milczą.

Słyszałam ostatnio człowieka.
Był świadkiem rozmowy.
Jak ludzie gadali..
Słowa jak pociski strzelały. 
Pewnie, z wielkim hukiem. Szybko aż świstało.
Że podobno ta wojna była światu potrzeba. Ta śmierć Żydów była światu potrzebna.
Najczęściej tylko mi się wydaje. Najczęściej tylko podejrzewam..
Tym razem wiem. Dlaczego takie słowa z ust ludzkich padają…

Taki człowiek nic nie wie o cierpieniu.
Może się zaledwie domyślać, może mu się wydawać, że współodczuwa, że jest w stanie sobie wyobrazić, że jest świadom…
Nie. Taki człowiek nic nie wie o cierpieniu.
Tacy ludzie nie trzymali na rękach swoich martwych dzieci.
Tacy ludzie nie czuli głodu.
Tacy ludzie nie tracili domów. Nie uciekali nocą.
Takim ludziom się tylko wydaję, że coś wiedzą i nadają sobie prawo do takich jakże kontrowersyjnych bzdur.. Wydaje Im się, że mają wiedzę na temat dowodzenia światem.
Twierdzą, że wiedzą, że podejrzewają..
Coś przeczytali, coś zasłyszeli, w coś chcą wierzyć..
Ale Ci ludzie nic nie wiedzą o tym co śmiało głoszą..
I aż wstyd, że w świat idą takie słowa. 

Taki obraz. Widziałam może kilka lat temu. W mojej głowie każdego dnia jak żyw.
Matka z dwójką dzieci, w kolejce obozowej. SS man rozkazuje Jej wybrać które dziecko ma zabić..
„Wybór Zofii”. Nigdy w życiu więcej nie chce widzieć tego filmu.. Tej rozpaczy, dramatu, bezradności.
Tego obdarcia z człowieczeństwa. Ile Matek Żydówek patrzyło na śmierć swoich dzieci?
Na ich głód, ból, cierpienie…
A czy miłość Matki Żydówki różni się jakkolwiek od miłości innej Matki?

Spotykałam kiedyś pewnego mężczyznę. Z pobliskiego nam kraju.
Opowiadał różne historie. Jedną pamiętam szczególnie. 
Dobry Jego przyjaciel prowadził hotel. Od pokoleń. 
Każdego dnia był rano na stanowisku. Nie dowodził z codziennie innych plaż i lotnisk.
Był na recepcji, na kuchni… Wszędzie gdzie zaistniała potrzeba.
Na niewielki kawałek chleba pracował pilnie i uczciwie.
Aż dnia pewnego przyszli ludzie. Powiedzieli, że za tydzień ma go nie być, albo nie będzie Jego rodziny.
Spakował co miał ważnego i wyszedł. Ze swojego hotelu pielęgnowanego od pokoleń.
Bez słowa. Taki mają kraj.

Znałam pewną kobietę. 
O szóstej rano stała przy kuchennym blacie. Kroiła chleb.
Nad blatem duże okno na podwórze.
O tej godzinie porannej stanęło przy furtce dwóch policjantów.
Powiedzieć przyszli, że Paweł Świeczkowski, Jej syn, nie żyje. 24 lata.
Jej ostoja, pomoc, nadzieja. Mój bliski przyjaciel.
Tam, przy tej drewnianej furtce… przewróciła się.. I nigdy już tak samo nie powstała. 
Po śmierci dziecka nie wstaje się tak samo. Można się podnieść, jakoś żyć.
Można żyć nawet dobrze. Ale nigdy nie tak samo.

Na kanapie, w rodzinnym domu mojego męża, siedzi Babcia Zosia.
Zaledwie przed chwilą świętowaliśmy Jej sto lat.
Babcia Zosia przeżyła dwie wojny światowe. Wychowała ośmioro dzieci. W tym trójkę nieswoich.
Ciężko całe życie pracowała. Życie nie szczędziło Jej wielkich dramatów. Głodu i strachu.

Nie dane mi było poznać Dziadka Staśka. Miałam niespełna trzy miesiące gdy zmarł.
Dziadek Stasiek miał w obozie Dachau karę śmierci. Był tam 5 lat.
Kiedy wyszedł ważył 45 kilo przy 180 cm wzrostu. Jedli zupę z pokrzyw.

Ludzie, którym rodzą się zdrowe dzieci, i mają możliwość obserwować jak żyją…
Ludzie, którzy siadają do talerza w odpowiednich porach…
Ludzie, którym nikt nie zabiera domu, miejsca pracy..
Właśnie Oni krzyczą najgłośniej.. Im wydaje się że wiedzą..

