żarcik

jaki ja jestem debil… to normalnie żal!
muszę pomyśleć gdzie by tę historię zacząć żeby się jakoś kleiło.
chociaż to moje pisanie jest tak chaotyczne, te zdania w cholerę za długie bez przecinków, że ja się naprawdę dziwię iż ludzie sens wyciągają. no nic.. jak już zaczęłam pisać to i dokończę. a nie tak, że w niepewności zostawię.
tę historię widzę jakoś tak zaczynającą się koło niedzieli.. albo w tę niedzielę właśnie.
najczęściej w ten święty dzień, mąż mój jeździ od rana na crossie i zjeżdza po południu. ale w tę oto niedzielę został w domu..
o nie, nie.. nie został, bo o tak z rodziną posiedzi, tylko dlatego, że już pojeździł w sobotę..
no i wiecie, widzicie te moje wizje w głowie..? jaka to będzie niedziela.. o ho ho!! zjawiskowa wręcz niedziela z mężem w domu!
ło żesz jasny gwint.. chłop to ino Cię utruje.. bo Ty jako kobita se coś już wyobrazisz, oczekujesz..
a On.. rano zdążył jeden film zobaczyć pomiędzy karmieniem a szykowaniem się na spacer, a po południu jak robiłam obiad machnął drugi.. tłumaczac się, że On musi siedzieć, bo przecież dziecko Mu na rękach śpi i jak odłoży to się obudzi!
patrzę na Niego i nie wierzę, że on myśli, że ja w to wierzę…
robię obiad, podaję, sprzątam…a potem w końcu może zobaczę tą Idę, bo już od miesiąca się zbieram..
a On co?! przysiada się ze mną oglądać. o nie, nie! teraz moja kolej. w tym czasie Tosia czterdziesty czwarty raz podaje mi butelkę i mówi, że chce dokładki kompotu… On siedzi odległość taką samą jak ja.. no nie, może jest nawet jeszcze bliżej bo się obejmują.
i On tego nie słyszy! o tym kompocie! Jezus Maria!! jak ja nienawidzę tego męskiego wybiórczego słuchania!!
a może i dobrze.. może jakby wszystkiego słuchali to już wszystkie nas by dawno pozostawiali..
tu należałoby wtrącić wzmiankę  o jednym z odcinków Hrabiego, jak Kołaczkowska gada przez 15 minut nieustannie (mąż milczy jak grób), utyskując na całą rodzinę, po czym spogląda na męża i krzyczy „a Ty skończ już! po co ta dyskusja?!”
ale wracając do tematu.. o tę butelkę mi się zaczęło!
że przecież jak ja w tygodniu nie mam minuty odpoczynku, to chociaż niech ten film godzina dwadzieścia siedem obejrzę!
niech dadzą mi obejrzeć do jasnej ciasnej!
weź te dzieci, coś z nimi zrób! i tutaj powstał ten punkt od ktorego zaczęło mi się rozchodzić.
rozchodziło mi się do wieczora już o wszystko, albo jeszcze więcej niż wszystko.
widzę, że On niezuważa powagi sytuacji! że to moje obrażenie jest prawdziwe, srogie i nie od parady!
On nic! to sobie umyśliłam, że ja Mu pokażę jak sprawa jest poważna. obrażę się na dwa tygodnie! albo trzy nawet. może mi się uda! o ! i w Walentynki też będę obrażona. tak Mu pokażę, że się zdziwi!
a trudno nie będzie bo wyjeżdzam z dziećmi na ferię. nawet Mu nie zadzwonię. zostanie sam w pustym domu to zobaczy. zatęskni za nami raz dwa.. plan miałam boski. już ręce zacieram jak to ja Mu tutaj pokażę na skalę światową mojej rozpaczy i udręki związkowej. w poniedziałek On mi torby nosi do auta, pomaga się pakować.
zostaw mi te torby, ja se sama wszystko zrobię! sama! sama!
mało tego, On do mnie z czułym pożegnaniem!! no nienormalny! on nie widzi! nie widzi, że ja jestem obrażona na amen!
widzi. nie da się nie zauważyć całej mojej teatralnej otoczki jaką perfekcyjnie przy tym robię.
widzi, tylko gówno se z tego robi.
w drogę…
dzwoni „czy Puszku dojechaliście szczęśliwie?”  odpowiadam tak i się rozłączam, no bo przecież nie będę wchodzić w pogaduszki kiedy jestem w otchłani rozpaczy z Jego powodu!
i myślę… nie zadzwonię do Ciebie. zobaczysz. ani ciut ciut…

