczy, by lepiej zapamiętać.
kiedy Tosia stoi przy miedzy i woła do sąsiadki Rozaliki „juhu”, a Rozalka idzie z dwoma butelkami soku, bo ja jeszcze nie zdążyłam zrobić kompotu.
dźwięk zraszacza do trawy.
widok sąsiada jak macha mi z ogrodu, gdy jadę do sklepu po kiełbasę na grilla.
robię stop klatkę w głowie, gdy na cały dom rozbrzmiewa James Blunt a my tańczymy po salonie.
odgłos naszego bażanta, co Heniem się zwie. w tym roku ma już dwie żony, ale nic nie śmiemy Mu mówić, bo to my na Jego ziemie wtargneliśmy i grzecznie pozwala nam się tutaj gościć.
zdziwienie zajomych gdy przy oknie tarasowym sarenki spacerują.
odgłos biegnących po tarasie bucików Tosi, gdy wraca ze spaceru z tatą. a potem to jak naciska klamkę.
lubię widok auta Andzi i Karola, gdy wjeżdżają późną piątkową porą na nasze podwórko. a potem ciche kroki Andzi do pokoiku Tosi, by przywitać Ją śpiącą.
i odgłos klucza o 19ej w zamku, a w tej samej sekundzie Jej okrzyk „Tata!”
lecący samolot w oknie, kiedy tulę Ją do snu.
zapełnione rodziną kanapy i fotele.
zazieleniony las z kuchennego okna. nie wiem czy to starość, ale każdego dnia przypatruję się jak zmienia swą postać.
zapach po deszczu. wtedy też mam wrażenie, że ptaki mocniej śpiewają.
mgłę dookoła domu, gdy nadchodzi zmierzch.
otwarte okna w ciepłą noc. wtedy zapach i dźwiek wprowadza mnie w stan błogiego ukojenia.
zapach znad garnka z rosołem. potrafię podejść kilka razy, podnieść pokrywkę i wąchać.
obraz obudzonego Benka. ten uśmiech zwala z nóg, nawet w najgorszy dzień i po najbardziej nieprzespanej nocy.
wiatr przed burzą, i to jak kołysze zasłonami gdy okna uchylone mam.
czasem, w późny wieczór najdzie nas na myślenie..
bo przecież szczęście nie jest dane raz na zawsze..
co by było, gdyby noga się podwinęła. gdyby domu zabrakło, pracy..
i zawsze.. wciąż niezmiennie mamy jedną zgodną odpowiedź, po której mocno, spokojnie się do siebie uśmiechamy.
że może i troche żal, ale tyle dobrych, ciepłych miejsc na nas by czekało. rodzinny mój dom i Jego rodzinny dom.
a wszystko co nas otacza, co materialne, może i fajne, ale ostatecznie nic nie warte.
jeżeli tylko wyszlibyśmy z tego domu w czwórkę zdrowi, to wszystko inne nam obojętne.
bo cóż ma za znaczenie każdy wiklinowy koszyk i każdy talerz z Bolesławca, gdyby zdrowia nie było.
gdyby ból, niepokój i obawa. gdyby ściany szpitalne, gdyby cierpienie dziecka, lub strach rodzica o to by przedwcześnie nie umrzeć..
co by to wszystko..?
bo jeżeli zdrowie jest i miłość, to w każdym zakątku świata, nawet najskromniejszym, odnajdziemy najpiękniejszy bukiet co karmi nasze zmysły..
a jeżeli dzieci masz zdrowe i Ty, wyniki z badań dość dobre, to rozejrzyj się za tymi obrazami mocniej, bo szczęście…
tak, tak… nie jest dane raz na zawsze..