Ci, którzy wiedzą naprawdę – nie krzyczą, nie wyrażają swoich sądów, wielkich filozofii, poglądów i idei. 
Oni milczą. Bo Oni wiedzą. A wiedzieć pewnie by nie chcieli.

Może zatem należy się cieszyć, za tych krzykaczy. Za tych co pieprzą bzdury.
Że Ich los nie doświadczył. Że mają to szczęście, że Im się wydaje tylko wiedzieć..

Kiedy my młodzi krzątamy się po kuchni.. 3 pokolenia..
Przy obiedzie, dzieciach..
Ja w podartych jeansach, w które Babcia Zosia wciąż nie może uwierzyć, że z wyboru założone..
Z uśmiechem to mówi.
Słyszy jak narzekamy, jak Ktoś się o byle co denerwuje. Jak się spieszymy. Jak Ktoś przeklnie.
Babcia Zosia, choć dużo wie, o dużo więcej niż te nasze trzy pokolenia, to milczy.
Najczęściej tylko obserwuje. Zawsze przy tym ma uśmiechniętą twarz.

Kiedy pytam Mamę o Dziadka Staśka i obóz koncentracyjny, Ona odpowiada, że wie niewiele..
Kiedy pytała Tatę odpowiadał zawsze to samo… „Nie ma dziecko o czym mówić”..

Ci którzy wiedzą co było i co jest światu potrzebne…
Ci, którzy mówić mogliby dużo… 
Oni milczą…

31 odpowiedzi na “milczą.”

  1. Tak. Święte słowa. Moja babcia zmarła w wieku 100 lat. I tak mi ją przypomniałaś… jak opowiadała o swoim dzieciństwie, o jednej parze butów dzielonej przez kilka sióstr. I jak pytała co to są te sms. I cieszyła się na spokojnie, pokornie, cierpliwie. Bez narwania. Nie na już. Mogła spędzić cały dzień siedząc na polu i obserwując ludzi pracujących w polu. Nie rozumiała telewizji. Tych obrazów zmieniających się. I głosiła proste prawdy.

  2. Tych historii… tych smutnych… jest tak wiele…
    Moja Babcia ze strony Mamy oraz Dziadek ze strony Taty pochodzili oboje z Wołynia… Babcia nie mówiła nigdy nic… gdy pytałam milczała… a później mówiła: ciesz się młodością i tym ze jest u nas pokój… dopiero niedawno przy okazji filmu opowiedziała mi trochę… płakałyśmy obie… Dziadek oaza spokoju i radości życia… nauczył mnie tak wiele zawsze z niesamowita cierpliwością i spokojem… tenis… rolki… rower… piłka nożna… mebelki drewniane z kory drzew… potrafił wszystko… gdy kłótnie były on milczał… gdy źle się działo wiedział, że będzie lepiej… zawsze milczał gdy pytałam i wojnę… niedługo przed swoją śmiercią powiedział mi, żebym zawsze modliła się by nie było wojny… bym cieszyła się życiem… ze widział tak wiele złego… ze kazali mu patrzeć jak zabijają Jego brata….
    Wiec Julio madrze napisalas???
    Cieszmy się ze dane jest nam żyć tu;) z naszymi dziecmi… z tymi naszymi problemami….

  3. Serce mi wali…
    Dziękuję Ci za te mądre słowa, które uzmysławiają nam jakimi wielkimi szczęśliwcami jesteśmy, że możemy spokojnie żyć z „naszymi problemami” które pomimo tego że czasem wydają się nam ogromne, tak naprawę są niczym.
    Dziś będę patrzeć inaczej.

    1. Jeszcze tylko dodam, ze strasznie żałuje że tak mało rozmawiałam z moją babcią na temat tamtych czasów.
      Babcia czasami mi opowiadała przeżycia z wojny ale byłam w tedy jeszcze młoda i szybko z głowy uleciało… teraz wszystko zapisywała bym żeby móc przekazać historie moim dzieciom..

  4. Jak to możliwe, że człowieka można tak „odczłowieczyć” … Na jakim etapie ich życia to się stało? Przecież ci wszyscy oprawcy też kiedyś byli dziećmi. Kiedy i jak doszło do tego, że ich głowy zaczęły wydawać rozkazy rękom, aby posuwały się do takiego okrucieństwa, którego nie można w żaden sposób zrozumieć. Jak z synów, córek, mężów, wnuków stali się katami … Nawet nie można mówić o zezwierzęceniu, bo świat zwierząt nie zna takiego okrucieństwa. Gdyby to wszystko, co było, mogło się nigdy nie wydarzyć …
    Żeby nic podobnego już nigdy więcej się nie stało …
    Film to „Wybór Zofii”, jeśli ktoś chce zobaczyć i znajdzie w sobie siłę, żeby się pozbierać w jedną całość po jego obejrzeniu …

    1. Dzisiaj też wiele się złego dzieje: dzieci zabijają rodziców, rodzice zabijają dzieci, koleżanki znęcają się nad koleżankami. Nie trzeba długo szukać. Przecież wcale nie minęło tak dużo czasu a tak łatwo się zapomina.