i wtedy właśnie to…
dzieci z Babcią zostały, ja z moją siostrą pomiędzy kawą a obiadem cyk do kosmetyczki na henną.
Ona się zrobiła, potem ja. na czarno. zakupy w spożywczaku i wracamy. no ze wsi obok se wracamy. słońce świeci.
pięknie. Ona siedzi z tyłu, bo z przodu mam fotelik wpięty. gadamy, opowiadamy. i sekundę przed domem temat się urwał.
cisza była krótką chwilę, to ja na pomysł wpadłam. no super żarcik! na poziomie nie lada!
no taki ludzie, że boki zrywać. no żarcik nad żarciki.
pomyślałam, że udam iż zapomniałam skręcić i skręcę w ostatniej chwili.
no czyż to nie jest żart nad wyraz górnolotny, wyszukany i jakże zaskakujący?!
a że od wymyślenia do skrętu dzieliło nas 10 metrów, to nie zdążyłam nijak tego sobie przeanalizować..
zresztą jak wszystkiego w życiu..
jadę.. a Ona na to „Ej, skręcaj” . se myślę.. jest! udało się! nabrała się..
i ja wtedy cyk w lewo! bo przecież Kto jak Kto!? ale ja? jak ja cały świat zjeździłam autem, motocyklem..
no kierowca ze mnie wyśmienity. ja nawet nie jeżdżę, ja balansuję, bawię się tą umiejętnością..
i ja Hołowczyc z krwi i kości w to lewo.. lewa ciąć!
i już by było.. no już prawie.. tylko ten śnieg mi przeszkodził i zaledwie o kilka centymetrów…
i nawet zerkam na przód.. może się jeszcze uda… ale nic to nie pomogło..
ale już się nauczyłam, że to moje myślenie nie pomaga nigdy…
wszystko w pył. czarno przed nami. rury jakieś latają, lampy na kablach wisza..
wszystko rozwalone..
no i wiecie.. wtedy normalnie jak dwóch ludzi ma wypadek to wychodzą z auta, coś się za głowy łapią, klną ile wlezie, kopią.
obchodzą auto dookoła..
a ta moja siostra, pozbiarała siaty z podłogi, jebła drzwiami i idąc krokiem niezachwianym a wręcz bardzo pewnym, nie spoglądając na auto nic a nic, skomentowała donośnie „jaka Ty jesteś popierdolona!”
no rozumiecie to? jak ja ten żarcik dla Niej! dla niej taką chciałam tutaj atrakcję! a Ona mi tak!
idzie Tata ze Szwagrem. huk był taki, że usłyszeli z warsztatu. idą.
i ja im powiedziałam, że taki chciałam żarcik i to z głupoty!
a Tata na to „najczęściej takie rzeczy to z głupoty się dzieją”.
i nic! nic więcej nie powiedział. rozumiecie? żadnych wzdychań, żadnych karceń. nic.
bo On to już wiedział jak mnie jest przykro, i wiedział, że tym milczeniem zrobi najwięcej.
i wtedy myśl!! wtedy ta myśl! że ja muszę zadzwonić do męża! muszę Mu to powiedzieć.
jak zadzwonić skoro chciałam się nie odzywać, nic od Niego nie chcieć! nic!
a tu? że auto rozwalone i to nie dlatego, że jeleń wybiegł, że sarna, dzik, łoś, renifer! .. tylko, że ja tutaj taki miałam super pomysł..
pomysł taki, że w majtki ze śmiechu tylko sikać!
Chłopaki zbierają, coś patrzą.. a ja dzownię…
– no hej, auto rozwaliłam.
– Tobie się coś stało?
– nie, nic, tylko przód skasowany.
– a jak to się stało.
– no tak najgorzej właśnie, bo ja taki miałam super plan na skręt w ostatniej chwili.. dam Ci Szwagra to powie co rozwalone…
– ok, podeślij mi zdjęcia..

wchodzę do domu, a moja siostra te oczy na mnie wywałusza i patrzy z pogardą „Ty debilu!, Ty kretynie!  Ty naprawdę myślałaś, że się zmieścisz?”
no nie… tak se chciałam w drzewo! a co!
już Jej żarciku nigdy nie zrobię! niech ma nauczkę. nic wdzięczności!