Pięknie napisane !! Cała prawda!! Całuski dla dwójki moich ulubieńców
Dziękuję za przypomnienie o tym co ważne!
buziaczki skarbeńki :***
…tak zwyczajnie o tym co najważniejsze…
Oj, tak. Poczułam, zobaczyłam wszystko, o czym napisałaś,opowiedziałaś. Choć to wszystko nieważne, to gdy się ma zdrowie, miłość, rodzinę, to marzy się o jeszcze większym szczęściu i tak dalej. Marzeń nie powstrzymamy, choćbyśmy nie wiadomo jak się siłowali.
Tak właśnie..
Wczoraj odeszła moja babcia.. Tyle myśli, pytań.. Tyle wspomnień..
Ale te wszystkie lata prawdziwie szczęśliwe.. Bo w zdrowiu, bo razem, bo z bliskimi..
I nie ma nic ważniejszego niż obecność drugiego człowieka, kochającego i kochanego człowieka.
Gdy wszystko idzie źle
I nie masz dokąd pójść
Przyjaciół tłum rozproszył się
Wydaje ci się, że
Tak pozostanie już
Lecz okazuje się, że nie — bo oto:
Budzi się z nocy nowy dzień
Nieskalanie czyste niebo
Co było wczoraj odeszło w cień
Niepamięci, niech się święci
Cud niepamięci
Cud niepamięci
Cud…
Clocharde i wielki tuz
Odważny i ten, co się boi
Wszyscy równi wobec czasu i płomienia
Na moim podwórku blues
Na zegarze wieczór
Nie, nie, nie czekaj tylko żyj, bo
To tylko chwila, może dwie
Na nic lamenty, utyskiwanie
Co było wczoraj odeszło w cień
Niepamięci. Niech się święci
Cud…dwie….niepamięci niech się święci
;))))
Piękne słowa Julia! Ludzie zapominaj o tym co istotne…biegną za nie wiadomo czym… po lepsze, ważniejsze, ciekawsze a tym czasem to NAJpiękniejsze dzieje się tu i teraz.
Talerze z Boleslawca <3 moje ukochane miasto tu mieszkam tu sie wychowalam:)
piekne slowa, proste ale jakie piekne 🙂 i te talerze z Boleslawca….uwielbiam
O rany.. gdzie by tu znaleźć takie miejsce zielone jak Wasze?? Żeby trawa i brzózki młode wokoło, a nie mur przy murze, dach ponad dachami. Chociaż jakby się zastanowić głębiej to na blokowisku też można znaleźć taką magię. Wystarczy tylko chcieć. Chcieć i starać się zrozumieć, że życie jest piękne. A Ty Julka zdecydowanie w tym człowiekowi pomagasz 🙂
Bardzo szczery i wzruszający wpis… marzę, aby kiedyś przeczytać Twoją książkę Julio!
I ja to wszystko wiem, wdycham codziennie tę codzienność bo dla mnie jest najpiękniejsza.Zurawie śpiewają, dzieci zdrowe do szkoły idą w ładnych ubrankach,mogę rodziców zaprosić na obiad,i tak sobie żyję z przyroda za pan brat,pozdrawiam.
No właśnie… Co by to było, jakby zdrowia zabrakło… Odkąd urodziłam Maleńką to radość wielka wypełnia moje serce. Każda cząstka mojego ciała krzyczy Hurrrrrra! Ale i lęk we mnie powstał. Bo chorowitek ze mnie. Od zawsze. A przecież chcę Jej dać siebie na tyle czasu ile tylko potrzebuje. Czyli dużo. Codziennie modlę się, żeby Jej nie zabrakło mnie ani mnie Jej… I tak bardzo wierzę, że się uda. Bo przecież wnuki chcę zobaczyć!!! Kawałek, cząstkę cudu mojego, córki mojej…
a ja się tak ostatnio zamyślałam Jula. o twej mądrości i tej szczerości i takiej najprostszej prawdzie płynącej od ciebie. stąd pytanie mi się nasunęło, może bardzo kontrowersyjne.. ale jednak. Na kogo Ty, Julka głosować będziesz w tym maju radosnym, pachnącym?
