dla siebie

Ludzie umierają ze starości, w wypadkach, z powodu chorób..
Lecz jeszcze za życia umieramy wiele razy, zanim umrzemy właściwie i ostatecznie.
Przestajemy żyć, choć nadal oddychamy.
Jedną z pierwszych rzeczy jakiej żałują ludzie w ostatnich chwilach, przed ostatnim oddechem to fakt, że żyli tak jak chcieli inni, jak wypadało..
Ostatnio Ktoś zapytał mnie jak wyobrażam sobie, że moje dziecko nie będzie chodziło na religię..
W małej wsi, mocno skierowanej na kościół.
A ja nie wiem. Nigdy się nad tym nawet sekundy nie zastanawiałam.
Chce żyć dobrze z ludźmi. Czy to na wsi tej czy innej. Ale chce być oceniana przez pryzmat tego jakim jestem człowiekiem, a nie tego w co wierzę i czy w ogóle…
Przecież ja nie żyję i nie dokonuję wyborów dla opinii. Bo opinie bywają różne.
I wszystkim nie dogodzisz. Idź więc zatem swoją drogą..
Bo jak powiadają – nawet jak będziesz chodził po wodzie to powiedzą, że to dlatego iż nie potrafisz pływać.

Jestem przerażona, czytam artykuł o telefonie zaufania dla młodzieży, która chce popełnić samobójstwo. Telefonów jest tak wiele, że linia jest najczęściej zajęta. Młodzież od 12 do 18 lat.
90 % dzieci jest na skraju wykończenia poprzez opinię społeczną.
I nie taką jaka dzieje się na boisku szkolnym, na przerwie… Tylko na opinię internetową.
Na słowa jakie pojawiają się na ich profilach społecznościowych.
Na możliwość nagrywania filmików, pokazywania w sieci „słabszych” w niestosownych sytuacjach.
Ludzie, bo nie tylko młodzież, coraz częściej myśli oraz czuje, że ich życie toczy się w sieci.
Że tam należy dbać o szacunek, uznanie. Tam należy pokazywać intensywne życie towarzyskie i nową sukienkę. Ludzie walczą o rzeczy i uczucia najważniejsze nie w życiu realnym a w internecie. Tylko kiedy zniknie wi-fi okazuje się że zostajemy w nicości. 
Nie ma życia towarzyskiego i sukienka jest niepotrzebna, bo chodzimy w dresie.
Zawierają przyjaźnie instagramowe, całe noce „przegadane” stukając w telefon.
O ile jest równowaga nie ma nic złego, lecz posiadając większość „bliskich” nam ludzi w sieci, nie będzie kto miał nam skoczyć do apteki po leki, poprawić poduszki czy zwyczajnie złapać za dłoń i posiedzieć obok w ciszy. Tylko w takiej ciszy czuć ciało drugiego człowieka, jego zapach, oddech.

Panuje wszechobecny trend bycia podobnym. Modnym. Jak wszyscy. Nie odstającym od reszty.
Wydaje się nam, że tylko wtedy uzyskamy aprobatę otoczenia. 
A to modne i podobne ma być przede wszystkim drogie.
Patrzę na młodzież wychodzącą ze szkół.
Wszyscy są tacy sami. Nawet gdy Ktoś może chciałby inaczej boi się odrzucenia.
Patrzę na ulubieńców moich siostrzenic i mówię.. Gdybym ja miała naście lat i chciała się „wybić”, zrobiłabym coś, czego nie robią wszyscy oni. Ubierałabym się w innym stylu, inaczej robiła sobie zdjęcia niż panuje aktualny trend.. Oczywiście musiałabym to czuć i tego chcieć. 
Ale przede wszystkim nie bać się być inna.
W moich czasach byli skini, punki, hippisi, metale, disco, hip hopowcy… Rety, ile tych subkultur było.
Patrzę i nie wierzę… nie ma nic.. Nie zostało nic. Wszyscy mają to co aktualnie na wystawach sklepowych.
Fajnie było być innym. 
Tylko Twoje dziecko nie będzie bało się być inne, gdy Ty nie będziesz się tego bał!

Słyszałam ostatnio w filmie zdanie głównej bohaterki, która siedzi na sofie u psychologa..
„świadomość mojej wartości i zadowolenia ze swojej osoby wynika z tego jak widzą mnie inni”.
Taki człowiek nie żyje. On tylko oddycha i marnuje swe dni.

My, jesteśmy już dorośli. Możemy nad czymś pracować, uparcie się uczyć..
Lecz nie jest za późno by dać szczęśliwe życie naszym dzieciom.
Może zamiast tak dużej ilości zajęć pozalekcyjnych , dać Im lekcję swojej wartości.
Nie mówię, o wychowywaniu bandy pewnych siebie, roszczeniowych dzieciaków.
Piszę o tym by dać dziecku w domu i nauczyć go dokonywania własnych wyborów.
Podążania własnymi marzeniami. 
Żeby dumnie szło w spodniach dzwonach do szkoły gdy wszyscy noszą rurki.
Żeby miało wtedy podniesioną głowę tak, by to Ono potem kształtowało kolejne trendy.
Żeby dumnie słuchało muzyki, która jest zdecydowanie passe.
Niech wie… dziecko i każdy z nas, że tylko Ci którzy podążają swoją drogą, nie boją się być inni osiągają tak naprawdę wiele. Droga nie jest łatwa, ale z perspektywy czasu – najpiękniejsza.

