do uczniów.

Istnieje prawdopodobieństwo, że moja siostra mnie ukatrupi.
Bez pytania pozwolę sobie opublikować wiadomość, którą napisała do swoich uczniów na messengerze, po odebraniu wyników egzaminacyjnych.
Bez pytania, bo wiem, że by mi nie pozwoliła. Ona nie lubi w „publicznie”.

Kochani, mam wyniki, jak uplasowała się szkoła pod względem języka polskiego na tle reszty świata (zdjęcie wysyłam w załączniku). 
Dziękuję Wam za te 5 lat naszych zmagań. Jesteście Mądrzy i Wyjątkowi.
Ta skala jest ważna dla mnie- jako nauczyciela, ale jako człowiek wiem, że tak naprawdę nie ma to absolutnie żadnego znaczenia, na ile punktów napisaliście egzamin. Bo wiem także, iż w każdym z Was drzemie wielki potencjał w różnych dziedzinach, którymi przyjdzie Wam się –  mam nadzieję – pochwalić w życiu. Nikt z Was za parę lat nie będzie pamiętał, na ile punktów go napisał. I ja też tego pamiętać nie będę. Ale będę pamiętać Was.
Nasze przygody związane z ciekawym filmem na lekcjach, z teatrem, który razem tworzyliśmy nawet po nocach, z wypadami poza budynek szkolny, z mnóstwem popołudniowych godzin, na których trwały mozolne przygotowania do konkursów  czytelniczych  i literackich, gdzie tak dostojnie dziewczynki reprezentowały naszą malutką, wiejską szkółkę z wieloma sukcesami. I życzę Wam abyście odnaleźli się pięknie w tym życiu, które niesie ze sobą wiele niespodzianek i wiele niepewności. Mądrzy tego świata mówią, że za 15 lat 80% dzisiejszej młodzieży będzie wykonywało zawody, jakich jeszcze nie ma. I myślę, że nie będzie istotnym czy pamiętacie, co to jest zdanie podrzędnie okolicznikowe, dopełnieniowe czy inne, ale nie zwalnia Was to z posługiwania się językiem polskim w stopniu komunikacyjnym. Pragnę, abyście umieli w swoich wypowiedziach używać adekwatnych argumentów, odważnie  broniąc  swojego zdania.
Nie musicie czytać książek- takie czasy, ale słuchajcie mądrych ludzi i czerpcie z ich doświadczeń całymi garściami, aby popełniać jak najmniej bolesnych błędów. Uczcie się na podstawie doświadczeń innych. Dbajcie o rozwój intelektualny. Pamiętajcie, że lekcje polskiego to nie nudna gramatyka, tylko głębokie lekcje uważności. Tak więc bądźcie uważni. Dobrzy. Dostrzegający i umiejący rozróżnić dobro od zła, choć dla każdego z Was ta granica będzie się przesuwać w zależności od przyjętych norm i zasad. Jedno jest pewne- wiele egzaminów z życia jeszcze przed Wami. Trzymam mocno kciuki za ich powodzenie. 
Tymczasem dziękuję za wędrówkę, której mogłam doświadczać w Waszym towarzystwie. Ja też od Was czerpałam. Jesteście tymi, którzy utwierdzają mnie w przekonaniu, że zawód polonisty to najlepsza droga zawodowa, jaką mogłam podążać. Drzwi mojego domu są zawsze dla Was otwarte. 
Bądźcie bohaterami swojego życia!- to wielki akt odwagi!
Z wdzięcznością i wyrazami nieopisanej sympatii Wasza polonistka.

P.S. Wiecie, że ja nie umiem krótko. 🙂 

Głos Młodego Pokolenia. Emilka pisze…

Dziś oddaje głos mojej siostrzenicy Emilce Mielczarek.

My-lat trochę ponad zdobyciem dorosłości. 

Trwamy- myśląc, że przez funkcjonowanie już nam się wszytko należy.

Że jesteśmy niezniszczalni. 

Że nasza skóra odepchnie wszystko co złe, a organizm wszystko niedobre wydali. 

Że złych uczynków karma nie zauważy, a dobre odda nam podwójnie. 

Że być razem, znaczy działać mocniej. 

Że być razem, znaczy cierpieć mniej. 

Że światu raz zawalonego nie da się odbudować, nie wiedząc jeszcze, że czas daje nam do tego wszelkie narzędzia. 

Robimy głupie tatuaże, bo w naszych głowach nie ma wyobrażenia poważnego wieku średniego.

Robimy, a następnie rozmyślamy, aby niebawem żałować. 

Mówimy, potem głośno tłumacząc, aby coś miało sens. 

Kochając, z trudem oddychamy. 

Kochając, z trudem rezygnujemy. 

Znajdując swoje przyjacielskie, bratnie dusze, czujemy spokój. 

Bo wspólnie nic nie może nas dotknąć. 

Bo jest ktoś, kto nas uratuje z otchłani rozpaczy.

Wracając po nocach czujemy, że żyjemy. 

Pomagamy, bo wiemy jak wygląda obraz ludzi, którzy są na siebie obojętni. 