Dziękuję…
Jak to dobrze że dzisiaj o tym piszesz.. Przypominasz o uważnosci i byciu szczęśliwym nawet gdy.. I dzięki wszystkiemu co takie proste i dane nam nie na całe życie.. Spokojnych snów
dobrze wiedziec to wszystko, bez konieczności zmiany perspektywy.
szczeście nie jest dane raz na zawsze, trzeba je umiec docenic i zauwazyc . banalne.
rok temu musiałam zmienic perspektywe.
z własnego M2 w dużym mieście przeprowadziliśmy sie do Teściów moich.
w jednym pokoju, nas 4, my i dzieci ( syn półtora roku i córeczka nowonarodzona),
pomoc nieoceniona, rok niewiarygodnie intensywny.
po roku zaczeło coś przeszkadzac,uwierac, że budowa sie dłuży, że ciasno, że bałagan, że nie u siebie, że ciągła zależnośc.
ciasnote i gwar wielopokoleniowego domu zamieniłyśmy na jeszcze mniejsza szpitalna izolatke.
nadmiar obowiązków i brak czasu na cokolwiek zamieniony na pełne 24h na dobe braku jakiejkolwiek aktywności ( nie licząc śledzenia przepływu płynu w kroplówce, i czekania…czekania…na badanie, pobranie, diagnoze)
i poza strachem, niewyobrażalna tesknota.
teraz po roku diagnozowania, kilkakrotnego hospitalizowania córki, dramatycznych zwrotów akcji i potwierdzenia najgorszych obaw. jesteśmy u siebie, w wymarzonym domu, razem, żyjemy wzglednie normalnie, chociaż w cieniu nieuleczalnej choroby.
upieram sie, że potrafiłabym docenic to co teraz mam, bez tej próby.
niemniej jednak z nikim nie zamieniłabym sie miejscami. mój los kulawy, jaki jest taki jest, ale jest mój.
pozdrawiam,
czytam regularnie i doceniam wrażliwośc.
M,
nie wiem co napisać, ale chociaż kropkę chcę Ci przesłać a nawet trzy, żebyś wiedziała że ktoś o Tobie myśli – więc proszę „…”
Miałam w głowie obrazy, które tak pięknie Pani opisała 🙂 Przypomniał mi się czas spędzony u rodziny na wsi na południu Polski, ten szum wiatru poruszającego drzewami i trawą na polu i wtedy pomyślałam „chcę tu zostać …” 🙂 Było tak błogo 🙂
Ale właśnie … zdrowie i wzajemna miłość pozwalają na bycie szczęśliwym wszędzie 😉
Szkoda, że w moim rodzinnym domu właśnie zapomniano o tej miłości i nie bardzo widać chęć przypomnienia sobie co warto, a czego nie … :/
…tak mnie natchnął Twój post na piosenkę Anny Marii Jopek…i męcze ja cały ranek….
„Szczęście to ta chwila co trwa
Niepewna swojej urody
To zieleń drzew, to dzieci śmiech
Słońca zachody i wschody
Więc nie patrz w dal,
Bo szczęście jest tuż obok w nas
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu
Wśród chmur, w ciszy traw
Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak…”
wszystko o czym piszesz na wlasnej skorze doswiadczylam.doglebnie i bolesnie.wiem.
PS.fajne rozki zrobilas Beniowi ze swoich palcow na pierwszym zdjeciu:)))))))))
Piękne zdjęcia, piękne słowa…. Cudne miejsce na ziemi
Ciarki mam na całym ciele… niby to takie oczywiste, a zapominamy o tym na co dzień, użalamy się nad tym, czy na tamtym stale… cała prawda Jula. Uwielbiam, gdy „malujesz” tutaj te najważniejsze dla nas mądrości i pomagasz skupić sie na tym, co naprawdę ważne. Dzięki wielkie Kochana! Cudnego dnia życzę. Ściskam.