Załóż kapelusz z rondem, nawet jeżeli sąsiadka miałaby Cię uznać za wariatkę i zza płota powiedzieć, że nie pasuję! Ty masz być w tym kapeluszu szczęśliwa! Ty!
Krzywdy Jej nie robisz i za dużym rondem nie szturchasz.

Żyj dla siebie. Nie porównuj, nie zazdrość. Pamiętaj – co chatka to zagadka.
Zajmij się zatem swoją chatką i czyń w niej szczęście.
Bo to w niej przeżyjesz najważniejsze chwile. W niej znajdziesz ukojenie.
Cóż z tego jeżeli całe siły włożysz w to by opinia publiczna/internet myślał, że żyjesz szczęśliwie i dobrze, jeżeli braknie Ci sił by tak naprawdę żyć gdy nikt nie patrzy.

A opinię publiczną zostawiaj zawsze czasowi. Czas pokażę prawdę. Czy to dziś, czy za lat czternaście.. 
W tym czasie żyj dla siebie. Nawet nie zauważysz jak minie i wszyscy ściągną czapkę z głowy mijając Cię po drodze..
No chyba, że prawda będzie inna.. Ale to sami na nią pracujemy.

A kiedy robisz coś dla drugiego człowieka. Pomagasz, wspierasz, pożyczasz. Rób to z radością i również dla samego siebie, nie dla tej opinii publicznej. To nie niesie dobrych konsekwencji.

Bo kiedy tak naprawdę przyjdzie ta ostatnia chwila, to nie będziemy tam z tymi co nas oceniali, lubili bądź nie. Z tymi co zostawiali nam lajki i szery.
Z samymi sobą wtedy będziemy. Przed samymi sobą będziemy się rozgrzeszać. Dla samego siebie wtedy umierać. Ze swoimi prawdziwymi wspomnieniami. 
Zatem żyjmy dla siebie. Dobrze ze światem, ale dla siebie.

44 odpowiedzi na “dla siebie”

  1. Hej. Prawie nigdy nie komentuję. Ale jakoś dziś tak chcę. Mam kilka takich spostrzeżeń, które tu pasują.
    Bardzo łatwo i w kategoriach białe/czarne ludzie teraz krytykują, nie sądzisz? I nie ma w wielu przypadkach takiego ludzkiego zrozumienia dla inności. I w tym całym świecie aż dziw,że nikt w oczy nie krytykuje mnie. (bo liczę się z tym, że za plecami to mnie obsmarowuja?.) Jestem inna. Zawsze trochę byłam. Ale dobrzy ludzie na mojej drodze. W szkole pewnie,że czułam się obco z tomikami wierszy, w długiej kiecy i sandałach kiedy inne dziewczyny łazily w super jeansach. Ale po szkole miałam swoje kieckowe i gitarowe towarzystwo. Moje dzieci nie chodzą na religię. A mieszkamy w małej wsi. A w szkole oprócz moich chłopaków na religię nie chodzi tylko jeszcze jedno dziecko. I nigdy nie usłyszałam złego słowa, chłopaki nie byli krytykowani. Panie ułożyły plan pod tę trojeczke dzieci, z katechetką jestem na Ty i nie mam problemów.
    Ale to zależy tylko od nas. Trzeba być dobrym człowiekiem. Nie krzywdzić.
    I jeszcze dopadło mnie takie spostrzeżenie. Jakoś latał po sieci taki mem z hasłem, żeby dziewczyny nie robiły se selfie wszystkie na „Beyonce” bo jak któras zaginie to nie wiadomo kogo szukać. No czy to nie prawda? Wszystkie młode dziewczyny są takie same!

  2. Julcia, ale mnie podniosłaś na duchu. Wcześniej też jak odpowiedziałaś na moje pytanie dotyczące religi.
    Córka nie chodzi w przedszkolu na religię już ponad 3latka. Było wszystko ok do momentu jak jej koleżanka powiedziała, że skoro nie wierzy w Boga to połowa serduszka jest czarna. Było tłumaczenie itd. Teraz przeprowadzamy się do Bielska z Krakowa i w szkole pewnie znowu się zacznie. Ale też jej powtarzamy, że nie ważne w co wierzy,że ma być dobrym człowiekiem, zachowywać się tak jak ona czuje, nie krzywdzić. Ale jeśli my dorośli nie będziemy lub będziemy w taki negatywny sposób traktować innych itd to potem dzieci robią to samo. Mój tata wierzący mówi, ochrzcijcie ją w końcu bo w mniejszym mieście będzie jej z tym źle, będą ją źle traktować. A ja sobie myślę przez kogo właśnie dzieci są wtedy tak traktowane, przez takie osoby jak mój tata właśnie. Zrób wszystko żeby wtopic się w tłum, nie wyróżniać się.
    Bardzo dziękuję Ci Julka za ten wpis. Buzka