    2. Rok temu, 1 września do mojego sklepu weszła staruszka. Było południe. Wyły syreny oddające hołd poległym w tej wojnie. Twarz i strach w oczach tej Pani….nigdy w życiu nie zapomnę tej chwili. I jej przerażone słowa – nie chcę wojny, tak bardzo się jej boję. Jeśli wybuchnie nowa wojna, stanę na środku ulicy, by mnie rozstrzelano od razu pierwszego dnia. Nie chcę przeżywać tego drugi raz – nigdy nie zapomnę tych słów, nigdy nie zapomnę tych przerażonych oczu. Czytałam nie dawno „Wybór Zofii” długo później nie mogłam przeczytać żadnej książki….

      1. Kiedyś opłakiwałam cudze dziecko… chłopca, rok starszego od mojego syna… którego widziałam ostatni raz jak był malutki, a jego Mama martwiła się, ze mi sofę obsika … nie dożył 6 urodzin, dowiedziałam się z fb, bo już dawno mieszkałam gdzie indziej … a ja nie mogłam przestać płakać… syn wspaniałych ludzi, takich, co to mieli mieć cudne życie … uśmiechnięci, przebojowi, serdeczni … i gdy ja przez tydzień nie mogłam się pozbierać, bliska mi osoba, bezdzietna, stwierdziła, ze nie na co płakać , ze widoczne bóg tak chciał …tylko matka może sobie wyobrazić co wtedy czułam …. pieprzenie bez sensu …

    3. Imienniczko moja,
      napisałaś to, co i mnie nurtuje za każdym razem, gdy wypływa ten temat. Bo że w tłumie ludzi gdzieś tam żyje jakiś psychopata, szaleniec, osoba niespełna rozumu skłonna do takich okrucieństw to jakoś umiem sobie wytłumaczyć. Błąd genetyczny czy coś… jeden na milion. Ale takie zastępy zwyrodnialców, wśród nich wiele kobiet,córek, sióstr !!!! Bo że matek też to już nie mogę uwierzyć… Jak to możliwe, no jak??? Nigdy nie pojmę

    1. O tak, mądre spostrzeżenie.
      Poglądy na temat komuny młodych ludzi, którzy nigdy pałkąmilicyjną po plecach nie dostali wybiegajac z kościoła jak mój mąż

  5. Dziękuję Ci za te słowa. Moi dziadkowie już odeszli. Niechętnie opowiadali o wojnie i tamtych czasach. Woleli cieszyć się spokojem, który mają. Najpiękniejsze jest to, że potrafili cieszyć się każdą drobnostką, pomagali innym, nie narzekali choć ciężko pracowali. Zawsze mieli w sobie spokój i wielką cierpliwość pomimo krzywd, które ich spotkały. Kiedy patrzę na dzisiejszy świat to zastanawiam się, jak szybko ludzie zapominają, przyzwyczajają się do dobrobytu. Ile agresji jest obecnie nie tylko w dorosłych ale i w dzieciach. Ludzie mają tak wiele a nie doceniają tego. Sąsiad sąsiadowi gotów krzywdę zrobić bo stanął na „jego” miejscu parkingowym pod blokiem. Nie doceniamy, choć mamy tak dużo a tak łatwo można to stracić.

  6. Mnie poruszyła do głębi książka „wojna nie ma w sobie nic z kobiety” do tego stopnia, że przez kilka lat nie byłam w stanie przeczytać zadnej innej książki nie opartej na faktach. To zbiór historii opowiadanych przez kobiety, które przeżyły druga wojnę światową. Kiedy już myślisz że przeczytałas coś strasznego, wystarczy, że przekręcisz stronę i tam jest opisana jeszcze okrutniejsza historia. Tak jakby homo sapiens miał nieskończoną ilość pomysłów na to, jak skrzywdzić drugiego człowieka.

  7. Piękne i smutne. I takie prawdziwe.
    „Wyboru Zofii” też już nigdy nie obejrzę. Scena, o której wspominasz obudziła we mnie niewypowiedzianą empatię. Kiedy oglądałam go lat temu 20 moja córka Ewa, była dokładnie jak tamta malutka blondyneczka Ewa…Nie mogłam powstrzymać histerycznego płaczu.