Bo najważniejsze rzeczy w życiu to wcale nie są rzeczy…
Co racja to racja
Wyjęłaś mi wszystkie myśli z ostatnich dni. Staram się łapać chwile najpiękniejsze, najważniejsze dla mnie, cieszyć się tym co dla mnie najważniejsze, bo ostatnio to tyle zamieszania w mojej głowie było, że aż na tabsach uspokajających leciałam, a kiedy tak w nocy kołatanie serca nie dawało mi spać i oddechu brakło pomyślałam, że sama muszę zadbać o ten spokój wewnętrzny, bo chciałabym jeszcze kilka poranków z moimi czortami spędzić. Teraz staram się z dystansem podchodzić do różnych spraw, cieszyć się, póki jesteśmy razem i dbać, byśmy byli razem jak najdłużej.
p.s. Ty bladzina jesteś! 😉
Julka! Karm mnie Twoimi wpisami przepełnionymi refleksja
Pięknie… Nawet nie wiesz jak sie ciesze ze sa na swiecie tacy ludzie jak Ty. Dziekuje Julia i pozdrawiam jak zwykle goraco. Monika.
Z całego serca życzę Wam i sobie również, aby to szczęście było na zawsze, aby co dzień do końca życia mieć powody do uśmiechu. Piękny post – i ten zapach lasu po deszczu… ach! To wszystko w moim domku 🙂 Dzięki i pozdrawiamy! 🙂
Wrócił z pracy zmartwiony, a może zmęczony tak bardzo że już ból się na twarzy malował.
Chwilę posiedzieli, kilka zdań padło zwykłych co u Was? jak w pracy?Kładę się powiedział wstał z impetem z kanapy, szum wody w łazience, cisza, skrzypienie drzwi, oddech spokojny miarowy.
Posiedziała kilka minut, poszła przytuliła się mocno i te swoje optymistyczne wizje cicho do ucha mu sączyła, on niby nie wierzy nie widzi gdy mu mówi co ważne, jak będzie, ale śpi dobrze od czasu do czasu głaszcząc ja po głowie.Nad ranem wkradają się dwa pisklaki, słońce wstaje, wstawia dwa garnki mleko kozie, mleko na płatki, pachnie kawa. Mają siebie po każdej takiej nocy wiedzą że mają siebie naprawdę.
Pozdrawiam
Amen…
Ślicznie napisane – choć doskonale sobie zdajemy sprawę z tego co napisałaś czasami o tym zapominamy i dobrze, że ktoś nam o tej prawdzie przypomina i sprawia, iż w chwilach ów zapomnienia trzeźwiejemy. Bo zdrowie, uśmiech i miłość naszych bliskich jest najważniejsza bez względu na to gdzie…
Dziękuję 🙂
Niby oczywiste sprawy. Ale dobrze że o tym przypominasz. Bo za często zapominamy.
p.s. Bardzo lubię to „zmysłowe” posty 🙂
Chodziłam po rannym ogrodzie, łapałam krople rosy, promyki słońca na niezapominajkach, nasłuchiwałam co tam znów się wykluło, rozwinęło…przybiegła Hania, w piżamie, człapiąc niezawiązanymi trzewikami, w krzywym kapelutku ze świeżym uśmiechem…przytuliła się z mocą ciesząc się że zrobiła mi niespodziankę… Kochanego dnia 🙂
Chciałbym Cię narysować
Wiosny delikatną kreską
By zbiegły się wszystkie fiołki
Nad zbudzoną z zimy rzeką
Chciałbym by twe włosy
Były jak warkocze leszczynowe
A usta twe szalone
W kolorze pierwszych poziomek
Chciałbym by twe oczy
W majową mgłę były oprawione
Żebyś cała się śmiała
Jak wiosenny dzwonek
Chciałbym – lecz słów brakuje
I wszystkie się plączą
Chciałbym – lecz nie zdążyłem
Dzień znów schodzi się z nocą
Adam Ziemianin dla ukochanej żony
Akurat położyłam syna spać,jeszcze troszke ogarnęłam w domu i usiadłam z słuchawkami na uszach. Rozpływałam się tak przy piosenkach Jamesa Blunta. Zanim położyłam się spać zajrzałam jeszcze na Twojego bloga. I ten post… Idealne dopełnienie dnia:) Julka-dziękuję!!!:)
Dziękuję.