  3. mam duże szczęście w życiu bo żyję obok. Nie tylko przez pryzmat tego co w glowie. Tu gdzie dom nasz stanąl mieszkam od 13 lat dopiero, wczesniej 100 i 300 km dalej. Omijają mnie plotki, krzywe oko patrzące. I wspòłczuję tym, ktorzy patrza na innych, na ich opinie. Mi dobrze, bo zawsze taka byłam, niegdys w pasiastych lub czerwonych gaciach i wysokich glanach ale z dyplomem z olimpiady na przekor. Teraz jest inaczej. Teraz wszyscy muszą być tacy sami – piękni na zewnątrz. Ale co ze środkiem… 🙁 moje dzieci jeszcze małe ale przybrana corka na progu doroslosci. Rozmawiamy o ksiazkach o muzyce, polskiej sie teraz nie slucha praktycznie wśrod młodszych nastolatkow. Smutne. Wszystko takie same, pozory są ważne. Mądry post Julka napisałaś. Wielu sie teraz gubi, pędzi pokazuje tylko to co ładne- pozornie i dla wszystkich

  4. Julio! Całe życie chodziłam na religię: w przedszkolu, podstawówce, gimnazjum w końcu technikum. Byłam zazwyczaj klasowy odludkiem, a ta religia…. to jakiś krok naprzód zawsze był. Dawała mi więcej pewności siebie. Wiara w Boga dała mi siłę żeby przebrnąć szkołę. W końcu pojechałam nawet na rekolekcje oazowe – nawet byś nie pomyślała, jakie cuda tam się działy! Jakich przyjaciół poznałam… Kontakt mamy do dziś. OK, nie posyłasz swoich dzieci na religię, ale ja chcę ci ją pokazać z drugiej strony: wybiłam się dzięki religii, dzięki niej mam przyjaciół. Pozostali… to ci ze szkoły którzy twierdzili że będę sama tak jak byłam zawsze w szkole… jak bardzo się mylili!

    1. To był przykład.. Chodzi o dwie strony.
      Również o to, by Ci co będą dziś olewać Katechezę, tolerowali tych co tam z radością biegają..
      Taka tolerancja z obu stron.
      Bo ja wierzę, że Twoja historia była i jest piękna. Wartościowa. Że stworzyła Ci po części życie.
      :*

  5. Jak zwykle piękny post ?
    Tu nawet nie o tę religię chodzi, ogólnie ludzie postrzegają innych kategoriami aktualnie obowiązującymi, bo może za lat 20 sytuacja diametralnie się zmieni i Ci co będą chodzić na religię zostaną uznani za „innych”. O ten szacunek do wartości drugiego człowieka chodzi, aby szanować sie bardziej, pierdołami nie przejmować.
    ?

    1. No właśnie… tolerancja przede wszystkim. Z obu stron. Moim zdaniem to już się diametralnie zmienia. Z moich obserwacji wynika, że coraz więcej dzieci nie chodzi na religię i nikogo to u nas nie dziwi. W klasach 5-6 SP dzieci albo przestają chodzić, albo chodzą, bo im rodzice każą, a dobre oceny z religii są obciachem.

  6. A ja jestem sobie taka z lekka inna i jest mi z tym dobrze. Bardzo dobrze. Podążam za sobą, a nie za innymi… Ale długo trwało to, zanim się tego nauczyłam… Tej dumy bycia sobą, a nie kimś innym. Muszę przyznać, że duża jest w tym zasługa Pani, właśnie Pani :). Gdy trafiłam na „Szafę Tosi” miałam dwanaście lat i za bardzo nic o sobie nie wiedziałam. Chmm… ” wiedziałam” to zła fraza, ale mam nadzieję, iż zrozumie Pani istotę tego co chcę tu napisać. Pani teksty, słowa, zdania dały mi wiarę, że być sobą, to znaczy ty co: być szczęśliwym. Dziękuję za to bardzo! To pisałam ja, ta której szafa jest pełna kwiecistych sukienek i balerin, podczas gdy inni ubierają się na czarno i jest mimo tego wielce szczęśliwa :).

    1. Mela, Mela, moja Droga!! Jaka Pani? Przecież ja Julia jestem.
      moc całusów dla Ciebie, Ty nasza Anio z Zielonego Wzgórza.
      A widziałaś wersję nową Ani na Netfix? Jak wrażenia?

      1. Och, niestety jeszcze nie miałam okazji, z pewnego bardzo prowizorycznego powodu… Szkoła, szkoła, szkoła.
        Ale koniecznie zobaczę, może po wystawieniu ocen :D?