dzwoni ten mój… chyba dostał zdjęcia – myślę..
– halo?
– a to Ty Puszku, chciałem zadzwonić do Toma, pomyliłem się..
– acha, a zdjęcia widziałeś?
– tak, widziałem. nie martw się. to tylko auto. pomyśl sobie, jakie to będzie miało znaczenie w ostatnim dniu naszego życia? żadne.

i w cholerę z Nim!!! tak chciałam być pogniewana! na tydzień, dwa a najlepiej trzy!
a On mi nie pozwala, choćbym nie wiem jak się uparła!

ale żarcik fajny, nie? przyznacie, że taki zmyślny, że to byle Kto by na to nie wpadł..

a potem jeszcze ten mój zamówił części, przysłał mi pieniądze na tutejszego mechanika i whisky dla szwagra  za to, że mi tu pomógł ogarnąć… mógł jeszcze orkiestre dętą na hip hip hura za mój dowcip..
żeby się na własnego męża nie móc obrazić… to już przekracza wszelkie granice!

jaki ja jestem debil…

108 odpowiedzi na “żarcik”

  1. usmialam sie w glos z siory:))) po prostu jakos to jej przeklniecie tak pasuje, ze normalnIe w glos. Siora, you made my day 😉 ps. A zarcik suuuper!

  2. Jula ale się uśmiałam 🙂 czytając miałam to wszystko przed oczami, tylko ciężko było mi wyobrazić sobie Twoja minę podczas dzwona :))) Ty to masz pomysły nie spodziewała bym się po Tobie kochana !

  3. Julio popłakałam się ze śmiechu 🙂 a tak szczerze to dobrze, że nic Wam sie nie stało 🙂 miałam kiedyś podobny żarcik z samochodem, ale u mnie tylko lekko wgniótl sie zderzak 🙂 a ile śmiechu teraz z tego 🙂

  4. Poprostu jakbym siebie widziała. Masakra. A człowiek myśli, że sam na tym świecie ma dziwne pomysły – a tu proszę i pomysł na męża i na dowcip 😀 Pięknie to opisane 😉

  5. Julia, jasna cholera! Uwielbiam te Twoje żarciki, słowa Twojego męża, tę siostrę przeklinającą i sposób, w jaki o tym opowiadasz. Każde jedno słowo chłonę jak gąbka, z prędkością światła, wciąż łaknąc. Jak Ty to Kobieto robisz? Nie wiesz co? Urzekasz!

  6. Julka ja tu dzieci chore walczę z depresją a Ty mi z taką opowieścią wyjeżdżasz,że łzy same mi lecą ze śmiechu,który u mnie wywołałaś dzięki kochana ściskam i uważaj na zakrętach

  7. Rany Julka jak ja bym chciała Cię poznać!! Równa babka z Ciebie 🙂
    A Twój „mąż” – konkubent w sensie 😛 super gość. Zresztą jakby nie był taki to byś go nie wybrała, nie ? 😉 Ściskam ciepło.

  8. Śmieje się na głos…od kilku minut… Twoje teksty były dla mnie zawsze takie uduchowione, głębokie… A dziś leże na kanapie, leje i myślę sobie Ty GUPIA Ty :*

  9. No z tej zazdrości to mnie zaraz zeżre, żeby ten mój nie dał mi się złościć na niego. A zaraz…. może i mój nie daje się obrażać bo już nie pamiętam kiedy dłużej zła na niego byłam 🙂

  10. Bo Oni tak już właśnie mają Ci faceci.
    Żarcik faktycznie wyjątkowo się udał. Najważniejsze, że jesteście całe.
    Buziaki.

  11. uwielbiam Cię 🙂 za to że czasem rozśmieszasz, czasem wzruszasz, czasem motywujesz albo walniesz pięścią w mój stół. dziękuję! 🙂 gdybyś przestała pisać byłoby mi bardzo smutno i zdecydowanie by mi Ciebie brakowało, mimo że osobiście się nie znamy. na mojego mężula też czasem jak chcę się obrazić to on nawet tego nie zauważa. chyba faktycznie tak lepiej bo gdyby zauważał to już dawno razem byśmy nie byli 😉 ściskam!