Kolejny raz mam wrażenie jakbyś moje myśli poplątane w piękne słowa ubierala… Dziękuję…
…bo cieszyć się trzeba każdą chwilą!
Jak Ty mi się dziś z tymi slowami przydałaś! 🙂 Do przeprowadzki odliczam,dni, tak mnie to miejsce w którym teraz jestem juz złości, mąż daleko, ciąża ciąży jakoś ostatnio i źle samej, no z Ludim, ale nie ulatwia odpoczynku ;). Oj, jak ja sie co dzien staram szukać tych pozytywnych… Dziękuje kochana :-*
Tak ostatnio uznałam że jesteś najlepszym trenerem interpersonalnym Jula 😉
i o dziwo trafiasz swoimi wpisami w mój – ale chyba obserwując inne komentarze mogę śmiało stwierdzić że w „nasze” zapotrzebowanie i nastroje. Ja bynajmniej zawsze znajduję akurat coś na co mam zapotrzebowanie i braki
coaching Julia- myślałaś kiedyś …. 😉 szkoda zaprzepaścić taki potencjał
miłego dnia
Otwieram oczy, później prysznic, śniadanie…Kawa! Szafa Tosi wrzuciła wczoraj post, czytam, rozczulam się, bardziej niż na reklamach, bo przecież i one ostatnio nawet mnie rozczulają! Czytam i myślę, że chciałabym wrócić do domu, na dobre. Przypominam sobie, że nie miałam czasu ostatnio obejrzeć jednego video, zamieszczonego przez Wysokie Obcasy, ale przecież gdzieś sobie go przypięłam… mam! Trzy emigrantki opowiadają w kilku zdaniach, jak z sukcesem poradzić sobie z powrotem do kraju, po wieloletnim pobycie za granicą, przeglądnę jeszcze Instagram, kilka mocno działających mi na wyobraźnię zdjęć, wiosna, kilka pysznych śniadań, słodkich malców i w mojej głowie zaczynają wariować myśli, dom, dom, dom… a potem zjawia się mój mąż i przypominam sobie co dziś zamieściłam na jego fejsie: Kubuś do Prosiaczka: „Wiesz Prosiaczku, dom jest wszędzie tam gdzie nie musisz wciągać brzuszka!” I wtedy już wiem, że jestem w odpowiednim miejscu, bo mój dom jest tam gdzie jest mój mąż i gdzie czuje się bezpieczna! Nawet jeśli tęsknie jak diabli za Polską, za mamą, bratem, babcią! Za wszechobecną sadzą, w której skąpane jest moje miasto, za tramwajami w których pachnie tak, że muchy lubią! za brudnym peronem i zbyt ciekawskimi sąsiadami, to moje miejsce jest tu, bo ty jest mój mąż i tu będzie żyło moje dziecko, i tylko ode mnie zależy jak szczęśliwe będzie moje życie w tym właśnie DOMU. Więc może po raz kolejny warto sobie uświadomić, że zamiast marzyć o powrocie i przyszłym życiu, które mogłoby na nas czekać gdzieś tam, stworzyć je sobie właśnie tutaj, nie marnując ani chwili? Póki jesteśmy zdrowi, a na głowę nie kapie deszcz, póki rano możemy budzić się obok siebie, to nie ma powodów, żeby każdy z takich dni nazwać wspaniałym i przestać marnować czas na to co może nigdy się nie stanie!
Poryczałam się. Nas jest piątka. I pies adoptowany. W ciągu ośmiu lat istnienia naszej rodziny trzy razy zmienialiśmy miejsce, zwane DOMEM. Wszędzie nam dobrze, bo razem.