  8. Piękne słowa Julio masz rację najwięcej krzyczą Ci co nie wiedzą!!!!! Chciałabym przytoczyć słowa Twoje (….Tam, przy tej drewnianej furtce… przewróciła się.. I nigdy już tak samo nie powstała.
    Po śmierci dziecka nie wstaje się tak samo. Można się podnieść, jakoś żyć.
    Można żyć nawet dobrze. Ale nigdy nie tak samo.) To właśnie czeka matkę i ojca w naszej rodzinie,dwa tygodnie temu syn mojego wujostwa obchodził 18 urodziny a na dzień następny ratując życie małego chłopca utonął na oczach swojej siostry!!! Dlatego przytaczam Twoje słowa. To co przechodzi jego rodzina tego nikt z nas nawet w małej cząstce nie może sobie wyobrazić. Ale Ci co nie wiedzą najwięcej mówią!!!!

  9. Julka…moi dziadkowie pochodzą ze wschodu…wygnali ich stamtąd tu na naszą śląską ziemię…. czasami pytałam jak to było…co się wtedy stało…ciekawość moja -taka bezczelna… a moja babcia – też Zosia – mówi parę zdań..urywa zawsze w tym samym miejscu -jak widziała jak strzelali i ludzie do tych rowów co sami kopii wpadli -a potem mówi -nie ma o czym mówić, po co Karolciu mówić o tych strasznych rzeczach jak teraz możemy siedzieć razem w blasku słońca…

  10. Dobrze Julcia och jak dobrze ze to napisałaś… Jestem tu z Tobą od dawna… Ale ostatnio w dobie tego co się dzieje w naszym kraju i na świecie nie umiem… Przestać myśleć o tym nawoływaniu do gniewu podjudzaniu dzieleniu ludzi… Histeryczna wręcz złość we mnie, na zakłamanie na głupotę brak szacunku, po obydwu stronach… Na bylejakość na brak charyzmy… Dusi to bo ja z moja babcią dużo o wojnie mówiłam.. Ona ze Lwowa byla i 16 lat miała jak wojna wybuchła… I dlaczego teraz ktos dąży do tego żeby nasze dzieci ten lek poznaly… Jakim prawem się pytam…

  11. I świat tego jeszcze nie wie… Ale ja wiem,że tych zadufanych w sobie niby polityków durniów to matki właśnie na taczkach wywiozą… Bo za dzieci swoje walczyć będą… A w nich sila taka ze swiat jeszcze takiej nie widział…

  12. Książka „Wybór Zofii” stoi u mnie na regale jak pomnik. Jak symbol największej grozy, horroru, niewyobrażalnego koszmaru. Stoi, i jak mądrze Julio piszesz, milczy. Choć przecież krzyczy. Ja słyszę.

  13. Moja Babcia, zmarla w wieku 86lat, w wieku 12 lat zostala wywieziona z mama i 5rodzenstwa na Sybir, ich ojciec zostal zabrany do Niemiec. W wieku 13 lat Babci zmarla mama, jej mlodsze rodzenstwo zostalo zabrane przymusowo do domu dziecka. Babcia zawsze ze lzami w oczach opowiadala historie swojego zycia. Rowniez opowiadala o zupie z pokrzyw, o ciezkiej pracy, o tesknocie za Polska, ktora do konca swojego zycia kochala calym sercem. Po wojnie wrocila do Polski, odnalazla sie ze swoim ojcem, ktory rowniez wrocil z Niemiec, wtedy dopiero pradziadek dowiedzial sie, ze jego ukochana Florcia nie zyje, ze jego syn zmarl, a pozostale dzieci sa gdzies w Rosji, Natychmiast babcia i pradziadek zaczeli szukac rodzenstwa. Odnalezli 2 braci, jak najszybciej sprowadzili ich do Polski, odnalezli najmlodsza corke Krysie, ktora nie pamietala swojej rodziny, wiele lat spedzili na szukaniu siostry, dzieki wytrwalosci i Czerwonemu Krzyzu po wielu latach udalo sie – miala juz meza i dwojke dzieci. Pradziadek i moja babcia natychmiast wsiedli w pociag i pojechali zeby ja zobaczyc. Pradziadek dozyl prawie setki, zmarl otoczony dziecmi, wnukami i prawnukami. Niestety nie pamietam tego cudownego czlowieka, ale moja Babcia zawsze opowiadala o swoim ojcu jako o ideale, kochajacym mezu i ojcu. Na jego grobie jest rowniez napis, hold oddany jego zonie zmarlej na Sybirze i synowi. Dla mojej babci najwazniejsza byla zawsze rodzina, ciezko bylo jej opowiadac o tych czasach, ale opowiadala je swoim dzieciom, wnukom i prawnuka ku przestrodze i zawsze podkreslala, ze mamy bardzo wiele, ze musimy cieszyc sie tym co mamy i modlic sie, zeby nigdy wiecej nie bylo wojen. Dziekuje Ci za tego posta, poruszyl moje serce…