  12. Genialne. Dawno nie czytałam nic lepszego. Niebanalna i samokrytyczna. Uwielbiam ludzi, którzy szybciej robią niż myslą mimo, że to często kiepsko sie kończy dla nich samych ale przynajmniej sa zabawni. Siostra też sie uśmieje, za jakiś czas 🙂
    Ja ostatnio patelnię w kuchni rozgrzewałam, do salonu wyszłam i się jakoś zamyślenie zapatrzyłam. I wtedy ten impuls, że tam ta patelnia i mysl ta i reakcja na nia tak szybka, że ciało nijak nadążyć nie mogło mimo gigantycznej ilości impulsów z mózgu i ruszyłam z impetem ale na obliczenia w braniu zakrętów czasu nie było i tak się wywaliłam, że meble po drodze poprzesuwałam i cud, że nie byłam sama w domu bo nie wstałam już o własnych siłach i ta patelnia …. Także leżę obolała i potłuczona dokumentnie, cała w siniakach i na wspomnienie na przemian się z siebie śmieję to płaczę i szczęście w nieszczęściu, że się nie połamałam 🙂 Jak to mówią głupota ludzka nie zna granic 🙂 Pozdrawiam i łączę się w bólu 🙂

    To tak na pocieszenie, że niemal każdy ma taką głupotę na sumieniu.

  13. Poryczałam się ze śmiechu. Czytała i śmiała się w głos a ten Mój patrzy na mnie z mina bardzo pytająco ale ja nic…bo przecież własnie jestem wielce obrażona i odezwać się nie mogę…uwielbiam Twojego bloga Julka jestes super

  14. W ciągu kilkunastu lat małżeństwa kilka razy próbowałam być twarda i się nie odzywać… nigdy nie wytrwałam dłużej, niż kilka godzin, bo też mi zawsze coś stawało na przeszkodzie ;))
    A żarcik wyborny (no w każdym razie ja miałam ubaw po pachy czytając) ;D

  15. Droga Julio! Nie wiem czemu ale jedno przyszlo mi na mysl- normalnie kocham Cie za to jaka jestes szalona 🙂 Mam ochote Cie usciskac 😀
    A zarcik wyborny!

  16. Przeczytałam , roześmiałam i zbeształam samą siebie
    no bo przecież jak to śmiać się z czyjegoś nieszczęścia
    ale zerknęłam na komentarze i co widzę nie jestem jedyna ufff,
    rozśmieszyło mnie sorki Julka 🙂

    Pozdrawiam
    Aśka

  17. hahahahahha padłam i nie wstanę!! a muszę jechać sprawy załatwiać. do kościoła muszę bo dziecko komunię ma za rok i już spotkania organizują. po dzieci muszę. po kosz z pranie. po zakupy. a ja nie mogę. padłam na amen :):) koniecznie muszę to Marcinowi przeczytać bo on uważa że Ty to taka „święta” ;))

  18. hehehe…to było dobre i niestety w takim moim stylu:) Ja jak się obrażam wielce na mojego męża i sobie podobnie zemstę w każdym szczególe planuje, i kiedy już wszystko zapięte na ostatni guzik i do dzieła przechodzę (bo wiadomo odżałować musi za wszystkie czasy) to zawsze mi się coś dzieje, to rękę zwichnę, to ktoś zadzwoni i potrzebni jesteśmy oboje, to się udeże…i on wtedy się zawsze śmieje, że to dlatego się tak dzieje, bo wiadomo, że nikt inny by ze mną nie wytrzymał:) Może to też tak było, że nauczka to dla nas jes?:)

  19. Ja Cię Julka przepraszam ale co ma ten kompot wspólnego z głupotą ????;) teraz Twoja Justyś spróbuje focha na parę tygodni strzelić …;) rety ! Niezła jestes;) i jeszcze tak mi do głowy przyszło … Uczniowie Twojej siostry tu nie zaglądają, co ? Bo wiesz …. Pani nauczycielka tak brzydko do siostry 😉
    No takiego wpisu jeszcze u Ciebie nie było …. I jeszcze bardziej Cię lubie 🙂 i Męża wiesz? W czółko po powrocie … Bo Mądry Chłop ….
    A ja focha tez strzelić na dłużej nie umiem , ale na szczęście nie mam prawa jazdy 😉

  20. Coś mi komentarz urwało. Przy ,, jaka Ty jesteś popierdolona,, omal nie popuściłam:)Jak ja czuję ten Twój żarcik bo mam podobne i tez zazwyczaj z opłakanym skutkiem. Ściskam mocno …zrobiłaś mi wieczór:***