A teraz chodz tu do mnie Kobieto i wytrzyj mi łzy wzruszenia, bo Syn zasypia i nie chce puscic mojej reki… Dziękuję, za to wzruszenie
Dziękuję …. Najlepszego dla Was każdego dnia.
Szkoda, że nie wierzysz w Jezusa…
Jak zawsze potrafisz wycisnąć łzy, nawet wtedy kiedy wręcz prze chwilką śmiałam się w głos z radości.. wszyscy niby to wiedzą, a musisz to napisać żeby każdy przemyślał.. super że jesteś! i takich ludzi oby było więcej.. buziaki dla Was..
Lubię Cię Julka, oj lubię…
Benio przeuroczy!
ściskam wszystkie dziewczyny, które zostawiły tu komentarz. Marlena1 dzisiaj tak pięknie napisała….
Dziękuje B, wiesz bo ten Juli post trafił w poranek po takiej nocy, chyba gdy człowiek uczuciem wypełniony, szczery aż do dna 🙂
Pięknie ….. Julcio chwytasz za serce z tymi myślami 🙂 ja myśle podobnie tylko to że nic nie dane nam na zawsze czytaj zdrowie przysparza mnie o strach i lęk 🙁
Dawno, w zasadzie nie pamiętam kiedy czytałam coś tak pięknego. ..Jula Ty powinnaś napisać poradnik pozytywnego myślenia; )
Piszę już kilka miesięcy o tym szczęściu i napisać nie mogę, a ujęłaś wszystko co mam w głowie idealnie i pięknymi obrazami jak zawsze. Tylko wiesz co? Nawet kiedy zdrowia zabraknie czlowiek taki jak Ty nie przestanie być szczęśliwy, bo każdy dzień z rodziną jest wtedy jak skarb największy, a pobyt w szpitalu nie jest karą, a szansą i cieszysz się tym, że jakiś wspaniały lekarz jest obok, i że znalazł się ktoś z wielkim sercem co krew Ci swoją ofiarował 🙂
Ach, Julio, i co tu dodać mądrego? ;))
Jedynie jestem zła, że nie mam tych powiadomień! 🙁 No muszę sama od czasu do czasu wejść, bo jak inaczej? 😉
Pozdrowionka
ohh Julia! łzy płyną mi jak grochy …Twoje słowa trafiają prosto w serce, są takie prawdziwe i szczere. Dziękuje Ci za to że jesteś , za Twojego bloga i za to że tak pięknie potrafisz ubrać w słowa to o czym każdy w głebi duszy myśli ale nie potrafi głośno powiedzieć
Dziękuję. Za ten wpis szczególnie.
Swoją drogą, końcówka idealna na plakat, do powieszenia w najbardziej widocznym miejscu, żeby prostował co rano… Autor: Julia. Mogę?
Pewnie 🙂
Czytając wpis przyszedł mi do głowy podobny pomysł – plakat – i to powieszony na miejscu baaaaaaardzo widocznym, który zawierałby „dosadną” sentencję i nieustanie przypominał mi o tym jakie mam szczęście – a raczej szczęście x trzy 🙂
Dziękuję za ten wpis
dziękuję
Jakiś mam dziś problem z dodaniem komentarza 🙁 Trzy razy próbowalam dodać i nie wiem: dotarł? nie dotarł? A jak dotarł, to pewnie trzy razy. Jakby co to wyrzuć Juliś te dwa duble.
Nic nie mam 🙁
Kurczę, no nie mogę dodać tego komentarza. Może dlatego, że przeklejam go z notatnika. Bo te wpisywane bezpośrednip dodają się bez problemu 🙁
Wyślę Ci ten komentarz na maila, bo za Chiny ludowe nie chce się dodać. Nieraz już przeklejałam z notatnika i nie było problemu. Myślałam, że może to link, który załączyłam, przeszkadza, ale bez linka też nie poszło. Krótko mówiąc – złośliwość przedmiotów martwych, w tym wypadku smartphona.