  14. Choć urodziłam się tyle lat po II wojnie światowej, choć i moi rodzice też wojny nie przeżyli, bo urodzili się w kilka lat po niej, choć od dziadków nie mam żadnej wiedzy na temat ich przeżyć w czasie wojny, bo już nie żyją, a ja nie zdążyłam zapytać i wiem tylko od mojej mamy, że babcia w czasie wojny pracowała „u Niemców” i miała bardzo dobrze, a dziadek był na froncie i postrzał w kolano dostał, lecz co więcej mu się zdarzyło, nie wiadomo, to kiedy słyszę odgłos nisko przelatującego samolotu, pojawia się we mnie nagły lęk, że ten samolot zaraz bombę zrzuci. Może dlatego, że w PRL dorastałam, kiedy ta pamięć o II wojnie światowej była żywa (i mniejsza o gloryfikację Armii Czerwonej), i 1 września podczas rozpoczęcia roku szkolnego zawsze były wiersze i piosenki wojnie poświęcone. W mojej szkole obowiązkowym elementem tych występów była ta piosenka: „Nie pamiętasz, bo nie możesz, byłeś wtedy małym chłopcem, gdy twój ojciec z karabinem szedł na bój. Wśród wystrzałów, huków bomb bronił on ojczyznę swą, byś mógł teraz wybudować nowy dom.” Ja do dziś tę piosenkę pamiętam! Zawsze chwytała mnie za gardło. A obecnie 1 września zaledwie się o rocznicy wybuchu wojny napomyka albo i nawet tego nie ma. Dlatego dla współczesnego pokolenia wojna to kompletna abstrakcja. Ja w sytuacjach trudnych, kiedy wydaje mi się, że nie dam rady, zaraz przywołuję się do porządku, myśląc: Ludzie przeżyli Oświęcim, a ty nie dasz rady w takiej błahej sytuacji?! I wstyd mi, że się tak nad sobą użalam. Bo naprawdę w obliczu Oświęcimia człowiek traci wszelkie argumenty i racje.

  15. Zaglądam Tu od dawna,podczytuję a kiedy skończę mam wrażenie,że właśnie przeczytałam to co chciałabym powiedzieć..nie potrafię jednak..Jesteś bardzo mądrą kobietą i mów głośno to co myślisz,bo głos masz donośny.pozdrawiam

  16. Przed chwilą siedziałam z dziecmi na podworku jedlismy obiad, i tak pomyslałam,ze mimo, ze nie jest dobrze z roznych powodow, mam dobrze, bo nakarmiłam dzieci, bo są zdrowe, bo mam dach nad głową, zamias bomb spiewaja nam ptaszki, bo codziennie kłade sie spac do osobistej sypialni, bo zapalam swiece i pije kawe z pieknych filizanek bo…………….jest jeszcze tysiac powodow za ,ktore moge dziekowac losowi, Bogu, ze nie doswiadczam wojny. Pozdrawiam Julio.

  17. Nie dajmy się wodzić za nos tym którzy chcą nas skłócić, „podajmy sobie ręcę”, sąsiad sąsiadowi, Polak Polakowi, człowiek człowiekowi… bo nasz cel w życiu jest jeden, żyć, a nie się zabijać, czy to słowem czy czynem. Pozdrawiam bardzo bardzo serdecznie:)

  18. Bardzo mi bliskie to co napisałaś. Moi dziadkowie zarówno ze strony mamy, jak i taty cali zanurzeni byli w wojnie. Jeden dziadek popełnił samobójstwo w obozie bo nie mógł znieść tego co widzi, drugi dziadek walczył na froncie. Jedna babcia całą wojnę walczyła o przetrwanie wychowując samotnie trójkę małych dzieci, druga babcia widziała tyle złego, że do końca życia na dźwięk języka niemieckiego zakrywała dłońmi uszy…. „Wybór Zofii” oglądałam raz i wywrócił mnie na drugą stronę, zwłaszcza że byłam wtedy krótko po urodzeniu drugiej córki…

Skomentuj Karolina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.