  21. eh jak czytałam pierwsza czesc to mysle … No identycznie jak u nas … Nie domyśli sie niczego ! I planuje w wyobraźni jak Ty co to będziemy robili i wspólnie spędzali cudowny czas kiedy M ma wolne 😉 a potem dupa wielka bo sie wkurzam o drobiazgi . I obrażona chodzę … 😉

    A żarcik nie ma co , udał sie genialnie ! Chyba nie będziesz miała wiecej takich pomysłów

  22. No żarciki wyborny ;). A swoją droga to najpiękniejsze przeprosiny jakie z ust kobiety słyszałam. Publicznie przyznałas sie do błędu. A do tego opisałeś to wszystko fenomenalnie. Nie chce by to jakoś zle zabrzmiało, ale jestescie siebie warci ;)))))

  23. A ja mysle, ze potrzebujesz porzadnych wakacji i szczerze mowiac bardziej sie przerazilam niz usmialam;) ja na swoje czekalam 3 lata, ale pomogly i niemądre pomysly na razie nie przychodza mi do glowy. 😉 Buziole, fajna z Was rodzinka:)

  24. :D:D:D
    ja tez, jak ten debil.. czekam na ten weekend jak nienormalna, zeby w koncu cos innego porobic, niz ciagle kupki, zupki, spacerki, drzemki, po raz setny ta sama ksiazeczka. No bo przeciez ten weekend to bedzie taki, ze mucha nie siada! I te wizje moje i wizualizacje.. No i nadchodzi ta sobota i od rana wszystko nie tak! I kawa nie w tym kubku, i dzieciowi zly dres ubral i w ogole;) ach, te baby!

    dobrze, ze po super zarciku cale i zdrowe jestescie! never again!
    odpoczywajcie feriowo!
    milych wypoczynkow!

  25. Cholera, Julka!!! Trochę mi do śmiechu, nie powiem, ale Ty uważaj na siebie!!!!!!!! Ja wiem, żarcik, wiem, emocje z pogniewania wielkie, ale to chyba My Baby tak czasem mamy i już 🙂 Ostatnio też przerabiałam złość na mężczyznę swego. Bo czasu ma za mało, bo w weekend z nami miał być i na pewno ten dyżur to sam chciał a nie mu na siłę wpisali 😉
    No i ponawiam – uważaj – bo co ja czytać będę jak Ty tam będziesz lampy rozwalać 😉

  26. Ty jesteś po prostu jedyna w swoim rodzaju;D no idzie boki zrywać ze śmiechu! Świetna komedia na dzisiejszy wieczór a teraz idę mężowi poczytać;) Pozdrawiam ciepło!

  27. No historyjka po prostu siła nie ludzka i jakze prawdziwa! Poplakalam sie ze smiechu.. Pozdrawiam „wariatke pierwsza klasa” ☺

  28. Noł łej! Ty????
    A myślałam, że tylko ja mam takie „wyjątkowo genialne” pomysły, które zawsze kończą się katastrofą… i wstydem…
    I po prostu widzę tę Twoją Justysię jak patrzy na Ciebie i wymawia to pogardliwe zdanie: „Jaka Ty jesteś pop…lona!” No, nie mogę! HIT!
    Buziaki Krejzolku :* (i pamiętaj: Ahoj przygodo!!!)

  29. Noc, dzieci śpią, mąż obok pochrapuje a ja zaśmiewam się do łez 🙂 Tekst siostry mnie rozwalił 🙂 Zresztą Twoje teksty na blogu też mnie powalają, Ty to taka równa, fajna, zajebista babka jesteś, szkoda że tak daleko 🙂

  30. Żarcik wyborny! Ubaw po pachy po prostu 🙂 Super piszesz, a w ogóle to czytając mam często swoje scenki z życia przed oczami: planowane obrażanie, wybiórcze słuchanie męża, żarciki też mi się zdarzają 😉 Pozdrawiam.

  31. :))ja pierniczę…no i jak tu się nie śmiać i jak te czasem fochy strzelające kobity zrozumieć???no nie da się….mąż mówi, że chyba wszystkie takie jesteśmy:))w głowach sobie tworzymy historie, same się nakręcamy, a facety Bogu ducha winni:)))
    No takie z nas debilki:)))ale czasami tylko….