  7. Życie pokaże jak to będzie ,puki masz dzieci małe pewne sprawy jakby Cię nie dotykają bezpośrednio. Ja matka młodszej i nastolatka .Co myślę…. myślę ,że te nasze nastolatki są fajne ,są zupełnie inne niż my kiedyś , mają własne zdanie, starsi nastolatkowie mają swoje subkultury ,są na skate parkach ,w parkach , na ławkach , na różnych imprezach plenerowych .Ja osobiście byłam zachwycona różnorodnością na festiwalu muzyki celtyckiej w Będzinie .Poczułam się jak za „moich lat” byli tacy co tańczyli pod sceną , byli czarni jak dawne towarzystwo metalowców pod zamkiem , byli tacy hipisi ,i punki , i szkoci w kiltach , plus młodzież w dresach nie dresach i wszyscy bawili się wspólnie w swoich towarzystwach .Młodzi starzy dzieci i nastolatki . Internet ma to do siebie że czasem ktoś wyrzuci z siebie coś złego strasznego , ale też duzo dzieki tej sieci wiemy czego byśmy nie wiedzieli.Dzieci są inne bo inny jest świat a my musimy ich w tym świecie wspierać ,wozić je na te zajęcie pozalekcyjne jesli chcą i gdzie chcą , a jak nie chcą to też ich w tej niechęci wspierać ale proponować .Zajęcia pozaszkolne są świetne właśnie dlatego ,że dziecko poznaje nowych ludzi innych niż Jaś ze szkoły i Małgosia z podwórka( których ma na codzień) ,poznaje tam Mariankę która nosi kapelusz kowbojski i słucha muzyki country i Stasia który czyta inne książki i tańczy breakdance .To też jest dla dzieci dobre ,bo daje im szanse na odnalezienie siebie w innym środowisku.

    1. Ale super to ujelas! Staram sie wlasnie taka byc dla moich corek. Woze je na zajecia pozalekcyjne, z ich wlasnego wyboru: gimnastyka i plywanie, bo to lubia robic. Starsza corcia jeszcze probowala gre na gitarze, ale chyba jeszcze nie jej czas, od wrzesnia zaczyna gre na klarnecie, ale to juz poprzez szkole. Ja osobiscie ciesze sie, ze chca na te zajecia poza lekcyne, mniej wtedy czasu na gadzety elektroniczne ?.
      Oprocz tego sa w programie poza szkolnym, gdzie przebywaja ze swoimi rowiesnikami pod okiem odpowiednich ludzi, ktorzy nad tym maja piecze, bo my z mezem oboje pracujemy i nie jestey wstanie ich na czas ze szkoly odebrac. Chodza co roku na „summer camp”, gdzie plywaja codziennie, jezdza na wycieczki, chodza do parkow, graja w rozne gry…no to akurat nie z naszego wlasnego wyboru, bo nie mamy opiekunow kiedy my musimy pracowac, ale one bardzo lubia, maja zajecie, nie nudza sie w domu przez cale lato. Mieszkamy w USA i tutaj raczej nie jest tak, ze dzieci z sasiedztwa zbieraja sie cala paczka i hasaja od switu do nocy, moze juz starsze dzieci, ale nie takie w wieku moich jeszcze. Wsrod Polakow moze bardziej tak po naszemu, ale akurat nie trafili nam sie zadni polscy sasiedzi.
      Bardzi mi sie spodobal twoj opis sprawy, I ty i Julka macie obie piekne prawdy :).

  8. Bardzą mądry i potrzebny tekst. Jednocześnie budzi mój niepokój, smutek. Bo gorzka prawda w nim jest zawarta. Bo werbalizujesz to, co myślę patrząc na mojego nastolatka. Który nie rozumie już jak cudownie było dawniej, kiedy różnice były wartością a nie wadą. Dziś dzieciaki to klony. Muszą mieć ubrania konkretnych marek, fryzurę od linijki i odpowiednie gadżety bez których w towarzystwie są nikim. Oczywiście konto tu i tam, żeby nie było wstyd. Dla mnie to jest straszne. Tłumaczenie nie działa, rozmowy na nic, jakby nadawali na innych falach, mówili w innym języku. Jakby byli o coś ubożsi a przecież dziś mają wszystko. Pokazuję i tłumaczę, czym jest sztuka, muzyka grana na żywo, a słyszę, że komputery teraz tworzą lepszą… Nie rozumiem tego ale napełnia mnie to smutkiem. Trudne czasy

    1. Małami wybacz bo nie moj blog i moze nie powinnam ale ,popatrz jaki mądry ten Twój młody człowiek , większość dźwięków poprawiają komputerowo, bo komputery potrafią idealnie ten dźwięk zrobić .Świetnie ten młody człowiek chciał z Tobą nawiązać dialog , na drugi raz zapytaj może no dobra to puść mi coś co mnie zachwyci masz coś takiego ? , moim zdaniem jesteś super mamą bo inaczej powiedział by aha i założył słuchawki a jak widać kontakt macie .Gorąco polecam ksiązki jaspera julla o nastolatkach i o dzieciach, tak wiele mi powiedziały…..może innym mamą tez pomogą 🙂

    2. Nieraz gadamy z Adasiem, że skoro my dorośli dajemy się tak mocno wciągać w te facebooki, instagramy, to co dopiero tacy młodzi ludzie…
      Myślę też, mam taką nadzieję, że ten świat się tym bardzo przeje i znudzi. Tak jak teraz tak wiele ludzi nie ma już telewizorów w domu.. Że powrócą ludzie do natury.. A na pewno powstanie taki trend i będzie bardzo modny. Żeby uciekać do ciszy i braku bodźców.
      dobrego dnia Aga 🙂