Budujemy, bo wiemy jak wygląda obraz ludzi, którzy bezmyślnie niszczą. 

Mówiąc głośno, nie zapominamy o głosie cichszych. 

Ryzykując, krótko przebolewamy porażki.

Wstydząc się za swoje zachowanie, po prostu milczymy. Nie umiemy przepraszać.

Często szukamy siebie w nieodpowiednich szufladach.

Robimy zdjęcia, wiedząc, że nigdy już to nie wróci. 

Nie wychodzimy z pokoju, bo nie tego od świata oczekiwaliśmy. 

Teraz – bojąc się o jutro – żyjemy chwilą. 

Czy jesteśmy egoistami? Czy tylko nie znamy siebie? 

Po długim czasie zdajemy sobie sprawę, że porażki to lekcje. Nie umiemy się z nich uczyć. Czy to wszystko mija? Czy jest ktoś, kto potrafi nam wskazać drogę? Wkrótce dorośniemy. 

Tymczasem bądźmy tymi ludźmi jeszcze przez chwilę. Jeszcze nas w nas niech będzie choć trochę. Z beztroską odpowiedzialnością. Z poukładanym buntem. Z nierozważną rozwagą. Z rozpieszczoną pokorą.

Miliony za życie

Pewnie wielu z Was mignął przed oczami pewien filmik.
Mężczyzna z mikrofonem pyta przechodniów, czy przyjęliby sto milionów dolarów?
Każdy, wiadomo, odpowiada twierdząco.
Następnie pada pytanie – co w zamian?
W zamian, za tę sumę, nie obudzisz się jutro rano.
Ludzie bez słowa odchodzą od mikrofonu.
Twoje życie jest ważniejsze niż każda możliwa suma.
Pomimo zaległych rachunków.
Pomimo dokuczliwych okoliczności.
Pomimo utraconej pracy i zyskanej słabości.
Pomimo wszystkich trudów, jakie na Ciebie bezzmiennie jutro czekają.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz nazajutrz wstać.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz postawić o poranku nogi przy łóżku i poczuć jak boli Cię kręgosłup, jak trzeci dzień z kolei łupie głowa.
Chcesz być zmęczona.
Chcesz być w pośpiechu.
Chcesz nawet zgubić i nie znaleźć.
Chcesz przypalić obiad i stłuc talerz. Niechcący.
Chcesz pokłócić się z bliskimi. Choć wcale nie chcesz przecież.
Chcesz stać w korku i przeklinać głośno.
Chcesz czuć, że zawodzą Cię ludzie.
I że nie starczy do pierwszego.
Złość, że tyle spraw nie idzie po Twojej myśli.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz bezskutecznie walczyć ze swoją nadwagą i patrzeć na brzuch, co wylewa się ze spodni.
Nagle uświadamiasz sobie, że chcesz popatrzeć w lustrze na swój krzywy nos i za duże uszy.
Chcesz czuć przedłużający się brak sukcesów.
Chcesz myśleć już o węglu na zimę, choć lato w pełni.
I przejmować się, że rynek zbytu mały.
I czuć, że kończy się cierpliwość w związku z dziećmi.
I zawołać w myślach – dajcie mi na chwilę spokój.
Nie mieć na to, na co mają inni.
Czasu, pieniędzy, możliwości.
Nie mieć pasji i wciąż się tym zadręczać.
Chcesz nagle nie mieć werwy do życia.
Chcesz móc znowu powiedzieć – nie mam już siły wstawać z łóżka. I wstać. Albo nie wstawać. Dziś i jeszcze tydzień.
Chcesz podkopnąć na środku domu zostawiony bałagan, który piętrzy się od niedzieli.
Chcesz urobić się po pachy.
I czekać na telefon, który nie zadzwoni.
I płakać za tym co było. I płakać nad tym co ma nadejść.
Chcesz walczyć z kretami. Albo marzyć o większym balkonie.
Bo wiesz, że pomiędzy tym wszystkim poliżesz malinową gałkę loda.
Położysz się z twarzą do słońca. Zobaczysz śmieszny żart w internecie.
Spotkasz życzliwych ludzi. I wypijesz kawę o poranku.
Że ktoś poleci dobry serial i się wciągniesz.
Że znajdziesz chwilę na rower. Że rozczulą Cię Twoje dzieci, zaraz po tym kiedy doprowadziły Cię do łez.
Że uprzątniesz suszarkę z praniem i się przestrzeń zrobi.
Że przy stole w kuchni uda Wam się usiąść na chwilę. Razem. I będzie tak miło. I zupa ciepła.
Że chłód wieczorny nastanie. I powiesz – jaka ulga.
Że zmarznięty do domu wejdziesz i powiesz – jak tam wieje.
I położysz się, ledwo żywy, do łóżka wieczorem.
Czasami z wdzięcznością i wypatrywaniem dnia kolejnego.
Innym razem z lękiem i złością.
Ale zawsze z myślą – aby wstać jutro rano.
Jest przecież, pomimo przeciwności, tyle do zrobienia.
I my, jesteśmy tego najcenniejszą walutą.