  32. Siedzę i uśmiecham się do monitora 🙂 Dobrze, że cała jesteś.
    I ja tak mam z obrażaniem się na Ślubnego. Tyle, że on zwykle nic nie mówi tylko patrzy tak tymi swymi oczami „maślanymi” i mi się go jakoś zawsze szkoda robi…
    Pozdrawiam ciepło 😉

  33. 🙂
    żarcik mocno oryginalny :-)))) siostra super 😉 tato też.:-) .a męża masz nie z tej epoki chyba 😉 . . .
    chociaż dwa miesiące temu też uszkodziłam auto..na parkingu w BB w Sferze! gadając przez tel. . .
    jak wysłałam zdjęcia mężowi powiedział tylko, że trudno, zdarza się i żebym jechała ostrożnie wracając :-)..ale zdanie Twojego było niesamowite !
    oj, nie gniewaj się na niego ;-)…
    PS. obejrzałaś już film ? :-))
    pozdrowienia ze Szczyrku :-)))

  34. Nooo już ja też kiedyś taki żarcik chciałam. Otóż mój najdroższy – choć sam auta nie prowadzi – jest najmądrzejszy w całej wsi jak ja prowadzę. Zwolnij. Przyspiesz. Za blisko krawędzi. Naprawdę nie widziałaś tej dziury? (widziałam. tak sobie chciałam w nią wjechać, co by amortyzatory sprawdzić). No więc – mając w pamięci teksty mojego tatusia najdroższego do mej mamusi najukochańszej – mówię do niego: „chcesz się zamienić?! No chcesz?!” I po hamulcach co by się zatrzymać, żeby mógł on poprowadzić. Ale w lusterko to już nie spojrzałam i tak sobie pan za mną skończył podróż w tyle mojego autka. Żarcik się nie udał. Mało tego, zły był na mnie ten mój najukochańszy, ale o co, skoro to przecież ja miałam być zła za to ciągłe pouczanie. 🙂

  35. Zawsze mówię, że tam na górze to dopiero mają poczucie humoru, tylko powiedz jaki , masz plan, a zobaczysz co Ci pokażą
    Jednym słowem nie wolno się obrażać na męża.
    Najważniejsze, że Wam się nic nie stało

  36. A ja to sobie wszystko wyobraziłam, ten śnieg Wasze głowy czarne, ten huk, dialog po Żarciku.
    O mistrzyni pomysłowości przy takich ”debilach” to się człowiek raczej nie ponudzi.
    Cmok

  37. Nie no…Ty to powinnaś mieć zakaz pisania takich tekstów…bo ja w pracy siedzę na klientów czekam…a że chwila czasu to przeglądam co lubię …no i tak się uśmiałam,że aż się popłakałam…ba ja się poryczałam łzami jak grochy ze śmiechu 🙂 i jak ja teraz wyglądam i to w pracy? hihihih Buziaki 🙂

  38. Wyborny żarcik! 🙂

    U mnie żarciku nie było, tylko ślizgawica. A dwa dni wcześniej też postanowiłam obrazić się na męża – bo tylko ja karmię psa, tylko ja umiem obsługiwać zmywarkę, ja też pracuję, ale na dwa etaty, bo jeszcze w domu, bo drogą kieckę mi wypomniał (była strasznie droga, ale kiecka to kiecka, prawda?), bo zapomniał zatankować i musiałam skoro świt wstawać, żeby jeszcze na stację jechać, bo mieliśmy w sobotę zaprosić dziadków, a nie znajomych, bo niedziela miała być tylko dla nas, a on na próbę zespołu się umówił… A potem rano jechałam, ktoś mi wyjechał – mną dwa razy obróciło, uderzyłam w dwa samochody. Potem był taki, psia kość, że za nic nie mogłam być już na niego obrażona 🙂

    PS Jeszcze na koniec przywitam się, bo chociaż zaglądam od jakiegoś czasu, to mój pierwszy komentarz 🙂

  39. Juleńko, z Ciebie to jest niezła aparatka. Kocham Cie i was za wasze podejście do życia, szkoda, że mój mąż nie ma takiego podejścia jak Twój „konkubent” 😉 ostatnio nas okradli, do garażu się włamali i wiele rzeczy pozabierali. Niestety mój mąż nieładnie się zachował twierdząc, że moja wina, że trzymał tam” drogi” rower. Ja w 9 miesiącu ciąży bardzo się zdenerwowałam, bo wiem jak na to ciężko zarabia, ale Twój luby, jest rozbrajający i widać jak bardzo Cie kocha i naprawdę nie ma jak się na niego gniewać. A żarcik rozbrajający choć pewnie tak jak Twoja siostra bym na Ciebie nakrzyczała 🙂
    Buziaki