      1. Tak, jest trend odchodzenia od tv, który trochę mnie śmieszy. Wiesz dlaczego? Bo większość osób które rezygnują z posiadania tv ma komputer i stały dostęp do internetu, w którym jest wszystko to co w tv i jeszcze więcej! Co to więc za odcięcie się od infirmacji i powrót do natury… Tak jakbym mówiła, że już nie mam telefonu nosząc smartfona w kieszeni 🙂 Myślę że mądrość i umiar w korzystaniu z technologii wróci dopiero w następnym pokoleniu. Ale nie ustawajmy w staraniach 🙂 Pozdrawiam w ten piękny dzień

  9. A ja właśnie wczoraj sprawiłam sobie kapelusz z rondem?Żeby było śmieszniej- kupiłam też sąsiadce. ?No nie wierzę?

    Odchodząc od tematu,Julka zdradź,gdzie można dostać takie kinkiety zewnętrzne jak u was?

  10. Lubię Cię Julia:)
    Już chyba jakieś 3 tygodnie Cię lubię, od „odpicowanego” 😉
    Za naturalność…za niezadzieranie nosa…za piękne wnętrza…za cudne zdjęcia…za miłość do rodziny…za pielęgnowanie tradycji…za zachwyt nad życiem…za mądre słowa…
    Myślę, że mamy wiele wspólnych cech…
    Choć dziś jest mi trochę smutno…z powodu tej religii…;)
    Ja to taka ” kościółkowa ” dziewczynka jestem.
    Zastanawiam się czy masz złe doświadczenia…czy co…?
    W Twoich słowach jest wiele MIŁOŚCI, a MIŁOŚĆ to BÓG, więc raczej musiałaś GO spotkać…Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko:*

    1. Dziękuję Ci Gosiu, za tyle dobrego słowa.
      Jak smutno? a jakie to ma znaczenie?
      Znam masę ludzi dobrych, oddanych, pomagających co Boga ich dusza nie ujrzała i nie ujrzy prawdopodobnie.
      Znam też takich co ręce do Boga bardzo składają a sąsiadowi by kose w plecy wbili i żone biją.
      Dobry człowiek i Bóg ma niewiele wspólnego.
      Nigdy nie spotkałam Boga i nie wychodzę Mu na spotkanie.
      Dla mnie to taka opowieść, legenda powtarzana z ust do ust która urosła do takich rozmiarów.
      W prawdziwych kontaktach międzyludzkich wiara nie ma znaczenia.
      ściskam
      j

      1. ….Dlaczego smutno? Bo wiara jest akurat czymś takim, co chciałoby się dzielić – szczególnie z tymi, których się ceni i lubi. Gdy się ma coś pysznego, powiedzmy maślany placek z rabarbarem i kruszonką, człowiek bardzo chce poczęstować nim swoich ukochanych ludzi. Właściwie z każdym chciałoby się dzielić… ale z tymi naszymi „naj”- najbardziej. I myślę, że rzeczą naturalną jest, iż smutno, gdy częstowany nie chce, bo mówi, że nie lubi rabarbaru albo kruszonki. On tego nie odczuwa jako straty, a my, rozsmakowani, tak….

        Jasne, że „wierzący” nie oznacza „święty”. Mówi się, że zdrowi nie potrzebują lekarza. Może ci wierzący, którzy wiele rzeczy źle robią, byliby gorsi, gdyby nie drobinki wiary zasiane w ich sercach. Są zresztą tysiące odcieni wiary, od bardzo powierzchownej, bo wypada, do głębokiej, która przemienia świat, która każe poświęcać życie za/dla innych (czego przykładami jest wielu uznanych świętych, ale i wielu niekanonizowanych ludzi działających w imię wiary). Są i niewierzący, którzy zdziałali piękne rzeczy, bo taki mieli imperatyw moralny. Nie da się wrzucić wszystkich do jednego worka. Nigdy nie wiadomo, co kogo kształtowało, czego doświadczył. Ideał i praktyka często się rozjeżdżają w przeciwnych kierunkach. Nawet interpretacje, czym jest dobro, bywają różne. Bardzo bywamy poplątani.

        A ja akurat mam wokół siebie niemało osób niewierzących lub traktujących wiarę marginalnie, więc to ja bywam ta inna. Ale dla mnie piękno jest w każdym. Wierzę, że właśnie w drugim człowieku spotyka się Boga ( przecież ludzie – na Jego obraz i podobieństwo…). Dla mnie w kontaktach międzyludzkich wiara ma wielkie znaczenie. Dzięki niej jestem zdecydowanie bardziej cierpliwa, wyrozumiała dla innych. Skoro kocha ich Bóg….

        Przypomniał mi się żydowski szmonces, jak to rabin grzesznikowi objaśniał: „Jeżeli Boga nie ma, co daj Boże, to chwała Bogu…. ale jeśli, uchowaj Boże, Bóg jest, to bój się Boga!”:-))))).

