polowanie

Nadszedł czas wyprzedaży.
Na blogach posty z tym Kto co upolował i za ile.
Więc i ja napiszę co na polowaniu ustrzeliłam.. z tym tylko, że u mnie nie było wyprzedaży, a zwykłe targowanie się i rzecz nie działa się w centrum handlowym a na targu staroci w Spale.
Tydzień temu w niedzielę, moja siostra wymyśliła, że pojedziemy do Spały, po drodze do skansenu, błękitnych źródeł..
Zostawiliśmy dzieci sztuk 4 dziadkom i popędziliśmy.
Pospacerowaliśmy po starociach, w pięknym budownictwie zjedliśmy obiad i lody z kawą.
Zjawiskowo miły dzień.

_DSC0883 _DSC0920 _DSC0916 _DSC0896 _DSC0912 _DSC0910 _DSC0922 _DSC0927 _DSC0940 _DSC0932 _DSC0938 _DSC0950 _DSC0963 _DSC0967 _DSC0973 _DSC0994

żołnierz do orzechów  -35zł (były też z ręką, ale my chcieliśmy zaadoptować tego co najbardziej na wojnie ucierpiał)
torebka skórzana – 10zł 
parasolka z jedwabiu – 65zł
szafka z lotkami – 60zł
naszyjnik – 35zł

Terminy jarmarków staroci można zobaczyć tutaj.

druga w nocy..

o drugiej w nocy wpisuję już w prawym górnym rogu rok 2013. potem przeprawiam tę 3 na 6 i dwa razy z na wpół zamkniętymi oczami jeżdżę długopisem po tej szóstce..
Komuś źle napisałam pierwszą literę i zamazałam.
Zupełnie niechcący coś zrymowałam i się zastanawiam czy to nie bez sensu.
Najbardziej rozczulają mnie książki zamówione przez mężów.. i gdy Oni proszą o dedykacje dla tych żon.
Marcin, który miał być tylko informatykiem od strony, siedzi ze mną od południa do późnej nocy.
Drukuje listy przewozowe, odznacza Komu wysłaliśmy, wkłada do kopert..
kiedy już odjechał kurier okazuje się, że kilka paczek poszło bez dedykacji.
szukamy numerów zamówień, piszę maile z przeprosinami..
Przy sto trzydziestej książce stwierdzam, że gdy będę chciała każdemu pisać inną dedykację to wyrobimy się na grudzień..
zaczynam się powtarzać i serce mi krwawi.
czasami Ktoś chce tylko autograf i chwilę idzie szybciej..
Mama donosi nam kanapki a mąż kawę.
Czasami nie mówimy nic a czasami gadają wszyscy.
Tosia we wczesnych porach nakleja listy przewozowe i okazuje się to najlepszą zabawą.
Niektórych czytelników znam dobrze. Są ze mną od 4 lat. Nad tymi wpisami brak mi słów… bo jak można na kawałku papieru napisać jednym zdaniem gdy zdań pięćset by się chciało ucisnąć.
Czasami rozrywam zapakowane już koperty bo dam sobie głowę uciąć, że nie wsadziliśmy zakładki..
i… oczywiście zawsze wtedy okazuje się, że łba bym nie miała!
kiedy o 18ej podjeżdża kurier pod nasz dom, my jeszcze szukamy w tych paczkach adresów gdzie miały iść dwie książki a zapakowaliśmy jedną.
śpimy po 3 godziny.
składamy bibułę pakunkową na pół, zginamy skrzydełka pudełek i docinamy sznureczki do zakładek..
Czasami śmieję się w głos.
w upalny poniedziałek kiedy rozchodzimy się wszyscy nocą to skwar na dworze jest wciąż niemiłosierny.
w noc z wtorku na środę podczas tej ogromnej burzy, gdy znosimy dzieci do piwnicy (jest murowana) a na podwórku wszystko lata i na całej wsi nie ma prądu, to ja dopisałam jeszcze dwie dedykacje bo akurat mi do głowy przyszły..
do jednej z książek dokładam taką kartkę, prośba od kupującej.. „Kocham Cię Mamo. Miłego czytania. D.” i wysyłka do tej Mamy.
do jeszcze innej Ktoś chciał obrazek od Tosi. Marcin prosi, Jula, daj spokój, nie możesz uszczęśliwić całego świata. a ja idę szukać, bo bym potem nie zasnęła. bo skoro to dla Kogoś będzie miłe, ważne to jak mogę tak przejść do drugiej książki? przecież to jest piękna prośba.
a w kolejnej książce Ktoś dedykację dla Marzeny i druga dla Doroty.. a potem nam ta Marzena ginie i przeszukaliśmy wszystko. dowiemy się więc do Kogo poszła Marzena..
Może Agnieszka dostanie Martę a Monika Ewę..
czasami pomiędzy tymi wysyłkami dostaję wiadomość „dziękuję za stronę 270”.
wtedy spod tego stolika na którym piszę dedykację, wyciągam jeden egzemplarz i szukam co też było na stronie 270…
a potem idę po kolejną kawę. i co chwila brakuje mleka.
chyba pojadę do Lidla po cały karton.
do piątku do wszystkich Was powinny dotrzeć książki. podzielcie się ze mną proszę.. wiecie, czy kurier był miły, czy pogoda wtedy ok, czy może dżdżysto i sąsiadowi akurat pod blokiem parasol wygiął się w te drugą stronę.. 

za książkę dziękuję… / premiera

za książkę dziękuję…

Moim rodzicom. jeżeli jest we mnie coś wartościowego, jeżeli jest coś co robię dobrze, to całkowita zasługa leży w Ich dłoniach.
Gdyby nie moi rodzice prawdopodobnie nie miałabym o czym pisać, inaczej patrzyłabym na świat..

Mojej siostrze, za to, że razem z Nimi dzieliła trud wychowawczy i tak wiele dobrego wniosła do mojego postrzegania świata i ludzi. za to, że jak nikt inny potrafi postawić mnie na nogi i pchać dalej.

(tutaj już się rozpłakałam na całego)

Mojemu mężowi. Bez którego nigdy nie powstałby blog. To On dał mi spokojny byt, wspierał, chwalił, pomagał.. To On stworzył mi codzienność dzięki której mogę robić coś dla siebie.
Nawet gdybym miała takich rodziców i taką siostrę to książka nie powstałaby, gdyby nie ten mąż.

Moim dzieciom, gdyby nie pojawienie się na świecie Tosi, to pewnie siedziałabym dalej w branży motocyklowej i nigdy nie usiadła kiedyś spokojnie na kanapie otwierając miejsca w sieci pt „szafa tosi”..

Moim Czytelnikom. bo czy gdyby nie Wy, to nie straciłabym sił i wytrwałości w pisaniu po kilku postach? To Wy nadajecie sens temu co robię. Wasze komentarze, maile, obecność..
Wy jesteście moją siłą napędową, moją motywacją.

Mojej Teściowej, że dzięki Jej pomocy mogłam nie raz poświęcić czas pisaniu.

Moim przyjaciółkom, Kamili i Andzi, za bycie przy mnie bez względu na wszystko. od zawsze i na zawsze.
Alicji za mistrzowsko ogarniętą redakcję mojej książki.

i losowi, że tak to wszystko poskładał w całość..

dziękuję.

 

 

baner_juliarozumek2