  40. z racji mojej bujnej wyobraźni… widzę was kurde w tej sytuacji 🙂
    uwielbiam Twój styl pisania i taką tą swojskość waszą…to jaka Ty jesteś popierdolona to wręcz kocham ! 🙂

    nie martw się, to tylko autko 😛
    i ciesz się,że masz takiego chłopa obok… bo mój, ba! co drugi chłop na świecie o głupiej rysie na zderzaku mówi „moja stara miała wypadek” 😛

  41. Siostra Mistrz 😀
    pomysł fantastyczny, na prawdę! jednak nie wierzę, że myślałaś, że Twoja Siostra, która zna Cię całe życie jak nikt uwierzy, że to ot tak przez przypadek 😀
    boże, jak dobrze mieć Siostrę!

  42. Hip hip hurra!!! Dziękuje za tego posta! Jesteście tacy prawdziwi! Już się bałam że wszystko takie och i ach. Postawa rodzinki – mistrzostwo świata:) Fajnie:):):)

  43. Hej Julia dobrze ,że wam się nic nie stało !!!!!!, wczoraj pokłóciłam się z mężem chyba dziś się z nim przeproszę …:)

  44. Jula bardzo rozwaliłaś autko ? co jest do roboty ? Z jaką prędkością tym autem wjechałaś w ten zakręt, że aż taki rozwalony?

  45. Dawno się tak nie uśmiałam=) ” ta moja siostra, pozbierała siaty z podłogi, jebła drzwiami i idąc krokiem niezachwianym (…)”.
    Siedzę w tej mojej robocie, cisza w pokoju a ja w głos, ze śmiechu wytrzymać nie mogę:). No żarcik wyśmienity, dziwne że docenić go nikt nie potrafi=) Na podobny kiedyś „żarcik” wpadłam : ja rowerem na pomoście (pomost na jeziorze) chciałam zahamować w ostatniej chwili miało być „SPEKTAKULARNIE”, maż na brzegu czekał, na mnie świteziankę patrzył…to nic że hamulec zaczął działać jak ja już w tej wodzie lodowatej po uszy siedziałam :):):)

  46. A ja się wzruszyłam 🙂 bo również mam taki Skarb w domu, na który wczoraj się obraziłam, p.s.dobrze, że nic Ci się nie stało,

  47. Jesteś niesamowita, haha! 🙂 Wiadomo- dobrze, że nic wam się nie stało, ale jak to czytałam to na głos się śmiałam! Pozdrowienia dla siostry 😀

  48. Moja Mama też była takim Krzysiem Hołowczycem. Tata nie dosięgał jej do pięt na drodze. Różne żarciki robiła, boki zrywam, jak sobie wspominam. Zaglądała pod maskę i potrafiła większość rzeczy naprawić. Za którymś razem jadąc z przyjaciółką i jej córką z grzybów nie wyrobiła się na zakręcie i zginęła na miejscu. W błocie, na ulicy, jak zwierzę. Daruję sobie opis, jak to wyglądało.
    Nie była na moim ślubie, nie poznała swojej jedynej wnuczki, na którą tyle czekała. Nie mam do kogo zadzwonić, jak jest mi źle w życiu. Tata został sam. Wtedy myślę sobie, że do cholery, czasem mogła sobie odpuścić.
    Julia, nie igraj z losem…

  49. Jak ja lubię Twojego bloga… i się uśmiałam.
    A najlepsze jest to, że mój mąż mnie dziś wkurzył, właściwie to niedawno. Wyszłam z pokoju po karmieniu i usypianiu mojej 4miesięcznej córki, a on się pyta czy starszej poczytam. Wrrrr… No i on mi mówi, ze on jeszcze ma tyle roboty. Obrażam się więc za jego niewdzięczność, ze ja cały dzień z małą, a on tego nie docenia i mógłby starszej przeczytać (to nic że praktycznie codziennie to robi). No i się obrażam siadam na kanapie wyciągam komputer i otwieram Twojego bloga. A on idzie, siada koło mnie i z telefonem w ręku lekko pochrapuje. No jak mnie to wkurza ja tu próbuję czytać, a on mi tu przy uchu bzyczy. No i mała się obudziła lecę na górę

    1. …nawet posta nie zdążyłam dokończyć. No i poleciałam na górę on otworzył oko, a jak wróciłam to nadal bzyczy. I tak mnie wkurza, tak bardzo, a wczoraj mówiłam mu, że go kocham bo taki pomocny, bo taki jest dobry,a dziś mnie wkurza i chcę się na niego obrazić. Obrażam się, ale ile to potrwa.. zobaczymy