      2. Ja również znam wielu tego typu ludzi. Ba-pewnie sama jestem takim człowiekiem, bo tu rączki składam, a do ideału daleko;)
        Smutno mi natomiast kiedy ludzie są kiepsko nastawieni do Kościoła, z różnych względów i przez złe doświadczenia(tak też tworzą się opowieści i legendy),a przede wszystkim kiedy największa PRAWDA mylona jest z bajką…
        Mam duże doświadczenie Boga w swoim życiu i wiem, że gdyby nie On nie byłabym tu gdzie jestem. Dobro w człowieku- wg mnie – nie bierze się z „powietrza”.
        Jak widać na załączonym obrazku-można mieć wiele wspólnych cech i jednocześnie-pięknie się różnić:) Fajnie, że napisałaś-lubię Cię jeszcze bardziej:)

  11. 3 lata temu przeprowadziliśmy się na wieś ,malutka wieś koło małego miasteczka…poglądy religijne mamy podobne do Twoich ( z tego co czytałam )…syn 8-śmio letni chodzi do podstawówki .Szkoła malutka 98-ro dzieci ,jako jedyny z całej szkoły nie chodzi na religię i ani razu nikt na nas źle nie spojrzał ,nic nie powiedział (do nas ) ,mało tego… bierze udział w konkursach ,np szopka bożonarodzeniowa ,palma itd ,dostaje dyplomy z tego tytułu ,zajmuje miejsca.Nie wiem oczywiście jak jest za naszymi plecami 🙂 ale do nas bezpośrednio nic nie dociera ,nikt też nas z tego powodu inaczej nie traktuje ,syna w szkole też nie (dla innych dzieci jest jak jest ,przyjmują bez analizowania i oceniania ,bo i pewnie w ich domach nikt sobie tyłka nie zawracał czy Kowalski chodzi na religię czy nie )
    Syn najstarszy zupełnie odbiega od młodzieży (tutejszej i miastowej) ,ma swój świat ,słucha swojej muzyki ,zupełnie „odstaje ” od rówieśników w ubiorze ,zachowaniu itd.,nie chodzi po imprezach bo to go nie kręci ,na 18-stce u znajomych nie pije grama alkoholu,na ogniskach piwa nie pije (bo takie ma swoje zasady) i nigdy nie spotkała Go z tego tytułu jakaś przykrość,młodzież akceptuje Go takim jaki jest.
    No ,a ja pomimo,że żyję według własnego światopoglądu mam problem właśnie z tym ,że boję się oceny innych ludzi (i to mój problem ,nie ludzi) i cały czas muszę pracować nad tym ,a łatwe dla mnie to nie jest.
    Serdeczności.
    Agnieszka

    1. I tak jest z tym naszym światem…
      Że jednej recepty, jednej oceny po prostu nie ma…
      Jak widać, w co również wierzę, jest mnóstwo cudownej młodzieży!
      Ja pisałam ten fragment odnosząc się i będąc też pod wpływem tego artykułu..
      Bo niewątpliwie problem taki jest…
      Ale to fakt, ja również obserwuję piękną młodzież.
      Myślę, też, że mało jest ludzi, którzy nie przejmują się oceną innych.
      No, może Doda… 🙂 Choć myślę, że i ona nie raz płacze w poduszkę..
      ściskam
      j

  12. Moje dziecko nie chodzi na religię, to było naturalne że nie będzie.
    Na początku nie wiedziałam jak to ugryzźć ale wyszło bardzo naturalnie.Powiedziałam mu ze od nowego roku będą takie zajęcia z panią która jest siostrą zakonną i że pewnie większość dzieci będzie chodziła ale że on nie będzie bo my nie wierzymy w boga a tam właśnie siostra o nim naucza.Gdy jest religia , on ma zajęcia w innej grupie.
    Nigdy nie pytał o nic więcej, tylko czasami opowiada że rozmawiają z dziećmi kto wierzy w boga a kto w Mikołaja 😉 powiedziałam mu że jak najbardziej ma prawo mówić że w niego nie wierzy (mimo że mało z tego rozumie) ale na takiej zasadzie jak inne dzieci mówią że wierzą , bo tak się mówi w domu, zaznaczyłam tylko że musi szanować uczucia innych i nie może nikogo obrażać przez inne poglądy.

    Wczoraj pod piekarnią bardzo zgarbiony staruszek liczył drobne, podeszłam i zapytałam czy może coś pożyczyć Panu, może na chleb brakuje ? A on popatrzył, pieknię podziękował i powiedział że chętnie by wziął ale oddałby jak spotkamy się w następnym życiu…. odparałam że pożyczyć mogę ale niestety nie spotkamy się bo ja nie wierzę w boga ani w życie pozagrobowe a on zapytał: a w co panienka wierzy ? A ja na to że w ludzi wierzę i w to że ktoś kiedyś pod piekarnią pożyczy mi na chleb…..