Tak…. zdrowie najważniejsze. I szczęście w sercu. :*
I ja kiedyś (zdawało się szczęśliwa) wkurzałam się, że mąż (były z resztą), skarpetki rozrzucił, że mieszkania własnego nie mamy, że z rodzicami, a ja w ciąży. Że jak już kredyt, to nie na mieszkanie, tylko dom od razu. A potem, nic. Pustka, choroba najbliższej mi osoby, ból fizyczny, psychiczny. Strach. Śmierć. Z moich marzeń o mieszkaniu, domu własnym, nie zostało nic. Ani rodziny już pełnej nie ma, a ja tylko teraz marzę, bym ja i moje dziecko zdrowe byłyśmy. Bo przecież, wszystko inne nieważne. I całe to nasze życie jak mrugnięcie powiek minie. Żeby tylko ta praca była, na życie i małe przyjemności czasem starczyło i żeby mieć to zdrowie, bo to po prostu najważniejsze. I jeszcze tylko po cichutku marzę, że Ktoś tam na mnie czeka i nas odnajdzie;) Pozdrawiam:)
Dokładnie też tak mam. Najważniejsze zdrowie a talerz może być inny, chociaż lubię nasze bolesławieckie. Za tydzień do szpitala idę. Nowotwór. A w domu czekają dzieci. W podobnym wieku co twoje. Jagoda 7 miesięcy skończyła. Kalina w czerwcu cztery lata skończy. i tylko to co dziś się liczy.a szczęście o tu i teraz.
Pięknie jak zawsze!:) ale sukienka….bije na kolana! skąd Ty takie bierzesz Julka? no powiedz:) Hameryka?;)
z tkmaxx 🙂
śliczności!!!:)
Pięknie… Uwielbiam.
Wszystko to co piszesz jest naprawdę piękne. Ale prawdziwe piękno to Jezus Chrystus, który jest bardziej realny, niż to się wielu ludziom wydaje. Dla Niego został stworzony cały wszechświat i tylko On jest jedynym sensem naszego istnienia.
napisałam kilka dni temu post „zapach” ale nie skończyłam, nie mogłam. I został zamknięty w pliku co żółty ma kolor jak każdy zwykły plik w windowsie. I czeka, czeka az tam zaglądnę i do niego powrócę, ale na razie nie mam na to siły, bo jest o miejscu, które odnalazłam na ziemi, a które nie wiem czy zatrzymam w duszy na dłużej, jakie to życie jest cięzkie…. A tu nagle widze Twój Wpis, jakże piękny i wzniosły, odrobinkę zbliżony do mojego, o moim domu, o moim miejscu i znowu mu go przypomniałaś… ale nie z taką lekkościa pisany bo to wpis o tęsknocie do miejsca mojego , które ma zapach powietrza o poranku. Ale wczytuje sie dalej w Twoje słowa i myślę… nie ważne gdzie ja i moja rodzna będzie, ważne aby zdrowie było. Przejrzałam na oczy.
Dobrze jest kochać miejsce w którym się żyje:) Pięknie razem wyglądacie i piękną ma Pani sukienkę. M S-P
Skąd ta cudna sukienka?
tk maxx 🙂
Rozglądam się za tymi obrazami, rozglądam i coraz częściej to one dopadają mnie. Ćwiczę się i trenuję w dostrzeganiu tych wyjątkowych chwil. Gdy je złapię, wykrzykuję (a czasem szepczę): „Szczęścioment!”. Na początku Mąż się dziwił, potem tylko śmiał, teraz uśmiecha się dziwnie, i tylko czekam, aż sam, wbrew swojej zamkniętej, kłapouszej naturze wymamrocze: „ściomen”. 🙂
Dzięki Julio za Twoje piękne posty, za Twoje łańcuszki szczęścia, które docierają naprawdę daleko.