  50. :-))) czad
    ale witaj w klubie wiele raz coś zrobię, bo chcę pokazać, udowodnić coś..i potem jak ostatni kretyn wkurzam się na siebie
    Ale grunt że faceci wkoło mają spokój, opanowanie czasami, bo inaczej byśmy rozniosły wszystko w pył 😉

  51. na mojego ślubnego milczące obrażanie też nie działa a jak dodatkowo włączy mi sie tryb-ja sama ja sama-to on już zupełnie ma super! żona milczy, sama wszystko zrobi i nie wymaga niczego, no raj na ziemi! to ja wymyśliłam inaczej-chodze i narzekam. wymyślam mu zajęcia, nakazuje różne rzeczy itd.
    ale też najczęściej wtedy coś mi sie takiego dzieje że musze sie z nim skontaktować i tyle mojego obrażania…
    a i jeszcze wtedy najczęściej on próbuje mnie rozśmieszać. no komedia!!

  52. Siedzę dziś przy herbatce z kuzynka a ona mi że Julka wypadek miała i czy przypadkiem u nas nie była a ja jej na to że była była i nawet już części dziś dotarły do jej wozu , żarcik niesamowity, sama kiedyś taki zrobiłam i jak zadzwoniłam do męża to tylko zapytał „lampa cała? Cała

    1. Ewciu Droga, Twój mąż (jak ja się cieszę, że On w dobre Twe ręce trafił :* czy Ty wiesz, że to moja miłość z podstawówki? ) tu z tą naprawą mi jak złoto.
      u mnie się chyba tylko jedna lampa ostała 🙂 czyli Ty lepiej te żarciki masz wyszkolone.. no jak na żonę mechanika przystało 🙂
      buziak wielki

  53. Eeeee to wszystko wina tego drzewa, żeby tak Ci znienacka drogę zastawiać! Mnie to jak byłam w ciąży słup parkingowy się w porę nie usunął, później (również w ciąży – coś ten stan mi nie sprzyja w temacie prowadzenia samochodu – może te powiększone cycki i brzuchy przeszkadzają, albo co) wycofując puknęłam w piękną terenową Toyotę – no wystawała samym rogiem na jezdnię, a koleiny takie ze śniegu, że głowa mała. Jak nic wina służb drogowych albo gościa, że tak zaparkował. Grunt, że gość mi dziękował, że się przyznałam i na niego czekałam i słał mi smsy, że serio nic się nie stało i ciąży gratulował i opowiadał, że on to ma 3 (1 + bliźniaki) i w ogóle fajnie było. Nie ma jak dobry dzwon – poznasz kogo miłego, albo mąż się ma szanse wykazać. Nie ma tego złego 😉

  54. Inspiruje mnie tutaj wiele ciekawych pomysłów dla maluszków, ale to to już przegięcie 😉
    po przeczytaniu tego posta, następnego dnia rano rozwaliłam samochód o bramę, o tak się zainspirowałam. Siedem lat już wjeżdżam w tą bramę i nie wiem jak to się mogło stać… 🙂

  55. Jak to napisał W. M. , pewnie niedokładnie zacytuję, „i co warte życie dla takiego auta?” = to tak ku przestrodze, ale to juz pewnie sama wiesz…
    Uwielbiam Cię czytać. Mistrzostwo.

  56. no żarcik cudny;)
    genialnie piszesz, Julio! odkryłam Cię dzięki Asi z czółna i zostanę na dłużej, sięgam do archiwum i czytam, czytam, czytam 🙂

  57. Nie napiszę nic oryginalnego, bo ten wpis (tak jak wszystkich którzy go przeczytali) rozbawił mnie do łez… :-). Namiar na Twojego bloga dostałam raptem kilka dni temu i zaglądam tu dopiero po raz drugi ale oczu nie mogę oderwać. Podoba mi się Twoje podejście do życia i to w jaki sposób o nim piszesz – wprost bez lukrowania i udawania. Te kilkanaście wpisów, które jak dotąd przeczytałam podniosły mnie na duchu uświadamiając mi, że nie tylko ja jestem taka „nieidealna” :-), a temat główny tego wpisu tj. „plan na foch doskonały czyli ja Mu pokażę a On jakby nigdy nic” 🙂 – to niemalże o mnie :-).

Skomentuj Anna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.