  13. Jak sobie przypomnę, to Ja kudły do pasa sweter wyciągnięty dzwony..Luiza mini ale to mikroskopijne obcas na papilotach z ulotek włosy zakręcone. Madzia sportowa bluza trampki i Asia artystka. Idziemy sobie miastem każda do własnej kieszeni dłoń wciska drobne uzbierane na jednego hamburgera na budkach starczy, to sobie po gryzie zjemy.Czy ja wtedy myślałam że nie wyglądamy jak ksero siostry? Chyba dobrze nam z sobą było nie sprawdzałyśmy czy która bieliznę ma z galerii czy targu czy mama jej kanapkę do szkoly zrobila z łososiem posypanym chia czy pasztetem z kogucikiem.Nie bałyśmy się odrzucenia z powodu bycia inną, bo w ogóle tak nie patrzałyśmy.Nie mówię że kiedyś to czy tamto.Mówię jak było! A było prosto zwyczajnie z głośnym nastoletnim śmiechem, Czasem gdy Olo wraca z kumplami do domu buty ich piachu naniosą ten ma super markowe ten trampy co prawie palec wychodzii tak głośno gadają i śmieją sie i herbaty z cytryną napiją i pasztet z kogucikiem i ogórkiem wmłucą.

  14. Może to dziwnie zabrzmi…ale Ty nawet nie wiesz Juleczko, ile Boga masz w sobie 😉 Bóg to Miłość, a miłości, dobra jest tyle w Tobie… ja wiem, że On jest blisko Ciebie, choć o tym nie wiesz… Cieszę się, że tak przypominasz nam w swoich postach o tym co ważne w naszym życiu, miłość i szacunek do siebie i drugiego człowieka, szczere intencje, dobre uczynki, prawda… :***

  15. A ja na temat religii sie nie wypowiadam, kazdy ma prawo do swojej wiary czy niewiary. Nauczylo mnie zycie, nie mieszkam w Polsce, mam znajomych roznych, wierzacych i nie wierzacych, ale czy jedni sa lepsi od drugich?…bo jedni wierza a drudzy nie? Albo wierza ale nie tak jak ja, bo sa innej religii? Nie, wszyscy sa mi bliscy, po prostu jako istoty ludzkie, z dusza i uczuciami i niech sobie wierza lub nie, jak chca. Ja zyje po swojemu, oni po swojemu ale razem jestesmy super fajna grupa ludzi. Szanujemy sie wzajemnie, przyjaznimy…ale od tematu religia odbiegamy, bo to jest kazdego z nas indiwidualna sprawa.

  16. Chcialam jeszcze dodac, bo kliknelo mi sie za szybko, ze….Kazdy ma swoj wlasny sposob na zycie, swoja droge i wyznaczony na niej cel. Najwazniejsze jednak by sie nie zagubic, zapomniec co tak naprawde w tym naszym zyciu jest wartosciowe, by miedzy innymi jednym z tych celow byly dobroc, zyczliwosc, milosc i szacunek do innych jak i samego siebie, do ludzkosci i natury, tego co nas otacza, by moc zarazac tym innych…by uczyc tego nastepnego pokolenia, a przynajmniej starac sie, bo wiemy przeciez jak zewnetrzne srodowisko takze ma duzy wplyw na rozwoj naszych dzieci, ale jestesmy rodzicami, autorytetem naszej dziatwy, wiec tez mamy niejaki wplyw na ich rozwoj, spojrzenie na zycie, przeciez z kogo oni przyklad biora jak nie z rodzicow. Wydaje mi sie, ze jesli staramy sie miec dobry kontakt z naszymi dziecmi od samego poczatku, nie odkladajac na pozniej, bo teraz jeszcze za mali i nie rozumieja…to pozniej poniekad omija nas ten problem trudnej mlodziezy…mam taka nadzieje i na to licze. Moja corka ma dopiero 10 lat, ale poki co mam swietny z nia kontakt! I nie mam problemu ze mi zaczyna pyskowac, jak niektorzy ktorych znam, czy ze musi byc taka jak jej kolezanki, wygladem i zachowaniem. Ona doskonale rozumie, ze najlepiej jest byc soba, ze wcale nie musi udawac by komus zaimponowac, by ktos ja polubil, ale my baaaardzo duzo rozmawiamy, na wszelakie tematy i ucze ja samooakceptacji jak rowniez akceptacji innych.

  17. Dziecko nie będzie się bało być inne gdy ty nie będziesz się bać- dokładnie tak! Ludzie często ” wychodzą przed szereg” i z obawy przed jakimś wykluczeniem które może nigdy nie nastąpić, robią różne rzeczy co do których nie mają przekonania. Moje dzieci nie chodzą na religię w przedszkolu/szkole bo jesteśmy innego wyznania niż dominujące. Usłyszałam parę razy że my to sobie możemy być innego wyznania, ale dzieci „dla świętego spokoju” moglibyśmy posłać ze wszystkimi; albo żeby chociaż do czasu I Komunii chodziły bo będą żałowały sukienki i prezentów. (Na marginesie-Komunie w klasach dwójki starszych przeszły i problemu nie było..).Ja zawsze mówię dzieciom że dlatego ktoś jest inny, żeby było ciekawiej- on mi powie o sobie, ja jemu o sobie. A najważniejsze żeby rozmawiać, być z innymi ludźmi i dla nich.

  18. Wielu ludzi w ciagu ostatnich 50-ciu lat straciło wiarę w Boga. Mówię o pokoleniu naszych rodziców i naszym, które nie miało szansy poznać Prawdy o Bogu. Nie stało się to przypadkiem; systematyczne i celowe działania ludzi dążących do zniszczenia Kościoła Rzymskokatolickiego spowodowały zmianę doktryny i liturgii.
    Miało to bezpośredni wpływ na utratę wiary w Boga przez tak wielu ludzi. Zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie ma pojęcia o czym mówię, ale może warto zainteresować się tematem Mszy Wszechczasów, Mszy tzw. trydenckiej, która kształtowała wiarę wszystkich pokoleń aż do lat 70-tych XX wieku. W czasie tej Mszy św. kapłan sprawuje Najświętszą Ofiarę zwrócony twarzą do Boga, a cała liturgia jest odmawiana w przepięknym języku łacińskim. Ten skarb, ta przepiękna liturgia, zaczyna być obecna w coraz większej liczbie Kościołów w Polsce i na świecie. Wiele informacji jest dostępnych na stronie msza.net. Wiara jest łaską, ale trzeba prosić Boga, aby ją otrzymać. Bóg istnieje, nawet jeśli nikt by w Niego nie wierzył.

  19. Podoba mi się myśl przewodnia tego posta – bądź sobą. Brzmi bardzo prosto, ale wcale nie jest takie łatwe! To ciągłe utwierdzanie siebie i swojej rodziny w tym, że idziemy własną drogą, mamy wpływ na to, jak wygląda nasz dom, jakie są nasze wybory… Czasem jest to też odpowiadanie na pytania 4-latki: „Dlaczego idziemy do kościoła, skoro sąsiedzi nie idą?” (uwierz mi, że z wiary trzeba się tak samo tłumaczyć jak z niewiary). Albo: „Dlaczego nie kupiłaś mi sztucznego warkocza Frozen, skoro koleżanka go ma?”. Mam tylko jedną wątpliwość: skąd Twoje przeświadczenie, że większość umierających żałuje że żyli nie tak, jak tego chcieli? Moja mama umierała bardzo długo w hospicjum, mam więc za sobą 3-miesięczną „randkę” ze śmiercią. Zdaję sobie sprawę z tego, że trudne doświadczenia skaziły moje myślenie o umieraniu, zyskałam do życia i śmierci większy szacunek i pokorę. Ale muszę to napisać: nie słyszałam tam ani jednego komentarza w tym stylu. Ani od mamy ani od nikogo innego. Byłabym więc bardziej ostrożna pisząc o tym, co myślą ludzie w chwili śmierci. Pozdrawiam!

    1. Małgosiu, to są statystyki.
      Od dawna czytam o szczęściu. Interesuje mnie ten temat.
      I od lat prawie wszystkie artykuły o tym mówią.
      Ludzie pracujący w hospicjach o tym piszą.
      To jest jak mantra w temacie jak osiągnąć szczęście.
      Nie są zatem to moje słowa i opinia a ta wyczytana i wysłuchana dziesiątki razy od innych ludzi.
      P.S ja kupiłam ten warkocz choć daleki był od mojego gustu 😉 – radość Tosi bezcenna 🙂
      ściskam
      julia

  20. ,,Co chatka to zagadka” – cudowne! do zapamiętania. ja ostatnio nie ogarniam tego pędu, terminów, mega ciężko się zatrzymać…. boli to ciągłe podrzucanie dzieci, priorytety oszalały i się pogubiły. Nie wiem jak , ale chcę się z tego wyrwać…. ciesze się, że łapiesz ostrość na ten problem. Bo to jest problem. Unifikowanie. Włosy te same, usta tej samej wielkości, włosy ułożone w ten sam sposób. U maluszków- brokat i blask, albo ninja i superhero. A super jest tu i teraz. Ten Twój blog to zawsze dobra stopklatka, miejsce na refleksję. I , jak zawsze, trafione w punkt.

  21. Mało jest takich ludzi, którzy potrafią żyć nie pod publiczkę. Bo to trudniejsze, bo inni dziwnie patrzą, bo coś tam gadają – ale jakie to ma znaczenie – najważniejsze na świecie by móc popatrzeć w swoje lustro i powiedzieć tej osobie która tam widać : jesteś człowiekiem. Nie wszyscy muszą nas rozumieć i lubić. A co do wiary i chodzenia do kościoła – to jest też trudne, szczególnie na wsi – ale nikt kamieniami do mnie nigdy nie rzucał, osoby które mnie poznały – akceptowały mimo że sami byli bardzo wierzący i praktykujący. Znajomi też – a inni – to bez znaczenia. Czy to ma znaczenie, że ktoś nie zna się na moich szufladkach – ważne , że ja się na nich znam. Pozdrawiam wszystkich ludzi którzy mają…. hmmm – jaja.

Skomentuj Magdalna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.